Witamy w Toronto! Zachęcamy do rejestracji i wspólnej zabawy! Kliknij tutaj, jeśli chcesz stać się prawdziwym Kanadyjczykiem!
[01/09/25] Witamy wrzesień, a wraz z nim nowe kalendarium, czeka Was trochę swojskiego klimatu na Polish Harvest & Food Festival. Wpadło również nowe ogłoszenie, więc zachęcamy do zapoznania się z jego treścią!
Aby wykonać twardy reset, należy wcisnąć kombinację shift + ctrl + r lub ctrl + F5 (w wersji dla Mac: command + options + r lub command + shift + r)
survival taught me when to show my scars and when to hide them
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor
#4
The Painted Lady było miejscem, które osobiście Ginny uwielbiała za swój specyficzny klimat oraz poczucie, że każdy może być tym, kim chce w tym miejscu. Nie był to klasyczny bar, zanurzony w przyciężkiej atmosferze i śmierdzący hektolitrami wylanego, mocnego alkoholu na drewniany parkiet. Miejsce to było kolorowe, głośne, wymagające atencji, ale jednocześnie żyło własnym życiem, składając się z tłumu klientów przewijających się przez nie niemal każdego wieczora. Ciepłe, złote światło odbijało się od butelek za barem, a muzyka sączyła się razem z gwarą rozmów. Czerwono-czarne ściany, kryształowe żyrandole i lustra odbijające rozproszone neony nadawały temu miejscu trochę dekadencji, trochę filmowego klimatu – takiego, w którym łatwo zapomnieć o godzinie, dniu tygodnia czy nawet całym swoim dotychczasowym życiu.
Jej rozmowa z Sylvie stopniowo stawała się coraz głośniejsza, co skutkowało zwiększającą się liczbą klientów. Standardowo panie zaczynały od obgadania najważniejszych tematów, które głównie zajmowały rutynowe życie, czyli od pracy. Każda miała coś do opowiedzenia, od klientów, którzy nie rozumieli powagi sprawy, po wkurzających współpracowników, przypadki odgórnie beznadziejne, całościowe przemęczenie i wykończenie zarówno fizyczne i psychiczne. Nie było łatwo na żadnej płaszczyźnie. Obie były zbyt ambitne, żeby pozwolić sobie chociażby na najmniejsze niedociągnięcia.
W pewnej chwili Ginny szturchnęła przyjaciółkę w ramię i skinęła głową, by ta obejrzała się za siebie. Jej wzrok osiadł na starszej kobiecie ze zmęczoną, pomarszczoną i śniadą twarzą, która zajmowała stolik na samym końcu. Siedziała sama, ubrana w długą, fioletowo-złotą suknię z licznymi falbanami, a na stoliku przed nią stała tylko szklanka z wodą i talia kart, które co pewien czas przekładała. Stone obserwowała jej zgrabne ruchy, jednocześnie nachylając się nad uchem Hayward.
— Sylvie, a może dowiemy się, co nas czeka w najbliższej przyszłości? Hmm? Chciałabym usłyszeć, że kolejny facet, który stanie na mojej drodze, nie będzie ani moim podopiecznym, ani nie będzie z nim spowinowacony, ani nie będzie miał problemów natury psychologicznej, nie będzie ukrytym narcyzem i egocentrykiem, który potrzebuje, żeby cały świat skupił się na nim... czy tak dużo wymagam? — zapytała swoim lekko przepitym głosem, niby użalając się nad własnym losem, ale na chwilę uśmiechając się szeroko, bo z pewnej perspektywy, to było nawet całkiem zabawne – może nie dla niej samej, ale dla kogoś patrzącego z boku na pewno!
— No chodź, nic nie szkodzi, najwyżej dowiemy się, że lepiej nie będzie...
⟡ zbyt wiele tematów w jednym poście
⟡ zbyt szybkie tempo - przeskakiwanie przez ważne momenty
⟡ ignorowanie wcześniej ustalonych faktów
⟡ brak rozwojowości w grze oraz spójności w charakterze postaci
⟡ deus ex machina, meta-gaming, powerplaying, mary sue
⟡ błędy językowe utrudniające zrozumienie
⟡ brak akapitów i ściany tekstu
księgowa, prawnik ds. podatków w Hayward & Co. Legal Advisory
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor
5.
Sylvie zdecydowanie nie przepadała za klasycznymi barami, do których chodziło się, by upić się do nieprzytomności. Duszne, pełne przepoconych mężczyzn w średnim wieku i z małą przestrzenią do oddechu, który i tak przepełniony był wonią taniego trunku - zdecydowanie nie w jej stylu. W takim miejscu była może raz, jeszcze na studiach. I zapewne od razu pożałowała swojej decyzji o pobycie w takim miejscu. Nie tyczyło się to jednak The Painted Lady, gdzie Hayward z miejsca wyczuwała różnicę. Nawet nie musiała wymieniać szczegółów po kolei by stwierdzić, że było to odpowiednie dla niej miejsce. Po prostu czuła, że tutaj nie musi obawiać się o ograniczenie swobody czy pijackie zaczepki na każdym kroku. A to zdecydowanie jej wystarczało. Nie przeszkadzało jej nawet to, że z czasem dźwięki w tle stawały się głośniejsze, a ona sama musiała niemalże krzyczeć, by odpowiedzieć swojej przyjaciółce, Ginny. W tym miejscu mogła uważać to za normalną kolej rzeczy, choć w każdym innym przybytku mogłoby ją to obciążać. Ewentualnie to towarzystwo i rozmowa na tematy interesujące Hayward robiła robotę, a ona nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Możliwość wyspowiadania się ze wszystkiego, co nazbierało się u niej w ciągu ostatnich dni, musiała mieć większą moc sprawczą niż cała reszta. I bardzo dobrze. Nie oszczędziła sobie wina, ale jak zwykle też nie przesadzała z nim w drugą stronę, nie czując takiej potrzeby. Lubiła zachować chociażby namiastkę trzeźwości, chociażby po to, by jakoś o własnych siłach wrócić potem do swojego pustego domu. O którym starała się właśnie nie myśleć. Powędrowała zatem wzrokiem w odpowiednim kierunku po namowie Virginii i przyjrzała się staruszce. Nie wyróżniało ją wiele od klasycznego obrazu ulicznej wróżki, która w zamian za wróżbę zamierzała niepostrzeżenie ukraść pierścionek z czyjejś ręki. Coś w wyrazie twarzy sprawiło jednak, że Sylvie nie mogła oderwać od niej oczu, a słysząc propozycję Ginny, faktycznie zaczęła ją rozważać. — Czy ja wiem… — zaczęła natomiast niewinnie, wzruszając ramionami i jednocześnie nie powstrzymując uśmieszku wkradającego się na jej usta. Wciąż miała lekkie obiekcje po utracie męża, choć usilnie starała się twierdzić, że chciałaby ruszyć naprzód. Jednocześnie przyszłość bez niego zdawała się ją przerażać, choć coraz mniej z biegiem upływającego czasu. Może zatem faktycznie przepowiednia od starej kobieciny, która niekoniecznie musiała być prawdą, popchnie ją o ten maleńki kroczek do przodu? — To nie jest dużo, ale może ja się na tym nie znam. Może faktycznie musimy spytać tej pani. — tym samym zgodziła się na jej propozycję, czując nawet delikatną ekscytację. Ezoteryka nie była jej obsesją, ale zawsze była ciekawa tego, co ponoć mówiła przyszłość, karty, kamienie czy co tam jeszcze. Nie musiała się do tego wiernie stosować, ale mogła z tego wynieść inspirację, co też było całkiem atrakcyjnym atutem. — Dobrze, dobrze. Chodźmy. — naleganie przyjaciółki wywołało u niej krótką salwę śmiechu, nie mającą na celu nabijanie się ze Stone. Szczerze miała jednak nadzieję, że fortuna będzie sprzyjać im obu. Albo chociaż Virginii. Dlatego też podniosła się z miejsca, powoli, czekając aż jej rozmówczyni do niej dołączy. Samodzielnie nie chciała się wyrywać z wcześniej wymienionych pobudek, więc pierwszeństwo przydzieliła przyjaciółce. Była też ciekawa, w jaki sposób może poprosić kobietę o wróżbę.
survival taught me when to show my scars and when to hide them
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor
Virginia nigdy u żadnej wróżki nie była, więc sama nie miała bladego pojęcia, jak odbywają się takie spotkania. Nawet nie była w pełni przekonana, że owa kobieta wróżką była – choć wszystko na to wskazywało, aczkolwiek tutaj mogły także zadziałać stereotypy – jednakże było pewne, że jak tylko podejdą i spróbują zagadać, to szybko okaże się, czy miała rację. Pewnie gdyby nie stopień jej upojenia alkoholowego, to Stone nie byłaby taka chętna, żeby zagadywać starszą – nieco mroczną – kobietę, do której nikt sam z własnej woli nie podchodził, a wręcz przeciwnie. Wyglądało na to, że wszyscy trzymali się z daleka!
Ginny była dziwie podekscytowana tym całym pomysłem, więc gdy tylko Sylvie wyraziła zgodę, to postanowiła zbyt długo nie czekać – bo przyjaciółka mogła zawsze się rozmyślić – chwyciła ją za rękę i zaciągnęła w stronę stolika, przy którym siedziała staruszka. Zatrzymując się przy nim, odchrząknęła, próbując zwrócić jej uwagę na siebie, jednak ta nawet nie uniosła na nią swego spojrzenia.
— Przepraszam, chciałybyśmy zapytać...
— Siadać! — odburknęła chrypliwym głosem. Ginny aż wstrząsnęło, ale tylko wzruszyła lekko ramionami, zacisnęła mocniej dłoń przyjaciółki i usiadła na niewielkiej, zmęczonej czasem, kanapie naprzeciwko kobiety.
— Chciałybyśmy...
— Nie gada tyle, jak nie pytana jest! Wiem, co chciały. Wiem, co wszyscy chcą. Położy dłoń na tali, zada pytanie i przełoży, a potem słucha. I milczy — powiedziała, unosząc na nią swoje harde i niezadowolone spojrzenie. Zmrużyła powieki, przyglądając się Stone i przeszuwając ja swoim zimnym wzrokiem. — Pierw zapłaci... słyszą prawdę, której słyszeć nie chcą, a potem nie płacą... — powiedziała o ludziach ogólnie, odwracając twarz w bok i splunęła na podłodze w pogardzie – i pewnie rzucając jakiś urok – na tych, którzy nie zapłacili.
Ginny wyciągnęła z torebki portfel i wyciągnęła jeden banknot dziesięciodolarowy. Wróżka milczała. Dołożyła kolejny na blat, ale ta tylko prychnęła coś pod nosem. Zatem położyła następny i wtedy pomarszczona, stara ręka zagarnęła je prędko, w zamian pozostawiając talię kart i ponagliła blondynkę. Stone zerknęła na przyjaciółkę, tak porozumiewawczo, po czym ułożyła dłoń na kartach.
— Więc... moje pytanie brzmi, czy... w moim życiu prywatnym... w sensie uczuciowym, zadzieje się w końcu coś pozytywnego? — zapytała bardzo ogólnikowo, bo nie chciała zabrzmieć tak pompatycznie, żeby pytać o tego j e d y n e g o, bo chyba nie do końca wierzyła w takie scenariusze, aczkolwiek byłoby miło, jakby ktoś, kto był przynajmniej n o r m a l n y, pojawił się na jej drodze. Blondynka przełożyła karty, a wróżka szybkim ruchem rozłożyła trzy kolejne karty ze środka talii, pochyliła się nad nimi, sapnęła po raz kolejny.
— W twoim sercu wciąż stoi dom z zamkniętymi drzwiami. Farba na nich pęka, a klucz dawno zardzewiał... Nikt n o w y nie zapuka, bo droga do ciebie jest zarosła i ciemna. Twoje serce ma pecha i ten pech jeszcze potrwa.... Widzę ścieżkę, którą idziesz wijącą się w kółko, prowadzącą zawsze do tego samego progu, choć wmawiasz sobie, że tym razem będzie inaczej... A następny mężczyzna? — zapytała niemal drwiąco. Jej głos był pewny, przekonujący, a spojrzenie zatopione w malunkach na kartkach. Dopiero po ostatnim pytaniu wybiło w górę, zatrzymując się na twarzy Ginny. — Pojawi się, tak, pojawi… ale będzie bardziej problemem niż pocieszeniem. Jak b u r z a, która tylko przewraca to, co wcześniej ledwo stało — podsumowała, prędkim ruchem zsunęła karty, przetasowała talię i położyła ją na środku, by przenieść swoje mętne spojrzenie na Sylvie.
— Czyli tak, jak mówiłam... po prostu nie będzie lepiej, ale jeszcze ty masz szansę.
⟡ zbyt wiele tematów w jednym poście
⟡ zbyt szybkie tempo - przeskakiwanie przez ważne momenty
⟡ ignorowanie wcześniej ustalonych faktów
⟡ brak rozwojowości w grze oraz spójności w charakterze postaci
⟡ deus ex machina, meta-gaming, powerplaying, mary sue
⟡ błędy językowe utrudniające zrozumienie
⟡ brak akapitów i ściany tekstu
księgowa, prawnik ds. podatków w Hayward & Co. Legal Advisory
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor
Horoskopy mogły być Sylvie znajome, natomiast ona sama również nie postawiła jeszcze stopy w żadnym lokalu spirytystycznym. Powód? Przede wszystkim nie miała czasu, ale przede wszystkim miała też obawy przed tym, co mogła usłyszeć. Co, jeśli wróżki tak naprawdę nakreślały im przyszłość, nakładając przekleństwa i dlatego wszystko się waliło po poznaniu prawdy? To, w jej oczach, miało co najmniej tyle samo sensu jak sam fakt, że takie kobiety faktycznie coś widziały w mglistej, szklanej kuli. Albo w kartach. Czasami miała chęć nauczenia się tego fachu samodzielnie, ale wieczna praca szczęśliwie wypędzała takie pragnienia z jej głowy. Serce zabiło Hayward mocniej, gdy Ginny złapała ją za rękę i zaciągnęła ją do staruszki. Też była podekscytowana, ale jednocześnie trochę przerażona. Z tyłu głowy miała te wszystkie ostrzeżenia, by nie ufać takim ulicznym wróżkom. Znała parę historii, różnorodnych co prawda, ale wystarczających, by zasiać w niej ziarno pełne obaw. I, chcąc lub nie, w trakcie rozmowy musiało ono zacząć kiełkować. Stanęła jak wryta, gdy kobiecina przerwała jej przyjaciółce. Zgodnie z jej prośbą (która brzmiała bardziej jak rozkaz) usiadła obok Ginny, robiąc to powoli, niemalże ostrożnie. Zaczęła patrzeć się na ręce kobiety, które miały w sobie coś, co ją nieco hipnotyzowało. Z tego stanu wyrwały ją kolejne słowa wróżki, które zaczęły nieprzyjemnie obijać się o wnętrze jej czaszki. Ekscytacja ustąpiła miejsce obawom, które gnieździły się w niej od początku. Wiedziała, że osoby zajmujące się wróżbami były specyficzne, ale odczuwając to na własnej skórze… Nie była pewna, czy sama chce tego doświadczyć. W niemalże bolesnej wręcz ciszy przyglądała się całemu zajściu po kolei, starając się niemo dodać otuchy przyjaciółce, która pewnie też mogła się trochę wystraszyć. Trochę żałowała, że posłała ją na pierwszy ogień, a teraz miała ochotę sama się wycofać. Zwłaszcza, że miała płacić za wróżbę, która wcale może nie być jej przychylna. Trzymała jednak kciuki za Ginny, mając nadzieję, że pieniądze będą warte zachodu. Nie były. Aż sięgnęła po rękę przyjaciółki, ściskając delikatnie jej dłoń by tym samym pokazać, żeby nie przejmowała się słowami, których teraz słuchały. Ta zawiła historia w uszach Sylvie brzmiała jak coś, co może się wydarzyć, ale nie musi. Miała ochotę odezwać się do Virginii, by nie wierzyła tym bredniom. Nie chciała tego natomiast robić przy tej wróżce, więc zdecydowała się poczekać na moment, aż wrócą do stolika. Sama jednak wiedziała, że miała coraz mniejsze chęci na skorzystanie z wróżby. Trochę nawet czuła, że płacąc za taki precedens jednocześnie wystawiała się za bardzo przez granice własnego ja. Hayward zawsze była dyskretna, nie lubiła ani afiszować się swoim życiem, ani pozwalać innym na takie zagrywki. Zwłaszcza w sytuacji, gdzie chodziło o nieznaną jej przyszłość, która mogła (choć niekoniecznie) okazać się prawdą. Zatem, gdy miała nadejść jej kolej, potrząsnęła głową. — Nie wiem, czy chcę z niej skorzystać. — odparła zgodnie z prawdą, starając się brzmieć na zdecydowaną w tej kwestii. Zerknęła na przyjaciółkę, szukając poparcia… Albo zgubienia. Nie była pewna, czego mogła się teraz spodziewać.
survival taught me when to show my scars and when to hide them
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor
Stone nie poczuła się wcale z a s k o c z o n a słowami kobiety. Ona na dobrą sprawę nawet za bardzo nie szukała. Nie to, że nie chciała, tylko... Ginny miała starą duszę. W głębi siebie czuła, że ona przeżyła już to, co było pisane jej przeżyć. Teraz była już dalej, w innym miejscu swojego życia – gdzie robiła ważne rzeczy – ale nadal znajdowała czas na radość i zabawę, jednak nie na miłość. Bo miłość była zbyt dekoncentrująca. Zaślepiała, sprawiając, że inne ważne rzeczy spadały na dalszy plan. A ona obiecała sobie, że już nigdy nie postawi czyjegoś dobra nad swoje – oczywiście, to nie tyczyło się pracy, tylko życia prywatnego. Ona była w swoim życiu najważniejsza, koniec i kropka. Każdy anarchista, egocentryk, narcyz, ukryty atencjusz, zagubiony w świecie chłopiec, który wymagał poprowadzenia za rączkę, musiał obrać inny kierunek, bo ona wyczerpała już swój życiowy ładunek na takich typków!
Słowa starej wróżki raczej p r z y p o m n i a ł y jej o tym, co pod wpływem alkoholu się rozmyło – o rzeczywistości. Ona w jej przypadku była bardzo powtarzalna – przynajmniej od jakiegoś czasu – i przy tym stabilna. Ta stabilność była nudna, ale także była bezpieczna. Ginny lubiła to rozwiązanie. Wolała się nudzić w spokoju, niż przeżywać zbyt wiele w totalnym chaosie. Kąciki jej ust drgnęły delikatnie w górę, a twarz odwróciła się w stronę przyjaciółki.
— Spokojnie, przecież nie musisz usłyszeć nic złego... prawda? Nie mówi pani tylko złych rzeczy? — zapytała, przenosząc swoje spojrzenie na kobietę, a ta tasując talię kart ponownie wymowne westchnęła.
— Ja nie mówię. Ja czytam z kart, dziecino... Sama decydujesz o swoim losie — powiedziała, odkładając talię na środek i zabierając swoje dłonie. Wpatrywała się intensywnie w Sylvie, a Ginny mocniej zacisnęła jej dłoń, bo przecież to była tylko głupia zabawa... chyba... — Przełoży karty! Nie chcę mieć długu! — powiedziała niemal rozkazującym tonem. Czyli trzydzieści dolarów oznaczało dwie wróżby. Zawsze Stone mogła zadać inne pytanie, ale kobieta teraz wcale nie była nią zainteresowana. W końcu Sylvie przełożyła karty, jednak tym razem wróżka nie zaczęła mówić od razu.
— Nie zadała pytania, karty muszą... — zaczęła mówić, jednakże zamilkła, zaciskając mocno usta. Jej spojrzenie utkwiło w odsłoniętej karcie, niemal się zaszkliło i wybiło w górę na twarz Sylvie. Jej dłoń wysunęła się niepewnie do przodu i rozłożyła karty. Spojrzenie nabrało na ostrości, przeskakując pomiędzy kolejnymi kartami. Coraz szybciej i coraz bardziej chaotycznie, aż odsunęła się do tyłu i splotła dłonie ze sobą.
— Widzę w tobie kogoś, kto stoi na moście między przeszłością a przyszłością. Z jednej strony trzymasz się tego, co było, z drugiej ciekawość każe ci spojrzeć dalej. Nie śpiesz się — mówiła spokojnie. Inaczej gdy recytowała odpowiedź dla Stone. Jej głos był niemal ciepły, nawet trochę przyjazny. Nie było w niej wcześniejszej irytacji. — Niesiesz w sobie czyjś cień, ale on nie ciąży. Raczej chroni. Jeszcze przez chwilę będziesz szła w jego towarzystwie, zanim pojawi się ktoś, kto z a p a l i światło na twojej drodze — dokończyła, a pomiędzy całą trójką zapadła wymowna cisza. Virginia wpatrywała się w kobietę z lekko rozchylonymi ustami, nie wierząc w to, co powiedziała i że to autentycznie miało sens... albo ona była już tak pijana, że miało. Już sama nie wiedziała, więc ponownie wróciła spojrzeniem do przyjaciółki, licząc, że w niej znajdzie odpowiedź na rosnące w niej wątpliwości co do tego, co tutaj właśnie się wydarzyło.
⟡ zbyt wiele tematów w jednym poście
⟡ zbyt szybkie tempo - przeskakiwanie przez ważne momenty
⟡ ignorowanie wcześniej ustalonych faktów
⟡ brak rozwojowości w grze oraz spójności w charakterze postaci
⟡ deus ex machina, meta-gaming, powerplaying, mary sue
⟡ błędy językowe utrudniające zrozumienie
⟡ brak akapitów i ściany tekstu
księgowa, prawnik ds. podatków w Hayward & Co. Legal Advisory
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor
Jeśli Sylvie dostrzegła coś w reakcji przyjaciółki na słowa wróżki, to i tak zdecydowała się przekazać jej swego rodzaju wsparcie właśnie za pomocą drobnych gestów. Być może później, gdyby pogadały, dowie się więcej. Na tę chwilę skupiła się na tu i teraz, a właśnie miała nadejść jej kolej, z czego niezbyt była zadowolona. Sama też nieco wypiła i może była bardziej nastawiona bojowo niż wcześniej przypuszczała. Jeszcze bardziej kurczowo trzymała się tego, jak spokojna była teraźniejszość. Przeszłość była cholernie bolesna, natomiast przyszłość - kto wie. Ona chyba nie chciała wiedzieć. Nie teraz. A może nigdy? Nie była pewna. — Ale… — tu nie o to chodziło? Niby tak, ale niby nie. Hayward miała wrażenie, że obawiała się właśnie jakiegoś negatywnego spojrzenia na przyszłość, lecz w tym momencie zaczęła się bardziej nad tym zastanawiać. Bo może nie chodziło o to, że coś da jej kopa w tyłek. Dla niej to żadna nowość, zwłaszcza po utracie męża. Obawiała się chyba tego, że ona jej powie o jakiejś możliwości, a od tej chwili ona będzie dążyć właśnie do niej, tracąc zupełnie inne perspektywy - może nawet lepsze, niż ta przepowiedziana przez kobietę. Miała w głowie jeden wielki chaos, a jej mina doskonale to reprezentowała. Słowa kobiety jednak zagrzmiały w jej głowie, a ona nie mogła przestać ich powtarzać. Sama decydujesz o swoim losie. Musiała przy okazji o tym zapomnieć, a teraz dostała przypomnienie. Kolejne również, w dodatku takie, przez które aż podskoczyła na kanapie. — Już... — zrobiła, co jej kazano, zapominając o całej reszcie. Zapomniała, że się sprzeciwiła. Może chciała mieć spokój? Mogła przecież tylko udawać, że słucha… Ale jakaś cząstka jej chciała wiedzieć. Po chwili uświadomiła sobie, że nie zadała żadnego pytania. Albo może zrobiła to w głowie? Sylvie w oczekiwaniu zacisnęła usta w cienką linię, patrząc się na przełożone karty. Sama nie rozumiała ich znaczenia, więc niewiele mogła z tego wyczytać. Reakcja wróżki jej nie pomogła. Jej urwane zdanie również. Hayward nie śmiała odezwać się słowem i tylko wzrokiem śledziła ruchy kobiety, czekając na swój ostateczny werdykt. Nie spojrzała nawet w kierunku Ginny, jakby trochę bojąc się, że naruszy to jakąś spiritualną przestrzeń, w której się znalazła. Śmieszne, zwłaszcza uwzględniając fakt, że jeszcze przed chwilą zapierała się przed tym rękami i nogami. Faktyczna przepowiednia była… całkiem w porządku? Myślała na tyle trzeźwo (choć i tak potrzebowała chwili, by wszystko pojąć), że zrozumiała przekaz. I zgadzał się on z tym, co czuła w teraźniejszości. O przyszłości jeszcze niewiele mogła powiedzieć, ale… Nie było tragedii.
Chyba mogła odetchnąć z ulgą. — To… chyba ma sens. — musiała to sobie powiedzieć na głos, bo chyba nie do końca chciało jej się wierzyć. Do tego wszystkiego pokiwała sobie jeszcze głową. Tak, zgadza się. Przynajmniej na razie. Odwróciła się do Ginny, która chyba niekoniecznie załapała jej przepowiednię. Popatrzyła na nią przez chwilę, intensywnie nad czymś myśląc. W końcu zdecydowała się przejąć dowodzenie w tej rozmowie, zwłaszcza, że cisza stawała się coraz cięższa. Wstała, trzymając dłoń przyjaciółki, ale spojrzenie utkwiła we wróżce. — To... bardzo dziękujemy za poświęcony czas. Miłego wieczoru. — starała się zabrzmieć sympatycznie, a ton okrasić jakąkolwiek nutką wdzięczności i miała nadzieję, że się udało. Nie chciała, by wróżka źle odczytała ich zamiary i je dodatkowo przeklnęła czy coś. Z nią to mniejsza, ale Virginia ze swoją negatywną karmą raczej nie powinna mieć dołożonej kolejnej cegiełki. Odczekała parę sekund na ewentualną odpowiedź, a następnie zaciągnęła Stone do ich poprzedniego miejsca pobytu.
survival taught me when to show my scars and when to hide them
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor
Virginia nadal była w totalnym szoku, gdy słowa staruszki echem rozchodziły się w jej głowie, powodując w niej całkowity chaos. To było tak dziwne doświadczenie – wręcz nierealistyczne – że jej neurony jeszcze nie zdążyły odpowiednio przepracować wszystkich, zbyt intensywnych bodźców. Na szczęście w tym całym wydarzeniu Sylvie pozostała bardziej przytomna – a może po prostu była też bardziej trzeźwa – dzięki czemu, przynajmniej ona pomyślała o tym, żeby zachować się kulturalnie, bo przecież żadna z nich nie chciała narazić się wróżce, cygance, czarownicy... jak zwał tak zwał.
Na odchodne Ginny nieznacznie przykucnęła i skinęła głową, jednak starsza kobieta wypełniwszy swoje zadanie, skupiła się na dalszym tasowaniu kart, robiąc to tak machinalnie, jakby to była najbardziej zwyczajna dla niej czynność, jakby na tym na świecie najbardziej się znała, to było jej najbliższe. Jej ręka była pewna, zupełnie niezachwiana, a uwaga skupiona w pełni na powtarzającym się ruchu. Jakby właśnie przed chwilą nie wypowiedziała owych p r z e p o w i e d n i. Ta, która przytrafiła się Stone, nie była pocieszająca – wcale nie dziwiła jej konieczność zapłaty z góry! – jednak szczerze powiedziawszy, po tym całym paranormalnym zdarzeniu, Ginny raczej nie próbowałaby kłócić się z kobietą o trzydzieści dolarów, gdy w odpowiedzi wisiało nad nią widmo potępienia! Bez niego Stone była już przeklęta, a co dopiero, jakby dołożyć do tego jeszcze złowrogi urok! Mogłaby tego nie znieść.
Na szczęście zaraz znalazły się ponownie przy barze. Virginia zajęła swoje poprzednie miejsce, nie zwróciwszy nawet uwagi, że nadal mocno ściskała dłoń przyjaciółki. Zorientowała się dopiero po chwili, otrząsnęła się, rzuciła ciche przepraszam i ułożyła obie dłonie na wcześniej pozostawionym przez siebie drinku.
— To było dziwne. Niby po obszernych zajęciach z psychologii wiem, że to klasyczny efekt Barnuma... Wróżby formułowane są w sposób na tyle ogólny, by mogły znaleźć zastosowanie w różnych okolicznościach, a ludzka pamięć skłonna jest utrwalać jedynie te elementy, które wydają się trafne. Reszta zostaje dopowiedziana retrospektywnie, tak by całość tworzyła spójną narrację... ale w teorii to brzmi racjonalnie, a w praktyce to jest... lekko upiorne — podsumowała całe to doświadczenie, unosząc szklankę do góry i wypijając kilka łyków swojego kolorowego drinka. Nadal myślała logicznie – jednak łatwiej było teraz, po upływie kilku minut – bo w sytuacji, która działa się na bieżąco, jeszcze pod rygorem gniewu kobiety, jej rozsądek uciekł w zapomnienie.
— Twoja zabrzmiała nawet optymistycznie... tak mi się wydaje, przynajmniej fragment o zapaleniu światła. Co myślisz? Czy odrzucamy to w zapomnienie i przepijamy kolejnym drinkiem? — zaproponowała, zerkając na przyjaciółkę. Wcale nie musiały dalej o tym gadać, chociaż szczerze była ciekawa jej przemyśleń na ten temat – aczkolwiek też zrozumiałaby, jeżeli Sylvie nie miałaby ochoty odnosić się do nich.
— Zawsze zostaje nam opcja z zajęciem sceny do karaoke!
⟡ zbyt wiele tematów w jednym poście
⟡ zbyt szybkie tempo - przeskakiwanie przez ważne momenty
⟡ ignorowanie wcześniej ustalonych faktów
⟡ brak rozwojowości w grze oraz spójności w charakterze postaci
⟡ deus ex machina, meta-gaming, powerplaying, mary sue
⟡ błędy językowe utrudniające zrozumienie
⟡ brak akapitów i ściany tekstu
księgowa, prawnik ds. podatków w Hayward & Co. Legal Advisory
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor
Może i była bardziej przytomna, ale również nie mogła wyzbyć się słów wróżki z głowy. Pewnie spędzi całą resztę wieczoru na rozmyślaniu o nich, chyba, że jeszcze się czymś zajmą. Ciężko jednak będzie przebić impakt, jaki miały obie przepowiednie. Sylvie zastanawiała się również, czy jej przyjaciółka na pewno była w stanie dźwignąć ciężar, który wiązał się z jedną z nich. W dodatku tą gorszą. Teraz trochę wypiła, ale co będzie, jak otrzeźwieje? Chciałaby się tym nie martwić, ale taki miała charakter. Potrzebowała chyba większej porcji alkoholu, a kto wie czy i ona by zadziałała, by wszelkie troski zniknęły z jej głowy. Ucieszyła się, że nie zatrzymała jej ani staruszka, ani przyjaciółka. Z nieopisaną ulgą klapnęła na swoim poprzednim miejscu, z miejsca sygnalizując barmanowi, by podał jej to samo co wcześniej. Musiała albo to opić, albo opić by zapomnieć. Choć na moment. Zaśmiała się cicho, gdy przyjaciółka przeprosiła ją i puściła finalnie jej dłoń. Jej samej w żadnym stopniu to nie przeszkadzało, więc nie zamierzała tego komentować. Ona również w którymś momencie musiała tym gestem dać znać, że potrzebuje jakiejś formy duchowego wsparcia. — Eeee… tak. — próbowała, naprawdę próbowała pojąć sens tych słów, ale po wróżbach chyba zwolniły jej obroty. I nawet nie zamierzała się z tym kryć. Barman podał jej wino, za które wzięła się niemalże od razu. Na trzeźwo chyba tego dłużej nie pociągnie. — Upiorne. No. Można zrozumieć, dlaczego jest na to szał w halloween. — a przynajmniej tak myślała Hayward. Sama już nie była pewna co myśleć i czy w ogóle ma to sens. A jeśli miało, nie była pewna, czy ma siłę teraz się z tym mierzyć. — Światło to ja sobie sama mogę zapalić. — prychnęła, brzmiąc tak, jakby to naprawdę było takie oczywiste. Zaraz machnęła ręką i znowu napiła się alkoholu, więc jej decyzja chyba była jasna. — Pomyślimy na trzeźwo czy coś, bo jeszcze dojdziemy do jakichś dziwacznych wniosków. — tu już było bardziej widać jej racjonalne podejście. A raczej jego ostatnie momenty. — Możemy się pobawić w karaoke. — stwierdziła ostatecznie, choć wewnętrznie nie miała na to jakiejś wielkiej chęci. Mógł być to jednak dobry sposób, by faktycznie zapomnieć, więc warto było spróbować. Byle nie wybrały jakiejś krindżowej piosenki.
survival taught me when to show my scars and when to hide them
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor
Virginia roześmiała się – prawdopodobnie zbyt głośno niż powinna – gdy Sylvie powiedziała, że sama może zapalić sobie światło. Gdyby blondynka była trzeźwa, to na stop procent wsparłaby ten feministyczny pogląd, bo Stone była idealnym przykładem, że sama sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Jednak pod wpływem buzujących w jej krwi procentów zachowywała się irracjonalnie, wszystko bawiło – bądź straszyło, jak wróżka wcześniej – ją jeszcze mocniej, niż odebrałaby to w normalnych warunkach.
Ginny pokiwała głową, zgadzając się na taki obrót wydarzeń. Lepiej było zostawić rozważania na następny dzień – jeżeli w ogóle jej umysł miał cokolwiek zapamiętać z tego całego wróżenia – bo teraz jej wnioskowanie mogło być na tak wysoce poplątanym poziomie, że jeszcze doszłaby do jakichś skrajnie nieodpowiedzialnych wniosków dotyczących swojego życia. Przynajmniej ona, bo Sylvie wcale o to nie podejrzewała, gdyż ona potrafiła utrzymać racjonalizm do samego końca.
— Wiesz, ostatnio chciałam zorganizować zajęcia ze śpiewania z moimi dzieciakami w domu kultury... — zaczęła mówić nagle, gdy już wstały i zaczęły przemieszczać się w kierunku komputera, który służył to puszczania karaoke. Mówiąc dzieciaki Stone miała na myśli swoich niepełnoletnich podopiecznych, dla których organizowała różne zajęcia artystyczne, żeby zająć ich czas, pozwolić im na wyładowanie emocji i tak dalej. — Tylko że ostatecznie stanęło na niczym, bo okazało się, że teraz młodzież słucha takiej muzyki, której ja w ogóle nie znam i jak proponowałam im niektóre piosenki, to oni patrzyli się na mnie z pełnym niezrozumieniem, o czym ja do nich mówię — powiedziała, kończąc swoją małą anegdotkę odnośnie ostatnich wydarzeń. W jej słowach przebijała się niewypowiedziana pretensja do czasu, gdyż ten śmiał upływać i robić z niej starą w oczach dzisiejszych nastolatków.
— Jedyny pozytyw był taki, że Sam pojawiła się na tych zajęciach. A naprawdę obawiałam się, że wydarzyło się coś złego. Zwłaszcza że jej brat jest wcale niewspółpracujący i trochę... podejrzany — kontynuowała, przeskakując na kolejny wątek, gdy znalazły się w niezbyt długiej kolejce, która prowadziła do stanowiska komputerowego. Ta rozbieżność w wypowiedziach i prędkie zmienianie tematu było charakterystyczne dla lekko wstawionej Ginny.
⟡ zbyt wiele tematów w jednym poście
⟡ zbyt szybkie tempo - przeskakiwanie przez ważne momenty
⟡ ignorowanie wcześniej ustalonych faktów
⟡ brak rozwojowości w grze oraz spójności w charakterze postaci
⟡ deus ex machina, meta-gaming, powerplaying, mary sue
⟡ błędy językowe utrudniające zrozumienie
⟡ brak akapitów i ściany tekstu
księgowa, prawnik ds. podatków w Hayward & Co. Legal Advisory
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor
W sumie Sylvie ucieszył fakt, że rozbawiła przyjaciółkę swoim stwierdzeniem. Martwiła się, że nawet mimo upojenia alkoholowego mogła za bardzo przejąć się tym, co powiedziała do niej wróżka. Śmiech był jednak znakiem, że nie było tragicznie. A przynajmniej taką miała nadzieję. Znała jednak trochę Virginię, więc sądziła, że mogą to obie odłożyć na bok i absolutnie się tym nie przejmować. Przynajmniej tak zamierzała zrobić Hayward. Sama nie miała takiej pewności, czy na pewno myśli w miarę trzeźwo by postawić sobie już jakieś wnioski. Nie była nawet pewna, czy finalnie chce je mieć - nie była przecież przekonana co do wróżby i zrobiła ją właściwie pod wpływem chwili oraz nagłych emocji. Co nie było do niej podobne… Ale czasu już nie cofnie. Najważniejsze, że nic ze słów kobiety nie wskazywało na to, by Sylvie miała się wszystkim długo zadręczać. Kto wie, może na trzeźwo będzie się z tego śmiać. I z tego samodzielnego zapalania światła też. — Aha. — wtrąciła tylko, pozwalając koleżance kontynuować. Nie wyglądała na wzruszoną nagłą zmianą tematu, przynajmniej biorąc pod uwagę wygląd zewnętrzny. — Aaa, no tak… Oni słuchają teraz tego, no… Toilet coś tam? — nie pamiętała nazwy dokładnie, ale i tak w momencie rozśmieszyło ją samo wspomnienie tego, jak bardzo komicznie brzmiała ta nazwa. Przypominała sobie jeszcze coś z krokodylem, ale nie była targetem tego typu piosenek, więc praktycznie się na nich nie znała. I chyba nie chciała mieć z tym nic do czynienia. — Och, okej. To dobrze zatem, że nic takiego się nie wydarzyło. — odpowiedziała, ale nic więcej nie dodała. Nie miała bladego pojęcia jak rozwinąć wątek, o którym nie miała dostatecznej wiedzy. Napiła się wina, które zdążyła zgarnąć jeszcze przez ustawieniem się w kolejce. Zastanawiała się w sumie, gdzie podzieje się z kieliszkiem przy całym karaoke, ale może coś wymyśli. — Eeee… — pytanie nieco zbiło ją z tropu, bo nawet się nad tym nie zastanawiała. — Na pewno nic krindżowego. Ani żadnych smutnych ballad o miłości. — prędzej by umarła niż wprawiła się w nastrój, który towarzyszył jej przez dość długi kawałek czasu, który chciała już zostawić za sobą.