Ginny zataczała małe kręgi biodrami, nie ruszając się z miejsca. Alkohol sprawił, że wszystko wydawało się jednocześnie wyraźniejsze i bardziej rozmyte. Kolejka powoli przesuwała się do przodu, a dziewczyny wraz z nią, gdy rozkmina blondynki trwała w najlepsze.
— A może Kelly Clarkson? „Since You Been Gone"? To jest idealne na karaoke, każdy zna słowa — kontynuowała swoje propozycje, bo jej umysł wciąż przeskakiwał między różnymi utworami jak w jakiejś muzycznej układance.
Virginia czuła, jak w jej żołądku narasta mieszanka ekscytacji i motywującego stresu. Karaoke to było zawsze wesołe i pobudzające ją doświadczenie. Stone spojrzała na ekran, na którym akurat kończyła się jakaś piosenka w wykonaniu grupy nastoletnich dziewczyn, które wyglądały na znacznie bardziej trzeźwe niż ona.
— Albo może coś z lat dziewięćdziesiątych? Niech wiedzą, co to znaczy dobra muzyka — podsumowała i roześmiała się własnym określeniem, bo w głębi duszy doskonale zdawała sobie sprawę, że prawdopodobnie będą wyglądać raczej jak dwie lekko wstawione kobiety, które próbują udowodnić same sobie, że wciąż pamiętają słowa do piosenek sprzed dwudziestu lat. Ginny była tak wstawiona, że przez ten cały czas nawet nie zauważyła, że mówiła tak dużo i ekspresyjnie, że nie dopuściła koleżanki do głosu.
Ale w tym momencie już nic jej nie przeszkadzało. Najważniejsze, że właśnie nadeszła ich kolej na wybór piosenki!
Sylvie Hayward