-
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Pavel Kovalski
Poszukiwała swoich dostawców poza Toronto. Próbowała lokalnych smaków, by znaleźć najlepsze składniki do swoich potraw. Jeździła dobrych parę godzin. Rozpoczęła przejażdżkę godzinami porannymi, a właśnie dobijała godzina dziewiąta. Światło nie wydawało się być tak jasne, a kawa już tak bardzo nie pobudzała. Czuła się znużona i zmęczona. Składniki wydawały się jej dobre, nawet lepsze niż w samym Toronto. Będzie musiała się poważnie nad nimi zainwestować.
Podjeżdżała na skrzyżowanie w jakiejś małej mieścinie. Nagle... bum! Była zbyt blisko auta przed nią. Zamarła przez chwilę. Siedziała z otwartymi oczami z otwartą buzią. Co miała zrobić wysiąść? Przeprosić? Rozpłakać się? Głęboki oddech. Zbyt szybkie bicie serca. Musiała sobie przypomnieć, jak otwierało się drzwi auta. Zapomniała. Stres wszedł do jej głowy tak bardzo, że nie miała siły otworzyć ich. Czy mogłaby tak po prostu uciec? Spojrzała nerwowo na auto przed nią. Zbyt drogie by przed nim uciekła. Ludzie w tego typu autach mieli o sobie zbyt wysokie mniemanie, czeka ją ostra droga przez mękę.
— Ja przepraszam — odpowiedziała nerwowo, wychodząc przez drzwi — jezu, naprawdę nie wiem, co powinnam teraz powiedzieć — pociągnęła nosem. Czuła, że powoli zbierała się na płacz — nie wiem — rzuciła, próbując powiedzieć cokolwiek — co powinnam zrobić? — spytała, spoglądając wprost na Pavla, zagryzła swoją dolną wargę. Czekała na wielki ochrzan. Sama jechała tanim dostawczakiem, by wziąć ze sobą towar, a jego auto? Sama takim jeździła z Eugene'm, a teraz kierowca przed nią złoi ją mentalnie za taką wpadkę — mam ubezpieczenie i wszystko co, tylko mogłabym mieć — tego zawsze pilnowała, dopełniała każdego obowiązku do końca. Teraz patrzyła zdezorientowanym wzrokiem na mężczyznę, błagając, by nie zjadł jej do końca.
Poszukiwała swoich dostawców poza Toronto. Próbowała lokalnych smaków, by znaleźć najlepsze składniki do swoich potraw. Jeździła dobrych parę godzin. Rozpoczęła przejażdżkę godzinami porannymi, a właśnie dobijała godzina dziewiąta. Światło nie wydawało się być tak jasne, a kawa już tak bardzo nie pobudzała. Czuła się znużona i zmęczona. Składniki wydawały się jej dobre, nawet lepsze niż w samym Toronto. Będzie musiała się poważnie nad nimi zainwestować.
Podjeżdżała na skrzyżowanie w jakiejś małej mieścinie. Nagle... bum! Była zbyt blisko auta przed nią. Zamarła przez chwilę. Siedziała z otwartymi oczami z otwartą buzią. Co miała zrobić wysiąść? Przeprosić? Rozpłakać się? Głęboki oddech. Zbyt szybkie bicie serca. Musiała sobie przypomnieć, jak otwierało się drzwi auta. Zapomniała. Stres wszedł do jej głowy tak bardzo, że nie miała siły otworzyć ich. Czy mogłaby tak po prostu uciec? Spojrzała nerwowo na auto przed nią. Zbyt drogie by przed nim uciekła. Ludzie w tego typu autach mieli o sobie zbyt wysokie mniemanie, czeka ją ostra droga przez mękę.
— Ja przepraszam — odpowiedziała nerwowo, wychodząc przez drzwi — jezu, naprawdę nie wiem, co powinnam teraz powiedzieć — pociągnęła nosem. Czuła, że powoli zbierała się na płacz — nie wiem — rzuciła, próbując powiedzieć cokolwiek — co powinnam zrobić? — spytała, spoglądając wprost na Pavla, zagryzła swoją dolną wargę. Czekała na wielki ochrzan. Sama jechała tanim dostawczakiem, by wziąć ze sobą towar, a jego auto? Sama takim jeździła z Eugene'm, a teraz kierowca przed nią złoi ją mentalnie za taką wpadkę — mam ubezpieczenie i wszystko co, tylko mogłabym mieć — tego zawsze pilnowała, dopełniała każdego obowiązku do końca. Teraz patrzyła zdezorientowanym wzrokiem na mężczyznę, błagając, by nie zjadł jej do końca.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
wszystko do ugadania
-
And those who were seen dancing were thought to be insane by those who could not hear the music.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Maemi Eisaka
To był jeden z tych nielicznych dni, podczas których nie musiał przejmować się świeżą dostawą czy nagłymi awariami. Wszystko było perfekcyjnie poplanowane niczym w zegarku, nie było żadnych odbiorów, nic nie wymagało jego uwagi. Pracownicy powinni poradzić sobie ze wszystkim, co się mogło przydarzyć.
Wczoraj wieczorem zastanawiał się, co będzie dzisiaj porabiać. Może wstanie tak by pojechać na ryby? Minęły wieki od kiedy zarzucał wędką. Sam nie był pewny, czy jeszcze to w sobie ma. Być może nic nie zarzuci – ale po co być optymistą? Przynajmniej będzie mógł posiedzieć w ciszy, daleko od zgiełku miasta. Zobaczy jak wstaje słońce, jak przyroda budzi się do życia, słońce wytacza się zza horyzontu, niebo powoli zmienia barwę z dojrzałej w bajkowy błękit. Po ostatnich wiadomościach rodzinnych zasługiwał na chwilę ciszy i spokoju.
Nastawił budzik na czwartą nad ranem, przygotował wędkę wraz z asortymentem i poszedł spać. Nie był rannym ptaszkiem, ale na szczęście udało mu się wstać według planu, mimo że trochę się pozataczał, zanim znalazł na fotelu przygotowaną bieliznę. O godzinie piątej był już nad jeziorem, obserwując niezmąconą wodę i pozwalając przynęcie wędrować wraz z nurtem.
Koło dziewiątej był już w drodze, kierując się powoli w stronę miasta. Jego ulubione miejsca rybackie były oddalone od cywilizacji, schowane w zamglonych dolinach, także musiał jeszcze trochę przejechać, by trafić do miasta.
Akurat stał na światłach, obserwując beztrosko blask czerwonego reflektora, gdy usłyszał trzask, a nieznana siła popchnęła go lekko do przodu, prawie sprawiając, że walnął głową w lusterko. Zdziwiony obejrzał się, widząc tuż za sobą obcy samochód, który najwidoczniej wszedł w zażyły związek z jego zderzakiem.
Otworzył drzwi i wyszedł z pojazdu, nie niepokojąc się ruchem drogowym. W tym miejscu i tak było całkowicie pusto – aż dziwne, że ktokolwiek zdołał w niego wjechać. Po tego typu drogach pędziły jedynie stare mustangi widmo z wiejskich legend.
Dziewczyna, która siedziała za kółkiem drugiego pojazdu, również wyjrzała na zewnątrz. Jak na gusta Pavla zbytnio wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Hej, wszystko jest dobrze. Widzisz, nikomu się nic nie stało – spróbował ją uspokoić, wskazując na swoje rozciągnięte dresy i starą koszulkę. W końcu wybrał się na ryby, a nie na uroczyste otwarcie. - Spoko, co ty na to, by zjechać na pobocze i na spokojnie pogadać?
Naprawdę nie chciał jej dodatkowo stresować, ale stanie na środku ulicy – mimo prawie zerowego ruchu – nigdy nie było dobrym pomysłem.
To był jeden z tych nielicznych dni, podczas których nie musiał przejmować się świeżą dostawą czy nagłymi awariami. Wszystko było perfekcyjnie poplanowane niczym w zegarku, nie było żadnych odbiorów, nic nie wymagało jego uwagi. Pracownicy powinni poradzić sobie ze wszystkim, co się mogło przydarzyć.
Wczoraj wieczorem zastanawiał się, co będzie dzisiaj porabiać. Może wstanie tak by pojechać na ryby? Minęły wieki od kiedy zarzucał wędką. Sam nie był pewny, czy jeszcze to w sobie ma. Być może nic nie zarzuci – ale po co być optymistą? Przynajmniej będzie mógł posiedzieć w ciszy, daleko od zgiełku miasta. Zobaczy jak wstaje słońce, jak przyroda budzi się do życia, słońce wytacza się zza horyzontu, niebo powoli zmienia barwę z dojrzałej w bajkowy błękit. Po ostatnich wiadomościach rodzinnych zasługiwał na chwilę ciszy i spokoju.
Nastawił budzik na czwartą nad ranem, przygotował wędkę wraz z asortymentem i poszedł spać. Nie był rannym ptaszkiem, ale na szczęście udało mu się wstać według planu, mimo że trochę się pozataczał, zanim znalazł na fotelu przygotowaną bieliznę. O godzinie piątej był już nad jeziorem, obserwując niezmąconą wodę i pozwalając przynęcie wędrować wraz z nurtem.
Koło dziewiątej był już w drodze, kierując się powoli w stronę miasta. Jego ulubione miejsca rybackie były oddalone od cywilizacji, schowane w zamglonych dolinach, także musiał jeszcze trochę przejechać, by trafić do miasta.
Akurat stał na światłach, obserwując beztrosko blask czerwonego reflektora, gdy usłyszał trzask, a nieznana siła popchnęła go lekko do przodu, prawie sprawiając, że walnął głową w lusterko. Zdziwiony obejrzał się, widząc tuż za sobą obcy samochód, który najwidoczniej wszedł w zażyły związek z jego zderzakiem.
Otworzył drzwi i wyszedł z pojazdu, nie niepokojąc się ruchem drogowym. W tym miejscu i tak było całkowicie pusto – aż dziwne, że ktokolwiek zdołał w niego wjechać. Po tego typu drogach pędziły jedynie stare mustangi widmo z wiejskich legend.
Dziewczyna, która siedziała za kółkiem drugiego pojazdu, również wyjrzała na zewnątrz. Jak na gusta Pavla zbytnio wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Hej, wszystko jest dobrze. Widzisz, nikomu się nic nie stało – spróbował ją uspokoić, wskazując na swoje rozciągnięte dresy i starą koszulkę. W końcu wybrał się na ryby, a nie na uroczyste otwarcie. - Spoko, co ty na to, by zjechać na pobocze i na spokojnie pogadać?
Naprawdę nie chciał jej dodatkowo stresować, ale stanie na środku ulicy – mimo prawie zerowego ruchu – nigdy nie było dobrym pomysłem.
-
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Pavel Kovalski
— Nikomu się nie stało, oprócz twojego auta i mojego dostawczaka — wybąkała, próbując zwrócić uwagę na jakiekolwiek zniszczenia. Nie wydawały się jej zbyt duże, w miarę szybko zdążyła zahamować. Jednak usłyszała tamto stuknięcie, a ono spowodowało u niej szybsze bicie serca. Dalej nie potrafiła zacząć racjonalnie myśleć. Wzięła głęboki oddech, próbując zanalizować, co tutaj dokładnie miało miejsce i nie potrafiła. Popatrzyła jeszcze raz na mężczyznę. Myśli się jej kotłowały, a najgorsze było w tym wszystko to, że nie rozpoczął tyrady krzyku na nią. Był spokojny, aż żołądek się jej przewrócił. Przecież zniszczyła mu auto, mogło się skończyć prawdziwą tragedią — ja... — tyle słów chciało pojawić się na języku, a na żadne z nich nie znalazła odpowiedniego miejsca. Przełknęła nerwowo ślinę, ocierając sobie oczy. Nie mogła rozpłakać się przed losowym człowiekiem. Maemi miała jedną zasadę, na jej łzy zasługują tylko najbliżsi. Jednak ta sytuacja była zgoła inna — nie wiem, co powiedzieć — wydukała finalnie z siebie, przegryzając policzek od środka — s-spróbuję — kiwnęła nerwowo głową, odwracając się na pięcie. Do auta wsiadała jak na ścięcie głowy. Odpaliła je i stanęła na uboczu, zaraz za Pavłem. Ręce jej całe drżały, gdy wyjmowała klucze ze stacyjki. Jej największy samochodowy strach musiał wziąć nad nią górę. Z jakiegoś powodu siedem razy podchodziła do egzaminu na prawo jazdy. W głowie już zaczynała się zastanawiać, co dalej, a przede wszystkim jak wróci do domu.
— C-co teraz? Spiszesz mnie, wzywamy policję, czy coś innego? — spytała nerwowym głosem. Wyglądała jak pięciolatek, który zbił najdroższą dekorację w domu. Próbowała zapanować nad własnym ciałem, ale z oczu same zaczęły wypływać łzy — nie wiem, jak to się stało. Byłam zmęczona i jak zobaczyłam twoje auto, to zaczęłam mocno hamować... — próbowała się wytłumaczyć, zanim usłyszy jakikolwiek podniesiony głos. Była gotowa na pogonienie jej. Niecodziennie wjeżdża się komuś w dupę tak drogiego auta, tak tanim autem.
— Nikomu się nie stało, oprócz twojego auta i mojego dostawczaka — wybąkała, próbując zwrócić uwagę na jakiekolwiek zniszczenia. Nie wydawały się jej zbyt duże, w miarę szybko zdążyła zahamować. Jednak usłyszała tamto stuknięcie, a ono spowodowało u niej szybsze bicie serca. Dalej nie potrafiła zacząć racjonalnie myśleć. Wzięła głęboki oddech, próbując zanalizować, co tutaj dokładnie miało miejsce i nie potrafiła. Popatrzyła jeszcze raz na mężczyznę. Myśli się jej kotłowały, a najgorsze było w tym wszystko to, że nie rozpoczął tyrady krzyku na nią. Był spokojny, aż żołądek się jej przewrócił. Przecież zniszczyła mu auto, mogło się skończyć prawdziwą tragedią — ja... — tyle słów chciało pojawić się na języku, a na żadne z nich nie znalazła odpowiedniego miejsca. Przełknęła nerwowo ślinę, ocierając sobie oczy. Nie mogła rozpłakać się przed losowym człowiekiem. Maemi miała jedną zasadę, na jej łzy zasługują tylko najbliżsi. Jednak ta sytuacja była zgoła inna — nie wiem, co powiedzieć — wydukała finalnie z siebie, przegryzając policzek od środka — s-spróbuję — kiwnęła nerwowo głową, odwracając się na pięcie. Do auta wsiadała jak na ścięcie głowy. Odpaliła je i stanęła na uboczu, zaraz za Pavłem. Ręce jej całe drżały, gdy wyjmowała klucze ze stacyjki. Jej największy samochodowy strach musiał wziąć nad nią górę. Z jakiegoś powodu siedem razy podchodziła do egzaminu na prawo jazdy. W głowie już zaczynała się zastanawiać, co dalej, a przede wszystkim jak wróci do domu.
— C-co teraz? Spiszesz mnie, wzywamy policję, czy coś innego? — spytała nerwowym głosem. Wyglądała jak pięciolatek, który zbił najdroższą dekorację w domu. Próbowała zapanować nad własnym ciałem, ale z oczu same zaczęły wypływać łzy — nie wiem, jak to się stało. Byłam zmęczona i jak zobaczyłam twoje auto, to zaczęłam mocno hamować... — próbowała się wytłumaczyć, zanim usłyszy jakikolwiek podniesiony głos. Była gotowa na pogonienie jej. Niecodziennie wjeżdża się komuś w dupę tak drogiego auta, tak tanim autem.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
wszystko do ugadania
-
And those who were seen dancing were thought to be insane by those who could not hear the music.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Maemi Eisaka
Jeśli coś mogło zniszczyć dzień Pavla, to z pewnością nie była to zwykła stłuczka. Przeżył już taką liczbę kryzysów rodzinnych i towarzyskich, że o ile niebo nie waliło mu się na głowę, to zamierzał dalej robić swoje. Zarządzanie własnym biznesem również przyzwyczaiło go do istnienia fakapów, które na koniec dnia nie miały żadnego znaczenia. Można było sobie z nimi poradzić bez zbędnego dramatyzowania, ot, mleko się rozlało, wystarczy szybko przetrzeć powierzchnię i kontynuować życie. Mało było takich błędów, których nie dało się naprawić – takie poglądy miał przynajmniej Kovalski. Bycie wychowanym w uprzywilejowanej materialnie rodzinie również pomagało, bo chociaż po odcięciu od kurka, kiedy postanowił sprzeciwić się oczekiwaniom rodziców, musiał sypiać na kanapie u znajomych i liczyć każdy grosz, tak co do zasady nie był tak przywiązany do pieniędzy, by martwić się jakimś wydatkiem. Obecnie zarabiał wystarczająco, by żyć w luksusie, a konieczność wymiany zderzaka czy lakierowania nie stanowiła dla niego zdarzenia, przez które musiałby poświęcić jakiś element własnego życia w tym miesiącu. Było to uprzywilejowanie, z którego zdawał sobie sprawę, ale ciężko było całkowicie zmienić sposób myślenia po tylu latach przyzwyczajeń.
Obejrzał się na samochody, niezręcznie połączone ze sobą niczym klocki.
- No fakt, cmoknęły się – odpowiedział, wracając do przednich drzwi, żeby przestawić auto na pobocze. Trochę niezręcznie czuł się z jej reakcją – nie wiedział, czy ją pocieszać czy nie, czy wyciągać chusteczki ze schowka w kokpicie, czy też zostanie to uznane za nietakt. W końcu nie każdy chciał, żeby go uspokajać, niektórych to wręcz wkurzało i lepiej było dać takiej osobie ochłonąć. Pavel był całkiem dobry w kontaktach międzyludzkich, ale by kogoś wyczuć, trzeba go było jednak nieco poznać. To co innego niż rozmowa z przypadkowo spotkaną pośrodku niczego dziewczyną, która mogła nie czuć się komfortowo sama w towarzystwie obcego faceta.
Kiedy przeparkował auto, wysiadając wyciągnął ze schowka notatnik oraz długopis, które leżały tam na niespodziewane sytuacje – takie jak ta, jak się okazało. Następnie obejrzał dokładniej zderzak. Stuknięcie nie było mocne, trochę rys i lekkie wgniecenie, nic czego nie dałoby się naprawić w dzień czy dwa pracy mechanika.
- Myślę, że nie ma potrzeby wzywania policji. Chyba że tak wolisz – odpowiedział, podając jej notatnik z długopisem i opierając się o tylne drzwi. - Naprawdę rozumiem, każdemu mogło się przydarzyć. Tutaj zazwyczaj o tej godzinie i tak nikt nie jeździ, więc pewnie nie spodziewałaś się nikogo innego.
Jeśli coś mogło zniszczyć dzień Pavla, to z pewnością nie była to zwykła stłuczka. Przeżył już taką liczbę kryzysów rodzinnych i towarzyskich, że o ile niebo nie waliło mu się na głowę, to zamierzał dalej robić swoje. Zarządzanie własnym biznesem również przyzwyczaiło go do istnienia fakapów, które na koniec dnia nie miały żadnego znaczenia. Można było sobie z nimi poradzić bez zbędnego dramatyzowania, ot, mleko się rozlało, wystarczy szybko przetrzeć powierzchnię i kontynuować życie. Mało było takich błędów, których nie dało się naprawić – takie poglądy miał przynajmniej Kovalski. Bycie wychowanym w uprzywilejowanej materialnie rodzinie również pomagało, bo chociaż po odcięciu od kurka, kiedy postanowił sprzeciwić się oczekiwaniom rodziców, musiał sypiać na kanapie u znajomych i liczyć każdy grosz, tak co do zasady nie był tak przywiązany do pieniędzy, by martwić się jakimś wydatkiem. Obecnie zarabiał wystarczająco, by żyć w luksusie, a konieczność wymiany zderzaka czy lakierowania nie stanowiła dla niego zdarzenia, przez które musiałby poświęcić jakiś element własnego życia w tym miesiącu. Było to uprzywilejowanie, z którego zdawał sobie sprawę, ale ciężko było całkowicie zmienić sposób myślenia po tylu latach przyzwyczajeń.
Obejrzał się na samochody, niezręcznie połączone ze sobą niczym klocki.
- No fakt, cmoknęły się – odpowiedział, wracając do przednich drzwi, żeby przestawić auto na pobocze. Trochę niezręcznie czuł się z jej reakcją – nie wiedział, czy ją pocieszać czy nie, czy wyciągać chusteczki ze schowka w kokpicie, czy też zostanie to uznane za nietakt. W końcu nie każdy chciał, żeby go uspokajać, niektórych to wręcz wkurzało i lepiej było dać takiej osobie ochłonąć. Pavel był całkiem dobry w kontaktach międzyludzkich, ale by kogoś wyczuć, trzeba go było jednak nieco poznać. To co innego niż rozmowa z przypadkowo spotkaną pośrodku niczego dziewczyną, która mogła nie czuć się komfortowo sama w towarzystwie obcego faceta.
Kiedy przeparkował auto, wysiadając wyciągnął ze schowka notatnik oraz długopis, które leżały tam na niespodziewane sytuacje – takie jak ta, jak się okazało. Następnie obejrzał dokładniej zderzak. Stuknięcie nie było mocne, trochę rys i lekkie wgniecenie, nic czego nie dałoby się naprawić w dzień czy dwa pracy mechanika.
- Myślę, że nie ma potrzeby wzywania policji. Chyba że tak wolisz – odpowiedział, podając jej notatnik z długopisem i opierając się o tylne drzwi. - Naprawdę rozumiem, każdemu mogło się przydarzyć. Tutaj zazwyczaj o tej godzinie i tak nikt nie jeździ, więc pewnie nie spodziewałaś się nikogo innego.
-
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Pavel Kovalski
Nie mogła wyjść ze szoku, gdy powiedział, że auta się cmoknęły. Wtedy płacz wydawał się najgorszą możliwą reakcją. Otworzyła szerzej oczy. Zachowywał się jak kosmita. Kto w takiej sytuacji zachowywałby się tak spokojnie? Świat się dla niej zakręcił. Sama odprawiłaby dramę życia.
— N-no cmoknęły — powtórzyła za nim, marszcząc przy tym brwi. Gdzieś z tyłu styki jej głowy nie wydawały się ze sobą łączyć. Przełknęła nerwowo ślinę — a-ale jak tak możesz... na spokojnie? — brzmiała, jak dziecko, które poszukuje najprostszych odpowiedzi na trudne pytania. Musiała poznać tajemnice jego spokoju. Sama była w stanie je mieć jedynie w trakcie gotowania. Wtedy w jej duszy panowało zen — przecież to auto jest droższe od... wszystkiego, nawet ja bym się zdenerwowała — wcale tak nie było. Jej samej nigdy nie brakowało pieniędzy, jej rodzina miała sushi fortunę. Teraz tylko bardziej zaczęła dbać o pieniądze, odkąd prowadzi własną restaurację. Z większą trudnością wydaje pieniądze.
— N-nie — jeszcze zabraliby jej prawo jazdy. Tak długo na nie zdawała, tylko po to by przez zmęczenie doprowadzić do wypadku samochodowego. Przez tę całą sytuację rozbolała ją głowa. Stres wychodził jej powoli uszu — jeszcze mieliby problem z moją wizą... — westchnęła ciężko Eisaka. Od roku przebywała w Kanadzie, a wszystko przez Eugene'a, Chociaż i on wydawał się jej teraz zniknąć, odkąd zagłębiła się bardziej w pracę restauracji — byłam zmęczona. Od rana jeżdżę po potencjalnych dostawcach do mojej restauracji, by dania były lepsze — czuła w sobie potrzebę wytłumaczenia tego, dlaczego tak koncertowo doprowadziła do stuknięcia się dwóch aut — przymknęłam oczy i zamiast czerwonego światła, zobaczyłam twoje auto — jak wiadomo od dawna zmęczenie było dużo gorszym wrogiem kierowcy niż jakikolwiek alkohol. Jednak go nie dało się w żaden sposób zmierzyć i było praktycznie niewykrywalne — naprawdę bardzo mi przykro, powiedz, czego ode mnie potrzebujesz — próbowała być asertywna, tylko że doskonale zdawała sobie sprawę o własnym spierdoleniu sprawy. Tu nie było czego się wykłócać, tylko przyjąć karę. Najwyżej będzie musiała zadzwonić do rodziców z prośbą o dodatkową wypłatę.
Nie mogła wyjść ze szoku, gdy powiedział, że auta się cmoknęły. Wtedy płacz wydawał się najgorszą możliwą reakcją. Otworzyła szerzej oczy. Zachowywał się jak kosmita. Kto w takiej sytuacji zachowywałby się tak spokojnie? Świat się dla niej zakręcił. Sama odprawiłaby dramę życia.
— N-no cmoknęły — powtórzyła za nim, marszcząc przy tym brwi. Gdzieś z tyłu styki jej głowy nie wydawały się ze sobą łączyć. Przełknęła nerwowo ślinę — a-ale jak tak możesz... na spokojnie? — brzmiała, jak dziecko, które poszukuje najprostszych odpowiedzi na trudne pytania. Musiała poznać tajemnice jego spokoju. Sama była w stanie je mieć jedynie w trakcie gotowania. Wtedy w jej duszy panowało zen — przecież to auto jest droższe od... wszystkiego, nawet ja bym się zdenerwowała — wcale tak nie było. Jej samej nigdy nie brakowało pieniędzy, jej rodzina miała sushi fortunę. Teraz tylko bardziej zaczęła dbać o pieniądze, odkąd prowadzi własną restaurację. Z większą trudnością wydaje pieniądze.
— N-nie — jeszcze zabraliby jej prawo jazdy. Tak długo na nie zdawała, tylko po to by przez zmęczenie doprowadzić do wypadku samochodowego. Przez tę całą sytuację rozbolała ją głowa. Stres wychodził jej powoli uszu — jeszcze mieliby problem z moją wizą... — westchnęła ciężko Eisaka. Od roku przebywała w Kanadzie, a wszystko przez Eugene'a, Chociaż i on wydawał się jej teraz zniknąć, odkąd zagłębiła się bardziej w pracę restauracji — byłam zmęczona. Od rana jeżdżę po potencjalnych dostawcach do mojej restauracji, by dania były lepsze — czuła w sobie potrzebę wytłumaczenia tego, dlaczego tak koncertowo doprowadziła do stuknięcia się dwóch aut — przymknęłam oczy i zamiast czerwonego światła, zobaczyłam twoje auto — jak wiadomo od dawna zmęczenie było dużo gorszym wrogiem kierowcy niż jakikolwiek alkohol. Jednak go nie dało się w żaden sposób zmierzyć i było praktycznie niewykrywalne — naprawdę bardzo mi przykro, powiedz, czego ode mnie potrzebujesz — próbowała być asertywna, tylko że doskonale zdawała sobie sprawę o własnym spierdoleniu sprawy. Tu nie było czego się wykłócać, tylko przyjąć karę. Najwyżej będzie musiała zadzwonić do rodziców z prośbą o dodatkową wypłatę.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
wszystko do ugadania
-
And those who were seen dancing were thought to be insane by those who could not hear the music.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Maemi Eisaka
Tak w sumie to z Pavla zawsze był trochę taki kosmita. Robił co chciał, mało rzeczy wywoływało u niego większą reakcję. Czasem po prostu obserwował rozwój sytuacji, zamiast zająć się rozwiązaniem problemu, z ciekawości, jak wszystko się dalej potoczy. Potrafił funkcjonować w chaosie, co więcej – chaos był dla niego ciekawy. Chaos to rozrywka. Tym razem nie chciał jednakże powodować problemów dla innej osoby, więc nie odstawiał żadnej kaszany.
Uniósł brwi, początkowo nie wiedząc, co nieznajoma dziewczyna ma na myśli. Ale co na spokojnie? Po chwili jednakże domyślił się, bo raczej nie chodziło o brak ludzi na horyzoncie i wiatr toczący biegacze stepowe. - No nikt na nas nie trąbi. No to po co się śpieszyć…Och. Nie no, to tylko rzecz, nawet jeśli droga.
Gdyby powiedział, że w domu ma jeszcze jedno, zapewne zabrzmiałoby to jakby chwalił się majątkiem. Zresztą był jeszcze motocykl. Jeździł i na jednym, i na drugim, nic się nie stanie, jeśli na kilka dni przesiądzie się tylko na motor.
Kolejny powód, by nie rozdmuchiwać tego incydentu. Nie zamierzał nikomu utrudniać zamieszkiwania w jakimś miejscu jedynie z powodu pochodzenia. Cholera, mimo że sam urodził się w Toronto i znał to miasto niczym własną kieszeń, to jego rodzina nie była rdzennymi Kanadyjczykami, mimo że ze względu na upływ czasu zdążyła utracić dawne powiązania z krajem cebuli, pierogów i wódki.
Klepnął lekko dłonią w maskę, akcentując dalsze słowa.
- No widzisz, trzeba sobie pomagać w tym pierdolniku. Też mam biznes i nie jest łatwo znaleźć dobrych dostawców. Spiszmy protokół i możesz jechać, chociaż nie polecam prowadzenia przy zmęczeniu. Jeśli jedziesz do Toronto to mogę cię podwieźć, tylko nie wiem, co wtedy z twoim samochodem. Oczywiście nie nalegam.
Tak w sumie to z Pavla zawsze był trochę taki kosmita. Robił co chciał, mało rzeczy wywoływało u niego większą reakcję. Czasem po prostu obserwował rozwój sytuacji, zamiast zająć się rozwiązaniem problemu, z ciekawości, jak wszystko się dalej potoczy. Potrafił funkcjonować w chaosie, co więcej – chaos był dla niego ciekawy. Chaos to rozrywka. Tym razem nie chciał jednakże powodować problemów dla innej osoby, więc nie odstawiał żadnej kaszany.
Uniósł brwi, początkowo nie wiedząc, co nieznajoma dziewczyna ma na myśli. Ale co na spokojnie? Po chwili jednakże domyślił się, bo raczej nie chodziło o brak ludzi na horyzoncie i wiatr toczący biegacze stepowe. - No nikt na nas nie trąbi. No to po co się śpieszyć…Och. Nie no, to tylko rzecz, nawet jeśli droga.
Gdyby powiedział, że w domu ma jeszcze jedno, zapewne zabrzmiałoby to jakby chwalił się majątkiem. Zresztą był jeszcze motocykl. Jeździł i na jednym, i na drugim, nic się nie stanie, jeśli na kilka dni przesiądzie się tylko na motor.
Kolejny powód, by nie rozdmuchiwać tego incydentu. Nie zamierzał nikomu utrudniać zamieszkiwania w jakimś miejscu jedynie z powodu pochodzenia. Cholera, mimo że sam urodził się w Toronto i znał to miasto niczym własną kieszeń, to jego rodzina nie była rdzennymi Kanadyjczykami, mimo że ze względu na upływ czasu zdążyła utracić dawne powiązania z krajem cebuli, pierogów i wódki.
Klepnął lekko dłonią w maskę, akcentując dalsze słowa.
- No widzisz, trzeba sobie pomagać w tym pierdolniku. Też mam biznes i nie jest łatwo znaleźć dobrych dostawców. Spiszmy protokół i możesz jechać, chociaż nie polecam prowadzenia przy zmęczeniu. Jeśli jedziesz do Toronto to mogę cię podwieźć, tylko nie wiem, co wtedy z twoim samochodem. Oczywiście nie nalegam.
-
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Pavel Kovalski
— Na pewno wszystko w porządku? — spytała już poważniejszym tonem. Tylko pijany, lub naćpany człowiek byłby taki spokojny. Nawet ona zdawała sobie z tego idealnie sprawę. Wydawał się być na poziomie mistrza yody. Zmarszczyła brwi. Może włączył wsteczny i to on w nią wjechał? Byłaby w stanie doprowadzić do takiego własnego upadku. Finalnie westchnęła jedynie, wpatrując się szczegółowo w mężczyznę. Może powinna sprawdzić, czy do doszło do żadnego urazu głowy? Czasami ludzie nie są w stanie ich wyczuć, a się pojawiają. Widocznie będzie musiała pozostać z otwartą głową, by móc wyłapać każdy szczegół.
— Masz biznes? — spytała delikatnie zaciekawiona. Konkurencja? Zmierzyła go wzrokiem i powątpiewała. Nie miał szans, by serwować lepsze japońskie dania. Nie, przez brak skośnych oczu, czy aparycji azjatyckiej, ale zdaniem Eisaki kuchnia azjatycka nie znosiła luzu. Wszystko było ze sobą połączone, rodzinne — no dobrze, ogarnijmy to — kiwnęła głową, wyjmując jeszcze swój dowód auta. Była gotowa do działania — sama bez auta nie wrócę. Wiem, że jestem zmęczona, ale... — nie mogła sobie na to pozwolić. Jutro jej pracownik miał jechać po świeżą dostawę ryb i warzyw z miasta, potrzebowała tego durnego auta. Najchętniej nigdy nie wsiadałaby ponownie za kierownicę, ale nie mogła sobie na to pozwolić — może podjedziemy kawałek dalej do stacji i wypijemy tam kawę, a potem pojedziesz za mną? Wtedy nie wjadę Ci w tyłek — zaproponowała Maemi całkiem szczerym tonem. Im obu pewnie przydałaby się odrobina kofeina, mimo zastrzyku adrenaliny po wypadku. Eisaka przy okazji zapaliłaby papierosa. Nikotyna też była konieczna.
— Na pewno wszystko w porządku? — spytała już poważniejszym tonem. Tylko pijany, lub naćpany człowiek byłby taki spokojny. Nawet ona zdawała sobie z tego idealnie sprawę. Wydawał się być na poziomie mistrza yody. Zmarszczyła brwi. Może włączył wsteczny i to on w nią wjechał? Byłaby w stanie doprowadzić do takiego własnego upadku. Finalnie westchnęła jedynie, wpatrując się szczegółowo w mężczyznę. Może powinna sprawdzić, czy do doszło do żadnego urazu głowy? Czasami ludzie nie są w stanie ich wyczuć, a się pojawiają. Widocznie będzie musiała pozostać z otwartą głową, by móc wyłapać każdy szczegół.
— Masz biznes? — spytała delikatnie zaciekawiona. Konkurencja? Zmierzyła go wzrokiem i powątpiewała. Nie miał szans, by serwować lepsze japońskie dania. Nie, przez brak skośnych oczu, czy aparycji azjatyckiej, ale zdaniem Eisaki kuchnia azjatycka nie znosiła luzu. Wszystko było ze sobą połączone, rodzinne — no dobrze, ogarnijmy to — kiwnęła głową, wyjmując jeszcze swój dowód auta. Była gotowa do działania — sama bez auta nie wrócę. Wiem, że jestem zmęczona, ale... — nie mogła sobie na to pozwolić. Jutro jej pracownik miał jechać po świeżą dostawę ryb i warzyw z miasta, potrzebowała tego durnego auta. Najchętniej nigdy nie wsiadałaby ponownie za kierownicę, ale nie mogła sobie na to pozwolić — może podjedziemy kawałek dalej do stacji i wypijemy tam kawę, a potem pojedziesz za mną? Wtedy nie wjadę Ci w tyłek — zaproponowała Maemi całkiem szczerym tonem. Im obu pewnie przydałaby się odrobina kofeina, mimo zastrzyku adrenaliny po wypadku. Eisaka przy okazji zapaliłaby papierosa. Nikotyna też była konieczna.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
wszystko do ugadania