Gabriel "Gabby" Perotti


data i miejsce urodzenia
30.06.1999 r. | Nowy Jork, USAzaimki
on/jegozawód
barmanmiejsce pracy
Spirit of York Distillery Co.orientacja
homoseksualnadzielnica mieszkalna
Distillery Districtpobyt w toronto
od 2016 rokuumiejętności
prawo jazdy typu G; gra na gitarze, perkusji, fortepianie i skrzypcach; miksologia; gimnastyka akrobatyczna; puszczanie kółeczek z dymu; kręcenie zwierzątek z balonów; wydawanie pieniędzy ojca słabości
szeroko pojęta sztuka kulinarna; pyłki, pszczoły, osy, szerszenie (alergia); nikotyna (uzależnienie); lęk przed większymi owadami, a zwłaszcza ich bzyczeniem; wszelkie sporty wykorzystujące piłki, krążki i cokolwiek czym można oberwaćFirst, when there's nothing but a slow glowing dream
That your fear seems to hide deep inside your mind
Narodziny pierworodnego syna i, co za tym idzie, przyszłego spadkobiercy majątku rodziny Perotti, były świętowane z hukiem. Na tyle dosłownym, że wystrzelone w nocne niebo sztuczne ognie wystraszyły świeżo wypuszczonego ze szpitala noworodka dostatecznie, by resztę imprezy na swoją cześć spędził płacząc w rękach oddelegowanej do pokoju dziecięcego niani. Sytuacja ta powtarzała się z roku na rok aż do piątych urodzin, kiedy zarówno tłumy ludzi zapełniające rozległy ogród za rezydencją na przedmieściach Nowego Jorku, niewygodne trzyczęściowe garnitury, jak i nagłe hałasy przestały go ruszać. Przekazywany z rąk do rąk między licznymi ciotkami i wujkami, z którymi w dużym stopniu nie był nawet spokrewniony, robił za swoistą maskotkę, lalkę czy wręcz trofeum dla dumnego ojca. Dumnego głównie z faktu, że za pierwszym razem dał radę spłodzić syna, który pociągnie nazwisko rodowe do następnego pokolenia, oraz który w przyszłości będzie miał szansę na stanięcie na czele rodzinnego biznesu. W końcu trzymanie się tradycyjnych zasad funkcjonujących od dekad zdawało się działać i ojciec Gabriela bynajmniej nie zamierzał być pierwszym potomkiem przerywającym długi łańcuch nieustannych sukcesów. Stąd widział w swoim dziecku przede wszystkim inwestycję w przyszłość, niemniej dość odległą, by pozwalać mu na dorastanie w swoim tempie, zanim zacznie wprowadzać go w tajniki prowadzenia kwitnącego biznesu. Zresztą, przez większość czasu nie miał zbyt wiele do powiedzenia na temat jego wychowania.
All alone I have cried, silent tears full of pride
In a world made of steel, made of stone
Symbolami rodzicielskiej miłości szybko okazały się prezenty. Liczne, drogie, często całkowicie zbędne i zawalające każdy kąt pokoju dziecięcego, jak i strychu zajmującego całe najwyższe piętro budynku. To na nim młody Gabriel lubił bawić się w chowanego za wiekowymi szafami, rzeźbionymi fotelami i kuframi o żelaznych zawiasach. I zwykle towarzyszką zabaw była dla niego niania - jedna z kilkunastu, które poznał podczas okresu dojrzewania. Rodzice zmieniali je jak rękawiczki, zdaje się, że zależnie od pogody i humoru, bądź nie chcieli by ich syn przywykł do jednej znajomej twarzy, która zastąpiłaby mu matkę. Było to o tyle skuteczne, że z czasem najmłodszy Perotti zaczął traktować je jak tymczasowe towarzyszki zabawy, aniżeli stały element swojego życia. Podobnie z pokojówkami, kucharzami i stróżami, dzięki którym Gabriel miał ciągłe towarzystwo i potrafił odwrócić własną uwagę od stałej nieobecności prawnych opiekunów. A przynajmniej się starał.
Prywatna, prestiżowa szkoła podstawowa wymagała noszenia gryzących mundurków i zwracania się do nauczycieli per pan/pani profesor, w zamian za bezwstydne przepychanie uczniów do następnych klas. Osiągnięcia akademickie nie miały większego znaczenia, kiedy głębokie kieszenie rodziców pozwalały dyrektorowi na spędzanie wakacji w pięciogwiazdkowych hotelach, a wszelkie dodatkowe przedsięwzięcia pochwalane były wyłącznie uściskiem dłoni od pani wicedyrektor i oprawionym dyplomem podczas rozdania świadectw. Niemniej to wystarczyło by pociągnąć Gabriela do chęci samorozwoju. Z braku lepszych zajęć brał udział w konkursach matematycznych i ścigał się o największą ilość książek wypożyczonych ze szkolnej biblioteki, a po godzinach relaksował się nad instrumentami muzycznymi. Najbardziej przemawiała do niego gitara, kiedy potrzebował się wyżyć męczył perkusję, a ku uciesze rodziców przygrywał na fortepianie dla wpływowych gości. I tak aż do liceum.
Well, I hear the music close my eyes, feel the rhythm
Wrap around, take a hold of my heart
Szkoła średnia przyszła wraz z naturalnym w tym wieku buntem młodzieńczym, w formie dostatecznie delikatnej by nie naruszył swojej pozycji złotego dziecka. Wypalił pierwsze papierosy, uciekł z kilku lekcji, pocałował paru chłopaków w szkolnej łazience i zmienił tym trajektorię swojego życia uczuciowego, jednak poza pogadanką z ojcem na temat wagarów i szkodliwości tytoniu uszło mu to na sucho. Dopóki utrzymywał oceny na poziomie mógł uczęszczać na imprezy rówieśników, z okazji sweet sixteen dostał swój pierwszy samochód, a matka łaskawie przymykała oko kiedy gumami do żucia starał się przykryć dowody zakorzeniającego się uzależnienia. Kiedy tuż przed siedemnastymi urodzinami Gabriel dowiedział się o nagłej przeprowadzce do Kanady - tłumaczonej rozszerzeniem działalności rodzinnej na północną część kontynentu, co było "okazją nie do przepuszczenia" i "najważniejszą inwestycją od dnia założenia firmy" - bez słowa wyszedł z domu i wrócił dwa dni później w brudnych ciuchach, z zapuchniętymi oczami i pustym portfelem. Od przekroczenia progu domu między członkami rodziny Perotti związał się pakt milczenia i nikt nie pisnął słowem o tym co się z nim zadziało. Tydzień później posiadłość wraz z rodowymi antykami została przekazana pod opiekę jednej z ciotek, a Toronto powitało ich zaskakującym brakiem śniegu i przechadzających się ulicami łosi. Dopiero widok rozległego miasta czekającego na odkrycie przywrócił Gabrielowi dostateczny entuzjazm by spróbował potraktować je jak nowy dom.
Ostatni rok liceum spędził mieszkając w tymczasowo wynajmowanym przez rodziców domku jednorodzinnym, a gdy zdecydował się iść na studia w kierunku teorii muzyki, wyprowadził się do akademika. Dopiero tam, z licznymi wybojami, nauczył się samodzielnego życia. Postawił pierwsze kroczki w kuchni i spalił kilka garnków zanim dał radę poprawnie ugotować makaron, przez kilka miesięcy wolał kupować nowe ubrania niż skorzystać z pralni, dokąd ostatecznie został zaciągnięty siłą przez współlokatora, a pierwsze samodzielne ścielenie łóżka zajęło mu prawie godzinę. Zakończył edukację wyższą z grupką bliskich znajomych, nowymi umiejętnościami i dokładnie zerową ambicją by wykorzystać w praktyce swój ciężko wypracowany licencjat ze sztuk pięknych. Za to w ramach prezentu dyplomowego otrzymał od rodziców klucze do swojego pierwszego mieszkania i wszystkie lata spędzone na nauce zdawały mu się opłacać.
What a feeling, being's believin'
I can have it all, now I'm dancing for my life
Spędził kilka miesięcy na planowaniu umeblowania i dekoracji we własnych czterech ścianach z nieocenioną pomocą matki i jej karty kredytowej, a wraz z kumplami i skrzynką piwa dali radę zbić wszystkie stoliki i regały wymagające samodzielnej instalacji. Po wprowadzeniu się do mieszkania na stałe szybko dał radę się w nim zadomowić, podobnie zresztą jak w swojej nowej dzielnicy, w której niedługo później rozpoczął swoją wymarzoną karierę - za barem. W tej chwili nie chciał od życia zbyt wiele, zwłaszcza kiedy na jego konto wpadały regularne przelewy z udziałów w ojcowskiej firmie, a spędzanie wieczorów na mieszaniu drinków i zabawianiu obcych ludzi wydawało mu się najlepszą metodą na zyskanie doświadczenia w prawdziwej pracy. Gdzieś z tyłu głowy stale majaczyła mu wizja zbliżających się rozmów na temat swojej przyszłości, tej która była zaplanowana od kiedy się urodził, jednak tymczasowo wolał skupić się na korzystaniu z życia.
Gdy cała sielanka runęła jak domek z kart, a na powierzchnię zaczęły wychodzić ojcowskie brudy, Gabriel pogratulował sobie cicho, że przynajmniej kilka lat spędził układając sobie życie pod własną modłę. Niezależnie od podejmowanych w swoim imieniu decyzji zamierzał walczyć o wolność, którą zdążył się zachłysnąć.
Take your passion and make it happen
Pictures come alive, you can dance right through your life
That your fear seems to hide deep inside your mind
Narodziny pierworodnego syna i, co za tym idzie, przyszłego spadkobiercy majątku rodziny Perotti, były świętowane z hukiem. Na tyle dosłownym, że wystrzelone w nocne niebo sztuczne ognie wystraszyły świeżo wypuszczonego ze szpitala noworodka dostatecznie, by resztę imprezy na swoją cześć spędził płacząc w rękach oddelegowanej do pokoju dziecięcego niani. Sytuacja ta powtarzała się z roku na rok aż do piątych urodzin, kiedy zarówno tłumy ludzi zapełniające rozległy ogród za rezydencją na przedmieściach Nowego Jorku, niewygodne trzyczęściowe garnitury, jak i nagłe hałasy przestały go ruszać. Przekazywany z rąk do rąk między licznymi ciotkami i wujkami, z którymi w dużym stopniu nie był nawet spokrewniony, robił za swoistą maskotkę, lalkę czy wręcz trofeum dla dumnego ojca. Dumnego głównie z faktu, że za pierwszym razem dał radę spłodzić syna, który pociągnie nazwisko rodowe do następnego pokolenia, oraz który w przyszłości będzie miał szansę na stanięcie na czele rodzinnego biznesu. W końcu trzymanie się tradycyjnych zasad funkcjonujących od dekad zdawało się działać i ojciec Gabriela bynajmniej nie zamierzał być pierwszym potomkiem przerywającym długi łańcuch nieustannych sukcesów. Stąd widział w swoim dziecku przede wszystkim inwestycję w przyszłość, niemniej dość odległą, by pozwalać mu na dorastanie w swoim tempie, zanim zacznie wprowadzać go w tajniki prowadzenia kwitnącego biznesu. Zresztą, przez większość czasu nie miał zbyt wiele do powiedzenia na temat jego wychowania.
All alone I have cried, silent tears full of pride
In a world made of steel, made of stone
Symbolami rodzicielskiej miłości szybko okazały się prezenty. Liczne, drogie, często całkowicie zbędne i zawalające każdy kąt pokoju dziecięcego, jak i strychu zajmującego całe najwyższe piętro budynku. To na nim młody Gabriel lubił bawić się w chowanego za wiekowymi szafami, rzeźbionymi fotelami i kuframi o żelaznych zawiasach. I zwykle towarzyszką zabaw była dla niego niania - jedna z kilkunastu, które poznał podczas okresu dojrzewania. Rodzice zmieniali je jak rękawiczki, zdaje się, że zależnie od pogody i humoru, bądź nie chcieli by ich syn przywykł do jednej znajomej twarzy, która zastąpiłaby mu matkę. Było to o tyle skuteczne, że z czasem najmłodszy Perotti zaczął traktować je jak tymczasowe towarzyszki zabawy, aniżeli stały element swojego życia. Podobnie z pokojówkami, kucharzami i stróżami, dzięki którym Gabriel miał ciągłe towarzystwo i potrafił odwrócić własną uwagę od stałej nieobecności prawnych opiekunów. A przynajmniej się starał.
Prywatna, prestiżowa szkoła podstawowa wymagała noszenia gryzących mundurków i zwracania się do nauczycieli per pan/pani profesor, w zamian za bezwstydne przepychanie uczniów do następnych klas. Osiągnięcia akademickie nie miały większego znaczenia, kiedy głębokie kieszenie rodziców pozwalały dyrektorowi na spędzanie wakacji w pięciogwiazdkowych hotelach, a wszelkie dodatkowe przedsięwzięcia pochwalane były wyłącznie uściskiem dłoni od pani wicedyrektor i oprawionym dyplomem podczas rozdania świadectw. Niemniej to wystarczyło by pociągnąć Gabriela do chęci samorozwoju. Z braku lepszych zajęć brał udział w konkursach matematycznych i ścigał się o największą ilość książek wypożyczonych ze szkolnej biblioteki, a po godzinach relaksował się nad instrumentami muzycznymi. Najbardziej przemawiała do niego gitara, kiedy potrzebował się wyżyć męczył perkusję, a ku uciesze rodziców przygrywał na fortepianie dla wpływowych gości. I tak aż do liceum.
Well, I hear the music close my eyes, feel the rhythm
Wrap around, take a hold of my heart
Szkoła średnia przyszła wraz z naturalnym w tym wieku buntem młodzieńczym, w formie dostatecznie delikatnej by nie naruszył swojej pozycji złotego dziecka. Wypalił pierwsze papierosy, uciekł z kilku lekcji, pocałował paru chłopaków w szkolnej łazience i zmienił tym trajektorię swojego życia uczuciowego, jednak poza pogadanką z ojcem na temat wagarów i szkodliwości tytoniu uszło mu to na sucho. Dopóki utrzymywał oceny na poziomie mógł uczęszczać na imprezy rówieśników, z okazji sweet sixteen dostał swój pierwszy samochód, a matka łaskawie przymykała oko kiedy gumami do żucia starał się przykryć dowody zakorzeniającego się uzależnienia. Kiedy tuż przed siedemnastymi urodzinami Gabriel dowiedział się o nagłej przeprowadzce do Kanady - tłumaczonej rozszerzeniem działalności rodzinnej na północną część kontynentu, co było "okazją nie do przepuszczenia" i "najważniejszą inwestycją od dnia założenia firmy" - bez słowa wyszedł z domu i wrócił dwa dni później w brudnych ciuchach, z zapuchniętymi oczami i pustym portfelem. Od przekroczenia progu domu między członkami rodziny Perotti związał się pakt milczenia i nikt nie pisnął słowem o tym co się z nim zadziało. Tydzień później posiadłość wraz z rodowymi antykami została przekazana pod opiekę jednej z ciotek, a Toronto powitało ich zaskakującym brakiem śniegu i przechadzających się ulicami łosi. Dopiero widok rozległego miasta czekającego na odkrycie przywrócił Gabrielowi dostateczny entuzjazm by spróbował potraktować je jak nowy dom.
Ostatni rok liceum spędził mieszkając w tymczasowo wynajmowanym przez rodziców domku jednorodzinnym, a gdy zdecydował się iść na studia w kierunku teorii muzyki, wyprowadził się do akademika. Dopiero tam, z licznymi wybojami, nauczył się samodzielnego życia. Postawił pierwsze kroczki w kuchni i spalił kilka garnków zanim dał radę poprawnie ugotować makaron, przez kilka miesięcy wolał kupować nowe ubrania niż skorzystać z pralni, dokąd ostatecznie został zaciągnięty siłą przez współlokatora, a pierwsze samodzielne ścielenie łóżka zajęło mu prawie godzinę. Zakończył edukację wyższą z grupką bliskich znajomych, nowymi umiejętnościami i dokładnie zerową ambicją by wykorzystać w praktyce swój ciężko wypracowany licencjat ze sztuk pięknych. Za to w ramach prezentu dyplomowego otrzymał od rodziców klucze do swojego pierwszego mieszkania i wszystkie lata spędzone na nauce zdawały mu się opłacać.
What a feeling, being's believin'
I can have it all, now I'm dancing for my life
Spędził kilka miesięcy na planowaniu umeblowania i dekoracji we własnych czterech ścianach z nieocenioną pomocą matki i jej karty kredytowej, a wraz z kumplami i skrzynką piwa dali radę zbić wszystkie stoliki i regały wymagające samodzielnej instalacji. Po wprowadzeniu się do mieszkania na stałe szybko dał radę się w nim zadomowić, podobnie zresztą jak w swojej nowej dzielnicy, w której niedługo później rozpoczął swoją wymarzoną karierę - za barem. W tej chwili nie chciał od życia zbyt wiele, zwłaszcza kiedy na jego konto wpadały regularne przelewy z udziałów w ojcowskiej firmie, a spędzanie wieczorów na mieszaniu drinków i zabawianiu obcych ludzi wydawało mu się najlepszą metodą na zyskanie doświadczenia w prawdziwej pracy. Gdzieś z tyłu głowy stale majaczyła mu wizja zbliżających się rozmów na temat swojej przyszłości, tej która była zaplanowana od kiedy się urodził, jednak tymczasowo wolał skupić się na korzystaniu z życia.
Gdy cała sielanka runęła jak domek z kart, a na powierzchnię zaczęły wychodzić ojcowskie brudy, Gabriel pogratulował sobie cicho, że przynajmniej kilka lat spędził układając sobie życie pod własną modłę. Niezależnie od podejmowanych w swoim imieniu decyzji zamierzał walczyć o wolność, którą zdążył się zachłysnąć.
Take your passion and make it happen
Pictures come alive, you can dance right through your life
Ciekawostki
- Posiada włoskie korzenie, chociaż w praktyce po przodkach zostało mu wyłącznie nazwisko i kilka starych przepisów. Wszyscy jeszcze żywi członkowie jego rodziny urodzili się na terenie Stanów Zjednoczonych, a jego pradziadek był ostatnią osobą mówiącą płynnie po włosku.
- W ostatnich latach wymarzyło mu się posiadanie własnego lokalu, na który zaczął powoli odkładać fundusze, chociaż nieszczególnie mu się ku temu spieszy.
- Podobnie nie pała entuzjazmem względem przejmowania biznesu rodzinnego, zwłaszcza kiedy dowiedział się o przekrętach ojca i ich bezpieczeństwo stanęło pod znakiem zapytania.
- Jedną ściankę w mieszkaniu przeznaczył na artystyczne wyżywanie się, co przez lata doprowadziło do powstania chaotycznego, nieskończonego muralu.
- Ma pewną słabość do rodzinnych pamiątek i zwiózł do Kanady kilka obrazów, starych zdjęć oraz szkatułkę z biżuterią. Pożyczył także jeden z wiekowych kufrów, w którym przechowuje bibeloty.
- Umie chodzić na rękach i z odrobiną przygotowania zrobi szpagat, dzięki zajęciom gimnastycznym, na jakie uczęszczał przez kilkanaście lat.
- Nie ma talentu do żadnego sportu wymagającego koordynacji ręka-oko i najczęściej odbija piłki twarzą.
- Jest leworęczny, natomiast z prawej ręki zrobił sobie brudnopis i ma na niej już kilka tatuaży.
- Ma wadę wzroku i zwykle wychodzi w soczewkach kontaktowych, chociaż po domu stawia na okulary i zdarzają mu się leniwe dni kiedy nosi je też na zewnątrz.
- Z czasów mieszkania w Nowym Jorku najbardziej tęskni za Broadwayem, który odwiedzał regularnie, przez co wciąż ma słabość do musicali i wiele z nich zna na pamięć.
- Pomimo usilnych prób jest beznadziejny w kuchni i co kilka miesięcy wymienia komplet garnków na takie, które nie śmierdzą spalenizną na dwadzieścia metrów.
- Dwa lata temu zniósł do mieszkania stary fortepian wystawiony na sprzedaż przez szkołę muzyczną i zrobił sobie z niego mały projekt naprawczy, a po pełnej konserwacji i przywróceniu go do stanu użytkowego przemalował go na fioletowo. Od tego momentu stał się jego największą chlubą.
zgoda na powielanie imienia
niezgoda na powielanie pseudonimu
takZgody MG
poziom ingerencji
średnizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
niezgoda na nieuleczalną chorobę postaci
niezgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
niezgoda na utratę posady postaci
tak