-
jest to donnanieobecnośćniewątki 18+niezaimkisrimkipostaćautor
Pan Baransky zaprzątał myśli Donny od ich wspólnej zmiany i to wcale nie z powodów, które by go pewnie ucieszyły. A raczej z takich, których mógłby się łatwo domyślić.
Na pożegnanie podziękowała mu za tę zmianę, życzyła udanego odpoczynku, a sama ruszyła zamiast do domu spać, to na całodobowy basen, chwilę odpocząć, odprężyć się, rozluźnić mięśnie.
Pomogło i do domu wróciła już w momencie, kiedy każdy inny normalny człowiek wychodzi do pracy.
A gdy już się wyspała, oczywiście pierwsze co to wylosowała kartę tarota, trafiając na dziewięć denarów. Która to karta bardzo jej odpowiadała, biorąc pod uwagę, że zaplanowała sobie na dzisiaj rozmowę z podwładnym.
Zjadła, poszła na zajęcia taneczne, na chwilę wróciła do domu się przebrać i w końcu pojawiła się w klubie, niedługo po otwarciu, kiedy nie było jeszcze tłumów, a cudem było, jeśli przez pierwszą godzinę zjawiło się chociaż dwóch klientów.
- Dzień dobry. - Przywitała się z ludźmi za barem, kierując się w głąb lokalu, do swojego gabinetu, ciesząc się, że obstawa dzisiaj była przynajmniej stabilna. Ale za dużo czasu na obgadywanie menagerki barmani nie mieli, bo po kilkunastu minutach Donna wróciła, już bez swojej obszernej marynarki i torby z laptopem, w białej, obcisłej sukience przed kolano, na szerokich ramiączkach i ze sporym dekoltem. Weszła za bar, posyłając uśmiech wszystkim, w tym Alexowi, ale z początku nic nie powiedziała, tylko zaczęła zdejmować z półek kilka butelek.
- Mógłbyś? - Zapytała, spoglądając z uśmiechem uprzejmym na Baransky'ego i podała mu kilka, a gdy zwolniła się jej jedna ręka zgarnęła jeszcze kilka kieliszków, udając, że nie widzi skonfundowanego spojrzenia jednej z barmanek.
- Zapraszam. Alexander. - Skinęła do niego głową i ruszyła z dala od baru, do jednego ze stolików, na którym leżał już jej laptop. Odstawiła kieliszki i te butelki, które miała pod pachą i sięgnęła po te, które oddała Alexowi.
- Proszę. - Wskazała mu fotel tonem tak lekkim, jakby się umówili na kawę, a sama usiadła naprzeciw, poprawiając swoje włosy i otworzyła laptopa, skupiając się na nim przez bardzo krótką chwilę, po czym odłożyła go na stolik, tyłem do Baransky'ego, żeby nie widział, co miała tam pootwierane.
- Wyspany? - Zapytała na początek, wciąż utrzymując klimat kawki (tyle że w atmosferze zwiastującej huragan). Poprawiła jeszcze swoją sukienkę, naciągając ją delikatnie i odrzuciła ciemne włosy na plecy, splatając dłonie przed sobą, klaskając lekko.
- Zatem, Alexander. Przygotuj mi proszę swój ulubiony drink.
Nic trudnego, ani podchwytliwego, prawda? Wódka z colą to też drink.
alexander baransky
Na pożegnanie podziękowała mu za tę zmianę, życzyła udanego odpoczynku, a sama ruszyła zamiast do domu spać, to na całodobowy basen, chwilę odpocząć, odprężyć się, rozluźnić mięśnie.
Pomogło i do domu wróciła już w momencie, kiedy każdy inny normalny człowiek wychodzi do pracy.
A gdy już się wyspała, oczywiście pierwsze co to wylosowała kartę tarota, trafiając na dziewięć denarów. Która to karta bardzo jej odpowiadała, biorąc pod uwagę, że zaplanowała sobie na dzisiaj rozmowę z podwładnym.
Zjadła, poszła na zajęcia taneczne, na chwilę wróciła do domu się przebrać i w końcu pojawiła się w klubie, niedługo po otwarciu, kiedy nie było jeszcze tłumów, a cudem było, jeśli przez pierwszą godzinę zjawiło się chociaż dwóch klientów.
- Dzień dobry. - Przywitała się z ludźmi za barem, kierując się w głąb lokalu, do swojego gabinetu, ciesząc się, że obstawa dzisiaj była przynajmniej stabilna. Ale za dużo czasu na obgadywanie menagerki barmani nie mieli, bo po kilkunastu minutach Donna wróciła, już bez swojej obszernej marynarki i torby z laptopem, w białej, obcisłej sukience przed kolano, na szerokich ramiączkach i ze sporym dekoltem. Weszła za bar, posyłając uśmiech wszystkim, w tym Alexowi, ale z początku nic nie powiedziała, tylko zaczęła zdejmować z półek kilka butelek.
- Mógłbyś? - Zapytała, spoglądając z uśmiechem uprzejmym na Baransky'ego i podała mu kilka, a gdy zwolniła się jej jedna ręka zgarnęła jeszcze kilka kieliszków, udając, że nie widzi skonfundowanego spojrzenia jednej z barmanek.
- Zapraszam. Alexander. - Skinęła do niego głową i ruszyła z dala od baru, do jednego ze stolików, na którym leżał już jej laptop. Odstawiła kieliszki i te butelki, które miała pod pachą i sięgnęła po te, które oddała Alexowi.
- Proszę. - Wskazała mu fotel tonem tak lekkim, jakby się umówili na kawę, a sama usiadła naprzeciw, poprawiając swoje włosy i otworzyła laptopa, skupiając się na nim przez bardzo krótką chwilę, po czym odłożyła go na stolik, tyłem do Baransky'ego, żeby nie widział, co miała tam pootwierane.
- Wyspany? - Zapytała na początek, wciąż utrzymując klimat kawki (tyle że w atmosferze zwiastującej huragan). Poprawiła jeszcze swoją sukienkę, naciągając ją delikatnie i odrzuciła ciemne włosy na plecy, splatając dłonie przed sobą, klaskając lekko.
- Zatem, Alexander. Przygotuj mi proszę swój ulubiony drink.
Nic trudnego, ani podchwytliwego, prawda? Wódka z colą to też drink.
alexander baransky
firtulka
ty mi nie mów jak mam własną postać prowadzić
-
media będą czekać na siniak na twoim policzku czy szminkę na mojej koszuli, tak jak ty na włos innеgo koloru w mojej pościeli, a ja na wiadomość od nieznanego numeru w twoim telefonie.
to normalne.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Ogólnie, ważne byłoby zaznaczyć, że gdy Alexander wrócił do domu, to następnego dnia dzwonił już po różnych miejscach pytając się, czy może nie szukają kogoś do pracy. Nie zaczynał od takich miejsc typu kasjer w sklepie, gdzie chyba najbardziej by się nadawał, ale startował na wyższe stanowiska. Umówił się na kilka rozmów, wysyłał CV’ki zanim poszedł do pracy. Był bardziej niż pewien, że jego kariera w the fifth social club już dawno się zakończyła i dzisiaj dostanie papierek na odchodne i tyle. Po tym co przeżył dnia poprzedniego z Donną nie chciał więcej w życiu powtarzać.
Ale przyszedł do pracy, nawet zrobił kilka negroni tak jak go uczyła, ale więcej czasu spędził na żartowaniu sobie z resztą ekipy, bo tłumu nie było. Szkoda, że dnia poprzedniego zespół nie mógł być tak liczny, to oszczędziłby sobie problemów z menadżerką, ale najwidoczniej los tak chciał. Nie zamierzał się tym załamywać, zresztą on nawet nie wiedział co to znaczy; jeśli trzeba będzie to z Kanady pojedzie gdzieś indziej, już tyle razy uciekał, że kolejny nie robił dla niego różnicy.
Westchnął widząc, że menadżerka przyszła i obmyślał jakieś próby ucieczki, byleby z nią nie rozmawiać, ale go uprzedziła zejściem na salę. Wziął butelki, które mu wskazała i powędrował za nią do stolika, a następnie usiadł na krześle, wbijając w nią swój wzrok. Może nie do końca w twarz, ale w biust, bo był idealnie na linii jego wzroku. Z pewnością zrobiła to specjalnie, wiedząc, że to jego słabość.
— Nie lubię small-talku — odpowiedział zamiast opowiadać o tym czy dobrze spał i co mu się śniło. Jeżeli chciała go wyjebać na zbity ryj to powinna zrobić od razu, zamiast wypytywać o coś, co jej również nie interesowało.
Westchnął głośno. Czym zasłużył na takie traktowanie? Przyglądał się jej trochę za długo (tym razem twarzy i jejkurewskiemu wyrazowi twarzy) a następnie podniósł się, bo z góry lepiej było widać co dokładnie mieli na stoliku. Kojarzył każdy z alkoholi, ale szukał jednego, specjalnego.
Sięgnął po niego i następnie po kieliszek, i zalał go całego. Wódką.
— Proszę, polski specjał.
Uśmiechnął się szeroko i usiadł z powrotem, przysuwając w jej stronę drinka, którego stworzył.
— Będzie ocena smaku, pani menadżer?
Donna Albani
Ale przyszedł do pracy, nawet zrobił kilka negroni tak jak go uczyła, ale więcej czasu spędził na żartowaniu sobie z resztą ekipy, bo tłumu nie było. Szkoda, że dnia poprzedniego zespół nie mógł być tak liczny, to oszczędziłby sobie problemów z menadżerką, ale najwidoczniej los tak chciał. Nie zamierzał się tym załamywać, zresztą on nawet nie wiedział co to znaczy; jeśli trzeba będzie to z Kanady pojedzie gdzieś indziej, już tyle razy uciekał, że kolejny nie robił dla niego różnicy.
Westchnął widząc, że menadżerka przyszła i obmyślał jakieś próby ucieczki, byleby z nią nie rozmawiać, ale go uprzedziła zejściem na salę. Wziął butelki, które mu wskazała i powędrował za nią do stolika, a następnie usiadł na krześle, wbijając w nią swój wzrok. Może nie do końca w twarz, ale w biust, bo był idealnie na linii jego wzroku. Z pewnością zrobiła to specjalnie, wiedząc, że to jego słabość.
— Nie lubię small-talku — odpowiedział zamiast opowiadać o tym czy dobrze spał i co mu się śniło. Jeżeli chciała go wyjebać na zbity ryj to powinna zrobić od razu, zamiast wypytywać o coś, co jej również nie interesowało.
Westchnął głośno. Czym zasłużył na takie traktowanie? Przyglądał się jej trochę za długo (tym razem twarzy i jej
Sięgnął po niego i następnie po kieliszek, i zalał go całego. Wódką.
— Proszę, polski specjał.
Uśmiechnął się szeroko i usiadł z powrotem, przysuwając w jej stronę drinka, którego stworzył.
— Będzie ocena smaku, pani menadżer?
Donna Albani
-
jest to donnanieobecnośćniewątki 18+niezaimkisrimkipostaćautor
Do głowy jej nie przyszło, że chłop mógł już nowej pracy szukać. Potknięcia w miejscu pracy były czymś normalnym, a już jej w tym rola żeby zadbać o to, by było ich jak najmniej. Zwalnianie kogoś ot tak zdecydowanie w tym nie pomoże. Zresztą zależało jej, jak wielu innym w takich miejscach, żeby zespół zbudować zgrany i stabilny. Częste rotacje wśród pracowników temu nie sprzyjały.
Pierwsze jego słowa już zaczęły się czaić na stalowe nerwy Donny i przyglądała mu się, zastanawiając się, z czego wynika jego bezczelność.
- A ja nie lubię, kiedy ktoś nie jest w stanie wykrzesać względem mnie nawet minimum uprzejmości. Chciałam wiedzieć, czy przyszedłeś do pracy wypoczęty po trudnej zmianie. - Odparła spokojnie, nie dając się wytrącić od razu z równowagi. Tylko tyle i aż tyle stało za jej pytaniem.
Chciała z nim przeprowadzić rozmowę tak, jak powinna, ale nie ułatwiał jej tego swoim zachowaniem.
Widząc, jak podsunął jej kieliszek z wódką była... zawiedziona. I nawet tego nie kryjąc, w ten sposób spojrzała na Alexandra. Pokiwała głową i milczała dłuższą chwilę, w końcu biorąc oddech głębszy i odsunęła na bok kieliszek.
Oceny smaku nie będzie.
- Wiem, że zespół cię lubi. I lubią cię też klienci, wydajesz się być bardzo towarzyskim człowiekiem. Ale wystarczył mi jeden wieczór z tobą żeby wiedzieć, że twoje umiejętności absolutnie nie pokrywają się z tym, co jest wymagane na tym stanowisku. To nie jest tani lokal, Alexandrze i mamy tutaj pewne standardy. Jeśli jest coś, co sprawia ci trudność, to chciałabym o tym wiedzieć, żeby pomóc ci się lepiej odnaleźć w tym środowisku. - Chociaż pracował tu już ponad cztery miesiące i powinien móc ogarniać negroni. Prawda była taka, że mogłaby go teraz z błotem zmieszać, ale była na to zbyt profesjonalna i zbyt empatyczna. Nie chciała człowieka zwalniać ot tak, bo wiedziała, jakie jest kurwa życie ciężkie i nigdy nie wiadomo kto się z czym boryka. Na jedną, dwie szanse w jej mniemaniu każdy zasługiwał. Trzy to już trochę za dużo.
Alexander na razie był na samym początku tej drogi.
- Chciałabym, żebyś przeszedł odpowiednie szkolenie. - Donna splotła dłonie nie tracąc spojrzenia z Alexandra, chociaż głos w jej głowie darł się, że po czterech miesiącach procy powinien już kurwa umieć prawie wszystko. Ale głos w głowie a praca menagera dwie różne rzeczy.
- Bo zależy nam wszystkim na tym, żeby zespół był stabilny i dobrze funkcjonował. A jak już wspomniałam, reszta pracowników cię lubi. A wiem, jak ważna jest atmosfera na barze, pracowałam tam przez wiele lat. - Przyglądała mu się jeszcze chwilę, aż powiodła wzrokiem po butelkach, które tu przynieśli i nachyliła się do przodu, opierając łokcie o kolana.
- Spróbujesz jeszcze raz? Nie będę oceniać, czy to drink z naszej karty czy nie. Zapomnij, że jestem menagerką... - Której wyraźnie chciał zrobić na złość z powodów, które były dla Donny niejasne. - Jestem jakąś dziewczyną, która przyszła tutaj sama w piątkowy wieczór. Podchodzę do baru, patrzę na ciebie i mówię... - Zatrzymała się na chwilę jak to narrator, żeby w rolę wejść, przechyliła głowę lekko spoglądając na mężczyznę.... przygotuj dla mnie swojego ulubionego drinka. - Oczywiście, że nie chodziło o to, żeby jej drugi raz nalał wódki. Ani o to, żeby naprawdę był ulubiony. Chciała wiedzieć, czy potrafił w ogóle kit komuś wcisnąć, wyczytać coś z człowieka i przygotować jakiejś przypadkowej klientce to, czego nawet nie wiedziała, że chce. Wiele teraz od niego zależało i zastanawiała się, jakim jest człowiekiem. Czy mu zależało na pracy. Czy znowu będzie pajacował, czy zechce z nią w końcu współpracować.
alexander baransky
Pierwsze jego słowa już zaczęły się czaić na stalowe nerwy Donny i przyglądała mu się, zastanawiając się, z czego wynika jego bezczelność.
- A ja nie lubię, kiedy ktoś nie jest w stanie wykrzesać względem mnie nawet minimum uprzejmości. Chciałam wiedzieć, czy przyszedłeś do pracy wypoczęty po trudnej zmianie. - Odparła spokojnie, nie dając się wytrącić od razu z równowagi. Tylko tyle i aż tyle stało za jej pytaniem.
Chciała z nim przeprowadzić rozmowę tak, jak powinna, ale nie ułatwiał jej tego swoim zachowaniem.
Widząc, jak podsunął jej kieliszek z wódką była... zawiedziona. I nawet tego nie kryjąc, w ten sposób spojrzała na Alexandra. Pokiwała głową i milczała dłuższą chwilę, w końcu biorąc oddech głębszy i odsunęła na bok kieliszek.
Oceny smaku nie będzie.
- Wiem, że zespół cię lubi. I lubią cię też klienci, wydajesz się być bardzo towarzyskim człowiekiem. Ale wystarczył mi jeden wieczór z tobą żeby wiedzieć, że twoje umiejętności absolutnie nie pokrywają się z tym, co jest wymagane na tym stanowisku. To nie jest tani lokal, Alexandrze i mamy tutaj pewne standardy. Jeśli jest coś, co sprawia ci trudność, to chciałabym o tym wiedzieć, żeby pomóc ci się lepiej odnaleźć w tym środowisku. - Chociaż pracował tu już ponad cztery miesiące i powinien móc ogarniać negroni. Prawda była taka, że mogłaby go teraz z błotem zmieszać, ale była na to zbyt profesjonalna i zbyt empatyczna. Nie chciała człowieka zwalniać ot tak, bo wiedziała, jakie jest kurwa życie ciężkie i nigdy nie wiadomo kto się z czym boryka. Na jedną, dwie szanse w jej mniemaniu każdy zasługiwał. Trzy to już trochę za dużo.
Alexander na razie był na samym początku tej drogi.
- Chciałabym, żebyś przeszedł odpowiednie szkolenie. - Donna splotła dłonie nie tracąc spojrzenia z Alexandra, chociaż głos w jej głowie darł się, że po czterech miesiącach procy powinien już kurwa umieć prawie wszystko. Ale głos w głowie a praca menagera dwie różne rzeczy.
- Bo zależy nam wszystkim na tym, żeby zespół był stabilny i dobrze funkcjonował. A jak już wspomniałam, reszta pracowników cię lubi. A wiem, jak ważna jest atmosfera na barze, pracowałam tam przez wiele lat. - Przyglądała mu się jeszcze chwilę, aż powiodła wzrokiem po butelkach, które tu przynieśli i nachyliła się do przodu, opierając łokcie o kolana.
- Spróbujesz jeszcze raz? Nie będę oceniać, czy to drink z naszej karty czy nie. Zapomnij, że jestem menagerką... - Której wyraźnie chciał zrobić na złość z powodów, które były dla Donny niejasne. - Jestem jakąś dziewczyną, która przyszła tutaj sama w piątkowy wieczór. Podchodzę do baru, patrzę na ciebie i mówię... - Zatrzymała się na chwilę jak to narrator, żeby w rolę wejść, przechyliła głowę lekko spoglądając na mężczyznę.... przygotuj dla mnie swojego ulubionego drinka. - Oczywiście, że nie chodziło o to, żeby jej drugi raz nalał wódki. Ani o to, żeby naprawdę był ulubiony. Chciała wiedzieć, czy potrafił w ogóle kit komuś wcisnąć, wyczytać coś z człowieka i przygotować jakiejś przypadkowej klientce to, czego nawet nie wiedziała, że chce. Wiele teraz od niego zależało i zastanawiała się, jakim jest człowiekiem. Czy mu zależało na pracy. Czy znowu będzie pajacował, czy zechce z nią w końcu współpracować.
alexander baransky
firtulka
ty mi nie mów jak mam własną postać prowadzić
-
media będą czekać na siniak na twoim policzku czy szminkę na mojej koszuli, tak jak ty na włos innеgo koloru w mojej pościeli, a ja na wiadomość od nieznanego numeru w twoim telefonie.
to normalne.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie istniała sytuacja, w której Alexander nie uciekał. Już rozpoczynając od afery z Urzędem Skarbowym, który wciąż go goni, to w każdym europejskim kraju nadszedł w końcu moment, w którym decydował, że pora na niego. Gdy stracił pracę i odkryli, że jest oszustem - ucieczka, gdy kobieta, z którą się spotykał pokazała mu dwie kreski na teście ciążowym - ucieczka, gdy cokolwiek zaczynało się robić zbyt poważne - ucieczka. Raz nawet zwiał dosłownie przed ślubem, bo zdał sobie sprawę, że on nie wiedział co tam robi. Więc dlaczego zmiana z menadżerką nie miała być powodem do zrobienia tego co zawsze?
— Ale ja jestem wobec ciebie uprzejmy — zauważył i uniósł brew ku górze. — Powiedziałem, że nie lubię small-talku, bo mnie męczy, jestem polakiem, by nie uśmiechamy się i nie życzymy sobie miłego dnia na ulicach. I nie, nie jestem wypoczęty. — Gdy tylko przyjechał do Kanady przeżył ogromny szok kulturowy, Europa sama w sobie jakoś się jeszcze trzymała, ale tutaj? Co chwilę ktoś go zaczepiał, coś do niego mówił. Nie, on nigdy nie chciał rozmawiać o pogodzie czy o tym, że staruszce, z którą jechał autobusem, umarł kot.
Wywrócił oczami słysząc jej wywód. Nie nadawał się do pracy na tym stanowisku, eureka. W końcu ktoś to odkrył, po czterech miesiącach. Nie potrafił zrobić żadnego drinka, chyba że była to wódka z colą, albo whisky wlana do szklanki. Ale ludzie nie przychodzili tutaj, aby coś od niego pić, tylko by pogadać. Akurat do tego miał talent, mógł paplać bez przerwy, wcale się nie męcząc.
Spojrzał na Donnę, starając się wyczytać z jej twarzy choćby cień wskazówki, czego właściwie oczekuje. Nie miał zielonego pojęcia o miksowaniu, a alkohole, które mieli, były surowe, bez żadnych dodatków, które mogłyby zamaskować jego porażkę.
Bez słowa sięgnął po butelkę ginu. Obrócił ją w dłoniach, jakby to miało mu nagle podpowiedzieć, co dalej. Nalewał powoli do niskiej szklanki, a jego wzrok nieustannie śledzi każdy ruch Donny, próbując przeczytać jej reakcję. Zaraz potem whisky, bo... no, pasowała mu do ginu? A przynajmniej tak sobie tłumaczył. Trzecim składnikiem był rum, bo czemu nie? Miał pod ręką, więc sięgnął po butelkę i dolał odrobinę. Zerknął jeszcze na butelkę soku z cytryny, której wcześniej nie zauważył. Na ślepo nalał trochę, mając nadzieję, że kwas doda charakteru. Całość wlał do szklanki z lodem i wziął łyżkę, żeby wymieszać.
Mieszał powoli, jakby obawiał się, że cały bar na niego patrzy, a jednocześnie wciąż próbował czytać Donnę przez jej oczy. Wziął głęboki oddech i z lekkim uśmiechem, trochę niepewnym, powiedział cicho:
— To w takim razie... mój ulubiony. Na dzisiaj.
Przyglądał się, czy to wystarczy, czy może Donna spodziewa się czegoś więcej, a może zupełnie czegoś innego. Zmieszanie trzech mocnych alkoholi to już balansowanie na granicy ryzyka, gin i whisky to bardzo różne profile smakowe, jedynie cytryna mogła wszystko uratować, ale… czy to były w ogóle odpowiednie proporcje? Raczej ten drink nie miał żadnej specyficznej nazwy, a jeśli miał to Baransky na pewno jej nie znał. Może był to Triple Shot Sour, jeśli wszystko zostało wlane odpowiednio, a może Alexowy mix, jeżeli chciało się po tym rzygać.
Donna Albani
— Ale ja jestem wobec ciebie uprzejmy — zauważył i uniósł brew ku górze. — Powiedziałem, że nie lubię small-talku, bo mnie męczy, jestem polakiem, by nie uśmiechamy się i nie życzymy sobie miłego dnia na ulicach. I nie, nie jestem wypoczęty. — Gdy tylko przyjechał do Kanady przeżył ogromny szok kulturowy, Europa sama w sobie jakoś się jeszcze trzymała, ale tutaj? Co chwilę ktoś go zaczepiał, coś do niego mówił. Nie, on nigdy nie chciał rozmawiać o pogodzie czy o tym, że staruszce, z którą jechał autobusem, umarł kot.
Wywrócił oczami słysząc jej wywód. Nie nadawał się do pracy na tym stanowisku, eureka. W końcu ktoś to odkrył, po czterech miesiącach. Nie potrafił zrobić żadnego drinka, chyba że była to wódka z colą, albo whisky wlana do szklanki. Ale ludzie nie przychodzili tutaj, aby coś od niego pić, tylko by pogadać. Akurat do tego miał talent, mógł paplać bez przerwy, wcale się nie męcząc.
Spojrzał na Donnę, starając się wyczytać z jej twarzy choćby cień wskazówki, czego właściwie oczekuje. Nie miał zielonego pojęcia o miksowaniu, a alkohole, które mieli, były surowe, bez żadnych dodatków, które mogłyby zamaskować jego porażkę.
Bez słowa sięgnął po butelkę ginu. Obrócił ją w dłoniach, jakby to miało mu nagle podpowiedzieć, co dalej. Nalewał powoli do niskiej szklanki, a jego wzrok nieustannie śledzi każdy ruch Donny, próbując przeczytać jej reakcję. Zaraz potem whisky, bo... no, pasowała mu do ginu? A przynajmniej tak sobie tłumaczył. Trzecim składnikiem był rum, bo czemu nie? Miał pod ręką, więc sięgnął po butelkę i dolał odrobinę. Zerknął jeszcze na butelkę soku z cytryny, której wcześniej nie zauważył. Na ślepo nalał trochę, mając nadzieję, że kwas doda charakteru. Całość wlał do szklanki z lodem i wziął łyżkę, żeby wymieszać.
Mieszał powoli, jakby obawiał się, że cały bar na niego patrzy, a jednocześnie wciąż próbował czytać Donnę przez jej oczy. Wziął głęboki oddech i z lekkim uśmiechem, trochę niepewnym, powiedział cicho:
— To w takim razie... mój ulubiony. Na dzisiaj.
Przyglądał się, czy to wystarczy, czy może Donna spodziewa się czegoś więcej, a może zupełnie czegoś innego. Zmieszanie trzech mocnych alkoholi to już balansowanie na granicy ryzyka, gin i whisky to bardzo różne profile smakowe, jedynie cytryna mogła wszystko uratować, ale… czy to były w ogóle odpowiednie proporcje? Raczej ten drink nie miał żadnej specyficznej nazwy, a jeśli miał to Baransky na pewno jej nie znał. Może był to Triple Shot Sour, jeśli wszystko zostało wlane odpowiednio, a może Alexowy mix, jeżeli chciało się po tym rzygać.
Donna Albani
-
jest to donnanieobecnośćniewątki 18+niezaimkisrimkipostaćautor
Donna za to od lat stawiała czoła wszystkiemu, co jej się w życiu przytrafiło. Nie było łatwo, wręcz momentami bardzo ciężko, ale była dumna z tego kim jest, co przeżyła i jak sobie radziła. Dzieciństwa nie miała najłatwiejszego, ale jednocześnie była przekonana, że gdyby została z rodzicami w St Jacob, to możliwe, że nie miałaby teraz nic, nawet szacunku do siebie.
Z tego też względu musiała zrobić wszystko, żeby jakoś dotrzeć do swojej młodszej siostrzyczki.
Na komentarz o small talku tylko kiwa głową krótko, nie miała pojęcia, że Polacy się do siebie nie uśmiechają, nie znała wielu. Właściwie to jak się okazywało - jednego. Który póki co, zwłaszcza gdy tak wywracał oczami na jej słowa, twierdząc, że jest uprzejmy, wcale nie był najlepszą reprezentacją swojego kraju.
Inna sprawa, że Donna miała kompletnie gdzieś skąd pochodził bo to nikogo, jako człowieka, nie definiowało. Jeśli w Europie ludzie byli względem siebie oschli i im to nie przeszkadzało to nie jej sprawa, ona jednak słyszała w jaki sposób był w stanie Baransky rozmawiać z klientami i współpracownikami, nie wiedziała więc, czym sobie zasłużyła na jego postawę.
Chyba tym, co zawsze, po prostu jego czyjąś przełożoną. Menagerów z miejsca się nie lubi, obojętnie jacy by byli.
Przynajmniej przyjął jej propozycję i zabrał się za drinka jeszcze raz, a Donna obserwowała jego ruchy, chociaż tak, jak zapowiedziała, nie oceniała czy zrobi drinka, który w ogóle istnieje. Przez chwilę nawet był blisko... Jedna brew drgnęła jej lekko, ale zaraz dolał kolejnego alkoholu.
Był trochę powolny, ale usprawiedliwiła to tym, że go zaskoczyła tą sytuacją, Donnie zresztą bardzo łatwo przychodziło usprawiedliwienie wszystkiego i wszystkich. Bo miała gołębie serce. Z tego też powodu go nie zwolniła, co inny menager na jej miejscu zrobiłby już poprzedniego dnia.
Wybrał bazowe alkohole, to nie najgorzej. Dopóki nie zrobił jej drinka whisky + wino, mógł wyjść z tego jeszcze z twarzą.
I przyglądał się jej tak, że musiała wziąć oddech głębszy, żeby wytrzymać wagę tego spojrzenia.
Kiedy podsunął jej drinka przeniosła wzrok z mężczyzny na szklankę i sięgnęła po nią, upijając łyk. Pokiwała lekko głową potem, oblizując wargi, bo na brzegu szklanki zostało najwięcej lepkiego soku z cytryny.
- Jest, cóż, na pewno mocny. - Posyła Alexowi lekki uśmiech, żeby nie myślał, że testu nie zdał, po czym odstawia drinka na bok i przysuwa sobie trzy puste szklanki.
- Interesujące połączenie alkoholi, dosyć ryzykowne, bo wszystkie są zwykle bazą same w sobie, ale! - Unosi palec, sięgając po butelki, z których Alex przed chwilą rozlewał alkohol i do pierwszej szklanki nalewa ginu, odrobinę whisky, kostkę lodu i soku z cytryny.
- To Smoky Martini. - Podsuwa mu pierwszą ze szklanek już nie dodając, że w innym kieliszku powinien ją podawać, nie wszystko naraz.
- A whisky i rum, bez ginu... - Nalewa po równo, na chwilę się podnosząc z fotela, szukając wśród butelek likieru pomarańczowego, albo na ten moment szczerze mówiąc jakiegokolwiek owocowego, którego dolewa do szklanki, kolejny raz wyciska cytrynę i drugą szklankę Baransky'emu podsuwa, jedyna okazja kiedy można w pracy przy menadżerze pić. -... to Millionaire.
W trzeciej szklance podobnie jak w poprzednich ląduje tym razem rum i gin, razem z cytryną i grenadyną.
- Rum Special. Więc, rozłożyłam twojego drinka na trzy różne. Whisky plus gin, whisky plus rum i rum plus gin. Donna opiera znowu w swoim fotelu obserwując Alexandra. Oczywiście, że po jednym takim każdemu będzie już obojętne czy kolejny smakuje tak samo, czy pojawił się w nim magicznie inny alkohol, ale nie powinien takich rzeczy zapamiętywać. Jeśli go chciała przeszkolić na barmana idealnego. Na razie tylko wyglądał i gadał.
I zaglądał w oczy, musiała mu przyznać, że to bardzo pobudzające i koncentrowało na nim uwagę, jeśli stosował takie triki na klientach, to można przymknąć oko na pomylone drinki.
- Jakieś wnioski? - Założyła nogę na nogę, nie spuszczając wzroku z mężczyzny, ciekawa, czy któreś z tych połączeń smakowych przypadło mu do gustu.
Sięga po swój laptop i kładzie go na kolanach, skupiając się na otwartych dokumentach.
- Zagrafikuję ci dni szkoleniowe na przyszły tydzień, więc kilka dni się zmieni. Czy jest jakiś dzień, który musi pozostać godzinowo bez zmian? - Zerka na mężczyznę zza ekranu, a wolną ręką sięga do włosów, przerzucając je wszystkie na jedną stronę.
alexander baransky
Z tego też względu musiała zrobić wszystko, żeby jakoś dotrzeć do swojej młodszej siostrzyczki.
Na komentarz o small talku tylko kiwa głową krótko, nie miała pojęcia, że Polacy się do siebie nie uśmiechają, nie znała wielu. Właściwie to jak się okazywało - jednego. Który póki co, zwłaszcza gdy tak wywracał oczami na jej słowa, twierdząc, że jest uprzejmy, wcale nie był najlepszą reprezentacją swojego kraju.
Inna sprawa, że Donna miała kompletnie gdzieś skąd pochodził bo to nikogo, jako człowieka, nie definiowało. Jeśli w Europie ludzie byli względem siebie oschli i im to nie przeszkadzało to nie jej sprawa, ona jednak słyszała w jaki sposób był w stanie Baransky rozmawiać z klientami i współpracownikami, nie wiedziała więc, czym sobie zasłużyła na jego postawę.
Chyba tym, co zawsze, po prostu jego czyjąś przełożoną. Menagerów z miejsca się nie lubi, obojętnie jacy by byli.
Przynajmniej przyjął jej propozycję i zabrał się za drinka jeszcze raz, a Donna obserwowała jego ruchy, chociaż tak, jak zapowiedziała, nie oceniała czy zrobi drinka, który w ogóle istnieje. Przez chwilę nawet był blisko... Jedna brew drgnęła jej lekko, ale zaraz dolał kolejnego alkoholu.
Był trochę powolny, ale usprawiedliwiła to tym, że go zaskoczyła tą sytuacją, Donnie zresztą bardzo łatwo przychodziło usprawiedliwienie wszystkiego i wszystkich. Bo miała gołębie serce. Z tego też powodu go nie zwolniła, co inny menager na jej miejscu zrobiłby już poprzedniego dnia.
Wybrał bazowe alkohole, to nie najgorzej. Dopóki nie zrobił jej drinka whisky + wino, mógł wyjść z tego jeszcze z twarzą.
I przyglądał się jej tak, że musiała wziąć oddech głębszy, żeby wytrzymać wagę tego spojrzenia.
Kiedy podsunął jej drinka przeniosła wzrok z mężczyzny na szklankę i sięgnęła po nią, upijając łyk. Pokiwała lekko głową potem, oblizując wargi, bo na brzegu szklanki zostało najwięcej lepkiego soku z cytryny.
- Jest, cóż, na pewno mocny. - Posyła Alexowi lekki uśmiech, żeby nie myślał, że testu nie zdał, po czym odstawia drinka na bok i przysuwa sobie trzy puste szklanki.
- Interesujące połączenie alkoholi, dosyć ryzykowne, bo wszystkie są zwykle bazą same w sobie, ale! - Unosi palec, sięgając po butelki, z których Alex przed chwilą rozlewał alkohol i do pierwszej szklanki nalewa ginu, odrobinę whisky, kostkę lodu i soku z cytryny.
- To Smoky Martini. - Podsuwa mu pierwszą ze szklanek już nie dodając, że w innym kieliszku powinien ją podawać, nie wszystko naraz.
- A whisky i rum, bez ginu... - Nalewa po równo, na chwilę się podnosząc z fotela, szukając wśród butelek likieru pomarańczowego, albo na ten moment szczerze mówiąc jakiegokolwiek owocowego, którego dolewa do szklanki, kolejny raz wyciska cytrynę i drugą szklankę Baransky'emu podsuwa, jedyna okazja kiedy można w pracy przy menadżerze pić. -... to Millionaire.
W trzeciej szklance podobnie jak w poprzednich ląduje tym razem rum i gin, razem z cytryną i grenadyną.
- Rum Special. Więc, rozłożyłam twojego drinka na trzy różne. Whisky plus gin, whisky plus rum i rum plus gin. Donna opiera znowu w swoim fotelu obserwując Alexandra. Oczywiście, że po jednym takim każdemu będzie już obojętne czy kolejny smakuje tak samo, czy pojawił się w nim magicznie inny alkohol, ale nie powinien takich rzeczy zapamiętywać. Jeśli go chciała przeszkolić na barmana idealnego. Na razie tylko wyglądał i gadał.
I zaglądał w oczy, musiała mu przyznać, że to bardzo pobudzające i koncentrowało na nim uwagę, jeśli stosował takie triki na klientach, to można przymknąć oko na pomylone drinki.
- Jakieś wnioski? - Założyła nogę na nogę, nie spuszczając wzroku z mężczyzny, ciekawa, czy któreś z tych połączeń smakowych przypadło mu do gustu.
Sięga po swój laptop i kładzie go na kolanach, skupiając się na otwartych dokumentach.
- Zagrafikuję ci dni szkoleniowe na przyszły tydzień, więc kilka dni się zmieni. Czy jest jakiś dzień, który musi pozostać godzinowo bez zmian? - Zerka na mężczyznę zza ekranu, a wolną ręką sięga do włosów, przerzucając je wszystkie na jedną stronę.
alexander baransky
firtulka
ty mi nie mów jak mam własną postać prowadzić
-
media będą czekać na siniak na twoim policzku czy szminkę na mojej koszuli, tak jak ty na włos innеgo koloru w mojej pościeli, a ja na wiadomość od nieznanego numeru w twoim telefonie.
to normalne.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Gdyby dzisiaj nie stanął lewą nogą to pewnie porozmawialiby sobie o głupotach, o które tak bardzo wypytywała go Donna. Ale nie miał ochoty, nie znosił zaczepiania na ulicy, wymieniania się uprzejmościami w sklepach; miał wrażenie, że w ogóle nie pasuje do tego świata, kanadyjskich miast i chłodnej pogody. Mógł uciec na jakieś Bahamy, nie miałby czasu na narzekanie, bo plan dnia opierałby się na - opalaniu, zwiedzaniu i ratowaniu pięknych niewiast.
Obserwował ją uważnie, gdy podstawił jej pod nos drinka, który był mieszaniną tego, co… wydawało mu się być odpowiednie. Nie wiedział co ze sobą będzie dobrze współgrało, bo te alkohole znał jedynie z tego, że czasem w pracy podpijał. Wiedział co mocno kopie, a co gorzkie i słodkie. Mniej więcej się na tym orientował, ale nie był osobą, która z głowy mogła zrobić najlepszy napój alkoholowy na świecie. Nawet mojito mu wychodziło przeciętnie.
Uniósł brodę do góry, gdy wzięła szklankę do ręki i upiła. Raczej myślał, że to będzie dla niego wyrok śmierci, rzuci w niego wszystkimi szklankami, a szkło z nich zada mu śmiertelne rany. W szoku był, gdy wydała pozytywną opinię. Bo ona była pozytywna, prawda? Uśmiechnął się i dosłownie sekundę później opuścił kąciki ust, próbując nadążyć za jej prędkim tłumaczeniem. Chyba zapomniała, że on średnio do tego się nadaje.
Kiwał głową raz po raz, naprawdę starając się zapamiętać to, co demonstrowała. Smoky Martini, Millionaire, Rum Special, odnotowywał po kolei w myślach.
— No, takie, że nie poszło mi najgorzej — przyznał ze swoim firmowym uśmiechem. No wnioski były proste, jednak coś kumał, zamiast trzech zrobił jednego, który pewnie zmiatał z powierzchni ziemi. Gdyby Donna wypiła go do końca to musieliby ją wynosić. Idealny drink, który od dziś stanie się jego popisowym, gdy przy barze usiądzie jakaś fajna laska.
— Że, czekaj… pójdę na szkolenie zamiast do pracy? — zapytał, aby upewnić się, że dobrze rozumie menadżerkę. O wiele bardziej wolał stać za barem, bo chociaż szybko mijał mu czas, a na sali szkoleniowej to pewnie umrze z nudy. Wiedział, że za dużo tu nie ugra, bo każde sprzeczanie się z nią zniszczy, już i tak lichą, opinię o nim. Kiwnął głową i sięgnął po komórkę, przeglądając następny tydzień w kalendarzu. — Środa? Bo przed pracą jestem umówiony ze znajomą. Nienawidzę przekładać.
Donna Albani
Obserwował ją uważnie, gdy podstawił jej pod nos drinka, który był mieszaniną tego, co… wydawało mu się być odpowiednie. Nie wiedział co ze sobą będzie dobrze współgrało, bo te alkohole znał jedynie z tego, że czasem w pracy podpijał. Wiedział co mocno kopie, a co gorzkie i słodkie. Mniej więcej się na tym orientował, ale nie był osobą, która z głowy mogła zrobić najlepszy napój alkoholowy na świecie. Nawet mojito mu wychodziło przeciętnie.
Uniósł brodę do góry, gdy wzięła szklankę do ręki i upiła. Raczej myślał, że to będzie dla niego wyrok śmierci, rzuci w niego wszystkimi szklankami, a szkło z nich zada mu śmiertelne rany. W szoku był, gdy wydała pozytywną opinię. Bo ona była pozytywna, prawda? Uśmiechnął się i dosłownie sekundę później opuścił kąciki ust, próbując nadążyć za jej prędkim tłumaczeniem. Chyba zapomniała, że on średnio do tego się nadaje.
Kiwał głową raz po raz, naprawdę starając się zapamiętać to, co demonstrowała. Smoky Martini, Millionaire, Rum Special, odnotowywał po kolei w myślach.
— No, takie, że nie poszło mi najgorzej — przyznał ze swoim firmowym uśmiechem. No wnioski były proste, jednak coś kumał, zamiast trzech zrobił jednego, który pewnie zmiatał z powierzchni ziemi. Gdyby Donna wypiła go do końca to musieliby ją wynosić. Idealny drink, który od dziś stanie się jego popisowym, gdy przy barze usiądzie jakaś fajna laska.
— Że, czekaj… pójdę na szkolenie zamiast do pracy? — zapytał, aby upewnić się, że dobrze rozumie menadżerkę. O wiele bardziej wolał stać za barem, bo chociaż szybko mijał mu czas, a na sali szkoleniowej to pewnie umrze z nudy. Wiedział, że za dużo tu nie ugra, bo każde sprzeczanie się z nią zniszczy, już i tak lichą, opinię o nim. Kiwnął głową i sięgnął po komórkę, przeglądając następny tydzień w kalendarzu. — Środa? Bo przed pracą jestem umówiony ze znajomą. Nienawidzę przekładać.
Donna Albani
-
jest to donnanieobecnośćniewątki 18+niezaimkisrimkipostaćautor
Donna nie zwracała uwagi na to, czy ktoś ją na ulicy pozdrawia nieznajomy czy nie. Była do tego przyzwyczajona, takie rozmowy na wstępie były zupełnie normalne, a tym bardziej w środowisku pracy. Może nie wszędzie, ale Donna zwyczajnie menagerką była serdeczną i lubiła ludziom dawać szanse. Nie musiała być promykiem słońca, żeby być empatycznym człowiekiem. Gdyby nie była to Alex zdecydowanie by to odczuł.
A jego drink, cóż, definitywnie nie był czymś, co sama by zamówiła, z różnych względu, ale zawartość procentowa alkoholu jednak przeważała tutaj w rubryce na nie.
Zaraz jednak uśmiecha się szeroko, byleby nie parsknąć słysząc jego pytanie i lekko kręci głową.
- Och, nie, Serce, przyjdziesz do pracy. - Myślał, że go wyśle do szkoły dla barmanów? To było tak samo bezczelne co urocze myślenie z jego strony.
- Po prostu w innych godzinach niż zazwyczaj, trochę wcześniej przed otwarciem i porządnie cię przeszkoli... kogo by ci tu dać. - Wróciła wzrokiem do ekranu, ściągając usta w ciup, analizując grafik, kogo uszczęśliwić takim szkoleniem szanownego pana kolegi. Oczywiście, najlepiej tych, którzy pracowali tu najdłużej stażem.
- Nie ma sprawy. - Mruczy na tę środę, zostawiając mu na ten dzień godziny w spokoju. Skupia się chwilę na roszadzie w grafiku, będzie jeszcze musiała się upewnić, że reszcie pasuje, ale była wstępnie zadowolona. I chciała go zagadać, o te polskie korzenie, o to czemu się nie wyspał, ale skoro nie lubił small talku to nie zamierzała się narzucać, chociaż bardzo lubiła poznawać ludzi. Musi zapytać o coś innego.
- Gdzie wcześniej pracowałeś? - Rzuca mu spojrzenie zza ekranu, pytanie zadając tonem lekkim. Nie musiał się obawiać, chyba już wystarczająco mu udowodniła, że wypierdolić go z dnia na dzień nie zamierza, mimo, że leciał w chuja cztery miesiące.
- Bo zdecydowanie nie w barach, które masz w cv wpisane. - Parsknęła lekko, w końcu zamykając laptopa i odkładając go na bok.
- Jestem po prostu ciekawa, chciałabym cię poznać lepiej. - Dodaje, żeby nie myślał, że to przesłuchanie. Na chwilę wzrok odwraca, kiedy grupa osób ich mija, z boku sami wyglądali jak zwykli klienci. Zaczynali się schodzić ludzie, długo go trzymać nie będzie, ale jeszcze sobie za barem poradzą, póki go trzymała dla siebie.
alexander baransky
A jego drink, cóż, definitywnie nie był czymś, co sama by zamówiła, z różnych względu, ale zawartość procentowa alkoholu jednak przeważała tutaj w rubryce na nie.
Zaraz jednak uśmiecha się szeroko, byleby nie parsknąć słysząc jego pytanie i lekko kręci głową.
- Och, nie, Serce, przyjdziesz do pracy. - Myślał, że go wyśle do szkoły dla barmanów? To było tak samo bezczelne co urocze myślenie z jego strony.
- Po prostu w innych godzinach niż zazwyczaj, trochę wcześniej przed otwarciem i porządnie cię przeszkoli... kogo by ci tu dać. - Wróciła wzrokiem do ekranu, ściągając usta w ciup, analizując grafik, kogo uszczęśliwić takim szkoleniem szanownego pana kolegi. Oczywiście, najlepiej tych, którzy pracowali tu najdłużej stażem.
- Nie ma sprawy. - Mruczy na tę środę, zostawiając mu na ten dzień godziny w spokoju. Skupia się chwilę na roszadzie w grafiku, będzie jeszcze musiała się upewnić, że reszcie pasuje, ale była wstępnie zadowolona. I chciała go zagadać, o te polskie korzenie, o to czemu się nie wyspał, ale skoro nie lubił small talku to nie zamierzała się narzucać, chociaż bardzo lubiła poznawać ludzi. Musi zapytać o coś innego.
- Gdzie wcześniej pracowałeś? - Rzuca mu spojrzenie zza ekranu, pytanie zadając tonem lekkim. Nie musiał się obawiać, chyba już wystarczająco mu udowodniła, że wypierdolić go z dnia na dzień nie zamierza, mimo, że leciał w chuja cztery miesiące.
- Bo zdecydowanie nie w barach, które masz w cv wpisane. - Parsknęła lekko, w końcu zamykając laptopa i odkładając go na bok.
- Jestem po prostu ciekawa, chciałabym cię poznać lepiej. - Dodaje, żeby nie myślał, że to przesłuchanie. Na chwilę wzrok odwraca, kiedy grupa osób ich mija, z boku sami wyglądali jak zwykli klienci. Zaczynali się schodzić ludzie, długo go trzymać nie będzie, ale jeszcze sobie za barem poradzą, póki go trzymała dla siebie.
alexander baransky
firtulka
ty mi nie mów jak mam własną postać prowadzić
-
media będą czekać na siniak na twoim policzku czy szminkę na mojej koszuli, tak jak ty na włos innеgo koloru w mojej pościeli, a ja na wiadomość od nieznanego numeru w twoim telefonie.
to normalne.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
No to w takim razie Alexander był całkowitym przeciwieństwem swojej menadżerki. Ale to nie pierwszy raz gdy był stawiany w takiej roli, w końcu miał brata bliźniaka, z którym oprócz identycznego wyglądu nic więcej ich nie łączyło. Było to trochę tragiczne w jego odczuciu, szczególnie w dzieciństwie, gdy na początku nawet rodzice ich nie rozróżniali i Olek, był tym, który dostawał łatkę “najgorszego” albo największej rozrabiaki. Dobrze, że na barze razem nie pracowali. Daleko było mu do empaty, w całym życiu zależało mu tylko i wyłącznie na sobie, nie uważał na innych ludzi i ich emocje czy dobro. Zresztą, trudno byłoby mu się przywiązać na dłużej, by zacząć odczuwać uczucia wobec kogoś, kiedy co jakiś czas znów spierniczał za granicę. Nie znosił zobowiązań, żadnych.
— Aha — rzucił krótko czując zawiedzenie. Chyba na takich szkoleniach dla barmanów zawsze były piękne kobiety. Od kiedy pracował w The Fifth Social Club nie chodził po innych barach, więc to była jego jedyna szansa na poderwanie kogoś. Zniszczona w zarodku.
Kiwnął głową na jej słowa, czując już zrezygnowanie. Nie potrzebował przeszkolenia ze strony personelu, z którym się kumplował. Ten pomysł wydawał mu się być głupi, ale nie zamierzał komentować tego na głos, to Donna zarządzała tutaj porządkiem. Jak kiedyś dostąpi awansu i będzie na takim miejscu, to wprowadzi swoje własne zasady.
— Gdzie pracowałem? — powtórzył po niej i zamyślił się na chwilę. Było tego mnóstwo, nie wiedział czy ma jej opowiadać o wszystkim, by wykazać swoją zaradność czy może ominąć wspomnienie o tych, z których wyjebali go na zbity pysk. Siedział tak chwilę, nawet posłał jej nerwowy uśmiech, próbując wybrać najlepszą ścieżkę dialogową.
— Podczas studiów w przerwach międzysemestralnych chwytałem się różnych prac, sezonowych… — jesteś pierdolonym geniuszem, Olek — grzebałem coś w autach, kucharzem w całkiem dobrej włoskiej restauracji, udało mi się też wyjechać na sezon jako animator do Portugalii, chyba tę robotę wspominam najlepiej. No i pracowałem w barach, ale zazwyczaj na zmywaku — dokończył wyszczerzając się w stronę Albani. Nie skłamał jej za dużo, praktycznie wcale, po prostu ubrał to wszystko w ładniejsze słowa, jak to zazwyczaj miał w zwyczaju.
— A ty? Długo tutaj pracujesz? — odbił piłeczkę. Nie uważał, że nieznajomość historii kariery swojego przełożonego to coś złego. W zasadzie był nowym pracownikiem, nie musiał wiedzieć czy kiedykolwiek pracowała akurat tutaj, może jej się poszczęściło, że zajęła od razu wyższe stanowisko.
Donna Albani
— Aha — rzucił krótko czując zawiedzenie. Chyba na takich szkoleniach dla barmanów zawsze były piękne kobiety. Od kiedy pracował w The Fifth Social Club nie chodził po innych barach, więc to była jego jedyna szansa na poderwanie kogoś. Zniszczona w zarodku.
Kiwnął głową na jej słowa, czując już zrezygnowanie. Nie potrzebował przeszkolenia ze strony personelu, z którym się kumplował. Ten pomysł wydawał mu się być głupi, ale nie zamierzał komentować tego na głos, to Donna zarządzała tutaj porządkiem. Jak kiedyś dostąpi awansu i będzie na takim miejscu, to wprowadzi swoje własne zasady.
— Gdzie pracowałem? — powtórzył po niej i zamyślił się na chwilę. Było tego mnóstwo, nie wiedział czy ma jej opowiadać o wszystkim, by wykazać swoją zaradność czy może ominąć wspomnienie o tych, z których wyjebali go na zbity pysk. Siedział tak chwilę, nawet posłał jej nerwowy uśmiech, próbując wybrać najlepszą ścieżkę dialogową.
— Podczas studiów w przerwach międzysemestralnych chwytałem się różnych prac, sezonowych… — jesteś pierdolonym geniuszem, Olek — grzebałem coś w autach, kucharzem w całkiem dobrej włoskiej restauracji, udało mi się też wyjechać na sezon jako animator do Portugalii, chyba tę robotę wspominam najlepiej. No i pracowałem w barach, ale zazwyczaj na zmywaku — dokończył wyszczerzając się w stronę Albani. Nie skłamał jej za dużo, praktycznie wcale, po prostu ubrał to wszystko w ładniejsze słowa, jak to zazwyczaj miał w zwyczaju.
— A ty? Długo tutaj pracujesz? — odbił piłeczkę. Nie uważał, że nieznajomość historii kariery swojego przełożonego to coś złego. W zasadzie był nowym pracownikiem, nie musiał wiedzieć czy kiedykolwiek pracowała akurat tutaj, może jej się poszczęściło, że zajęła od razu wyższe stanowisko.
Donna Albani
-
jest to donnanieobecnośćniewątki 18+niezaimkisrimkipostaćautor
Gdyby Donna miała się na stereotypach opierać, to powinna być tak samo samolubną osobą, skupioną tylko na sobie, w końcu była na świecie niemalże sama. Ale na szczęście środowisko, w którym się ludzie wychowują to jedno, a wrodzone cechy i własne przemyślenia to inne.
Teraz na przykład do głowy by jej nie przyszło (bo i jak? Nie znała Alexandra niemalże wcale) że myślał o pięknych kobietach zamiast o tym, że dostał szansę nauczyć się czegoś nowego.
Na takie szkolenia zewnętrzne mogła wysyłać barmanów, którym już ufała i wiedziała, że nie będzie to wydawanie pieniędzy klubu w błoto. Alex do zaufanych niestety nie należał. Ale wszystko przed nim.
Z tej krótkiej opowieści na razie wyciągnęła wniosek taki, że łapał się czego mógł. Nie odbierała tego negatywnie, nigdy nie oceniała ludzi przez pryzmat ich ścieżki kariery. O wiele bardziej doceniała po prostu tych, którzy się starali i pracowali i robili gdziekolwiek od tych, którzy po prostu żerowali na innych.
- Och? Co studiowałeś? - Odpowiada na jego uśmiech swoim, ciekawa, co zainteresowało go na tyle, że postanowił zagłębić temat na uczelni.
Na pytanie o Fifth Social Club na chwile rozchyla wargi i unosi dłoń do czoła.
- Ja? - Potarła skórę przy skroniach usiłując się doliczyć.
- Dziewięć? Nie, chyba już dziesięć. - Przeniosła dłoń na wargi, zasłaniając usta i wbijając wzrok w ścianę, po chwili kiwając głową.
- Pracowałam wiele lat za barem, a od dwóch lat jestem managerką. Ale zaczynałam od sprzątania stolików. Po drodze pracowałam dodatkowo w kilku miejscach, zwykle jako kelnerka. - Przez jeden, krótki wieczór próbowała być też tancerką w klubie, ale szybko odkryła, że to absolutnie nie dla niej (a przynajmniej nie na trzeźwo) i wróciła za bar, ale nie zamierzała się tym z nim dzielić na tym etapie znajomości.
- Ale teraz nie byłabym już w stanie pracować na dwa pełne etaty. Wtedy odkładałam na szkołę tańca, a teraz... teraz jest już lepiej niż kiedyś. - Przeszła długą drogę, nawet, jeśli cały czas pracowała w tym samym miejscu.
alexander baransky
Teraz na przykład do głowy by jej nie przyszło (bo i jak? Nie znała Alexandra niemalże wcale) że myślał o pięknych kobietach zamiast o tym, że dostał szansę nauczyć się czegoś nowego.
Na takie szkolenia zewnętrzne mogła wysyłać barmanów, którym już ufała i wiedziała, że nie będzie to wydawanie pieniędzy klubu w błoto. Alex do zaufanych niestety nie należał. Ale wszystko przed nim.
Z tej krótkiej opowieści na razie wyciągnęła wniosek taki, że łapał się czego mógł. Nie odbierała tego negatywnie, nigdy nie oceniała ludzi przez pryzmat ich ścieżki kariery. O wiele bardziej doceniała po prostu tych, którzy się starali i pracowali i robili gdziekolwiek od tych, którzy po prostu żerowali na innych.
- Och? Co studiowałeś? - Odpowiada na jego uśmiech swoim, ciekawa, co zainteresowało go na tyle, że postanowił zagłębić temat na uczelni.
Na pytanie o Fifth Social Club na chwile rozchyla wargi i unosi dłoń do czoła.
- Ja? - Potarła skórę przy skroniach usiłując się doliczyć.
- Dziewięć? Nie, chyba już dziesięć. - Przeniosła dłoń na wargi, zasłaniając usta i wbijając wzrok w ścianę, po chwili kiwając głową.
- Pracowałam wiele lat za barem, a od dwóch lat jestem managerką. Ale zaczynałam od sprzątania stolików. Po drodze pracowałam dodatkowo w kilku miejscach, zwykle jako kelnerka. - Przez jeden, krótki wieczór próbowała być też tancerką w klubie, ale szybko odkryła, że to absolutnie nie dla niej (a przynajmniej nie na trzeźwo) i wróciła za bar, ale nie zamierzała się tym z nim dzielić na tym etapie znajomości.
- Ale teraz nie byłabym już w stanie pracować na dwa pełne etaty. Wtedy odkładałam na szkołę tańca, a teraz... teraz jest już lepiej niż kiedyś. - Przeszła długą drogę, nawet, jeśli cały czas pracowała w tym samym miejscu.
alexander baransky
firtulka
ty mi nie mów jak mam własną postać prowadzić
-
media będą czekać na siniak na twoim policzku czy szminkę na mojej koszuli, tak jak ty na włos innеgo koloru w mojej pościeli, a ja na wiadomość od nieznanego numeru w twoim telefonie.
to normalne.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Jeżeli którekolwiek z nich miało być chodzącym stereotypem to właśnie Alexander. Wpasowywał się w każdy - w typowego mężczyznę, któremu tylko cycki i seks chodzą po głowie, w typowego Polaka, bo smętność w nim wręcz krzyczała. Mu się dobrze tak żyło, nie udawał kogoś kim nie był, albo odwrotnie, aż za bardzo udawał. Trudno ukryć, że po tylu latach ucieczki chyba sam zapomniał kim powinien być, skoro każdym kraju robił coś innego i przybierał inną osobowość. W Kanadzie chciał zostać jak najdłużej. Już prawie pół roku mu stuknęło i nie czuł zimnego oddechu urzędu skarbowego na swoim karku, więc względnie czuł się bezpieczny. Wiadomo, wszystko do momentu, ale mógł planować już tutaj sobie życie. Najwyżej będzie musiał je porzucić, ot wielki problem.
W głębi serca faktycznie myślał, że go Donna wyrzuci gdzieś na delegację i będzie miał spokój od jej mrożących spojrzeń i czuł się trochę zawiedziony. Chciał jej to ponownie zaproponować, ale gdy zmieniła temat to wiedział, że nic nie ugra.
— Dużo by wymieniać… — mruknął i wyszczerzył się w jej stronę. Tutaj już nie miał jak zagrać, po prostu wymienienie sześciu kierunków studiów wyglądałoby źle, szczególnie, że żadnego nie skończył, głupio byłoby się nimi chwalić. I wolałby nie wspominać o teologii, bo kobiety zawsze na to krzywo patrzyły.
Uniósł brew, gdy powiedziała ile już pracuje. On oszalałby, gdyby miał pracować dziesięć lat w jednej branży - albo tylko tak sobie mówił, bo nigdy nie doszedł do tego momentu. Najwidoczniej Albani nie lubiła zmian.
— To jesteś zaprawiona w boju — skomentował z uśmiechem i oparł się wygodniej na krześle, wbijając w nią swój wzrok. Fajnie, awansowała, kobieta z przyszłością, można tylko pozazdrościć i pogratulować. — Odkładałaś na szkołę tańca? Potrafisz tańczyć? — zapytał z ciekawości. W końcu odnalazł się pomiędzy nimi jakiś punkt zaczepienia. Może kiedyś, w ramach podziękowań za to, że go nie wyrzuciła z pracy, to zabierze ją na jakieś tańce, albo zrobią to na barze, jak będzie dobra impreza. W głowie ułożył już cały plan, który szanse realizacji miał kiepskie, ale on był nim niezwykle podniecony.
Donna Albani
W głębi serca faktycznie myślał, że go Donna wyrzuci gdzieś na delegację i będzie miał spokój od jej mrożących spojrzeń i czuł się trochę zawiedziony. Chciał jej to ponownie zaproponować, ale gdy zmieniła temat to wiedział, że nic nie ugra.
— Dużo by wymieniać… — mruknął i wyszczerzył się w jej stronę. Tutaj już nie miał jak zagrać, po prostu wymienienie sześciu kierunków studiów wyglądałoby źle, szczególnie, że żadnego nie skończył, głupio byłoby się nimi chwalić. I wolałby nie wspominać o teologii, bo kobiety zawsze na to krzywo patrzyły.
Uniósł brew, gdy powiedziała ile już pracuje. On oszalałby, gdyby miał pracować dziesięć lat w jednej branży - albo tylko tak sobie mówił, bo nigdy nie doszedł do tego momentu. Najwidoczniej Albani nie lubiła zmian.
— To jesteś zaprawiona w boju — skomentował z uśmiechem i oparł się wygodniej na krześle, wbijając w nią swój wzrok. Fajnie, awansowała, kobieta z przyszłością, można tylko pozazdrościć i pogratulować. — Odkładałaś na szkołę tańca? Potrafisz tańczyć? — zapytał z ciekawości. W końcu odnalazł się pomiędzy nimi jakiś punkt zaczepienia. Może kiedyś, w ramach podziękowań za to, że go nie wyrzuciła z pracy, to zabierze ją na jakieś tańce, albo zrobią to na barze, jak będzie dobra impreza. W głowie ułożył już cały plan, który szanse realizacji miał kiepskie, ale on był nim niezwykle podniecony.
Donna Albani