18 y/o, 170 cm
gimnastyczka, uczennica w Riverdale Collegiate Institute
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie miała nawet dwudziestki na karku. Leia żyła też pod kloszem rodziców, a ci nie pozwalali jej nawet na życie normalnej, niezbuntowanej nastolatki. Nic zatem dziwnego, że była wyjątkowo skromnie doświadczona, jak i kompletnie zagubiona. Zwłaszcza w momencie, gdzie decyzję podjęła pochopnie i zaczynała już jej żałować, bo doświadczyła pewnych konsekwencji. Nie takich, jakie powinna dostać, ale wystarczających, by zapędzić ją w kozi róg. Na domiar złego, nie znała się wcale na ludziach. Przejechała się już drugi raz na tej samej koleżance, a kto wie, czy nie będzie jeszcze i trzeciej części. Chyba, że ktoś w porę uświadomi jej, że nie warto tak ryzykować w pogoni za uznaniem rówieśników. Ona nie miała o tym jeszcze zielonego pojęcia, ale było ono gówno warte. Za dwa lata już nikt nie będzie pamiętać, że bawił się z Leią w klubie. Ona natomiast wręcz przeciwnie.
Nie była pewna, czy to cała sytuacja tak namotała jej w głowie, czy otrzymywała za dużo bodźców naraz… A może oba? Tak czy siak, nie umiała jednomyślnie określić tego, jaki był w stosunku do niej bramkarz. Wydawał jej się dobrym człowiekiem, skoro nie wyrzucił jej na zbity pysk, ale z drugiej strony trochę bała się, zostając z nim tutaj. Nie była też pewna, jak pokonać w sobie tą rozbieżność, ale dzielnie próbowała to zrobić. Mogła przecież równie dobrze upierać się przy wyjściu, ale coś nakazało jej zostać z mężczyzną.
Przepraszam... — zwiesiła głowę, czując rosnące poczucie winy. Co ona sobie myślała? Wiedziała, że najgorsze już chyba i tak za nią, ale z każdą chwilą uświadamiała sobie o ciężarze wiążącym się z takim bezmyślnym wejściem do klubu. Nie była pewna, czy mężczyzna w ogóle ją usłyszał w tym tłumie, ale pewnie widział jej minę. Poprawiła ją dopiero po dłuższej chwili, dość sztywno poruszając się do rytmu muzyki. Umiała tańczyć, ale czuła się w tej sytuacji zbyt niepewnie, by ruszyć się w innym stylu niż nastolatka na każdej klasycznej, szkolnej potańcówce. Przynajmniej na razie.
Uczę się. — odpowiedziała, choć niepewnym głosem, bo nie była pewna czy taka rozmowa z nieznajomym na pewno była rozsądnym pomysłem. Wiedziała, by nie mówić mu o tym, że ma na dodatek bogatych rodziców. To akurat wpoiło jej rodzeństwo – dopóki ktoś jej nie rozpoznaje, sama nie powinna się wychylać. A co, jak ktoś zechce ich nagle okraść? Nie, żeby zrobiło to jakiekolwiek wrażenie na jej rodzinie… Ale lepiej nie ryzykować.

Bradley Ayers
Lin (shad0wlin_)
sterowanie moją postacią bez mojej zgody
34 y/o, 190 cm
Bramkarz w klubie nocnym The Fifth Social Club - klub nocny
Awatar użytkownika
Zagubiony gdzieś we mgle własnych wspomnień
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Zachowywał ostrożny dystans, nie chciał jej do siebie zrazić. Sam nie wiedział po co dalej to robi, przecież ewidentnie było widać, że dziewczyna chce spokoju, a nie towarzystwa starego pryka. Bradley miał swoje lata i doświadczenie, może dlatego wiele rozumiał, ale też niektórych rzeczy nie był w stanie pojąć. Najwidoczniej nikt wcześniej nie postawił dziewczynie jasnych granic. Nie powiedział co jest dobre, a co złe i nie nakreślił, że życie nie jest kolorowe. Próbowała grać dorosłą, ale Ayers miał wrażenie, że dzisiejszy wieczór sprawi, że przestanie się bawić jak ktoś starszy.
Praca i więzienie nauczyły go, że każdy ma swoją historię, raz łatwiejszą i prostszą, a innym razem nieco zagmatwaną. Patrzył swymi oczami na Leię jak na nieco zagubione dziecko w tłumie. Jakby rodzice ją zgubili w lunaparku i szukali dobrego człowieka, który zwróci im córkę. I niestety, Bradley musiał być właśnie takowym człowiekiem.
Uśmiechnął się jedynie, gdy usłyszał ciche przeprosiny. Mógł udawać, że wcale do niego nie dotarły, ale swoim spojrzeniem i podniesionymi kącikami ust chciał jej dać znać, że po części rozumie jej zachowanie. Czy czuła się przytłoczona? Nie wiedział. Złamała zasady, ale nie chciał jej już robić niepotrzebnych kazań w związku z całą sytuacją. Została wystawiona, więc następnym razem zastanowi się kilka razy, czy aby na pewno dobrała sobie idealne towarzystwo na wieczór..
Przesunął wzrokiem po parkiecie upewniając się, że nikt nie zamierzał zbliżyć się do nich w niechciany sposób.
- Dobrze, że jeszcze umiesz przepraszać. Większość ludzi w twoim wieku już dawno uznała, że nigdy nie muszą. – Nie chciał jej zawstydzać, ale prawda bywała czasem niewygodna.
Widząc jak się porusza, trochę niepewnie, bardziej jak na pierwszej lekcji tańca, uświadomił sobie, że jego obecność może ją przytłaczać i robiła coś wbrew sobie. Przecież wręcz zmusił ją do tego tańca, a nie tak to powinno wyglądać. Dziewczyna powinna mieć wybór.
Westchnął cicho, tak jak ona tak i on nie powinien przekraczać pewnych granic. Za niedługo zapewne zapomnij w ogóle, że taka sytuacja miała miejsce, ale Bradley wiedział, że niektórym takie momenty zostają w głowie na dłużej.
- Jeśli się uczysz, to zacznij od tego, żeby wiedzieć, komu ufasz i gdzie stawiasz granicę – Powiedział w końcu, patrząc na nią uważnie. – Nie każdy, kto się uśmiecha, chce dla ciebie dobrze. - Nie próbował być miły. Próbował być sobą, bo w miejscach takich jak te ciężko było o kogoś naprawdę szczerego.
Dotarło do niego, że to chyba odpowiedni czas żeby się odłączyć. Mieć na nią oko z daleka, bądź nawet o niej zapomnieć i wrócić do tego co robił przed kilkoma minutami. Skoro chciała być dorosła to Bradley jej tego nie zabierze.
- Usunę się, dobra? Widzę, że moje towarzystwo nieco cię ogranicza. - Wyznał uśmiechając się delikatnie. Nie chciał sprawiać, by przestała czuć się sobą, tym bardziej w takim miejscu.

Leia Royce
nic
Zagram wszystko
18 y/o, 170 cm
gimnastyczka, uczennica w Riverdale Collegiate Institute
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Faktem było to, że Leia była naprawdę niedoświadczona, nawet jak na swój wiek. Miała zupełnie inne doświadczenia niż jej rówieśnicy i przez to w takim środowisku była bardzo łatwym celem. Musiała mieć szczęście, że trafiła na odpowiedzialną osobę, a nie kogoś, kto miałby ją gdzieś. Pod wpływem chwili nie umiała jednak myśleć na tyle trzeźwo, by całkowicie przestać przejmować się starszym mężczyzną. Jego wiek nie musiał mieć tutaj znaczenia, choć pewnie i tak ingerował w całokształt persony, którą w nim widziała. Dość powoli, ale przekonywała się do jego towarzystwa. Cały czas miała jednak z tyłu głowy koleżankę, która zostawiła ją samą na lodzie i dzięki temu pewnie będzie teraz bardziej podejrzliwa. Ale to może nawet lepiej?
Uśmiech mężczyzny nieco ją uspokoił, choć i tak ciężko jej było wyzbyć się tych mniej przyjemnych uczuć. By ochłonąć emocjonalnie, potrzebowała czasu. I raczej wątpliwe, by doszła całkiem do ładu i składu tutaj, wśród tłumów ludzi. Jednocześnie mogła nie wyglądać na przytłoczoną – od dzieciństwa była przyzwyczajona do brania udziału w wydarzeniach, które obejmowały rzesze ludzi w jednym miejscu. Nic dziwnego, że nauczyła się nakładać maskę, której nawet mimowolnie nie potrafiła w pełni ściągnąć.
Rozumiem... — pokiwała głową. Bez problemu mogłaby się z nim zgodzić – sama miała idealny przykład tej koleżanki, która ją wyrolowała i nawet nie przeprosiła. Nie dziwiło ją zatem to, że młodzież była bardzo niewychowana w tych czasach. Chciała jednak wiedzieć dlaczego część osób tak się zachowywała. I dlaczego sama była inna, skoro czuła się źle w takiej sytuacji.
Niby przyszła tu potańczyć, ale nie umiała wyluzować się na tyle, by sobie pozwolić na swobodę w tym momencie. Było jej głupio, bo mężczyzna chyba chciał jej pomóc, a ona nie potrafiła tego wykorzystać. Nie umiała też jednak powiedzieć stanowczego nie, co po części również było jej winą.
Dobrze. — zdziwiła ją ta nagła rada od nieznajomego, ale postanowiła ją przyjąć – chociażby dla zwykłej wdzięczności. Na dalszą część pokiwała tylko głową. To prawda i dobrze o tym wiedziała… Jednak nie zawsze zdawała się o tym pamiętać. Ciężko było jej pokonać w sobie chęć zjednania sobie każdej przypadkowej osoby.
Uniosła brwi, gdy mężczyzna oznajmił jej o chęci odłączenia się od niej. W jednej chwili poczuła delikatną obawę i wyrzuty sumienia, natomiast w drugiej – okazję. Ten człowiek spadł jej niemalże jak z nieba, ale nie pomogło to jej pokonać uciążliwego dyskomfortu spowodowanego całą sytuacją. O czymś to musiało świadczyć – może nie o nim, ale o niej. Nie powinna się tutaj kręcić ani minuty dłużej. Nie potrafiła jednak ot tak dać mu odejść i uciec – nie bez kilku dodatkowych słów.
Proszę pana? — rzuciła, by zatrzymał się jeszcze na chwilę. Serce waliło jej jak młotem, ale wiedziała, że postępuje słusznie. — Bardzo dziękuję… I przepraszam. — powtórzyła się, owszem, ale nie spłukało to jej poczucia winy. Zwłaszcza, że te słowa tyczyły się również tego, że nie potrafiła się wyluzować nawet przy fakcie, że ten człowiek nie chciał dla niej źle. Tego też jednak nie umiała złożyć w sensowne zdanie, więc użyła generalnego pojęcia. I miała nadzieję, że zrozumie ją, przynajmniej po części.

Bradley Ayers
Lin (shad0wlin_)
sterowanie moją postacią bez mojej zgody
ODPOWIEDZ

Wróć do „The Fifth Social Club”