Zablokowany
26 y/o, 165 cm
the moon knew me, it took my side
Awatar użytkownika
And you try to hold these opposites together inside yourself: beginnings and endings, terror and hope.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Jessamy "Jessie" Savard
Dua Lipa
homeprofilebiopermits
Obrazek
data i miejsce urodzenia
14.02.1999, Toronto, Kanada
zaimki
ona/jej
zawód
tymczasowo bezrobotna
miejsce pracy
nie dotyczy
orientacja
biseksualna
dzielnica mieszkalna
The Beaches
pobyt w toronto
mieszka tu od urodzenia
umiejętności
𖦹 improwizacja i kreatywne kombinowanie, DIY to jej żywioł
𖦹 jest sprawna fizycznie, ma bardzo dobrą kondycję
𖦹 potrafi kłamać jak z nut, nawet jej brewka nie pyknie
𖦹 nie ma nawyku robienia rzeczy na pół gwizdka czy porzucania ich w trakcie na rzecz czegoś nowego, jest zwolenniczką doprowadzania każdego swojego przedsięwzięcia do końca
𖦹 jest chodzącą skarbnicą wiedzy mniej i bardziej użytecznej, nie mając zbyt wielu alternatywnych zajęć dużo czasu w więzieniu spędziła na czytaniu książek i gazet
słabości
𖦹 łatwo wpada w panikę w towarzystwie bardzo pijanych ludzi
𖦹 w sytuacjach kryzysowych często umyka jej kwestia dbania o własne bezpieczeństwo i komfort, potrafi być w tym kontekście skrajnie nieodpowiedzialna
𖦹 boi się dużych psów
𖦹 ciężko znosi upały, regularnie zdarzają jej się wtedy omdlenia
𖦹 ma problem w stawianiu granic i tendencję do dawania nie tylko drugich szans, ale też tych dwudziestych
Pierwsze przychodzi zaprzeczanie. Zagubienie maluje się w jej spojrzeniu, a słowa plączą się i potykają o siebie; nie dostaje czasu nawet na to, żeby porządnie się obudzić, zanim na jej głowę zrzucona zostaje informacyjna bomba atomowa, którą odpycha od siebie w pierwszym, naturalnym, odruchu. To, co słyszy, jest kompletną bzdurą. Przedstawiane jej przez policję oskarżenia, czytane jej prawa, nic z tego nie ma dla niej sensu, nie pokrywa się z rzeczywistością, kłóci się ze wszystkim, co pamięta z poprzedniego wieczora. Każda próba wytłumaczenia się, wyjaśnienia, że to wcale nie było tak ginie w chaosie, gdzieś pomiędzy głośnymi szlochami jej matki, a dźwiękiem kosiarki sąsiadów, a Jessie powoli traci grunt pod nogami, tonąc w tej sytuacji, której surrealność ją przerasta. Nie wie, w którym dokładnie momencie dopada ją dysocjacja, ale jedyne, co może wtedy zrobić, to wbić nieco otępiałe z szoku spojrzenie w niewzruszoną twarz Johna.

Wciąż pamięta, kiedy matka przedstawiła jej go po raz pierwszy, cała w skowronkach, z ekscytacją opowiadając jej o planach na przyszłość i z dumą pokazując pierścionek, który zdążył już wylądować na jej palcu serdecznym. Mężczyzna nie zrobił na niej dobrego wrażenia ani wtedy, ani przez kolejne parę lat, kiedy zmuszeni byli dzielić ze sobą dom i życie codzienne; w pierwszej chwili nie dziwi jej więc to, że i w obecnej sytuacji nie towarzyszą mu silne emocje, w każdym razie nie takie, które mogłaby dostrzec. Odczuwa ukłucie frustracji i nie wie, czy kiełkujący w jej sercu żal skierowany jest bardziej w jego stronę, czy w stronę jej matki. Nigdy nie była idealnym dzieckiem, ma świadomość, że sprawiała im problemy, a wciąż trzymający się jej ubrań (dopiero teraz orientuje się, że padając w nocy na materac nie wysiliła się na przebranie ich w piżamę) zapach trawki zdecydowanie nie pomaga jej sprawie, ale wciąż ciężko przychodzi jej przyjęcie do świadomości, że nawet nie próbują jej wysłuchać. Żadne z nich nie staje w jej obronie, nie próbuje nawet poddać w wątpliwość jej winy, o której ona sama jest pewna, że nie leży po jej stronie. Potrzebuje trochę czasu na połączenie odpowiednich kropek; spojrzenie matki, które z uporem unika spotkania się z jej własnym, ułamek sekundy, kiedy udało jej się zobaczyć Maggie wyglądającą, jakby miała się za moment rozsypać z nerwów, zaciśnięta szczęka Johna i zażartość, z jaką pomaga policji, z jaką wyraża zawód i złość wobec niej, wobec granicy, którą przekroczyła. W radiowozie towarzyszy jej już przede wszystkim gniew, palący, rozlewający się po całym organizmie, wyciskający z niej sfrustrowane łzy. Nie musi mieć pełnego obrazu sytuacji, żeby wiedzieć, co się właśnie stało. Że zrobiono z niej kozła ofiarnego, żeby ocalić cudzą przyszłość, która w ich oczach ewidentnie jawiła się jako ta bardziej obiecująca.

Targowanie się trwa krótko, jest ostatnią, desperacką próbą zatrzymania ciągu wydarzeń, który pozostaje ślepy na jej protesty i błagania. Na sali sądowej milczy, udzielając jedynie zdawkowych odpowiedzi na zadawane jej pytania; okazuję skruchę, w duchu wciąż modląc się do wszystkich możliwych bóstw, jakie tylko przychodzą jej do głowy, licząc, że przynajmniej jedno z nich pomoże jej się obudzić z tego koszmaru. Że trafi na kogoś, kto skutecznie zakwestionuje szereg sprawnie splecionych kłamstw, spojrzy na nią inaczej niż jak na przestępcę, mordercę, jednak ten moment nigdy nie nadchodzi. Przez wielkie drzwi nie wpada rycerz na białym koniu, a Jessamy ostatecznie przestaje stawiać jakikolwiek opór, bo rozumie, że na tym etapie jedynie pogorszy swoją sytuację, która i tak nie prezentuje się kolorowo. Zaczyna się jej potulna współpraca z prawnikiem, chwytanie się desek ratunkowych łagodzących wyrok, przyznanie się do winy, która wcale nie była jej, okazywanie skruchy za zbrodnię, której nie popełniła i stracone życie, które było na cudzym sumieniu. Pozwala na to, żeby poniósł ją prąd wydarzeń. Zastanawia się, jak bardzo inaczej mogłoby wyglądać teraz jej życie, gdyby zamiast wracać z matką do Toronto, zdecydowała się zamieszkać z ojcem na łodzi, tak, jak tego chciał. Czy dryfowaliby teraz razem na wodzie gdzieś daleko stąd, skąpani słońcem, w swoim świecie, z daleka od stresów wielkich miast? Czy taka forma odcięcia się od społeczeństwa byłaby na dłuższą metę lepsza niż to, co czekało ją tutaj?

Wyrok, choć łagodny (w jej oczach taki jest; parę lat wolności nie wydaje się być wysoką ceną za cudze życie), oferuje jej jedynie kroplę ulgi w oceanie depresji. Wszystko, co było dla niej ważne, wymyka jej się przez palce. Zostaje spisana na straty nie tylko przez rodzinę, ale też znajomych i przyjaciół; zostaje sama jak palec, oderwana od domu i każdej formy komfortu, jaką dotąd znała. Pierwszy raz z życiu musi się zderzyć ze ścianą pogardy i niechęci, na którą nie jest w żaden sposób przygotowana — początkowo więc kończy usuwając się w cień, schodząc wszystkim z drogi, robiąc wszystko co w jej mocy, żeby jak najmniej rzucać się w oczy i wyróżniać. Życie stopniowo z niej ucieka, poczucie żalu i niesprawiedliwości ciągnie ją w dół, utrudniając dostrzeżenie choćby zalążka nadziei na przyszłość, a ona na to pozwala. Do czasu.

Ostatnia w kolejce jest akceptacja. W pewnym momencie nowa rutyna, nowa rzeczywistość przestają być aż takim ciężarem na jej barkach. Zaczyna bardziej otwierać się na kontakty z innymi więźniarkami, słucha ich historii, zaprzyjaźnia się z całym wachlarzem barwnych osobowości, których losy przeplatają się w zakładzie karnym. Nie jest to nawet trochę zbliżone do sposobu, w jaki chciała przeżywać te lata swojego życia, ale nie mając innych możliwości stara się czerpać z tego doświadczenia tyle, ile się da; dbając o siebie, poszerzając własne horyzonty, zasób wiedzy, pracując nad sobą w obszarach, które w jej oczach tej pracy wymagają. Z upływem czasu udaje jej się prawie w całości wyzbyć urazy, jaka kiełkowała w jej sercu względem Maggie — nocami wciąż wraca myślami do jej smutnego, przerażonego spojrzenia, kiedy widziały się po raz ostatni. Wciąż nie wie, co dokładnie wydarzyło się tamtej nocy, ale nie ma wątpliwości co do tego, że dziewczyna była w tamtej sytuacji ofiarą. Powtarza sobie, że ją ochroniła i choć zrobiła to własnym kosztem, w pewnym momencie łapie się na tym, że jest z tego w jakiś sposób dumna. Nie żałuje tego, że pozwoliła, żeby spadły na nią konsekwencje niefortunnego wypadku sprzed lat.

Nie może tego samego powiedzieć o swojej matce, ani tym bardziej o Johnie. W jej oczach stracili już swoją wartość jako jej rodzina — wciąż nie potrafi zrozumieć, jak mogli z taką łatwością nie tylko spisać ją na straty, ale osobiście zadbać o to, żeby tyle się wycierpiała. Miała wtedy tylko osiemnaście lat. Ona też była dzieckiem. Też się bała. Czemu miało to dla nich mniejsze znaczenie niż uczucia Maggie? Czemu jej własna, rodzona matka pozwoliła na to, żeby samotnie zmierzyła się ze wszystkim, co zostało na nią zrzucone? Chce o to zapytać. Porozmawiać z nią, szczerze, o ile szczerość mogła jeszcze mieć miejsce w ich relacji. O tym, że nie będzie jej to dane, dowiaduje się pół roku przed końcem swojego wyroku; w osłupieniu wpatruje się w kobietę, która sztywnym tonem informuje ją o tym, że jej mama i John odebrali sobie życie. W milczeniu i skołowaniu słucha o szemranych interesach, w które wplątali się przez lata jej nieobecności i przed którymi zdecydowali się uciec w ten najbardziej drastyczny sposób. Kiwa głową słysząc, że ich dom został przepisany w spadku jej i Maggie. Tym razem żałoba przychodzi i odchodzi o wiele szybciej, dynamicznie przeskakując z jednej fazy do kolejnej, bo doświadczana przez nią strata jest bardziej definitywna, w pewnym sensie jest też łatwiejsza do zaakceptowania.

Wychodząc na wolność czuje zarówno ciężar w sercu, jak i wiatr pod skrzydłami i choć nie ma pewności, co będzie dalej, teraz już czuje, że jest na to gotowa.

Ciekawostki
𖦹 W wieku osiemnastu lat została skazana na osiem lat więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci w obronie własnej i pod wpływem substancji odurzających.
𖦹 Miała w dzieciństwie bardzo krótki epizod mieszkania z rodzicami na łodzi, jednak jej matka szybko uznała, że nie odpowiada jej taki styl życia, więc złożyła papiery rozwodowe i zabrała Jessamy z powrotem do serca Toronto.
𖦹 Kontakt z biologicznym ojcem straciła niedługo przed tym, jak zaczęła wchodzić w wiek nastoletni i nie ma go z nim do tej pory; nie wie nawet, czy ten jest świadomy tego, co wydarzyło się w jej życiu w ostatnich latach.
𖦹 Wciąż nie ma konkretnego planu na swoją przyszłość i na ten moment zależy jej głównie na tym, żeby zacząć żyć i nadrobić utracone w zamknięciu lata.
𖦹 Zarówno jej matka jak i John byli prawnikami; po własnych przejściach nie powinna być zdziwiona, że skorumpowanymi.
zgoda na powielanie imienia
nie
zgoda na powielanie pseudonimu
tak
Zgody MG
poziom ingerencji
niski
zgoda na śmierć postaci
nie
zgoda na trwałe okaleczenie
nie
zgoda na nieuleczalną chorobę postaci
nie
zgoda na uleczalne urazy postaci
tak
zgoda na utratę majątku postaci
tak
zgoda na utratę posady postaci
tak
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
reksio
przemoc wobec zwierząt
0 y/o, 0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Witamy na forum Jessamy Savard
Dobra wiadomość – Twoja karta postaci została zaakceptowana i możemy powitać Cię po tej stronie kanadyjskiej granicy! Przypominamy, że na rozpoczęcie rozgrywki masz 5 dni! W temacie kto zagra? możesz znaleźć użytkowników, którzy chętnie Ci w tym pomogą. Jednocześnie zachęcamy do założenia relacji, kalendarza i informatora. Powodzenia w Toronto!
Zablokowany

Wróć do „Karty Postaci”