-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Najłatwiej było znaleźć najważniejsze zabytki, te o bogatej przeszłości, ale mimo iż cenił kulturę i historię, miał ważniejsze miejsca do pokazania. Te, które wiązały się z jego wspomnieniami. Pałace, meczety – to wszystko było piękne i zapierające dech w piersiach, ale Cem chciał czegoś innego. Powiedział, że pokaże jej wszystko swoimi oczami. Tam, gdzie chadzał, gdy chciał uciec, gdzie oglądał stare filmy na powietrzu, do knajpki rybnej pewnego starszego pana - Mucahita, gdzie siedzi się na niskich stołkach, a wchodzi się tam tak niskim przejściem, że Cem musiał się pochylać. Ulubiony zakątek nad morzem, gdzie korzystając z ciszy i braku ludzi, po prostu się rozbierał do bielizny i pływał, a potem wracał do siebie na bosaka. Nie miał się tym z kim podzielić, a chciał to zrobić. Uznał, że kobieta, którą kocha jest tego najbardziej godna. Chciał się odsłonić, pokazać więcej. Znała jego życie w Toronto, ale nie w Stambule. Można śmiało powiedzieć, że tam gdzie był bardziej znany, miał więcej ulubionych i cichych miejsc. Toronto także miał w sercu, ale Stambuł był inni, Eden przekona się dlaczego.
Uśmiechnął się, słysząc o książkach. Tak, on też to uwielbiał i rozumiał jej potrzebę, dlatego powiedział jej, że na pewno znajdzie na to czas i w spokoju pogrąży się w lekturze.
- Załatwione – odparł cicho. – Będziesz robiła, co tylko zechcesz. Ja ci zaproponuję kilka opcji, a ty wybierzesz, co chcesz zobaczyć i dokąd pójść. Poczyniłem pewne przygotowania i mam trochę zaplanowanych działań – przyznał się. – Ale będzie też miejsce na spontaniczność. Sama coś zdecydujesz – nie chciał przecież, żeby czuła się źle. Po cichu miał jednak nadzieję na coś jeszcze. Na to, że wybierze też ze wszystkiego jego. Niby będą spędzać mnóstwo czasu razem, ale on pragnął czegoś więcej. Jej miłości, którą tak bardzo chciałby poczuć. Nigdy nie zostawali razem sami, zawsze ktoś był obok i nie mieli zbyt wiele prywatności, no chyba, że akurat ich spotkanie działo się poza widokiem innych osób. To jednak ostatnio zakończyło się katastrofą. Może teraz będzie mieć więcej szczęścia. Będzie działać powoli i rozważnie.
- Miasto nocą jest jeszcze piękniejsze niż za dnia. I ma swój klimat. Wszędzie można się natknąć na ulicznych muzyków, posłuchać ich i nierzadko zobaczyć tańczących ludzi. Kiedy tam zamieszkałem, zaczynałem właśnie od przesiadywania na ulicy z gitarą. Nie chciałem wykorzystywać znajomości czy nazwiska matki. Musiałem poczuć coś na własnej skórze. Każda zarobiona lira czy kurusz, to było coś. Nie zapomnę nigdy, jak smakowały mi zwykłe simity – tamtejsze obwarzanki - kupione z kramiku sprzedawców nad Bosforem, właśnie za to, co zarobiłem. Mam wielki szacunek dla nich, niektórzy żyją tylko z tego – opowiadał.
- Mam tam też rodzinę. Wuj zabrał swoich rodziców, a moich dziadków do Stambułu z Izmiru. Odwiedzam ich kiedy tylko jestem w mieście. Babcia cały czas jest na bieżąco z moimi projektami i wszystko ogląda – uśmiechnął się Cem i przywołał obraz starszej pani.
- Wzrost mam po dziadku, który kiedyś wyglądał jak amant wyjęty ze starego filmu – teraz porusza się na wózku, ale nigdy nie narzeka na swój los. To on kochał muzykę, a babcia zakochała się w jego głosie. Potem moja matka zaczęła śpiewać, w knajpkach z muzyką na żywo. A dalej wiesz, co było – odniosła sukces i to też międzynarodowy. Podróżowała i koncertowała.
- O jedzenie i wino się nie martw. Dostaniesz to wszystko, zapewniam cię – przecież on też lubił dobrze zjeść, chociaż wypadu na pizzę też nigdy by nie odmówił. Tym razem wolał jej pokazać świat innych smaków i zapachów.
- Zabiorę cię do najlepszej knajpy nad morzem, będziesz chłonąć widoki i zajadać się pysznościami. Znam właścicieli, załatwią nam stolik i zapewnią ciszę, gdybyś chciała mieć spokój – to miejsce było akurat bardziej popularne, więc z prywatnością byłoby różnie, zależy od gości.
- Na pewno będziesz pięknie wyglądać – podsumował jej opowieść o swoim wyglądzie. – Lubię prostotę, a ten dodatek – był zaskoczony, że wciąż miała ją i zabrała w dodatku ze sobą.
- Myślę, że będzie doskonale pasować i będzie mi miło jeśli ją założysz. Nie dałem ci jej przez przypadek, chciałem, żebyś miała coś ode mnie – uśmiechnął się. – Załóż ją, proszę – w końcu była w posiadaniu odpowiedniej osoby – właścicielki jego serca.
- Posiedzimy tam trochę, a jak nam się znudzi lub poczujesz się nieswojo to możemy po prostu stamtąd uciec – i wcale nie będzie to coś złego. Tak odstrzeleni mogliby wparować lepiej na czyjeś wesele. W Turcji są one w różne dni wyprawiane, więc nietrudno trafić na jakąś zabawę w ogrodach przy różnych lokalach, ale… może być inaczej, lecz także dość ciekawie.
- Wiesz, naprawdę się cieszę, że jesteś. I także za to, że skutecznie mnie rozpraszasz, bym nie czuł się źle. Dziękuję – pozwolił sobie uścisnąć delikatnie jej dłoń.
- Sen eşsizsin – powiedział po turecku i się uśmiechnął po raz kolejny. Nie zamierzał jej tego tłumaczyć, chociaż powiedział o niej miłe słowa.
eden de poesy
Uśmiechnął się, słysząc o książkach. Tak, on też to uwielbiał i rozumiał jej potrzebę, dlatego powiedział jej, że na pewno znajdzie na to czas i w spokoju pogrąży się w lekturze.
- Załatwione – odparł cicho. – Będziesz robiła, co tylko zechcesz. Ja ci zaproponuję kilka opcji, a ty wybierzesz, co chcesz zobaczyć i dokąd pójść. Poczyniłem pewne przygotowania i mam trochę zaplanowanych działań – przyznał się. – Ale będzie też miejsce na spontaniczność. Sama coś zdecydujesz – nie chciał przecież, żeby czuła się źle. Po cichu miał jednak nadzieję na coś jeszcze. Na to, że wybierze też ze wszystkiego jego. Niby będą spędzać mnóstwo czasu razem, ale on pragnął czegoś więcej. Jej miłości, którą tak bardzo chciałby poczuć. Nigdy nie zostawali razem sami, zawsze ktoś był obok i nie mieli zbyt wiele prywatności, no chyba, że akurat ich spotkanie działo się poza widokiem innych osób. To jednak ostatnio zakończyło się katastrofą. Może teraz będzie mieć więcej szczęścia. Będzie działać powoli i rozważnie.
- Miasto nocą jest jeszcze piękniejsze niż za dnia. I ma swój klimat. Wszędzie można się natknąć na ulicznych muzyków, posłuchać ich i nierzadko zobaczyć tańczących ludzi. Kiedy tam zamieszkałem, zaczynałem właśnie od przesiadywania na ulicy z gitarą. Nie chciałem wykorzystywać znajomości czy nazwiska matki. Musiałem poczuć coś na własnej skórze. Każda zarobiona lira czy kurusz, to było coś. Nie zapomnę nigdy, jak smakowały mi zwykłe simity – tamtejsze obwarzanki - kupione z kramiku sprzedawców nad Bosforem, właśnie za to, co zarobiłem. Mam wielki szacunek dla nich, niektórzy żyją tylko z tego – opowiadał.
- Mam tam też rodzinę. Wuj zabrał swoich rodziców, a moich dziadków do Stambułu z Izmiru. Odwiedzam ich kiedy tylko jestem w mieście. Babcia cały czas jest na bieżąco z moimi projektami i wszystko ogląda – uśmiechnął się Cem i przywołał obraz starszej pani.
- Wzrost mam po dziadku, który kiedyś wyglądał jak amant wyjęty ze starego filmu – teraz porusza się na wózku, ale nigdy nie narzeka na swój los. To on kochał muzykę, a babcia zakochała się w jego głosie. Potem moja matka zaczęła śpiewać, w knajpkach z muzyką na żywo. A dalej wiesz, co było – odniosła sukces i to też międzynarodowy. Podróżowała i koncertowała.
- O jedzenie i wino się nie martw. Dostaniesz to wszystko, zapewniam cię – przecież on też lubił dobrze zjeść, chociaż wypadu na pizzę też nigdy by nie odmówił. Tym razem wolał jej pokazać świat innych smaków i zapachów.
- Zabiorę cię do najlepszej knajpy nad morzem, będziesz chłonąć widoki i zajadać się pysznościami. Znam właścicieli, załatwią nam stolik i zapewnią ciszę, gdybyś chciała mieć spokój – to miejsce było akurat bardziej popularne, więc z prywatnością byłoby różnie, zależy od gości.
- Na pewno będziesz pięknie wyglądać – podsumował jej opowieść o swoim wyglądzie. – Lubię prostotę, a ten dodatek – był zaskoczony, że wciąż miała ją i zabrała w dodatku ze sobą.
- Myślę, że będzie doskonale pasować i będzie mi miło jeśli ją założysz. Nie dałem ci jej przez przypadek, chciałem, żebyś miała coś ode mnie – uśmiechnął się. – Załóż ją, proszę – w końcu była w posiadaniu odpowiedniej osoby – właścicielki jego serca.
- Posiedzimy tam trochę, a jak nam się znudzi lub poczujesz się nieswojo to możemy po prostu stamtąd uciec – i wcale nie będzie to coś złego. Tak odstrzeleni mogliby wparować lepiej na czyjeś wesele. W Turcji są one w różne dni wyprawiane, więc nietrudno trafić na jakąś zabawę w ogrodach przy różnych lokalach, ale… może być inaczej, lecz także dość ciekawie.
- Wiesz, naprawdę się cieszę, że jesteś. I także za to, że skutecznie mnie rozpraszasz, bym nie czuł się źle. Dziękuję – pozwolił sobie uścisnąć delikatnie jej dłoń.
- Sen eşsizsin – powiedział po turecku i się uśmiechnął po raz kolejny. Nie zamierzał jej tego tłumaczyć, chociaż powiedział o niej miłe słowa.
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Nie przerywała.
Cierpliwie wsłuchiwała się w to z jaką pasją Cem opowiadał o kraju, do którego właśnie zmierzali. Nie widziała jeszcze nigdy dotąd w nim takiej pasji: jego głos był bardziej miękki, rozmarzony. Jego przywiązanie do Turcji było widoczne na pierwszy rzut oka już w Toronto, jednak teraz, gdy byli tak blisko celu, robiło się ono co raz bardziej dosadne.
Skłamałaby gdyby powiedziała, że ton jego głosu nie robił na niej wrażenia, a obietnice były czymś oczywistym. W wyobraźni czuła już wszystkie te aromaty, poznawała bliskich mu ludzi, relaksowała się w jego ogrodzie z książką w jednej dłoni i Vito, tuż przy drugiej. Jednak w tym wszystkim było coś, co sprawiało, że czuła się d u s z n o i to wcale nie chodziło o zamkniętą przestrzeń. Eden doceniała wszystko to co dla niej robił, jednak gdyby to przeanalizować na chłodno, było to żywym wariactwem. Udawała się, pod pieczą mężczyzny, który nie był jej partnerem, do kraju, który był jej zupełnie obcy. Miała poznawać tam jego kulturę, przyjaciół, rodzinę. Miała czuć się dobrze, bo przecież wszystko to co robił dla niej Cem, robił z zamiarem sprawienia jej przyjemności.
Jednak dla niej to mogłoby okazać się za dużo.
Wprawdzie zapewnił ją, że będzie miała swobodę. Że żadna z zaplanowanych atrakcji nie zostanie zorganizowana, jeśli nie będzie miała na nią ochoty. Jednak ona nadal odczuwała dyskomfort, coś przebiegającego jej przez kark jak obślizgły robak.
Zdawało jej się, że już kiedyś doświadczała podobnej opieki. Bała się, że ponownie może spotkać ją coś podobnego, a ona, z dala od bliskich, nie będzie miała siły się sprzeciwić.
Przełknęła głośno ślinę. Nie chciała być niemiła, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że stawianie granic może także sprawiać dyskomfort. - Cem ... ja potrzebuję dużo przestrzeni. - zaczęła spokojnie. Nie miała nic przeciwko temu, aby wspólnie poznawali Turcję w sposób, który nawet jemu był dotychczas nieznany. Wspólnie, ale jednak z zachowaniem komfortu każdej ze stron. Jeśli będzie miała ochotę na samotny spacer, nie chciała aby jej to uniemożliwiał. Nie była przyzwyczajona do czyjejś obecności cały czas. Związek z lekarzem-pracoholikiem nauczył ją czerpania przyjemności z samotności do tego stopnia, że teraz ta była jej dość dobrą przyjaciółką. - Więc jeśli powiem Ci, że chcę pobyć sama, to nie znaczy, że zrobiłeś coś źle. Po prostu uprzedzam, że mogę za chwilę wybuchnąć. Jeśli powiem, że nie mam dziś ochoty na spacer po plaży, idź sam. I nie bądź zły, jeśli wszystko to co kochasz, mnie rozczaruje. - musiał wziąć pod uwagę to, że byli zupełnie z dwóch różnych światów: to co mogło dotykać jego serca, ją mogło nudzić na dłuższą metkę. Nie oznaczało jednak tego, że stanie się to obiektem drwin. Po prostu oczekiwała zrozumienia, dlatego uprzedziła.
Przyjemnie słuchało się opowieści o rodzinie Ayersa. Poznała jedynie jego ojca, którego pamiętała jak przez mgłę. No i siostrę. Reszta rodziny być może przemknęła przez jej życie, jednak dziecięcy umysł Eden ich nie zarejestrował. O babci i dziadku zapewne słyszała po raz pierwszy, a że ceniła sobie relacje rodzinne nade wszystko, wsłuchiwała się w jego słowa z lekkim uśmiechem na ustach. - Poznam ich? - bo skoro będą już na miejscu, to może warto także udać się w odwiedziny do najbliższych? Plaża, miasto nocą i smaczne jedzenie może poczekać, natomiast złamane serce babci raczej nie i powinni brać to pod uwagę podczas planowania wypoczynku.
- Elias wybrał tę sukienkę. Ja nie bywam na takich przedsięwzięciach, zaufałam mu bo ma większe doświadczenie. - nie chciała przypisywać sobie zasług związanych z wyborem sukienki. Zaufała swojemu partnerowi, który naprawdę zaangażował się w pomoc w tym temacie, za co była mu ogromnie wdzięczna.
Na założenie bransoletki zgodziła się poprzez lekkie skinienie głowy. Nie widziała nic złego w tym, aby nosić biżuterię jego matki, tym bardziej jeśli sam o to prosił. Być może okoliczności, w których ją ubierze miały dla niego jakieś większe znaczenie niż jej się mogło wydawać, bądź po prostu chciała to w ten sposób interpretować. - Jestem ciekawa jak tam będzie. Na razie nie planuję ucieczki. - uspokoiła go, będąc przekonaną, że jego obecność jest tam kluczowa. Nie chciała psuć mu tego wieczoru przez własne upodobania. Nawet jeśli nie będzie się jej podobało, a będzie widziała uśmiech na twarzy przyjaciela, zostanie. Bo właśnie na tym polega przyjaźń.
- Jestem świetną terapeutką. Spędziłam setki godzin na spotkaniach w swojej sprawie, a później podczas pisania jednej z postaci. Można powiedzieć, że mam niezłą praktykę. - zaśmiała się. Oczywiście nie mogła przypisywać sobie umiejętności wykwalifikowanych terapeutów, jednak nie mogła odmówić sobie lekkiego żartu, tym bardziej, że Cem wydawał się już być w dużo lepszej formie niż przez kilkudziesięcioma minutami.
Zdziwiło ją nieco tureckie wtrącenie, którego zdecydował się użyć. Nie miała pojęcia co znaczyło: zmarszczyła lekko nos, przyglądając mu się podejrzliwie. - Jeśli mnie obrażasz, kiedyś to zrozumiem, ale teraz mogę odpowiedzieć tylko wzajemnie. - zaśmiała się. - Już ci lepiej? - dopytała, luzując uścisk ich dłoni. Bo przecież jeśli jego stan się poprawił, powinni trzymać wobec siebie większy dystans, a trzymanie się za ręce wcale takim nie było.
Cem Ayers
Cierpliwie wsłuchiwała się w to z jaką pasją Cem opowiadał o kraju, do którego właśnie zmierzali. Nie widziała jeszcze nigdy dotąd w nim takiej pasji: jego głos był bardziej miękki, rozmarzony. Jego przywiązanie do Turcji było widoczne na pierwszy rzut oka już w Toronto, jednak teraz, gdy byli tak blisko celu, robiło się ono co raz bardziej dosadne.
Skłamałaby gdyby powiedziała, że ton jego głosu nie robił na niej wrażenia, a obietnice były czymś oczywistym. W wyobraźni czuła już wszystkie te aromaty, poznawała bliskich mu ludzi, relaksowała się w jego ogrodzie z książką w jednej dłoni i Vito, tuż przy drugiej. Jednak w tym wszystkim było coś, co sprawiało, że czuła się d u s z n o i to wcale nie chodziło o zamkniętą przestrzeń. Eden doceniała wszystko to co dla niej robił, jednak gdyby to przeanalizować na chłodno, było to żywym wariactwem. Udawała się, pod pieczą mężczyzny, który nie był jej partnerem, do kraju, który był jej zupełnie obcy. Miała poznawać tam jego kulturę, przyjaciół, rodzinę. Miała czuć się dobrze, bo przecież wszystko to co robił dla niej Cem, robił z zamiarem sprawienia jej przyjemności.
Jednak dla niej to mogłoby okazać się za dużo.
Wprawdzie zapewnił ją, że będzie miała swobodę. Że żadna z zaplanowanych atrakcji nie zostanie zorganizowana, jeśli nie będzie miała na nią ochoty. Jednak ona nadal odczuwała dyskomfort, coś przebiegającego jej przez kark jak obślizgły robak.
Zdawało jej się, że już kiedyś doświadczała podobnej opieki. Bała się, że ponownie może spotkać ją coś podobnego, a ona, z dala od bliskich, nie będzie miała siły się sprzeciwić.
Przełknęła głośno ślinę. Nie chciała być niemiła, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że stawianie granic może także sprawiać dyskomfort. - Cem ... ja potrzebuję dużo przestrzeni. - zaczęła spokojnie. Nie miała nic przeciwko temu, aby wspólnie poznawali Turcję w sposób, który nawet jemu był dotychczas nieznany. Wspólnie, ale jednak z zachowaniem komfortu każdej ze stron. Jeśli będzie miała ochotę na samotny spacer, nie chciała aby jej to uniemożliwiał. Nie była przyzwyczajona do czyjejś obecności cały czas. Związek z lekarzem-pracoholikiem nauczył ją czerpania przyjemności z samotności do tego stopnia, że teraz ta była jej dość dobrą przyjaciółką. - Więc jeśli powiem Ci, że chcę pobyć sama, to nie znaczy, że zrobiłeś coś źle. Po prostu uprzedzam, że mogę za chwilę wybuchnąć. Jeśli powiem, że nie mam dziś ochoty na spacer po plaży, idź sam. I nie bądź zły, jeśli wszystko to co kochasz, mnie rozczaruje. - musiał wziąć pod uwagę to, że byli zupełnie z dwóch różnych światów: to co mogło dotykać jego serca, ją mogło nudzić na dłuższą metkę. Nie oznaczało jednak tego, że stanie się to obiektem drwin. Po prostu oczekiwała zrozumienia, dlatego uprzedziła.
Przyjemnie słuchało się opowieści o rodzinie Ayersa. Poznała jedynie jego ojca, którego pamiętała jak przez mgłę. No i siostrę. Reszta rodziny być może przemknęła przez jej życie, jednak dziecięcy umysł Eden ich nie zarejestrował. O babci i dziadku zapewne słyszała po raz pierwszy, a że ceniła sobie relacje rodzinne nade wszystko, wsłuchiwała się w jego słowa z lekkim uśmiechem na ustach. - Poznam ich? - bo skoro będą już na miejscu, to może warto także udać się w odwiedziny do najbliższych? Plaża, miasto nocą i smaczne jedzenie może poczekać, natomiast złamane serce babci raczej nie i powinni brać to pod uwagę podczas planowania wypoczynku.
- Elias wybrał tę sukienkę. Ja nie bywam na takich przedsięwzięciach, zaufałam mu bo ma większe doświadczenie. - nie chciała przypisywać sobie zasług związanych z wyborem sukienki. Zaufała swojemu partnerowi, który naprawdę zaangażował się w pomoc w tym temacie, za co była mu ogromnie wdzięczna.
Na założenie bransoletki zgodziła się poprzez lekkie skinienie głowy. Nie widziała nic złego w tym, aby nosić biżuterię jego matki, tym bardziej jeśli sam o to prosił. Być może okoliczności, w których ją ubierze miały dla niego jakieś większe znaczenie niż jej się mogło wydawać, bądź po prostu chciała to w ten sposób interpretować. - Jestem ciekawa jak tam będzie. Na razie nie planuję ucieczki. - uspokoiła go, będąc przekonaną, że jego obecność jest tam kluczowa. Nie chciała psuć mu tego wieczoru przez własne upodobania. Nawet jeśli nie będzie się jej podobało, a będzie widziała uśmiech na twarzy przyjaciela, zostanie. Bo właśnie na tym polega przyjaźń.
- Jestem świetną terapeutką. Spędziłam setki godzin na spotkaniach w swojej sprawie, a później podczas pisania jednej z postaci. Można powiedzieć, że mam niezłą praktykę. - zaśmiała się. Oczywiście nie mogła przypisywać sobie umiejętności wykwalifikowanych terapeutów, jednak nie mogła odmówić sobie lekkiego żartu, tym bardziej, że Cem wydawał się już być w dużo lepszej formie niż przez kilkudziesięcioma minutami.
Zdziwiło ją nieco tureckie wtrącenie, którego zdecydował się użyć. Nie miała pojęcia co znaczyło: zmarszczyła lekko nos, przyglądając mu się podejrzliwie. - Jeśli mnie obrażasz, kiedyś to zrozumiem, ale teraz mogę odpowiedzieć tylko wzajemnie. - zaśmiała się. - Już ci lepiej? - dopytała, luzując uścisk ich dłoni. Bo przecież jeśli jego stan się poprawił, powinni trzymać wobec siebie większy dystans, a trzymanie się za ręce wcale takim nie było.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Bardzo chciał, żeby cieszyła się tym wyjazdem i jego towarzystwem. Może to było zbyt wiele, ale dla niego to była szansa na to, by powiedzieć jej o swoich uczuciach. Nieważne kiedy, jak i gdzie – ważne, by to w końcu usłyszała. Nie mógłby tego trzymać dłużej w sobie. Był jej to winien. Eden była dla niego kimś wyjątkowym, nie potrafił się na nią gniewać, był zły wyłącznie na siebie. Najgorsze było to, że nie miał większych nadziei na powodzenie. Nie, kiedy mimo wszystko chciała uciec od niego. Mogłaby zauważyć ten smutek w oczach, gdyby tylko na siebie patrzyli. Nie sądził, że to co mówił, to było zbyt wiele. Może wiele chciał i oczekiwał? Spiął się dość wyraźnie w każdym razie.
- Jasne – odpowiedział krótko. Czy tak to będzie wyglądać? Będzie od niego uciekała, bo zachowywał się inaczej, niż się spodziewała? – Nie martw się, jestem przyzwyczajony do samotności – dodał.
Powoli wracała do niego rzeczywistość i to, gdzie siedział. Czar prysł, wróciło życie.
- Przepraszam, nie chcę cię osaczać – ja tylko cię potrzebuję. Ciebie, Eden. Tylko ciebie.
- Upominaj mnie, jeśli będę się zbytnio narzucać – poprosił. – Jesteś pierwszą osobą, którą tam zabieram i jestem po prostu… optymistycznie nastawiony? Może za bardzo – chciał to obrócić w żart, ale gdzieś czuł ukłucie bólu. Przecież byli tylko przyjaciółmi. On chciał tylko, by nie zapomniała o tym, że jest gdzieś człowiek, który kocha ją ze wszystkim w pakiecie – nawet chęcią pobycia w samotności. On się jej bał, dlatego nie chciał zostać w pojedynkę.
Elias. Na jego imię znów się spiął, ale jego słowa starały się to ukryć.
- Pewnie ma dobry gust – rzucił uwagę, niby ot tak sobie. Wiedział, że będzie wyglądać zjawiskowo. Nie potrzebowała przecież niczego, już wyglądała pięknie.
- Wolę kameralne imprezy – powiedział, pozwalając sobie na uśmiech. – To bardziej zobowiązanie, owszem, dość ważna premiera, a nie każdy ma szansę w czymś takim uczestniczyć. Nie myśl, że jestem niewdzięczny czy znudzony. Za dużo dziennikarzy, którzy chcą zobaczyć każde potknięcie lub doszukiwać się drugiego dna we wszystkim, co usłyszą, albo sami sobie dopowiedzą wszystko – wyjaśnił jak to wyglądało. – Myślę, że po prostu znów będę ich unikać, często to robię – no właśnie, na ile mógł, starał się odciąć od mediów. Promując seriale czy filmy, musiał się pokazać w różnych miejscach, ale był dość oszczędny w swoich wypowiedziach.
- Zobaczymy, co będzie – podsumował. – Przynajmniej będę mieć komu marudzić – powiedział to bardziej żartem, niż na poważnie, ale kto wie?
Nie chciał, by czuła się źle w jego środowisku, zależało mu na tym, by przeżyła prawdziwą przygodę, a wszystko wskazywało na to, że tak się stanie.
- Zawsze czymś mnie zaskakujesz – powiedział jeszcze, a potem znowu zamknął oczy.
– Powiedziałem coś miłego – wyjaśnił. – I tak pewnie nie zapamiętasz, ale sprawdź sobie w słowniczku czy jakiejś apce, gdyby było inaczej – o ile chciała zrozumieć naprawdę. To nie było nic złego czy niewłaściwego. Po prostu tak ją postrzegał.
- Trochę tak – odpowiedział. – Mogłabyś mi czytać nawet książkę telefoniczną, a ja i tak poczułbym się lepiej – najważniejsze, że się nie kłócili. Gdyby był zły, odczuwałby to wszystko tylko mocniej. Tymczasem naprawdę starał się zrelaksować.
- Może uda mi się nawet zasnąć, kto wie? – powiedział, nie otwierając oczu. – Ty też spróbuj i odpocznij póki możesz – na miejscu na pewno będzie miała zajęcie, więc sen nie będzie tak oczywisty, jak się mogło wydawać. Nocne spacery, premiera i przyjęcie, a może coś jeszcze, zobaczymy.
Ayers naprawdę na tyle się rozluźnił, że urwał mu się film. Kiedy otworzył oczy, nadal jego głowa była zwrócona w stronę Eden. Patrzył na nią w ciszy, nie chcąc narzucać swojego towarzystwa. Spojrzał tylko na na zegarek, a minęło całkiem dużo czasu, ale kiedy uświadomił sobie, że jest w samolocie, po prostu znowu zaczął to odczuwać. Było mu też trochę niewygodnie, ale widok spokojnej Eden sprawiał, że czuł się lepiej. Nie był tam sam, chociaż raz. Czy będzie następny? Wszystko zależało od tego, czy wróci do Toronto. Ten wyjazd mógł zmienić bardzo wiele. I Cem zastanawiał się, czy dobrze zrobi, dzieląc się wszystkim z Eden. Z drugiej strony nie miał wyjścia, bo nie chciał jej okłamywać. Kochał ją i musiał to w końcu wyznać. Już wkrótce.
eden de poesy
- Jasne – odpowiedział krótko. Czy tak to będzie wyglądać? Będzie od niego uciekała, bo zachowywał się inaczej, niż się spodziewała? – Nie martw się, jestem przyzwyczajony do samotności – dodał.
Powoli wracała do niego rzeczywistość i to, gdzie siedział. Czar prysł, wróciło życie.
- Przepraszam, nie chcę cię osaczać – ja tylko cię potrzebuję. Ciebie, Eden. Tylko ciebie.
- Upominaj mnie, jeśli będę się zbytnio narzucać – poprosił. – Jesteś pierwszą osobą, którą tam zabieram i jestem po prostu… optymistycznie nastawiony? Może za bardzo – chciał to obrócić w żart, ale gdzieś czuł ukłucie bólu. Przecież byli tylko przyjaciółmi. On chciał tylko, by nie zapomniała o tym, że jest gdzieś człowiek, który kocha ją ze wszystkim w pakiecie – nawet chęcią pobycia w samotności. On się jej bał, dlatego nie chciał zostać w pojedynkę.
Elias. Na jego imię znów się spiął, ale jego słowa starały się to ukryć.
- Pewnie ma dobry gust – rzucił uwagę, niby ot tak sobie. Wiedział, że będzie wyglądać zjawiskowo. Nie potrzebowała przecież niczego, już wyglądała pięknie.
- Wolę kameralne imprezy – powiedział, pozwalając sobie na uśmiech. – To bardziej zobowiązanie, owszem, dość ważna premiera, a nie każdy ma szansę w czymś takim uczestniczyć. Nie myśl, że jestem niewdzięczny czy znudzony. Za dużo dziennikarzy, którzy chcą zobaczyć każde potknięcie lub doszukiwać się drugiego dna we wszystkim, co usłyszą, albo sami sobie dopowiedzą wszystko – wyjaśnił jak to wyglądało. – Myślę, że po prostu znów będę ich unikać, często to robię – no właśnie, na ile mógł, starał się odciąć od mediów. Promując seriale czy filmy, musiał się pokazać w różnych miejscach, ale był dość oszczędny w swoich wypowiedziach.
- Zobaczymy, co będzie – podsumował. – Przynajmniej będę mieć komu marudzić – powiedział to bardziej żartem, niż na poważnie, ale kto wie?
Nie chciał, by czuła się źle w jego środowisku, zależało mu na tym, by przeżyła prawdziwą przygodę, a wszystko wskazywało na to, że tak się stanie.
- Zawsze czymś mnie zaskakujesz – powiedział jeszcze, a potem znowu zamknął oczy.
– Powiedziałem coś miłego – wyjaśnił. – I tak pewnie nie zapamiętasz, ale sprawdź sobie w słowniczku czy jakiejś apce, gdyby było inaczej – o ile chciała zrozumieć naprawdę. To nie było nic złego czy niewłaściwego. Po prostu tak ją postrzegał.
- Trochę tak – odpowiedział. – Mogłabyś mi czytać nawet książkę telefoniczną, a ja i tak poczułbym się lepiej – najważniejsze, że się nie kłócili. Gdyby był zły, odczuwałby to wszystko tylko mocniej. Tymczasem naprawdę starał się zrelaksować.
- Może uda mi się nawet zasnąć, kto wie? – powiedział, nie otwierając oczu. – Ty też spróbuj i odpocznij póki możesz – na miejscu na pewno będzie miała zajęcie, więc sen nie będzie tak oczywisty, jak się mogło wydawać. Nocne spacery, premiera i przyjęcie, a może coś jeszcze, zobaczymy.
Ayers naprawdę na tyle się rozluźnił, że urwał mu się film. Kiedy otworzył oczy, nadal jego głowa była zwrócona w stronę Eden. Patrzył na nią w ciszy, nie chcąc narzucać swojego towarzystwa. Spojrzał tylko na na zegarek, a minęło całkiem dużo czasu, ale kiedy uświadomił sobie, że jest w samolocie, po prostu znowu zaczął to odczuwać. Było mu też trochę niewygodnie, ale widok spokojnej Eden sprawiał, że czuł się lepiej. Nie był tam sam, chociaż raz. Czy będzie następny? Wszystko zależało od tego, czy wróci do Toronto. Ten wyjazd mógł zmienić bardzo wiele. I Cem zastanawiał się, czy dobrze zrobi, dzieląc się wszystkim z Eden. Z drugiej strony nie miał wyjścia, bo nie chciał jej okłamywać. Kochał ją i musiał to w końcu wyznać. Już wkrótce.
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Nie chciała okazać się rozczarowaniem.
Jednak panicznie bała się tego, że Cem żyje jakimś wyobrażeniem o niej. Że polubił ją, jednak bez wad i gorszych dni, które także miewała. Owszem, nazywali siebie przyjaciółmi, jednak czy spędzali ze sobą dotychczas tyle czasu, aby mógł ujrzeć ją w gorszym czasie? Nie przypominała sobie tego. Chciała jednak być szczera. Może nieco za późno, bo nie było szans na powrót, jednak miała nadzieję, że nie będzie miał jej tego za złe.
Bo nie miała zamiaru tego nadużywać. Będzie uciekać się w samotność w bardzo skrajnych momentach, gdy jej limit społeczny będzie na wyczerpaniu. Potrzebowała tego, a wolała być szczerą niż nieznośną. Miała nadzieję, że jej wybaczy, chociaż wyczuła tę nutkę rozczarowania w jego głosie. - Nie chcę skazywać Cię na samotność. Będę obok, ale czasami nie w takiej formie jakbyś chciał. Jestem tylko człowiekiem, czasami potrzebuję pobyć sama ze sobą. - nie miała zamiaru uciekać czy się izolować. Chciała tylko dać mu znać o ewentualnych godzinach gdzie nie będzie jej obok. Mogą one mieć miejsce choć wcale nie muszą. Może wszystko przebiegnie zgodnie z planem i spędzą cały zaplanowany czas u swego boku? To był forma jej obaw, nie obietnica. Życie teraz jej słowami nie miało sensu, bo być może nie dojdzie to wszystko nawet do skutku. - Cem, chyba źle mnie zrozumiałeś. To nie jest Twoja wina, to jedynie moje potrzeby. - uspokoiła go, otulając ciepłym uśmiechem.
Mogła tylko wyobrażać sobie jak bardzo męczące bywały takie premiery. Bycie na świeczniku nie każdego satysfakcjonowało w równym stopniu. Rozumiała więc chęć ucieczki, w której bardzo chętnie stanie się towarzyszką. - A może po prostu bądź sobą? Reporterzy i tak dopiszą to co chcą, a słowa zinterpretują na swój sposób. Jak będziesz sobą, przynajmniej nie będziesz miał żalu, że coś nie tak palnąłeś. - wszystko wydawało się jej proste, jak wszystko w jej życiu. Był problem? Należało go rozwiązać, zostając przy tym sobą w stu procentach. Autentyczność zawsze będzie w cenie.
Nie nudził jej, wręcz fascynował.
Czuła jednak, że sen zbliża się nieuchronnie. Nie miała zbyt wiele czasu na relaks podczas czasu przygotowywań, więc pozwoliła sobie skorzystać z lotu. Nie mogli przecież, mimo ogromnych chęci, poświęcić całego czasu na rozmowy.
Obudziła się, przyłapując mężczyznę na obserwacji jej twarzy. Nie przeszkadzało jej to, chociaż wiele wskazywało na to, że mogła nie wyglądać wcale atrakcyjnie. Kto wie, może miała otwartą buzię bądź chrapała, dlatego Cem tak uporczywie się jej przyglądał. Nie przejęła się tym, była zbyt zmęczona, aby zajmować się takimi drobiazgami. Jedyne co ją obchodziło to sen, a jeszcze bardziej wygodna pozycja podczas snu. Stąd też, na wpół śpiąc, oderwała plecy od oparcia i bez ostrzeżenia ułożyła się bokiem na udach mężczyzny, kuląc nogi na swoim siedzeniu. Nie kalkulowała nawet czy jest mu wygodnie: zupełnie stawiając na swój komfort, zapomniała o gabarytach Cema. Bo ona nie miała problemu z tym, aby zwinąć się w kłębek; była filigranowa, a jej doświadczenie baletowe pozwalało jej często na przyjęcie dość nieoczywistych pozycji.
Westchnęła głośno, cały czas trwając w półświadomości. Błogiej i pozwalającej na dość wiele, ponieważ wydawała się być znakomitą wymówką w razie sprzeciwu przyjaciela. Mogła dzięki niej bezkarnie zagarnąć jego przestrzeń osobistą, nie bacząc nie tylko na niechęć ale także i jego fobie. - Mógłbyś znowu głaskać mnie po ramieniu, jak w t e d y? - potrzebowała dodatkowych umilaczy, aby ponownie, skutecznie zasnąć. I chociaż nie mieli poruszać tematu tamtej nocy, nie wiedziała jak bardziej obrazowo naprowadzić go na to czego oczekiwała. Uwielbiała gdy ktoś gładził jej włosy, plecy, jednak w aktualnych okolicznościach najbardziej neutralne wydawało się być głaskanie jej ramienia. Aby w końcu zasnęła i przestała gadać, sprawiając mu przykrość swoimi wątpliwościami, które jednak zaczynały skutecznie opuszczać jej świadomość.
Cem Ayers
Jednak panicznie bała się tego, że Cem żyje jakimś wyobrażeniem o niej. Że polubił ją, jednak bez wad i gorszych dni, które także miewała. Owszem, nazywali siebie przyjaciółmi, jednak czy spędzali ze sobą dotychczas tyle czasu, aby mógł ujrzeć ją w gorszym czasie? Nie przypominała sobie tego. Chciała jednak być szczera. Może nieco za późno, bo nie było szans na powrót, jednak miała nadzieję, że nie będzie miał jej tego za złe.
Bo nie miała zamiaru tego nadużywać. Będzie uciekać się w samotność w bardzo skrajnych momentach, gdy jej limit społeczny będzie na wyczerpaniu. Potrzebowała tego, a wolała być szczerą niż nieznośną. Miała nadzieję, że jej wybaczy, chociaż wyczuła tę nutkę rozczarowania w jego głosie. - Nie chcę skazywać Cię na samotność. Będę obok, ale czasami nie w takiej formie jakbyś chciał. Jestem tylko człowiekiem, czasami potrzebuję pobyć sama ze sobą. - nie miała zamiaru uciekać czy się izolować. Chciała tylko dać mu znać o ewentualnych godzinach gdzie nie będzie jej obok. Mogą one mieć miejsce choć wcale nie muszą. Może wszystko przebiegnie zgodnie z planem i spędzą cały zaplanowany czas u swego boku? To był forma jej obaw, nie obietnica. Życie teraz jej słowami nie miało sensu, bo być może nie dojdzie to wszystko nawet do skutku. - Cem, chyba źle mnie zrozumiałeś. To nie jest Twoja wina, to jedynie moje potrzeby. - uspokoiła go, otulając ciepłym uśmiechem.
Mogła tylko wyobrażać sobie jak bardzo męczące bywały takie premiery. Bycie na świeczniku nie każdego satysfakcjonowało w równym stopniu. Rozumiała więc chęć ucieczki, w której bardzo chętnie stanie się towarzyszką. - A może po prostu bądź sobą? Reporterzy i tak dopiszą to co chcą, a słowa zinterpretują na swój sposób. Jak będziesz sobą, przynajmniej nie będziesz miał żalu, że coś nie tak palnąłeś. - wszystko wydawało się jej proste, jak wszystko w jej życiu. Był problem? Należało go rozwiązać, zostając przy tym sobą w stu procentach. Autentyczność zawsze będzie w cenie.
Nie nudził jej, wręcz fascynował.
Czuła jednak, że sen zbliża się nieuchronnie. Nie miała zbyt wiele czasu na relaks podczas czasu przygotowywań, więc pozwoliła sobie skorzystać z lotu. Nie mogli przecież, mimo ogromnych chęci, poświęcić całego czasu na rozmowy.
Obudziła się, przyłapując mężczyznę na obserwacji jej twarzy. Nie przeszkadzało jej to, chociaż wiele wskazywało na to, że mogła nie wyglądać wcale atrakcyjnie. Kto wie, może miała otwartą buzię bądź chrapała, dlatego Cem tak uporczywie się jej przyglądał. Nie przejęła się tym, była zbyt zmęczona, aby zajmować się takimi drobiazgami. Jedyne co ją obchodziło to sen, a jeszcze bardziej wygodna pozycja podczas snu. Stąd też, na wpół śpiąc, oderwała plecy od oparcia i bez ostrzeżenia ułożyła się bokiem na udach mężczyzny, kuląc nogi na swoim siedzeniu. Nie kalkulowała nawet czy jest mu wygodnie: zupełnie stawiając na swój komfort, zapomniała o gabarytach Cema. Bo ona nie miała problemu z tym, aby zwinąć się w kłębek; była filigranowa, a jej doświadczenie baletowe pozwalało jej często na przyjęcie dość nieoczywistych pozycji.
Westchnęła głośno, cały czas trwając w półświadomości. Błogiej i pozwalającej na dość wiele, ponieważ wydawała się być znakomitą wymówką w razie sprzeciwu przyjaciela. Mogła dzięki niej bezkarnie zagarnąć jego przestrzeń osobistą, nie bacząc nie tylko na niechęć ale także i jego fobie. - Mógłbyś znowu głaskać mnie po ramieniu, jak w t e d y? - potrzebowała dodatkowych umilaczy, aby ponownie, skutecznie zasnąć. I chociaż nie mieli poruszać tematu tamtej nocy, nie wiedziała jak bardziej obrazowo naprowadzić go na to czego oczekiwała. Uwielbiała gdy ktoś gładził jej włosy, plecy, jednak w aktualnych okolicznościach najbardziej neutralne wydawało się być głaskanie jej ramienia. Aby w końcu zasnęła i przestała gadać, sprawiając mu przykrość swoimi wątpliwościami, które jednak zaczynały skutecznie opuszczać jej świadomość.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Odpowiadał jej głównie uśmiechem, trochę zakłopotanym, może nieco smutnym, ale jednak uśmiechem. Mówił o tym, że nie będzie jej zmuszać do niczego i po prostu da swobodę, ale gdyby potrzebowała nawet milczenia, on też jej to podaruje. Miał nadzieję, że nie będzie się za to oddalać, bo nie chciał, by się gdzieś zgubiła, lub zaczepiały ją jakieś typki, a takich jest wszędzie pełno, w Turcji także można było na takich trafić. Swoją drogą był gotów użyć swojej lewej pięści w razie kłopotów. Na pewno czułaby się bezpieczniej, gdyby był w pobliżu, ale nie chciał jej straszyć, więc po prostu milczał na ten temat – zrobi, co zechce.
- Masz rację – zgodził się ze słowami odnoszącymi się do dziennikarzy. – Na pewno będą pytać o ciebie – kiedy u jego boku pojawiała się jakaś kobieta, natychmiast zadawano mu o to pytania. Wiedział już, co powiedzieć, ale czuł, że zostanie to zinterpretowane na dwa sposoby, albo uwierzą, że to tylko przyjaciółka, albo domyślą się, że jest w tym coś więcej. W każdym razie powie prawdę.
Odpocząwszy nieco, mężczyzna szukał spokoju w twarzy Eden. Nie wyglądała źle, nie oddychała przez usta, nie robiła min – była spokojna i w tym spokoju szukał dla siebie ukojenia swojej fobii. Myślał o niej, o ich relacji i nocy, która pozostawała tematem tabu. Nie potrafił o tym nie myśleć, bo naprawdę był już prawie w rajskim ogrodzie, ale musiał zamknąć drzwi. Bardzo chciał być z nią, ale nie mogli, nie ten sposób, nie tak. Szanował ją i nie mógł pozwolić, by coś wydarzyło się w taki sposób. Zasługiwała na wszystko, co najlepsze, także na romantyzm, który chciał jej okazać. Eden była fascynującą kobietą, zaskakiwała go na każdym kroku i miał wrażenie, że trochę się go boi. Jego reakcje były przecież różne. A pomysły, jakie rodziły się w jego głowie, także bywały szalone. Najważniejsze było to, że ją kochał – bezwarunkowo, szczerze i głęboko. I właśnie z miłością patrzył na nią, gdy otworzyła oczy. Nie odwrócił głowy, po prostu się uśmiechnął.
Bał się, że będzie zła i zaraz coś powie, ale było inaczej. Ona po prostu zmieniła pozycję i ułożyła się do snu w innej pozycji, angażując do tego jego nogi. Kiedy usłyszał jej prośbę, nieco się spiął. Nie chodziło o to, że nie chciał tego. Raczej o to, że mógłby nie chcieć przestać. Na początku bił się z myślami, a potem delikatnie, w odpowiedzi na jej pytanie, po prostu zaczął ją gładzić po włosach i ramieniu. Niespiesznie, czule, kojąco. Nie chciał jej przeszkadzać w śnie, ale widząc, że oddycha głębiej, zaczął coś cicho do niej mówić.
- Nigdy ci o tym nie powiedziałem, ale boję się tego, że zostanę kiedyś całkiem sam. Ludzie przychodzą i odchodzą, nikt nie zostaje na dłużej. Chciałbym, żeby ktoś powiedział mi, że nie może beze mnie żyć, wiesz? Może to samolubne, ale nikt nigdy nie dawał mi odczuć, że jestem potrzebny i kochany. Czas płynie, a to się nie zmienia. Nauczyłem się być samotnikiem w tłumie, ale wcale tego nie chcę. Boję się, Eden. Coraz bardziej… - nie sądził, by to usłyszała. Może to i dobrze? Kolejna słabość mężczyzny, który wydaje się być przecież osobą odporną na smutki i problemy, kto zawsze widział we wszystkim coś dobrego, dla którego szklanka zawsze była do połowy pełna. Tak, to ten sam człowiek i nie potrafił sobie poradzić z tym tematem. Może gdyby nie uwierzył, że ona nie chciała go widzieć, wszystko byłoby inaczej? Nie dowie się tego nigdy. Teraz mógł jedynie gładzić ją po ramieniu, jak prosiła i starać się nie powiedzieć jej, jak bardzo ją kocha i jej potrzebuje, jak mu głupio, że zawalił sprawę tamtej nocy, bo jego dusza i ciało wyrywały się właśnie do niej. Mógł przelewać swoją miłość w ten prosty gest, dając ulgę kobiecie, a sam wciąż myślał i myślał… aż sam zasnął.
Obudził się dopiero wtedy, kiedy poczuł jak zdrętwiało mu kończyny. Chciał się poprawić, ale przypomniał sobie o tym słodkim ciężarze, jaki miał na swoich nogach. Uśmiechnął się i potarł oczy. Znów minęło trochę czasu, dobrze, to zawsze trochę więcej spokoju i nie chodziło o brak rozmowy. Skupiając się na kobiecie, po prostu był spokojniejszy i przy niej, bycie w samolocie nie stresowało tak bardzo. Skoncentrował się właśnie na Eden, na rozmyślaniu o ich rozmowach, o gestach i spojrzeniach. Po prostu na niej. Poprawił się nieco na fotelu, delikatnie podnosząc dziewczynę, ale mruknęła tylko coś przez sen i najwidoczniej spała dalej. A on? Nucił sobie w umyśle piosenki, które lubił i potrafił zagrać. I tak się uspokajał, podczas gdy Eden nadal odpoczywała.
Czas płynął, a Cem już prawie nie spał. Miał zamknięte oczy, ale wszystko słyszał. Część pasażerów była pogrążona we śnie, inni zaś rozmawiali w różnych językach. Opowiadali o rodzinach, o tym, co zjedzą gdy wylądują w Stambule – w tym momencie mężczyzna się uśmiechnął – albo jak gorąco było teraz w kraju. Miał nadzieję, że pogoda będzie sprzyjać, bo plany były solidne na najbliższy czas. Naturalnie postanowił zostawić decyzje Eden, ale propozycji miał wiele.
Jakimś cudem udało mu się jeszcze zasnąć, tym razem ocknął się, kiedy to jego słodki ciężar się przeciągnął i obudził. Potarł oczy i odezwał się do niej.
- Mam nadzieję, że pani poduszka była wygodna? – jęknął, starając się trochę zmienić pozycję, co nie było wciąż łatwe, bo jednak nogi to on miał długie, a miejsca nie przybyło przecież.
- Chyba coś ci się przyśniło, bo coś mówiłaś – oznajmił jej. Owszem, coś tam mruczała, ale nie wiedział co, bo nie zrozumiał z tego nic sensownego.
eden de poesy
- Masz rację – zgodził się ze słowami odnoszącymi się do dziennikarzy. – Na pewno będą pytać o ciebie – kiedy u jego boku pojawiała się jakaś kobieta, natychmiast zadawano mu o to pytania. Wiedział już, co powiedzieć, ale czuł, że zostanie to zinterpretowane na dwa sposoby, albo uwierzą, że to tylko przyjaciółka, albo domyślą się, że jest w tym coś więcej. W każdym razie powie prawdę.
Odpocząwszy nieco, mężczyzna szukał spokoju w twarzy Eden. Nie wyglądała źle, nie oddychała przez usta, nie robiła min – była spokojna i w tym spokoju szukał dla siebie ukojenia swojej fobii. Myślał o niej, o ich relacji i nocy, która pozostawała tematem tabu. Nie potrafił o tym nie myśleć, bo naprawdę był już prawie w rajskim ogrodzie, ale musiał zamknąć drzwi. Bardzo chciał być z nią, ale nie mogli, nie ten sposób, nie tak. Szanował ją i nie mógł pozwolić, by coś wydarzyło się w taki sposób. Zasługiwała na wszystko, co najlepsze, także na romantyzm, który chciał jej okazać. Eden była fascynującą kobietą, zaskakiwała go na każdym kroku i miał wrażenie, że trochę się go boi. Jego reakcje były przecież różne. A pomysły, jakie rodziły się w jego głowie, także bywały szalone. Najważniejsze było to, że ją kochał – bezwarunkowo, szczerze i głęboko. I właśnie z miłością patrzył na nią, gdy otworzyła oczy. Nie odwrócił głowy, po prostu się uśmiechnął.
Bał się, że będzie zła i zaraz coś powie, ale było inaczej. Ona po prostu zmieniła pozycję i ułożyła się do snu w innej pozycji, angażując do tego jego nogi. Kiedy usłyszał jej prośbę, nieco się spiął. Nie chodziło o to, że nie chciał tego. Raczej o to, że mógłby nie chcieć przestać. Na początku bił się z myślami, a potem delikatnie, w odpowiedzi na jej pytanie, po prostu zaczął ją gładzić po włosach i ramieniu. Niespiesznie, czule, kojąco. Nie chciał jej przeszkadzać w śnie, ale widząc, że oddycha głębiej, zaczął coś cicho do niej mówić.
- Nigdy ci o tym nie powiedziałem, ale boję się tego, że zostanę kiedyś całkiem sam. Ludzie przychodzą i odchodzą, nikt nie zostaje na dłużej. Chciałbym, żeby ktoś powiedział mi, że nie może beze mnie żyć, wiesz? Może to samolubne, ale nikt nigdy nie dawał mi odczuć, że jestem potrzebny i kochany. Czas płynie, a to się nie zmienia. Nauczyłem się być samotnikiem w tłumie, ale wcale tego nie chcę. Boję się, Eden. Coraz bardziej… - nie sądził, by to usłyszała. Może to i dobrze? Kolejna słabość mężczyzny, który wydaje się być przecież osobą odporną na smutki i problemy, kto zawsze widział we wszystkim coś dobrego, dla którego szklanka zawsze była do połowy pełna. Tak, to ten sam człowiek i nie potrafił sobie poradzić z tym tematem. Może gdyby nie uwierzył, że ona nie chciała go widzieć, wszystko byłoby inaczej? Nie dowie się tego nigdy. Teraz mógł jedynie gładzić ją po ramieniu, jak prosiła i starać się nie powiedzieć jej, jak bardzo ją kocha i jej potrzebuje, jak mu głupio, że zawalił sprawę tamtej nocy, bo jego dusza i ciało wyrywały się właśnie do niej. Mógł przelewać swoją miłość w ten prosty gest, dając ulgę kobiecie, a sam wciąż myślał i myślał… aż sam zasnął.
Obudził się dopiero wtedy, kiedy poczuł jak zdrętwiało mu kończyny. Chciał się poprawić, ale przypomniał sobie o tym słodkim ciężarze, jaki miał na swoich nogach. Uśmiechnął się i potarł oczy. Znów minęło trochę czasu, dobrze, to zawsze trochę więcej spokoju i nie chodziło o brak rozmowy. Skupiając się na kobiecie, po prostu był spokojniejszy i przy niej, bycie w samolocie nie stresowało tak bardzo. Skoncentrował się właśnie na Eden, na rozmyślaniu o ich rozmowach, o gestach i spojrzeniach. Po prostu na niej. Poprawił się nieco na fotelu, delikatnie podnosząc dziewczynę, ale mruknęła tylko coś przez sen i najwidoczniej spała dalej. A on? Nucił sobie w umyśle piosenki, które lubił i potrafił zagrać. I tak się uspokajał, podczas gdy Eden nadal odpoczywała.
Czas płynął, a Cem już prawie nie spał. Miał zamknięte oczy, ale wszystko słyszał. Część pasażerów była pogrążona we śnie, inni zaś rozmawiali w różnych językach. Opowiadali o rodzinach, o tym, co zjedzą gdy wylądują w Stambule – w tym momencie mężczyzna się uśmiechnął – albo jak gorąco było teraz w kraju. Miał nadzieję, że pogoda będzie sprzyjać, bo plany były solidne na najbliższy czas. Naturalnie postanowił zostawić decyzje Eden, ale propozycji miał wiele.
Jakimś cudem udało mu się jeszcze zasnąć, tym razem ocknął się, kiedy to jego słodki ciężar się przeciągnął i obudził. Potarł oczy i odezwał się do niej.
- Mam nadzieję, że pani poduszka była wygodna? – jęknął, starając się trochę zmienić pozycję, co nie było wciąż łatwe, bo jednak nogi to on miał długie, a miejsca nie przybyło przecież.
- Chyba coś ci się przyśniło, bo coś mówiłaś – oznajmił jej. Owszem, coś tam mruczała, ale nie wiedział co, bo nie zrozumiał z tego nic sensownego.
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Eden nie wierzyła w samotność. Uważała, że to twór służący do manipulacji. Było to w pewnym stopniu samolubne, ponieważ opinia ta powstała jedynie na jej odczuciach. Odczuciach osoby, która zawsze miała przy sobie kogoś: czy to rodziców, przyjaciół, czy partnera. Posiadała niezrozumiałą umiejętność jednania ludzi, potrafiła zrozumieć ich lęki i wesprzeć w chwilach zwątpienia. Gdy nadchodził jednak czas, w którym chciała pobyć sama, także nie nazywała tego samotnością bo był to wybór.
Mogła zdawać sobie sprawę z tego, że u Cema wyglądało to inaczej. Że on potrzebował do oddychania innej duszy, że łaknął obecności kogoś obok. Nie chciała tego analizować, jednak gdyby była tylko świadoma słów mężczyzny, zapewne próbowałaby go uspokoić. Wierzyła, że ktoś na niego czekał. Był przecież wartością samą w sobie, złotem w najszczerszej postaci. To, że dotychczas trafiał na nieodpowiednie kobiety nie było końcem, a jedynie ciągiem dalszym. Wierzyła w dobre zakończenie i była jego największą fanką.
Bo Eden sądziła, że wszystko to co miało miejsce tamtej nocy , było zalążkiem romansu. Chwilą zapomnienia, wykorzystaniem słabości. Nie dopatrywała się w tym niczego więcej. Czułość jaką jej okazywał przypisywała po prostu sentymentowi i dobremu wychowaniu. Czuła, że wtedy mogła go wykorzystać, zagrać na jego dobrych intencjach. Może przez chwilę pomyślała tylko, że łączy ich coś więcej, jednak po tym gdy z niej zrezygnował szybko otrzeźwiała.
Było jej tak błogo i bezpiecznie, że nie przeszkadzały jej wymuszone zmiany w położeniu. Była tak zmęczona, że nie byle ruch nie mógł zburzyć jej spokojnego snu. Wprawdzie brakowało jej może jakiegoś koca, jednak ramię Cema także zdawało egzamin. Obudziła się po kilku godzinach, albo tak przynajmniej się jej wydawało. Ociężale podniosła się do pozycji siedzącej, przecierając oczy. - Była fantastyczna, dziękuję. - uśmiechnęła się błogo, jednak jej mózg nie mógł zarejestrować jeszcze tego, że z jej powodu Cem zapewne odczuwał ból przez bardzo długi czas. Nie mógł przecież zmienić pozycji, nie mógł nawet wstać. Wykorzystała ponownie jego dobroć. - Ah, tak. Bardzo często mówię przez sen. Raz obudziłam Eliasa w środku nocy krzycząc, że musi koniecznie napaść na bank, bo chcę kupić stado bawołów. - to była jedna z wielu opowieści. Miała ich w zanadrzu dziesiątki, jedna bardziej abstrakcyjna od drugiej. Raz w gorączce obudziła partnera twierdząc, że boi się tego mężczyzny, który patrzy na nią z rogu pokoju. Naturalnie rano nic nie pamiętała, jednak co napędziła strachu biednemu Eliasowi to tylko on sam wiedział. Wierzyła jednak, że będą mieli jeszcze wiele czasu aby podzielić się takimi ciekawostkami na swój temat. - Masz może gdzieś wodę? - zaschło jej w gardle od tego suchego powietrza w samolocie. Na dodatek była przekonana, że oddychała przez nos co może odbić się późniejszym bólem gardła. Miała nadzieję, że domowa apteczka Cema okaże się równie bogata co jego plany na ten wyjazd.
Po otrzymaniu butelki wody, ponownie nachyliła się nad nogami mężczyzny. Bez uprzedzenia, bez pytania. Zainteresowana tym czy widać już cokolwiek z tej wysokości, wcisnęła nos w okno. - Ty chyba też coś mówiłeś. Wydaje mi się, że jednak nie przez sen. - nie oderwała wzroku od poruszających się kłębów chmur. Nie była pewna czy to co słyszała było jedynie wytworem jej wyobraźni czy mężczyzna faktycznie coś do niej mówił. Nie chciała go straszyć, płoszyć. Ceniła sobie rozmowy z nim nade wszystko.
Odkręciła butelkę i upiła kilka łyków. Podała ją następnie kompanowi podróży, nie sądząc, aby brzydził się napić z jej butelki. Jeszcze niedawno przecież wymieniali płyny ustrojowe w zupełnie innych okolicznościach. - Podobno "dzień, w którym jesteś samotny, jest sposobem Boga na powiedzenie ci, że chce spędzić z tobą trochę czasu". - nie namawiała go do nawrócenia, była daleka od takich praktyk. Namawiała go do odnalezienie boga w detalach, błahostkach. Do cieszenia się każdą chwilą bez większej kalkulacji.
Cem Ayers
Mogła zdawać sobie sprawę z tego, że u Cema wyglądało to inaczej. Że on potrzebował do oddychania innej duszy, że łaknął obecności kogoś obok. Nie chciała tego analizować, jednak gdyby była tylko świadoma słów mężczyzny, zapewne próbowałaby go uspokoić. Wierzyła, że ktoś na niego czekał. Był przecież wartością samą w sobie, złotem w najszczerszej postaci. To, że dotychczas trafiał na nieodpowiednie kobiety nie było końcem, a jedynie ciągiem dalszym. Wierzyła w dobre zakończenie i była jego największą fanką.
Bo Eden sądziła, że wszystko to co miało miejsce tamtej nocy , było zalążkiem romansu. Chwilą zapomnienia, wykorzystaniem słabości. Nie dopatrywała się w tym niczego więcej. Czułość jaką jej okazywał przypisywała po prostu sentymentowi i dobremu wychowaniu. Czuła, że wtedy mogła go wykorzystać, zagrać na jego dobrych intencjach. Może przez chwilę pomyślała tylko, że łączy ich coś więcej, jednak po tym gdy z niej zrezygnował szybko otrzeźwiała.
Było jej tak błogo i bezpiecznie, że nie przeszkadzały jej wymuszone zmiany w położeniu. Była tak zmęczona, że nie byle ruch nie mógł zburzyć jej spokojnego snu. Wprawdzie brakowało jej może jakiegoś koca, jednak ramię Cema także zdawało egzamin. Obudziła się po kilku godzinach, albo tak przynajmniej się jej wydawało. Ociężale podniosła się do pozycji siedzącej, przecierając oczy. - Była fantastyczna, dziękuję. - uśmiechnęła się błogo, jednak jej mózg nie mógł zarejestrować jeszcze tego, że z jej powodu Cem zapewne odczuwał ból przez bardzo długi czas. Nie mógł przecież zmienić pozycji, nie mógł nawet wstać. Wykorzystała ponownie jego dobroć. - Ah, tak. Bardzo często mówię przez sen. Raz obudziłam Eliasa w środku nocy krzycząc, że musi koniecznie napaść na bank, bo chcę kupić stado bawołów. - to była jedna z wielu opowieści. Miała ich w zanadrzu dziesiątki, jedna bardziej abstrakcyjna od drugiej. Raz w gorączce obudziła partnera twierdząc, że boi się tego mężczyzny, który patrzy na nią z rogu pokoju. Naturalnie rano nic nie pamiętała, jednak co napędziła strachu biednemu Eliasowi to tylko on sam wiedział. Wierzyła jednak, że będą mieli jeszcze wiele czasu aby podzielić się takimi ciekawostkami na swój temat. - Masz może gdzieś wodę? - zaschło jej w gardle od tego suchego powietrza w samolocie. Na dodatek była przekonana, że oddychała przez nos co może odbić się późniejszym bólem gardła. Miała nadzieję, że domowa apteczka Cema okaże się równie bogata co jego plany na ten wyjazd.
Po otrzymaniu butelki wody, ponownie nachyliła się nad nogami mężczyzny. Bez uprzedzenia, bez pytania. Zainteresowana tym czy widać już cokolwiek z tej wysokości, wcisnęła nos w okno. - Ty chyba też coś mówiłeś. Wydaje mi się, że jednak nie przez sen. - nie oderwała wzroku od poruszających się kłębów chmur. Nie była pewna czy to co słyszała było jedynie wytworem jej wyobraźni czy mężczyzna faktycznie coś do niej mówił. Nie chciała go straszyć, płoszyć. Ceniła sobie rozmowy z nim nade wszystko.
Odkręciła butelkę i upiła kilka łyków. Podała ją następnie kompanowi podróży, nie sądząc, aby brzydził się napić z jej butelki. Jeszcze niedawno przecież wymieniali płyny ustrojowe w zupełnie innych okolicznościach. - Podobno "dzień, w którym jesteś samotny, jest sposobem Boga na powiedzenie ci, że chce spędzić z tobą trochę czasu". - nie namawiała go do nawrócenia, była daleka od takich praktyk. Namawiała go do odnalezienie boga w detalach, błahostkach. Do cieszenia się każdą chwilą bez większej kalkulacji.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Uśmiechnął się, słysząc odpowiedź kobiety. Przynajmniej jej spało się dobrze, a o to chodziło.
- Cieszę się – powiedział do niej, przeciągnąwszy się. – Tak mocno spałaś, nie chciałem się zbytnio ruszać, by ci nie przeszkadzać – patrzenie na nią było uspokajające. Nie przyzna się, ale to był najlepszy lot jaki miał, bo ktoś go skutecznie odciągał od problemów.
- Napad na bank, dobre – zaśmiał się. Oj zazdrościł Eliasowi takiego towarzystwa, czy to w dzień czy w nocy. Gdy tak o tym pomyślał, znowu zrobił się trochę nieobecny i jakby przygaszony.
Wodę posiadał, zawsze musiał mieć coś do picia, bo by nie wytrzymał zbyt długo. Jednak lot był bardzo długi, więc trzeba było jakoś przetrwać. Podał butelkę Eden, a potem nie ruszał się, gdy ta zaczęła wyglądać przez okienko na świat w dole.
Kiedy powiedziała mu, że słyszała jak coś mówił, trochę się speszył.
- Byłem pewien, że już śpisz na tyle twardo, by tego nie słyszeć – powiedział, unikając jej spojrzenia. Przyjął od niej wodę i też upił kilka łyków. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo był spragniony. To dawało mu kilka chwil na wyjaśnienie swojego zachowania i tego, co powiedział.
- Nie wiem, nie czuję nic prócz chłodu, który mnie otacza. To chyba nic złego marzyć o kimś, kto byłby z tobą z miłości, móc zasypiać w czyichś ramionach i budzić się, mogąc powitać rano tę osobę. Wiesz jak ciężko jest nie mieć się do kogo odezwać? – Ayers może i był ustawiony, nie narzekał na stan swojego konta, miał rodzinę, przyjaciół i fanów. Nikt jednak nie potrafił zastąpić mu osoby, która mogłaby wyleczyć jego smutki i samotność. Nie chciał mieć byle kogo, chciał dzielić te chwile z kimś, kogo darzył uczuciem i zaufaniem. Była nią Eden, przy niej mógłby spać spokojnie. Gdyby tylko czuła to samo, co on. Gdyby tylko…
- Ty masz kogoś obok siebie – i to nie jestem ja – mówiło jego spojrzenie. – Elias ma szczęście – wiele razy to mówił, także przy nim. Z sympatii, ale z ukrytym dnem. Serce mówiło jedno, rozum drugie. Starał się zabić te myśli w zarodku, ale te pokazywały mu środkowy palec i rozwijały się, zamiast zniknąć. Z każdym kolejnym spotkaniem, był tylko bliżej i bliżej. I cholernie mocno jej potrzebował. Nawet gdy się kłócili, była to rozmowa wciągająca, może czasem zbyt ostra i bezpośrednia, ale były w tym emocje. Teraz nie był pewien, czy dobrze zrobił dzieląc się z nią kolejną ze swoich tajemnic, ale uznał, że powinna wiedzieć, jak bardzo doceniał jej towarzystwo.
- Zastanawiam się czasem, co jest ze mną nie tak, że ciągle jestem sam – mówił to wolno, dobierając starannie słowa, by nie powiedzieć czasem zbyt wiele. – Za dużo myślę nad tym? Mam wielkie oczekiwania? Nie mam pojęcia, wiem tylko, że nie jestem w stanie oszukać serca – jego nic nie zmyli. Wiedział dokładnie, co czuło i czego pragnęło. Chciał być dla niej drogowskazem i latarnią w ciemną noc. Zawsze wyciągać do niej swoje ręce i móc czuć jej obecność. Zawsze, gdy tylko jej potrzebował.
- Seni çok seviyorum – powiedział cicho, bardziej do siebie. Tym razem te same słowa, które napisał wtedy swoim palcem, padły z jego ust, ale ciągle nie mówił jej o co mu chodziło. Może nawet nie wychwyciła żadnego, bo powiedział to szybko i szeptem.
- Nieważne, kijem rzeki nie zawrócę – powiedział głośniej. – Nie sprawię, by ktoś nagle się znalazł i powiedział mi, że nie muszę się dłużej martwić, bo tak – interesuję kogoś. Miłość nie jest zła, przeciwnie. Jest piękna, jeśli jest wzajemna, tyle razy to widziałem, odgrywałem, a cały czas jestem… - nie musiał mówić znowu tego słowa. Sam.
- Chciałbym być kochany – nie mówił kochać, bo już to robił. Okazywał ją w przeróżny sposób, na ile mógł, ale naprawdę był zakochany. Było w nim coś z romantycznych kochanków ze starych filmów. Mówiono, że jest przekonujący na ekranie, ale on wiedział, że to gra, do kiedy znów nie zbliżył się do Eden. Ta kobieta była wyzwaniem, które uwielbiał. Była prawdziwsza od wszystkich innych kobiet, bo była szczera, bezpośrednia i tak bliska, nawet jeśli była daleko.
- Widzisz, znowu myślę o sobie. Chciałbym czegoś takiego dla siebie. Wiem, że gdyby ktoś mnie kochał, nie patrzyłby na nic i nikogo. Liczyłoby się tylko uczucie, bo miłość nie jest zła – odparł spokojnie. – Czy ty też masz tak, że myśląc o swoim chłopaku, brakuje ci tchu? Widzisz tylko jego? Czujesz, że żyjesz nie tylko dla siebie, ale też dla niego? – zapytał wprost. On mógł tylko krzyczeć wewnątrz siebie. Podaruj mi swoją miłość!
- Mógłbym oddać wszystko, by usłyszeć te dwa najważniejsze słowa – powiedział szczerze. – Ale nie mówmy o tym teraz. Poznałaś mój kolejny sekret, masz przewagę punktową nade mną – uśmiechnął się, ale widać było, że przeżywał tę rozmowę. Mieć ukochaną kobietę tak blisko siebie i nie móc jej powiedzieć wprost, że ją kocha.
eden de poesy
- Cieszę się – powiedział do niej, przeciągnąwszy się. – Tak mocno spałaś, nie chciałem się zbytnio ruszać, by ci nie przeszkadzać – patrzenie na nią było uspokajające. Nie przyzna się, ale to był najlepszy lot jaki miał, bo ktoś go skutecznie odciągał od problemów.
- Napad na bank, dobre – zaśmiał się. Oj zazdrościł Eliasowi takiego towarzystwa, czy to w dzień czy w nocy. Gdy tak o tym pomyślał, znowu zrobił się trochę nieobecny i jakby przygaszony.
Wodę posiadał, zawsze musiał mieć coś do picia, bo by nie wytrzymał zbyt długo. Jednak lot był bardzo długi, więc trzeba było jakoś przetrwać. Podał butelkę Eden, a potem nie ruszał się, gdy ta zaczęła wyglądać przez okienko na świat w dole.
Kiedy powiedziała mu, że słyszała jak coś mówił, trochę się speszył.
- Byłem pewien, że już śpisz na tyle twardo, by tego nie słyszeć – powiedział, unikając jej spojrzenia. Przyjął od niej wodę i też upił kilka łyków. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo był spragniony. To dawało mu kilka chwil na wyjaśnienie swojego zachowania i tego, co powiedział.
- Nie wiem, nie czuję nic prócz chłodu, który mnie otacza. To chyba nic złego marzyć o kimś, kto byłby z tobą z miłości, móc zasypiać w czyichś ramionach i budzić się, mogąc powitać rano tę osobę. Wiesz jak ciężko jest nie mieć się do kogo odezwać? – Ayers może i był ustawiony, nie narzekał na stan swojego konta, miał rodzinę, przyjaciół i fanów. Nikt jednak nie potrafił zastąpić mu osoby, która mogłaby wyleczyć jego smutki i samotność. Nie chciał mieć byle kogo, chciał dzielić te chwile z kimś, kogo darzył uczuciem i zaufaniem. Była nią Eden, przy niej mógłby spać spokojnie. Gdyby tylko czuła to samo, co on. Gdyby tylko…
- Ty masz kogoś obok siebie – i to nie jestem ja – mówiło jego spojrzenie. – Elias ma szczęście – wiele razy to mówił, także przy nim. Z sympatii, ale z ukrytym dnem. Serce mówiło jedno, rozum drugie. Starał się zabić te myśli w zarodku, ale te pokazywały mu środkowy palec i rozwijały się, zamiast zniknąć. Z każdym kolejnym spotkaniem, był tylko bliżej i bliżej. I cholernie mocno jej potrzebował. Nawet gdy się kłócili, była to rozmowa wciągająca, może czasem zbyt ostra i bezpośrednia, ale były w tym emocje. Teraz nie był pewien, czy dobrze zrobił dzieląc się z nią kolejną ze swoich tajemnic, ale uznał, że powinna wiedzieć, jak bardzo doceniał jej towarzystwo.
- Zastanawiam się czasem, co jest ze mną nie tak, że ciągle jestem sam – mówił to wolno, dobierając starannie słowa, by nie powiedzieć czasem zbyt wiele. – Za dużo myślę nad tym? Mam wielkie oczekiwania? Nie mam pojęcia, wiem tylko, że nie jestem w stanie oszukać serca – jego nic nie zmyli. Wiedział dokładnie, co czuło i czego pragnęło. Chciał być dla niej drogowskazem i latarnią w ciemną noc. Zawsze wyciągać do niej swoje ręce i móc czuć jej obecność. Zawsze, gdy tylko jej potrzebował.
- Seni çok seviyorum – powiedział cicho, bardziej do siebie. Tym razem te same słowa, które napisał wtedy swoim palcem, padły z jego ust, ale ciągle nie mówił jej o co mu chodziło. Może nawet nie wychwyciła żadnego, bo powiedział to szybko i szeptem.
- Nieważne, kijem rzeki nie zawrócę – powiedział głośniej. – Nie sprawię, by ktoś nagle się znalazł i powiedział mi, że nie muszę się dłużej martwić, bo tak – interesuję kogoś. Miłość nie jest zła, przeciwnie. Jest piękna, jeśli jest wzajemna, tyle razy to widziałem, odgrywałem, a cały czas jestem… - nie musiał mówić znowu tego słowa. Sam.
- Chciałbym być kochany – nie mówił kochać, bo już to robił. Okazywał ją w przeróżny sposób, na ile mógł, ale naprawdę był zakochany. Było w nim coś z romantycznych kochanków ze starych filmów. Mówiono, że jest przekonujący na ekranie, ale on wiedział, że to gra, do kiedy znów nie zbliżył się do Eden. Ta kobieta była wyzwaniem, które uwielbiał. Była prawdziwsza od wszystkich innych kobiet, bo była szczera, bezpośrednia i tak bliska, nawet jeśli była daleko.
- Widzisz, znowu myślę o sobie. Chciałbym czegoś takiego dla siebie. Wiem, że gdyby ktoś mnie kochał, nie patrzyłby na nic i nikogo. Liczyłoby się tylko uczucie, bo miłość nie jest zła – odparł spokojnie. – Czy ty też masz tak, że myśląc o swoim chłopaku, brakuje ci tchu? Widzisz tylko jego? Czujesz, że żyjesz nie tylko dla siebie, ale też dla niego? – zapytał wprost. On mógł tylko krzyczeć wewnątrz siebie. Podaruj mi swoją miłość!
- Mógłbym oddać wszystko, by usłyszeć te dwa najważniejsze słowa – powiedział szczerze. – Ale nie mówmy o tym teraz. Poznałaś mój kolejny sekret, masz przewagę punktową nade mną – uśmiechnął się, ale widać było, że przeżywał tę rozmowę. Mieć ukochaną kobietę tak blisko siebie i nie móc jej powiedzieć wprost, że ją kocha.
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Rozczulało ją to, że był zdolny do poświęceń w imię jej dobrego snu. Zdawała sobie sprawę z tego ile musiało go to kosztować; przy takim wzroście nawet poruszanie się po samolocie mogło być problematyczne. Wiedziała też, że lubiła się pokręcić podczas snu no i oczywiście także pogadać, czego okazał się być świadkiem Cem. Na całe szczęście nie było to nic inwazyjnego, pewnie jakieś mamrotanie albo ponowne pretensje, że ktoś nie spełnił jej fantazyjnej prośby.
W spokoju wsłuchiwała się w przemówienie przyjaciela. Tak, przemówienie - bo to nie był byle monolog, było to coś w rodzaju manifestu, który chciała w spokoju wysłuchać. Nie przerywała mu, nie wciskała między jego słowa swoich złotych rad i myśli. Wydawał się być naprawdę przygnębiony losem, który przyszło mu wieść. Co z tego, że pozornie miał wiele. Sława i pieniądze nie dawały tyle sam co kochająca osoba czekająca z ciepłą kolacją w domu. Eden nie miała zbytniego doświadczenia w związkach: jej aktualny partner był drugim w jej życiu i jak sądziła, raczej ostatnim. Była słaba w dawanie sercowych rad, bo po prostu Elias pojawił się w jej życiu sam, zupełnie niespodziewanie. Nie zabiegała o niego, nie zależało jej na męskiej aprobacie, a on mimo to został. Nie wiedziała czy to kwestia jej uroku osobistego czy po prosu desperacji mężczyzny. Faktem było, że chciał z nią trwać w jej pokręconym życiu. - A może to chodzi o to, że za bardzo się na tym skupiasz? Znaczy ... no wiem, że w Twoim wieku mężczyzni już raczej pragną spokojnego, rodzinnego życia, ale spokojnie, nie wszystko na raz. Może na Ciebie czeka coś za rok, bądź dwa. Może nie pod taką postacią, jaką pragniesz? Może nie w miejscu, w którym aktualnie jesteś? - chciała go uspokoić, jednak dodawanie otuchy w kwestiach sercowych było słabym pomysłem. - Może zaszalej? - zaproponowała w końcu, uśmiechając się przy tym nieśmiało. Jechali na wakacje, nikt nie oceniał ich wyborów. Mógł popuścić wszystkie hamulce i nie bacząc na konsekwencje, spróbować czegoś innego, nowego. - Spróbuj czegoś o czym wcześniej byś nie pomyślał. Powiedz coś, na co byś się nie zdobył. Zaproś kogoś do tańca w ciepłą noc. Ja nie będę oceniać, będę wspierać. Nie powiem ani słowa, nawet jeśli uznam, że coś jest nieodpowiednie. - musiała zapewnić go o tym, że będzie z nim całym sercem. Może właśnie potrzebował takiego szaleństwa, wyjścia poza strefę komfortu. Może powinien posmakować czegoś nowego, skoro stare nie zdawał egzaminu?
Uniosła ku górze pięść, z której wysunęła tylko mały palec. Chciała wymusić na nim tym dziecięcym gestem obietnicę, tajemnicę, którą po powrocie do Toronto zostawią tylko dla siebie. - Mamy wakacje. Więc szalejemy, próbujemy i nie oceniamy. A na koniec wszystko co się wydarzy w Stambule, zostanie w Stambule. - uniosła brew. Była ciekawa czy przyjmie to wyzwanie. Ona była gotowa na przyjęcie absolutnie wszystkich konsekwencji tej propozycji, nawet jeśli miałoby to się wiązać z przyprowadzaniem przez niego do domu jakichś obcych pań.
Chociaż wolała, aby do tego się nie uciekał.
Obserwowała go, wbiła spojrzenie w jasne tęczówki, a lekki uśmiech nie schodził z jej twarzy. - Seni çok seviyorum. - powtórzyła szeptem, będąc przekonaną, że to kolejny tajemniczy komplement. W zasadzie to wypowiedziała to sformułowanie jeszcze dwa razy niebyt zadowolona ze swojej wymowy, którą uporczywie chciała poprawić. - No dalej, daj się namówić na trochę szaleństwa. Kto wie czy nie zamieni się ono w wielką miłość. - zachęcała go, czekając na jego ruch.
Na pytanie o to jak się czuje przy Eliasu, przytaknęła głową. Niewątpliwie go kochała, był gwiazdą jej życia. Lubiła w nim tyle samo rzeczy co nienawidziła, tak dla równowagi. - Ty też znajdziesz kogoś takiego. Tylko przestań się w końcu bać i ryzykuj. Jedyne co Ci grozi to uderzenie w twarz, ale ile razy w pracy już dostałeś od jakiejś aktorki? - jej zdaniem już powinien się przyzwyczaić i nie powinno to robić na nim wrażenia.
No, dawaj Cem. Zdobądź się na szaleństwo, ten jeden, jedyny raz.
Cem Ayers
W spokoju wsłuchiwała się w przemówienie przyjaciela. Tak, przemówienie - bo to nie był byle monolog, było to coś w rodzaju manifestu, który chciała w spokoju wysłuchać. Nie przerywała mu, nie wciskała między jego słowa swoich złotych rad i myśli. Wydawał się być naprawdę przygnębiony losem, który przyszło mu wieść. Co z tego, że pozornie miał wiele. Sława i pieniądze nie dawały tyle sam co kochająca osoba czekająca z ciepłą kolacją w domu. Eden nie miała zbytniego doświadczenia w związkach: jej aktualny partner był drugim w jej życiu i jak sądziła, raczej ostatnim. Była słaba w dawanie sercowych rad, bo po prostu Elias pojawił się w jej życiu sam, zupełnie niespodziewanie. Nie zabiegała o niego, nie zależało jej na męskiej aprobacie, a on mimo to został. Nie wiedziała czy to kwestia jej uroku osobistego czy po prosu desperacji mężczyzny. Faktem było, że chciał z nią trwać w jej pokręconym życiu. - A może to chodzi o to, że za bardzo się na tym skupiasz? Znaczy ... no wiem, że w Twoim wieku mężczyzni już raczej pragną spokojnego, rodzinnego życia, ale spokojnie, nie wszystko na raz. Może na Ciebie czeka coś za rok, bądź dwa. Może nie pod taką postacią, jaką pragniesz? Może nie w miejscu, w którym aktualnie jesteś? - chciała go uspokoić, jednak dodawanie otuchy w kwestiach sercowych było słabym pomysłem. - Może zaszalej? - zaproponowała w końcu, uśmiechając się przy tym nieśmiało. Jechali na wakacje, nikt nie oceniał ich wyborów. Mógł popuścić wszystkie hamulce i nie bacząc na konsekwencje, spróbować czegoś innego, nowego. - Spróbuj czegoś o czym wcześniej byś nie pomyślał. Powiedz coś, na co byś się nie zdobył. Zaproś kogoś do tańca w ciepłą noc. Ja nie będę oceniać, będę wspierać. Nie powiem ani słowa, nawet jeśli uznam, że coś jest nieodpowiednie. - musiała zapewnić go o tym, że będzie z nim całym sercem. Może właśnie potrzebował takiego szaleństwa, wyjścia poza strefę komfortu. Może powinien posmakować czegoś nowego, skoro stare nie zdawał egzaminu?
Uniosła ku górze pięść, z której wysunęła tylko mały palec. Chciała wymusić na nim tym dziecięcym gestem obietnicę, tajemnicę, którą po powrocie do Toronto zostawią tylko dla siebie. - Mamy wakacje. Więc szalejemy, próbujemy i nie oceniamy. A na koniec wszystko co się wydarzy w Stambule, zostanie w Stambule. - uniosła brew. Była ciekawa czy przyjmie to wyzwanie. Ona była gotowa na przyjęcie absolutnie wszystkich konsekwencji tej propozycji, nawet jeśli miałoby to się wiązać z przyprowadzaniem przez niego do domu jakichś obcych pań.
Chociaż wolała, aby do tego się nie uciekał.
Obserwowała go, wbiła spojrzenie w jasne tęczówki, a lekki uśmiech nie schodził z jej twarzy. - Seni çok seviyorum. - powtórzyła szeptem, będąc przekonaną, że to kolejny tajemniczy komplement. W zasadzie to wypowiedziała to sformułowanie jeszcze dwa razy niebyt zadowolona ze swojej wymowy, którą uporczywie chciała poprawić. - No dalej, daj się namówić na trochę szaleństwa. Kto wie czy nie zamieni się ono w wielką miłość. - zachęcała go, czekając na jego ruch.
Na pytanie o to jak się czuje przy Eliasu, przytaknęła głową. Niewątpliwie go kochała, był gwiazdą jej życia. Lubiła w nim tyle samo rzeczy co nienawidziła, tak dla równowagi. - Ty też znajdziesz kogoś takiego. Tylko przestań się w końcu bać i ryzykuj. Jedyne co Ci grozi to uderzenie w twarz, ale ile razy w pracy już dostałeś od jakiejś aktorki? - jej zdaniem już powinien się przyzwyczaić i nie powinno to robić na nim wrażenia.
No, dawaj Cem. Zdobądź się na szaleństwo, ten jeden, jedyny raz.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Może i dobrze, że nie rozumiała jego gestów i poświęcenia. Inaczej nie powiedziałaby tego, co właśnie miała mu do przekazania. Słuchał jej uważnie i nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć, bo tak naprawdę planował coś podobnego, tylko nie była świadoma tego, że chodzi o nią. Wpadłaby na to, gdyby chciała zobaczyć go takim. On cały czas dawał jej wyraźne sygnały podczas lotu. Proste gesty czy zachowanie, a nawet słowa, których nie rozumiała, to wszystko składało się na obraz zakochanego człowieka, który ponad wszystko chciał trzymać w swoich objęciach kobietę, na której zależało mu najbardziej. Eden była jedyna w swoim rodzaju, czasem go denerwowała, irytowała, ale zawsze powodowała w nim różne reakcje, była taka rzeczywista. Poza tym chciał, by zrozumiała, że nie musi zawsze walczyć, czasem ktoś może zrobić coś dla niej, pokazać jej, że dobro naprawdę zwycięża.
Pociągało go w niej wszystko, także to, czego nie rozumiał i co było tajemnicą. Chciał się jej uczyć każdego dnia. Czy prosił o tak wiele?
- Nie wiem, nie zmusiłabym nikogo do podporządkowania się temu, w co ja wierzę. Związek to jednak nie tylko ja i ty, ale my. Jeśli ktoś czegoś nie czuje, trzeba dać tej osobie czas. Jeżeli naprawdę kocha, prędzej czy później się dogadają – na wszystko istniała odpowiednia pora.
- Ja chciałbym po prostu wiedzieć, że jest ktoś, kto myśli o mnie jak o człowieku, w którym można znaleźć oparcie, można zrobić wszystko, nawet szalone rzeczy, kogo można kochać za to jaki jest, po prostu, z wadami i zaletami. Chciałbym się czegoś uczyć od niej, akceptować jej charakter i zaskakiwać na każdym kroku. Chciałbym mieć kogoś, z kim mógłbym rozmawiać i milczeć, patrzeć w niebo i szukać na nim poszczególnych gwiazd, mówić jakieś głupoty pomieszane z wyznaniem miłości, śmiać się nawet z beznadziejnych żartów czy po prostu leżeć z nią do południa w łóżku, po szalonych przygodach w nocy. Chciałbym mieć kogoś, kto uwolni we mnie to, co ukryte i pokaże, że stać mnie na więcej – mówił zgodnie z tym, co czuł. Wiedział, że jest w nim duży potencjał, ale nie potrafił go wykorzystać, bo dotąd zbytnio się sparzył. Poza tym co miał powiedzieć Eden? To, że nie musi szukać daleko, bo kobieta, której pragnął była na wyciągnięcie ręki? Zgodził z jej wyzwaniem, bo właśnie coś takiego planował zrobić. Ta setka świec też nie pójdzie na marne.
Wyciągnął ku niej dłoń i splótł ich małe palce razem.
- Zgadzam się na to – powiedział w końcu. – Zrobię coś szalonego, masz moje słowo – to już i tak było dawno zaplanowane. Bo czy nie szaleństwem było uwiedzenie dziewczyny swojego dobrego kumpla? Lubili się z Eliasem i to było najgorsze. Nie chciał wbijać noża w plecy tego człowieka, ale co miał poradzić na to, że kochał jego dziewczynę? Serce nie wybiera, ono po prostu czuje, do kogo ma mocniej zabić. Jego własne wybrało.
Kiedy powtórzyła słowa, które wypowiedział, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Jej wymowa była bardzo pocieszna, ale wyszło jej nieźle. I to chciałby od niej usłyszeć w każdym języku świata.
- Ben de, çok – odpowiedział.
- To się okaże, nie wszystko może zależeć ode mnie – zauważył. – Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz – gdzieś to kiedyś usłyszał i pasowało mu to do sytuacji.
- Zobaczymy, co będzie – no właśnie, żeby coś się udało, ona także musiała chcieć. Póki była nieświadoma, nie mógł zbyt wiele mówić. Nie chciał się zdradzić ze swoimi poczynaniami.
- Może ten wyjazd naprawdę będzie niezapomniany – bardzo sobie tego życzył.
Gdyby dostał od niej w twarz, zapewne złapałby jej ręce, by nie mogła tego powtórzyć i... pocałowałby w odpowiedzi, wkładając w to całą swoją miłość. Najwyżej dostanie drugi raz, ale byłoby warto. Dla niektórych osób można było zaryzykować, musiał się z tym zgodzić.
- Daję ci słowo, że poznasz takiego Cema, jakiego dotąd nie widziałaś – to brzmiało jak poważna deklaracja, ale taki był jego cel – zaskoczyć ją i w końcu dowiedzieć się, czy ona też była gotowa na prawdziwe szaleństwo. Z nim.
Ich spojrzenia znów się spotkały. Cem wiedział, czego chce. Pytanie, czy ona naprawdę była gotowa na przyjęcie tego, co dla niej szykował. Może był głupcem, a może geniuszem – w każdym razie zrobi to.
Jeszcze trochę, cierpliwości – mówił do siebie w myślach. Miał się dowiedzieć w końcu, czy ma na co liczyć, czy jednak jego nadzieje zostaną jedynie marzeniami.
Uśmiechnął się, a to była zapowiedź naprawdę dobrej zabawy.
eden de poesy
Pociągało go w niej wszystko, także to, czego nie rozumiał i co było tajemnicą. Chciał się jej uczyć każdego dnia. Czy prosił o tak wiele?
- Nie wiem, nie zmusiłabym nikogo do podporządkowania się temu, w co ja wierzę. Związek to jednak nie tylko ja i ty, ale my. Jeśli ktoś czegoś nie czuje, trzeba dać tej osobie czas. Jeżeli naprawdę kocha, prędzej czy później się dogadają – na wszystko istniała odpowiednia pora.
- Ja chciałbym po prostu wiedzieć, że jest ktoś, kto myśli o mnie jak o człowieku, w którym można znaleźć oparcie, można zrobić wszystko, nawet szalone rzeczy, kogo można kochać za to jaki jest, po prostu, z wadami i zaletami. Chciałbym się czegoś uczyć od niej, akceptować jej charakter i zaskakiwać na każdym kroku. Chciałbym mieć kogoś, z kim mógłbym rozmawiać i milczeć, patrzeć w niebo i szukać na nim poszczególnych gwiazd, mówić jakieś głupoty pomieszane z wyznaniem miłości, śmiać się nawet z beznadziejnych żartów czy po prostu leżeć z nią do południa w łóżku, po szalonych przygodach w nocy. Chciałbym mieć kogoś, kto uwolni we mnie to, co ukryte i pokaże, że stać mnie na więcej – mówił zgodnie z tym, co czuł. Wiedział, że jest w nim duży potencjał, ale nie potrafił go wykorzystać, bo dotąd zbytnio się sparzył. Poza tym co miał powiedzieć Eden? To, że nie musi szukać daleko, bo kobieta, której pragnął była na wyciągnięcie ręki? Zgodził z jej wyzwaniem, bo właśnie coś takiego planował zrobić. Ta setka świec też nie pójdzie na marne.
Wyciągnął ku niej dłoń i splótł ich małe palce razem.
- Zgadzam się na to – powiedział w końcu. – Zrobię coś szalonego, masz moje słowo – to już i tak było dawno zaplanowane. Bo czy nie szaleństwem było uwiedzenie dziewczyny swojego dobrego kumpla? Lubili się z Eliasem i to było najgorsze. Nie chciał wbijać noża w plecy tego człowieka, ale co miał poradzić na to, że kochał jego dziewczynę? Serce nie wybiera, ono po prostu czuje, do kogo ma mocniej zabić. Jego własne wybrało.
Kiedy powtórzyła słowa, które wypowiedział, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Jej wymowa była bardzo pocieszna, ale wyszło jej nieźle. I to chciałby od niej usłyszeć w każdym języku świata.
- Ben de, çok – odpowiedział.
- To się okaże, nie wszystko może zależeć ode mnie – zauważył. – Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz – gdzieś to kiedyś usłyszał i pasowało mu to do sytuacji.
- Zobaczymy, co będzie – no właśnie, żeby coś się udało, ona także musiała chcieć. Póki była nieświadoma, nie mógł zbyt wiele mówić. Nie chciał się zdradzić ze swoimi poczynaniami.
- Może ten wyjazd naprawdę będzie niezapomniany – bardzo sobie tego życzył.
Gdyby dostał od niej w twarz, zapewne złapałby jej ręce, by nie mogła tego powtórzyć i... pocałowałby w odpowiedzi, wkładając w to całą swoją miłość. Najwyżej dostanie drugi raz, ale byłoby warto. Dla niektórych osób można było zaryzykować, musiał się z tym zgodzić.
- Daję ci słowo, że poznasz takiego Cema, jakiego dotąd nie widziałaś – to brzmiało jak poważna deklaracja, ale taki był jego cel – zaskoczyć ją i w końcu dowiedzieć się, czy ona też była gotowa na prawdziwe szaleństwo. Z nim.
Ich spojrzenia znów się spotkały. Cem wiedział, czego chce. Pytanie, czy ona naprawdę była gotowa na przyjęcie tego, co dla niej szykował. Może był głupcem, a może geniuszem – w każdym razie zrobi to.
Jeszcze trochę, cierpliwości – mówił do siebie w myślach. Miał się dowiedzieć w końcu, czy ma na co liczyć, czy jednak jego nadzieje zostaną jedynie marzeniami.
Uśmiechnął się, a to była zapowiedź naprawdę dobrej zabawy.
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Eden przestała wierzyć.
Być może jeszcze niedawno przypisałaby tym wszystkim gestom i spojrzeniom jakieś intencje. Może spostrzegłaby zmiany w zachowaniu przyjaciela gdy tylko ich ciała były zbyt blisko siebie. Tamta noc, podczas której w zasadzie do niczego nie doszło, skutecznie sprawiła, że przestała dopowiadać sobie historię do tego było było między nimi. Chciała myśleć o ich relacji jedynie jako o przyjaźni, ogromnym wsparciu i oddaniu. To przecież sobie deklarowali, do tego przyznawali się publicznie. Nie powinno być więc absolutnie żadnych podtekstów, żadnego doszukiwania się drugiego dna w rzeczach, które są tymi codziennymi.
- Masz rację - związek to czas. Nawet jeśli obie osoby czują to samo, mogą czuć to na inny sposób. Przyzwyczajenie się do nowej sytuacji jest ważnym etapem związku. - bo gdy nagle w Twoim poukładanym życiu pojawia się totalny chaos pod postacią drugiego człowieka, wszystko zaczyna się walić. Nagle przeszkadzają Ci najmniejsze odstępstwa: źle odstawiona sól czy porozrzucane w korytarzu buty. Bycie z drugim człowiekiem to wyzwanie, nawet jeśli darzy się go ogromnym uczuciem.
Była pewna, że znajdzie się ktoś taki o kim marzył Cem. Każdy trafia we wszechświecie na kogoś, kto doceniał starania i chciał iść ramię w ramię, w takim samym tempie. Wystarczyło się rozejrzeć, albo czasami zamknąć na chwilę oczy, aby po ich otwarciu skupić wzrok na jednostce, nie na ogóle. - Powinni pisać o Tobie książki. Byłbyś najbardziej romantycznym bohaterem w historii literatury. - ideały mężczyzny były piękne, niecodzienne. Teraz raczej mówiło się o innych potrzebach zaspokajanych w związku: tych bardziej fizycznych, przyziemnych. Rzadko kiedy ktokolwiek tak pięknie mówił o miłości i drugim człowieku jak Cem.
Ulżyło jej jedna gdy przystał na jej propozycję. Wierzyła w to, że przy odrobinie szaleństwa i braku kalkulacji, naprawdę uda się mu kogoś spotkać. Nie powinien rozpamiętywać tak długo tej dziewczyny, która po dwóch tygodniach zostawiła go dla jakiegoś typa. Powinien skupić się na sobie, bo od tego zaczynały się najpiękniejsze historie miłosne.
Nie miała bladego pojęcia jakie słowa po turecku powtórzyła po mężczyźnie, jednak po jego reakcji zrozumiała, że nie było to raczej nic obraźliwego. Wręcz sprawiło mu to przyjemność, co naprawdę ucieszyło Eden, która przez cały czas próbowała podnieść na duchu przyjaciela.
Wiedziała, że zasługiwał na kogoś wartościowego. Wiedziała, że miał do zaoferowania wiele i absolutnie nie chciał nic w zamian. Wierzył w piękną, opisywaną w książkach i serialach miłość, więc jej nie pozostawało nic innego jak dopingować i trzymać za niego kciuki. Kto wie, może wróci z Turcji z numerem telefonu do jakiejś naprawdę urodziwej dziewczyny, a Eden da im swoje błogosławieństwo? Wszystko było możliwe.
Oprócz tego, co tworzyło się w głowie Cema.
Bo Eden nie miała pojęcia co uknuł jej przyjaciel. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że to ona mogłaby być tą kobietą, względem której sama poleciła mu być bardziej zaskakującym. Sądziła, że jej wakacje skończą się na samotnym siedzeniu przy basenie i czytaniu książki, co wcale by jej nie przeszkadzało. Sam fakt, że mogłaby odetchnąć pełną piersią i jeszcze raz przemyśleć kwestię zaręczyn z Eliasem był bardzo wartościowy. Cem w tym czasie spokojnie mógł przyprowadzać przeróżne koleżanki w celu odnalezienia tej prawidłowej, która spełniłaby jego oczekiwania. - Naprawdę, do tej pory nie znalazł się absolutnie nikt, na widok kogo robiło Ci się cieplej, uśmiechałeś się bez sensu sam do siebie, a podczas rozmowy gubiłeś słowa? - był przecież atrakcyjnym mężczyzną, co potwierdzał tylko przeprowadzony przez nią na nim napad. Nie wierzyła, że żadna z poznanych przez niego kobiet nie zrobiła na nim takiego wrażenia, że przed snem wspominał jej słowa i uśmiechał się sam do siebie z wypowiedzianych żartów. Każdy człowiek przecież przechodził w życiu taki okres, nawet ten najbardziej samotny.
Cem Ayers
Być może jeszcze niedawno przypisałaby tym wszystkim gestom i spojrzeniom jakieś intencje. Może spostrzegłaby zmiany w zachowaniu przyjaciela gdy tylko ich ciała były zbyt blisko siebie. Tamta noc, podczas której w zasadzie do niczego nie doszło, skutecznie sprawiła, że przestała dopowiadać sobie historię do tego było było między nimi. Chciała myśleć o ich relacji jedynie jako o przyjaźni, ogromnym wsparciu i oddaniu. To przecież sobie deklarowali, do tego przyznawali się publicznie. Nie powinno być więc absolutnie żadnych podtekstów, żadnego doszukiwania się drugiego dna w rzeczach, które są tymi codziennymi.
- Masz rację - związek to czas. Nawet jeśli obie osoby czują to samo, mogą czuć to na inny sposób. Przyzwyczajenie się do nowej sytuacji jest ważnym etapem związku. - bo gdy nagle w Twoim poukładanym życiu pojawia się totalny chaos pod postacią drugiego człowieka, wszystko zaczyna się walić. Nagle przeszkadzają Ci najmniejsze odstępstwa: źle odstawiona sól czy porozrzucane w korytarzu buty. Bycie z drugim człowiekiem to wyzwanie, nawet jeśli darzy się go ogromnym uczuciem.
Była pewna, że znajdzie się ktoś taki o kim marzył Cem. Każdy trafia we wszechświecie na kogoś, kto doceniał starania i chciał iść ramię w ramię, w takim samym tempie. Wystarczyło się rozejrzeć, albo czasami zamknąć na chwilę oczy, aby po ich otwarciu skupić wzrok na jednostce, nie na ogóle. - Powinni pisać o Tobie książki. Byłbyś najbardziej romantycznym bohaterem w historii literatury. - ideały mężczyzny były piękne, niecodzienne. Teraz raczej mówiło się o innych potrzebach zaspokajanych w związku: tych bardziej fizycznych, przyziemnych. Rzadko kiedy ktokolwiek tak pięknie mówił o miłości i drugim człowieku jak Cem.
Ulżyło jej jedna gdy przystał na jej propozycję. Wierzyła w to, że przy odrobinie szaleństwa i braku kalkulacji, naprawdę uda się mu kogoś spotkać. Nie powinien rozpamiętywać tak długo tej dziewczyny, która po dwóch tygodniach zostawiła go dla jakiegoś typa. Powinien skupić się na sobie, bo od tego zaczynały się najpiękniejsze historie miłosne.
Nie miała bladego pojęcia jakie słowa po turecku powtórzyła po mężczyźnie, jednak po jego reakcji zrozumiała, że nie było to raczej nic obraźliwego. Wręcz sprawiło mu to przyjemność, co naprawdę ucieszyło Eden, która przez cały czas próbowała podnieść na duchu przyjaciela.
Wiedziała, że zasługiwał na kogoś wartościowego. Wiedziała, że miał do zaoferowania wiele i absolutnie nie chciał nic w zamian. Wierzył w piękną, opisywaną w książkach i serialach miłość, więc jej nie pozostawało nic innego jak dopingować i trzymać za niego kciuki. Kto wie, może wróci z Turcji z numerem telefonu do jakiejś naprawdę urodziwej dziewczyny, a Eden da im swoje błogosławieństwo? Wszystko było możliwe.
Oprócz tego, co tworzyło się w głowie Cema.
Bo Eden nie miała pojęcia co uknuł jej przyjaciel. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że to ona mogłaby być tą kobietą, względem której sama poleciła mu być bardziej zaskakującym. Sądziła, że jej wakacje skończą się na samotnym siedzeniu przy basenie i czytaniu książki, co wcale by jej nie przeszkadzało. Sam fakt, że mogłaby odetchnąć pełną piersią i jeszcze raz przemyśleć kwestię zaręczyn z Eliasem był bardzo wartościowy. Cem w tym czasie spokojnie mógł przyprowadzać przeróżne koleżanki w celu odnalezienia tej prawidłowej, która spełniłaby jego oczekiwania. - Naprawdę, do tej pory nie znalazł się absolutnie nikt, na widok kogo robiło Ci się cieplej, uśmiechałeś się bez sensu sam do siebie, a podczas rozmowy gubiłeś słowa? - był przecież atrakcyjnym mężczyzną, co potwierdzał tylko przeprowadzony przez nią na nim napad. Nie wierzyła, że żadna z poznanych przez niego kobiet nie zrobiła na nim takiego wrażenia, że przed snem wspominał jej słowa i uśmiechał się sam do siebie z wypowiedzianych żartów. Każdy człowiek przecież przechodził w życiu taki okres, nawet ten najbardziej samotny.
Cem Ayers