40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Outfit

Ostatnie dni dla Karriona były bardzo owocne, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego relacje interpersonalne. Znajomość z Darcy rozwinęła się w takim kierunku, że siłą rzeczy myślał o niej trochę częściej niż wcześniej. Co prawda niczego sobie nie obiecywali i dotąd spędzili ze sobą tylko jedną noc, ale Mercer liczył na więcej i nie mógł się doczekać momentu, w którym Bowman zapragnie tego samego.
Było już dość późno, nie miał umówionego spotkania z nikim poza swoim trenerem i po odbębnieniu niezbędnej papierologii, mógł w spokoju zająć się swoim treningiem, który ostatnimi czasy stracił trochę na intensywności. W tym celu przebrał się w coś wygodnego: luźniejszy t-shirt, nieuciskający jego mięśni oraz spodenki, by dać nogom więcej swobody w poruszaniu się.
Zaczął od długiej rozgrzewki, która w jego wieku była niezbędna, by nie odnieść poważniejszych urazów podczas pierwszych ćwiczeń. Zresztą Karrion od samego początku swojej kariery starał się odpowiednio oswajać swoje ciało z zaplanowanym wysiłkiem fizycznym i to też starał się przekazywać swoim uczniom, w tym Darcy.
Następnie przeszedł do charakterystycznych ćwiczeń dla bokserów: walki z cieniem, tworzenia kombinacji oraz obijania worka. Ostatnim zaplanowanym elementem treningu było uderzanie w pady, które trener miał założone na swoich rękach. Było to jedno z ulubionych ćwiczeń Mercera, więc z ogromną ochotą wszedł na główny ring sali i uderzał w materiał zgodnie ze wskazówkami swojego instruktora. Kombinacje były doprawdy różne, pojawiały się też elementy odpowiedniego poruszania się: uniki, odchylenia, odskoki czy doskoki.
W pewnym momencie narzucili takie tempo, że dźwięk uderzanych o pady rękawic rozchodził się po całej sali treningowej. Nawet laik dostrzegłby niesamowitą siłę oraz technikę uderzeń, a także pewność poszczególnych ruchów. Obserwatorzy mieli zatem teraz pokaz zawodowca, który bardzo przykładał się do każdego pojedynczego elementu swojego treningu.
I jak się okazało, ów obserwator się pojawił, ponieważ dopiero po kilku chwilach trener dostrzegł, że przy ringu stoi śliczna brunetka z siatką w dłoni. Skinieniem głowy zasygnalizował to Karrionowi, który na widok Darcy uśmiechnął się lekko i natychmiast zarządził koniec treningu.
- Normalnie o tej porze jest zamknięte - zagadał, przekładając obie ręce przez górną linę i nachylając się nieznacznie w kierunku Bowman.
Trener Mercera pomógł mu uporać się ze zdjęciem rękawic, a gdy tylko ręce zostały uwolnione, natychmiast upił kilka sporych łyków wody z butelki, które leżała gdzieś przy narożniku. Polał się też nią po twarzy i szyi, spłukując chociaż część potu oraz schładzając się tym samym na chwilę.
- Przyniosłaś mi obiad? - uniósł lekko brew, spoglądając na charakterystyczną siatkę, której używało większość restauracji, gdy chciało się wziąć coś na wynos.
Karrion zerknął na zegarek i dostrzegając późną godzinę, bo było już po 21, parsknął lekko.
- Albo raczej kolację - poprawił się z małym rozbawieniem i wzrokiem pożegnał trenera, który udał się już do szatni.
Mężczyzna zszedł do Darcy i kiedy stanął przed nią... nie wiedział, jak ma się zachować. W pierwszej chwili chciał ją pocałować, jednak przecież jedna noc wcale o niczym nie świadczyła i równie dobrze właścicielka The Fifth mogła traktować to jako jednorazową przygodę. Ponadto był w dalszym ciągu spocony, więc mogła też nie chcieć okazywać sobie jakichkolwiek czułości, póki Karrion się nie ogarnie. Postawił więc na zwykły uśmiech, jednocześnie mając w perspektywie to, że gdyby jednak chciała go pocałować, to na pewno jej to ułatwi.

Darcy Bowman
Ash Ketchup z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
33 y/o, 171 cm
właścicielka The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-G
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

ciuch


Nie przypuszczała, że dzwoniąc do Mercera pierwszy raz… to wszystko zakończy się w ten sposób. Albo raczej nie zakończy, a rozwinie. Nic nie zakładała, nic nie planowała. Popłynęła z prądem, pozwoliła sobie na improwizację, której dawno nie uprawiała. Czy żałowała? Nie. Czy ta jedna wspólnie spędzona noc coś zmieniała? Właściwie nie. Może jedynie tyle, że następnego dnia jedna ze znajomych w klubie powiedziała jej, że jest… dziwnie rozluźniona, co prawdopodobnie było właśnie skutkiem ubocznym spotkania z Mercerem. Pozytywnym skutkiem ubocznym. Nie odezwała się do niego jednak, nie zamierzała wyjść na desperatkę i uznała, że wystarczy jak spotkają się na następnej jednostce treningowej. Tym bardziej, że on też się nie odezwał. Taki był plan… który jednak wziął w łeb, gdy parę dni później uświadomiła sobie, że wcale nie ma ochoty na kolejny samotny wieczór w pustym domu. Dlatego zatrzymała się przy jednej ze swoich ulubionych knajp, a później zaparkowała przed klubem Karriona.
- W takim razie miałam niesamowite szczęście, że dzisiaj zamknięte nie było. – skwitowała, uśmiechając się pod nosem. Nie obserwowała ich długo, ale niewątpliwie był to przyjemny dla oka performance. Nie chciała jednak przerywać, dlatego właśnie tylko obserwowała, pozostawała w cieniu i prawdę powiedziawszy liczyła, że zostanie w nim dłużej, przynajmniej do końca jego treningu. Ale skoro tak się nie stało, trzeba było z tym handlować.
- I tak… istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie chciałam jeść kolacji sama. Przejeżdżałam obok i tak jakoś wyszło. – wzruszyła lekko ramionami – Chińszczyzna. Nic bardzo fancy. – zapowiedziała od razu, żeby nie wyobrażał sobie, że przyszła tutaj z ostrygami, czy czymś równie… wyszukanym. A tym bardziej trudno byłoby to nazwać romantyczną kolacją, a raczej… przyjacielską posiadówą? Jego moment zawahania nie umknął jej uwadze, pochylił się nad nią, zawahał i zrezygnował z dalszych gestów. Ciekawe. Kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Nie mówiąc o tym, że przyszłam na ciebie naskoczyć. – ehe, no bardzo! Brzmiała na bardzo wzbudzoną – Za kogo ty mnie masz, Mercer, co? Zaliczyłeś i nawet nie napisałeś? No naprawdę… – oczywiście, że stroiła sobie żarty, a jednocześnie zacisnęła palce na męskiej koszulce i pociągnęła ją lekko w swoją stronę.



Karrion Mercer
40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Karrion nie odezwał się jeszcze do Darcy z prostej przyczyny - byli umówieni na jutro, bo póki co brunetka nie przełożyła swojego treningu. A biorąc pod uwagę zapracowanie obojga z nich, Mercerowi czas oczekiwania na następne spotkanie mijał bardzo szybko. Nie oznaczało to jednak, że nie zdarzało mu się myśleć o Bowman, bo kilka razy złapał się na chęci napisania do niej czy zadzwonienia. Ostatecznie się na to nie zdecydował, ale tylko i wyłącznie dlatego, że był pewien spotkania, które miało nastąpić już jutro.
Ogromnym, pozytywnym zaskoczeniem była zatem jej wizyta w klubie, która spowodowała, iż Karrion natychmiast odzyskał większość utraconych sił podczas ćwiczeń. Darcy miała też dobry timing, bo zjawiła się nie na początku, ani też nie w środku zajęć, a pod ich koniec, więc te ostatnie 10 czy 20 minut Mercer mógł odpuścić bez żadnych konsekwencji - nadrobi to innego dnia.
Przekrzywił lekko głowę, gdy zaczęła tłumaczyć, skąd się tutaj wzięła... i to z obiadem. Uśmiechnął się nawet lekko, będąc całkowicie świadom jej intencji - nie chodziło tylko o chęć zjedzenia kolacji w towarzystwie. Chodziło o zjedzenie kolacji w TYM konkretnym. Jego towarzystwie.
- Nie musi być fancy - wywrócił oczami. Darcy powinna go znać na tyle, by wiedzieć, że nie wybrzydza, jeśli chodzi o jedzenie, a już tym bardziej, kiedy ktoś poleca mu jakąś knajpę. On rzadko kiedy samemu zjawiał się gdziekolwiek, niemal zawsze chodził lub zamawiał z polecenia.
Jego zawahanie wynikało jedynie z niedoprecyzowania relacji, w której obecnie się znajdowali. Gdyby zależało to wyłącznie od jego chęci, przywitałby ją soczystym pocałunkiem, który z pewnością przypomniałby jej kilka obrazów z ich wspólnej nocy. Dostrzegł też, że było to wymuszone wzburzenie, więc nie odebrał tego na poważnie.
- Więc wystarczyło napisać? Od kiedy to takie proste? - zachichotał lekko i przechylił lekko głowę na bok. - Mam lepszy pomysł - korzystając z faktu, że trzymała go za koszulkę, nachylił się w kierunku brunetki i pocałował ją. Czule, z wyczuciem, a jednocześnie w taki sposób, w jaki winni witać się kochankowie, którzy dopiero co konsumowali pierwsze etapy swojej intymnej relacji i jeszcze nie byli sobą zmęczeni.
- Grzechy odpuszczone? - zaśmieszkował, jednak sam nie zaśmiał się i tym samym jedynie jego oczy oraz drobny uśmieszek zdradzały pewien stopień rozbawienia.
Odsunął się nieznacznie od Bowman i zaczął ściągać taśmę ze swoich dłoni, która niedługo później wylądowała w koszu na śmieci.
- Wezmę prysznic i zjemy u mnie w gabinecie, pasuje? - spytał, po czym niezależnie od jej odpowiedzi udał się najpierw do szatni po swoje rzeczy, a następnie skorzystać z jednego z pryszniców w łazience. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie przed samym zniknięciem za drzwiami szatni, nie rzucił jej jednego z tych spojrzeń, które jasno sugerowały, że gdyby miała ochotę do niego dołączyć, on nie będzie miał nic przeciwko. Podobnym wzrokiem ona sama go uraczyła w swoim domu kilka dni wstecz. Skończyło się wtedy seksem pod prysznicem. Jak będzie tym razem?

Darcy Bowman
Ash Ketchup z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
33 y/o, 171 cm
właścicielka The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-G
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Wystarczyło napisać? Oczywiście, że to było takie proste. Zaskakujące, że ludzie sami sobie komplikują te najbardziej oczywiste, najprostsze aspekty życia w społeczeństwie i relacji międzyludzkich. Wystarczyło napisać. Jasne… była wpisana w jego grafik tak samo jak on w jej, więc i tak miała się tutaj pojawić, ale jednocześnie od jej poprzedniego nieudanego treningu minął tydzień. Gdyby miała w sobie trochę więcej pierwiastka drama queen uznałaby, że ma ją w nosie, że to była jednonocna przygoda i powinna się poważnie zastanowić, czy nie powinna zmienić trenera. Ale no właśnie… miała wystarczająco dużo dramy w swoim życiu, potrzebowała czegoś zdecydowanie mniej skomplikowanego. Czegoś mniej dramogennego. A z jakiegoś powodu ubzdurała sobie, że relacja z Karrionem – jakakolwiek ro relacja miałaby nie być – właśnie taka będzie… mniej skomplikowana i mniej dramogenna. Czy tak faktycznie będzie to się jednak dopiero okaże. Aczkolwiek, gdy ją pocałował… doszła do wniosku, że mogła mieć rację. I że dobrze było tu przyjść.
- Oh, nie… grzechy? Nigdy. Ludzie z grzechami są zdecydowanie bardziej interesujący. – skwitowała przekornie, raczej w formie żartu i skinęła, gdy stwierdził, że zostawi ją na parę chwil, żeby się ogarnąć.
I jasne… oczywiście, że zrozumiała jego sugestię. Bardzo dobrze ją zrozumiała! I przez moment nawet ją to kusiło, żeby z tego zaproszenia skorzystać, ale ostatecznie tego nie zrobiła. Zaśmiała się krótko – Rozgoszczę się! – rzuciła tylko za nim, gdy drzwi do szatni się zamykały. A miała na myśli oczywiście jego gabinet.
I nie, nie grzebała mu po szafkach, czy dokumentach. To zupełnie jej nie interesowało, papierologii miała pod dostatkiem własnej, skupiła się na wszystkich dyplomach, certyfikatach i nagrodach, a przede wszystkim zdjęciach jeśli tylko je tam miał. Takie rzeczy interesowały ją zdecydowanie bardziej jak na obserwatora przystało. No i tak mogła go trochę lepiej poznać.
Rozgościła się też, tak jak ostrzegała. Wpakowała tyłek w jego fotel, zapadając się w nim i wygodnie się rozsiadając. Tylko brakowało, żeby założyła nogi na biurko. Chociaż… może i założyła?
- Masz całkiem wygodny fotel… – skwitowała, gdy wszedł do środka i wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – Mogłabym się do niego przyzwyczaić. Albo po prostu postawić taki u siebie. – dodała, wzruszając ramionami – Wiesz, że wcale nie musiałeś przerywać treningu, prawda? Poczekałabym. Albo… po prostu powiedzieć, że nie dzisiaj Bowman.



Karrion Mercer
40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Karrion już dawno zrozumiał, że w relacjach międzyludzkich nic nie było proste, więc jego reakcja wynikała z niczego innego jak z własnego doświadczenia. Mógłby do niej napisać, zadzwonić czy nawet przyjechać do niej do klubu, licząc, że ją tam zastanie, jednak poza umówionym jutrzejszym treningiem, nie chciał się też jej narzucać. Poprzednio to ona zaprosiła go do siebie, nie chcąc tracić wieczoru i może mylnie Mercer założył, że gdy znów nastanie taki moment, Darcy zrobi to ponownie.
Rozbawiony bokser pokiwał głową.
- Pan Jezus nie jest zadowolony z twoich słów - zażartował, nie wiedząc tak naprawdę, czy grunt religijny jest dla niej czymś neutralnym. On sam został wychowany w duchu katolicyzmu, jednak nie praktykował żadnych obrzędów i też nie uczestniczył w życiu kościoła. W coś tam wierzył, w jakąś bliżej nieokreśloną siłę, która ma wpływ na życie ludzi, ale czy w taką wersję, jaką prezentował katolicyzm? Ciężko stwierdzić.
Naprawdę liczył na to, że Darcy do niego dołączy, ale też nie miał jej za złe tego, że ostatecznie się na to nie zdecydowała. Postanowił więc ogarnąć się najszybciej jak to możliwe, by spędzić z brunetką więcej czasu. Normalnie nie spieszył się, wszak wielokrotnie podkreślał, że w domu nikt ani nic na niego nie czekało. Teraz jednak miał w perspektywie kolację z Bowman, więc należało się wypucować i potem zapierdalać w podskokach do gabinetu, by nie stracić każdej cennej sekundy.
W tym samym czasie brunetka mogła zapoznać się z jego gabinetem, który nie obfitował w nie wiadomo ile elementów oraz dekoracji. Ot zwyczajne biuro z kilkoma udogodnieniami jak np. mała lodówka przy biurku. Na blacie nie znajdowało się też zbyt wiele przedmiotów, a tym bardziej zdjęć - to miał bowiem tylko jedno. Przedstawiało ono Karriona oraz jego agenta, a zarazem drugiego ojca, którzy pozowali do zdjęcia z pierwszym dużym kontraktem podpisanym przez Mercera. Zdjęcie miało jakieś 15 lat, ale było odpowiednio oprawione, więc nie straciło zanadto na jakości.
Wszedł do pomieszczenia w typowym dla siebie stroju: jeansach oraz zwykłej, białej koszulce z małym nadrukiem, która jak zawsze podkreślała jego posturę i od razu kącik ust drgnął mu w uśmiechu, gdy zobaczył Darcy na swoim miejscu z nogami położonymi na biurko. Normalnie taki widok by go pewnie wkurzył, jednak tutaj... w pewien sposób go to rozczuliło?
- Kupiłem go niedawno, jeszcze nie zdążyłem zepsuć - zażartował.
Fotel nie był przypadkowy, ponieważ przy jego gabarytach należało brać pod uwagę wiele czynników, a jeśli miał być wygodny, to trzeba było się wykosztować. Można więc założyć, że była to topka foteli biurowych, o czym Bowman mogła nie mieć pojęcia. I pewnie nie miała, bo kto ogarnia rynek krzeseł, jeśli nie pracuje w branży meblarskiej?
Stanął bokiem do Darcy i oparł pośladki o brzeg blatu, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Nie musiałem - powtórzył za nią i zanim coś dodał, chwilę przeczekał. - Ale chciałem - uśmiechnął się lekko i przyjaźnie. - Kolacja z tobą brzmi dużo, dużo lepiej - dodał. - W ogóle wieczór z tobą brzmi lepiej - przytaknął sam sobie i delikatnie odbił się od biurka, stając na obie nogi i wymijając ją niedługo później, gdy pokierował swoje kroki do jednej z szafek kawałek od nich.
- Chyba, że zaraz coś odwalisz i mnie wnerwisz, to odbiję sobie na jutrzejszym treningu - zachichotał lekko, nie traktując w ogóle poważnie tego, co powiedział.
Wyciągnął z szafki lepszą whisky, którą miał schowaną na jakąś szczególną, bliżej nieokreśloną okazję.
- Ugościłaś mnie u siebie, więc pozwól, że się odwdzięczę - miał na myśli zarówno klub, jak i jej dom. Nalał im po szklance walijskiej whisky, uprzednio wrzucając do niej dwie kostki lodu. - No popatrz... - zrobił chwilę pauzy. - Nauczyłem się tego twojego przepisu na dobrego drinka. Chyba też mam jakiś talent - zażartował, wspominając sytuację, w której to Bowman przedstawiła samą siebie jako świetną barmankę, po czym gdy przyszło co do czego, nalała mu po prostu whisky do szklanki z lodem.
Wtem poczuł zapach charakterystyczny dla chińskiej kuchni i na moment przekierował swoją uwagę na siatkę leżącą na biurku.
- Co dobrego wzięłaś? - spytał z ciekawości, jednak zachował na tyle manier, by nie dobierać się do zamówienia, póki nie otrzyma od niej jasnej instrukcji, że może to uczynić.

Darcy Bowman
Ash Ketchup z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
33 y/o, 171 cm
właścicielka The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-G
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Prychnęła na to nawiązanie do religii, bo cóż… nie. Darcy nie była religijna, zdecydowanie nie. Wychowała się w domu, w którym religia była bardzo ważna, ale jednocześnie wszystko się w nim z nią kłóciło, więc automatycznie wyhodowała u siebie wstręt do tego typu tematów. Uważała kościół za jedną z najbardziej zakłamanych instytucji, pełną hipokryzji i zła pod przykrywką bogobojności. Miała bardzo, bardzo radykalne poglądy na ten temat i trudno było u niej albo w jej domu doszukiwać się jakichkolwiek elementów świadczących o przywiązaniu do religii i wiary jako takiej. Jeśli miała w coś wierzyć to tylko i wyłącznie w siebie… że da sobie w życiu rade. I tego się od bardzo wielu lat trzymała. A że spłonie przez to w piekle? No trudno, przynajmniej będzie ciepło!
- Prawidłowa odpowiedź, Mercer. – zaśmiała się, bo kto nie lubił słyszeć, że jego towarzystwo było lepsze niż cokolwiek innego – I oświeć mnie… co takiego musiałabym zrobić, żeby wyprowadzić cię z równowagi? I to do tego stopnia, że nie chciałbyś mnie tu więcej oglądać, albo dałbyś mi jutro popalić? – to właściwie ją zainteresowało! Nie podejrzewała go o bycie impulsywnym, nie sprawiał wrażenia kogoś, kogo łatwo było wyprowadzić z równowagi. Ciągle pamiętała jego słowa z pierwszego treningu, że złość ogranicza i trudno było się z tym nie zgodzić. Ale lepiej być przygotowanym, prawda? Nie mówiąc o tym, że odrobina złości jeszcze nikomu na dłuższą metę nie zaszkodziła. W minimalnym stopniu… kusiła. Głównie właśnie dlatego, że wydawał jej się tak opanowany, a chciałaby poznać jego inne wydanie.
Drink był kuszący, chociaż przyjechała autem… ale skoro i tak jutro miała się tu pojawić równie dobrze mogła go tu zostawić. Albo zadzwonić do kogoś z klubu, żeby go zabrał, więc nie przejmowała się. Wzięła od mężczyzny szklankę z alkoholem i upiła niewielki łyk, żeby ocenić jego talenty – Jeszcze trochę popracujesz i dojdziesz do mojej perfekcji. – rzuciła pół żartem, pół serio i wreszcie się wyprostowała, zdjęła nogi z blatu i sięgnęła do torby od lokalnego chińczyka – Musisz docenić, że dzielę się z tobą tą miejscówką, bo z nikim tego nie robię… nie chcę tam tłumów, kilometrowych kolejek i odgrzewanych sajgonek. – bo przestaną się wyrabiać i będą musieli obniżyć loty. A była to prawdopodobnie jej ulubiona chińska knajpa w okolicy i teraz zaczęła wyjmować pudełka na biurko Mercera, jednocześnie pilnując żeby pozostać z dala od papierologii, jednak wiedziała, że ta czasami bywa istotna i plamy po sosie sojowym nie są najlepszą opcją – Sajgonki, makaron z warzywami, ostry kurczak, wołowina… i chyba coś jeszcze brałam, nie pamiętam już. – bo pudełek pewnie było za dużo jak na dwie osoby – Może trzeba było nie wyrzucać trenera tak szybko za drzwi, też załapałby się na kolację. – zaśmiała się pod nosem i sięgnęła po kartonik z makaronem i pałeczki.



Karrion Mercer
40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Mercer nie był robotem, więc z pewnością znalazłoby się wiele sposobów na to, by wyprowadzić go z równowagi. Przeważnie jednak kontrolował sytuację i dzięki temu mógł bez problemu zachowywać spokój, co pomagało mu nie tylko w pracy, ale też w życiu. Wielu z jego kolegów po fachu miało przecież w późniejszym czasie problemy ze sobą, zwłaszcza w opanowaniu się i tym samym stanowili zagrożenie dla ludzi wokół. Ileż to było historii, w których jakiś ex-bokser albo zawodnik MMA sprał swoją partnerkę czy żonę... na szczęście jemu to nie groziło.
Udał, że chwilę zastanawiał się nad jej pytaniem.
- To nie jest wcale takie trudne - zaczął. - Ale radzę nie próbować, jeśli chcesz jeszcze kiedyś... na przykład pójść ze mną do kina - ukrócił temat, bo nie chciał się tutaj rozprawiać nad tym. Karrion, jak każdy człowiek, miał różnego rodzaju triggery, które wystarczyło uaktywnić, by przestał być tak spokojny, za jakiego go postrzegają. Sposobów było mnóstwo, aczkolwiek większość dotyczyła nie jego samego, a rodziny i przyjaciół Mercera.
- Gdybyś zrobiła jakąś głupotę i musiałbym cię ratować, wtedy bym się wkurzył - podał jeden, jedyny przykład. - A nie chcę, żebyś wpadała w kłopoty - przyznał.
Karrion nie brał pod uwagę odmowy, ponieważ tak na dobrą sprawę mieli kilka opcji na to, by wrócić do domu bez potrzeby kierowania swoimi samochodami. A, że jutro i tak miała się tu zjawić, to przy okazji odbierze samochód z parkingu. Przywieźć przecież miał ją kto, toteż to nie było żadnym problemem.
Przewrócił oczami na jej komentarz o drinku, po czym parsknął lekko śmiechem. Uniósł natomiast lekko brew, kiedy podzieliła się z nim informacjami o swojej ulubionej chińskiej knajpie.
- No, no... - odezwał się. - Jeśli pokazujesz mi swoją ulubioną knajpę, to te kino zaliczymy już niedługo w takim razie - dodał rozbawiony w niewielkim stopniu. Doceniał, że brunetka postanowiła wyjawić mu ukryty skarb najpewniej w postaci małej budy.
Wziął komplet pałeczek przeznaczony dla niego i przysunął jeden z foteli przeznaczony dla gości, znajdujący się po przeciwnej stronie biurka, po czym na nim usiadł, zostawiając tym samym swoje miejsce dla Bowman.
- Zarabia tyle, że sam może sobie kupić - zażartował, choć nie zaśmiał się. Rzeczywiście płacił dużo swoim trenerom, ale dzięki temu też trzymał ich tutaj na miejscu pomimo tego, że Toronto nie było miejscem docelowym dla wielu szkoleniowców. To był raczej przystanek przed USA i nawet najlepsi kanadyjscy instruktorzy prędzej czy później jechali na południe, by zasmakować topowego boksu w jakiejś formie.
Natychmiast zaczął konsumpcję i przygarnął do siebie jedno pudełko z makaronem, tak jak zrobiła to Darcy. Najpierw postawił na wołowinę, jak na miłośnika steków przystało, później zaś spróbował kurczaka i sajgonkę, chociaż za tymi ostatnimi nie przepadał aż tak mocno. Nie był natomiast wybredny, więc nawet jakby zaserwowano mu coś, z czym się nie lubi, zjadłby to bez kręcenia nosem.
- Faktycznie nie najgorsze - pokiwał twierdząco głową na potwierdzenie swoich słów i wciągnął kolejne kilka centymetrów makaronu, warzyw oraz różnego rodzaju mięsa. - Jadasz steki? - spytał, już mając w planie odwdzięczenie się Darcy za tę kolację i zabranie ją w swoje ulubione miejsce na mapie kulinarnej Toronto.
Odłożył na moment pudełko z makaronem, które dotąd trzymał w dłoni i upił łyk trunku.
- Ewentualnie, gdybyś kiedyś chciała... sam ci coś ugotuję - zaproponował, choć w tym przypadku zabrakło mu charakterystycznej pewności, która zazwyczaj mu towarzyszyła. Nie żeby nie był pewien swoich zdolności kulinarnych. Bardziej rozchodziło się o samą propozycję, bo takich rzeczy nie proponowało się byle komu... a przynajmniej on nie proponował. Myśl o zaproszeniu jej do siebie, ugotowaniu jej czegoś i być może trafieniu w jej gusta była dla niego dziwnie satysfakcjonująca, a przy tym bardzo ekscytująca.

Darcy Bowman
Ash Ketchup z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
33 y/o, 171 cm
właścicielka The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-G
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zaśmiała się na ten… szantaż emocjonalny! Nie próbuj, bo nie pójdziesz ze mną do kina. No tak, mogło to być przekonujące. Chociaż oczywiście, że na ramieniu Bowman pojawił się gnom, który podpowiadał, żeby jednak pociągnęła temat i spróbowała. Jeśli nie ściągnąć jego złość na siebie – bo jednak nie było aż tak kuszące – to na kogoś innego. I trochę jej podpowiedział. Wpadanie w kłopoty… nie mogła się nie uśmiechnąć pod nosem, bo czy to nie jej specjalność? Problem w tym, że wcale nie potrzebowała rycerza w lśniącej zbroi, żeby ją chronił przed tymi kłopotami – Mercer… wyszłam z domu, gdy miałam szesnaście lat i nigdy do niego nie wróciłam. W późniejszym czasie tańczyłam na rurze i zrzucałam ciuchy, żeby mieć na rachunki. Zrzucałam je na tyle dobrze, że owinęłam sobie wokół palca typa z bardzo, bardzo szemranym życiorysem… aktualnie tak ze trzy razy w tygodniu ktoś próbuje mnie przekonać, że powinnam zrezygnować z prowadzenia klubu. – zreferowała w dużym skrócie, że jej życie jest kwintesencją wpadania w kłopoty, nieodpowiednie towarzystwo i było magnesem na chorych pojebów – Wpadanie w kłopoty to moje drugie imię. Ale doskonale wychodzę z nich sama, nie potrzebuję ratunku. Także nie zawracaj sobie głowy. – akurat tym denerwować się nie musiał. A ona na to wszystko aż musiała się napić. Nie, nie to, żeby nagle się nad sobą użalała, ani trochę. Właściwie była cały czas rozbawiona i miała nadzieję, że w dokładnie takim nastroju to przyjmie. Zakładała, że musiał zdawać sobie sprawę, że będąc w miejscu, w którym teraz była – nie pochodziła z dobrej rodziny, nie chodziła do szkółki niedzielnej i nie ma dyplomu najlepszej uczelni w Tortonto. I nawet jeśli chciałaby się takim pochwalić, a brak jakiegokolwiek wykształcenia był jej małym kompleksem to jednak… radziła sobie. Doskonale sobie radziła.
- Ty też zarabiasz tyle, żeby ją sobie kupić. – wytknęła przekornie – Więc to kiepska wymówka, ale rozumiem… nie chcesz się dzielić moim towarzystwem, okej, niech będzie. – żartowała, ale gdzieś pod skórą domyślała się, że faktyczne może chodzić o jakiś rodzaj męskiej zazdrości. Nawet jeśli chodziło o zupełnie niegroźną koleżeńską kolację z chińszczyzną. Bardzo dobrą chińszczyzną, więc na jego „nienajgorsze” aż prychnęła i wywróciła wymownie oczami, zaraz po tym jak wzięła do ust kolejną porcję makaronu sojowego.
- Gotujesz? – naprawdę ją to zaskoczyło – Trudno mi w to uwierzyć… patrzę na ciebie, mam w głowie to, że jesteś sportowcem, zawodowcem… nie wydaje mi się, żeby przy takim trybie życia mieć dużo czasu na stanie przy kuchni. Więc jeśli to właśnie było zaproszenie to je przyjmuję. Chcę widzieć jak gotujesz. I to wcale nie muszą być steki, chociaż tak… uwielbiam. – upiła porcję alkoholu i wpatrywała się w Mercera intensywnie – Mam wrażenie, że nie umiem cię rozgryźć, a jestem całkiem niezła w rozgryzaniu ludzi.



Karrion Mercer
40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Karrion wyraził się w tamtej chwili nieprecyzyjnie, ponieważ nie chodziło mu o kłopoty, które wynikają z powiedzmy... profesji, którą zajmuje się Darcy. Bardziej miał na myśli nierozważne, a może nawet celowe szukanie problemów, byleby tylko poczuć w życiu trochę więcej adrenaliny. Znał takich, którzy dla głupiej podniety potrafili naprawdę dużo zaryzykować i nie chciał, by Bowman do takich osób należała. Co innego wpaść w kłopoty z wyboru, a co innego, gdy nie ma się innego wyjścia.
Słuchał jej z uwagą i spokojem, utwierdzając się tylko w tym, że trochę inaczej zrozumiała jego słowa. Miała jednak do tego pełne prawo, ponieważ nie wyraził się zbyt precyzyjnie i tym samym pozostawił spore pole do interpretacji - jej poszła w konkretnym kierunku i miała ku temu powody.
- To tak nie działa, Darcy - odparł przekornie tym razem on. - Nie jesteś mi obojętna, żebym nie zaprzątał sobie tym głowy - przyznał szczerze, ponieważ nie widział problemu w tym, by wyrazić wprost swoją sympatię do niej. Nie było to przecież wyznanie miłości czy innego, szczególnego rodzaju przywiązania. Uznał za to, że warto podzielić się tym z brunetką, ponieważ po prostu na to zasługiwała - na odrobinę dobrego słowa, zwłaszcza wobec sytuacji, w której się znajduje i życia w ciągłym niepokoju, może nawet strachu.
Przytaknął na jej kolejne słowa, uśmiechając się lekko, a przy tym nie zamierzając zaprzeczać, że tak nie jest. Karrion chciał się nacieszyć towarzystwem Darcy i rozdrabnianie tego na kolejne osoby nie dałoby mu takiej satysfakcji, jaką osiąga teraz, gdy siedzą u niego w gabinecie. Skoro miał możliwość spędzić z nią wieczór sam na sam, to chciał z tego skorzystać, niezależnie od tego, jak to się skończy.
- Co w tym dziwnego? - spytał, nie kryjąc zaskoczenia. Dopiero jej tłumaczenia rozjaśniły mu w pewien sposób sytuację i na to już przytaknął, rozumiejąc, że postrzega go jak typowego sportowca. Miała rację, że sporo osób uprawiających sport wyczynowo działało właśnie w taki sposób, ale nie on.
Już miał też jej odpowiedzieć, gdy nagle dodała, że nie potrafi go rozgryźć. Nie była pierwszą osobą, która miała z tym problem, więc to też go nie dziwiło. Z drugiej strony... czy on był aż tak nieprosty w swojej prostocie życia, że stawało się to skomplikowane?
W przerwach między kolejnymi kęsami zastanawiał się, co ma powiedzieć.
- Bierz pod uwagę, że praktycznie każdy zawodowiec zaczyna od zera. Zanim dorobiłem się dietetyka i sztabu odpowiedzialnego za przygotowanie fizyczne, musiałem radzić sobie sam. Nauczyłem się gotować i po prostu o tym nie zapomniałem, tyle - wzruszył ramionami, wyjaśniając tą prostszą kwestię. - I tak, to było zaproszenie - uśmiechnął się lekko. - Mogą być steki lub coś innego, podobno całkiem niezłe makarony mi wychodzą - zaśmiał się cicho, zdając sobie sprawę, że mogło w tym maczać palce jego włoskie pochodzenie, wszak był w połowie italiano.
Znów napił się ze szklanki i tym razem pociągnął kilka łyków więcej.
- To walijska whisky. Trudno ją dostać. Nawet w Toronto - rzucił, po czym powrócił do poprzedniego tematu. - Jeśli chcesz mnie rozgryźć, to... po prostu słuchaj i obserwuj. Jestem prostym człowiekiem, Darcy. Wiem, że twój świat jest skomplikowany, ale może to właśnie dlatego się spotkaliśmy? Żeby go trochę uprościć? - wzruszył ramionami, jakby naprawdę uwierzył przez moment w te swoje filozoficzne pierdololo.

Darcy Bowman
Ash Ketchup z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
33 y/o, 171 cm
właścicielka The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-G
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Wyraził się bardzo dokładnie, ale dla Darcy było jedno i to samo. Dokładnie o to chodziło. Bo ryzykowała, każdego jednego dnia… poniekąd dla własnego celu. Dlatego uważała, że wpadanie w kłopoty to jej drugie imię i doskonale sobie z nimi radziła. Bo mogła iść utartymi, bezpiecznymi ścieżkami, mogła dawno temu zwrócić się do kogoś o pomoc i po prostu ułożyć sobie spokojne – zapewne biedne, ale spokojne – życie. Bowman nie miała hamulców, nie wybierała bezpiecznych opcji i tak… poniekąd się do tego przyzwyczaiła. Poniekąd to lubiła. Adrenalina stała się częścią jej życia i sam fakt, że ciągle tkwiła w tym mieście… bo przecież mogła spakować się i wyjechać, prawda? Zwłaszcza teraz, gdy byłoby ją stać na wygodne życie z daleka od jej kłopotów, problemów i adrenaliny, do której przywykła. Darcy nie miała równo pod sufitem, mogła też nie być najbystrzejszą kredką w piórniku, ale doskonale zrozumiała o czym mówił i sama też właśnie o tym mówiła. Nie mogła obiecać, że nie zrobi głupoty, która wpędzi ją w jeszcze większe problemy. To nie wchodziło w grę. Ale za to odrobinę ją rozmiękczył w momencie, w którym stwierdził, że nie była mu obojętna…
I nie doszukiwała się w tym głębszych uczuć, a zwykłej ludzkiej sympatii, którą przecież sama w stosunku do niego odczuwała. Gdyby teraz powiedział, że potrzebuje jej pomocy w czymkolwiek – zrobiłaby wszystko, żeby jakoś właśnie mu pomóc, więc rozumiała. I było to… miłe. Była to prawdopodobnie najmilsza rzecz jaką od dawna od kogoś usłyszała. Więc dalej się po prostu w niego wpatrywała. Nawet makaron zszedł na dalszy plan, odsuwając od siebie lekko pudełko i odchylając się mocniej i wygodniej w jego fotelu.
- Zabawne, bo o tym właśnie pomyślałam, gdy tu dzisiaj przychodziłam. – przyznała, wzruszając lekko ramionami i sięgając po szklankę – Ale jednocześnie nie chcę cię traktować jak… plaster na moje skomplikowane życie. – dodała zanim upiła sporo jego zawartości – I słucham. I obserwują. I stąd to stwierdzenie, że nie jesteś tak łatwy do rozgryzienia jak początkowo myślałam. Ale to komplement, Mercer. Jesteś ciekawszy niż zakładałam. – nie znała go, był zaledwie postacią z przeszłości, która gdzieś się przewinęła… czy było to krzywdzące? Być może, ale teraz była po prostu szczera – I gotowanie to tylko miły dodatek. Dokładnie jak seks. Mówię o całokształcie. – dodała już mniej poważnie, uśmiechając się do mężczyzny – Twoja kariera… zakończyłeś ją ze względu na wiek, czy po prostu uznałeś, że to dobry moment i chcesz poprowadzić klub w pieprzonym Toronto? – które nie było centrum wszechświata, nawet jeśli było dużym i całkiem cywilizowanym miejscem. Na tyle, na ile cywilizowana może być Kanada.


Karrion Mercer
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kingsway Boxing Club”