- 
				 I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills. I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
 I love you the most.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Głośno westchnął, posłał błagalne spojrzenie koledze, który przyszedł mu te wieści przekazać i gdy to nie zadziałało (może myślał, że to zły sen albo cholernie słaby żart) z opuszczoną głową powędrował na górę. Gdzieś po drodze, na drugim piętrze, złapał kawę z automatu, która do najlepszych nie należała, ale nie chciał kręcić się po kuchni z samego rana. Wolał poczekać aż wszyscy skończą przerwy śniadaniowe, bo w ich trakcie kręciło się tam milion osób z każdego wydziału. A on też nie przepadał za wszystkimi, nie lubił nieszczerych uśmiechów i wymuszonych miłych słów.
Usiadł przy biurku, wziął łyka i ze skrzywioną miną podniósł wielki skoroszyt opatrzony na okładce numerem sprawy. Przewertował kilka pierwszych stron, szukając jakiegoś punktu zaczepienia, po co on akurat był im potrzebny. Nie pałał miłością do spraw z zakresu przestępstw seksualnych, nie interesowało go sutenerstwo ani gwałty. Co prawda bardzo często się to pojawiało w jego sprawach, ale gdy tylko mógł to omijał te fragmenty.
Nie lubił sobie psuć dnia.
Kilka następnych kartek również nie przyniosło odpowiedzi na jego słowa, więc mądrze zdecydował, że zamiast dać się pochłonąć lekturze prędko przeskoczy na sam koniec. Skoro sprawa trwała to może dopiero teraz odkryli jakieś gangi narkotykowe? Niestety, po dwudziestu minutach analizowania różnych notatek, które tam się znajdowały, nic ciekawego nie odkrył, więc postanowił, że zwyczajnie poczeka na swoją nową koleżankę. Nie chciał się trudzić z czytaniem ponad dwustu stron, kiedy ona miała być skarbnicą wiedzy.
Mazarine Winters
- 
				 Mother of Marvel, but she has no kids yet! Mother of Marvel, but she has no kids yet! nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
I fakt, że ta nieprzewidywalność prowadziła do ludzkiej tragedii. Nie jednej, nie dwóch. Do kilku tysięcy w zastraszająco krótkim czasie.
Zaginiona dziewczyna, lat 15. Uciekinierka z domu dziecka. Sprawa trafiła do Maze od razu po tym fakcie, ale i tak za późno, jak się okazało z dalszego rozpoznania sprawy. Dziewczyna wcześniej zgłaszała molestowanie w placówce opiekuńczej, z której uciekła. Sprawa miała być najwidoczniej zamieciona pod dywan, co tylko rozwścieczyło Winters. Ślady oraz nowe poszlaki natomiast sugerowały, że to może być coś większego. Nawet cała siatka wykorzystywania - niekoniecznie tylko w formie prostytucji nieletnich, ale także mające zabarwienie narkotykowe.
Stąd decyzja, by nawiązała współpracę z narkotykówką, a konkretniej z detektywem Nathanielem Rourke. Była to decyzja jej przełożonego gdy po trzech tygodniach milczenia od strony dziewczyny ta pojawia się na nagraniu z policyjnego przeszukania mieszkania należącego do lokalnego dilera. Nagrana zupełnie przypadkiem - w tle widać ją za drzwiami, ledwie przez ułamek sekundy, ale wystarczająco, by ją rozpoznać.
Dla Maze był to wystarczający trop. Nie miała jednak za wielkiego pola do popisu, więc przyjęła możliwość współpracy, choć zwykle za tym nie przepadała.
Na wydział narkotykowy wmaszerowała w swoim stylu - z nosem w aktach, a w dłoni dzierżąc kubek z kawą. Podniosła wzrok jedynie na moment, by spojrzeć, czy nie władowała się komuś na biurko (co byłoby niemożliwe z jej refleksem, ale ostrożności nigdy za wiele). Zaraz potem obrzuciła pomieszczenie szybkim, acz wnikliwym spojrzeniem. I natychmiast wyłapała mężczyznę, który akurat też przeglądał akta. Postanowiła zaryzykować, słuchając też swojej intuicji, która sugerowała, że to jej partner na najbliższą sprawę. I nie pomyliła się.
— Hej. Detektyw Winters. — rzuciła na powitanie, wykonując jednocześnie powitalne skinienie głową. Akta zamknęła, ale nie ruszała się z miejsca, czekając cierpliwie na jakąś odpowiedź ze strony Rourke.
Nathaniel Rourke
- 
				 I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills. I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
 I love you the most.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Grubo powiedziane było, że Nathaniel “przeglądał akta” co najwyżej je wertował szukając wzrokiem czegoś, co wskazałoby, że jego pomoc jest potrzebna. Przecież ostatecznie postanowił, że poczeka na nową koleżankę, więc nie miał zamiaru przeciążać swojej głowy wszystkimi zebranymi dowodami. Chciał konkretów. Z biegiem lat stał się mistrzem obijania, więc komórka, którą trzymał pomiędzy kartkami była wręcz niewidoczna i ułożona tak, by w razie czego prędko włożyć ją do kieszeni spodni.
Co jakiś czas zerkał czy nikt nie zbliża się niebezpiecznie za blisko do jego biurka, w końcu przezorny zawsze ubezpieczony. Kątem oka zauważył kobietę, która z niesamowitą gracją wymijała biurka i innych policjantów, aby dotrzeć do tego jego. Przeklął w myślach i telefon sprawnym ruchem odłożył, a następnie poprawił się na fotelu, by chociaż sprawiać wrażenie kogoś profesjonalnego.
Uniósł głowę znad dokumentów i przechylił ją lekko w prawo, wsłuchując się w jej przywitanie. Raczej liczył, że przyjdzie ktoś z kim się zna i ich rozmowa będzie krótką formalnością, szybkim przekazaniem informacji i do widzenia, dlatego lekko zaniepokoił go fakt, że musiała mu się przedstawiać. Mało kto robił tak na tym wydziale. Śmierdziało to na kilometr następnym miesiącem siedzenia nad tym samym.
— Rourke — rzucił swoim nazwiskiem, nie wysilając się na więcej słów. Studiował ją od stóp do głów, kończąc na aktach, które trzymała w ręce. Gdy zapadła chwila ciszy pomiędzy nimi, która wręcz go zjadała, chrząknął cicho i wskazał ręką jakieś krzesło, które stało w okolicy. Do niego przychodziło się z konkretami, a w jego głowie wyglądało tak, jakby ona ich od niego oczekiwała. — W czym mogę pomóc? — dodał i pozwolił swojej głowie powrócić do normalności, czując ból w karku i barku.
Mazarine Winters
- 
				 Mother of Marvel, but she has no kids yet! Mother of Marvel, but she has no kids yet! nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Policjanci pokroju Rourke sprawiali, że non stop drgała jej powieka. Dobrze zatem, że Maze nie udało się spostrzec “swobody” mężczyzny, co pewnie było spowodowane jej własnym skupieniem na rozeznaniu się w sprawie. Dilerka nie była jej obca, bo naprawdę często przewijała się w jej sprawach. Aż za często, można powiedzieć. Był to z kolei temat, który jej praktycznie nie interesował. Zabójstwa były dużo ciekawsze. Też się zdarzały w jej sprawach, co było smutne. Ofiara nie miała wtedy nic do powiedzenia - przynajmniej własnymi ustami.
Kątem oka wychwyciła ruch u mężczyzny, ale nie zwróciła na to zbyt wielkiej uwagi. Gdyby sobie poszedł, poczekałaby po prostu przy jego biurku. Ten jednak nie ruszył się z miejsca, więc nie musiała się tym zamartwiać. Zastanawiała się jednak, jak pójdzie sprawa - nie miała jeszcze do czynienia z tym detektywem, co już budziło w niej delikatne wątpliwości.
Skinęła głową, gdy mężczyzna się przedstawił. Specjalnie nie odzywała się póki co nic więcej, by wybadać gościa. Nie podobało jej się to, że sam z siebie nic nie zaczął o sprawie, co też powoli mogło sugerować jej jego podejście. Miała nadzieję, że nie będzie musiała go ciągnąć za sobą jak kulejącego partnera. Bo takich zostawia się na poboczu. A ona nie miała czasu, żeby się oglądać.
Tak czy siak nie zanosiło się na to, że będzie to łatwa współpraca. Ale może się myliła. Oby
— Potrzebujemy przede wszystkim więcej informacji o tym Rodriguezie oraz gangu, dla którego pracuje. — nie zamierzała owijać się w bawełnę ani dopytywać, czy detektyw skrupulatnie zapoznał się ze sprawą. To był jego obowiązek - tak to przedstawiało się w oczach Maze. Usiadła w międzyczasie na krzesełku, które dostawiła do biurka Rourke’a. Akta pozwoliła sobie odłożyć na wolny brzeg blatu, kawę dalej dzierżąc w dłoni.
Nathaniel Rourke
- 
				 I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills. I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
 I love you the most.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nienawidził ciszy, a ta która powstała między nimi zwiastowała najgorsze. Musiał trafić na służbistkę, która będzie srała wyżej niż dupę miała, byleby z niego wyciągnąć wszystkie informacje. Modlił się w duchu, by tylko ta rozmowa wystarczyła, aby go prędko odsunęli od tej sprawy, bo miał wrażenie, że nie wytrzyma z nią za długo. Pozwolił jej na wypowiedzenie się a następnie kiwnął głową, dając jej do zrozumienia, że bardzo dobrze wie o co chodzi (i znów wyszło na jego, nie musiał czytać dwustu stron, aby coś zrobić, 1:0 dla Nate’a). Oparł się wygodnie a swój wzrok przeniósł na sufit, byleby nie patrzeć na kobietę.
— Zależy co dokładnie chcesz wiedzieć, pewnie wszystko co podstawowe już dawno wyciągnęłaś sobie z systemu — zauważył i westchnął, by po chwili kontynuować: — Bardzo go lubię, wiesz? Myślę o nim codziennie. Brak twardych dowodów na cokolwiek. Figuruje w systemie jedynie dlatego, bo pięć lat temu jechał po pijaku i dał się spisać, dasz wiarę? — Prychnął rozbawiony. — Często zmienia miejsca zamieszkania, ciągle coś wynajmuje, kupuje lub sprzedaje pod fałszywym nazwiskiem. Na razie mam listę sześciu, ale nie lubi się powtarzać. Kręci się z nim zawsze kobieta, po czterdziestce. Co do gangu… Los Herederos nie są głupi, ich działalność nie ogranicza się do narkotyków, od kilku lat jawnie mówi się o tym, że wykorzystują domy dziecka i ośrodki opiekuńcze jako “punkty rekrutacyjne” dla handlu ludźmi, szantażu i przemytu, ale wciąż - brak czegokolwiek.
Gdyby Rodriguez był typowym brutalem to już dawno by go mieli i najpewniej doszliby do rozpracowania całego jego gangu, ale on działa raczej jako organizator, logistyka, transport, przekazywanie fałszywych dokumentów, kontakty z “klientami”. Dlatego trudniej go przyłapać, nie zostawia żadnych śladów przemocy, nie ma przy sobie dużych ilości towaru. Ale pojawia się zawsze tam, gdzie coś się przesuwa: towar, dziewczyny, pieniądze.
Mazarine Winters
- 
				 Mother of Marvel, but she has no kids yet! Mother of Marvel, but she has no kids yet! nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Zdecydowanie wolałaby, żeby jej partner odzwierciedlał takie chęci chociażby w połowie. Nie zanosiło się na to, ale szczerze to trochę się tego spodziewała. Dlatego też nie była jakoś mocno wciągnięta w sprawy narkotykowe - z zestawieniem innych powodów. Ona z kolei miała wrażenie, że policjanci z tego wydziału mieli wywalone na absolutnie wszystko, a już zwłaszcza na ludzką krzywdę.
— Chcę wiedzieć wszystko, co mnie na gościa naprowadzi. System nie do końca wystarcza w tym wypadku. — oznajmiła bez ogródek, nie spuszczając spojrzenia z mężczyzny. W trakcie jego wywodu łyknęła trochę kawy, starając się przeanalizować jego słowa. — A to ciekawe. Chłopak wie, jak się ukryć. — stwierdziła z ledwie widocznym przekąsem i uniosła delikatnie brwi, choć szczerze to miała ochotę przewrócić oczami. Natychmiast spoważniała, słysząc natomiast o informacji, która interesowała ją najbardziej. — Sprawdzimy pewnie wszystko po kolei. Ta jego babka - mamy ją w systemie? Też dobrze by było ją przetrzepać, a nuż wpadłoby coś interesującego. — Maze była bardzo dokładna. Sprawdzała nawet żula spod spożywczaka, choć wielu pewnie powiedziałoby jej, by nie zaprzątała sobie tym głowy. A tym sposobem zyskiwała dużo więcej informacji niż cała reszta.
Niestety, ci najgorsi zwyrole zwykle byli mądrzejsi niż drobni przestępcy, a przez to mieli zaplanowany każdy ruch co najmniej trzy kroki wprzód. Niczego innego nie spodziewała się w tym przypadku. To była wręcz norma - jeśli chodziło o przestępcę zajmującego się całą siatką czynności łamiących prawo, na pewno był nieuchwytny.
Co nie znaczyło, że na zawsze tak pozostanie.
Nathaniel Rourke
- 
				 I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills. I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
 I love you the most.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— No jasne — odpowiedział na jej słowa, przysunął się bliżej do komputera, poruszył myszką, żeby wybudzić ekran, i zrobił kilka kliknięć, prędko wyszukując profil. Profil człowieka, o którym rozmawiali. Raczej chciał potwierdzić swoje słowa, że za dużo w jego kartotece nie ma. — Nie jest z pierwszej łapanki — przyznał.
Wielokrotnie próbował w najbliższej okolicy Rodrigueza (albo w miejscach, w których się pojawiał) przeprowadzić jakieś rozmowy jako cywil. Pewnie zbyt często ryzykując własnym życiem, ale gdy podstawowe środki zawodziły, musiał działać na własną rękę.
— Tego tutaj nie ma… — mruknął i pochylił się, by sięgnąć po zeszyt, który otworzył na końcowych stronach wypełnionych jego pismem. Nath naprawdę był zaangażowany, gdy coś nie dawało mu spokoju, ale od ostatnich czterech miesięcy czuł się, jakby trafił na ślepy zaułek. — Ale może się przydać. W Southmoor i na Crosshill Flats trafiłem na dzieciaki bawiące się na podwórku. Dogadywał się z nimi nad wyraz dobrze, rozpoznawały go, mówiły, że przyjeżdża i rozdaje im pieniądze oraz słodycze.
Wyciągnął tę kartę tylko dlatego, że Maze mogła to jakoś wykorzystać, jemu to i tak nic nie dawało. Nathaniel podejrzewał, że to zagranie nie było z litości, tylko zimnym wyrachowaniem. Dzieciaki całe dnie spędzały na podwórku, widziały wszystko, a jeśli traktujesz je jak ludzi, będą ci lojalne. Miał swoje własne, żywe kamery.
— Ona nigdzie nie figuruje, przynajmniej do tej pory ja do niej nie doszedłem — wyjaśnił pokrótce i wzruszył ramionami. Zamknął swój zeszyt z prywatnymi notatkami i wrzucił gdzieś w szafkę. Oparł się wygodniej i wbił wzrok w nową koleżankę.
— Tak naprawdę ja ci za bardzo nie pomogę. Ta sprawa ciągnie się gdzieś dalej, pewnie w Los Herederos, a ja mam kategoryczny zakaz grzebania w tym, nie wiem po co mnie przydzielili.
Mazarine Winters
- 
				 Mother of Marvel, but she has no kids yet! Mother of Marvel, but she has no kids yet! nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
— Lepiej dla niego, gorzej dla nas. — skomentowała i westchnęła ciężko, nie mogąc się powstrzymać. Trudne im się wylosowało, ale nie był to pierwszy raz. Praca w policji nie była sielanką, chyba, że faktycznie miało się wywalone jajca na wszystko. Mazarine przeżyła to już tak wiele razy, że nawet nie kryła się z własną frustracją. Bo bycie tym “zaangażowanym” detektywem było przez to wszystko jeszcze cięższe do zniesienia.
— Hm? — jedna z jej brwi delikatnie uniosła się ku górze, w duchu czując raczkującą nadzieję na coś konkretnego. Informacja, którą chwilę później sprzedał jej Rourke, może nie była rozwiązaniem sprawy, ale mogła jej nieco pomóc. Mazarine pokiwała powoli głową, analizując w myślach potencjalne scenariusze. — To może się przydać. Dzięki. Pogadam jeszcze z kimś od nas, może dowiem się więcej. — sama się tym nie zajmowała, ale na jej wydziale była specjalna jednostka, która zajmowała się dziecięcymi ofiarami i podobnymi. Ona nie lubiła tych małych człowieczków, więc trzymała się od nich z daleka. Chyba, że musiała akurat jakiegoś przesłuchać.
— Okej. — znowu skinęła głową, ale z nieco mniejszym entuzjazmem. Zrobiła sobie też przerwę na kawę, którą facet wykorzystał na kolejną wypowiedź.
Odważną, jakby nie mówić.
— A z jakiegoś powodu przydzielono ciebie do tej sprawy. Więc może jednak zakaz zniesiony? — skwitowała z delikatnym, ledwie widocznym uśmieszkiem. Przemknęło jej przez myśl, że może sam tak sobie wymyślił, by się wymigać. Wszystko jedno. — Ale z tego co wiem, macie chyba ograniczoną ilość rąk do pomocy. To też może być powód tego, że dają kogokolwiek. — mówiąc te słowa, wstała z miejsca z zamiarem wyjścia. Chcąc czy nie, był to delikatny przytyk w stronę mężczyzny, by jednocześnie też go zweryfikować. Większość policjantów odpalała się, jak wrzucało się ich do worka “tych nieco gorszych” niż reszta. Tego tutaj jeszcze nie znała - ale być może za chwilę już wyrobi sobie o nim generalne zdanie.
Nathaniel Rourke
- 
				 I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills. I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
 I love you the most.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Przestępcy już nie są głupi — mruknął przenosząc swój wzrok na nią. — Zaczęli kombinować, są zazwyczaj klika kroków przed nami, a nas jeszcze dodatkowo zatrzymują procedury — dodał. Gdyby nie papierologia to pewnie w ciągu całej swojej kariery dałby radę zatrzymać połowę miasta. W takich momentach tęsknił za czasami pracowania pod przykrywką, bo wtedy nie musiał nic załatwiać zgodnie z procedurami ani udowadniać. Był wolną rybą, dla której liczyło się zatrzymanie i zakończenie sprawy, bez względu na konsekwencje.
— Możesz pytać, ale nie wiem czy będą coś o tym wiedzieli. To moje prywatne info, gdy zajmowałem się tym na poważnie, też nie rozpowiadaj tego na prawo i lewo, bo mogę mieć problemy. — Tego ostatniego w stu procentach pewien nie był, ale obstawiał, że jeżeli ona zacznie grzebać z informacją, że któryś z policjantów jej powiedział to zacznie się paplanina. On miał swój zeszyt, notatki, które nie znajdowały się nigdzie indziej i trudno bez dowodów i formularzy było je przedstawić reszcie. Pozostałości z pracy pod przykrywką.
— Ten zakaz jest nałożony przeze mnie na mnie samego — powiedział i spojrzał na ten jej uśmieszek. — Mam córkę, chcę aby była bezpieczna. — Nie chciał tłumaczyć się z całego swojego życia, ale od kiedy Lily przyszła na świat obiecał sobie, że nigdy w życiu nie będzie mieszał się w gangi, od których prawie zginął. Gdyby miał na świecie tylko siebie pewnie bez mrugnięcia okiem dałby się wplątać w to jeszcze raz. Teraz nie chciał ryzykować życiem dziecka i byłej żony. Stał się prostym targetem, najbezpieczniej było trzymać się od tego z daleka.
— Może masz rację, przejdę się i porozmawiam z górą, pewnie wrzucą ci kogoś innego za mnie. — Posłał jej uśmiech, gdy wstała z krzesła. — Powodzenia detektyw Winters, pilnuj się.
Powiedział to na odchodne, ale w tym momencie już mógł dać sobie rękę uciąć, że będą mieli totalnie gdzieś prośby i wyjaśnienia. Nie miał tutaj żadnej mocy sprawczej.
Mazarine Winters
- 
				 Mother of Marvel, but she has no kids yet! Mother of Marvel, but she has no kids yet! nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
— Okej, dzięki za informację. Będę pamiętać, by nie sprzedać, że to wyszło od ciebie. — nie była to jej pierwsza jazda, zresztą pewnie nie tylko jej. Gdyby cały posterunek operował tylko w sposób oficjalny to nie dałoby się ukryć absolutnie nic. A policjanci prywatnie często byli zupełnie różni od tego, co pokazywali na posterunkach - czy to za pomocą informacji, czy to za pomocą zachowania. Lub czegoś innego.
Wyjątkiem była Maze, która żyła w pracy. Poza nią nie miała żadnego życia. Była jednak świadoma faktu, że najpewniej była jedyną, która nie miała nic takiego do ukrycia.
— Rozumiem. — skinęła tylko głową. No tak, ona żyła pracą, a inni mieli przecież życie. Żony, dzieci. Czasami zdawała się o tym zapominać, przez co jej wymagania mogły się robić zbyt wygórowane. Cieszyła się zatem, gdy ktoś sprowadzał ją w tej kwestii do parteru.
A jednocześnie czuła przy tym delikatne ukłucie zazdrości.
— To jak coś się zmieni będę czekać na informacje. — trochę była zawiedziona, że nie podjął się jej “wyzwania”, ale rozumiała teraz jego pobudki. Nie zamierzała zatem drążyć tematu. — Dzięki, ty również, detektywie Rourke. — obrzuciła go tylko kilkusekundowym spojrzeniem, a uśmiech, który przyozdobił jej twarz, był na niej obecny chyba jeszcze krócej. Nie zamierzała marnować cennego czasu, który mogła przeznaczyć na dalsze rozwiązywanie sprawy. Obróciła się zatem na pięcie i prędkim, sprężystym krokiem wróciła na swój wydział.
Nathaniel Rourke
//ztx2

