-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Xavier Price
Z charakteru różnili się diametralnie. Claire zbyt mocno przywiązywała się do uczuć. W jedną, czy w drugą stronę była skrajnością. Kiedy coś ją smuciło, potrafiła zużyć wszystkie chusteczki na filmie, w którym była smutna scena ze zwierzakiem. Z innej strony wybuchała złością, przeklinała na prawo i lewo, tak jakby nie miało być jutra, lub wylewała drinki na losowych ludzi. Jak kochała to całą sobą. Wszystkie jej dotychczasowe związki były karuzelą trudu, w którym żyła. Raz była zdradzona, drugi raz to podobno nie było to. Często okazywała uczucia, niekoniecznie słowami, a bardziej czynami.
— Xavier, nie żartuj sobie ze mnie! — krzyknęła Claire, puszczając bratu kuksańca — gdyby tak było, byłabym najbardziej wspierającą siostrą, a tak? Próbujesz mi zniszczyć światopogląd na twój temat — mruknęła niezadowolona, kręcąc przy tym głową. Mógłby opowiedzieć jej o najgorszej popełnionej zbrodni, a ona i tak stanęłaby po jego stronie. Odizolował się od rodziców, ale prawa była taka. Rodziny się nie wybierało i miało się jedno. Stanęła po stronie brata, cokolwiek by się wydarzyło. Był wkurzający, irytujący, chociaż nie podrywał jej koleżanek. Pewnie były dla niego za młode. Nic jej nie przeszkadzało. Może wyjątkiem byłaby ta nauczycielka. Bywały takie historie, o których lepiej by nie słyszała. Zbyt mocno zaczęłaby podważać pozytywną ocenę z przedmiotu.
Pewnie takich rewelacji, by nie przeżyła. Dostałaby zawału serca, a później eksplodowała z nadmiaru emocji. Romans z nauczycielką? Z mężatką? Szał by ją rozpierał do środka, gdyby tylko zaczęła rozkładać to na czynniki pierwsze. Mogła mówić wszystko o bracie, za to był dla niej swego rodzaju wzorem. Uwielbiała każdą jego cząstkę. Akceptowała go. Za to pewne rewelacje mogłyby spowodować reakcję wybuchową.
— Nie była za krótka? — spytała jeszcze raz, marszcząc przy tym brwi — weź, mnie słuchaj. Patrz, to ona — poszukała odpowiedniego zdjęcia i przystawiła mu nim przed twarz. Sukienka była dosyć prosta, krótka i odsłaniała odrobinę zbyt dużo. Lubiła słuchać komentarzy brata. Bywały niezwykle cenne. Co prawda chciała wyglądać jak milion dolarów, ale cała sukienka zwyczajnie do niej nie pasowała. Zdawała sobie sprawę, że była to odzież nie z jej świata.
— No przecież właśnie próbuję Ci to powiedzieć — rzuciła z przekąsem. Cała historia tamtego wieczoru była jedną wielką porażką. Pluła sobie w brodę, że nie poszła do łazienki, by spróbować domyć kreację. Zamiast tego weszła w wir walki. Coś po sobie rodzinnie mieli — lepiej usiądź, bo to nie koniec tej historii... — rzuciła Claire, wpatrując się badawczo w w brata. Widziała w nim wściekłość. Podobnie zareagowała tamtego wieczoru. Czuła kompletną niesprawiedliwość — następnego dnia zadzwonił do mnie menadżer. Postawił mi warunek — przełknęła gorzko ślinę — albo zapłacę za jego koszulę i marynarkę oraz rozwiązanie kontraktu, albo wejdę z nim w medialny związek — powiedziała finalnie, chwytając za kieliszek wina. Wlała go w siebie na raz.
Z charakteru różnili się diametralnie. Claire zbyt mocno przywiązywała się do uczuć. W jedną, czy w drugą stronę była skrajnością. Kiedy coś ją smuciło, potrafiła zużyć wszystkie chusteczki na filmie, w którym była smutna scena ze zwierzakiem. Z innej strony wybuchała złością, przeklinała na prawo i lewo, tak jakby nie miało być jutra, lub wylewała drinki na losowych ludzi. Jak kochała to całą sobą. Wszystkie jej dotychczasowe związki były karuzelą trudu, w którym żyła. Raz była zdradzona, drugi raz to podobno nie było to. Często okazywała uczucia, niekoniecznie słowami, a bardziej czynami.
— Xavier, nie żartuj sobie ze mnie! — krzyknęła Claire, puszczając bratu kuksańca — gdyby tak było, byłabym najbardziej wspierającą siostrą, a tak? Próbujesz mi zniszczyć światopogląd na twój temat — mruknęła niezadowolona, kręcąc przy tym głową. Mógłby opowiedzieć jej o najgorszej popełnionej zbrodni, a ona i tak stanęłaby po jego stronie. Odizolował się od rodziców, ale prawa była taka. Rodziny się nie wybierało i miało się jedno. Stanęła po stronie brata, cokolwiek by się wydarzyło. Był wkurzający, irytujący, chociaż nie podrywał jej koleżanek. Pewnie były dla niego za młode. Nic jej nie przeszkadzało. Może wyjątkiem byłaby ta nauczycielka. Bywały takie historie, o których lepiej by nie słyszała. Zbyt mocno zaczęłaby podważać pozytywną ocenę z przedmiotu.
Pewnie takich rewelacji, by nie przeżyła. Dostałaby zawału serca, a później eksplodowała z nadmiaru emocji. Romans z nauczycielką? Z mężatką? Szał by ją rozpierał do środka, gdyby tylko zaczęła rozkładać to na czynniki pierwsze. Mogła mówić wszystko o bracie, za to był dla niej swego rodzaju wzorem. Uwielbiała każdą jego cząstkę. Akceptowała go. Za to pewne rewelacje mogłyby spowodować reakcję wybuchową.
— Nie była za krótka? — spytała jeszcze raz, marszcząc przy tym brwi — weź, mnie słuchaj. Patrz, to ona — poszukała odpowiedniego zdjęcia i przystawiła mu nim przed twarz. Sukienka była dosyć prosta, krótka i odsłaniała odrobinę zbyt dużo. Lubiła słuchać komentarzy brata. Bywały niezwykle cenne. Co prawda chciała wyglądać jak milion dolarów, ale cała sukienka zwyczajnie do niej nie pasowała. Zdawała sobie sprawę, że była to odzież nie z jej świata.
— No przecież właśnie próbuję Ci to powiedzieć — rzuciła z przekąsem. Cała historia tamtego wieczoru była jedną wielką porażką. Pluła sobie w brodę, że nie poszła do łazienki, by spróbować domyć kreację. Zamiast tego weszła w wir walki. Coś po sobie rodzinnie mieli — lepiej usiądź, bo to nie koniec tej historii... — rzuciła Claire, wpatrując się badawczo w w brata. Widziała w nim wściekłość. Podobnie zareagowała tamtego wieczoru. Czuła kompletną niesprawiedliwość — następnego dnia zadzwonił do mnie menadżer. Postawił mi warunek — przełknęła gorzko ślinę — albo zapłacę za jego koszulę i marynarkę oraz rozwiązanie kontraktu, albo wejdę z nim w medialny związek — powiedziała finalnie, chwytając za kieliszek wina. Wlała go w siebie na raz.
-
Chce zostać mistrzem Pokemonnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiOn/jegopostaćautor
Zmrużył oczy, obserwując siostrę bardzo uważnie. Czyżby zaczęła dramatyzować? Jak zwykła rozmowa o podbojach Xaviera zamieniła się w gadkę o wspieraniu? Tego nie wiedział. Znał natomiast prawdę na swój temat. Był tolerancyjny, ale miał granicę. Za żadne skarby i figurki świata nie poszedłby na randkę z mężczyzną. Nie dlatego, że nie byli atrakcyjni, bo byli, ale mieli jedną wadę na którą on nie mógłby przymknąć oka. Nie byli kobietami. I tak właśnie powinien jej powiedzieć, ale wtedy nie byłby sobą.
- Światopogląd? Claire, ze spokojem. Nawet będąc homoseksualny też mógłbym zaliczać wszystko co się rusza. - Puścił jej oczko, a potem wstał od stołu i przeszedł przez pokój do szafy. Wyciągnął z niej kilka planszówek i puzzle. Wrócił do kuchni i położył na stole, by Claire mogła wybrać co dzisiaj będą robić. Bo przecież do plotkowania najlepsze są łamigłówki, prawda?
Dolał sobie wody do szklanki, a z zamrażarki wyciągnął lód. Cały czas nie spuszczał siostry z oka. Jakby się bał, że zaraz zniknie i z jednej strony poczułby ulgę, ale z drugiej tęsknił za nią. Lubił te ich rozmowy, czasami nieco sprośne, wymijające, ale zawsze szczere. Nigdy się nie okłamywali, a jedynie zatajali prawdę, ale to co innego niż kłamstwo.
Westchnął cicho. Zaraz oszaleje, jak nadal będą ciągnąć temat sukienki, ale przecież nie mógł powiedzieć stop. Musiał słuchać. Jak dobry starszy brat. Nie chciał się nawet wdawać w dyskusję, że przecież ją słucha, że przyjmuje do wiadomości każde słowo, które wypływało z jej pyskatych ust. Zamiast tego ponownie spojrzał w ekran telefonu i nagle sobie przypominał. Oglądał jednak zdjęcie tej sukienki. Ale wyleciało mu kompletnie z pamięci.
- Ale cyckami to ty świecić nie musisz. Nie żeby było czym, ale jednak nie wypada. - Wzruszył ramionami i wiedział, że zaraz za ten komentarz mu się oberwie. Jednak się tym nie przejmował. Wolał takie słowa niż powiedzieć prawdę. Claire w sukience wyglądała obłędnie. Urodę odziedziczyła po nim, to jasne. Chciał wypowiedzieć ten komplement, sprawić żeby było jej miło, ale przemilczał. Kolejny raz, będzie musiał chyba popracować nad szczerością.
A potem ta wiadomość, która wyprowadziła go z równowagi. Tylko ona potrafiła go uspokoić na tyle, by nie wyjść natychmiast z domu i mu nie przywalić. Usiadł tak jak kazała, miał nadzieję, że ta historia kończy się bardziej pozytywnie niż się zaczęła.
Oj bardzo się pomylił.
Złość ogarnęła go jeszcze bardziej. Na tyle, że prawdopodobnie zrobił się cały czerwony. Spojrzał na Claire i chciał zadać jedno pytanie, ale obawiał się odpowiedzi. Znał ją. Widział ją w dziwnym cieniu na twarzy siostry, kiedy powiedziała mu o medialnym związku.
- Powiedz, że odmówiłaś. Powiedz, że zerwałaś kontrakt, a na życie będziesz zarabiać na kasie w supermarkecie. - Jeszcze tliła się w nim nadzieja. Jakaś mała iskierka, że jej siostra nie straciła do końca rozumu.
Claire Price
- Światopogląd? Claire, ze spokojem. Nawet będąc homoseksualny też mógłbym zaliczać wszystko co się rusza. - Puścił jej oczko, a potem wstał od stołu i przeszedł przez pokój do szafy. Wyciągnął z niej kilka planszówek i puzzle. Wrócił do kuchni i położył na stole, by Claire mogła wybrać co dzisiaj będą robić. Bo przecież do plotkowania najlepsze są łamigłówki, prawda?
Dolał sobie wody do szklanki, a z zamrażarki wyciągnął lód. Cały czas nie spuszczał siostry z oka. Jakby się bał, że zaraz zniknie i z jednej strony poczułby ulgę, ale z drugiej tęsknił za nią. Lubił te ich rozmowy, czasami nieco sprośne, wymijające, ale zawsze szczere. Nigdy się nie okłamywali, a jedynie zatajali prawdę, ale to co innego niż kłamstwo.
Westchnął cicho. Zaraz oszaleje, jak nadal będą ciągnąć temat sukienki, ale przecież nie mógł powiedzieć stop. Musiał słuchać. Jak dobry starszy brat. Nie chciał się nawet wdawać w dyskusję, że przecież ją słucha, że przyjmuje do wiadomości każde słowo, które wypływało z jej pyskatych ust. Zamiast tego ponownie spojrzał w ekran telefonu i nagle sobie przypominał. Oglądał jednak zdjęcie tej sukienki. Ale wyleciało mu kompletnie z pamięci.
- Ale cyckami to ty świecić nie musisz. Nie żeby było czym, ale jednak nie wypada. - Wzruszył ramionami i wiedział, że zaraz za ten komentarz mu się oberwie. Jednak się tym nie przejmował. Wolał takie słowa niż powiedzieć prawdę. Claire w sukience wyglądała obłędnie. Urodę odziedziczyła po nim, to jasne. Chciał wypowiedzieć ten komplement, sprawić żeby było jej miło, ale przemilczał. Kolejny raz, będzie musiał chyba popracować nad szczerością.
A potem ta wiadomość, która wyprowadziła go z równowagi. Tylko ona potrafiła go uspokoić na tyle, by nie wyjść natychmiast z domu i mu nie przywalić. Usiadł tak jak kazała, miał nadzieję, że ta historia kończy się bardziej pozytywnie niż się zaczęła.
Oj bardzo się pomylił.
Złość ogarnęła go jeszcze bardziej. Na tyle, że prawdopodobnie zrobił się cały czerwony. Spojrzał na Claire i chciał zadać jedno pytanie, ale obawiał się odpowiedzi. Znał ją. Widział ją w dziwnym cieniu na twarzy siostry, kiedy powiedziała mu o medialnym związku.
- Powiedz, że odmówiłaś. Powiedz, że zerwałaś kontrakt, a na życie będziesz zarabiać na kasie w supermarkecie. - Jeszcze tliła się w nim nadzieja. Jakaś mała iskierka, że jej siostra nie straciła do końca rozumu.
Claire Price
-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Xavier Price
Bywały takie kwestie, których Claire nie potrafiła zrozumieć. Jedną z nich była niezrozumiała miłość do jej brata. Czasami miała wrażenie, że mogłaby mu wybaczyć dosłownie wszystko. Bójki, narkotyki, morderstwo, szalone kochanki. Na wszystko mogłaby przystać, byle mieć z nim dalej kontakt. Mógł nazywać się czarną owcą rodziny, ale dla niej był ukochanym, starszym bratem. Wskoczyłaby za nim do płonącego budynku, a gdyby powiedział, by skakała z mostu, zrobiłaby to bez chwili zawahania. Cokolwiek by ludzie mówili na ich temat, stanęłaby po jego stronie.
— Nie mów tak — rzuciła obrażona, zakładając rękę na rękę — jestem pewna, że rodziców moich przyjaciółek byś nie ruszył... — spytała, spoglądając badawczym wzrokiem w stronę brata. Musiał mieć jakiekolwiek wyczucie zakazanych osób — prawda? — oczy miała pełne nadzieję. Na swoje przyjaciółki nie liczyła w tym zastawieniu. Na tyle ile znała brata, domyślała się, że młodszych nie rusza. Za to granicą, której by mu nie wybaczyła, była ich rodzina. Miała przecież wiele przyjaciółek. Asterin, Lucky, czy Isabel. Ta magiczna linia w jej głowie istniała. Była nieprzekraczalna i lepiej by nie znalazła nic na kanadyjskich pudelkach o mężatkach.
— Weź te puzzle z Nowym Yorkiem będą idealne dla nas. Milion kawałków, a każdy podobny do drugiego — rzuciła po przejrzeniu gier doniesionych przez brata. Niby scrabble, monopoly były fajne, ale potrzebowała coś, na czym nie pokłócą się w trakcie rywalizacji między sobą. Dla niej było to niezwykle kluczowe. Chciała, chociaż na ten jeden wieczór poczuć ich prawdziwą moc. Przy puzzlach też mogło być różnie. Claire nie miała cierpliwości, szybko się denerwowała, a żyłka szybko pojawiała się na jej czole, kiedy coś szło nie po jej myśli.
— A mówiłeś, że była idealna — odparła, kładąc sobie dłonie przy bokach i łupiąc na brata groźnym spojrzeniem. Było to wzrok z laserami. Była w stanie je uruchomić w każdej możliwej chwili, trzepiąc brata ręką w ramię, jak to zrobiła w tej chwili — jak będę chciała świecić cyckami, to mnie nie powstrzymasz — zaraz wywróciła teatralnie oczyma. Według niej miała stosunkowo dobrze zakrytą stylizację. Tyle że nie pasowała ona do niej. Sama dyskusja wzbudziła w Claire dziwne przeczucie. Ostatnio aktorki pokazywały coraz to więcej swojego ciała — w żadnym filmie — dorzuciła, ale w jej głowie pojawiała się wielka zemsta na Xavierze. W filmach pornograficznych NIGDY nie zagra, są za to takie normalne filmy, w których aktorki pokazują więcej ciała. Zaczęła poważnie zastanawiać się, czy powinna wystąpić w jednym z nich.
Zamilkła. Spuściła głowę. Co miała powiedzieć? Wiedziała, w jaki sposób zareaguje jej brat oraz rodzice. Xavier ją ochrzani, spróbuje poszukiwać winnego w Laurentinie. Rodzice wzięliby kredyt, byle spłacić ten durny rachunek i karę umowną. Tyle że to Claire była wszystkiemu winna. Mogła być miła, przystać na zapłatę, pośmiać się delikatnie. Nic się nie stało, a oboje z Fontaine'm zrobili z tego prawdziwą wojnę światową na gali filmowej. Czuła się winna. Nawet wobec własnego brata. Cokolwiek by teraz nie powiedziała, wiedziała o zjebaniu całej historii.
Bywały takie kwestie, których Claire nie potrafiła zrozumieć. Jedną z nich była niezrozumiała miłość do jej brata. Czasami miała wrażenie, że mogłaby mu wybaczyć dosłownie wszystko. Bójki, narkotyki, morderstwo, szalone kochanki. Na wszystko mogłaby przystać, byle mieć z nim dalej kontakt. Mógł nazywać się czarną owcą rodziny, ale dla niej był ukochanym, starszym bratem. Wskoczyłaby za nim do płonącego budynku, a gdyby powiedział, by skakała z mostu, zrobiłaby to bez chwili zawahania. Cokolwiek by ludzie mówili na ich temat, stanęłaby po jego stronie.
— Nie mów tak — rzuciła obrażona, zakładając rękę na rękę — jestem pewna, że rodziców moich przyjaciółek byś nie ruszył... — spytała, spoglądając badawczym wzrokiem w stronę brata. Musiał mieć jakiekolwiek wyczucie zakazanych osób — prawda? — oczy miała pełne nadzieję. Na swoje przyjaciółki nie liczyła w tym zastawieniu. Na tyle ile znała brata, domyślała się, że młodszych nie rusza. Za to granicą, której by mu nie wybaczyła, była ich rodzina. Miała przecież wiele przyjaciółek. Asterin, Lucky, czy Isabel. Ta magiczna linia w jej głowie istniała. Była nieprzekraczalna i lepiej by nie znalazła nic na kanadyjskich pudelkach o mężatkach.
— Weź te puzzle z Nowym Yorkiem będą idealne dla nas. Milion kawałków, a każdy podobny do drugiego — rzuciła po przejrzeniu gier doniesionych przez brata. Niby scrabble, monopoly były fajne, ale potrzebowała coś, na czym nie pokłócą się w trakcie rywalizacji między sobą. Dla niej było to niezwykle kluczowe. Chciała, chociaż na ten jeden wieczór poczuć ich prawdziwą moc. Przy puzzlach też mogło być różnie. Claire nie miała cierpliwości, szybko się denerwowała, a żyłka szybko pojawiała się na jej czole, kiedy coś szło nie po jej myśli.
— A mówiłeś, że była idealna — odparła, kładąc sobie dłonie przy bokach i łupiąc na brata groźnym spojrzeniem. Było to wzrok z laserami. Była w stanie je uruchomić w każdej możliwej chwili, trzepiąc brata ręką w ramię, jak to zrobiła w tej chwili — jak będę chciała świecić cyckami, to mnie nie powstrzymasz — zaraz wywróciła teatralnie oczyma. Według niej miała stosunkowo dobrze zakrytą stylizację. Tyle że nie pasowała ona do niej. Sama dyskusja wzbudziła w Claire dziwne przeczucie. Ostatnio aktorki pokazywały coraz to więcej swojego ciała — w żadnym filmie — dorzuciła, ale w jej głowie pojawiała się wielka zemsta na Xavierze. W filmach pornograficznych NIGDY nie zagra, są za to takie normalne filmy, w których aktorki pokazują więcej ciała. Zaczęła poważnie zastanawiać się, czy powinna wystąpić w jednym z nich.
Zamilkła. Spuściła głowę. Co miała powiedzieć? Wiedziała, w jaki sposób zareaguje jej brat oraz rodzice. Xavier ją ochrzani, spróbuje poszukiwać winnego w Laurentinie. Rodzice wzięliby kredyt, byle spłacić ten durny rachunek i karę umowną. Tyle że to Claire była wszystkiemu winna. Mogła być miła, przystać na zapłatę, pośmiać się delikatnie. Nic się nie stało, a oboje z Fontaine'm zrobili z tego prawdziwą wojnę światową na gali filmowej. Czuła się winna. Nawet wobec własnego brata. Cokolwiek by teraz nie powiedziała, wiedziała o zjebaniu całej historii.
-
Chce zostać mistrzem Pokemonnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiOn/jegopostaćautor
Zaśmiał się, bo przecież śmiech to system obronny Xaviera. Claire mogła uważać, że go zna, albo chociaż tak sądzić bądź udawać. I musiałby w kilku kwestiach przyznać jej racje, ale nie wiedział czy tym razem również. Bo on nie miał zahamowań i siostra mogła wierzyć, że jest inaczej, że jej brat ma jakieś granice. Tyle, że nawet jeśli do jakiejś dochodził to bardzo szybko ją przekraczał i to bez wyrzutów sumienia. Nie odwracał się do tyłu, nie analizował i nie spisywał tabelek za i przeciw. Bo to było nieistotne. Dla niego liczyło się tylko tu i teraz. I owszem, bał się niekiedy opinii innych osób i miał obawy jak to wpłynie na karierę Claire, ale potem trzeźwiał i szedł popełniać te same błędy.
- Musisz coś zrozumieć i wreszcie się obudzić. Nie będę tym idealnym bratem, którego spotkasz przy ołtarzu, nie wiem, może jestem w jakiś sposób..zepsuty? - Nie wiedział jak to nazwać, nie czuł się źle sam ze sobą, ale czuł, że nie każdy jest taki jak on. Może coś poszło nie tak, może pewne kwestie zostały przemilczane, ale było coś w tym dziwnego, że nie kręciły go młodsze. Jednak w jednym musiał przyznać jej racje, nigdy nie złamałby serca swojej siostrze. Była zbyt ważna.
- Ach ten Nowy Jork. - Pokręcił głową, bo jego marzeniem było zawsze zwiedzić to miasto. W domu miał przeróżne gadżety, pocztówki czy pamiątki od znajomych, którzy mieli to szczęście. On jednak osiedlił się w Toronto i zapewne tak już zostanie. Nie miał żadnych wygórowanych planów co do swego życia, był raczej mało wybredny.
- Nie patrz tak na mnie! - Ostrzegł ją i pogroził palcem, ale na twarzy mogła zauważyć delikatny uśmiech. - Bo była idealna, ale nie lubię jak pokazujesz za dużo swego ciała. - Odparł wzruszając ramionami, chwilę potem wyrzucił puzzle na blat i obrazek skierował tak, żeby Claire miała lepszy widok. On je znał na pamięć, ale chciał żeby i ona miała trochę frajdy.
Podniósł wzrok znad stołu, sięgnął po szklankę, a potem zobaczył jej wzrok. Ten zwis głowy, minę, a przede wszystkim to, że milczała. Nie powiedziała nic, a to przecież do niej niepodobne.
- Nie. Powiedz, że się mylę i że to o czym myślę to nieporozumienie. - Wcześniej był wściekły, ale na typa, który ją obraził. Teraz miał w sobie coś gorszego. Był nią rozczarowany, do takiego stopnia rozczarowany, że aż uderzył pięścią w stół.
- Oszalałaś? Co ty sobie myślałaś? Ile masz lat? Czy ciągle trzeba cię prowadzić za rączkę? - Wybuchł, może za bardzo, zbyt emocjonalnie do tego podszedł, ale to była jego siostra. Ta młodsza, ta która była oczkiem w głowie, kimś najważniejszym w jego życiu. - Odkręcisz to, prawda? - Spytał z nadzieją w głosie, ale dobrze wiedział jaka będzie odpowiedź.
Claire Price
- Musisz coś zrozumieć i wreszcie się obudzić. Nie będę tym idealnym bratem, którego spotkasz przy ołtarzu, nie wiem, może jestem w jakiś sposób..zepsuty? - Nie wiedział jak to nazwać, nie czuł się źle sam ze sobą, ale czuł, że nie każdy jest taki jak on. Może coś poszło nie tak, może pewne kwestie zostały przemilczane, ale było coś w tym dziwnego, że nie kręciły go młodsze. Jednak w jednym musiał przyznać jej racje, nigdy nie złamałby serca swojej siostrze. Była zbyt ważna.
- Ach ten Nowy Jork. - Pokręcił głową, bo jego marzeniem było zawsze zwiedzić to miasto. W domu miał przeróżne gadżety, pocztówki czy pamiątki od znajomych, którzy mieli to szczęście. On jednak osiedlił się w Toronto i zapewne tak już zostanie. Nie miał żadnych wygórowanych planów co do swego życia, był raczej mało wybredny.
- Nie patrz tak na mnie! - Ostrzegł ją i pogroził palcem, ale na twarzy mogła zauważyć delikatny uśmiech. - Bo była idealna, ale nie lubię jak pokazujesz za dużo swego ciała. - Odparł wzruszając ramionami, chwilę potem wyrzucił puzzle na blat i obrazek skierował tak, żeby Claire miała lepszy widok. On je znał na pamięć, ale chciał żeby i ona miała trochę frajdy.
Podniósł wzrok znad stołu, sięgnął po szklankę, a potem zobaczył jej wzrok. Ten zwis głowy, minę, a przede wszystkim to, że milczała. Nie powiedziała nic, a to przecież do niej niepodobne.
- Nie. Powiedz, że się mylę i że to o czym myślę to nieporozumienie. - Wcześniej był wściekły, ale na typa, który ją obraził. Teraz miał w sobie coś gorszego. Był nią rozczarowany, do takiego stopnia rozczarowany, że aż uderzył pięścią w stół.
- Oszalałaś? Co ty sobie myślałaś? Ile masz lat? Czy ciągle trzeba cię prowadzić za rączkę? - Wybuchł, może za bardzo, zbyt emocjonalnie do tego podszedł, ale to była jego siostra. Ta młodsza, ta która była oczkiem w głowie, kimś najważniejszym w jego życiu. - Odkręcisz to, prawda? - Spytał z nadzieją w głosie, ale dobrze wiedział jaka będzie odpowiedź.
Claire Price
-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Xavier Price
Spojrzała na brata ze zdziwioną miną. Wyrażała ona więcej niż tysiąc słów. Pewne zwątpienie, od którego nie była w stanie uciec. Cokolwiek by chciała zrobić, gdziekolwiek miałaby się zjawić, gdzieś w środku chciała wierzyć w brata. Tak jak wtedy gdy na placu zabaw bronił ją przed starszymi dziećmi, kiedy się z niej śmiały. Miała w sobie podszytą nadzieję na jego temat, z której nigdy nie chciałaby zrezygnować. Xavier był częścią jej życia, wierzyła w niego całą sobą i pewnie przeżyłaby ogromny zawód, gdyby okazałoby się inaczej.
— Już jesteś idealnym bratem — stwierdziła bez żadnego zawahania, marszcząc przy tym brwi — tylko dlatego że jesteś przy mnie — bo szczerze nie potrzebowała wiele do szczęścia. Wspólne święta, zajmowanie się jej psem i stanie przy niej, gdy jakiś dupek złamie jej serce. Dla niej było to wystarczające. Nawet te starsze kobiety, o ile nie były w jakikolwiek sposób powiązane z osobami bliskimi jej sercu, były do zaakceptowania. Gdyby miała się spotkać z przyjaciółką, nie byłaby w stanie spojrzeć jej w oczy. Co miałaby powiedzieć? Przykro mi, że mój brat wyruchał Ci matkę? Przecież to nie miało prawa się dobrze skończyć.
— Może wybierzemy się tam razem? — spytała, próbując zacząć układać ramkę. Od tego za każdym razem zaczynała. Spokojnie selekcjonowała puzzle, zastanawiając się nad tym, jakby wyglądały ich wspólne wakacje. Czy szybko zaczęłaby zwiedzać samodzielnie, bo brat wybrałby jakąś panią w barze? Tyle było możliwości, oglądania, zwiedzania. Czasami chciałaby tam po prostu spędzić czas, zobaczyć wielkie miasto własnymi oczyma.
— Będę, bo zasłużyłeś! — krzyknęła, nawet na sekundę nie przerywając kontaktu wzrokowego. Powinien zdawać sobie sprawę z tego, że była groźna, niebezpieczna, kiedy ktoś nagle zmienia zdanie — nie mam już szesnastu lat, jestem dorosła i chcę być zapamiętana — może niekoniecznie cyckami, ale piękne outfity wydawały się być wskazane. Z jakiegoś powodu miało być o niej głośno. Najłatwiej to zrobić odpowiednim wyglądem na czerwonym dywanie. Oczywista, oczywistość, nawet dla niej samej.
I znowu ta cisza. Xavier miał prawo być na nią zły. Sama sobą była zdegustowana. Nawet nie miała, co ukrywać. Zgadzała się z nim, ale nie zaprzepaściłaby swojego życia przez palanta. Przeżyje z nim kilka trudnych miesięcy, by później móc żyć normalnie. Nieporozumienie? Tak mogłaby określić swoje życie. Wśród tych wszystkich krzyków starszego w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. Zdawała sobie sprawę, że sytuacja była beznadziejna, ale nie miała żadnej racjonalnej opcji, aby z niej wyjść. Wpierw jedna łza przeleciała przez jej policzki, a później kolejne. Była twardą babką, za to cała sytuacja najzwyczajniej ją przerosła.
Spojrzała na brata ze zdziwioną miną. Wyrażała ona więcej niż tysiąc słów. Pewne zwątpienie, od którego nie była w stanie uciec. Cokolwiek by chciała zrobić, gdziekolwiek miałaby się zjawić, gdzieś w środku chciała wierzyć w brata. Tak jak wtedy gdy na placu zabaw bronił ją przed starszymi dziećmi, kiedy się z niej śmiały. Miała w sobie podszytą nadzieję na jego temat, z której nigdy nie chciałaby zrezygnować. Xavier był częścią jej życia, wierzyła w niego całą sobą i pewnie przeżyłaby ogromny zawód, gdyby okazałoby się inaczej.
— Już jesteś idealnym bratem — stwierdziła bez żadnego zawahania, marszcząc przy tym brwi — tylko dlatego że jesteś przy mnie — bo szczerze nie potrzebowała wiele do szczęścia. Wspólne święta, zajmowanie się jej psem i stanie przy niej, gdy jakiś dupek złamie jej serce. Dla niej było to wystarczające. Nawet te starsze kobiety, o ile nie były w jakikolwiek sposób powiązane z osobami bliskimi jej sercu, były do zaakceptowania. Gdyby miała się spotkać z przyjaciółką, nie byłaby w stanie spojrzeć jej w oczy. Co miałaby powiedzieć? Przykro mi, że mój brat wyruchał Ci matkę? Przecież to nie miało prawa się dobrze skończyć.
— Może wybierzemy się tam razem? — spytała, próbując zacząć układać ramkę. Od tego za każdym razem zaczynała. Spokojnie selekcjonowała puzzle, zastanawiając się nad tym, jakby wyglądały ich wspólne wakacje. Czy szybko zaczęłaby zwiedzać samodzielnie, bo brat wybrałby jakąś panią w barze? Tyle było możliwości, oglądania, zwiedzania. Czasami chciałaby tam po prostu spędzić czas, zobaczyć wielkie miasto własnymi oczyma.
— Będę, bo zasłużyłeś! — krzyknęła, nawet na sekundę nie przerywając kontaktu wzrokowego. Powinien zdawać sobie sprawę z tego, że była groźna, niebezpieczna, kiedy ktoś nagle zmienia zdanie — nie mam już szesnastu lat, jestem dorosła i chcę być zapamiętana — może niekoniecznie cyckami, ale piękne outfity wydawały się być wskazane. Z jakiegoś powodu miało być o niej głośno. Najłatwiej to zrobić odpowiednim wyglądem na czerwonym dywanie. Oczywista, oczywistość, nawet dla niej samej.
I znowu ta cisza. Xavier miał prawo być na nią zły. Sama sobą była zdegustowana. Nawet nie miała, co ukrywać. Zgadzała się z nim, ale nie zaprzepaściłaby swojego życia przez palanta. Przeżyje z nim kilka trudnych miesięcy, by później móc żyć normalnie. Nieporozumienie? Tak mogłaby określić swoje życie. Wśród tych wszystkich krzyków starszego w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. Zdawała sobie sprawę, że sytuacja była beznadziejna, ale nie miała żadnej racjonalnej opcji, aby z niej wyjść. Wpierw jedna łza przeleciała przez jej policzki, a później kolejne. Była twardą babką, za to cała sytuacja najzwyczajniej ją przerosła.
-
Chce zostać mistrzem Pokemonnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiOn/jegopostaćautor
Nie mógł tego pojąć. Cała ta sytuacja była absurdalna, a jego mało pojemny mózg zaczynał się przegrzewać. Próbował znaleźć miejsce, jakieś wydarzenie z ich życia, albo cień, który ich spotkał na drodze do dorosłości. Analizował wszystko co tylko pamiętał i szukał wytłumaczenia. Bo jak to możliwe, że Claire, ta jego mała siostrzyczka, nagle stała się kobietą?
Pamiętał czasy ich dzieciństwa. Fakt, nie był najlepszym bratem, ale ona najwidoczniej uważała i nadal uważa, że jest inaczej. Zawsze się migał od obowiązków, sprawiał problemy matce i ojcu, nie chodził na zajęcia, a nawet sam sobie wypisał zwolnienia z lekcji. Przecież to właśnie młodsza siostra miała być tą, która osiągnie sukces. Tą, która będzie mądrzejsza i tą, która będzie podejmować racjonalne decyzje. Więc w którym momencie to poszło nie w tą stronę?
Zapomniał już o marzeniu wyjazdu do Nowego Jorku, zapomniał o tym jak kupował jej watę cukrową na festynie, oraz o tym, że kiedyś uderzył chłopca, który się do niej przystawiał. Teraz nie wiedział czy powinien wstać, siedzieć czy może roznieść cały pokój. Przez chwilę jeszcze wpatrywał się w siostrę, a potem wyszedł na balkon. Sprawdził jaka jest odległość do ziemi, by chwilę później wrócić i ponownie stanąć przed obliczem Claire.
- Chciałem skoczyć, ale wysokość nie spowoduje końca mojej męki, a jedynie spowoduje, że będę sikać do końca życia przez rurkę. - Wyrzucił z siebie, nieco przez zęby, ale z delikatną rezygnacją w głosie.
Wiedział, że nic, ani nikt nie będzie w stanie zmienić decyzji jego siostry. Xavier był na siebie wściekły, bo uważał, że wystarczyło być bliżej niej, by temu zapobiec. Powinien mniej się uganiać za kobietami, ale czasu już nie cofnie. Może jedynie zmienić przyszłość żeby nie była zbyt bolesna.
Wziął głęboki oddech, potargał sobie włosy jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe i złapał Claire za ramiona spoglądając jej prosto w oczy.
- Czy ty wiesz co robisz? Mam nadzieję, że wiesz, bo ja już tego nie ogarniam. - Pokręcił głową z niezadowoleniem. - Moje romanse były chociaż rozpoczęte kolacją, a tu jest ewidentny szantaż! Rozumiesz? Szantaż! - Chciał to przeliterować, ale ona była na tyle dorosła, że zapewne znała konsekwencje takowych działań.
Nagle przed oczami stanęli mu rodzice. Ci, którzy się starali żeby oboje wyszli na ludzi, ci którzy tak ciężko pracowali, żeby Claire i Xavier mieli godne dzieciństwo i niczego im nie brakowało. No to się nieco pomylili, bo i jednemu dziecku i drugiemu najwidoczniej brakowało piątej klepki. Tyle, że on zawsze widział świat w pozytywnych barwach i wierzył w to, że wszystko można odkręcić.
Claire Price
Pamiętał czasy ich dzieciństwa. Fakt, nie był najlepszym bratem, ale ona najwidoczniej uważała i nadal uważa, że jest inaczej. Zawsze się migał od obowiązków, sprawiał problemy matce i ojcu, nie chodził na zajęcia, a nawet sam sobie wypisał zwolnienia z lekcji. Przecież to właśnie młodsza siostra miała być tą, która osiągnie sukces. Tą, która będzie mądrzejsza i tą, która będzie podejmować racjonalne decyzje. Więc w którym momencie to poszło nie w tą stronę?
Zapomniał już o marzeniu wyjazdu do Nowego Jorku, zapomniał o tym jak kupował jej watę cukrową na festynie, oraz o tym, że kiedyś uderzył chłopca, który się do niej przystawiał. Teraz nie wiedział czy powinien wstać, siedzieć czy może roznieść cały pokój. Przez chwilę jeszcze wpatrywał się w siostrę, a potem wyszedł na balkon. Sprawdził jaka jest odległość do ziemi, by chwilę później wrócić i ponownie stanąć przed obliczem Claire.
- Chciałem skoczyć, ale wysokość nie spowoduje końca mojej męki, a jedynie spowoduje, że będę sikać do końca życia przez rurkę. - Wyrzucił z siebie, nieco przez zęby, ale z delikatną rezygnacją w głosie.
Wiedział, że nic, ani nikt nie będzie w stanie zmienić decyzji jego siostry. Xavier był na siebie wściekły, bo uważał, że wystarczyło być bliżej niej, by temu zapobiec. Powinien mniej się uganiać za kobietami, ale czasu już nie cofnie. Może jedynie zmienić przyszłość żeby nie była zbyt bolesna.
Wziął głęboki oddech, potargał sobie włosy jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe i złapał Claire za ramiona spoglądając jej prosto w oczy.
- Czy ty wiesz co robisz? Mam nadzieję, że wiesz, bo ja już tego nie ogarniam. - Pokręcił głową z niezadowoleniem. - Moje romanse były chociaż rozpoczęte kolacją, a tu jest ewidentny szantaż! Rozumiesz? Szantaż! - Chciał to przeliterować, ale ona była na tyle dorosła, że zapewne znała konsekwencje takowych działań.
Nagle przed oczami stanęli mu rodzice. Ci, którzy się starali żeby oboje wyszli na ludzi, ci którzy tak ciężko pracowali, żeby Claire i Xavier mieli godne dzieciństwo i niczego im nie brakowało. No to się nieco pomylili, bo i jednemu dziecku i drugiemu najwidoczniej brakowało piątej klepki. Tyle, że on zawsze widział świat w pozytywnych barwach i wierzył w to, że wszystko można odkręcić.
Claire Price
-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Xavier Price
Nie liczyło się dla niej to, że kiedyś ciągnął ją za kucyki, zabierał ulubione ciasteczka mamy, czy popychał ją przy każdej możliwej bijatyce. Nawet sam fakt istnienia czegoś takiego, jak braterskie kłótnie. Za dzieciaka nie zgadzali się w każdej sprawie. Bliżej było im do relacji psa z kotem. Mimo to on zawsze przy niej był. Pobił tego chłopaka, który słabo ją potraktował. Dawał swoje ramię do wypłakania, gdy dostała gorszą ocenę, czy pokłóciła się z przyjaciółką. Nic poza tym się dla niej nie liczyło. Jego obecność koiła każdy jej nerw, jak lekarstwo. Teraz liczyła na coś podobnego, że pozwoli się jej wypłakać.
Widziała, jak wyszedł na balkon. Wtedy w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. Wpierw jedna kropla przeleciała przez policzek, zostawiając na nim mokry ślad, dopiero później zaczęła cicho szlochać. Wszystko co się działo, było spowodowane wyłącznie jej winą. Miała w sobie za dużo buntu, ognia, by ktoś traktował ją jak kelnerkę. Wtedy spierdoliła sobie na moment karierę. Nikt nie zapomni o tym związku, każdy będzie go wywlekał. Spojrzała na niego wielkimi oczyma, kiedy wrócił. Oczekiwała na ciepło, przytulenie, a zamiast tego wybuchnęła.
— Popierdoliło Cię. — mruknęła, ciągnąc nosem. Nie wyobrażała sobie w głowie skaczącego brata przez barierkę balkonu. Nie pasowało to do niego. Nigdy nie zachowywał się w ten sposób, a jedyne czego od niego potrzebowała to odrobiny bliskości, zrozumienia.
— TEŻ TEGO NIE OGARNIAM — krzyknęła mu w twarz, drżącym głosem. Bała się jego oceny. Jak dotąd był dla niej ważnym głosem rozsądku. Sam nie był wielką ostoją spokoju, rozsądku. Liczyła na zrozumienie, poklepanie jej po głowie, a zamiast tego chciała stąd uciec. Kolejne słowa były jak sztylet, który zaczął przebijać jej serce — ale jak sobie wyobrażasz spłacanie kredytu przez całe życie i nagłe zakończenie kariery? — spytała finalnie, patrząc na niego z pretensją. Nie zrobiła nic złego, walczyła o samą siebie. Kolejne słowa powodowały w niej tylko pojawienie się fali wściekłości, której nie potrafiła powstrzymać — Xavier, nie będę z nim spała, tylko grała przed publiką. Nawet pocałunek usta nie wchodzi w grę — wyrzuciła finalnie z siebie, po czym dodała — masz mnie kurwa za dziwkę? — jego mała siostrzyczka nie miała zamiaru się puszczać z byle gwiazdką Toronto. Mógł być przystojny, ale był idiotą, którego nie była w stanie tolerować.
Nie liczyło się dla niej to, że kiedyś ciągnął ją za kucyki, zabierał ulubione ciasteczka mamy, czy popychał ją przy każdej możliwej bijatyce. Nawet sam fakt istnienia czegoś takiego, jak braterskie kłótnie. Za dzieciaka nie zgadzali się w każdej sprawie. Bliżej było im do relacji psa z kotem. Mimo to on zawsze przy niej był. Pobił tego chłopaka, który słabo ją potraktował. Dawał swoje ramię do wypłakania, gdy dostała gorszą ocenę, czy pokłóciła się z przyjaciółką. Nic poza tym się dla niej nie liczyło. Jego obecność koiła każdy jej nerw, jak lekarstwo. Teraz liczyła na coś podobnego, że pozwoli się jej wypłakać.
Widziała, jak wyszedł na balkon. Wtedy w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. Wpierw jedna kropla przeleciała przez policzek, zostawiając na nim mokry ślad, dopiero później zaczęła cicho szlochać. Wszystko co się działo, było spowodowane wyłącznie jej winą. Miała w sobie za dużo buntu, ognia, by ktoś traktował ją jak kelnerkę. Wtedy spierdoliła sobie na moment karierę. Nikt nie zapomni o tym związku, każdy będzie go wywlekał. Spojrzała na niego wielkimi oczyma, kiedy wrócił. Oczekiwała na ciepło, przytulenie, a zamiast tego wybuchnęła.
— Popierdoliło Cię. — mruknęła, ciągnąc nosem. Nie wyobrażała sobie w głowie skaczącego brata przez barierkę balkonu. Nie pasowało to do niego. Nigdy nie zachowywał się w ten sposób, a jedyne czego od niego potrzebowała to odrobiny bliskości, zrozumienia.
— TEŻ TEGO NIE OGARNIAM — krzyknęła mu w twarz, drżącym głosem. Bała się jego oceny. Jak dotąd był dla niej ważnym głosem rozsądku. Sam nie był wielką ostoją spokoju, rozsądku. Liczyła na zrozumienie, poklepanie jej po głowie, a zamiast tego chciała stąd uciec. Kolejne słowa były jak sztylet, który zaczął przebijać jej serce — ale jak sobie wyobrażasz spłacanie kredytu przez całe życie i nagłe zakończenie kariery? — spytała finalnie, patrząc na niego z pretensją. Nie zrobiła nic złego, walczyła o samą siebie. Kolejne słowa powodowały w niej tylko pojawienie się fali wściekłości, której nie potrafiła powstrzymać — Xavier, nie będę z nim spała, tylko grała przed publiką. Nawet pocałunek usta nie wchodzi w grę — wyrzuciła finalnie z siebie, po czym dodała — masz mnie kurwa za dziwkę? — jego mała siostrzyczka nie miała zamiaru się puszczać z byle gwiazdką Toronto. Mógł być przystojny, ale był idiotą, którego nie była w stanie tolerować.