29 y/o
For good luck!
170 cm
rezydentka oddziału ratunkowego w mount sinai hospital
Awatar użytkownika
My heart is like a haunted house. There's things in there that scream and shout. They make their music in the night. Wish I could find a way to let them out.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Gdy była tutaj poprzednio, czuła się dość obco i nie na miejscu, otoczona co prawda koleżankami i kolegami po fachu, ale wciąż mając wrażenie, że jakoś odstawała. Dziś gwar wieczornego baru wydawał jej się wręcz przyjemny, a fakt, że mogła najzwyczajniej w świecie wyluzować się przez chwilę, nie był tu bez znaczenia. Drinki, pizza i plotki były czymś naturalnym dla ludzi, którzy zachowywali zdrowy podział między życiem prywatnym a zawodowym, ale dla pracoholiczki, jaką była Almendarez, były niecodzienne. Może dlatego powinny być bardziej celebrowane, a ona sama naprawdę doceniała dzisiejsze spotkanie?
- Ode mnie masz zawsze zielone światło, żeby utrzeć nosa facetom - zapowiedziała jeszcze, w później także jednym łykiem opróżniła swój drink do końca.
Słysząc o ciepłym daniu tylko uśmiechnęła się pod nosem, bo czuła się prawie tak, jakby siedziała przed lustrem; wcześniej nie zdawała sobie nawet sprawy, jak podobne są do siebie ze Sloane.
- I smakuje też lepiej, niż jedzenie na wynos. Mam wrażenie, że ostatnio nie jadam nic innego, ale czasem wolałabym wziąć podwójny dyżur niż stanąć przy garach - nie miała za grosz talentu kulinarnego i niespecjalnie się z tym kryła.
Gdy historia z randką nabrała szczegółów, na twarzy Sereny widoczne były wszystkie emocje, które w związku z tym odczuwała. Nie w jej gestii było ocenianie koleżanki, ale zmartwiła się nieco słysząc, że jej potencjalny wybranek nie jest nieskazitelnie czystym filarem tego miasta.
- Szary, czyli bardziej antysystemowy? Czy szary, bo lepiej nie pytać o jego prawdziwe zajęcie? - zsunęła brwi, zastanawiając się, która z tych opcji była bliższa prawdy.
Nie miała nic przeciwko osobom, które zboczyły ze ścieżki prawilności, by walczyć o ideały i przekonania ważne dla dobra społeczeństwa. I może była w tym wszystkim oceniająca i bardzo subiektywna, ale przecież gdyby nie podejmowane ryzyko, jej samej nawet nie byłoby na świecie - jej rodzice przekroczyli granicę nielegalnie. Nie była więc uprzedzona, ale wolała być ostrożna.
- To chyba nie jest jeszcze do końca taka czerwona flaga, ale bądź ostrożna. Jeśli będzie miało dojść do drugiego spotkania, wyślij mi swoją lokalizację czy coś, w razie czego możemy ustalić też jakieś hasło. Jeśli napiszesz mi w wiadomości, że wyspałaś się w swojej nowej, miękkiej piżamie i śnił ci się Michael to będę wiedziała, że czas wzywać posiłki - może brzmiała, jakby żartowała, ale mówiła całkiem serio.
Pizza nie zdążyła jeszcze zniknąć z talerzy, a one zamówiły już kolejne drinki i mogły wznieść następny toast. Ten wieczór najwyraźniej obfitował w powody do wznoszenia kieliszków w górę.
- I żebyśmy po sześćdziesiątce były takie niezłomne, jak ta moja sąsiadka - dodała jeszcze i chyba po raz pierwszy w życiu wyobraziła sobie siebie jako seniorkę.


Sloane Marlowe
ness
nie steruj moją postacią, a na pewno się dogadamy
31 y/o
Welkom in Canada
170 cm
ratownikcza medyczna, która po godzinach ratuje życie typom spod ciemnej gwiazdy
Awatar użytkownika
Obsession is the devil, it will take you to the dark side.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Sloane słuchała jej z półuśmiechem, podpierając brodę na dłoni, jakby ten gest miał ją uziemić w chwili, która, co zaskakujące dla Sloane, nie wymagała pośpiechu. Rzadko zdarzało się, by życie zwalniało do tempa, w którym można było po prostu siedzieć, jeść pizzę i mówić o piżamach jako haśle alarmowym.
- Tak zrobię - rzuciła cicho, lekko stukając paznokciem w szkło. - Piżama i Michael we śnie będzie hasłem.
Brzmiało to zabawnie, ale wiedziała, że Serena mówi serio. I to nie była tylko ostrożność , to była troska, której Sloane nie dostawała często, przynajmniej nie w tak bezpośredniej, nieocukrzonej formie. Zwykle to ona była od pilnowania, od ogarniania, od „wszystko pod kontrolą”. Teraz pierwszy raz od dawna miała ochotę pozwolić komuś innemu być tym, kto czuwa.
- Myślę, że ma sporo za uszami, ale nie wydaje mi się, żeby chciał mi zrobić krzywdę - nie wiedziała czy może być taka pewna Marco. Zdecydowanie był facetem, którego ciężko rozgryźć i daleko mu do tego, żeby określić go jako bezpiecznego. Co nie zmieniało faktu, że czuła się przy nim bezpiecznie.
Ujęła w dwa palce brzeg talerza, przesuwając pizzę bliżej siebie. Wzięła kolejny kawałek, ale tym razem jadła wolniej, bardziej świadomie. Czuła, jak atmosfera wieczoru wsiąka w nią jak ciepło w zimne dłonie.
- Zresztą… chyba nie muszę od razu wszystkiego wiedzieć. Może to nowość w moim życiu. Żeby pozwolić sobie na niewiedzę. - Spojrzała niepewnie na Serene, jakby szukała w jej spojrzeniu akceptacji i zrozumienia. Sama nie była pewna tego wszystkiego, ale miała ochotę zaryzykować.
Brzęk szkła był cichy, ale przyjemny. Przy ich stoliku zrobiło się cieplej, choć może to tylko drink zaczął działać.
- A jak już będziesz po sześćdziesiątce i zaczniesz tyranizować sąsiadów, to daj mi znać. Przyjadę i będziemy razem rozstawiać chłopców po kątach - dodała z rozbawieniem. - I może w końcu zrobimy własną pizzę. Taką, której nie będzie trzeba odgrzewać w mikrofalówce.
Jej uśmiech był miękki. Wieczór powoli dobiegał końca, ale nie miała jeszcze ochoty go zamykać.

serena almendarez
Slo
kiedyś tego nie było
29 y/o
For good luck!
170 cm
rezydentka oddziału ratunkowego w mount sinai hospital
Awatar użytkownika
My heart is like a haunted house. There's things in there that scream and shout. They make their music in the night. Wish I could find a way to let them out.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Doceniała, że Sloane zwierzyła jej się z tajemnic związanych z randką, bo nie miała wielu przyjaciółek, z którymi mogłaby rozmawiać na podobne tematy. Czasem wydawało jej się, że najbliższymi osobami byli inni pracownicy szpitala i wtedy na horyzoncie pojawiało się widmo samotnej starości, którą Serena chciała odgonić jak najdalej. Tak dawno nie plotkowała już o romansach, które dotyczyły znanych jej osób, że chyba wyszła z wprawy. Dlatego teraz słuchała uważnie i zamierzała podzielić się każdą radą, która przyszłaby jej na myśl.
- Nie brzmi to zachęcająco - przyznała szczerze, gdy dowiedziała się, że wybranek Marlowe może mieć sporo za uszami - Ale skoro jesteś tego świadoma i podchodzisz do sprawy ostrożnie, to może w tym szaleństwie jest metoda? - zsunęła brwi, poważnie się nad tym zastanawiająć.
Z natury nie była zbyt ufnym człowiekiem i miała wrażenie, że z biegiem czasu tylko coraz bardziej zamyka się w swojej skorupie, ale przecież wiedziała doskonale, że inni ludzie mają prawo oczekiwać od związków czegoś innego, niż oczekiwałaby ona. Ile charakterów, tyle upodobań, nie zamierzała więc oceniać Sloane i chciała jej po prostu dać znać, że w razie czego może na nią liczyć.
- No właśnie, takie budowanie zaufania też na pewno ma swoje plusy. Nie mogę chyba mówić z doświadczenia, bo moje związki były raczej… - zastanowiła się przez chwilę - waniliowe? Nudne? W każdym razie, jeśli czujesz potencjał, daj temu szansę.
Podniosła kieliszek i skusiła się na kolejny łyk drinka, czując się coraz swobodniej; możliwe że na jej policzkach pojawiły się już też pierwsze wypieki.
- Z pierwszej emerytury kupię bujane fotele na balkon i będziemy sobie tak siedzieć z tą pizzą i wspominać dawne czasy - cudownie było mieć w perspektywie znajomość, która mogła przetrwać lata.


Sloane Marlowe
ness
nie steruj moją postacią, a na pewno się dogadamy
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bar Poet”