31 y/o, 191 cm
właściciel i gościu od wszystkiego w Gallery 1313
Awatar użytkownika
Oficjalnie: właściciel alternatywnej galerii sztuki.
Nieoficjalnie: facet, który myślał, że nigdy nie założy rodziny dopóki ONA nie zapukała do jego drzwi z brzuchem i biletem w jedną stronę.
Dziś dzieli życie między sztuką nowoczesną, wernisażami i Youtubowymi poradnikami „jak trzymać noworodka”.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

Wiedział, ale... jakby nie wiedział, bo tak jakby to go nigdy nie dotyczyło. Ludzie uprawiali ze sobą seks i z tego powstawały dzieci, ale przecież to nie tak, że każdy numerek to jest od razu dziecko. Bo chyba dzieci to nie były takie proste sprawy, według Bo. To w ogóle było tak irracjonalne jak spacery Dalego z mrówkojadem, że Larue miałby kiedyś... iść na spacer z wózkiem. Że nagle jego świat miałby się wywrócić do góry nogami, bo pojawia się dziecko. Dziecko w ogóle w jego głowie urosło już do rozmiarów jakiegoś wielkiego Buddy, który sobie siedzi i klepie się po tym swoim okrągłym brzuchu. Takie dziecko, to nawet jest podobne do Buddy.
Jego myśli płynęły już po takich torach, że trudno było je usystematyzować, wyciągnąć z nich coś więcej, niż same czerwone flagi. Bo nie mógł mieć dzieci, nie chciał mieć dzieci, on nawet nigdy nie chciał mieć kota, bo wiedział, że nie umiałby się nim odpowiednio zająć, a co dopiero dziecko, przecież jego nawet nie można karmić puszkami i nie załatwia się do żwiru, Skrzywił się na samo to wyobrażenie.
- Bo... bo nie wiem - rzucił w odpowiedzi na jej słowa. Wiedział, ale nie wiedział. No właśnie.
Teraz przez moment sobie pomyślał, że skoro to nie żart, to może sen, ale we śnie pewnie Natalie nie miałaby takiej miny, jakby chciała go zabić. To może jest na kwasie i to jakieś halucynacje? Rozejrzał się po kuchni, ale lodówka nie tańczyła kankana, a kubki wiszące nad zlewem nie śpiewały mu All you needs is love, więc chyba nie...
Kiedy już stał koło niej, kiedy jego dłoń spoczywała lekko na jej ramieniu, to dotarło do niego, że chyba już wiedział.
Wiedział jedno, że nie może jej w tej chwili zostawić, a jej słowa go tylko w tym upewniły. On też zawsze był sam. Miał dookoła siostry, miał babcię, ale kiedy potrzebował jakiegoś wsparcia, to i tak finalnie kończył sam. One potrafiły się zebrać wszystkie razem, tylko po to, żeby zrobić mu burę, a on, jak to on, miał to gdzieś i zostawał z niektórymi rzeczami sam jak palec.
Znał ten stan aż za doskonale.
- Z tym nie będziesz... Obiecuję Ci - powiedział i głos już wcale mu się nie łamał. No nie zostawi jej z czymś takim, tak jak nigdy nie zostawiłby Sabriny nawet jeśli szła na kolejny odwyk, tak jak nie zostawiłby Courtney z jej szalonymi pomysłami. Bo umiał od siebie tylko dawać, rzadko kiedy brać, taki charakter.
Modlił się w duchu o to, żeby nie zapytała go co zrobią, bo w tej chwili jeszcze tego nie wiedział. Jego myśli wciąż oscylowały wokół jednego - pozbycia się problemu. Ale czy to naprawdę był problem? Byli dorośli. Bo miał stałą, satysfakcjonującą posadę, miał swoje mieszkanie, miał samochód, pomógł już tyle, co mógł siostrą, w zasadzie... przecież, w jakimś alternatywnym świecie, gdzie był tylko ciut odpowiedzialniejszym człowiekiem, mógłby mieć już dziecko.
Ale dzieci były przerażające, jak ten srogi Budda, nie ten poczciwy z uśmiechem, którego głaszcze się po łysinie na szczęście.
Skinął głową na jej pytanie, uśmiechnął się dość blado, bo jednak wciąż czuł, jakby za jego plecami stał jakiś niewidzialny chochlik, który dźgał go palcem prosto w szczepionkę z takim - będziesz miał dziecko debilu, i co z tym teraz zrobisz?
- Może właściwie... uda się zrobić tak, że pójdziemy tam tylko na chwilę - w głowie miał cały plan tej wystawy, każdą jedną instalację, chociaż teraz to te nagie obrazy Venus mieszały się z wizją dziecka wielkości Buddy. Miał w głowie sieczkę.
- Pokażę Ci coś - złapał Natalie za rękę, już bez jakiegoś wahania, bo może jak zajmą myśli czymś innym, to zrobi się odrobinę lepiej? Pociągnął ją do salonu, gdzie miał wszędzie porozkładane te zdjęcia z wystawy. Schylił się, żeby podnieść jakieś i dać je Nat, zdjęcia były dziwne, bo same te obrazy były dziwne, jak człowiek na nie patrzył to sam nie wiedział, czy mu się podobają, czy czuje obrzydzenie. Dlatego spodobały się Bo, wywoływały skrajnie różne emocje.
- Co myślisz? - zapytał, bo to go zawsze ciekawiło najbardziej, jak odbiera to ktoś inny, czy tak jak on, czy zupełnie inaczej - niektóre mnie gorszą, ale niektóre fascynują - powiedział patrząc na profil Natalie. Jakby nie to, co powiedziała, to naprawdę by się cieszył, że ją widzi. Natalie była piękna, a kiedy stała w tym jego kolorowym salonie, to podobała mu się szczególnie.

Natalie van Laar
29 y/o, 160 cm
soon babymama
Awatar użytkownika
znowu coś nam poszło nie tak i czyja to wina decyduję ja.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Przyjazd do Toronto był błędem. Z każdą minutą ich rozmowy zaczynała dochodzić do wniosku, że nie powinna tutaj w ogóle przyjeżdżać. Równie dobrze mogła rzucić monetą czy zakręcić kołem, by zdecydować co powinna zrobić z dzieckiem. W głębi duszy wierzyła, że Bo, ten sam, który był mężczyzną jej życia, ucieszy się, dojdą do porozumienia i wychowa dziecko. Jednocześnie da jej nowy start w obcym kraju - głupio marzyła o założeniu swojego studia graficznego albo jakiejś pracy jako freelancer.
Po rozmowie z nim miała jeszcze większą sieczkę w głowie niż wcześniej. Emocje się w niej kotłowały, nie wiedziała już czy chce mu wpaść w ramiona i się rozpłakać, czy może sięgnąć po jakiś z kolorowych wazonów i rozbić mu na głowie. Walczyła ze sobą dłuższą chwilę, aż w końcu wyciągnęła rękę z kieszeni i złożyła ją w pięść, i uderzyła się w udo, aby jak najszybciej rozładować emocje. W tym momencie autoagresja była jedynym racjonalnym sposobem na powstrzymanie się od zabójstwa w mieszkaniu, w którym była pierwszy raz.
Ja też już, kurwa, nic nie wiem — powiedziała i zagryzła wargę.
Była wychowywana tak, że zawsze potrafiła sobie dać radę. Wyrosła na twardą babkę ze swoim zdaniem, ale nigdy w życiu nikt jej nie pomógł. Zawsze była pozostawiona sama sobie, po parunastu latach zaczynało ją to męczyć, że nikt w jej życiu nie mógł zostać powiernikiem jej problemów. Nawet i jeśli Bo powiedział, że jej pomoże to nie wierzyła mu; brzmiało to jak gadka, którą słyszała od każdego, by tylko się zamknęła i uspokoiła. Nie wiedziała nawet co innego mógłby powiedzieć, ale nie potrafiła przekonać siebie samej, że jego intencje były szczere.
Nie chciała go zapytać co zrobią. Nie była gotowa na podjęcie tej decyzji teraz - od kiedy zobaczyła dwie kreski na teście ciążowym walczyła z myślami czy zapisać się do kliniki i pozbyć szkodnika dziecka, czy może zatrzymać je i spróbować wychować. Przyjechała tutaj by on zadecydował, ale nie chciała słyszeć tego dziś.
Może jutro, albo pojutrze.
Czas będzie płynął nieubłaganie, ale mają go jeszcze trochę w zapasie.
Uniosła brew, gdy zmienił kompletnie zdanie. Wcześniej rozmawiali o wyjściu na wystawę, w końcu odbywało się to w jego galerii, a teraz nagle nie chciał spędzać tam całego dnia.
Wstydzisz się mnie? — zapytała i wbiła w niego znów pusty wzrok, próbując rozszyfrować to co miał w głowie. Może tam miała się pojawić jakaś jego kobieta? Albo nie pasowała do niego na tyle, że nie chciał, aby ktokolwiek widział ich razem?
Pozwoliła chwycić się za rękę i poszła za nim do salonu, poznając kolejny element jego mieszkania. Rozchyliła lekko wargi, przesuwając wzrokiem po wszystkich zdjęciach, które znajdowały się praktycznie na każdym meblu. Nie zdążyła ich przeanalizować, jedynie spojrzała na każde, bo wcisnął jej w ręce jeszcze inne.
Wszystko wygląda jakby było po kwasie, wtedy pewnie są o wiele bardziej fascynujące — mruknęła cicho, obserwując to, co akurat miała podsunięte pod nos. Nie mogła powiedzieć na głos, że jej się nie podoba, bo nawet brzydota potrafiła być interesująca.
Najpierw się skrzywiła, później powróciła do neutralnej mimiki, by ostatecznie z uśmiechem obrócić je w stronę Bo.
Im dłużej na nie patrzę tym lepsze jest. Jutro będą tylko takie?
Jeżeli tak, to w galerii będą musieli się pojawić naprawdę dziwni ludzie.


Bo W. Larue
31 y/o, 191 cm
właściciel i gościu od wszystkiego w Gallery 1313
Awatar użytkownika
Oficjalnie: właściciel alternatywnej galerii sztuki.
Nieoficjalnie: facet, który myślał, że nigdy nie założy rodziny dopóki ONA nie zapukała do jego drzwi z brzuchem i biletem w jedną stronę.
Dziś dzieli życie między sztuką nowoczesną, wernisażami i Youtubowymi poradnikami „jak trzymać noworodka”.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

Jak sprawić, że dwoje dorosłych ludzi w jednej chwili przestaje wiedzieć cokolwiek? No właśnie tak. Wystarczy ich poinformować, że będą mieli dziecko. Kompletnie nieplanowane i póki co ani trochę nie chciane. Nagle dużo rzeczy, które myślisz, że znasz, ten cały poukładany na swój sposób świat, wywraca się do góry nogami. Bo dziecko to nie jest decyzja o tym, że się wspólnie zamieszka, bo to jeszcze zawsze można cofnąć, spakować manatki do kartonów i się wyprowadzić, a dziecka... no dziecka nie można trzymać w kartonach. Niestety.
Bo patrzył na Natalie z miną, która zdradzała jedynie niepewność. Powiedział, że jej pomoże, że nie będzie sama, ale tak naprawdę, to nie był tego w stu procentach pewny. Powinien być, ale kiedy przez przeszło trzydzieści lat życia żyjesz w jakiejś mydlanej bańce, w której odpowiedzialność to rzadkość, jakiś wydumany mit, to nie jest to takie łatwe, nagle wziąć i być odpowiedzialnym. Jego rodzice nie byli odpowiedzialni, podrzucili swoje dzieci babce, jego babka też nie była szczytem odpowiedzialności, czasem miała tylko jej przebłyski. A jego siostry? Odpowiedzialność na poziomie zero.
A jednak mógł to powiedzieć jakoś pewniej, mógł zabrzmieć bardziej dosadnie. Ale nie potrafił. Może kiedyś?
Może jutro, albo pojutrze?
Bo ucieszył się, kiedy Natalie nie kontynuowała tego tematu, nie zapytała co zrobią, bo nie wiedział. Wiedział za to, że problem nie zniknął, będą musieli do niego wrócić, szybciej niż oboje zdążą się na to przygotować. Ale może rzeczywiście nie dzisiaj?
Może dzisiaj powinien pozwolić jej odpocząć? W końcu za nią daleka podróż, zmiana czasu, zmiana klimatu, bardzo dużo zmian.
Na to jej pytanie od razu jedna jego brew podskoczyła do góry.
- Co? Dlaczego? Czemu niby miałbym się Ciebie wstydzić Nat? - wcale o tym nie pomyślał, bardziej chodziło mu o to, żeby dać jej... przestrzeń? A w galerii tej przestrzeni może było i dużo, ale dość dziwacznej, psychodelicznej. Czy kobiety w ciąży w ogóle powinny chodzić do takich psychodelicznych galerii? Larue nie wiedział. On w ogóle niewiele wiedział o kobietach w ciąży, dzisiaj dowiedział się na przykład tego, że nie piją kawy. To dobrze, bo jutro by jej pewnie do śniadania taką zrobił. Ale... co ona zje na śniadanie, kiedy w jego lodówce były tylko jakieś wynalazki. Czy kobiety w ciąży jedzą takie wynalazki jak spicy tofu albo jogurt z pulpy kokosowej?
Aż pokręcił głową, bo było mu naprawdę trudno ogarnąć to myślami.
- Nat, ja nic nie wiem w ogóle o kobietach w ciąży - stwierdził w końcu dość smutno - po prostu chciałbym, żebyś się czuła komfortowo, jeśli tak będzie na wystawie to okej - dodał, bo kompletnie nie chciał, żeby sobie o nim myślała, że się jej wstydzi. Źle odebrała jego intencje, które w sumie były całkiem dobre.
Zmienił temat, a teraz znowu wracał do tego dziecka, to się chyba nie uda tak kompletnie o tym nie myśleć.
Chociaż kiedy Bo zobaczył minę Nat, gdy spojrzała na te zdjęcie, to uśmiechnął się szeroko.
- Jeszcze nie oglądałem ich po kwasie, ale możemy... - zaczął, bo trochę podjarał na jej słowa, że mogliby sprawdzić od razu, ale finalnie nie dokończył, bo może i za wiele nie wiedział o kobietach w ciąży, ale raczej logiczne było to, że nie powinny przyjmować kwasu - takie też są fajne - skończył w końcu i nawet nie zauważył, kiedy jego palce oparły się na dłoniach Natalie, w których trzymała te zdjęcia, ale chyba tu już wcale nie chodziło o fotografie. Spojrzał jej w oczy.
- Różne, tam po prostu będzie się coś działo, tam zawsze się coś dzieje - no to jej powiedział. Ale w sumie to była prawda, bo jego galeria to nie była taka typowa galeria, gdzie wchodzisz oglądasz i wychodzisz, tam ciągle był jakiś ruch, raz nawet zatrudnił połykacza ognia, żeby zrobił show, a jutro miały być tancerki.
- Nat fajnie, że jesteś. Mam nadzieję, że ci się tam spodoba - powiedział po chwili i nawet uśmiechnął się jakoś tak bardziej przekonywująco.

Natalie van Laar
29 y/o, 160 cm
soon babymama
Awatar użytkownika
znowu coś nam poszło nie tak i czyja to wina decyduję ja.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Wizja Bo zmieniła się w jej głowie chyba z trzykrotnie od kiedy przeszła przez próg jego mieszkania. Ufała mu, w końcu jej powiedział, że może mu zaufać, ale miała milion wątpliwości na sekundę. Wyjazd do nieznanego kraju wcale nie był dobrym pomysłem, bo tak naprawdę, jeśli mu się odwidzi to będzie musiała znów kombinować i szukać dla siebie miejsca. Nie miała stuprocentowego potwierdzenia z jego strony, że nagle nie wyrzuci jej z mieszkania, nie byli małżeństwem, ani nawet parą, by miała to jakkolwiek zagwarantowane. Dalej był dla niej obcym człowiekiem tylko teraz nosiła jego dziecko. Niby go znała, ale z drugiej strony poznali się w takim miejscu, że równie dobrze mógł udawać i grać kogoś innego.
Mężczyźni po prostu są okropni.
Nie miała serca by dopytywać dalej, po prostu wolała żyć z tą niepewnością jeszcze jeden dzień, może jeszcze jeden tydzień. To było wygodniejsze niż już dziś mierzyć się z podejmowaniem aż takiej decyzji. Wiedziała, że sam nie wiedział co ma robić, sama zaskoczyła go tą wiadomością niespodziewanie. Czuła, że jest na granicy szaleństwa.
Wzruszyła ramionami na jego słowa. Nie znała odpowiedzi, nie wiedziała sama dlaczego tak powiedziała. Tak jej się wydawało, ale odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała, że nie będzie się jej wstydzić. Trochę milej się jej zrobiło.
Ja wiem tyle co ty. Nie musisz wiedzieć dużo — odpowiedziała ciszej, niż planowała. Chciała brzmieć rzeczowo, a zabrzmiała jakby wcale nie była tego taka pewna. — Nawet nie oczekuję, że będziesz wiedział.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć więcej na to jego słowa. A kto niby wiedział? Nawet lekarze czasem kręcili nosem i zmieniali zdanie, a on oczekiwał od siebie, że w tydzień stanie się ekspertem. Prawda była taka, że ona sama miała wrażenie, jakby ktoś wyrwał jej grunt spod nóg i to wcale nie dawało jej przywileju do udzielania wykładów. Wystarczyło, że sama więcej poczyta, a on będzie się jej słuchał.
Mimo wszystko poczuła, że coś w niej drgnęło, kiedy jego dłoń oparła się na jej rękach. Nie chodziło nawet o gest sam w sobie, raczej o to, że pierwszy raz od ich rozmowy w tym mieszkaniu ktoś zdjął z niej choć odrobinę napięcia. I choć jej rozum podpowiadał, żeby się odsunęła, to ciało uparcie zostawało w miejscu. Było jej wygodniej udawać, że skupia się na zdjęciach, niż mierzyć się z tym, co naprawdę czuła.
Może to dobrze, że się coś dzieje — powiedziała ostrożnie, bardziej do siebie niż do niego. Chciała w końcu dostać trochę spokoju, a z drugiej strony czuła nieodpartą potrzebę zobaczenia co Bo robi za dnia. — Zobaczę, jak tam jest. Może mi się spodoba, a może nie, nie wiem. Najwyżej wrócę do domu. W sensie, tutaj.
To było maksimum, na jakie było ją stać, bez żadnych deklaracji, żadnych wielkich planów. Po prostu jeszcze jeden krok naprzód, żeby nie stać w miejscu i nie zwariować.
Bo… — zaczęła, obracając zdjęcie tak, jakby inny jego kąt miał jej dać odwagę. — A ty w ogóle… masz dla mnie pokój? Czy mam spać na kanapie?
Powiedziała to szybciej, niż planowała, i od razu poczuła w gardle dziwne kłucie. Głupie pytanie, banalne, ale nagle poczuła, jak wielkie ma dla niej znaczenie. Przełknęła ślinę i uniosła głowę lekko do góry, by spojrzeć mu w oczy.
Nie pytam złośliwie… po prostu chciałabym wiedzieć, gdzie mam usiąść, gdzie odłożyć rzeczy. Żeby nie czuć się jak gość.
Opuściła wzrok, bo wcale nie chciała widzieć jego reakcji. Tak naprawdę pytała o łóżko, a myślała o wszystkim innym. O tym, czy jutro się obudzi i on wciąż będzie chciał, żeby została. O tym, czy faktycznie mają przed sobą wspólną przyszłość, czy tylko kilka dni w zawieszeniu.


Bo W. Larue
31 y/o, 191 cm
właściciel i gościu od wszystkiego w Gallery 1313
Awatar użytkownika
Oficjalnie: właściciel alternatywnej galerii sztuki.
Nieoficjalnie: facet, który myślał, że nigdy nie założy rodziny dopóki ONA nie zapukała do jego drzwi z brzuchem i biletem w jedną stronę.
Dziś dzieli życie między sztuką nowoczesną, wernisażami i Youtubowymi poradnikami „jak trzymać noworodka”.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

I to właściwie był cały Bo, zmienny, w nim nic nie było stałe, no może oprócz właśnie tego, że w jednej sekundzie potrafił zmienić nastawienie. Kiedyś ktoś mu powiedział, że jest elastyczny, umie się dostosować, było w tym trochę prawdy, bo w jego galerii byli naprawdę różni ludzie, od artystów romantycznych, po całkiem dzikich i Larue zawsze umiał się z nimi dogadać. Chociaż nie zupełnym faktem było to, że wszystko w nim było zmienne, bo jedno zostawało nienaruszone, ta dobroć, bo on naprawdę był dobrym człowiekiem. Wrażliwym, czasem artystycznie pokopanym, ale też ufnym, ciepłym. Dużo miał w sobie z dzieci kwiatów, pacyfista, który wierzy, że świat jest piękny - cały Bo.
Natalie też wierzył. Były wątpliwości, ale bardziej dotyczyły jego samego, bardziej w ogóle tego, że wszechświat chce sobie tak z niego zadrwić i zrobić z niego ojca. Nie samej Nat. Co do niej nie miał wątpliwości, chociaż to durne pytanie czyje to dziecko, musiało paść. Tak jakby mózg na chwilę rozłączył się z sercem. Bo jeśli chodzi o Larue, to on częściej właściwie kierował się tym drugim, sercem, przeczuciem, intuicją.
Zmarszczył brwi na jej słowa. Nie musisz wiedzieć dużo - odbiło mu się w czaszce. Dziecko to nie jest jaszczurka, o niej wystarczy poczytać, kupić sprzęt i można próbować hodowli. Hodowla dzieci była chyba trochę cięższa, zwłaszcza, że Bo jako jedyny przykład miał swoją babkę, która mimo, że była świetna, to odbiegała od wszystkich możliwych norm. Uniósł jedną brew, kiedy sobie przypomniał, że babka czasami bardziej dbała o to zioło, które hodowała w donicy pod garażem, niż o nich.
- Na razie wiemy tyle, że kobiety w ciąży nie piją kawy - powiedział w końcu patrząc na nią z takim delikatnym uśmiech, bo zrobiło mu się ciut lepiej, że nie jest z tym sam, z tą niewiedzą, no i wiadomo, że może łatwiej będzie im się uczyć takich rzeczy razem, jeśli w ogóle postanowią, że chcą w to brnąć. Tak, czy siak na razie Nat była w ciąży, więc Bo zerknął na nią z ukosa.
- A co Ci kupić jutro na śniadanie? Powiedz mi na co masz ochotę, a ja sprawdzę czy możesz to jeść - stwierdził i nawet wyjął z kieszeni spodni ten zdezelowany telefon, potrzaskany, pooklejany jakimiś wlepami, ale wciąż działający. Bo chciał ją dobrze ugościć, zresztą, kiedy któraś z sióstr u niego spała, to też robił jej śniadanie, po prostu był z niego ranny ptaszek, ale i nocna sowa jednocześnie, Larue w ogóle mało sypiał. Może nawet to lepiej, bo z dziećmi podobno jest ciężko dużo spać. Podobno.
- W porządku, cieszę się, że będę mógł Ci pokazać Galerię - odparł na jej słowa, bo może i sprawy się pokomplikowały, przez dziecko, ale na pewno, na sto procent, Bo opowiadała jej o swojej galerii na tym festiwalu, bo ona była... jak takiego jego dziecko. Dbał o nią najmocniej na świecie, na swój pokręcony sposób czasem, ale jednak, a teraz w tym momencie, to tak jakby trochę odpuścił, bo chciał, żeby Natalie czuła się komfortowo. Trzeba przyznać, że to było spore poświęcenie.
Kiedy wypowiedziała jego imię, to podniósł wzrok z tych zdjęć prosto na nią. Jedna jego brew uniosła się momentalnie do góry, otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął nabrał powietrza w płuca.
- Oszalałaś Nat? Nie będziesz spała na kanapie - pokręcił głową, Bo chyba myślał i właściwie to nawet chyba chciał ją o to na początku zapytać, że dlaczego nie z nim, bo miał przecież w sypialni duże, wygodne łóżko, materac z włókna kokosa i poduszeczki z gryki, można było się wyspać jak nowonarodzony. Nie chciał jednak się jej narzucać, nie tak od razu, może nie wcale, nie wiedział właściwie na jakim etapie jest ich relacja. Bo na festiwalu była na dość zaawansowanym, a teraz...
Oparł jej ręce na ramionach.
- Natalie czuj się tutaj jak u siebie w domu, możesz siadać gdzie tylko chcesz, ruszać co chcesz, właściwie to traktuj to mieszkanie jak swoje - no to teraz dowalił wyznanie, ale właściwie to tutaj, u niego, wszyscy czuli się luźno, to był w pewnym sensie dom otwarty, przyjmował tu klientów, gości, zapraszał te kolorowe ptaki i nikt nigdy nie czuł się tutaj nieswojo, nie chciał, żeby ona się tak czuła, jak gość - będziesz spała w sypialni, bo jest niby pokój dla gości, ale jest tam trochę moich obrazów, zdjęć, sztaluga i jakieś lampy... Ale mogę tam sobie rozłożyć łóżko, albo właściwie to nawet lepiej będzie na kanapie, bo rano muszę... iść na pocztę - tak na pewno, nie musiał iść na pocztę, ale też nie chciał, żeby miała jakieś wyrzuty, że on śpi na kanapie, a poczta brzmiała na tyle poważnie, że po prostu była nie do podważania. Takie zakończenie tego tematu, ja śpię na kanapie bo idę na pocztę. Chwilę jeszcze tak stał patrząc na Nat, ale w końcu znowu złapał ją za rękę i pociągnął na tę kanapę, na której miał spać, była kolorowa, ale wygodna, taka, że można było rzeczywiście na niej usnąć, z blantem w dłoni na przykład.
- Chcesz iść już spać? A może jesteś głodna? Albo chcesz wziąć prysznic? Nie krępuj się Nat, ale jak będziesz czegoś potrzebować, to mi po prostu powiedz, bo ja jestem trochę... zakręcony - był zdecydowanie. Dlatego też lubił, kiedy ludzie czuli się u niego, jak u siebie, bo Bo czasami potrafił zafiksować się na rzeczach mało ważnych, a nie zwracać uwagi na te ważniejsze. Na przykład teraz to już się zakręcił na tym, że cieszy się, że jednak Natalie tu jest i że będzie mógł jej pokazać galerię.

Natalie van Laar
ODPOWIEDZ

Wróć do „#4”