Pracownik Socjalny Stone. Wypowiadała te słowa tak często, że były już dla niej całkowicie pozbawione pierwotnego brzmienia. Musiała przedstawić się przy każdym spotkaniu, czy pierwszym, czy nastym z kolei. Musiała legitymować się przy wejściu do budynku, w którym znajdowała się jej siedziba, a nawet do niektórych pomieszczeń, w których znajdowały się informacje z działu tajne przez poufne. Powtarzała to w obecności lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, prawników i sędziów. Jednak robiła to z konieczności oraz litery prawa. Virginia nie próbowała w ten sposób pokazywać swojej wyższości czy ważności w społeczeństwie – choć wielokrotnie od niej zależały dalsze losy ludzi, którzy w swoim życiu z b ł ą d z i l i.
Miała pod sobą około setkę podopiecznych. Niektórych od dłuższego czasu, wymagali stałego wsparcia i opieki. Innych tylko na chwilę – przeskrobali coś i potrzebowali krótkoterminowej obserwacji. Ta liczba z dnia na dzień zmieniała się, bo wystarczyło napisać kilka raportów i odpowiedni wniosek, żeby zalecić zniesienie opieki socjalnej. Jednocześnie niemal codziennie na jej biurku pojawiała się nowa t e c z k a, którą należało przeanalizować, zweryfikować, zebrać wywiad środowiskowy, a później skontaktować się z nowym podopiecznym, żeby z nim porozmawiać, ocenić jego sytuację i zaproponować plan działania, który byłby najlepszy w jego konkretnej sytuacji życiowej.
Setka podopiecznych. Około dwudziestu paru dni pracujących w miesiącu. Niektórzy wymagali codziennego kontaktu, a nawet wizyt. Nie było łatwo, jednak nikt nie obiecywał, że będzie.
Virginia nawet nie chciała, żeby było.
Theodor Bauer. 02/03/1996, Berlin, Niemcy. Przyjezdny, n i e d o b r z e. Nakaz przychodzący z góry mówił, że im należało się baczniej przyglądać. Nawet jeżeli jego rodzice byli Kanadyjczykami – w co wątpiła, bo nazwisko tego nie sugerowało – to taki osobnik wymagał głębszej analizy. Kanada była bardzo przyjaznym krajem, ale gdy ktoś łamał zasady, to nie był już w niej tak mile widziany.
Hokeista. L e p i e j. Nie tylko ze względu na jej własne lubowanie się w zawodach zimowych oraz wszelkich aktywnościach na lodzie. Uczestniczył w ich sporcie narodowym, a sport rządził się swoimi prawami. Jeżeli dodatkowo był dobry w tym, co robił, to był jedną nogą w domu. To znaczy w Kanadzie.
Problemy z agresją. Udział w bójce. Napaść. Robiło się n i e p rz y j e m n i e. Jednak to nie był pierwszy raz gdy Stone miała mieć do czynienia z mężczyzną, który łamał zasady – w tym przypadku już prawo. Nie bała się, już nie, ale mimo wszystko odruchowo nabrała większego dystansu. Naturalnie atak na pracownika państwowego byłby objawem najwyższej możliwej głupoty, wszakże ludzie w poczuciu zagrożenia często zachowywali się nieracjonalnie.
Dźwięk telefonu oderwał ją od ponownego zagłębiania się w papiery pana Bauera. Podziękowała za informację, pochwyciła teczkę w rękę i podniosła się z wygodnego fotela, by powędrować do drzwi swojego gabinetu. Otworzyła je pewnie, zatrzymując się krok za progiem. Odnalazła spojrzeniem mężczyznę, czekającego w poczekalni.
— Pan Theodor Bauer? Zapraszam do środka — powiedziała krótko. Jej ton był stanowczy, jednak spokojny – nie nastawiała się na nic. Każdy zaczynał u niej z czystą kartą, więc tylko od niego zależało, jakie zdanie na jego temat wyciągnie sobie blondynka. Zawędrowała na wysokość swojego biurka, odwróciła się do niego przodem i wyciągnęła dłoń na przywitanie. — Pracownik Socjalny Stone. Będę zajmować się pana sprawą. To nasze pierwsze spotkanie, więc na początku zależy mi na tym, żeby pana poznać. Proszę usiąść — powiedziała, wskazując miejsce po drugiej stronie biurka, po czym zajęła swoje.
Teczka wylądowała na drewnianym blacie, a jej splecione dłonie podparły się na niej. Jej duże ufne spojrzenie i delikatne rysy twarzy nie pasowały do tej sztywnej biurokracji, jednakże Stone była właśnie w trakcie wykonywania czynności służbowych, które musiała prowadzić w określonym tonie.
— Zależy mi na współpracy. Jestem tutaj, bo zaistniał pewien problem i razem musimy ustalić, jak należałoby go rozwiązać. Na początku chciałabym dowiedzieć się od pana, dlaczego pan w ogóle znalazł się tutaj? — zapytała, zatrzymując na nim swoje pytające spojrzenie, po raz pierwszy na dłużej.
Chciała go wysłuchać. Chciała poznać jego wersję wydarzeń. Ponownie chciała odmienić czyjeś życie, wierząc, że tym razem uda się jej zareagować na czas.
Theo Bauer