-
Chce zostać mistrzem Pokemonnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiOn/jegopostaćautor
Nie sądził, że jego stopy jeszcze kiedykolwiek będą musiały stanąć w tym miejscu. Uważał, że nie ma takiej plotki, która mogłaby go w jakiś sposób wytrącić z równowagi, ale jak zwykle pani redaktor naczelna musiała użyć mocniejszego działa. Wykorzystanie zdjęć zrobione przez jednego z fotografów na prywatnej posesji jednej z aktorek to lekkie przegięcie, a tekst dołączony do artykułu uderzył w Xaviera bardziej niż cokolwiek innego.
O poranku jak zwykle poszedł z psem na spacer, a po drodze wszedł do piekarni po świeże bułki. Już wtedy wzrok jaki padł zza lady dał młodemu rozgrywającemu rugby do myślenia, ale uznał, że to problem z wyglądem z rana, a nie z czymś większym bądź bardziej problematycznym. Pamiętał, że wzruszył tylko ramionami i ruszył przez park w drogę powrotną do mieszkania. I gdyby w tamtym momencie odwrócił się w stronę stoiska z gazetami lub chociaż raz wszedł na portal plotkarski to mógłby uniknąć dziwnej rozmowy z przyjaciółmi. Ale nie. Xavier miał swoje zasady, a jedną z nich było unikanie śmieciowych informacji.
Tak, więc oto trafił pod budynek redakcji. Wszystko przez przebiegłą kobietę, która najwidoczniej odpowiadała za rubrykę z największymi skandalami. A to tylko dlatego, że Price się na chwilę zapomniał. Stracił czujność, zamknął oczy i rozpłynął się w marzeniach, a potem wystarczyły dosłownie trzy fotografie żeby podnieść Xavierowi ciśnienie. Przełknął ślinę, przetarł dłonią czoło i poprawił opadające włosy których nie zdążył ułożyć pod wpływem emocji. W drugiej ręce trzymał egzemplarz gazety, którą kupił kilka godzin temu. Jego nagie zdjęcie na tle basenu na posesji znanej i w dodatku żonatej aktorki. To mogło zniszczyć życie nie tylko jej, ale i jemu, a na to Price nie mógł sobie pozwolić.
Przekraczając próg redakcji, a potem wjeżdżając windą na górę układał w głowie co powinien powiedzieć. Chciał sprostowania, przeprosin, czegokolwiek żeby zmazać tą niewygodną plamę na swoim honorze. Jakaś kobieta w recepcji wskazała mu pokój jednocześnie podnosząc słuchawkę informując o przyjściu gościa. Xavier nie czekał na zaproszenie, a ze złości prawie wyrwał drzwi z zawiasów.
- Pani Cortez-Rodriguez? - Spytał, ale nie musiał słyszeć odpowiedzi. Dobrze znał tą twarz, bo zdążył ją znaleźć w internecie. Wyglądała na bezkompromisową, twardą i pewną siebie, ale w tym momencie nie spoglądał na nią jak na kobietę do której zapewne, by się odezwał w barze. Teraz była dla niego wrogiem, którego należało zniszczyć. - Przyszedłem w związku z tym! - Rzucił na biurko gazetę, a potem wskazał palcem na zdjęcie, które nie dawało mu spokoju od rana. Czuł jak żyłka mu pulsuje, jak krew napływa mu do mózgu, jak złość rozsadza każdą komórkę ciała.
Rosario Cortez-Rodríguez
O poranku jak zwykle poszedł z psem na spacer, a po drodze wszedł do piekarni po świeże bułki. Już wtedy wzrok jaki padł zza lady dał młodemu rozgrywającemu rugby do myślenia, ale uznał, że to problem z wyglądem z rana, a nie z czymś większym bądź bardziej problematycznym. Pamiętał, że wzruszył tylko ramionami i ruszył przez park w drogę powrotną do mieszkania. I gdyby w tamtym momencie odwrócił się w stronę stoiska z gazetami lub chociaż raz wszedł na portal plotkarski to mógłby uniknąć dziwnej rozmowy z przyjaciółmi. Ale nie. Xavier miał swoje zasady, a jedną z nich było unikanie śmieciowych informacji.
Tak, więc oto trafił pod budynek redakcji. Wszystko przez przebiegłą kobietę, która najwidoczniej odpowiadała za rubrykę z największymi skandalami. A to tylko dlatego, że Price się na chwilę zapomniał. Stracił czujność, zamknął oczy i rozpłynął się w marzeniach, a potem wystarczyły dosłownie trzy fotografie żeby podnieść Xavierowi ciśnienie. Przełknął ślinę, przetarł dłonią czoło i poprawił opadające włosy których nie zdążył ułożyć pod wpływem emocji. W drugiej ręce trzymał egzemplarz gazety, którą kupił kilka godzin temu. Jego nagie zdjęcie na tle basenu na posesji znanej i w dodatku żonatej aktorki. To mogło zniszczyć życie nie tylko jej, ale i jemu, a na to Price nie mógł sobie pozwolić.
Przekraczając próg redakcji, a potem wjeżdżając windą na górę układał w głowie co powinien powiedzieć. Chciał sprostowania, przeprosin, czegokolwiek żeby zmazać tą niewygodną plamę na swoim honorze. Jakaś kobieta w recepcji wskazała mu pokój jednocześnie podnosząc słuchawkę informując o przyjściu gościa. Xavier nie czekał na zaproszenie, a ze złości prawie wyrwał drzwi z zawiasów.
- Pani Cortez-Rodriguez? - Spytał, ale nie musiał słyszeć odpowiedzi. Dobrze znał tą twarz, bo zdążył ją znaleźć w internecie. Wyglądała na bezkompromisową, twardą i pewną siebie, ale w tym momencie nie spoglądał na nią jak na kobietę do której zapewne, by się odezwał w barze. Teraz była dla niego wrogiem, którego należało zniszczyć. - Przyszedłem w związku z tym! - Rzucił na biurko gazetę, a potem wskazał palcem na zdjęcie, które nie dawało mu spokoju od rana. Czuł jak żyłka mu pulsuje, jak krew napływa mu do mózgu, jak złość rozsadza każdą komórkę ciała.
Rosario Cortez-Rodríguez
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
#1 - Ubiór
Rosario wstała dzisiaj dosyć wcześnie, bo o 5. Chciała zrobić poranną gimnastykę. W końcu 40 lat nie wzięło się znikąd, a chcąc pozostać szczupłą i atrakcyjnie wyglądającą kobietą, musiała o siebie zadbać. Nie chciała jak na razie korzystać z żadnych zabiegów, typu botoks czy inne takie zabiegi. Ponieważ uważała, że to za wcześnie. Po skończonej gimnastyce zrobiła sobie delikatne śniadanie składające się z warzyw i owoców. Po czym wzięła szybki chłodny prysznic na pobudzenie organizmu oraz skóry, żeby nieco ją ujędrnić. To była już jej codzienna rutyna. Wyszła z łazienki, zamykając za sobą drzwi. Po czym skierowała swoje kroki wprost do sypialni. Tam usiadła przy toaletce i zaczęła suszyć włosy, nawijając je na szczotce. Kiedy skończyła, wzięła się szybko codzienną rutynę dotyczącą twarzy. Czyli serum do twarzy oraz inne kremy, a potem makijaż, żeby uwydatnić swoje piękno oraz zakryć pewne niedoskonałości, które każdy z nas posiada, niestety. Po czym się ubrała i pojechała wprost do redakcji.
Wchodząc do głównego budynku, jedyne co miała nadzieję, to to, że będzie to jeden z najzwyklejszych dni w jej pracy, których nie było tak naprawdę za wiele. Jednak ona nie wiedziała jeszcze co ją, tutaj dzisiaj spotka. Zapewne wkrótce się tego dowie, jednak czy w ogóle się tym przejmie? Wątpliwe, w końcu to Rosario Cortez-Rodriguez, kobieta, która w życiu przeżyła tyle, że Xavier nawet sobie nie wyobraża. On jest młodym mężczyzną, któremu większość była podana na tacy. Ona została bardzo młodo matką, wyprowadziła się z domu i przeniosła do innego kraju, przed wstydem, będąc samotną matką, chcąc, zapewnić byt swojemu dziecku musiała zasuwać w miejscach, gdzie nie obchodzi nikogo czy jej się to podoba, czy nie, ba spotkała nawet facetów w swoim życiu, którzy nawet jej to uświadamiali na każdym kroku. Takie życie, jak to mawiała po pewnym czasie całkowicie się do tego przyzwyczajając.
Do południa było całkiem spokojnie, kiedy nagle dostała telefon od sekretarki, że idzie do mnie niejaki Xavier Price. Z początku w ogóle nie skojarzyła tego nazwiska. Nie zdążyła nawet odpowiedzieć, kiedy ten nagle wparował do jej biura. Odłożyła słuchawkę i z uśmiechem na twarzy spojrzała na niego.- Oj, niegrzeczny chłopiec. Zanim ktoś do mojego biura wchodzi... puka, więc trzy kroki w tył. Zamykamy za sobą drzwi i pukamy. - Uniosła lekko jedną brew w górę. Jednak ten nie posłuchał.
- No dobrze, skoro tak się bawimy. - Zaśmiała się, spoglądając na niego. Po czym założyła nogę na nogę.
- Tak, zgadza się, oto ja w całej swojej okazałości. - Mówiąc to, rozłożyła delikatnie dłonie, pokazując mu siedzenie naprzeciw biurka. Po czym wstała, usiadła na brzegu biurka, blisko niego zakładając nogę na nogę.
- Ah, no tak. Mogłam się tego spodziewać. Co w związku z tym? Przecież nie zostało tam nic napisane takiego, co nie byłoby prawdą. - Mówiąc to, uniosła lekko kącik ust, po czym spojrzała na zdjęcie.
- Ale już nie musiałeś się tak chwalić tą golizną przede mną... chłopcze. - Zaśmiała się.
- A tak serio, to czego ode mnie oczekujesz?
Xavier Price
Rosario wstała dzisiaj dosyć wcześnie, bo o 5. Chciała zrobić poranną gimnastykę. W końcu 40 lat nie wzięło się znikąd, a chcąc pozostać szczupłą i atrakcyjnie wyglądającą kobietą, musiała o siebie zadbać. Nie chciała jak na razie korzystać z żadnych zabiegów, typu botoks czy inne takie zabiegi. Ponieważ uważała, że to za wcześnie. Po skończonej gimnastyce zrobiła sobie delikatne śniadanie składające się z warzyw i owoców. Po czym wzięła szybki chłodny prysznic na pobudzenie organizmu oraz skóry, żeby nieco ją ujędrnić. To była już jej codzienna rutyna. Wyszła z łazienki, zamykając za sobą drzwi. Po czym skierowała swoje kroki wprost do sypialni. Tam usiadła przy toaletce i zaczęła suszyć włosy, nawijając je na szczotce. Kiedy skończyła, wzięła się szybko codzienną rutynę dotyczącą twarzy. Czyli serum do twarzy oraz inne kremy, a potem makijaż, żeby uwydatnić swoje piękno oraz zakryć pewne niedoskonałości, które każdy z nas posiada, niestety. Po czym się ubrała i pojechała wprost do redakcji.
Wchodząc do głównego budynku, jedyne co miała nadzieję, to to, że będzie to jeden z najzwyklejszych dni w jej pracy, których nie było tak naprawdę za wiele. Jednak ona nie wiedziała jeszcze co ją, tutaj dzisiaj spotka. Zapewne wkrótce się tego dowie, jednak czy w ogóle się tym przejmie? Wątpliwe, w końcu to Rosario Cortez-Rodriguez, kobieta, która w życiu przeżyła tyle, że Xavier nawet sobie nie wyobraża. On jest młodym mężczyzną, któremu większość była podana na tacy. Ona została bardzo młodo matką, wyprowadziła się z domu i przeniosła do innego kraju, przed wstydem, będąc samotną matką, chcąc, zapewnić byt swojemu dziecku musiała zasuwać w miejscach, gdzie nie obchodzi nikogo czy jej się to podoba, czy nie, ba spotkała nawet facetów w swoim życiu, którzy nawet jej to uświadamiali na każdym kroku. Takie życie, jak to mawiała po pewnym czasie całkowicie się do tego przyzwyczajając.
Do południa było całkiem spokojnie, kiedy nagle dostała telefon od sekretarki, że idzie do mnie niejaki Xavier Price. Z początku w ogóle nie skojarzyła tego nazwiska. Nie zdążyła nawet odpowiedzieć, kiedy ten nagle wparował do jej biura. Odłożyła słuchawkę i z uśmiechem na twarzy spojrzała na niego.- Oj, niegrzeczny chłopiec. Zanim ktoś do mojego biura wchodzi... puka, więc trzy kroki w tył. Zamykamy za sobą drzwi i pukamy. - Uniosła lekko jedną brew w górę. Jednak ten nie posłuchał.
- No dobrze, skoro tak się bawimy. - Zaśmiała się, spoglądając na niego. Po czym założyła nogę na nogę.
- Tak, zgadza się, oto ja w całej swojej okazałości. - Mówiąc to, rozłożyła delikatnie dłonie, pokazując mu siedzenie naprzeciw biurka. Po czym wstała, usiadła na brzegu biurka, blisko niego zakładając nogę na nogę.
- Ah, no tak. Mogłam się tego spodziewać. Co w związku z tym? Przecież nie zostało tam nic napisane takiego, co nie byłoby prawdą. - Mówiąc to, uniosła lekko kącik ust, po czym spojrzała na zdjęcie.
- Ale już nie musiałeś się tak chwalić tą golizną przede mną... chłopcze. - Zaśmiała się.
- A tak serio, to czego ode mnie oczekujesz?
Xavier Price
-
Chce zostać mistrzem Pokemonnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiOn/jegopostaćautor
Wchodząc do budynku nie wiedział jaka walka go czeka. Nie miał pojęcia, że na przeciwko niego stanie przeciwnik silniejszy niż każdy chłop, którego spotkał na boisku. Zapewne w normalnych okolicznościach zbyłby to machnięciem dłoni, zamknął gazetę i następnego dnia zapomniał o całej sprawie. Ale nie tym razem. Może dlatego, że kobieta miała męża, a on nie chciał w żaden sposób rozbijać czegoś co trwało latami? A może to jego sumienie, które zazwyczaj się nie odzywało nagle dało o sobie znać? Nie znajdzie odpowiedzi, ale może uda mu się wystosować od dziennikarki jakiekolwiek przeprosiny.
Tyle, że w momencie wejścia do gabinetu i po kilku sekundach oswojenia się z osobą Rosario miał dziwne przekonanie, że przegrał. Ona znała takich jak Xavier. Facetów, którym wystarczy pokazał kawałek ciała żeby zmiękł i odpuścił. Dlatego przez jeden krótki moment Price wpatrywał się wyłącznie w oczy kobiety. Z całych sił starał się żeby wzrok nie powędrował w dół, bo wtedy jego młode ciało przejmie nad nim kontrolę.
Aktualnie był zły. Artykuł, który ukazał się pod jej redakcyjnym okiem zawierał zdjęcia, które miały pozostać prywatne. Tak przynajmniej myślał. Tymczasem Rosario nie tylko nie przeprosiła, ale z rozbawieniem przyjęła jego złość. A to jeszcze bardziej skłoniło Xaviera do tego żeby tak łatwo nie odpuścić. Nawet jeśli miałby przy tym się skompromitować.
- Niegrzeczny? Mogę dopiero być. - Rzucił krótko skupiając się nadal wyłącznie na oczach dziennikarki. - Bawić się? Nie zamierzam. - Powiedział podchodząc jeszcze bliżej, tak by mogła zobaczyć złość i rozczarowanie na jego twarzy. Tyle, że on wtedy wykonała ruch, wobec którego nie mógł przejść obojętnie. Spojrzał na jej nogi, na te, które mimo wieku nadal były zgrabne, w jakiś sposób seksowne i przyciągające uwagę. Musiał się skupić, bo przecież nie po to tutaj przyszedł.
Spoglądał na nią uważnie. Chciał krzyknąć, rzucić oskarżeniem, może nawet ją postraszyć, ale nic z tego nie zrobił. Zamiast tego usiadł i wziął głęboki oddech. Oczywiście, nie skłamała, bo wszystko co zostało napisane było prawdą. Tyle że prawda, jego zdaniem, nie zawsze zasługuje na druk. Po chwili prychnął. Kiedyś taki tekst skłoniłby go do zaproszenia na kolację, ale nie dzisiaj. Tego dnia postawił na nieugiętość.
- Sprawia ci to przyjemność? Pytanie co bardziej. Nazywanie mnie chłopcem czy rozbieranie mnie wzrokiem? A nie! Nie musiałaś mnie rozbierać, wystarczyło węszyć jak pies. - Nienawidził dziennikarzy, uważał że to jeden z najgorszych zawodów jakie istnieją. Zarabiali na ludzkiej krzywdzie, Xavier nawet nie wiedział czy mają jakiekolwiek uczucia.
- Przez ciebie małżeństwo tej kobiety wisi na włosku, a mój romans z nią już się zakończył. Ty chyba nie wiesz jak mnie to rozjuszyło. - Bo Xavier nienawidził przegrywać, to zazwyczaj on zrywał pierwszy i uciekał. Usuwał lub blokował numer, nie było w tym żadnych wyjątków. Więc, gdy kobieta ze wspólnego nagiego zdjęcia oznajmiła, że więcej się nie mogą spotkać, Price wpadł we wściekłość. Nie dlatego, że coś się skończyło, ale dlatego, że on tego nie zakończył.
Rosario Cortez-Rodríguez
Tyle, że w momencie wejścia do gabinetu i po kilku sekundach oswojenia się z osobą Rosario miał dziwne przekonanie, że przegrał. Ona znała takich jak Xavier. Facetów, którym wystarczy pokazał kawałek ciała żeby zmiękł i odpuścił. Dlatego przez jeden krótki moment Price wpatrywał się wyłącznie w oczy kobiety. Z całych sił starał się żeby wzrok nie powędrował w dół, bo wtedy jego młode ciało przejmie nad nim kontrolę.
Aktualnie był zły. Artykuł, który ukazał się pod jej redakcyjnym okiem zawierał zdjęcia, które miały pozostać prywatne. Tak przynajmniej myślał. Tymczasem Rosario nie tylko nie przeprosiła, ale z rozbawieniem przyjęła jego złość. A to jeszcze bardziej skłoniło Xaviera do tego żeby tak łatwo nie odpuścić. Nawet jeśli miałby przy tym się skompromitować.
- Niegrzeczny? Mogę dopiero być. - Rzucił krótko skupiając się nadal wyłącznie na oczach dziennikarki. - Bawić się? Nie zamierzam. - Powiedział podchodząc jeszcze bliżej, tak by mogła zobaczyć złość i rozczarowanie na jego twarzy. Tyle, że on wtedy wykonała ruch, wobec którego nie mógł przejść obojętnie. Spojrzał na jej nogi, na te, które mimo wieku nadal były zgrabne, w jakiś sposób seksowne i przyciągające uwagę. Musiał się skupić, bo przecież nie po to tutaj przyszedł.
Spoglądał na nią uważnie. Chciał krzyknąć, rzucić oskarżeniem, może nawet ją postraszyć, ale nic z tego nie zrobił. Zamiast tego usiadł i wziął głęboki oddech. Oczywiście, nie skłamała, bo wszystko co zostało napisane było prawdą. Tyle że prawda, jego zdaniem, nie zawsze zasługuje na druk. Po chwili prychnął. Kiedyś taki tekst skłoniłby go do zaproszenia na kolację, ale nie dzisiaj. Tego dnia postawił na nieugiętość.
- Sprawia ci to przyjemność? Pytanie co bardziej. Nazywanie mnie chłopcem czy rozbieranie mnie wzrokiem? A nie! Nie musiałaś mnie rozbierać, wystarczyło węszyć jak pies. - Nienawidził dziennikarzy, uważał że to jeden z najgorszych zawodów jakie istnieją. Zarabiali na ludzkiej krzywdzie, Xavier nawet nie wiedział czy mają jakiekolwiek uczucia.
- Przez ciebie małżeństwo tej kobiety wisi na włosku, a mój romans z nią już się zakończył. Ty chyba nie wiesz jak mnie to rozjuszyło. - Bo Xavier nienawidził przegrywać, to zazwyczaj on zrywał pierwszy i uciekał. Usuwał lub blokował numer, nie było w tym żadnych wyjątków. Więc, gdy kobieta ze wspólnego nagiego zdjęcia oznajmiła, że więcej się nie mogą spotkać, Price wpadł we wściekłość. Nie dlatego, że coś się skończyło, ale dlatego, że on tego nie zakończył.
Rosario Cortez-Rodríguez
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Ona kiedy tylko przekroczył próg jej biura, wiedziała, że to nie będzie coś przyjemnego. Życie tak strasznie ją przeorało, tak dało jej w kość, że musiała nauczyć się bojowego nastawienia, bo inaczej nie przeżyłaby w świecie, w którym rządzili w większości mężczyźni, przynajmniej było tak, kiedy ona przeprowadziła się tutaj 22 lata temu. Zaczynając od zwykłej pomocy domowej, gdzie musiała sprzątać u bogatych ludzi, którzy często nie tylko oczekiwali od niej sprzątania ich pokoi. Na co nigdy sobie nie pozwoliła, nie z jej temperamentem. Chociaż był pewien moment, że o mało się temu nie poddała kiedy to im dzieciom nie miała jak zapewnić jedzenia pewnego dnia, ale na szczęście pomogła jej przyjaciółka, która pożyczyła jej pieniądze, do kolejnej wypłaty. Dzięki czemu nie musiała się poniżyć.
Cóż, Rosario nie mogła przewidzieć tego, że ona ma męża, i że ten artykuł może rozbić jej małżeństwo, zresztą gdyby tak strasznie miała zagłębiać się w życie osób, o których pisze artykuły to jej Magazyn oraz Gazety świeciłyby pustkami. A na to nie mogła sobie pozwolić, przecież to jest również jej praca tak jak i jego, sport. Może sobie odpuścić ćwiczenia? Na pewno nie. Czy pokazanie mu kawałek nogi i zmiękczenie jego roszczeń było jej celem? Nie, w sumie w danej chwili zrobiła to nieświadomie, albo po prostu sam stwierdził, że tak na niego działa. Ona patrzyła cały czas mu w oczy, nawet przez myśl nie przeszło jej, żeby go uwieść.
- Mówisz, że niegrzeczny dopiero możesz być? Uwierz mi ja też. Nie takich jak ty spotykałam na swojej drodze w życiu. Nie mówiąc już o tym, że mówisz do starszej od siebie kobiety, więc trochę szacunku młody człowieku! - Powiedziała to nieco doniosłym tonem kiedy ten się do niej zbliżył. Kiedy zaś spojrzał, na jej nogi zmarszczyła nieco brwi, zauważając to. Kiedy tak usiadł i westchnął niczym mały szczeniaczek, wypuściła powietrze z płuc mówiąc.
- Cóż a jak mogę cię inaczej nazwać, skoro się tak zachowujesz? - Burknęła pod nosem, patrząc na niego.
- Zresztą uwierz mi, mam lepsze rzeczy do roboty niż rozbieranie cię wzrokiem... No ile ty masz lat? 25? To prawie tyle, co moja córka. - Westchnęła, poprawiając sobie sukienkę, po czym usiadła ponownie za biurkiem.
- No i co ja mam teraz z tym zrobić? Jeżeli napisałabym przeprosiny, musiałabym również zapłacić zadość uczynienie tobie i tej kobiecie? A za co? Za prawdę? A jeżeli napisałabym sprostowanie, że to nie prawda, to ludzie uznaliby mój magazyn jak i drugą gazetę, za nierzetelne źródła. I mam postawić na szali swoją redakcję i stanowisko? Myślisz, że szefostwo będzie z tego zadowolone? - Mówiąc to podeszła do niego siadając przy nim na poręczy fotela.
Xavier Price
Cóż, Rosario nie mogła przewidzieć tego, że ona ma męża, i że ten artykuł może rozbić jej małżeństwo, zresztą gdyby tak strasznie miała zagłębiać się w życie osób, o których pisze artykuły to jej Magazyn oraz Gazety świeciłyby pustkami. A na to nie mogła sobie pozwolić, przecież to jest również jej praca tak jak i jego, sport. Może sobie odpuścić ćwiczenia? Na pewno nie. Czy pokazanie mu kawałek nogi i zmiękczenie jego roszczeń było jej celem? Nie, w sumie w danej chwili zrobiła to nieświadomie, albo po prostu sam stwierdził, że tak na niego działa. Ona patrzyła cały czas mu w oczy, nawet przez myśl nie przeszło jej, żeby go uwieść.
- Mówisz, że niegrzeczny dopiero możesz być? Uwierz mi ja też. Nie takich jak ty spotykałam na swojej drodze w życiu. Nie mówiąc już o tym, że mówisz do starszej od siebie kobiety, więc trochę szacunku młody człowieku! - Powiedziała to nieco doniosłym tonem kiedy ten się do niej zbliżył. Kiedy zaś spojrzał, na jej nogi zmarszczyła nieco brwi, zauważając to. Kiedy tak usiadł i westchnął niczym mały szczeniaczek, wypuściła powietrze z płuc mówiąc.
- Cóż a jak mogę cię inaczej nazwać, skoro się tak zachowujesz? - Burknęła pod nosem, patrząc na niego.
- Zresztą uwierz mi, mam lepsze rzeczy do roboty niż rozbieranie cię wzrokiem... No ile ty masz lat? 25? To prawie tyle, co moja córka. - Westchnęła, poprawiając sobie sukienkę, po czym usiadła ponownie za biurkiem.
- No i co ja mam teraz z tym zrobić? Jeżeli napisałabym przeprosiny, musiałabym również zapłacić zadość uczynienie tobie i tej kobiecie? A za co? Za prawdę? A jeżeli napisałabym sprostowanie, że to nie prawda, to ludzie uznaliby mój magazyn jak i drugą gazetę, za nierzetelne źródła. I mam postawić na szali swoją redakcję i stanowisko? Myślisz, że szefostwo będzie z tego zadowolone? - Mówiąc to podeszła do niego siadając przy nim na poręczy fotela.
Xavier Price
-
Chce zostać mistrzem Pokemonnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiOn/jegopostaćautor
Próbował skupić się na swoim zadaniu, przecież był tutaj w konkretnym celu i nic, ani nikt nie powinno go wyprowadzić z równowagi. Tyle, że ta początkowa niechęć zaczynała przeradzać się w pewnego rodzaju fascynację. Nie od dziś wiadomo, że Xavier miał słabość do starszych kobiet. Wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, by speszony uciec wzrokiem za okno. Najlepsza taktyka na to, by nie zagłębiała się za bardzo w jego spojrzenie.
Nie chciał słuchać jej tłumaczeń, wiedział, że każdy musi wykonywać swoją pracę. Jednak w tym wypadku chodziło o niego i nie mógł od tak machnąć dłonią. Już mało co interesowało Xaviera małżeństwo, już byłej, kochanki. Teraz skupiał się na sobie, bo nie miał zamiaru wylecieć do drużyny rezerw czy na ławkę. A w tym wypadku trener był nieustępliwy. Właśnie w tej chwili, w tym gabinecie, walczył o to, by wyjść w weekend na boisko. I miał zamiar zrobić wszystko żeby właśnie tak się stało.
- Spotykałem na swej drodze wiele hipokryzji, ale to już lekka przesada. Najpierw walczycie o to żeby was równi traktować, a teraz mi mówisz, że mam podchodzić z szacunkiem? - Był za ostry, wiedział o tym, ale inaczej już nie potrafił. Nerwy przejmowały nad nim kontrolę, próbował nad nimi jeszcze jakoś panować kilka minut temu, ale wyczerpał pokłady cierpliwości. - Nazywaj mnie jak chcesz. Nie oczekuje od dziennikarza chociażby odrobiny taktu. Wy nie znacie tego słowa, prawda? - Przełknął ślinę, czuł jak zaschło mu w ustach, ale nie z powodu pyskówki, a tego, że jego wzrok się zapominał.
Obserwował kobietę, a jej słowa wpuszczał jednym uchem, a wypuszczał drugim. Powinien wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza, a mimo to nadal siedział i czekał na rozwinięcie sytuacji. Był w potrzasku. Musiał załatwić to po co przyszedł, jego chamska postawa wcale nie ukazywała tego jakim naprawdę potrafił być człowiekiem. Tylko po co chciał się jej pokazać z lepszej strony? Przecież ona nim gardziła, tak samo jak Xavier nią. Ale to jej nie powstrzymało przed tym, by usiąść blisko niego. Nieco za blisko.
- Mógłbym powiedzieć, że trzeba brać odpowiedzialność za swoje błędy, ale wtedy ty mogłabyś próbować wmówić mi to samo. - Westchnął, oparł się pewniej na krzesełku splatając dłonie ze sobą, a potem przerzucił spojrzenie na dziennikarkę. Byli aktualnie w podobnym położeniu. Każde z nich chciało wyjść zwycięsko z tej batalii.
- Zróbmy tak. Usuniesz moje nazwisko, powiesz, że to ktoś inny. Ja nie będę chciał odszkodowania, trener przywróci mnie do zespołu, a ty pójdziesz ze mną na kawę. W ramach zadośćuczynienia. - Pstryknął palcami, a potem całkowicie przypadkowo musnął jej udo. Pewna zagrywka? Być może. Warto było zaryzykować.
Rosario Cortez-Rodríguez
Nie chciał słuchać jej tłumaczeń, wiedział, że każdy musi wykonywać swoją pracę. Jednak w tym wypadku chodziło o niego i nie mógł od tak machnąć dłonią. Już mało co interesowało Xaviera małżeństwo, już byłej, kochanki. Teraz skupiał się na sobie, bo nie miał zamiaru wylecieć do drużyny rezerw czy na ławkę. A w tym wypadku trener był nieustępliwy. Właśnie w tej chwili, w tym gabinecie, walczył o to, by wyjść w weekend na boisko. I miał zamiar zrobić wszystko żeby właśnie tak się stało.
- Spotykałem na swej drodze wiele hipokryzji, ale to już lekka przesada. Najpierw walczycie o to żeby was równi traktować, a teraz mi mówisz, że mam podchodzić z szacunkiem? - Był za ostry, wiedział o tym, ale inaczej już nie potrafił. Nerwy przejmowały nad nim kontrolę, próbował nad nimi jeszcze jakoś panować kilka minut temu, ale wyczerpał pokłady cierpliwości. - Nazywaj mnie jak chcesz. Nie oczekuje od dziennikarza chociażby odrobiny taktu. Wy nie znacie tego słowa, prawda? - Przełknął ślinę, czuł jak zaschło mu w ustach, ale nie z powodu pyskówki, a tego, że jego wzrok się zapominał.
Obserwował kobietę, a jej słowa wpuszczał jednym uchem, a wypuszczał drugim. Powinien wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza, a mimo to nadal siedział i czekał na rozwinięcie sytuacji. Był w potrzasku. Musiał załatwić to po co przyszedł, jego chamska postawa wcale nie ukazywała tego jakim naprawdę potrafił być człowiekiem. Tylko po co chciał się jej pokazać z lepszej strony? Przecież ona nim gardziła, tak samo jak Xavier nią. Ale to jej nie powstrzymało przed tym, by usiąść blisko niego. Nieco za blisko.
- Mógłbym powiedzieć, że trzeba brać odpowiedzialność za swoje błędy, ale wtedy ty mogłabyś próbować wmówić mi to samo. - Westchnął, oparł się pewniej na krzesełku splatając dłonie ze sobą, a potem przerzucił spojrzenie na dziennikarkę. Byli aktualnie w podobnym położeniu. Każde z nich chciało wyjść zwycięsko z tej batalii.
- Zróbmy tak. Usuniesz moje nazwisko, powiesz, że to ktoś inny. Ja nie będę chciał odszkodowania, trener przywróci mnie do zespołu, a ty pójdziesz ze mną na kawę. W ramach zadośćuczynienia. - Pstryknął palcami, a potem całkowicie przypadkowo musnął jej udo. Pewna zagrywka? Być może. Warto było zaryzykować.
Rosario Cortez-Rodríguez
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Szczerze to Rosario wcale nie zwróciła uwagi, że ten zaczął się jej jakoś szczególnie przyglądać. Bo czemu miałaby to zrobić. Po pierwsze, mógłby w sumie być jej synem, po drugie nie była to randka, znajdowali się w jej biurze. Zresztą swoim wtargnięciem wcale nie wywarł na sobie dobrego wrażenia, wręcz przeciwnie dosyć odpychające.
Skoro wiedział, że wykonywała swoją pracę i, że wcale tutaj niczemu nie zawiniła, to powinien wręcz wycofać się z tych oskarżeń i wielkie oburzenia, no ale przecież zapewne nie pozwoliłaby mu na to jego duma. A to, że on wyląduje przez to na ławce rezerwowych, to przecież również nie była jej wina. Spojrzała na niego, wzdychając. Miał zamiar zrobić wszystko? To bardzo ciekawe, bo ona była ciekawa, do czego byłby w stanie się posunąć.
- To nie jest hipokryzja. Uważam, że powinieneś mieć szacunek do każdego, kogo spotykasz, i to bez względu na płeć, więc nie chodzi tutaj o płeć, jedyną osobą, którą wspomniałeś, w tej chwili o płci byłeś ty. No tak może ja to źle ujęłam. Chodziło mi bardziej, że jeżeli przychodzisz do kogoś w gości, zachowaj do tej osoby, chociaż odrobinę szacunku. - Mruknęła w jego stronę, podchodząc do barku, po czym nalała sobie gazowanej wody. Po czym odwróciła się w jego stronę, po czym odpowiedziała mu.
- Chcesz wody? Bo mam wrażenie, jakby zaschło ci w ustach. - Uśmiechnęła się lekko, patrząc na niego.
- I tak znamy to słowo, jednak prowokacja i zaciekawienie czytelnika to wyklucza... Widzisz, pracowałbyś w tym zawodzie, to wiedziałbyś, o czym mówię i co interesuje czytelników. - Podeszła do niego z drugą szklanką wody, podając mu. Po czym upiła łyk wody i usiadła przed nim na biurku, przy okazji przypadkiem oblewając się delikatnie wodą, po dekolcie.
- Niech to szlag. - Warknęła pod nosem, wycierając się przy tym.
- No i powiedziałabym ci to... Bo no ja wykonuje swoją pracę, ale ty to zrobiłeś, nie myśląc o tym, co stanie się potem. - Zaśmiała się, przyglądając się mu.
- Tylko widzisz, te artykuły są już w internecie, w gazetach tego nie da się cofnąć. I ja mam ci zrobić zadość uczynienie. - Mówiąc to, nadal wycierała swój dekolt. Kiedy ją dotknął lekko za udo tylko spojrzała na niego delikatnie marszcząc brwi.
Xavier Price
Skoro wiedział, że wykonywała swoją pracę i, że wcale tutaj niczemu nie zawiniła, to powinien wręcz wycofać się z tych oskarżeń i wielkie oburzenia, no ale przecież zapewne nie pozwoliłaby mu na to jego duma. A to, że on wyląduje przez to na ławce rezerwowych, to przecież również nie była jej wina. Spojrzała na niego, wzdychając. Miał zamiar zrobić wszystko? To bardzo ciekawe, bo ona była ciekawa, do czego byłby w stanie się posunąć.
- To nie jest hipokryzja. Uważam, że powinieneś mieć szacunek do każdego, kogo spotykasz, i to bez względu na płeć, więc nie chodzi tutaj o płeć, jedyną osobą, którą wspomniałeś, w tej chwili o płci byłeś ty. No tak może ja to źle ujęłam. Chodziło mi bardziej, że jeżeli przychodzisz do kogoś w gości, zachowaj do tej osoby, chociaż odrobinę szacunku. - Mruknęła w jego stronę, podchodząc do barku, po czym nalała sobie gazowanej wody. Po czym odwróciła się w jego stronę, po czym odpowiedziała mu.
- Chcesz wody? Bo mam wrażenie, jakby zaschło ci w ustach. - Uśmiechnęła się lekko, patrząc na niego.
- I tak znamy to słowo, jednak prowokacja i zaciekawienie czytelnika to wyklucza... Widzisz, pracowałbyś w tym zawodzie, to wiedziałbyś, o czym mówię i co interesuje czytelników. - Podeszła do niego z drugą szklanką wody, podając mu. Po czym upiła łyk wody i usiadła przed nim na biurku, przy okazji przypadkiem oblewając się delikatnie wodą, po dekolcie.
- Niech to szlag. - Warknęła pod nosem, wycierając się przy tym.
- No i powiedziałabym ci to... Bo no ja wykonuje swoją pracę, ale ty to zrobiłeś, nie myśląc o tym, co stanie się potem. - Zaśmiała się, przyglądając się mu.
- Tylko widzisz, te artykuły są już w internecie, w gazetach tego nie da się cofnąć. I ja mam ci zrobić zadość uczynienie. - Mówiąc to, nadal wycierała swój dekolt. Kiedy ją dotknął lekko za udo tylko spojrzała na niego delikatnie marszcząc brwi.
Xavier Price
-
Chce zostać mistrzem Pokemonnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiOn/jegopostaćautor
Xavier milczał przez dłuższy czas, jedynie obserwując Rosari z tym swoim chłodnym, przenikliwym spojrzeniem, które zdawało się przeszywać ją na wylot, a jednocześnie nie zdradzało nic z jego myśli. Nie zamierzał się tłumaczyć ani usprawiedliwiać, bo w jego oczach to on był tu stroną pokrzywdzoną, a nie ona. Każde jej słowo, każdy gest odbijał się w nim jak echo, które drażniło jego ego. Widział w niej profesjonalistkę, owszem, ale też kobietę, która doskonale wie, jak zachować przewagę i to o dziwo nawet w takiej, wydawałoby się, banalnej sytuacji.
Nie zareagował na jej wzdychanie ani na protekcjonalny ton w którym pouczała go o szacunku, jakby to on miał problem z manierami. W duchu parsknął. Szacunek? W jego świecie na niego się pracowało, nie rozdawało go za darmo przy wejściu do biura. Jej uwaga o tym, że powinien mieć go dla każdego, była dla niego pustym frazesem, którego używa się, gdy chce się uciszyć drugą stronę. Mimo to nie przerwał. Pozwolił jej mówić, analizując każde słowo i ton, jakim zostało wypowiedziane. Lubił to robić, miał wtedy wrażenie, że zbiera przewagę nad drugą stroną.
Przyjął szklankę wody z podniesioną brwią, ale też z delikatnym opóźnieniem. Ten gest ze strony kobiety był uprzejmy, ale jakby trochę z nutą kpiny w głosie. Wypił łyczek, a potem drugi. Nie odrywał od niej spojrzenia. Myślał, a w jego głowie toczyła się zawzięta walka. Zastanawiał się, czy naprawdę wierzy w to coo mówi o prowokacji, zaciekawieniu czytelników i odpowiedzialności. W jego ocenie brzmiało to jak wygodna wymówka. Przecież to nie ona miała ponieść konsekwencje, to on stracił miejsce, może stracić reputacje, a może i coś więcej.
Wystarczył moment, krótka chwila, jedna kropelka wody na dekolcie kobiety, a Xavier poczuł jak przyśpiesza mu bicie serca. Miał do tego słabość, a ona zachowywała się tak jakby chciała to wykorzystać. Powinien się uśmiechnąć, zakpić, że w końcu coś naruszyło tą idealną fasadę, za którą się chowała, ale zamiast tego podniósł dłoń. Chciał zetrzeć te krople, dotknąć jej, przesunąć granicę.
- Podobno wszystko się da. Wystarczy tylko chcieć. - Wyznał cicho nie patrząc już jej w oczy, a nieco niżej. Dotyk jego dłoni na udzie Rosario nie był przypadkowy, to fakt. Ciężko było powiedzieć czy była w tym też jakkolwiek czułość. Nie zamierzał ustąpić, miał czas. Mógł siedzieć w tym gabinecie i doprowadzić sprawę do końca. Mógł też wyjść, trzasnąć drzwiami i przyjąć na klatę konsekwencje własnych działań. Ale za tym wszystkim stała determinacja. Chciał odwrócić sytuację na swoją korzyść, nawet jeśli będzie musiał posunąć się dalej. Wstał, powoli, z lekkim ociąganiem. Stanął na jej wysokości lekko się pochylając, wypuścił powietrze z ust, które - chcąc nie chcąc - musiało połaskotać szyję kobiety. Przekraczał granicę i wcale tego nie żałował.
Rosario Cortez-Rodríguez
Nie zareagował na jej wzdychanie ani na protekcjonalny ton w którym pouczała go o szacunku, jakby to on miał problem z manierami. W duchu parsknął. Szacunek? W jego świecie na niego się pracowało, nie rozdawało go za darmo przy wejściu do biura. Jej uwaga o tym, że powinien mieć go dla każdego, była dla niego pustym frazesem, którego używa się, gdy chce się uciszyć drugą stronę. Mimo to nie przerwał. Pozwolił jej mówić, analizując każde słowo i ton, jakim zostało wypowiedziane. Lubił to robić, miał wtedy wrażenie, że zbiera przewagę nad drugą stroną.
Przyjął szklankę wody z podniesioną brwią, ale też z delikatnym opóźnieniem. Ten gest ze strony kobiety był uprzejmy, ale jakby trochę z nutą kpiny w głosie. Wypił łyczek, a potem drugi. Nie odrywał od niej spojrzenia. Myślał, a w jego głowie toczyła się zawzięta walka. Zastanawiał się, czy naprawdę wierzy w to coo mówi o prowokacji, zaciekawieniu czytelników i odpowiedzialności. W jego ocenie brzmiało to jak wygodna wymówka. Przecież to nie ona miała ponieść konsekwencje, to on stracił miejsce, może stracić reputacje, a może i coś więcej.
Wystarczył moment, krótka chwila, jedna kropelka wody na dekolcie kobiety, a Xavier poczuł jak przyśpiesza mu bicie serca. Miał do tego słabość, a ona zachowywała się tak jakby chciała to wykorzystać. Powinien się uśmiechnąć, zakpić, że w końcu coś naruszyło tą idealną fasadę, za którą się chowała, ale zamiast tego podniósł dłoń. Chciał zetrzeć te krople, dotknąć jej, przesunąć granicę.
- Podobno wszystko się da. Wystarczy tylko chcieć. - Wyznał cicho nie patrząc już jej w oczy, a nieco niżej. Dotyk jego dłoni na udzie Rosario nie był przypadkowy, to fakt. Ciężko było powiedzieć czy była w tym też jakkolwiek czułość. Nie zamierzał ustąpić, miał czas. Mógł siedzieć w tym gabinecie i doprowadzić sprawę do końca. Mógł też wyjść, trzasnąć drzwiami i przyjąć na klatę konsekwencje własnych działań. Ale za tym wszystkim stała determinacja. Chciał odwrócić sytuację na swoją korzyść, nawet jeśli będzie musiał posunąć się dalej. Wstał, powoli, z lekkim ociąganiem. Stanął na jej wysokości lekko się pochylając, wypuścił powietrze z ust, które - chcąc nie chcąc - musiało połaskotać szyję kobiety. Przekraczał granicę i wcale tego nie żałował.
Rosario Cortez-Rodríguez
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Oczywiście, że w jego oczach to on byłby pokrzywdzoną osobą, jednak czy nie był tą osobą z własnej winy? Wiedział, że jako osoba publiczna może mieć zrobione zdjęcie w każdej sytuacji, przez paparazzi czy fotoreporterów. Więc dlaczego dziennikarze nie powinni móc wykorzystać tego zdjęcia do celów zarobkowych? Z tego w końcu dziennikarze żyją, jeżeli powoływaliby się na własne sumienie i kręgosłup moralny, równie dobrze mogliby zmienić zawód. Takim oto sposobem zapewne Xavier nie stałby się osobą znaną, czy też popularną.
Ona na swój szacunek pracowała całe życie, więc o tym, że na niego trzeba zapracować. Zresztą skąd on może wiedzieć cokolwiek o tym jak musiała na to harować, oraz ile musiała znosić obelg we własną stronę jako młoda dziewczyna. Jego zapewne to ominęło z kilku prostych przyczyn, był facetem, był rasy białej, a to wszystko ułatwiało mu życie. Meksykanie często byli brani jako tania siła robocza. No i zresztą tak było w jej przypadku, kiedy z początku zatrudniano ją tylko i wyłącznie jako pomoc domowa, albo sprzątaczka. Bo uważano, że tylko jako to się nadaję.
- No każdy ma własny limit, nie wszystko się da. A kwestia jest taka, co ja będę z tego mieć oprócz zszarganej reputacji? Nie wiesz Xavierze, jak to działa w mojej branży. - Westchnęła, przyglądając się mu. Była nieco zirytowana kwestią mokrego ubrania, zresztą można było zauważyć to po jej zachowaniu.
Kiedy spróbował zetrzeć kroplę z jej dekoltu, zmarszczyła brwi, spoglądając na niego. Po czym odchyliła lekko usta kiedy poczuła jego oddech na swojej szyi, uniosła lekko brew, patrząc na niego.
- Czy ty próbujesz czasem mnie uwieść? - Zaśmiała się, on naprawdę myślał, że to mu się uda.
Xavier Price
Ona na swój szacunek pracowała całe życie, więc o tym, że na niego trzeba zapracować. Zresztą skąd on może wiedzieć cokolwiek o tym jak musiała na to harować, oraz ile musiała znosić obelg we własną stronę jako młoda dziewczyna. Jego zapewne to ominęło z kilku prostych przyczyn, był facetem, był rasy białej, a to wszystko ułatwiało mu życie. Meksykanie często byli brani jako tania siła robocza. No i zresztą tak było w jej przypadku, kiedy z początku zatrudniano ją tylko i wyłącznie jako pomoc domowa, albo sprzątaczka. Bo uważano, że tylko jako to się nadaję.
- No każdy ma własny limit, nie wszystko się da. A kwestia jest taka, co ja będę z tego mieć oprócz zszarganej reputacji? Nie wiesz Xavierze, jak to działa w mojej branży. - Westchnęła, przyglądając się mu. Była nieco zirytowana kwestią mokrego ubrania, zresztą można było zauważyć to po jej zachowaniu.
Kiedy spróbował zetrzeć kroplę z jej dekoltu, zmarszczyła brwi, spoglądając na niego. Po czym odchyliła lekko usta kiedy poczuła jego oddech na swojej szyi, uniosła lekko brew, patrząc na niego.
- Czy ty próbujesz czasem mnie uwieść? - Zaśmiała się, on naprawdę myślał, że to mu się uda.
Xavier Price
-
Chce zostać mistrzem Pokemonnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiOn/jegopostaćautor
Xavier widział tę sytuację zupełnie inaczej niż ona. W jego oczach to on pozostawał poszkodowany, chociaż gdzieś w głębi serca podejrzewał, że sam przyczynił się do tego położenia. Doskonale zdawał sobie sprawę, że każdy jego krok może zostać utrwalony na fotografii, że paparazzi i reporterzy tylko czekają na najmniejszy gest, by sprzedać kompromitujące treści dalej. Wiedział o tym, a mimo to wciąż czuł, że granice jego prywatności są naruszane. Czy to jednak powód, by winić samych dziennikarzy? Oni także mieli swoje życie i rachunki do opłacenia. Używali zdjęć do zarobku, bo taka była natura ich pracy. Xavier mimo niechęci musiał przyznać, że gdyby każdy z nich zaczął kierować się moralnością to wielu straciłoby źródło utrzymania. Tak i on sam nie osiągnąłby wtedy popularności, która choć czasem mu uprzykrzała życie, to jednak w jakiś sposób sprawiła, że jest znany.
Ona na szacunek i nazwisko pracowała od dziecka. Znał historię i zdawał sobie sprawę, że w żaden sposób nie było jej łatwo. On tego nie doświadczał. Xavier, jako typowy facet i w dodatku o takim, a nie innym kolorze skóry, startował z innej pozycji. Jego droga była prostsza, choć w jego własnym mniemaniu także naznaczona wysiłkiem. Ale patrząc na nią teraz, miał wrażenie, że jego doświadczenia bledną przy jej historii.
Kiedy westchnęła i odparła z wyraźnym zniecierpliwieniem, Xavier poczuł ukłucie winy. Miała rację. Nie wiedział, a raczej nie chciał wiedzieć jak działa jej branża, nie znał wszystkich zakulisowych reguł, które mogły zniszczyć czyjąś reputację w mgnieniu oka. On kierował się intuicją i wiarą w to, że można zawsze odbić się od dna, a ona wiedziała, że czasami jedno zdjęcie lub jeden komentarz potrafi zniszczyć lata ciężkiej pracy. Jej zirytowanie było widoczne w każdym geście, a mokre ubranie zdawało się tylko pogłębiać jej frustrację.
A jednak, kiedy spróbował zetrzeć kroplę z jej dekoltu, Xavier zrobił to bez większego zastanowienia. Chciał być pomocny, może też zbyt szybko przesunął granicę. Jej spojrzenie wywołało w nim mieszankę zawstydzenia i niepokoju. Czuł oddech kobiety, czuł to napięcie, które się między nimi wywiązało.
Nie planował jej uwieść. A przynajmniej nie w początkowej fazie, przecież wpadł tutaj wkurzony, zły i zniecierpliwiony. Teraz jednak prowadził grę, grę która mogła się obrócić przeciwko niemu, a mimo to dalej w nią brnął.
- A nawet jeśli? Co w tym złego? Przynajmniej mam pewność, że nie zrobisz zdjęć. Jakby to wyglądało na pierwszej stronie w Twojej gazecie? - Przegryzł dolną wargę, a potem delikatnie się odsunął nie ośmieszając zahaczyć palcami o szyję Rosario.
Rosario Cortez-Rodríguez
Ona na szacunek i nazwisko pracowała od dziecka. Znał historię i zdawał sobie sprawę, że w żaden sposób nie było jej łatwo. On tego nie doświadczał. Xavier, jako typowy facet i w dodatku o takim, a nie innym kolorze skóry, startował z innej pozycji. Jego droga była prostsza, choć w jego własnym mniemaniu także naznaczona wysiłkiem. Ale patrząc na nią teraz, miał wrażenie, że jego doświadczenia bledną przy jej historii.
Kiedy westchnęła i odparła z wyraźnym zniecierpliwieniem, Xavier poczuł ukłucie winy. Miała rację. Nie wiedział, a raczej nie chciał wiedzieć jak działa jej branża, nie znał wszystkich zakulisowych reguł, które mogły zniszczyć czyjąś reputację w mgnieniu oka. On kierował się intuicją i wiarą w to, że można zawsze odbić się od dna, a ona wiedziała, że czasami jedno zdjęcie lub jeden komentarz potrafi zniszczyć lata ciężkiej pracy. Jej zirytowanie było widoczne w każdym geście, a mokre ubranie zdawało się tylko pogłębiać jej frustrację.
A jednak, kiedy spróbował zetrzeć kroplę z jej dekoltu, Xavier zrobił to bez większego zastanowienia. Chciał być pomocny, może też zbyt szybko przesunął granicę. Jej spojrzenie wywołało w nim mieszankę zawstydzenia i niepokoju. Czuł oddech kobiety, czuł to napięcie, które się między nimi wywiązało.
Nie planował jej uwieść. A przynajmniej nie w początkowej fazie, przecież wpadł tutaj wkurzony, zły i zniecierpliwiony. Teraz jednak prowadził grę, grę która mogła się obrócić przeciwko niemu, a mimo to dalej w nią brnął.
- A nawet jeśli? Co w tym złego? Przynajmniej mam pewność, że nie zrobisz zdjęć. Jakby to wyglądało na pierwszej stronie w Twojej gazecie? - Przegryzł dolną wargę, a potem delikatnie się odsunął nie ośmieszając zahaczyć palcami o szyję Rosario.
Rosario Cortez-Rodríguez