Źle zniosła ostatnie picie z Galenem. Czuła, że była bombą tykającą, która tylko czeka na obrzyganie własnej toalety. Rzadko kiedy miała chwilę, by zwierzyć się z myśli, kotłujących się w głowie. Wyatt wydawał się być idealny, nigdy pochopnie jej nie oceniał. Mogła czuć się przy nim bezpiecznie. Może z tego powodu tak mocno dała mu pokaz własnych wątpliwości dotyczących Cassiana. Jako kobieta nigdy nie dostawała aż tak dużo sprzecznych sygnałów. Z łatwością była w stanie obwiązać faceta wokół własnego palca, a on był inny. Była szczerze przekonana, że to mogło nie wypalić. Zwłaszcza kiedy siedziała nad własnym telefonem, czekając na jakikolwiek sygnał życia z jego strony. Wypatrywała wiadomości jak szczeniak czekający na powrót właściciela. Wszystko wydarzyło się w trakcie jednego spotkania. Dobrze, że miała przy sobie Wyatt'a, przynajmniej z SMS'ów nie wydała się zbyt dużą desperatką.
Nie wiedziała, jak się ubrać, jak umalować, jakim zapachem perfum się skroplić. Uważała jej przyszłe spotkanie z Cassianem poza sądem za jedną wielką katastrofę. Siedziała przed szafą, a minuty mijały. Za to ona nie mogła znaleźć dosłownie nic, co byłoby sensowne. Niby chodziło o ich pracę, ale tak czy siak ubrała swoją najlepszą, białą bieliznę. Tylko musiała ubrać coś na nią i to wydawało się najgorsze. Finalnie ubrała się na cebulkę. Długie luźne, szare spodnie, top, a na to wszystko marynarkę. Cokolwiek miało oznaczać wygodnie, ona musiała pozostać stylowa. Tak doczekała godziny zero, zeszła pod dom i wyczekiwała
— Cześć, Lennox — rzuciła luźno, wchodząc do auta i lustrując go wzrokiem — to o którego mojego klienta chodzi? — spytała, wyciągając z torebki swój notatnik. Chciała móc zagrać w jego grę. Skoro miało to być spotkanie służbowe, tak miała zamiar grać — chciałabym bardzo poważnie podejść do naszej wspólnej sprawy — rzuciła, zapinając pasy. Chwilę później włożyła sobie niesforny kosmyk włosów, który sama sobie uszykowała, za ucho — chyba, że nie ma tu nic związanego z pracą — dodała, spoglądając na niego poważnym wzrokiem. Ciekawiło ją, co dokładnie kryło się pod czupryną jego włosów i jak przebiegnie to spotkanie. Będzie musiała dać przyjacielowi prawdziwą litanię.
— Wiesz... — zaczęła dosyć niewinnie, wpatrując się w jego twarz — brakowało mi twojego ponuractwa i tej całej aury marudzenia — rzuciła trochę ciszej, na moment odrywając od niego wzrok. Bała się jego reakcji. Zbyt szybko się wkręcała, wiedząc, że obije się o ścianę. Następnym razem mogli spotkać się jako prawdziwi wrogowie na sali.