Zablokowany
42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

Wyatt "John" Ward
Gaspard Ulliel
homeprofilebiopermits
Obrazek
data i miejsce urodzenia
19/07/1983 Toronto/ Kanada
zaimki
on/jego
zawód
ordynator oddziału medycyny ratunkowej (dopiero co objął stanowisko)
miejsce pracy
Mount Sinai Hospital
orientacja
heteroseksualny
dzielnica mieszkalna
The Beaches
pobyt w toronto
Od zawsze w Toronto — tu się uczył, kochał, leczył i tracił. To miasto zna go lepiej niż on sam.
umiejętności
Chirurgia urazowa (zna ludzkie ciało jak własną kieszeń - i potrafi je poskładać, nawet jeśli reszta świata już się poddała);
Resuscytacja krążeniowo-oddechowa (robił to tyle razy, że mógłby robić to z zamkniętymi oczami);
Zarządzanie zespołem w sytuacjach kryzysowych - potrafi błyskawicznie przejąć kontrolę nad chaosem, nadać ton, rozdysponować zadania i wprowadzić względny spokój, nawet gdy na sali operacyjnej słychać tylko płacz i EKG;
Prawo jazdy typu G (nie prowadzi szybko, prowadzi pewnie);
Gotuje tylko trzy dania - ale każde perfekcyjnie: chili, jajecznicę i pancakes;
Zna łacinę medyczną lepiej niż własne emocje (i, niestety, lepiej niż potrzeby córki);
Zna podstawy samoobrony (lekcje sprzed lat, na które zaczął chodzić, kiedy oberwał roztłuczoną butelką);
Zrealizował kurs z zakresu interwencji kryzysowej i podstaw psychotraumatologii - nie po to, by „naprawiać ludzi”, tylko by ich lepiej rozumieć;
Umie działać pod presją - realną, brutalną, nie książkową, z otwartym brzuchem pacjenta, szlochem pielęgniarki i pytaniem „czy on przeżyje?” wykrzyczanym przez rozhisteryzowanych bliskich;
Czyta literaturę faktu i pamięta każdy cytat, którego użyje dokładnie raz, w najbardziej nieoczekiwanym momencie;
Zszywa wszystko bez mrugnięcia okiem - skórę, ubrania, dziecięce misie (i szynszylę);
Jest człowiekiem, za którym się idzie - bo nawet w najgorszych momentach mówi „damy radę” tak, że wierzysz, że się uda.
słabości
Nie potrafi:
Zasnąć przy zapalonym świetle - ani bez dźwięku telewizora w tle (cisza go przygniata);
Zrobić zdjęcia bez grymasu - aparat zawsze łapie go w momencie, kiedy myśli o czymś zbyt poważnym;
Powiedzieć „nie” pacjentowi, nawet gdy sam powinien już dawno iść do domu;
Odpoczywać - bo odpoczynek to moment, w którym głowa robi mu najwięcej krzywdy;
Odpuszczać - choć czasem wystarczyłoby powiedzieć: „nie jestem w stanie”;
Złościć się „trochę” - jak się złości - to na sto procent.

Słabe punkty
Poczucie winy - nie tylko za tamten wypadek, ale za wszystko, co mógł zrobić lepiej. Pracoholizm to nie ambicja - to próba zadośćuczynienia światu, którego nie uratował.
Samotność - choć jest otoczony ludźmi, rzadko czuje z kimś prawdziwy kontakt.
Nieumiejętność proszenia o pomoc - bo przez całe życie był tym, który pomaga. I do tej roli przywykł.
Lojalność do upadłego - raz przywiązany, będzie walczył nawet wtedy, gdy wszystko już się sypie. Zbyt długo. Zbyt mocno. Zbyt późno.
Pamięć absolutna w złych momentach - nie zapomina żadnego krzyku, żadnego ostatniego spojrzenia.
Toronto.
Miasto, które zna go lepiej niż on sam. Na którego tle stawiał pierwsze kroki, jako dziecko, a później lekarz, mąż i ojciec. Aż wreszcie Ordynator na oddziale Medycyny Ratunkowej.

Urodzony w szpitalu Mount Sinai, tu wszystko się zaczęło, i pewnie się skończy. Dorastał w domu z białej cegły na przedmieściach miasta, takie domy mają klimat, ich też miał całkiem przyjemny. Z okien widać było drzewa na podwórzu, idealny trawnik i psa, dwoje dzieciaków bawiących się w domku na drzewie, albo piaskownicy. Mama mogła robić w kuchni naleśniki i ich obserwować, oni mogli w każdej chwili do niej iść ze zdartym kolanem, albo drzazgą wbitą w sam środek małego paluszka. Nie była pielęgniarką, ale opatrunki robiła jak zawodowiec. Może wtedy Wyatt zrozumiał, że chciałby leczyć ludzi?

A może to było później, kiedy byli nastolatkami, a jego siostra zniknęła pod wodą. Wyciągnął ją, nie oddychała i kiedy wszyscy tracili już nadzieję, to on robił resuscytację do momentu, kiedy nie przyjechało pogotowie. Nie poddał się i tym samym uratował jej życie.

Może to wtedy zdecydował co będzie robił? A może wtedy, gdy jego matka zachorowała? A może w momencie, w którym ojciec stracił dwa palce w garażu? Ciekawe którą historię Ci opowie, jako wielki przełom i nakierowanie na studia medyczne.

Studia medyczne nikogo nie zdziwiły, on już wcześniej wybrał tę drogę, potem specjalizacja z chirurgii ogólnej, którą udało mu się zrobić wyjątkowo szybko. Był bystry, skupiony, dla niektórych zbyt cichy na korytarzach uczelni i kampusie, ale głośny tam, gdzie trzeba było podjąć decyzję, gdzie komuś gasło życie pod palcami.

Rezydentura w Mount Sinai, pierwsze operacje, potem oddział ratunkowy - bo tam życie toczyło się najszybciej. Tam nie było miejsca na półśrodki, na zastanawianie się, czy długie debaty. Tam trzeba było działać od razu - było tylko ostre światło, krew, zanikający puls - decyzja.

I ona.
Poznał ją w najmniej spektakularny sposób - kolejka po kawę z automatu, papierowy kubek i zacinająca się maszyna. Pomógł jej, bo znał sposób, wiedział jak podejść ten uparty automat, a potem okazało się, że pomógł również jej ojcu, który był jego pacjentem. Na kolejną kawę zaprosiła go ona, w ramach podziękowania. Później załatwił jej tacie kilka wizyt u najlepszych specjalistów, a ona podziękowała mu znowu, kolacją. Aż w końcu przestali udawać, że to wszystko w ramach wdzięczności i zaczęli się normalnie spotykać.

Była jego równowagą, kiedy on wracał z dyżuru tylko po to, żeby się przespać i wracać do pracy, uczyła go, że życie to nie tylko szpital. Można powiedzieć, że trochę wtedy odpuścił, że nawet zastanawiał się nad zmianą specjalizacji. Nad kupieniem domu przy plaży, z białej cegły z oknami na podwórze. To marzenie nawet się spełniło, później adoptowali ze schroniska psa, wkrótce nawet doczekali się córeczki. Ich życie było zwyczajne, ale przy tym bardzo szczęśliwe.

Do czasu.

Wypadek. Jeden wieczór. Jedna zła decyzja.
I już nic nie dało się zrobić. Czasu nie można było cofnąć, chociaż oddałby wszystko, żeby wtedy ją przeprosić, żeby nie patrzeć jak wychodzi unosząc się honorem, żeby po prostu ją wtedy zatrzymać...

Został wdowcem, chociaż długo nie umiał się z tym pogodzić. Najczarniejsze myśli nawet sprawiały, że chciał do niej dołączyć, ale przecież był też ojcem. Może nie najlepszym, zawsze jakimś takim w cieniu swojej żony, ale jednak nie mógł zostawić Sophie, mimo, że opiekę nad nią przejęła siostra żony. Słusznie. On był wtedy cieniem człowieka. Funkcjonował, nie żył, to był bardzo mroczny okres w jego życiu.

Przetrwał tylko dlatego, że szpital nie pyta o twoje serce, pyta tylko o twoje ręce. A jego nadal były pewne. Nadal ratowały ludzi. Może nawet lepiej niż kiedyś? Bo ratowanie innych było jedynym sposobem, by nie zatonąć we własnych wyrzutach sumienia.

Dziś?
Ma 42 lata, prawie wszystko poukładane w swojej głowie, jak twierdzi. Został poinformowany, że niebawem zostanie ordynatorem, bo poprzedni, który też był jego mentorem, odchodzi na emeryturę i go polecił.
Ma reputację twardego, ale sprawiedliwego. Kogoś, kto nigdy nie traci zimnej krwi - nawet gdy cały świat się pali. Wydaje się, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, ale ona sam chyba do końca nie wie, gdzie to miejsce właściwie jest. W szpitalu? Przy córce? W pustym domu z ogrodem, w którym mieli przecież żyć długo i szczęśliwie?
Ciekawostki
Blizna na lewym policzku powstała jeszcze w czasie rezydentury, kiedy ktoś zaczął się awanturować na izbie z rozbitą butelką.

Ma uprawnienia pilota. Zrobił kurs kilka lat temu, ale od śmierci żony nie wsiadł do żadnego samolotu za sterami. I raczej nie wsiądzie.

Potrafi zszyć szynszylę. I ma na to świadków, naprawdę. Córka przywiozła ją kiedyś z przedszkola - szynszyla miała ranę po pogryzieniu.

Czyta medyczne raporty przy winie. Ale tylko przy czerwonym - białego nie tyka.

Biega bez muzyki. Układa wtedy w głowie plan całego dnia, a później tygodniowy, miesięczy i może na najbliższe kilka lat, do momentu w którym Sophie idzie na studia medyczne.

Zawsze nosi zegarek, który dostał od swojej żony. W wewnętrznej części koperty wygrawerowała „Wróć do mnie zawsze”.

Nie używa trybu samolotowego. Chce być dostępny zawsze. Nawet o 3:00 nad ranem. Zwłaszcza wtedy.

Czasem zostaje po godzinach w szpitalu, bo nie chce wracać do ciszy i pustego domu. Lepiej słyszeć sygnał monitorów, niż echo własnych myśli.
zgoda na powielanie imienia
tak
zgoda na powielanie pseudonimu
tak
Zgody MG
poziom ingerencji
średni
zgoda na śmierć postaci
nie
zgoda na trwałe okaleczenie
nie
zgoda na nieuleczalną chorobę postaci
tak
zgoda na uleczalne urazy postaci
tak
zgoda na utratę majątku postaci
nie
zgoda na utratę posady postaci
nie
zgrozo
będziesz wiedzieć, kiedy przesadzisz
0 y/o, 0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Witamy na forum Wyatt J. Ward
Dobra wiadomość – Twoja karta postaci została zaakceptowana i możemy powitać Cię po tej stronie kanadyjskiej granicy! Przypominamy, że na rozpoczęcie rozgrywki masz 5 dni! W temacie kto zagra? możesz znaleźć użytkowników, którzy chętnie Ci w tym pomogą. Jednocześnie zachęcamy do założenia relacji, kalendarza i informatora. Powodzenia w Toronto!
Zablokowany

Wróć do „gentlemen”