

Nie ma tu godności. Nie ma tonu. Nie ma nic poza zardzewiałym brzmieniem moich słów, które tłuką się w gardle jak złamany kluczyk w zamku, który sam zatrzasnąłem. Kiedy to mówię, czuję, jak skóra na dłoni napina się zbyt mocno, zbyt gwałtownie, jakby próbowała jeszcze coś przytrzymać – kontrolę, może dumę, może resztki tej iluzji, że cokolwiek jeszcze znaczę.Oświadczenie Spadkodawcy
Ja, Zacharie Voclain, zamieszkały w Toronto, prowincja Ontario, dnia 21 lutego 2024 roku, będąc w pełni władz umysłowych i świadom skutków niniejszego oświadczenia, oświadczam, co następuje:
Na wypadek mojej śmierci, pragnę, aby całość mojej masy spadkowej — w tym wszelkie środki pieniężne zgromadzone na moich kontach bankowych oraz nieruchomość położona w dzielnicy Parkdale, w obrębie West End, w Toronto — została przekazana na wyłączną własność mojego starszego brata, Patricka „Patsy’ego” Voclain’a.
Ponadto mój motocykl marki Harley-Davidson oraz karabin Winchester 94 również stają się jego własnością.
Czynię ten zapis z pełną świadomością niebezpieczeństw, które obecnie mi zagrażają, oraz w pokorze wobec błędów, jakie popełniłem przez lata — mimo danej obietnicy, że wyrwę się z bagna, w które wpadłem z własnego wyboru.
Zastrzegam przy tym, że wszystkie moje zobowiązania finansowe i długi powinny zostać uregulowane przed podziałem majątku, jako sprawa nadrzędna i uczciwa.
Na mocy obowiązującego prawa Kanady, niniejszym ustanawiam Patricka Voclain’a jedynym moim spadkobiercą.
Sporządzono i podpisano w Toronto, dnia 21 lutego 2024 roku. Zacharie Voclain
— Spieprzyłem, Pat...
Zacisnąłem ją — tak po prostu, odruchowo, w tym pierwotnym geście gniewu, który przecież nie miał już gdzie się podziać. Paznokcie wbiły się w ranę, którą miałem zaszytą, ale która tylko czekała, aż znowu zrobię coś idiotycznego. Krew popłynęła jakby z ulgą — bandaż nasiąkł nią bez walki, czerwienią, która pachnie jak wstyd.
— Mają mnie na muszce... Czuję ten wzrok do kurwy, jakby chcieli trzasnąć mi nóż w trzewia i wykręcać za każdym razem, gdy powiem nie...
Wiem, że proszę o zbyt wiele. Wiem to, zanim jeszcze te słowa opuściły moje usta. Bo między nami rozciąga się zbyt długa cisza, zbyt wiele krzywych spojrzeń, zbyt dużo nieodpisanych wiadomości, zbyt wiele lat, w których grałem rolę — silniejszego, twardszego, niezależnego. Bo przecież miałem sobie poradzić. Miałem wyjść z tego bagna, w które sam wpadłem. Miałem wstać, otrzepać się i wrócić, jak gdyby nigdy nic.
— Wiem, że proszę o zbyt wiele...
Siedzę teraz tu, w tym cholernym półmroku, gdzie cień własnej twarzy na ścianie przeraża mnie bardziej niż cokolwiek, co spotkałem tam, na zewnątrz. A duma... moja pieprzona duma leży tuż obok mnie, zmiażdżona jak niedopałek, bez resztek ognia.
Czuję ból. Ten fizyczny – ciepły, pulsujący, niemal pocieszający, bo mówi: jeszcze żyjesz. Ale jest też inny. Ten głęboki, ten, co tnie od środka. Wstyd, który nie pozwala spać, i ten wstręt do siebie, co odbiera apetyt, nawet na zemstę.
— Wróć do kraju, potrzebuję Cię.
- Złożył mundur bez żalu – ucieczka ze służby była bardziej instynktem niż decyzją. Broń oddał, ale przemoc zatrzymał.
- Toronto przyjęło go nocą – początkowo była to tylko walka. Nocne kluby, nielegalne starcia, krew na kostkach i dreszcz uzależnienia, który paraliżował logiczne myśli. Potem doszły znajomości. Mężczyzna o włoskich korzeniach, który nie znosił Rosjan, ale widział w nim coś więcej niż pochodzenie. Potrafił bić. Potrafił milczeć. Potrafił robić rzeczy, które wielu tylko udawało, że potrafią. Pierwsze zlecenie nie było spektakularne. Twarz do przemodelowania, kilka słów, które miały zniknąć wraz z uzębieniem ofiary. I zwitek pieniędzy — więcej niż się spodziewał. Wtedy zrozumiał. Brutalność może być walutą, jeśli zna się jej rytm. A on znał. Od zawsze. Nie wpadł, nie został zmuszony. On po prostu się osunął.
- Ukochany brat rat to widmo – pojawia się tylko, gdy śmierć już zaciska palce. Desperacja i milczenie zawsze idą razem.
- Parkdale to tylko fasada – prawdziwe życie to sieć bezpiecznych kryjówek. Tam się regeneruje, tam odpada maska.
- Wierny mafijnej krwi – cane fedele, wychowany przez zasady Ndranghety, służył, nie pytając.
- Podpadł Ruskim – jako wtyka spalił za sobą mosty. Teraz każdy cień wydaje się dłuższy, a każda cisza — podejrzana.