#2
No, this is not your legacy. This is not your destiny.
Przyjście na świat w rodzinie Lennox było jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. Plusy posiadania tak wpływowej i znanej (oraz niekoniecznie lubianej) rodziny? Człowiek nigdy nie musiał się o nic martwić, naprawdę. Maddie i jej rodzeństwo wychowani byli w luksusie, najlepsze ubrania, najlepsze zabawki czy zagraniczne podróże, wielu ludzi zazdrościło im takiego życia. Są również minusy, których było zdecydowanie więcej i osoby nie będące w środku takiej rodziny kompletnie ich nie widzieli. Madison jednak widziała, kiedyś kompletnie nie zdawała sobie z tego sprawy im bardziej była starsza tym bardziej zaczęła otwierać oczy i rozumieć, że jej życie to jeden wielki teatr, a ona grała w nim rolę, o którą nigdy się nie prosiła.
Rodzice wymagali od niej dobrej postawy, uśmiechu, dobrych manier i zawodu, który nie skala reputacji rodziny, takiego, który będzie pasował do nazwiska Lennox, zawód godny aby ich córka mogła go wykonywać. Prawda jest jednak taka, że Madison nie miała pojęcia co chce robić w życiu, chciałaby zwiedzać świat, żyć według własnych zasad, a nie tych, które narzucają jej rodzice. Niestety z nimi nigdy nie było dyskusji, jakby słowa ich dzieci były nieme, a każde starania niemalże na miejscu sprowadzane do parteru.
Gdyby mogła wybierać, gdyby ktoś pytał ją o zdanie to wolałaby przyjść na świat w rodzinie, która nie miała grosza przy duszy, bo takie zazwyczaj bogate są uczuciowo. I tego jej brakowało, uczuć, ciepłego uśmiechu czy pochwały. Nigdy tego nie dostała - przynajmniej od rodziców. Relacje ze starszym rodzeństwem też miała różne, oni z wielką chęcią i przyjemnością spełniali wolę rodziców, jak zaprogramowane maszynki, które nie mają własnego zdania. Maddie zdecydowała być pierwszą w rodzinie, która pójdzie inną drogą - swoją własną. I wiedziała, że ta decyzja niesie za sobą konsekfencje, na które chyba nigdy nie była gotowa.
— Cześć, masz może chwilę? — zapytała swojego brata, którego bez zapowiedzi zdecydowała się odwiedzić w remizie, nie było do końca pewna czy go zastanie, strażacy nie mają określonych godzin pracy i przerw.
Pewność siebie, którą czuła jeszcze chwilę temu wysiadając z ubera momentalnie gdzieś uleciała. Dlaczego zdecydowała się przyjechać akurat do niego? Bo z całego rodzeństwa wierzyła w to, że ten zrozumie ją jak najbardziej. Wiedziała też, że jeśli podzieli się z nim swoim planem ten nie poleci do ojca i wszystkiego nie wyśpiewa - na to przynajmniej cholernie liczyła.
— Nie zajmę Ci dużo czasu, wiem, że jesteś w pracy. — uśmiechnęła się delikatnie spoglądając na twarz starszego brata. Mężczyzna gestem ręki wskazał jej jakiś kąt w remizie, w którym mogą porozmawiać chwile.
— Nie idę na studia, nie chcę iść na studia. — wypaliła, prosto z mostu czując jak wielki kamień spada jej z serca, tak jakby pozbyła się niewidzialnego ciężaru.
— I mam zamiar oznajmić to ojcu. — dodała tym razem pewniej. czy robiła dobrze? Nie wiedziała, ale na tym chyba polegało życie, nie?
Miała już dość byciem Madison Lennox - maskotką kampanijną swojego ojca.
Chciała być Maddie.
Chciała być po prostu sobą.
Koda Lennox