- 
				 This is not r̴̨̯̣̻̱͓̖͑̽̈ë̵̛̟́̂̔a̴̫͍͈̿͆̋̓͛̀̽͆l̶̗̦̼̞̭͚̗̥̥͌̍i̷͖̬͇͕̬̔̂̃̆͛͝ṯ̷̤̬̇̒͝y̸̺̰̔ This is not r̴̨̯̣̻̱͓̖͑̽̈ë̵̛̟́̂̔a̴̫͍͈̿͆̋̓͛̀̽͆l̶̗̦̼̞̭͚̗̥̥͌̍i̷͖̬͇͕̬̔̂̃̆͛͝ṯ̷̤̬̇̒͝y̸̺̰̔ nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie była pewna, czy to cała sytuacja tak namotała jej w głowie, czy otrzymywała za dużo bodźców naraz… A może oba? Tak czy siak, nie umiała jednomyślnie określić tego, jaki był w stosunku do niej bramkarz. Wydawał jej się dobrym człowiekiem, skoro nie wyrzucił jej na zbity pysk, ale z drugiej strony trochę bała się, zostając z nim tutaj. Nie była też pewna, jak pokonać w sobie tą rozbieżność, ale dzielnie próbowała to zrobić. Mogła przecież równie dobrze upierać się przy wyjściu, ale coś nakazało jej zostać z mężczyzną.
— Przepraszam... — zwiesiła głowę, czując rosnące poczucie winy. Co ona sobie myślała? Wiedziała, że najgorsze już chyba i tak za nią, ale z każdą chwilą uświadamiała sobie o ciężarze wiążącym się z takim bezmyślnym wejściem do klubu. Nie była pewna, czy mężczyzna w ogóle ją usłyszał w tym tłumie, ale pewnie widział jej minę. Poprawiła ją dopiero po dłuższej chwili, dość sztywno poruszając się do rytmu muzyki. Umiała tańczyć, ale czuła się w tej sytuacji zbyt niepewnie, by ruszyć się w innym stylu niż nastolatka na każdej klasycznej, szkolnej potańcówce. Przynajmniej na razie.
— Uczę się. — odpowiedziała, choć niepewnym głosem, bo nie była pewna czy taka rozmowa z nieznajomym na pewno była rozsądnym pomysłem. Wiedziała, by nie mówić mu o tym, że ma na dodatek bogatych rodziców. To akurat wpoiło jej rodzeństwo – dopóki ktoś jej nie rozpoznaje, sama nie powinna się wychylać. A co, jak ktoś zechce ich nagle okraść? Nie, żeby zrobiło to jakiekolwiek wrażenie na jej rodzinie… Ale lepiej nie ryzykować.
Bradley Ayers
- 
				 Zagubiony gdzieś we mgle własnych wspomnień Zagubiony gdzieś we mgle własnych wspomnień nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegopostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegopostaćautor
Praca i więzienie nauczyły go, że każdy ma swoją historię, raz łatwiejszą i prostszą, a innym razem nieco zagmatwaną. Patrzył swymi oczami na Leię jak na nieco zagubione dziecko w tłumie. Jakby rodzice ją zgubili w lunaparku i szukali dobrego człowieka, który zwróci im córkę. I niestety, Bradley musiał być właśnie takowym człowiekiem.
Uśmiechnął się jedynie, gdy usłyszał ciche przeprosiny. Mógł udawać, że wcale do niego nie dotarły, ale swoim spojrzeniem i podniesionymi kącikami ust chciał jej dać znać, że po części rozumie jej zachowanie. Czy czuła się przytłoczona? Nie wiedział. Złamała zasady, ale nie chciał jej już robić niepotrzebnych kazań w związku z całą sytuacją. Została wystawiona, więc następnym razem zastanowi się kilka razy, czy aby na pewno dobrała sobie idealne towarzystwo na wieczór..
Przesunął wzrokiem po parkiecie upewniając się, że nikt nie zamierzał zbliżyć się do nich w niechciany sposób.
- Dobrze, że jeszcze umiesz przepraszać. Większość ludzi w twoim wieku już dawno uznała, że nigdy nie muszą. – Nie chciał jej zawstydzać, ale prawda bywała czasem niewygodna.
Widząc jak się porusza, trochę niepewnie, bardziej jak na pierwszej lekcji tańca, uświadomił sobie, że jego obecność może ją przytłaczać i robiła coś wbrew sobie. Przecież wręcz zmusił ją do tego tańca, a nie tak to powinno wyglądać. Dziewczyna powinna mieć wybór.
Westchnął cicho, tak jak ona tak i on nie powinien przekraczać pewnych granic. Za niedługo zapewne zapomnij w ogóle, że taka sytuacja miała miejsce, ale Bradley wiedział, że niektórym takie momenty zostają w głowie na dłużej.
- Jeśli się uczysz, to zacznij od tego, żeby wiedzieć, komu ufasz i gdzie stawiasz granicę – Powiedział w końcu, patrząc na nią uważnie. – Nie każdy, kto się uśmiecha, chce dla ciebie dobrze. - Nie próbował być miły. Próbował być sobą, bo w miejscach takich jak te ciężko było o kogoś naprawdę szczerego.
Dotarło do niego, że to chyba odpowiedni czas żeby się odłączyć. Mieć na nią oko z daleka, bądź nawet o niej zapomnieć i wrócić do tego co robił przed kilkoma minutami. Skoro chciała być dorosła to Bradley jej tego nie zabierze.
- Usunę się, dobra? Widzę, że moje towarzystwo nieco cię ogranicza. - Wyznał uśmiechając się delikatnie. Nie chciał sprawiać, by przestała czuć się sobą, tym bardziej w takim miejscu.
Leia Royce
- 
				 This is not r̴̨̯̣̻̱͓̖͑̽̈ë̵̛̟́̂̔a̴̫͍͈̿͆̋̓͛̀̽͆l̶̗̦̼̞̭͚̗̥̥͌̍i̷͖̬͇͕̬̔̂̃̆͛͝ṯ̷̤̬̇̒͝y̸̺̰̔ This is not r̴̨̯̣̻̱͓̖͑̽̈ë̵̛̟́̂̔a̴̫͍͈̿͆̋̓͛̀̽͆l̶̗̦̼̞̭͚̗̥̥͌̍i̷͖̬͇͕̬̔̂̃̆͛͝ṯ̷̤̬̇̒͝y̸̺̰̔ nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Uśmiech mężczyzny nieco ją uspokoił, choć i tak ciężko jej było wyzbyć się tych mniej przyjemnych uczuć. By ochłonąć emocjonalnie, potrzebowała czasu. I raczej wątpliwe, by doszła całkiem do ładu i składu tutaj, wśród tłumów ludzi. Jednocześnie mogła nie wyglądać na przytłoczoną – od dzieciństwa była przyzwyczajona do brania udziału w wydarzeniach, które obejmowały rzesze ludzi w jednym miejscu. Nic dziwnego, że nauczyła się nakładać maskę, której nawet mimowolnie nie potrafiła w pełni ściągnąć.
— Rozumiem... — pokiwała głową. Bez problemu mogłaby się z nim zgodzić – sama miała idealny przykład tej koleżanki, która ją wyrolowała i nawet nie przeprosiła. Nie dziwiło ją zatem to, że młodzież była bardzo niewychowana w tych czasach. Chciała jednak wiedzieć dlaczego część osób tak się zachowywała. I dlaczego sama była inna, skoro czuła się źle w takiej sytuacji.
Niby przyszła tu potańczyć, ale nie umiała wyluzować się na tyle, by sobie pozwolić na swobodę w tym momencie. Było jej głupio, bo mężczyzna chyba chciał jej pomóc, a ona nie potrafiła tego wykorzystać. Nie umiała też jednak powiedzieć stanowczego nie, co po części również było jej winą.
— Dobrze. — zdziwiła ją ta nagła rada od nieznajomego, ale postanowiła ją przyjąć – chociażby dla zwykłej wdzięczności. Na dalszą część pokiwała tylko głową. To prawda i dobrze o tym wiedziała… Jednak nie zawsze zdawała się o tym pamiętać. Ciężko było jej pokonać w sobie chęć zjednania sobie każdej przypadkowej osoby.
Uniosła brwi, gdy mężczyzna oznajmił jej o chęci odłączenia się od niej. W jednej chwili poczuła delikatną obawę i wyrzuty sumienia, natomiast w drugiej – okazję. Ten człowiek spadł jej niemalże jak z nieba, ale nie pomogło to jej pokonać uciążliwego dyskomfortu spowodowanego całą sytuacją. O czymś to musiało świadczyć – może nie o nim, ale o niej. Nie powinna się tutaj kręcić ani minuty dłużej. Nie potrafiła jednak ot tak dać mu odejść i uciec – nie bez kilku dodatkowych słów.
— Proszę pana? — rzuciła, by zatrzymał się jeszcze na chwilę. Serce waliło jej jak młotem, ale wiedziała, że postępuje słusznie. — Bardzo dziękuję… I przepraszam. — powtórzyła się, owszem, ale nie spłukało to jej poczucia winy. Zwłaszcza, że te słowa tyczyły się również tego, że nie potrafiła się wyluzować nawet przy fakcie, że ten człowiek nie chciał dla niej źle. Tego też jednak nie umiała złożyć w sensowne zdanie, więc użyła generalnego pojęcia. I miała nadzieję, że zrozumie ją, przynajmniej po części.
Bradley Ayers

 
				