-
I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
I love you the most.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie zamierzał naciskać. Jeśli nie chciała teraz rozmawiać, pewnie zrobi się rozmowna później, gdy przyjdzie do jedzenia, pewnie była głodna. Ciekawe, co myślała o tym wszystkim. Czy w ogóle zdawała sobie sprawę, że on stara się dla niej? Grilla miał w planach rozpalić trochę później, bo najpierw trzeba było odpająkować domek, w czasie, gdy nikt go nie używał, niespodziewani goście na pewno by się zalęgli. Przynajmniej nic nie będzie latało po całym domu, a on mógł odetchnąć z minimalnym spokojem. Zabrał wszystko z samochodu i wniósł do środka, szybko wrzucił do turystycznej lodówki to, co trzeba, resztę odłożył na półki, notując w myślach, że następny raz trzeba będzie zrobić skrupulatnie listę rzeczy do zabrania.
Nie skomentował jej zachowania po wejściu ani faktu, że od razu zabrała ze sobą hamak i wyszła na zewnątrz. Starał się nie zaprzątać tym sobie głowy, choć nie ukrywał, że kompletnie nie rozumiał jej decyzji. Co ona sobie myślała? Miał swoją głowę i swoje myśli, ale nie uważał, że zrobił cokolwiek złego. Zabrał ją na przymusowy urlop - powinna się cieszyć. On sam oddałby wszystko, żeby ktoś zorganizował coś za niego i dał mu czas na faktyczny odpoczynek. W międzyczasie, gdy Diane poszła spać (co oczywiście sprawdził, nasłuchując jej chrapnięć), zajął się sprzątaniem i przygotowywaniem produktów do wrzucenia na ruszt. Nawet wyszedł spryskać ją sprayem na komary, bo w końcu leżała na zewnątrz, a te skurwysyny tylko czekały na odpowiedni moment.
Po półtorej godziny wyszedł na zewnątrz, żeby przygotować wszystko do grillowania, czekając, aż była żona wstanie i w końcu odezwie się choć słowem.
— Głodna jesteś? — zapytał, zauważając, że kręci się na hamaku. Pewnie bolało ją całe ciało, bo musiało być niewygodnie. Przynajmniej jemu nigdy wygodnie na nim nie było. — Chcesz coś z upieczonego? Wrzuciłem już kilka rzeczy. Piwo też kupiłem, możesz się poczęstować. — Usiadł na ławeczce i wbił w nią wzrok.
Może jej przeszło? Może zobaczy, ile wysiłku w to włożył, ile rzeczy ogarnął? Miał taką nadzieję. A jeśli nie? No cóż… trudno.
Diane Anderson
Nie skomentował jej zachowania po wejściu ani faktu, że od razu zabrała ze sobą hamak i wyszła na zewnątrz. Starał się nie zaprzątać tym sobie głowy, choć nie ukrywał, że kompletnie nie rozumiał jej decyzji. Co ona sobie myślała? Miał swoją głowę i swoje myśli, ale nie uważał, że zrobił cokolwiek złego. Zabrał ją na przymusowy urlop - powinna się cieszyć. On sam oddałby wszystko, żeby ktoś zorganizował coś za niego i dał mu czas na faktyczny odpoczynek. W międzyczasie, gdy Diane poszła spać (co oczywiście sprawdził, nasłuchując jej chrapnięć), zajął się sprzątaniem i przygotowywaniem produktów do wrzucenia na ruszt. Nawet wyszedł spryskać ją sprayem na komary, bo w końcu leżała na zewnątrz, a te skurwysyny tylko czekały na odpowiedni moment.
Po półtorej godziny wyszedł na zewnątrz, żeby przygotować wszystko do grillowania, czekając, aż była żona wstanie i w końcu odezwie się choć słowem.
— Głodna jesteś? — zapytał, zauważając, że kręci się na hamaku. Pewnie bolało ją całe ciało, bo musiało być niewygodnie. Przynajmniej jemu nigdy wygodnie na nim nie było. — Chcesz coś z upieczonego? Wrzuciłem już kilka rzeczy. Piwo też kupiłem, możesz się poczęstować. — Usiadł na ławeczce i wbił w nią wzrok.
Może jej przeszło? Może zobaczy, ile wysiłku w to włożył, ile rzeczy ogarnął? Miał taką nadzieję. A jeśli nie? No cóż… trudno.
Diane Anderson
astrid (enigmatycznosc)
musisz się bardzo postarać
-
I want you to hold me
perpendicularly only
A sundial for the gods
we were born - born to failnieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimki srimkipostaćautor
Może i się starał, ale zrobił to zupełnie nie tak, jak powinien. Diane była cały czas wściekła za to, że zamknął ją w samochodzie i wywiózł do domku i był z tego faktu bardzo zadowolony.
Oczywiście nie zgodziłaby się gdyby jej podobny weekend w dwójkę zaproponował, co nie zmieniało faktu, że takie porywanie jej nie było sposobem na miłe spędzenie czasu razem.
Obudziła się czując zapach rozpalonego ogniska, zresztą jakiś komar mimo wszystko zdążył ją ukąsić i uniosła się w hamaku spoglądając jak Nathaniel wykłada mięso na ruszt.
Zaraz pewnie przesiąkną tym zapachem. Co by jej normalnie nie przeszkadzało, gdyby nie była tutaj wbrew swojej woli.
Spojrzała na mężczyznę i ostatkiem siły woli powstrzymała falę myśli o tym, co było z nim nie tak.
A teraz jakby nigdy nic pytał ją czy chce coś zjeść i czy się piwem nie poczęstuje.
Nie było sensu w ogóle zaczynać z nim teraz dyskusji i tak wiedziała, co jej powie.
Zapyta o co jej chodzi, pewnie powie coś o tym, że chciał żeby spędzili czas, żeby mieli spokojny weekend, że mogą się przyjaźnić mimo, że są po rozwodzie.
Nic, czego by już nie słyszała.
Z ciężkim westchnieniem usiadła na ławeczce, biorąc sobie najpierw talerz i jakieś sztućce. Piwem nie zamierzała się częstować, w końcu zamierzała później prowadzić samochód.
– Nie możesz oczekiwać ode mnie, że będę zadowolona. Wywiozłeś mnie tutaj wbrew mojej woli, Nathaniel. Do miejsca bez zasięgu. A co, jeśli Lily będzie chciała się do nas dodzwonić? – Podniosła wzrok na mężczyznę, mimo wszystko długo nie będąc w stanie jeść w ciszy, ale zaraz zerknęła do lodówki turystycznej chcąc z niej złowić jakąś colę, cokolwiek bez alkoholu.
– Zapakowałeś przynajmniej coś dla mnie? – To, że nie zamierzała tu zostać to jedno, ale była ciekawa czy miał dla niej jakąś szczoteczkę do zębów przynajmniej i dresy.
Na pewno mieli tu jakieś ubrania, takie typowo działkowe, ale też nie była pewna w jakim były stanie, skoro ostatni raz była tutaj w zeszłym roku.
Nathaniel Rourke
Oczywiście nie zgodziłaby się gdyby jej podobny weekend w dwójkę zaproponował, co nie zmieniało faktu, że takie porywanie jej nie było sposobem na miłe spędzenie czasu razem.
Obudziła się czując zapach rozpalonego ogniska, zresztą jakiś komar mimo wszystko zdążył ją ukąsić i uniosła się w hamaku spoglądając jak Nathaniel wykłada mięso na ruszt.
Zaraz pewnie przesiąkną tym zapachem. Co by jej normalnie nie przeszkadzało, gdyby nie była tutaj wbrew swojej woli.
Spojrzała na mężczyznę i ostatkiem siły woli powstrzymała falę myśli o tym, co było z nim nie tak.
A teraz jakby nigdy nic pytał ją czy chce coś zjeść i czy się piwem nie poczęstuje.
Nie było sensu w ogóle zaczynać z nim teraz dyskusji i tak wiedziała, co jej powie.
Zapyta o co jej chodzi, pewnie powie coś o tym, że chciał żeby spędzili czas, żeby mieli spokojny weekend, że mogą się przyjaźnić mimo, że są po rozwodzie.
Nic, czego by już nie słyszała.
Z ciężkim westchnieniem usiadła na ławeczce, biorąc sobie najpierw talerz i jakieś sztućce. Piwem nie zamierzała się częstować, w końcu zamierzała później prowadzić samochód.
– Nie możesz oczekiwać ode mnie, że będę zadowolona. Wywiozłeś mnie tutaj wbrew mojej woli, Nathaniel. Do miejsca bez zasięgu. A co, jeśli Lily będzie chciała się do nas dodzwonić? – Podniosła wzrok na mężczyznę, mimo wszystko długo nie będąc w stanie jeść w ciszy, ale zaraz zerknęła do lodówki turystycznej chcąc z niej złowić jakąś colę, cokolwiek bez alkoholu.
– Zapakowałeś przynajmniej coś dla mnie? – To, że nie zamierzała tu zostać to jedno, ale była ciekawa czy miał dla niej jakąś szczoteczkę do zębów przynajmniej i dresy.
Na pewno mieli tu jakieś ubrania, takie typowo działkowe, ale też nie była pewna w jakim były stanie, skoro ostatni raz była tutaj w zeszłym roku.
Nathaniel Rourke
firtula
nie decyduj za moją postać bo mnie pojebie
-
I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
I love you the most.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Najważniejszym faktem było to, że Diane nie dałaby mu się wyciągnąć na wspólnie spędzony weekend. W końcu nie byli małżeństwem, wychodzenie lub wyjeżdżanie gdzieś z ex było dziwne, nie przez każdego akceptowalne. W głowie gdzieś miał, że była żona zaraz wymyśliłaby milion wymówek, byleby nie pojechać z nim sam na sam do ich domku przy jeziorze, jeszcze wiedząc, że nie będzie miała żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Dla niego wakacje właśnie wyglądały tak - słońce, jezioro, woda i brak natrętnych telefonów z pracy. W tym okresie szczególnie tego potrzebował, bo znowu wkręcił się w sprawę Los Herederos a gdyby nie wyjechał tak daleko, to całe dnie spędzałby z laptopem i próbował znów grzebać w czymś, co nie miało rozwiązania.
Nie był typem, który uwielbiał jeździć na Woodbine Beach, by leżeć na plaży i jeść lody, to bardziej przypadłoby do gustu ich córce, a skoro ona pojechała na kolonie… To mogli spędzić urlop w lepszy sposób.
Przynajmniej taki miał tok myślenia i rozumowania.
Czekał chwilę na jej odpowiedź, bo mógł jej jakąś kiełbasę czy ziemniaka już dać, bo chwilę grill się tlił, ale gdy nic nie powiedziała po prostu wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia. Coś grzebał, obracał i dokładał, nie dając się zmanipulować jej cichymi dniami, a raczej cichym wieczorem. Okej, wiedział, że może postąpił źle, że mógł się jej chociaż zapytać, ale gdy byli małżeństwem nigdy tego nie robił, a ona nigdy na głos nie narzekała na takie niespodzianki.
Dopiero gdy przeniosła się na ławkę spojrzał na nią i westchnął widząc, że otwiera usta. Opierdol życia.
— Daj spokój, ona się świetnie bawi na kolonii, na pewno dawno zapomniała o tym, że ma zadzwonić. Jest dużą dziewczynką, da sobie radę. To nie jest nieporadne dziecko — odpowiedział jej, zmrużył lekko oczy i obrócił głowę na wprost do grilla. Nienawidził tego, że co by nie zrobił to musiała mu wypominać, że jest najgorszy na świecie, zupełnie tak jak teraz. “Co jeśli będzie chciała zadzwonić?” - obydwoje wiedzieli, że była w swoim świecie ze swoimi koleżankami i do głowy by jej nie przyszło, by dzwonić do rodziców.
— Wziąłem, masz w domu torbę z ubraniami, wziąłem to co zostało i jest w miarę wygodne. A jakieś higieniczne rzeczy są w łazience, odłożyłem na półkę — mruknął tylko, nawet nie próbując ukrywać swojego niezadowolenia. — Nakładam ci na talerz! — powiedział trochę głośniej, gdy Diane kierowała się do domku letniskowego, a sam szczypcami chwycił kiełbę i położył na talerz.
Drugą nałożył dla siebie, usiadł na ławeczce, przodem w stronę jeziora.
Miał jeszcze piłkę plażową, ale trzeba byłoby ją nadmuchać.
Ciekawe czy Diane chciałaby z nim zagrać i sromotnie przegrać, jak za starych dobrych czasów.
Diane Anderson
z/t x2
Nie był typem, który uwielbiał jeździć na Woodbine Beach, by leżeć na plaży i jeść lody, to bardziej przypadłoby do gustu ich córce, a skoro ona pojechała na kolonie… To mogli spędzić urlop w lepszy sposób.
Przynajmniej taki miał tok myślenia i rozumowania.
Czekał chwilę na jej odpowiedź, bo mógł jej jakąś kiełbasę czy ziemniaka już dać, bo chwilę grill się tlił, ale gdy nic nie powiedziała po prostu wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia. Coś grzebał, obracał i dokładał, nie dając się zmanipulować jej cichymi dniami, a raczej cichym wieczorem. Okej, wiedział, że może postąpił źle, że mógł się jej chociaż zapytać, ale gdy byli małżeństwem nigdy tego nie robił, a ona nigdy na głos nie narzekała na takie niespodzianki.
Dopiero gdy przeniosła się na ławkę spojrzał na nią i westchnął widząc, że otwiera usta. Opierdol życia.
— Daj spokój, ona się świetnie bawi na kolonii, na pewno dawno zapomniała o tym, że ma zadzwonić. Jest dużą dziewczynką, da sobie radę. To nie jest nieporadne dziecko — odpowiedział jej, zmrużył lekko oczy i obrócił głowę na wprost do grilla. Nienawidził tego, że co by nie zrobił to musiała mu wypominać, że jest najgorszy na świecie, zupełnie tak jak teraz. “Co jeśli będzie chciała zadzwonić?” - obydwoje wiedzieli, że była w swoim świecie ze swoimi koleżankami i do głowy by jej nie przyszło, by dzwonić do rodziców.
— Wziąłem, masz w domu torbę z ubraniami, wziąłem to co zostało i jest w miarę wygodne. A jakieś higieniczne rzeczy są w łazience, odłożyłem na półkę — mruknął tylko, nawet nie próbując ukrywać swojego niezadowolenia. — Nakładam ci na talerz! — powiedział trochę głośniej, gdy Diane kierowała się do domku letniskowego, a sam szczypcami chwycił kiełbę i położył na talerz.
Drugą nałożył dla siebie, usiadł na ławeczce, przodem w stronę jeziora.
Miał jeszcze piłkę plażową, ale trzeba byłoby ją nadmuchać.
Ciekawe czy Diane chciałaby z nim zagrać i sromotnie przegrać, jak za starych dobrych czasów.
Diane Anderson
z/t x2
astrid (enigmatycznosc)
musisz się bardzo postarać