-
🧿nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKpostaćautor
W pierwszej chwili zastygł w spiętym bezruchu, rozkładając nieco ramiona na boki. Nie spodziewał się przytulenia. Tym bardziej nie takiego przytulenia, w takim miejscu. W lekkim popłochu rozejrzał się na boki, żeby sprawdzić czy nikt ich nie obserwuje, ale sąsiedztwo wydawało się ciche o tej porze, uśpione. Nie rozluźnił się tak całkiem, ale chęć oddania tego gestu wzięła nad nim górę. Nikt nie patrzył, wszyscy wiedzieli, że są jak rodzeństwo, przecież mógł ją przytulić.
Objął ją w końcu ramionami, z westchnieniem opierając skroń o bok jej głowy. Przymknął na moment oczy, zaskoczony tym, jak przyjemnie pachniały włosy Mavi, kwiatowym szamponem i morskim powietrzem po przepłynięciu promem cieśniny kilkanaście minut temu.
Uśmiechnął się wzruszony jej słowami, bo mimo że starała się ukryć swój smutek za tym entuzjazmem, to znał ją na tyle długo, żeby wiedzieć kiedy stara się ukryć jakąś emocję. Jemu też było smutno, ale był wdzięczny, że to nie na tej emocji się skupiła.
- Wiem i jestem bardzo wdzięczny za tę szansę. To daje mi możliwości poszerzenia umiejętności i wiedzy o rynek europejski, zdobycie wartościowych kontaktów i być może nawiązanie znajomości na przyszłość. No i nigdy nie wyjechałem poza Turcję, więc ekscytuje mnie możliwość poznania innej kultury, innych systemów i technik... - Rozkręcił się odrobinę w zadowoleniu ze stypendium, kiedy mógł skupić się na mówieniu o swoich studiach, bo uwielbiał to, co robił. Przyhamował się jednak sam, spoglądając na Mavi z chęcią ponownego przytulenia jej. Nie zrobił tego, bo mimo wszystko nie wypadało, ale jakiś nowy rodzaj tęsknoty pojawił się w jego oczach. - Przepraszam, wiem że może cię to nie interesować. Lepiej jak będę ci na bieżąco opowiadał co się dzieje. - Szturchnął ją lekko, zaczepnie, żeby jakoś nawiązać ten niewielki fizyczny kontakt. A przy tym szturchnięciu jego dłoń nieco dłużej zatrzymała się przy jej ramieniu, zanim wróciła na szelkę plecaka.
- Och, nie musisz się o to martwić, nie mógłbym zapomnieć o tobie i Cemie, nawet jakbym chciał. Jesteście jak te dwa denerwujące wrzody na siedzeniu, przypominacie o sobie za każdym razem jak człowiek siądzie. - Głos zadrżał mu żartobliwymi tonami, odsuwając smutek i niepewność gdzieś trochę w tył. - Mamy jeszcze trochę ponad tydzień zanim wylecę, a skoro Cem jest zajęty nagrywanie, to tobie będę na głowie siedział. - Nie miał ochoty widywać się z innymi, ani wychodzić na grupowe spotkania. Chciał spędzić te ostatnie dni przed wylotem z Ayersami, a skoro Cemil miał teraz bardzo deficytową ilość czasu, bo nowy projekt pochłaniał go w pełni - Emir bardzo mu kibicowął i był dumny z tego sukcesu! - to z przyjemnością spędzi każdy dzień z Mavi.
Chciał się nią nacieszyć na zapas.
Mavi Ayers
Objął ją w końcu ramionami, z westchnieniem opierając skroń o bok jej głowy. Przymknął na moment oczy, zaskoczony tym, jak przyjemnie pachniały włosy Mavi, kwiatowym szamponem i morskim powietrzem po przepłynięciu promem cieśniny kilkanaście minut temu.
Uśmiechnął się wzruszony jej słowami, bo mimo że starała się ukryć swój smutek za tym entuzjazmem, to znał ją na tyle długo, żeby wiedzieć kiedy stara się ukryć jakąś emocję. Jemu też było smutno, ale był wdzięczny, że to nie na tej emocji się skupiła.
- Wiem i jestem bardzo wdzięczny za tę szansę. To daje mi możliwości poszerzenia umiejętności i wiedzy o rynek europejski, zdobycie wartościowych kontaktów i być może nawiązanie znajomości na przyszłość. No i nigdy nie wyjechałem poza Turcję, więc ekscytuje mnie możliwość poznania innej kultury, innych systemów i technik... - Rozkręcił się odrobinę w zadowoleniu ze stypendium, kiedy mógł skupić się na mówieniu o swoich studiach, bo uwielbiał to, co robił. Przyhamował się jednak sam, spoglądając na Mavi z chęcią ponownego przytulenia jej. Nie zrobił tego, bo mimo wszystko nie wypadało, ale jakiś nowy rodzaj tęsknoty pojawił się w jego oczach. - Przepraszam, wiem że może cię to nie interesować. Lepiej jak będę ci na bieżąco opowiadał co się dzieje. - Szturchnął ją lekko, zaczepnie, żeby jakoś nawiązać ten niewielki fizyczny kontakt. A przy tym szturchnięciu jego dłoń nieco dłużej zatrzymała się przy jej ramieniu, zanim wróciła na szelkę plecaka.
- Och, nie musisz się o to martwić, nie mógłbym zapomnieć o tobie i Cemie, nawet jakbym chciał. Jesteście jak te dwa denerwujące wrzody na siedzeniu, przypominacie o sobie za każdym razem jak człowiek siądzie. - Głos zadrżał mu żartobliwymi tonami, odsuwając smutek i niepewność gdzieś trochę w tył. - Mamy jeszcze trochę ponad tydzień zanim wylecę, a skoro Cem jest zajęty nagrywanie, to tobie będę na głowie siedział. - Nie miał ochoty widywać się z innymi, ani wychodzić na grupowe spotkania. Chciał spędzić te ostatnie dni przed wylotem z Ayersami, a skoro Cemil miał teraz bardzo deficytową ilość czasu, bo nowy projekt pochłaniał go w pełni - Emir bardzo mu kibicowął i był dumny z tego sukcesu! - to z przyjemnością spędzi każdy dzień z Mavi.
Chciał się nią nacieszyć na zapas.
Mavi Ayers
-
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkachnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskiepostaćautor
Uśmiechnęła się szerzej, kiedy usłyszała jego zapewnienia. Tak bardzo próbował zamaskować ten smutek żartem... Ta niezdarna metafora o „dwóch wrzodach” rozbawiła ją, rozproszyła napięcie i sprawiła, że na moment naprawdę się zaśmiała, lekko uderzając go otwartą dłonią w ramię.
– No dzięki – rzuciła z udawaną obrazą, ale w jej głosie brzmiała czysta radość – Jeszcze nigdy nikt mnie tak pięknie nie nazwał.
Potem jednak spoważniała na tyle, by w jej spojrzeniu pojawiło się ciepło. Emir właśnie przyznał, że nie mógłby zapomnieć ani o niej, ani o Cemie. Że nawet gdyby chciał, byłoby to niemożliwe. To jedno zdanie wystarczyło, żeby rozgrzać jej serce i rozproszyć część tego dziwnego ciężaru, jaki czuła wcześniej. Bo skoro naprawdę tak myślał, to może ich przyjaźń wcale nie była aż tak krucha wobec nadchodzącej rozłąki.
– Skoro tak, to nie ma zmiłuj – powiedziała już poważniej, choć z błyskiem w oczach – Musimy wykorzystać ten tydzień na maksa. Każdy dzień, każdą godzinę – w jej głosie zabrzmiała stanowczość, ale podszyta radosnym tonem, który miał nadać temu wszystkiemu lekkości. W środku czuła, że musi się tego trzymać – że jeśli zaczną planować wspólny czas, to te dni wypełnią się śmiechem i zajmą jej myśli na tyle, żeby smutek nie miał szans wpełznąć w każdą chwilę – Zrobimy listę – dodała po chwili, z nową energią, jakby nagle znalazła antidotum na ich wspólną melancholię. – Miejsca, które musimy odwiedzić, rzeczy, które trzeba zrobić. Żebyś miał potem co wspominać.
Zrobili tak jak mówiła. Wykorzystali każdą chwilę, aby spędzić ją wspólnie. Zwiedzali, kupowali drobiazgi, cieszyli swoim towarzystwem. Żegnała się z Emirem wieczór przed wylotem, wręczając prezent, który miał otworzyć dopiero w Londynie. Była tam koszulka z logo I ♥ Canada z liściem klonowym, grube skarpetki na angielskie chłody, bransoletka z literkami układającymi się w napis: Mavi Best Friend Forever, album na zdjęcia, które miał jej pokazać w następne wakacje, elegancki notes z piórem i odręcznie napisany list w którym pisała o ich przyjaźni, o tym, że ubarwiał jej każdy pobyt w Turcji, o tym, że życzy mu samych sukcesów i trzyma kciuki. I o tęsknocie. Bo już w momencie pisania tego listu wiedziała, że będzie tęskniła. Żegnała się z nim również na lotnisku. Wyściskała go, nie przejmując się jego rodzicami - ostatecznie płakała ze wzruszenia z Panią Saylan. Nic już nie miało być takie jak było.
KONIEC WAKACJI - CZĘŚĆ 1.
Emir Saylan
– No dzięki – rzuciła z udawaną obrazą, ale w jej głosie brzmiała czysta radość – Jeszcze nigdy nikt mnie tak pięknie nie nazwał.
Potem jednak spoważniała na tyle, by w jej spojrzeniu pojawiło się ciepło. Emir właśnie przyznał, że nie mógłby zapomnieć ani o niej, ani o Cemie. Że nawet gdyby chciał, byłoby to niemożliwe. To jedno zdanie wystarczyło, żeby rozgrzać jej serce i rozproszyć część tego dziwnego ciężaru, jaki czuła wcześniej. Bo skoro naprawdę tak myślał, to może ich przyjaźń wcale nie była aż tak krucha wobec nadchodzącej rozłąki.
– Skoro tak, to nie ma zmiłuj – powiedziała już poważniej, choć z błyskiem w oczach – Musimy wykorzystać ten tydzień na maksa. Każdy dzień, każdą godzinę – w jej głosie zabrzmiała stanowczość, ale podszyta radosnym tonem, który miał nadać temu wszystkiemu lekkości. W środku czuła, że musi się tego trzymać – że jeśli zaczną planować wspólny czas, to te dni wypełnią się śmiechem i zajmą jej myśli na tyle, żeby smutek nie miał szans wpełznąć w każdą chwilę – Zrobimy listę – dodała po chwili, z nową energią, jakby nagle znalazła antidotum na ich wspólną melancholię. – Miejsca, które musimy odwiedzić, rzeczy, które trzeba zrobić. Żebyś miał potem co wspominać.
Zrobili tak jak mówiła. Wykorzystali każdą chwilę, aby spędzić ją wspólnie. Zwiedzali, kupowali drobiazgi, cieszyli swoim towarzystwem. Żegnała się z Emirem wieczór przed wylotem, wręczając prezent, który miał otworzyć dopiero w Londynie. Była tam koszulka z logo I ♥ Canada z liściem klonowym, grube skarpetki na angielskie chłody, bransoletka z literkami układającymi się w napis: Mavi Best Friend Forever, album na zdjęcia, które miał jej pokazać w następne wakacje, elegancki notes z piórem i odręcznie napisany list w którym pisała o ich przyjaźni, o tym, że ubarwiał jej każdy pobyt w Turcji, o tym, że życzy mu samych sukcesów i trzyma kciuki. I o tęsknocie. Bo już w momencie pisania tego listu wiedziała, że będzie tęskniła. Żegnała się z nim również na lotnisku. Wyściskała go, nie przejmując się jego rodzicami - ostatecznie płakała ze wzruszenia z Panią Saylan. Nic już nie miało być takie jak było.
KONIEC WAKACJI - CZĘŚĆ 1.
Emir Saylan

pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
-
🧿nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKpostaćautor
CZĘŚĆ 2
rok później
To był rok pełen wrażeń. Erasmus był wszystkim tym, czego Emir mógłby oczekiwać od stypendium międzynarodowego i znacznie więcej. Możliwość zamieszkania na jakiś czas w innym kraju, poznania innej kultury, zdobycia znajomości i przyjaźni z młodymi ludźmi z innych europejskich krajów, doświadczenia zupełnie innego stylu życia i codzienności, otworzyły jego chętny i podatny na kulturowe zmiany umysł. Nauczył się nie tylko tego, czego miał się nauczyć jako sumienny student, ale poznał i zrozumiał bardzo wiele o sobie samym. Wracał do Turcji już jako człowiek bardziej zdystansowany do norm społecznych panujących w jego kraju. Nie zrewolucjonizowany, ale bardziej... świadomy.
Powrót był o tyle bardziej ekscytujący, że trwały już wakacje, a to oznaczało obecność Ayersów w Stambule. Wiedział, że zarówno Cem, jak i Mavi cieszą się na jego powrót, rozmawiał z nimi regularnie, nawet jeśli w ciągu roku częstotliwość rozmów telefonicznych trochę malała z różnych powodów. Mieli go odebrać z lotniska, a to dodatkowo budziło ciepłe, miękkie uczucie emocjonującej radości i napięcia podekscytowania. Miał im tyle do opowiedzenia! Oczywiście nie wracał z pustymi rękami, większość jego bagażu wypełniona była podarunkami dla najbliższych, a tej dwójki nie mogło wśród nich zabraknąć.
Jeden dość smutny aspekt powrotu układał się niewygodnie w świadomości, ciążył na sercu. W ciągu tego roku poznał dziewczynę, inną studentkę z Erasmusa, Francuzkę. Wróciła do Tuluzy dwa tygodnie przed jego wylotem z Londynu i choć pożegnanie było trudne, bolesne i pełne obietnic, to w głębi serca czuł ten przejmujący smutek, intuicja podpowiadała mu, że to był koniec nie tylko ich roku studiów. Wciąż byli w kontakcie, wciąż rozmawiali, wciąż tęsknili i wciąż padały czułe słowa, obietnice i plany odwiedzin, ale jeśli czegoś nauczył się będąc w związku z Amelie, to tego, że różne temperamenty mają różne potrzeby emocjonalne, a bycie z kimś nie jest obowiązkiem ze względu na normy narzucane przez konserwatywne społeczeństwo, tylko jest całkowicie osobistym wyborem.
Włączył telefon po podróży, stojąc przy taśmie bagażowej w hali przylotów. Jak w końcu antena złapała sygnał, od razu napisał wiadomość do Amelie, do rodziców, oraz do Cema i Mavi, którzy najprawdopodobniej już czekali przed odpowiednim wyjściem. Po kilku przesadnie długo ciągnących się minutach oczekiwania, w końcu nadjechała jego granatowa walizka. Wyciągnął wysuwaną rączkę, poprawił przerzucony przez ramię plecak i wetkniętą pod jedną jego szelkę kurtkę jeansową, zmierzwił znacznie krótsze niż rok temu włosy i udał się do najbliższego wyjścia. Jak tylko doszedł do rozsuwanych drzwi, zaczął rozglądać się za znajomymi twarzami przyjaciół.
Mavi Ayers
-
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkachnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskiepostaćautor
Stała obok Cema, niby spokojna, ale w środku kipiała od emocji, których nie potrafiła nazwać jednym słowem. Rok rozłąki nauczył ją, że świat nie kręci się wokół niej i Emira – a jeszcze do niedawna była przekonana, że ich więź jest wyjątkowa i niezachwiana. Kiedy wyjechał, miała wrażenie, że mimo odległości nic się nie zmieni, że wciąż będą pisać do siebie tak często jak dawniej, dzielić się wszystkim. Rzeczywistość okazała się inna.
Na początku próbowała nie zwracać uwagi na to, że wiadomości przychodziły rzadziej, że rozmowy były coraz krótsze. Usprawiedliwiała go – nowy kraj, nowe otoczenie i znajomości. A potem przyszła wieść o Amelie. Francuzka. Ładna, ciekawa, zupełnie inna od niej. Mavi pamiętała dobrze to ukłucie w sercu, kiedy pierwszy raz usłyszała jej imię, niby mimochodem wspomniane w jednej z rozmów. Emir mówił o niej tak, jak nigdy nie mówił o innych dziewczynach, a z czasem stało się jasne, że nie była tylko koleżanką.
Poczuła się odsunięta. Może nawet zdradzona. Zrozumiała, że znalazł sobie kogoś, komu chciał poświęcać swój czas, zamiast jej. Czytając jego opisy wspólnych wyjść z nowymi przyjaciółmi, opowieści o Amelie, Mavi coraz częściej odkładała telefon na bok, nie odpisując od razu.
Nie mogła się wiecznie złościć – więc po prostu zaczęła żyć swoim życiem. Znalazła sobie nowe zajęcia, dorzuciła kilka dodatkowych lekcji, żeby lepiej przygotować się do studiów. Do tego angażowała się w różne szkolne aktywności, a najwięcej radości przynosił jej hokej – właściwie nie sam sport, a chłopak, którego tam poznała.
Travis. Kapitan drużyny. Pewny siebie, zabawny, przystojny w ten amerykański sposób. Zanim się spostrzegła, już był jej chłopakiem. Spędzali razem czas, wychodzili, poznawała jego znajomych. Może nie było w tym takiej intensywności i głębi, jak kiedyś przy Emirze, ale przynajmniej czuła się zauważona.
Przez ostatni rok się zmieniła. Włosy były dłuższe, rozjaśnione słońcem, które wpadło w ciemny brąz, wypielęgnowane paznokcie, makijaż podkreślający oczy, a ładna opalenizna podkreślała opalizującą zieleń tęczówek. Ciało też nabrało nowych kształtów – zajęcia sportowe i joga sprawiły, że wyglądała dojrzalej, bardziej kobieco. Jasna sukienka do kolana na cienkich ramiączkach jedynie to podkreślała.
Kiedy w tłumie pasażerów dostrzegła znajomą sylwetkę, na moment zabrakło jej tchu. Emir wyglądał inaczej — dojrzalszy, bez baranka na głowie, którego tak uwielbiała. A jednak znajomy uśmiech, którym od razu ją obdarzył, uderzył prosto w serce, jakby nie było między nimi żadnej rozłąki. Cem pierwszy wyciągnął rękę do Emira, ona tylko obserwowała. Dopiero potem zrobiła krok naprzód, objęła go krótko. To nie było jak rok temu, gdy żegnała go łzami i mocnym uściskiem, czując, że oddaje w świat kogoś najbliższego.
– Jak lot? – zapytała tylko, zaraz się odchylając. W jej głosie była szczerość, ale i coś nowego – dystans, którego wcześniej nigdy między nimi nie było. Gdy skierowali się do wyjścia, szła obok Cema, oddzielającego ją od Emira. Pozwoliła bratu mówić, sama będąc zajęta napisaniem wiadomości do Ozge. Na jakiekolwiek pytania Emira lub Cema, odpowiadała zdawkowo lub monosylabami. Po dotarciu do auta usiadła na tylne siedzenie, poprawiając warkocze, żeby nie przeszkadzały.
– Dzisiaj jest impreza na plaży - poinformowała w sposób obwieszczający, że na pewno tam pójdzie i oni też powinni. Mieli swoją "własną" plażę, wolną od turystów, którzy szturmowali Stambuł przez okrągły rok.
Emir Saylan
Na początku próbowała nie zwracać uwagi na to, że wiadomości przychodziły rzadziej, że rozmowy były coraz krótsze. Usprawiedliwiała go – nowy kraj, nowe otoczenie i znajomości. A potem przyszła wieść o Amelie. Francuzka. Ładna, ciekawa, zupełnie inna od niej. Mavi pamiętała dobrze to ukłucie w sercu, kiedy pierwszy raz usłyszała jej imię, niby mimochodem wspomniane w jednej z rozmów. Emir mówił o niej tak, jak nigdy nie mówił o innych dziewczynach, a z czasem stało się jasne, że nie była tylko koleżanką.
Poczuła się odsunięta. Może nawet zdradzona. Zrozumiała, że znalazł sobie kogoś, komu chciał poświęcać swój czas, zamiast jej. Czytając jego opisy wspólnych wyjść z nowymi przyjaciółmi, opowieści o Amelie, Mavi coraz częściej odkładała telefon na bok, nie odpisując od razu.
Nie mogła się wiecznie złościć – więc po prostu zaczęła żyć swoim życiem. Znalazła sobie nowe zajęcia, dorzuciła kilka dodatkowych lekcji, żeby lepiej przygotować się do studiów. Do tego angażowała się w różne szkolne aktywności, a najwięcej radości przynosił jej hokej – właściwie nie sam sport, a chłopak, którego tam poznała.
Travis. Kapitan drużyny. Pewny siebie, zabawny, przystojny w ten amerykański sposób. Zanim się spostrzegła, już był jej chłopakiem. Spędzali razem czas, wychodzili, poznawała jego znajomych. Może nie było w tym takiej intensywności i głębi, jak kiedyś przy Emirze, ale przynajmniej czuła się zauważona.
Przez ostatni rok się zmieniła. Włosy były dłuższe, rozjaśnione słońcem, które wpadło w ciemny brąz, wypielęgnowane paznokcie, makijaż podkreślający oczy, a ładna opalenizna podkreślała opalizującą zieleń tęczówek. Ciało też nabrało nowych kształtów – zajęcia sportowe i joga sprawiły, że wyglądała dojrzalej, bardziej kobieco. Jasna sukienka do kolana na cienkich ramiączkach jedynie to podkreślała.
Kiedy w tłumie pasażerów dostrzegła znajomą sylwetkę, na moment zabrakło jej tchu. Emir wyglądał inaczej — dojrzalszy, bez baranka na głowie, którego tak uwielbiała. A jednak znajomy uśmiech, którym od razu ją obdarzył, uderzył prosto w serce, jakby nie było między nimi żadnej rozłąki. Cem pierwszy wyciągnął rękę do Emira, ona tylko obserwowała. Dopiero potem zrobiła krok naprzód, objęła go krótko. To nie było jak rok temu, gdy żegnała go łzami i mocnym uściskiem, czując, że oddaje w świat kogoś najbliższego.
– Jak lot? – zapytała tylko, zaraz się odchylając. W jej głosie była szczerość, ale i coś nowego – dystans, którego wcześniej nigdy między nimi nie było. Gdy skierowali się do wyjścia, szła obok Cema, oddzielającego ją od Emira. Pozwoliła bratu mówić, sama będąc zajęta napisaniem wiadomości do Ozge. Na jakiekolwiek pytania Emira lub Cema, odpowiadała zdawkowo lub monosylabami. Po dotarciu do auta usiadła na tylne siedzenie, poprawiając warkocze, żeby nie przeszkadzały.
– Dzisiaj jest impreza na plaży - poinformowała w sposób obwieszczający, że na pewno tam pójdzie i oni też powinni. Mieli swoją "własną" plażę, wolną od turystów, którzy szturmowali Stambuł przez okrągły rok.

pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
-
🧿nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKpostaćautor
Widok uśmiechniętych, znajomych twarzy wywołał to uczucie, które tak wiele osób nazywa "powrotem do domu". To nie samo miasto, ani kraj i wszechobecny ojczysty język obudziły w sercu to przyjemne ciepło i komfort, a właśnie widok ich - Cema i Mavi. Niby minęło tyle samo czasu od ich rozłąki, co każdego roku pomiędzy wakacjami, ale teraz to oni czekali na niego na lotnisku.
Przytulił Cema w braterski sposób, klepiąc po ramieniu i uśmiechając się szeroko. Ale to na przywitanie Mavi czekał najbardziej. Zdał sobie sprawę z tego teraz, kiedy coś zadrżało w nim z nieopisanej radości, że znowu ją widzi, ma obok. I przytulił ją, bez skrępowania, które pojawiło się przy nieoczekiwanie łzawym pożegnaniu rok temu, mając wrażenie, że coś było... inaczej. Zrzucił to na karb zmęczenia podróżą, bo może i sam lot nie był długi, ale musiał wstać dzisiaj bardzo wcześnie, żeby dojechać na lotnisko w Londynie nawet na więcej niż dwie godziny przed odlotem, nadać bagaż, dopełnić formalności i o po godzinie szóstej rano znaleźć się w powietrzu. Nie zmrużył oka przez całą drogę, trzymany adrenaliną powrotu i starając się nie irytować wyjątkowo niewychowanym kilkuletnim Brytyjczykiem siedzącym za nim.
- Gdyby nie bezustanny akompaniament dziecięcego lamentu, że samolot leci za bardzo w chmurach, to nawet minąłby szybko. - Odpowiedział pół żartem, przyglądając się Mavi w sposób świadomy, sugerujący zauważenie przynajmniej części zmian, jakie w niej zaszły. Wyładniała. A może po prostu się stęsknił?
Pozwolił Cemowi pomóc sobie z bagażem, w drodze do samochodu rozwijając temat głośnego dziecka.
Odwrócił się w fotelu pasażera, żeby spojrzeć na tył samochodu swobodniej. Wcale nie miał ochoty wychodzić na imprezę, ani spotkać się z dużą grupą ludzi, wolałby spędzić ten dzień z tą dwójką. Zaskoczyło go to, że w tonie Mavi usłyszał tę stanowczą nutę sugerującą jej obecność na imprezie. Poczuł dziwne ukłucie na wysokości serca, coś pomiędzy zawodem, a irytacją zaskoczenia. Jeszcze rok temu nawet by jej do głowy nie przyszła impreza w pierwszy dzień wspólnych wakacji, a teraz...
Co się zmieniło? Ten dziwny dystans, jaki wyczuwał jeszcze na lotnisku nagle stał się nieprzyjemnie realny.
- W ciągu dnia? - Nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie, bo co roku przynajmniej raz spotykali się grupą znajomych na plaży i zaczynali taką imprezę jeszcze na długo przed zachodem słońca. Ciężkość niekomfortowego uczucia żalu zacisnęła się w klatce piersiowej. - Może pójdziemy trochę później? Zjadłbym chociaż obiad z rodzicami. - Zawsze chodzili razem, więc nie podejrzewał, że i tym raze miałoby być inaczej. Nie chciał za bardzo iść, ale tym bardziej nie chciał stracić czasu, jaki zawsze był jego i Ayersów. Jego i Mavi. Mógł się przecież poświęcić, bo nadal spędzą razem czas, jedynie otoczeni grupą innych znajomych.
Mavi Ayers
Przytulił Cema w braterski sposób, klepiąc po ramieniu i uśmiechając się szeroko. Ale to na przywitanie Mavi czekał najbardziej. Zdał sobie sprawę z tego teraz, kiedy coś zadrżało w nim z nieopisanej radości, że znowu ją widzi, ma obok. I przytulił ją, bez skrępowania, które pojawiło się przy nieoczekiwanie łzawym pożegnaniu rok temu, mając wrażenie, że coś było... inaczej. Zrzucił to na karb zmęczenia podróżą, bo może i sam lot nie był długi, ale musiał wstać dzisiaj bardzo wcześnie, żeby dojechać na lotnisko w Londynie nawet na więcej niż dwie godziny przed odlotem, nadać bagaż, dopełnić formalności i o po godzinie szóstej rano znaleźć się w powietrzu. Nie zmrużył oka przez całą drogę, trzymany adrenaliną powrotu i starając się nie irytować wyjątkowo niewychowanym kilkuletnim Brytyjczykiem siedzącym za nim.
- Gdyby nie bezustanny akompaniament dziecięcego lamentu, że samolot leci za bardzo w chmurach, to nawet minąłby szybko. - Odpowiedział pół żartem, przyglądając się Mavi w sposób świadomy, sugerujący zauważenie przynajmniej części zmian, jakie w niej zaszły. Wyładniała. A może po prostu się stęsknił?
Pozwolił Cemowi pomóc sobie z bagażem, w drodze do samochodu rozwijając temat głośnego dziecka.
Odwrócił się w fotelu pasażera, żeby spojrzeć na tył samochodu swobodniej. Wcale nie miał ochoty wychodzić na imprezę, ani spotkać się z dużą grupą ludzi, wolałby spędzić ten dzień z tą dwójką. Zaskoczyło go to, że w tonie Mavi usłyszał tę stanowczą nutę sugerującą jej obecność na imprezie. Poczuł dziwne ukłucie na wysokości serca, coś pomiędzy zawodem, a irytacją zaskoczenia. Jeszcze rok temu nawet by jej do głowy nie przyszła impreza w pierwszy dzień wspólnych wakacji, a teraz...
Co się zmieniło? Ten dziwny dystans, jaki wyczuwał jeszcze na lotnisku nagle stał się nieprzyjemnie realny.
- W ciągu dnia? - Nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie, bo co roku przynajmniej raz spotykali się grupą znajomych na plaży i zaczynali taką imprezę jeszcze na długo przed zachodem słońca. Ciężkość niekomfortowego uczucia żalu zacisnęła się w klatce piersiowej. - Może pójdziemy trochę później? Zjadłbym chociaż obiad z rodzicami. - Zawsze chodzili razem, więc nie podejrzewał, że i tym raze miałoby być inaczej. Nie chciał za bardzo iść, ale tym bardziej nie chciał stracić czasu, jaki zawsze był jego i Ayersów. Jego i Mavi. Mógł się przecież poświęcić, bo nadal spędzą razem czas, jedynie otoczeni grupą innych znajomych.
Mavi Ayers
-
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkachnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskiepostaćautor
Nie podniosła nawet wzroku znad telefonu, skupiona na odpisywaniu Ozge i równoczesnym sprawdzaniu, czy Travis w końcu odczytał jej wiadomności. Irytowała ją różnica czasu, czuła się przez nią skrępowana i najchętniej by po prostu zadzwoniła wydając milion monet na połączenie międzynarodowe, które prawdopodobnie nie potrwałoby nawet minuty.
— Możesz dołączyć później — odpowiedziała swobodnie — Albo innym razem.
W Kanadzie chodziła na imprezy sama, szczególnie w ostatnim roku. Konieczność męskiego towarzystwa w Turcji zaczęła ją irytować, nawet w osobie Emira. W momencie, gdy jej brat wspomniał, że nie powinna iść sama, ucięła to twierdząc, że idzie z Ozge oraz jej bratem, Salimem. Reszta podróży minęła całej trójce w ciszy i lekkim napięciu, przerywana jedynie odgłosami przychodzących wiadomości.
Następne dni mijały Mavi na spotkaniach z przyjaciółkami i wspólnych zabawach, które polegały głównie na wylegiwaniu się na plaży, ze względu na temperatury panujące w mieście. Dla Emira była miła, lecz już nie zabiegała o jego towarzystwo tak jak wcześniej. Szła z Onurem na spacer, wychodziła do kina z dziewczętami lub pomagała ciotce w codziennych obowiązkach, pozostawiając Emirowi spędzanie czasu z Cemem. Onur w męskim towarzystwie obrastał w piórka, nie mogąc się nachwalić tym, że spaceruje z Mavi, że podobają się jej jego piosenki i jest pewien, że zostanie jego dziewczyną, a wtedy przekona ją do zostania w Turcji. W swoich planach był bardzo śmiały, co wywoływało pobłażliwy śmiech kolegów. Często wzrok Onura spoczywał na Emirze, jakby w oczekiwaniu na reakcję. Kto tu teraz jest górą? - zdawał się mówić.
Mavi czując na sobie spojrzenia Onura chichotała i rozmawiała cicho z przyjaciółkami, czerpiąc z tego przyziemną, próżną satysfakcję, bo zaloty ją bawiły i napawały dumą. Miała chłopaka, ale czy niewinny flircik mógł być zdradą? Znaczna odległość oraz atmosfera wakacji sprzyjała rozluźnieniu. Kątem oka obserwowała Emira, udając, że wcale tego nie robi. Upierał się przychodzić na te spotkania nawet jeśli ona wybierała towarzystwo Ozge i jej brata. Źle się czuła z własnym narzucaniem dystansu, lecz równocześnie wiedziała, że tak będzie najlepiej. Nie chciała ponownego odtrącenia, za kilka tygodni wróci do Kanady i sytuacja się powtórzy. Emir miał dziewczynę i inne obowiązki. Skoro nie mogła być już na pierwszym miejscu na jego liście, to czy był sens w ogóle się jeszcze starać?
Dalsze spędzanie czasu na plaży przerwało odległe grzmienie. Pogoda się psuła i większość zaczęła się rozchodzić, w tym Ozge i jej brat. Mavi nie chciała tak szybko rezygnować z plaży, ostatecznie jednak zebrała swoje rzeczy, wpadając na uczynnego Onura. Na prędce rzuciła, że wraca z Emirem, bo została zaproszona na obiad do jego rodziców. Może i pochlebiało jej zainteresowanie to jednak nie miała nastroju na dalsze umizgi, szczególnie, że momentami zachowanie Onura ją krępowało.
— Czemu nie pływałeś? — zapytała Emira, gdy zostali sami i oddalali się powoli od plaży. Mokre włosy opadały jej na ramiona, mocząc sukienkę, pod którą miała strój kąpielowy. Poprawiła w rękach tobołek ze zwiniętym kocem i spojrzała na Emira uważniej. Po co przychodził, skoro nie wyglądało żeby dobrze się bawił? Pewnie tęskni za swoją dziewczyną, pomyślała gorzko, zaskakując tym samą siebie.
Emir Saylan
— Możesz dołączyć później — odpowiedziała swobodnie — Albo innym razem.
W Kanadzie chodziła na imprezy sama, szczególnie w ostatnim roku. Konieczność męskiego towarzystwa w Turcji zaczęła ją irytować, nawet w osobie Emira. W momencie, gdy jej brat wspomniał, że nie powinna iść sama, ucięła to twierdząc, że idzie z Ozge oraz jej bratem, Salimem. Reszta podróży minęła całej trójce w ciszy i lekkim napięciu, przerywana jedynie odgłosami przychodzących wiadomości.
Następne dni mijały Mavi na spotkaniach z przyjaciółkami i wspólnych zabawach, które polegały głównie na wylegiwaniu się na plaży, ze względu na temperatury panujące w mieście. Dla Emira była miła, lecz już nie zabiegała o jego towarzystwo tak jak wcześniej. Szła z Onurem na spacer, wychodziła do kina z dziewczętami lub pomagała ciotce w codziennych obowiązkach, pozostawiając Emirowi spędzanie czasu z Cemem. Onur w męskim towarzystwie obrastał w piórka, nie mogąc się nachwalić tym, że spaceruje z Mavi, że podobają się jej jego piosenki i jest pewien, że zostanie jego dziewczyną, a wtedy przekona ją do zostania w Turcji. W swoich planach był bardzo śmiały, co wywoływało pobłażliwy śmiech kolegów. Często wzrok Onura spoczywał na Emirze, jakby w oczekiwaniu na reakcję. Kto tu teraz jest górą? - zdawał się mówić.
Mavi czując na sobie spojrzenia Onura chichotała i rozmawiała cicho z przyjaciółkami, czerpiąc z tego przyziemną, próżną satysfakcję, bo zaloty ją bawiły i napawały dumą. Miała chłopaka, ale czy niewinny flircik mógł być zdradą? Znaczna odległość oraz atmosfera wakacji sprzyjała rozluźnieniu. Kątem oka obserwowała Emira, udając, że wcale tego nie robi. Upierał się przychodzić na te spotkania nawet jeśli ona wybierała towarzystwo Ozge i jej brata. Źle się czuła z własnym narzucaniem dystansu, lecz równocześnie wiedziała, że tak będzie najlepiej. Nie chciała ponownego odtrącenia, za kilka tygodni wróci do Kanady i sytuacja się powtórzy. Emir miał dziewczynę i inne obowiązki. Skoro nie mogła być już na pierwszym miejscu na jego liście, to czy był sens w ogóle się jeszcze starać?
Dalsze spędzanie czasu na plaży przerwało odległe grzmienie. Pogoda się psuła i większość zaczęła się rozchodzić, w tym Ozge i jej brat. Mavi nie chciała tak szybko rezygnować z plaży, ostatecznie jednak zebrała swoje rzeczy, wpadając na uczynnego Onura. Na prędce rzuciła, że wraca z Emirem, bo została zaproszona na obiad do jego rodziców. Może i pochlebiało jej zainteresowanie to jednak nie miała nastroju na dalsze umizgi, szczególnie, że momentami zachowanie Onura ją krępowało.
— Czemu nie pływałeś? — zapytała Emira, gdy zostali sami i oddalali się powoli od plaży. Mokre włosy opadały jej na ramiona, mocząc sukienkę, pod którą miała strój kąpielowy. Poprawiła w rękach tobołek ze zwiniętym kocem i spojrzała na Emira uważniej. Po co przychodził, skoro nie wyglądało żeby dobrze się bawił? Pewnie tęskni za swoją dziewczyną, pomyślała gorzko, zaskakując tym samą siebie.

pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
-
🧿nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKpostaćautor
Nie był to powrót do domu taki, jakiego się spodziewał. Wakacje zawsze oznaczały przylot przyjaciół z Kanady, spędzanie czasu przede wszystkim z nimi, nie tylko w grupie, ale tez bardzo dużo sami. I z Cemem i z Mavi, razem i osobno. A tym razem... mimo że uwielbiał Cema i tęsknił za nim jak za bratem, to bardzo niekomfortowo odczuwał brak uwagi Mavi w takim stopniu, jak dawała mu ją kiedyś. Czuł, że coś jest inaczej, że między nimi powstał dystans i nie był pewien gdzie szukać przyczyny.
Czy to przez to, że w tym roku też mają krótsze wakacje wspólnie? A może przez to, że miał dziewczynę? Ale to nie powinno być przecież problemem, bo między nim i Mavi nie było nic poza przyjaźnią, prawda? Czy to przez to, że miała chłopaka? Ale przecież nie przeszkadzało jej to w flirtowaniu z Onurem i odpowiadaniu na jego zaloty, co niesamowicie Emira irytowało i budziło nieprzyjemną, palącą chęć przywalenia mu w mordę za każdym razem, jak się przechwalał. Raz nawet nie wytrzymał i wytknął Onurowi, że Mavi ma chłopaka w Kanadzie, poparł to nawet zdjęciami z instagrama, ale to niewiele zmieniło. Kolega wyraźnie nie przejmował się jakimś chłopakiem będącym tysiące kilometrów stąd.
To wszystko było niebywale frustrujące. Owszem, mógłby sobie oszczędzić chodzenia na te spotkania, szczególnie kiedy Mavi miała towarzystwo brata, ale nie mógł przełknąć myśli, że mógłby stracić okazję do rozmowy z nią. I nadal czuł się nie tylko odpowiedzialny, ale i martwił się o to, że tak łatwo poddawała się zalotom Onura.
Dzień na plaży przesiedział niemalże w miejscu. Rozmawiał ze znajomymi, pograł w siatkówkę, ale nie miał zbytnio ochoty na socjalizację. Odkąd wrócił, czuł się bardzo... nie na miejscu. Rozmowy z Amelie drastycznie traciły na częstotliwości i długości, zaczynał zauważać też, że wcale nie czeka na jej wiadomość tak, jak na wiadomość od Mavi. Z rodzicami też starł się odrobinę, bo rok pobytu w innym kraju znacząco zmienił pewne jego poglądy, wrócił z bardziej otwartym umysłem i na nowo musiał wejść w rytm panujący w domu. Ponad to czekała go niebawem obrona magisterki i szukanie pracy, a to wcale nie działało korzystnie na jego nastroje.
Odległe grzmienie obwieściło zbliżającą się letnią burzę i na pewno ulewę. Dla wielu osób było to znakiem do ucieczki z plaży, ale Emir nie ruszył się, uparcie obserwując i czekając na to, co zrobi Mavi. Czy pójdzie z Onurem? Czy może wymówi się tym, że nie jest już małą dziewczynką i może wrócić sama?
Zdenerwował go widok Onura zbyt chętnie proponującego swoje towarzystwo, zbyt zuchwale ściskającego jej ramię, uśmiechającego się przesadnie czarująco i nachalnie dopytującego, czy na pewno jej nie odprowadzić. Stali parę metrów od niego, więc słyszał to bez problemu. Onur mieszkał w innym kierunku i Emir przez chwilę miał ochotę mu to wytknąć tak samo, jak rok temu. Irytacja osiągnęła nieprzyjemnie nowy poziom, kiedy Mavi jako wymówkę użyła zaproszenie do jego rodziców na obiad. Całe te dni trzymała się na dystans, a teraz użyła go pośrednio jako wymówki? Nasunął gniewnie ciemne okulary na oczy.
Nie lubił się gniewać na nikogo, a na Mavi w szczególności, ale nie mógł powstrzymać tej gorzkiej, palącej frustracji podjudzonej irytacją. Zebrał swoje rzeczy w ciszy i równie bez słowa zeszli razem z plaży.
- Bo nie miałem ochoty. - Mimo że brzmiał jakby po prostu odpowiadał na pytanie, to sucha nuta w tonie była aż za bardzo słyszalna. - Czemu nie poszłaś z Onurem? Ostatnio wyraźnie wolisz jego towarzystwo niż moje. - Zanim przemyślał swoje słowa, wyrzucił je z siebie zdecydowanie zbyt złośliwie. Bolało go to, że nie byli tak zjednoczeni jak kiedyś. Tęsknił za tym i nie podobał mu się nowy stan rzeczy.
A przede wszystkim nie podobały mu się flirty Mavi z Onurem.
Ewidentnie Emir był zazdrosny i zraniony.
Mavi Ayers
Czy to przez to, że w tym roku też mają krótsze wakacje wspólnie? A może przez to, że miał dziewczynę? Ale to nie powinno być przecież problemem, bo między nim i Mavi nie było nic poza przyjaźnią, prawda? Czy to przez to, że miała chłopaka? Ale przecież nie przeszkadzało jej to w flirtowaniu z Onurem i odpowiadaniu na jego zaloty, co niesamowicie Emira irytowało i budziło nieprzyjemną, palącą chęć przywalenia mu w mordę za każdym razem, jak się przechwalał. Raz nawet nie wytrzymał i wytknął Onurowi, że Mavi ma chłopaka w Kanadzie, poparł to nawet zdjęciami z instagrama, ale to niewiele zmieniło. Kolega wyraźnie nie przejmował się jakimś chłopakiem będącym tysiące kilometrów stąd.
To wszystko było niebywale frustrujące. Owszem, mógłby sobie oszczędzić chodzenia na te spotkania, szczególnie kiedy Mavi miała towarzystwo brata, ale nie mógł przełknąć myśli, że mógłby stracić okazję do rozmowy z nią. I nadal czuł się nie tylko odpowiedzialny, ale i martwił się o to, że tak łatwo poddawała się zalotom Onura.
Dzień na plaży przesiedział niemalże w miejscu. Rozmawiał ze znajomymi, pograł w siatkówkę, ale nie miał zbytnio ochoty na socjalizację. Odkąd wrócił, czuł się bardzo... nie na miejscu. Rozmowy z Amelie drastycznie traciły na częstotliwości i długości, zaczynał zauważać też, że wcale nie czeka na jej wiadomość tak, jak na wiadomość od Mavi. Z rodzicami też starł się odrobinę, bo rok pobytu w innym kraju znacząco zmienił pewne jego poglądy, wrócił z bardziej otwartym umysłem i na nowo musiał wejść w rytm panujący w domu. Ponad to czekała go niebawem obrona magisterki i szukanie pracy, a to wcale nie działało korzystnie na jego nastroje.
Odległe grzmienie obwieściło zbliżającą się letnią burzę i na pewno ulewę. Dla wielu osób było to znakiem do ucieczki z plaży, ale Emir nie ruszył się, uparcie obserwując i czekając na to, co zrobi Mavi. Czy pójdzie z Onurem? Czy może wymówi się tym, że nie jest już małą dziewczynką i może wrócić sama?
Zdenerwował go widok Onura zbyt chętnie proponującego swoje towarzystwo, zbyt zuchwale ściskającego jej ramię, uśmiechającego się przesadnie czarująco i nachalnie dopytującego, czy na pewno jej nie odprowadzić. Stali parę metrów od niego, więc słyszał to bez problemu. Onur mieszkał w innym kierunku i Emir przez chwilę miał ochotę mu to wytknąć tak samo, jak rok temu. Irytacja osiągnęła nieprzyjemnie nowy poziom, kiedy Mavi jako wymówkę użyła zaproszenie do jego rodziców na obiad. Całe te dni trzymała się na dystans, a teraz użyła go pośrednio jako wymówki? Nasunął gniewnie ciemne okulary na oczy.
Nie lubił się gniewać na nikogo, a na Mavi w szczególności, ale nie mógł powstrzymać tej gorzkiej, palącej frustracji podjudzonej irytacją. Zebrał swoje rzeczy w ciszy i równie bez słowa zeszli razem z plaży.
- Bo nie miałem ochoty. - Mimo że brzmiał jakby po prostu odpowiadał na pytanie, to sucha nuta w tonie była aż za bardzo słyszalna. - Czemu nie poszłaś z Onurem? Ostatnio wyraźnie wolisz jego towarzystwo niż moje. - Zanim przemyślał swoje słowa, wyrzucił je z siebie zdecydowanie zbyt złośliwie. Bolało go to, że nie byli tak zjednoczeni jak kiedyś. Tęsknił za tym i nie podobał mu się nowy stan rzeczy.
A przede wszystkim nie podobały mu się flirty Mavi z Onurem.
Ewidentnie Emir był zazdrosny i zraniony.
Mavi Ayers
-
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkachnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskiepostaćautor
Zwróciła uwagę na jego ton i postawę. Nigdy się do niej nie odnosił w ten sposób, nawet, gdy był czymś podenerwowany. Nie podobało się jej to, tak samo jak przywołanie Onura, o którym, zdążyła zapomnieć w chwili, gdy odwróciła się do niego plecami i ruszyła z Emirem ku wyjściu z plaży. W pierwszej chwili zacisnęła usta, gotowa zignorować pytanie, ale nie potrafiła.
— Mieszka po innej stronie miasta, zapomniałeś? — zapytała z wyraźną oschłością, nawiązując do tego jak już raz Emir potraktował Onura — I w przeciwieństwie do ciebie, Onur jest przynajmniej stały w swoich sympatiach i zależy mu na moim towarzystwie. Rozmawia ze mną, ma dla mnie czas i nawet napisał dla mnie piosenkę — która była po turecku i kompletnie nic nie rozumiała, ale miała ładną melodię i to wystarczyło, aby doceniła starania chłopaka. Uważała Onura za nieszkodliwego wielbiciela, idealnego na wakacje, po których wszystko się kończy. Wracała do Toronto i żyła po swojemu, a że Onur pamiętał o niej w każde lato? To było bardzo przyjemne i mile łechtało kobiecą próżność. Dziewczęta zazdrościły jej urody, markowych ubrań i swobody charakterystycznej dla zachodniego społeczeństwa. Wszystko to miało przełożenie na to jak odbierali ją chłopcy z paczki. Najbardziej pragnęła tego, aby Emir też tak na nią patrzył, ale to było niemożliwe. Miał dziewczynę.
— Jak ci nie pasują spotkania na plaży to nie musisz na nie przychodzić. Potrafię o siebie zadbać, to nie jest już twój obowiązek — dodała opryskliwie, przyspieszając kroku co w klapkach było mało efektowne. Podejrzewała, że trzymał się tych swoich głupich przekonań i wierzeń, albo tego co obiecał jej wujostwu. Lepiej jeśli oboje się przestaną męczyć. Zrozumiała to jeszcze w Toronto, kiedy jak głupia wyczekiwała ważnej dla siebie odpowiedzi na sms'a. Odpowiedź przyszła dopiero na drugi dzień.
Emir Saylan
— Mieszka po innej stronie miasta, zapomniałeś? — zapytała z wyraźną oschłością, nawiązując do tego jak już raz Emir potraktował Onura — I w przeciwieństwie do ciebie, Onur jest przynajmniej stały w swoich sympatiach i zależy mu na moim towarzystwie. Rozmawia ze mną, ma dla mnie czas i nawet napisał dla mnie piosenkę — która była po turecku i kompletnie nic nie rozumiała, ale miała ładną melodię i to wystarczyło, aby doceniła starania chłopaka. Uważała Onura za nieszkodliwego wielbiciela, idealnego na wakacje, po których wszystko się kończy. Wracała do Toronto i żyła po swojemu, a że Onur pamiętał o niej w każde lato? To było bardzo przyjemne i mile łechtało kobiecą próżność. Dziewczęta zazdrościły jej urody, markowych ubrań i swobody charakterystycznej dla zachodniego społeczeństwa. Wszystko to miało przełożenie na to jak odbierali ją chłopcy z paczki. Najbardziej pragnęła tego, aby Emir też tak na nią patrzył, ale to było niemożliwe. Miał dziewczynę.
— Jak ci nie pasują spotkania na plaży to nie musisz na nie przychodzić. Potrafię o siebie zadbać, to nie jest już twój obowiązek — dodała opryskliwie, przyspieszając kroku co w klapkach było mało efektowne. Podejrzewała, że trzymał się tych swoich głupich przekonań i wierzeń, albo tego co obiecał jej wujostwu. Lepiej jeśli oboje się przestaną męczyć. Zrozumiała to jeszcze w Toronto, kiedy jak głupia wyczekiwała ważnej dla siebie odpowiedzi na sms'a. Odpowiedź przyszła dopiero na drugi dzień.

pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
-
🧿nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKpostaćautor
Zatrzymał się na moment, jak niedowierzanie zajęło miejsce złości na siebie samego, że jest złośliwy. Nie lubił być taki, nie podobało mu się to, a jednak było to silniejsze od niego. Ale słowa Mavi sugerujące, że nie zależało mu na jej towarzystwie... To zabolało. Bardzo. Dlatego aż na moment po prostu stanął, patrząc na jej plecy ze zmarszczonymi brwiami i mieląc w myślach to, co powiedziała.
Głośniejszy grzmot oznajmił, że burza zbliża się do miasta całkiem szybko, ciemne chmury coraz gęściej kłębiły się na niebie. Idealny background do tego, co właśnie teraz czuł Emir.
Ruszył z miejsca dopiero, kiedy ona przyspieszyła kroku. Nie biegł, ale narzucił sobie tak żwawe tempo, że po kilku metrach zrównał się z nią i złapał za przedramię, żeby zatrzymać i odwrócić w swoim kierunku. Czuł się niesprawiedliwie oceniony.
- Czemu tak mówisz? Mavi, zależ mi na twoim towarzystwie, nie rozumiem skąd myśl, że jest inaczej. Odkąd wróciłem, prędzej powiedziałbym, że to ty nie masz dla mnie czasu, bo spotykasz się z dziewczynami i z Onurem. - Nie miał najmniejszego problemu z tym, że wychodziła gdzieś z przyjaciółkami, ale bardzo nie podobało mu się to spotykanie z Onurem. Czuł się tak, jakby go obdzierano z możliwości spędzenia z nią czasu, którego i tak mieli w tym roku znowu mniej przez jego powrót w połowie wakacji.
Puścił jej rękę, kiedy zorientował się, że być może przekroczył jakąś linię. Chciał wyjaśnić tę sytuację, ale złość, smutek i zazdrość przyćmiewały osąd.
- Wiesz co w ogóle napisał w tej piosence? Mavi, masz chłopaka, a Onur myśli, że przekona cię do zostania dla niego w Turcji. - Ciemne, napiętrzające się chmury rozjaśniły się od błysku gdzieś ponad nimi, a zaraz po tym kolejny, mocny grzmot rozległ się tak blisko, jakby burza była zaledwie przecznicę dalej.
Mavi Ayers
Głośniejszy grzmot oznajmił, że burza zbliża się do miasta całkiem szybko, ciemne chmury coraz gęściej kłębiły się na niebie. Idealny background do tego, co właśnie teraz czuł Emir.
Ruszył z miejsca dopiero, kiedy ona przyspieszyła kroku. Nie biegł, ale narzucił sobie tak żwawe tempo, że po kilku metrach zrównał się z nią i złapał za przedramię, żeby zatrzymać i odwrócić w swoim kierunku. Czuł się niesprawiedliwie oceniony.
- Czemu tak mówisz? Mavi, zależ mi na twoim towarzystwie, nie rozumiem skąd myśl, że jest inaczej. Odkąd wróciłem, prędzej powiedziałbym, że to ty nie masz dla mnie czasu, bo spotykasz się z dziewczynami i z Onurem. - Nie miał najmniejszego problemu z tym, że wychodziła gdzieś z przyjaciółkami, ale bardzo nie podobało mu się to spotykanie z Onurem. Czuł się tak, jakby go obdzierano z możliwości spędzenia z nią czasu, którego i tak mieli w tym roku znowu mniej przez jego powrót w połowie wakacji.
Puścił jej rękę, kiedy zorientował się, że być może przekroczył jakąś linię. Chciał wyjaśnić tę sytuację, ale złość, smutek i zazdrość przyćmiewały osąd.
- Wiesz co w ogóle napisał w tej piosence? Mavi, masz chłopaka, a Onur myśli, że przekona cię do zostania dla niego w Turcji. - Ciemne, napiętrzające się chmury rozjaśniły się od błysku gdzieś ponad nimi, a zaraz po tym kolejny, mocny grzmot rozległ się tak blisko, jakby burza była zaledwie przecznicę dalej.
Mavi Ayers
-
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkachnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskiepostaćautor
Mavi poczuła, jak w jednej chwili krew uderza jej do głowy. Emir nigdy wcześniej nie złapał jej w ten sposób – mocno, stanowczo, jakby miał prawo do zatrzymania jej i wymuszenia odpowiedzi. Serce zabiło jej szybciej, ale nie tylko z powodu burzy, której błyski przecinały niebo. To on. Jego oczy, wpatrzone w nią z mieszaniną bólu i gniewu, sprawiły, że czuła się rozdarta na pół. Nie powinna czuć tego, co czuła. Przecież miała Travisa, Emir miał Amelie. A jednak, w tym momencie, wśród grzmotów i ciężkiego powietrza, ich rozmowa brzmiała tak, jakby to właśnie oni byli w związku, jakby walczyli o coś, co kiedyś istniało tylko w cieniu przyjaźni. Zacisnęła usta i odwróciła twarz, żeby ukryć błysk łez, które nagle napłynęły jej do oczu. To było irracjonalne. Głupie. Emir trafiał w miejsca, których nie powinna przed nim odkrywać.
– Nie wiem, co napisał w tej piosence. I wiesz co? – głos jej zadrżał, ale brzmiał twardo – To nawet nie ma znaczenia. Bo Onur… Onur przynajmniej próbuje. A ty? Ty raz jesteś, raz cię nie ma. Nie potrafiłeś odpisać na głupiego sms'a. Łatwo ci przyszło zajęcie się czymś innym. Wybrałeś kogoś innego, inne życie, innych ludzi. Nawet pozbyłeś się tego głupiego baranka na głowie - machnęła dłonią w kierunku włosów, a jej głos w ostatnim zdaniu był już piskliwy. Przez chwilę milczała, oddychając głęboko, próbując się uspokoić. Nie chciała się teraz rozpłakać. Odsunęła się o krok, próbując wyrwać się spod ciężaru jego spojrzenia. Było jej źle, bo złość i żal mieszały się z tęsknotą, której nie potrafiła z siebie wyplenić.
- Nie obchodzi cię co czułam, czekając. Nie możesz teraz wracać i ot tak sobie żądać, żeby było jak kiedyś, bo już nigdy nie będzie! Słyszysz?! - łzy popłynęły równocześnie z pierwszymi kroplami deszczu, które moczyły ich włosy oraz ubrania. Miała gdzieś to, że robi widowisko, ani, że zmokną.
Emir Saylan
– Nie wiem, co napisał w tej piosence. I wiesz co? – głos jej zadrżał, ale brzmiał twardo – To nawet nie ma znaczenia. Bo Onur… Onur przynajmniej próbuje. A ty? Ty raz jesteś, raz cię nie ma. Nie potrafiłeś odpisać na głupiego sms'a. Łatwo ci przyszło zajęcie się czymś innym. Wybrałeś kogoś innego, inne życie, innych ludzi. Nawet pozbyłeś się tego głupiego baranka na głowie - machnęła dłonią w kierunku włosów, a jej głos w ostatnim zdaniu był już piskliwy. Przez chwilę milczała, oddychając głęboko, próbując się uspokoić. Nie chciała się teraz rozpłakać. Odsunęła się o krok, próbując wyrwać się spod ciężaru jego spojrzenia. Było jej źle, bo złość i żal mieszały się z tęsknotą, której nie potrafiła z siebie wyplenić.
- Nie obchodzi cię co czułam, czekając. Nie możesz teraz wracać i ot tak sobie żądać, żeby było jak kiedyś, bo już nigdy nie będzie! Słyszysz?! - łzy popłynęły równocześnie z pierwszymi kroplami deszczu, które moczyły ich włosy oraz ubrania. Miała gdzieś to, że robi widowisko, ani, że zmokną.

pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania