28 y/o, 162 cm
Asystentka Dyrektora Strategii w Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I don't pay attention to the world ending. It has ended for me many times, and began again in the morning.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Giovanni Salvatore
36 y/o, 189 cm
Dyrektor strategii w AG Industries
Awatar użytkownika
I will make you free when you're all part of me
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description
28 y/o, 162 cm
Asystentka Dyrektora Strategii w Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I don't pay attention to the world ending. It has ended for me many times, and began again in the morning.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

To był dopiero, a może już aż, ich drugi wspólny akt. Nie mogła wiedzieć wszystkiego, nie mogła mieć jeszcze doktoratu z Salvatoryzmu, ale pewnym było że zapamiętywała dokładnie każde zbliżenie, a także wyciągała z niego wnioski. Nie tylko o samej sobie, ale także o nim. O tym co lubił, jak lubił. Mogła już co nieco wyciągnąć przecież z ich pierwszego spotkania, ale to były tylko pierwsze wskazówki. Za każdym kolejnym razem wyciągała więcej. Mogła już się spodziewać jego preferencji przez fakt jaki był, jak się zachowywał, ale… no wiadomo, czasami natura w łóżku była kompletnie różna od tego, kim było się na co dzień.
Jej jednak w pełni pasował styl oraz jego zapędy. Może była masochistką, ale dzięki temu to zbliżenie zapamięta na długo. Zdecydowanie zapadnie to w jej umyśle, ale także na ciele, które w tej chwili nosiło znamiona jego kontroli. I może będzie wyglądać jak częściowa ofiara przemocy, tak nie miała się czego wstydzić. Zwłaszcza, że w Kanadzie nie była niczyją mężatką.
Nie oficjalnie.
I chociaż samo spełnienie było już samo w sobie zmiatające i omamiające, to jeszcze on dodatkowo odebrał jej dech w piersi, którego tak gorączkowo potrzebowała. I czuła jak z każdą kolejną sekundą jej serce zaczyna bić szybciej w panice braku tlenu, ale to właśnie wtedy rozluźnił uścisk, a ona mogła odkaszlnąć i złapać łapczywie trochę powietrza.
W tym momencie czuła się bez sił. Zdecydowanie ją zmęczył, ale nie na tyle, aby miała mu odmawiać ewentualnego, drugiego razu. Dlatego też jak się odezwał i zaprosił do swojej sypialni na kolejną rundę, lub po prostu… robienie niczego, nie odpowiedziała. Skupiała się na oddychaniu i uspokajaniu własnego serca, które ponownie próbowało złapać prawidłowy rytm. Nie dało się jednak nie zauważyć jego całkowicie odmiennego podejścia. Łagodnego, delikatnego, niemalże czułego, tak zupełnie nie pasującego do osoby, którą przed chwilą był.
I wiedziała czemu tak robił. Był świetnym manipulantem.
Odprowadziła go spojrzeniem za szklane drzwi tarasu i dopiero wtedy opadła całym ciężarem do jacuzzi. Przeczesała palcami ciemne, poplątane włosy… na usta wplątując delikatny, zaskakująco zadowolony z siebie pół uśmiech. Możliwe, że nie powinna była się uśmiechać, kiedy została tak sponiewierana przez mężczyznę, ale nie mogła się powstrzymać. Miała zgrywać silną i niezależną, miała odbudować siebie oraz swoje życie, złapać wolność, uwolnić się od kontroli i niebezpiecznych koneksji, a wychodziło na to, że wjebała się jeszcze gorzej. Że wkręciła się w coś nienazwanego, fascynującego i fizycznie pociągającego z mężczyzną, który był najniebezpieczniejszy ze wszystkich, dotychczas poznanych jej osób.
I nawet nie zamierzała uciekać. Tylko przyjąć jego propozycję.
Wyszła w końcu z jacuzzi i skierowała się do swojej sypialni. Wyciągnęła z szuflady jedną ze swoich damskich, subtelnych, ale eleganckich pidżam, bo tylko takie nosiła. Daleko jej było do dziewczyn, które chodziły w powyciąganych, starych t-shirtach, bo nawet jej skarpetki musiały być odpowiednio dobrane. Dlatego też po wszystkim poszła w jego ślady, tylko u siebie. Skierowała się do przydzielonej do jej pokoju łazienki, co by również się oporządzić i ubrać. Dopiero wtedy, w tym wielkim lustrze, widziała wszystkie obicia od jacuzzi oraz zaczerwienienia na biodrach, udach i szyi po jego dłoniach. Przejechała po każdym z nich palcami, a na jej ustach wkroczył niemalże niewidoczny, rozbawiony uśmiech.
Weszła pod prysznic, co by się opłukać i umyć, a po wszystkim odpowiednio nakremować. To była podstawa jej pielęgnacji. Zawsze była odpowiednio pachnąca oraz zadbana, a przynajmniej starała się być. Ubrała się w swoją satynowo-koronkową koszulę do spania na cienkich ramiączkach, która nie zakrywała wiele jeśli chodziło o ślady, bo te teraz były widoczne bardziej niż wcześniej. Doprowadziła siebie do porządku, wyszła za swojej sypialni i przeszła przez korytarz, co by zatrzymać się w drzwiach do sypialni numer dwa. Tam, gdzie zwykła nie zaglądać, bo też nie miała do tego większego powodu.
Oparła się bokiem o framugę, odnajdując jego sylwetkę spojrzeniem.
Najwyraźniej skusiła się na jego propozycję, skoro wróciła.
Możemy nie robić nic — powtórzyła jego słowa. — Jest pan w ogóle zdolny do tego, aby nie robić nic? — rzuciła z lekkim uśmiechem, nie spuszczając z niego spojrzenia. Był pracoholikiem, to było bardziej niż pewne. Zawsze jak na niego patrzyła, to coś robił, zupełnie jakby nie był zdolny do normalnego, ludzkiego odpoczynku.
Odepchnęła się od framugi i weszła głębiej do sypialni.
Bo jakkolwiek kusząca jest wizja drugiej rundy, tak jestem ciekawa czy tak po prostu oglądał pan kiedyś film. Albo serial.— Bo z jakiegoś powodu nie widziała go w kinie czy mającego wykupione subskrypcje na Netflixie czy Disneyu. Chociaż pewnie miał wykupione, ale o tym nie wiedział. A chociaż nie odczuwał emocji jak normalna osoba i nawet nie miał preferencji co do jedzenia, to coś tak prostego jak filmy pewnie także nie robiły na nim wrażenia. Mógł je nawet uważać za stratę czasu, chociaż w ich świecie, prawdziwie ludzkim i czującym, włączenie takiego Netflixa było często równoznaczne z robieniem „niczego”.
Ewentualnie początkiem do Netflix and Chill.

Giovanni Salvatore
36 y/o, 189 cm
Dyrektor strategii w AG Industries
Awatar użytkownika
I will make you free when you're all part of me
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  Mając za sobą wieczorną toaletę, czyli zimny prysznic – który przywracał jego równowagę między umysłem i ciałem – wyciszając to drugie po przebodźcowaniu po fizycznych ekscesach, a także umycie dokładniejsze twarzy i zębów i wtarcie odpowiedniej porcji wody kolońskiej – bo zawsze musiał nieść ze sobą ten cięższy zapach, wciągnął na siebie ciemne spodnie i przemieścił z łazienki do sypialni. Może liczył na to, że będzie czekała, może nie. Jej brak nie wywołał w nim większych emocji, może poza drobną ciekawością – jak to teraz rozegra. Czy przyjdzie czy zostanie sama, w ramach manifestacji swojej niezależności, którą przecież tak sukcesywnie jej odbierał w trakcie aktu.
  A której przecież oficjalnie nie ruszał w codzienności.
  Zaległ bokiem na łóżku, sięgając po telefon, by skontrolować (słowo klucz) to, co działo się w czasie, gdy on był zajęty kobietą. Wracając do tej kontroli faktycznie też wyciszał swój umysł. Nie chodziło o to, że tej kontroli mu brakowało, ale był zajęty kontrolowaniem czegoś zupełnie innego, niż każdego innego aspektu. Pracy, interesów.
  Podniósł spojrzenie, gdy usłyszał niewielki ruch w tej całej ciszy.
  Najpierw powoli przesunął spojrzeniem po jej ciele, po tym jak wyglądała i co miała na sobie, czując to satysfakcjonujące, delikatne mrowienie pod czaszką. Navi była estetyczna, piękna i zadbana. Czyli taka, jak potrzebował. I taka, jak lubił. Bo o ile trakcie aktu lubił patrzeć na nią na w pełni sponiewieraną, ale ze świadomością, że to on do tego doprowadził, o tyle cenił sobie estetykę.
  I to z jaką lekkością do niej wracała po czymś takim.
  Nie odpowiedział nic na jej pytanie, spodziewając się, że być może to rozwinie. Bo przecież wiedziała, że gdyby było to coś, czego nie byłby w stanie zrobić, to nie złożyłby jej takiej propozycji. Nie chwytał się czegoś, co mu nie odpowiadało.
  — Znacznie bardziej wolę książki ponad filmy — odpowiedział, przesuwając spojrzeniem za jej sylwetką.
  Było to raczej oczywiste – książki znacznie lepiej stymulowały umysł. I poruszały intelekt wraz z wyobraźnią. Na filmie było wszystko podane na tacy, nawet jeśli zwieńczenie fabuły nie było takie oczywiste.
  Jeśli oglądał filmy, to głównie po to, by samem ocenić grę aktorską. I to, jak ludzie odgrywają emocje. Sprawdzając, jak bardzo są dla niego wiarygodne dla danej sytuacji/ To było dość ważne dla rozwoju jego percepcji i bycia o te dwa kroki przed innymi. Przed tymi, którym wydawało się, że są dobrymi aktorami w spektaklu życia.
  — Ale nie mam nic przeciwko temu — dodał, odkładając telefon na szafkę nocną.
  Pewne ustępstwo wobec niej, przekazanie pozornej kontroli. Wiedział, że wiedziała. A jednak chyba nie mogła mu odmówić, że było to zadowalające w jakimś stopniu.
  Z jednej strony – nie kosztowało go to wiele. Z drugiej – jednak tak. A jednak pozwalał jej wybierać, bo odpowiadał na swoje zainteresowanie jej osobą. Chodziło o to – jaki film wybierze. Jaki serial. Salvatore lubił ją poznawać i zgłębiać nie tylko w tym niemetaforycznym tego słowa znaczenia. Uczył się jej nie tylko z obserwacji, ale też z tego, co sama mu pokazywała.
  Z drobną poprawką na to, że akurat takie rzeczy nie muszą być w stu procentach zgodne z prawdą.
  Przesunął się na łóżku tak, aby zrobić jej miejsce. Nie chodziło o to, że w tym king-size było za mało przestrzeni, ale do tej pory zalegał w poprzek materaca. Odsunął się na tyle, by miała dostęp do poduszki. I do wolnego miejsca.
  — Chociaż nie powiem, zaskoczyłaś mnie. — Wcale nie i pewnie zdawała sobie sprawę. — Miałem wrażenie, że wrócisz do rozmowy z jacuzzi. — Bo ta była niedokończona. On otworzył temat, dając jej odpowiedzi i zamknął, kiedy jej ciekawość została jeszcze bardziej pobudzona tym, co zdążył już jej zdradzić. Ale uciął to i popchnął w kierunku, od którego to tak naprawdę się zaczęło – bo przecież mieli rozmawiać o niej, ona miała zdradzić swoje sekrety i pokazać to, jakiej nie widział jej nikt.
  I chociaż skończyło się na jednym takim aspekcie, bardzo intymnym dla niej, to jednak w większości to on się odsłonił. Nawet jeśli nie fizycznie.

Navi Yun
28 y/o, 162 cm
Asystentka Dyrektora Strategii w Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I don't pay attention to the world ending. It has ended for me many times, and began again in the morning.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Jej ciało było jej wizytówką. Przez wiele lat.
Powtarzała jej to matka, powtarzał jej to ojciec, a potem także mąż. Z domu wyniosła elegancję oraz nienaganny szyk. Zawsze zadbana i estetyczna, tak czuła się też najlepiej. Nie było to wymuszone, tylko w pełni naturalne. Lubiła dobrze wyglądać, odpowiednio pachnieć. Mieć skórę nawilżoną, delikatną, a włosy ułożone chociażby do spania. I tego też oczekiwała od drugiej osoby, od ewentualnego partnera z którym miałoby ją wiązać coś więcej, niż tylko znajomość. Niestety Subin o to nie dbał. To ona musiała to na nim subtelnie wymuszać, dbać o jego higienę, szafę oraz kosmetyki. Nic więc dziwnego, że nie miała też ochoty na bliższe kontakty, ale tu też chodziło o coś więcej niż tylko jego brak klasy.
Na szczęście Giovanni zawsze wyglądał nienagannie i pachniał odpowiednio dobrze. Dlatego też przebywanie w jego towarzystwie było przyjemne, a zbliżenia całkowicie naturalne.
Oczywiście, że tak — powiedziała z delikatnym uśmiechem. To była odpowiedź, której się po nim spodziewała. Filmy nierzadko były głupie, płaskie i nudne, ale potrafiły zajmować uwagę na jakiś czas. Każdy człowiek potrzebował tak zwanego „odmóżdżenia”, nawet jeśli nie zamierzało się skupiać na fabule i głównych wątkach. Książki także potrafiły takie być, ale pozostawiały o wiele więcej miejsca na wyobraźnię oraz interpretację treści.
Sama w Korei miała sporych rozmiarów biblioteczkę, bo gdy nie mogła malować, zostało jej oglądanie filmów lub właśnie zapadanie się w wykreowany przez kogoś świat i historie. Chociaż i na to nie miała zbyt wiele czasu, bo Subin był bardzo zajmującą jednostką, nawet kiedy nie było go w domu. Wtedy przecież robił wszystko, aby zapełnić jej czas.
Fakt, że nie miał nic przeciwko oglądaniu filmów był dość… miłym akcentem. Spodziewała się raczej, że powie to za zbędną stratę czasu lub mało interesujące i stymulujące umysł zajęcie.
Przeszła przez resztą jego sypialni, kierując się do łóżka w którym zrobił jej miejsce. Z jednej strony było to coś nowego, bo chociaż wiele razy przebywali w tym samym pomieszczeniu, na jednej kanapie czy przy stole, to jednak dzielenie łóżka, w dodatku nie w sposób erotyczny, był… inny. Na pewien sposób.
A może po prostu ona przesadzała przez wzgląd na ludzkie odczucia.
W domu robiła wszystko, aby do łóżka wracać jak najpóźniej. Upewniała się, że Subin śpi zanim do niego dołączyła, lub zwyczajnie zasypiała na kanapie, nie chcąc kłaść się obok męża. Nie czuła się przy nim komfortowo, nawet po tylu latach przymuszonego małżeństwa.
Położyła się obok, opierając plecami o poduszkę. Kącik ust jej drgnął w lekkim uśmiechu na jego słowa. Musiała przyznać, że w jacuzzi, zanim dostała swoje satysfakcjonujące spełnienie, dostała też kilka ważnych informacji, które nieco zmieniały postrzeganie go, albo raczej - lepsze zrozumienie jego osoby.
A odpowie pan na moje pytanie? — spytała, przenosząc na niego spojrzenie. — To samo, które zadałam jeszcze przed pokazem? — ciągnęła. Pytała czego się uczy, gdy na nią patrzył, analizował i słuchał. Skoro to robił z każdym, to przy niej również musiał wyciągać jakieś wnioski. Ale odpowiedzi na to nie dostała. Nie takiej, jakie mogłaby oczekiwać. — Czy dalej będzie pan uważał, że nie zrozumiem? — Bo tak powiedział. Może złośliwie, chociaż raczej nie był zdolny do złośliwości zważając na jego naturę. Może po to, aby ukrócić jej ciekawość i przejść do wyczekiwanego tańca, a może dlatego, że faktycznie tak uważał. Niemniej dostał to co chciał, a to przerodziło się w brutalne przywłaszczenie. Czy dzięki temu, teraz mogła oczekiwać innej odpowiedzi? — Bo jeśli tak, to chyba nie ma sensu do tego wracać. — I nie mówiła tego z wyrzutem czy typowym, kobiecym fochem. Po prostu jeśli uważał, że nie zrozumie jego odpowiedzi, nawet nie próbując jej wytłumaczyć swoich zawiłych procesów, które chciała poznać, to nie zamierzała go o to błagać.

Giovanni Salvatore
36 y/o, 189 cm
Dyrektor strategii w AG Industries
Awatar użytkownika
I will make you free when you're all part of me
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  Gdy się zbliżyła do łóżka, odgarnął kołdrę tak, aby zasugerować jej, aby się pod nią wślizgnęła. Odważnie, jak na faceta, który wcześniej okazał łaskę i powiedział, że może przy nim zostać, ale to nic nie znaczy. Teraz też nie miało znaczyć, a było zwykłym odruchem. I tak to była pewna zmiana w tej dynamice, bo ostatnio nie chciała zostać.
  Być może chodziło o to, że zasady jakie wprowadził były ciężkie i rozczarowujące, biorąc pod uwagę procesy jakie zachodziły w kobiecym mózgu po seksie – uwalniały się przecież hormony, przez które one zaczynały już planować ich wspólną przyszłość i dzieci i był to raczej biologiczny fakt – ale teraz chyba już nie aż tak ciężkie.
  Chociaż początkowo nie było mowy o wspólnym spaniu, to jednak sam gest odchylenia pościeli był odpowiednio znaczący. Albo po prostu chodziło o to, że zadbał o nią, aby nie zmarzła. Koszulę to miała jednak kusą.
  I oczywiście bardzo mu to przeszkadzało.
  Wysłuchał jej odpowiedzi, spodziewając się, że nawiążą do tego pytania, które ukrócił w jacuzzi. Mimiką nie zdradzał niczego, ale wewnątrz wiedział już, co jej odpowie. Nie odzywał się jednak, dopóki nie skończyła mówić. W czasie, gdy to robiła, on z pewną dbałością mościł ją w łóżku, poprawiając kołdrę.
  A gdy umilkła, on zabrał głos:
  — Dalej uważam, że nie zrozumiesz — odpowiedział jej, zostając na boku, wspierając głowę na dłoni ręki zgiętej w łokciu. — Nie dlatego, że nie uważam cię za inteligentną czy zmyślną. Dlatego, że to materia, która dla ludzi jest po prostu niezrozumiała. Zrozumiesz sens wypowiedzi, to o czym mówię, ale nie zrozumiesz tego, co do takiego stanowiska doprowadziło. — I nie chodziło o to, że po prostu nie chciał jej tego powiedzieć i zasłaniał się takim argumentem. Chodziło o to, że miał podstawy by tak myśleć. Lata przestudiowanej psychologii, jeszcze więcej lat autonomicznej chęci pogłębiania tej wiedzy. — To tak samo, jak ja zrozumiem to, co mi powiesz, gdy zapytam co czujesz teraz, po seksie, ale nie będę w stanie zrozumieć tego, jaką to ma podstawę.
  Subtelnym ruchem, choć pozbawionym czułości, odgarnął kosmyk jej włosów za ucho. Nie chodziło o samą troskę, a bardziej o odruch w kierunku zachowania estetyki. Może i był pedanteryjny. I zbyt zafiksowany na aspektach wizualnych. Tak, a o co chodzi?
  — Skoro nie ma sensu wracać — pociągnął dalej, zagrywając jej własnymi słowami, korzystając z nich jak z broni — to ja mam pytanie, Navi. — Co z tym filmem? Czy rozmowa zaliczała się pod nic nie robienie? Chyba nie. — Co myślisz, kiedy mówię ci, że mam na ciebie pomysł? — zapytał, przenosząc spojrzenie z jej ułożonych wcześniej puki na twarz.
  Na to lustro, w którym widział odpowiednio dużo, by wiedzieć, jak ktoś zareaguje, jeszcze zanim on sam o tym zdecyduje.
  — Uważam, że chociaż dobrze ci idzie praca przy mnie, to marnujesz się w firmie. — Radziła sobie i adaptowała się bezbłędnie. Musiał jej to przyznać. Pomimo różnic w języku i pewnych barier, była całkiem sprytna i obrotna, a on potrafił to docenić. — Ale uważam też, że masz znacznie lepszy talent, który mogłabyś przekuć w swój mały świat. I skoro mówimy już o tym, że dałem ci wolność, bo chcę widzieć, co z nią zrobisz, to chcę zobaczyć, co zrobisz z kawałkiem tego świata, który bym ci dał. — To co mówił miało znaczenie, może i sugerowało, o co może mu chodzić, ale nie mówiło wprost.
  Błądził przy sednie umyślnie, żeby najpierw pobudzić jej ciekawość i jej własne myśli. Nieprzypadkowo dobierał słowa i nieprzypadkowo drylował jej umysł.
  — Gdybym podarował ci własną restaurację, to jak ona by wyglądała? Co byś z nią zrobiła? I czy byłaby tym, co chciałabyś w życiu robić? — zapytał, nie przeciągając całej tej gry niepotrzebnie długo. No i też podarował mówiąc o pewnie całym lokalu i finansach, to całkiem… konkretny podarunek. Ale nie pierwszy okazały po jego stronie.
  Jakby nie było to całe nowe życie jej podarował, więc taka restauracja przy tym to nic.

Navi Yun
28 y/o, 162 cm
Asystentka Dyrektora Strategii w Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I don't pay attention to the world ending. It has ended for me many times, and began again in the morning.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Dziwnie było pakować mu się pod kołdrę, bo chociaż lubiła się z nim pieprzyć, to wspólne leżenie w łóżku wydawało się być bardziej intymne niż to, co mieli w jacuzzi. A ona była ostrożna. Chociaż też była kobietą, w dodatku z włączonymi emocjami, to w dalszym ciągu uważała. Nie tylko na niego, ale ogólnie. Nie chciała się angażować, nie chciała jak ta ostatnia idiotka poczuć coś więcej, chociaż w jej przypadku było to ciężkie. Lata przymusu, braku czułości, miłości i zaangażowania dość mocno ją wypaczyły w tym temacie, i to na tyle, że teraz ciężko było jej poczuć coś prawdziwego. Bo wszędzie wyczuwała spisek i fałsz.
Przelotny seks i brak zobowiązań był bardziej naturalny. I prawdopodobny w jej życiu.
I o wiele bezpieczniejszy.
Przytaknęła na jego słowa, ale nie odpowiedziała. Wydawało się, że po prostu przyjęła jego odpowiedź do wiadomości. Z jednej strony rozumiała to co chciał jej przekazać, ale nie zmieniało to faktu, że mimo wszystko chciała wiedzieć. Chciała się dowiedzieć, chciała chociaż spróbować zrozumieć, nawet jeśli nie zrobi tego w pełni. Był dla niej fascynujący, pełen zagadek i anomalii. Chciała wiedzieć co prowadzi do czego i które zachowanie wychodzi z czego, ale wychodziło na to, że będzie musiała się domyślać. Albo poznawać to w praktyce, wyciągając kolejne wnioski poprzez przebywanie przy jego osobie.
— W porządku — rzuciła tylko krótko, ale bez żadnego wyrzutu.
W dalszym ciągu jednak uważała, że skoro był takiego zdania, to nie musiała wracać do tamtego pytania, bo chcąc nie chcąc, dostała częściowo na nie odpowiedź, tylko nie taką, jakiej mogłaby się spodziewać. I oczekiwać.
Zainteresowała się jednak jego pytaniem skierowanym prosto do niej.
Co myślę? — powtórzyła, lustrując go spojrzeniem ciemnych oczu, zastanawiając się w tym momencie do czego pije. I do czego dąży, bo Giovanni nie był człowiekiem, który zaczynał temat, nie mając co do niego pewnej puenty.
Słuchała go, a brew jej drgnęła wyżej w zaciekawieniu, gdy przyznał, że się marnuje w firmie. Jako jego prywatna asystentka. Cóż, całkiem lubiła swoją pracę. I to nie ze względu na wszelkie profity, które za tym szły. Nie przez to, że pieprzyła się z własnym szefem, ani że z nim mieszkała w Kanadzie, do której uciekła. Nie przez drogie prezenty, ani poczucie wolności, które dostała w zestawie. To było niezależne od pracy. Lubiła swoją posadę, bo faktycznie się w niej na swój sposób odnajdywała, ale… to nie było coś, co chciałaby robić całe życie. To było po prostu coś, co pozwoliło się wyrwać z domu, a potem przerodziło w coś większego.
Co ma pan na myśli? — spytała, poprawiając się na łóżku, układając się bokiem do niego. W podobny sposób co on, podpierając się na łokciu.
Podarował jej wolność, której potrzebowała. Mogła wychodzić na miasto, iść na zakupy, spotykać się z ludźmi, tworzyć znajomości. Nawet te przelotne. Miała pracę, nikt jej nie trzymał na uwięzi, na smyczy. Przynajmniej nie w tak wyraźny sposób, aby było to uciążliwe. A teraz chciał jej podarować kawałek świata? Co to miało znaczyć? Albo raczej, czy to było coś, co mogłaby podejrzewać?
Długo nie musiała czekać na wyjaśnienie. Brew jej drgnęła, ale przez chwilę po prostu się w niego wpatrywała w pewnym zaskoczeniu, a może też poszukiwaniu ukrytego haka.
Podarował mi restaurację? — powtórzyła, aby się upewnić, że to właśnie miał na myśli. — Potrafi pan robić mniej szokujące prezenty? — spytała pół-żartem, pół-serio. — Chociaż brzmi to bardziej jak eksperyment niż prezent. — Bo nie tyle co chciał jej dać ogromny budynek i przedsięwzięcie, ale zobaczyć co by z tym zrobiła. Jakby kolejny test. Kolejny przedmiot jego badań nad ludzkim losem oraz wolą. Jakby była jego prywatny, królikiem doświadczalnym, który został wyrwany z niewoli i teraz patrzyło się na to co zrobi, gdy da się mu wszystko, czego kiedykolwiek chciał. I o czym marzył.
I szczerze nie wiedziała ja miała się z tym czuć. Z jednej strony było to ekscytujące, ale z drugiej… dość przytłaczające. I zobowiązujące, bo to ją w pewien sposób łączyło z nim na stałe. Teraz po prostu z nim mieszkała, ale zawsze mogła się wyprowadzić, coś wynająć. Odciąć się. A restauracja? To już było coś poważniejszego niż diamenty na szyi.
Restauracja to nie biżuteria ani nawet nowa torebka. To miejsce. Przestrzeń. Coś, co się rozwija w czasie. Coś, co wymaga obecności, a pan nie robi niczego bez powodu — zaczęła, nie spuszczając z niego spojrzenia. Każda normalna kobieta by teraz piszczała z zachwytu, uwieszała się na jego szyi i całowała w podziękowaniu, że jej… w zasadzie nikt, szef z nalepką „to skomplikowane”, chce jej kupić restaurację. A ona zamiast się cieszyć, była podejrzliwa. Jak zawsze. — To miałoby być tylko dla eksperymentu? Aby zobaczył pan co ktoś taki jak ja, może zrobić mając możliwości i pieniądze? — Bo skoro miał jej dawać restaurację, to zgadywała, że projektowałaby ją od A do Z. Od wystroju, przez personel, menu, koncepcję i całą resztę. — Proponuje mi pan to… dlaczego? — Bo na pewno nie z troski, czy aby spełnić jej marzenie. Tak po prostu, z dobrego serca.
Nigdy nie marzyła o księciu z bajki… zamiast niego, dostała pieprzonego Pablo Escobara. Tylko, że o jego mafijnych koneksjach nie miała pojęcia.

Giovanni Salvatore
36 y/o, 189 cm
Dyrektor strategii w AG Industries
Awatar użytkownika
I will make you free when you're all part of me
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  Wysłuchał jej reakcji. Nie była szokująca i też nie spodziewał się, że uwiesi się na nim i zacznie całować, jak ukochanego męża, który sprezentował żonie kolejny drogi prezent z okazji: bez okazji. Nie byli małżeństwem. Układ mieli, jaki mieli, czyli mocno nieczytelny, jakby się nad tym zastanowić.
  To znaczy – dla niego bardzo czytelny, bo on wiedział, czego od niej chciał. Pełnej kontroli i przynależności. Ona chyba jeszcze tego nie rozpracowała i nie odczuwała, a to znaczy, że robił to, hehe, dobrze.
  — Czy już kiedyś nie rozmawialiśmy o tym, że wszędzie doszukujesz się spisku albo drugiego dna? — spytał, sięgając krótko myślami do tego wspomnienia, które odpowiadało za to pytanie. Wiedział, że rozmawiali. I pamiętał, co mu wtedy odpowiedziała. Mówiła, że musi być zawsze czujna, biorąc pod uwagę jej życie. I to był akurat dobry ruch z jej strony, aby być czujną, ale czy potrafiła przestać być nadmiernie czujną? Chociaż w jego wypadku to trzeba było być podwójnie czujnym, chociaż czy kiedykolwiek dał jej powód do wątpliwości w jego intencje? Rozgrywał tę partię powoli, bardzo szczerze – na pozór. I grał z nią w otwarte karty. Kiedy chciał seksu, mówił że chce seksu. Kiedy chciał jakiejś zmiany w jej postępowaniu – co było rzadkie – to też jej mówił. Kiedy coś mu nie pasowało, tez o tym mówił.
  Przecież powiedział jej, że nie pasowało mu – a raczej jej nie powinno pasować – to że jest taką marionetką w rękach innych ludzi.
  To było złe, dopóki była marionetką w ich rękach. Jeśli to miały być już jego palce, to sprawa nabierała innego obrotu.
  I przez to Giovanni był tak niebezpieczny – bo miał ładne przebranie kogoś, kto chciał pomóc i kto faktycznie to robił, ale pod maską ruchy miał nieco inne. Tyle, że właśnie zagrywał to tak delikatnie, że ciężko było się zorientować.
  — Pieniądze mają to do siebie, że nie mogą leżeć. Pieniądze trzeba inwestować. — I prać. Ale nie w pralni. Tylko właśnie w inwestycjach. — Czasem te inwestycje się zwracają, czasem pogrążają więcej, niż w nie włożono, ale na tym polega rynek. Polega też na obserwowaniu, czytaniu jego ruchów i znajdowaniu tego, co się przyjmie. Nie tego, co się obecnie przyjmuje. — Akurat umysł miał lotny, a jako dyrektor strategii i ktoś, kto poruszał się w półświatku, miał pewien dryg. Czytał giełdy i czytał rynek. Z lepszym lub gorszym skutkiem, ale całkiem zmyślnie.
  Sięgnął po telefon, zaraz go odblokowując.
  — Odpowiadając na twoje pytanie: bo chcę zainwestować. A jednocześnie chcę ci dać coś, co będzie twoje. Na co ty sama będziesz pracowała, co ty sama będziesz prowadziła i tworzyła. Pieniądze może i będą moje, ale nie zwykłem zabierać czegoś, co komuś podarowałem. — Jeśli pożyczył, to niech takiego śmiertelnika ręka boska pokara, aby w ogóle pomyślał o nie oddawaniu. Zdarzali się tacy, który odpowiednio długo imali się od zwrotów. I to byli ci, którzy figurowali teraz na liście osób zaginionych bez wieści.
  Swojego pilnował. Bo rozchodziło się o kontrolę.
  — A uważam, że masz potencjał, aby to poprowadzić. Popełnisz może błędy, pewnie nie jeden i nie trzy, na tym polega biznes. Ale czy tworzenie czegoś takiego nie byłoby czymś, w czym byś się spełniała? Sama. Na swoim. Bez nikogo nad sobą. W pełni kontroli. — Bo w biurze miała szefa. A to trochę też jak układ z Subinem, nawet jeśli on posiadał więcej taktu, to chodziło o to, że był ktoś nad nią i do kogo musiała się dostosowywać.
  A w grze z restauracją chodziłoby już tylko o to, jak ona sama rozegra te wszystkie partie. I jasne, mogłaby śmiało zapytać go o zdanie w czymś, jako kogoś bardziej doświadczonego w prowadzeniu biznesów, ale summa summarum – sama byłaby za wszystko odpowiedzialna.
  I zyskałaby pewną niezależność. Pieniądze też – choć nie od razu. Jak to z każdym biznesem, który na początku wcale nie generował aż takich dochodów. Ale z odpowiednim rozpędem, który on mógłby jej dać…
  Otworzył jedną z zapisanych zakładek, gdzie wystawiony był lokal na sprzedaż. Po upadłej restauracji, która nie poradziła sobie w Toronto. Otworzył galerię i przekazał jej telefon do rąk (odważnie). Wszystkie powiadomienia, których nie chciałby aby widziała, miał po prostu szyfrowane. No jednak musiał być potrójnie ostrożny.
  — Jeśli uważasz, że to jest coś, czym nie chciałabyś się zająć, to nie ma tematu. Ale nie musisz się doszukiwać żadnych ukrytych celów. Chcę ci to dać, bo to jeden z biznesów, które wolałbym, aby poprowadził ktoś, komu ufam. Z czasem i może miejsce dość strategiczne dla mnie. — Bo kto się nie lubił pochwalić dobrą knajpą. No i gdzieś swoje spędy musiał mieć jako mafia. Tylko wiadomo – bez banneru: spotkanie mafiosów.

Navi Yun
28 y/o, 162 cm
Asystentka Dyrektora Strategii w Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I don't pay attention to the world ending. It has ended for me many times, and began again in the morning.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

A nie mam racji? — spytała, a kącik ust uniósł się delikatnie. Przy nim niczego nie mogła być pewna. Nawet jeśli ich relacja nie była w jakikolwiek sposób określona, przynajmniej nie było to nic, co ona umiałaby sklasyfikować, to wiedziała z kim ma do czynienia. Że Giovanni ze wszystkich ludzi, jest kimś, kogo mogłaby podejrzewać o wszystko. O drugie dno, o skrywane plany, o dodatkowe działania o których nie mówił. Nie był Subinem, którego łatwo się dało przewidzieć i odczytać. Nie był jakimś podrzędnym człowiekiem, który dawał jasne sygnały. Nawet po tym wszystkim, po tym jak wyratował ją nie tylko z Bangkoku, ale także z Korei, po tym jak podarował jej wolność, nowe życie i wolność, dalej nie wiedziała… w zasadzie kim był.
Kim dla niej przede wszystkim był. Poza szefem.
Był z nią szczery. Jak pytała, to odpowiadał, ale miała swoje podejrzenia. Może przesadne, może nieprawdziwe, a może wszystkie jej niepewności wywodziły się z traumy oraz dawnych przejść, ale nie umiała powstrzymać przekonania, że za tą piękną, niemalże idealną otoczką, skrywało się coś więcej. Że nie robił tego tylko z dobroci serca. I ze zwykłej fascynacji.
Chociaż nie miała doktoratu z Salvatoryzmu. I nawet tego nie mogła być pewna.
Słuchała go w milczeniu, ale kącik ust w dalszym ciągu miała lekko uniesiony. Musiała się zgodzić z tym, że pieniądze należało inwestować. Może sama swoich nie miała, a na pewno nie w takich ilościach co jej szef, czy mąż, ale umiała obserwować i wyciągać wnioski. Możliwe, że gdyby miała swój majątek, jakikolwiek, to wiedziałaby jak nim zarządzać, bo do tego smykałkę akurat miała. I nie chodziło o wykształcenie, wiedzę o inwestycjach czy giełdach. Po prostu wiedziała na co można sobie pozwolić, a kiedy nie.
Ale w porównaniu do niego, nie miała takiego doświadczenia. Ani wiedzy.
To brzmi jak coś mojego, faktycznie. Tylko że to pańskie pieniądze, pański biznes, pański pomysł… to nie jest neutralny grunt. To jest teren, na który zostaję wprowadzona, ale nadal to pan ustawia granice, prawda? — Przechyliła głowę, uśmiechając się przy tym lekko. To był piękny podarek, ale od kogoś… bliskiego. Jakby podarował jej to ojciec czy mąż, to pewnie nie byłaby tak podejrzliwa i nie zadawała pytań, ale Giovanni był kimś innym. Był nieokreślony, ale na pewno nie na tyle bliski, przynajmniej nie oficjalnie, aby miała przyjmować prezenty w postaci restauracji. Biżuteria jeszcze była drobna, niezobowiązująca na tyle, aby trzeba było zostać. Bo nawet jeśli nie zamierzał jej tego odbierać, to samo źródło tego „jej” będzie jego.
A to był dość potężny szczegół, który w każdym momencie mógł być wykorzystany przeciwko niej. W dodatku na każdym etapie. I mógł mówić, że nie chciał jej tego odbierać, to jednak nie byłaby sobą, gdyby nie podejrzewała, że mogło to nieść w przyszłości konsekwencje. Przywiąże się, włoży swój czas, pracę, pomysły, wszystko… a on mógł przyjść i coś z tym zrobić. Chociażby sprzedać.
Musiał jej wybaczyć może zbyt dużą ostrożność i jej przewrażliwienie, ale nikt wcześniej nie dość, że nie dawał jej prezentów, to na pewno nie proponował własnej, jebanej restauracji. To nie tylko szok, ale też obawa, że jak coś jest na tyle pięknego, to nie może być trwałe. I na pewno niedługo jebnie.
Brew jej mimowolnie drgnęła wyżej, kiedy wyciągnął w jej kierunku telefon, który przejęła. W milczeniu zaczęła przeglądać zdjęcia lokalu, naprawdę sporego. I chociaż nie chciała, to dość podświadomie jej umysł zaczął projektować to miejsce, wnętrze. Tam gdzie miała być kuchnia, poczekalnia, stoliki. To wydawało się być na wyciągnięcie ręki. Przecież wystarczyło, że się zgodzi.
Restauracja, firma, cokolwiek w tej skali, to jest projekt na lata. A pan nie jest typem człowieka, który inwestuje na chwilę — zaczęła, przeglądając kolejne zdjęcia lokalu na telefonie. — I chociaż to może wyglądać jak prezent, ja to trochę słyszę jak zapowiedź, że zamierza mieć mnie pan w zasięgu dłużej, niż sama być może się tego spodziewam — dokończyła, podnosząc na niego wzrok. Dla niej to brzmiało jak umowa, pod przykrywką cholernie drogiego prezentu. Ale czy to faktycznie miało być takie złe? Czy to byłby problem, jakby przy sobie trzymała kogoś takiego jak Giovanni?

Giovanni Salvatore
36 y/o, 189 cm
Dyrektor strategii w AG Industries
Awatar użytkownika
I will make you free when you're all part of me
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  — Nieszczególnie w tym przypadku — odpowiedział uprzejmie, powielając na swojej twarzy jej uśmiech. W tym samym tonie i z podobnym minimalizmem.
  To, że była czujna, to doceniał. Ale rozmawiali kiedyś głębiej na ten temat i wytknął jej, że przy niej tak samo jak dobre, tak i zgubne może być, bo wiele rzeczy, autentycznych i dobrych, mogłoby przejść jej koło nosa przez jej nieufność.
  Cała ta sprawa nie była też jego wielkim być albo nie być. Nie zależało mu wyjątkowo na tym, aby ją uszczęśliwić, łącząc to przy tym z własnymi pobudkami związanymi z półświatkiem. Mógł zainwestować w cokolwiek innego. Klub sobie mógł kupić, ale ostatnio to jakoś dziwnie popularne w jego świecie.
  A on to przecież „wielki hipster” i nie podążał za mainstreamem.
  A przynajmniej tak by napisał o sobie na swoim Linkedinie, popijając kawkę ze Starbucksa, gdyby faktycznie był z niego wielki hipster.
  Nie spuszczał z niej analitycznego spojrzenia, obserwując jak zapewne ważyła w głowie każde słowo czy kwestię, którą chciała poruszyć. I też w tym wypadku oceniał jej postawę i próbował znaleźć odpowiedź, zanim ta miała faktycznie paść. To był akurat nawyk, którego nie potrafił się wyzbyć.
  — Zgubiłaś pojęcie, które padło na początku. To prezent, Navi. Chcę ci dać coś twojego, co kupię za swoje pieniądze. Ale tak samo jak daje się kwiaty czy jakiś bibelot, które też kupuje się za własne pieniądze, po przekazaniu stają się twoje. Choć rozumiem twoją wątpliwość, bo nie są to kwiaty i nie jest to bibelot. Ale z drugiej strony – każdy daje prezenty takie, jakie mieszczą mu się w budżecie. Taka inwestycja to dla ciebie dużo, dla mnie zwykły ruch. — Bo, jak mówił – pieniądze nie lubiły leżeć. Należało je inwestować. Nigdy nie dopowiedział, że nie chodziło w tej inwestycji o zwrot materialny. Ani, że miał je inwestować dla siebie.
  Po prostu miały nie leżeć.
  — Będzie to twoje. Nie moje. To ty będziesz widniała na umowie. Nie ja. To ty nabędziesz prawo. Nie ja.
Słysząc jednak jej dalsze wątpliwości, zamierzał ustąpić. Byłoby głupio i niezbyt naturalnie, gdyby próbował jej wciskać na siłę cały ten lokal, kiedy pomimo jego tłumaczeń, ona wciąż miała mieć wątpliwości co do autentyczności tego ruchu.
  I wietrzyła podszycie, które nieszczególnie było szczere.
  Nie zamierzał jednak teraz odwrócić się na drugi bok, zabierając jej telefon i rzucając obrażone „nie to nie”.
  — Zastanów się nad tym — odpowiedział, nijak odnosząc się do zarzutu i insynuacji, przez nią wysnutych. Mógłby jej powiedzieć, że on i bez tego mógł mieć ją w zasięgu dłużej, niż ona się spodziewała czy on sam planował, bo oplatał się jak bluszcz nie tylko wokół Toronto czy Kanady, ale sporej części globu.
   I kiedy chciał kogoś znaleźć i kogoś mieć, to ostatecznie znajdował.
   Gdyby nie to, to pewnie teraz dalej tańczyłaby naćpana w klubie i oddawała swoje ciało na własność mężczyzn, którzy zapłacili sporą kasę za to, by mieć ją na własny użytek.
   — Wiem, że to nie jest decyzja, którą podejmuje się w moment. — Chyba, że faktycznie potrafiło się bardzo szybko oszacować ryzyko, wyprowadzić strategię i opracować wizję. I nie bało się ryzykować finansami, chociaż w tym wypadku, to miało być jej najmniejsze zmartwienie. — Po prostu pomyślałem, że coś takiego spodoba ci się o wiele bardziej, niż obracanie się w strukturach obecnej firmy, bez większej możliwości na kształtowanie świata wokół siebie. Bez wizji na to, że w końcu przestaniesz być cudzym pionkiem. — Prowadzenie biznesu, na warunkach które jej obiecał, prowadziło do jej pełnej autonomii. Jako inwestor mógł przy umowie tylko żądać pewnego procentu, ale w jego przypadku – niedużego. Na tyle, by przepuścić pewną kwotę i uczynić ją bardziej lotną i legalną.
   — Możemy porozmawiać o czymś przyjemniejszym. O tobie na przykład.

Navi Yun
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”