23 y/o, 166 cm
studentka lingwistyki/kurier rowerowy
Awatar użytkownika
Forza!
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie miała pojęcia, jakim cudem Wiadermajster wygląda na tak spokojnego i czy to tylko taka fasada, czy gościa naprawdę nic nie ruszało — nigdy nie mogła się zdecydować, w którą wersję wierzy bardziej — ale trochę mu tego zazdrościła w tej chwili, jako że sama ledwo mogła usiedzieć w miejscu. A właściwie to ukucać, udając że jest integralną częścią krzaku hortensji czy też rozciągającego się pod nim trawnika. Więcej niż raz miała wrażenie, że sąsiad lada moment zauważy coś podejrzanego, ruch pomiędzy liśćmi albo usłyszy czy to szelest, czy tłumiony usilnie chichot. Niemożność utrzymania rozbawienia na wodzy mogła stać się największą przeszkodą w całym starannie ułożonym planie konspiracji, a to wydawało jej się naprawdę idiotyczne. Dlatego bez względu na wszystko, musiała się jakoś opanować.
I było warto, było warto zarówno starać się przy organizacji całego przedsięwzięcia jak i teraz, gdy kakofonia dźwięków rozbrzmiała piękniej niż występ najwspanialszej orkiestry. Lepiej mogłoby być już tylko wtedy, gdyby cała sytuację nagrywała kamera ukryta wewnątrz domu, dzięki czemu mogliby przyjrzeć się z bliska minie sąsiada. Musiała im jednak wystarczyć własna wyobraźnia, a także obraz zza okien wychodzących na ogródek. Nawet zniekształcony przez odległość i szyby, nie pozostawiał żadnych wątpliwości — facet był zagubiony i wściekły, czyli w dokładnie takim położeniu, w jakim miał się znaleźć.
Yhy — potaknęła przez śmiech, trochę z żalem, że stracą miejscówki w pierwszym rzędzie show. Linwood miał jednak rację, lepiej było zawinąć się z pola rażenia teraz, póki ofiara miotała się jeszcze po domu, zapewne usiłując powyłączać rozbrzmiewające wszędzie alarmy. Wtargnąć na posesję było dość łatwo, póki nikogo nie było jeszcze w pobliżu, ale umknąć niezauważonym — to już nieco inna sprawa. Posesję z trzech stron otaczało ogrodzenie, najłatwiej byłoby się przedostać tak naprawdę od strony ulicy. Najłatwiej, o ile nie dadzą się zobaczyć.
Wypatrzyła moment, kiedy sąsiad zaczął wspinać się po schodach na piętro, przez co na dłuższą chwilę powinni stracić się nawzajem z oczu. Przemknęła wzdłuż ściany domu, schylając się pod parapetami i omijając rozrzucone tu i ówdzie ogrodowe szpargały, dotarłszy ten sposób prawie pod same drzwi frontowe. Kilka kolejnych kroków na chodnik, szybkie spojrzenie na jezdnię, a potem sprawny marsz na drugą stronę ulicy.
Spojrzenie Lucky padło na rozłożysty jesion przy domu naprzeciwko, potem na cień sąsiada przemykającego piętrem, a potem z powrotem na jesion.
W ciemnych oczach błysnęły iskierki podekscytowania.
Co powiesz na prawdziwe miejsca dla VIP-ów?

Bucky Linwood
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Welkom in Canada
Wu (dc: dziarski_tuptacz)
27 y/o, 173 cm
ghostwriter, który ma marzenie o zostaniu starą kocią panną
Awatar użytkownika
ci co nie lubią kotów kończą w grobie
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Można nazwać to doświadczeniem, a równie dobrze można było uznać to za faktyczny charakter Bucky’ego. A może było to przekonanie, że ze wszystkiego zdawał się znajdować ucieczkę? Przejmowanie się konsekwencjami niekoniecznie sprzyjało potencjalnemu wymyślaniu planu A do planu G. Zwłaszcza, iż nie był znany ze swojej inteligencji. Nadrabiał sprytem i wyobraźnią, gdzie brak obaw był wręcz bardziej niż wskazany. Od zawsze miał to ułatwienie, że beztrosko podchodził do większości aspektów życiowych. Lata jako takiej praktyki w swoim „fachu” i dobrze wiedział, jak zamiast stresu wynieść z pranków jedynie czystą satysfakcję. Nie inaczej było teraz, choć oszukiwałby sam siebie, gdyby twierdził, iż w ogóle nie obawia się porażki lub nagłego zwrotu akcji na ich niekorzyść. Tym razem nie był sam i chcąc czy też nie, też brał to pod uwagę. Czując się poniekąd odpowiedzialnym nie widział innej opcji.
Wyobraźni Linwooda nic więcej nie było trzeba. Nie był co prawda fanem głośnych, nagłych dźwięków, ale tutaj nie miał nic przeciwko koncertowi, który właśnie rozgrywał się u sąsiada. Czuł co prawda lekkie oszołomienie, ale póki co wpływało jedynie na rosnące wciąż rozbawienie całym precedensem. Nie było to uczucie, którego doświadczał non stop na co dzień, ale stąd też dlatego w takich znalazł sobie upodobanie. Może i był masochistą, ale kogo to obchodziło?
Czekało ich ciężkie zadanie, ale najważniejsze, że plan się powiódł. Bucky już wiedział, jak sobie poradzą, gdyby w razie czego zostali przyłapani na ucieczce. Satysfakcjonujący finisz sprzyjał jego sokom mózgowym, to na pewno. Lepiej jednak, by faktycznie nie zostali złapani – wtedy poczucie zwycięstwa będzie smakować jeszcze lepiej.
Ruszył prędko za Lucky, obracając się od czasu do czasu dla pewności, by w razie czego pogonić Martino do jeszcze żwawszej, ale i bardziej widocznej ucieczki. Ich przykrywka byłaby wtedy spalona, ale lepsze danie nogi niż zostanie na miejscu zbrodni. Odetchnął z ulgą, gdy dołączył do koleżanki po drugiej stronie ulicy. Wzrokiem przemknął po okolicy, widząc, że ich udział w całym przedsięwzięciu pozostał niezauważony. Symfonia minutników też była słyszalna jedynie dla najbliższych sąsiadów wrednego typa, a ci albo byli nieobecni, albo mieli to gdzieś. Classic neighbourhood.
Co masz na myśli? — nie mógł ukryć faktu, iż był zaintrygowany pytaniem Lucky. Jeśli faktycznie miała dla nich dobre miejsca do oglądania to czemu miałby odmawiać?

Lucky Martino
23 y/o, 166 cm
studentka lingwistyki/kurier rowerowy
Awatar użytkownika
Forza!
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Kiedy tak przeciskała się z ogrodu na przód domu zaczęła się zastanawiać nad tym, jakim cudem hałas dobiegający z wnętrza budynku nie zwrócił jeszcze uwagi pozostałych mieszkańców ulicy. Przynajmniej sąsiednie numery powinny usłyszeć ten bezbożny jazgot, czyżby w takim razie mieszkańcy nie byli obecni? Co prawda nie przyglądała się jakoś szczególnie dokładnie, bardziej skupiona na ucieczce, ale nie wydawało jej się by ktoś wyglądał przez okna najbliższych domów. Ale to akurat dobrze — mniej świadków zdarzenia i mniejsze ryzyko, że ktoś zauważy sprawców i nie daj boże rozpozna, bo wtedy mogliby być ugotowani nawet w przypadku żwawej ucieczki.
Wyglądało jednak na to, że obyło się bez niepotrzebnych gapiów, toteż cała scena rozegrała się wyłącznie pomiędzy dowcipnisiami i ich ofiarą. Udało im się umknąć z zaplecza, ale na dobrą sprawę zabawa wcale się jeszcze nie skończyła. Terkotanie minutników wciąż rozbrzmiewało z wnętrza domu, a mogłaby przysiąc, że słyszała też kilka razy sfrustrowane okrzyki nielubianego sąsiada. Nie chciała przegapić reszty widowiska i bardzo była ciekawa, ile z ukrytych urządzeń zdoła znaleźć i zneutralizować od razu, a z iloma czeka go większa zagwozdka. Zapewne parę już wyłączył, chociaż trudno to było ocenić po samym poziomie hałasu. Była za to przekonana, że przynajmniej jeden powinien mu sprawić tyle kłopotu, że gość dwa razy pomyśli zanim znowu zaryzykuje zajście komuś za skórę.
Chodź tutaj — poinstruowała pospiesznie, przystając kilka metrów od wypatrzonego wcześniej drzewa. Jedna z grubszych gałęzi powinna być dokładnie na poziomie pierwszego piętra, gwarantując dobry widok na dom sąsiada. — Podsadzę cię, złap się tamtego konara, a potem widzisz tam wyżej, tamtej zakrzywionej gałęzi. Ruchy, zanim show się skończy. — Nie mieli w końcu za wiele czasu, zanim facet znajdzie większość zegarków i powyłącza alarmy, chociaż pewnie nawet wtedy będzie można popatrzeć, jak miota się wściekle po własnym domu. Tak czy inaczej, nie zamierzała tracić niepotrzebnie czasu, więc złożyła razem dłonie żeby zapewnić koledze dobry wyskok do dolnej gałęzi. Najtrudniej było zacząć, ale z odpowiednim podparciem, nie powinien mieć problemu ze złapaniem się grubej gałęzi, nawet jeśli normalnie nie wdrapywał się na nic wyższego od zwykłych schodów. Jesion wydawał się idealny dla wspinaczy-amatorów, a przecież Lucky wcale taka początkująca nie była. Nawet kiedy musiała mieć na uwadze ograniczone opcje, po tym jak sama katapultowała towarzysza zbrodni na górę, to samodzielne dostanie się na dokładnie ten sam konar nie zajęło jej więcej niż kilka sekund. Stamtąd zaś, ha! Można sobie było wybierać gałęzie według najlepszego widoku, bo wystarczył uważny krok, by znaleźć się ciut wyżej lub niżej, bardziej na lewo albo na prawo.
W końcu nie żartowała z tym miejscem dla VIP-ów.

Bucky Linwood
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Welkom in Canada
Wu (dc: dziarski_tuptacz)
27 y/o, 173 cm
ghostwriter, który ma marzenie o zostaniu starą kocią panną
Awatar użytkownika
ci co nie lubią kotów kończą w grobie
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Musiało dopisywać im szczęście, skoro nie zleciał się wianuszek ludzi w postaci monitoringu osiedlowego. Ale może też dlatego, że to nie był to żaden słowiański kraj typu Polska, gdzie starsze babcie okupowały okna dwadzieścia cztery godziny na dobę. W Kanadzie ludzie byli generalnie życzliwi, ale może też nie chcieli wściubiać nosa w nie swoje sprawy. Tak czy siak, było to na rękę Bucky’emu i Lucky. On nie zamierzał oponować, szczególnie że nie lubił widowni jakoś szczególnie… Oczywiście poza tą oczywistą – w postaci jego i wspólniczki, no i biedaka, który został w to wszystko wciągnięty.
Ale on taki biedny nie był, bo inaczej by pewnie nawet nie pomyśleli o zrobieniu mu jakiegoś psikusa.
Trwająca symfonia, która na co dzień cholernie by go irytowała, w tym momencie przyprawiała go o rozbawienie. Wątpił, by ustało to w ciągu kilku najbliższych minut. Ba, nawet pół godziny wydawało mu się zbyt krótkim odcinkiem czasu, by sąsiad uporał się z problemem. Przez to miał ochotę śmiać się bezustannie niczym jakiś maniak, ale przez skupienie na ucieczce jakoś udało mu się tego uniknąć. Kręciło mu się niemalże w głowie od poczucia dumy i satysfakcji.
Dobra, dobra, już. — fuknął cicho, jednocześnie kierując się w stronę drzewa. Nie pierwszy raz wspinał się po gałęziach, z tym akurat problemów nie miał. Dał się jednak podsadzić, wykonując zwinny skok w wypatrzone miejsce. Gdy zajął w miarę stabilną pozycję na gałęzi, przytrzymał się ramieniem drzewa, a drugą, wolną dłoń wyciągnął w kierunku Martino, by pomóc jej wdrapać się obok niego. Czy skorzystała z jego pomocy to już wszystko jedno.
Przeszedł ostrożnie po gałęzi w nieco dalsze miejsce, z którego widział wyraźnie dom sąsiada. Aż uśmiechnął się z rozbawieniem, gdy rozmazana sylwetka przemknęła za oknem. To musiał być on, a skoro tak biegał, dalej szukał wyjących minutników. Ta sugestia po raz kolejny wyzwoliła wyobraźnię Linwooda, który bez słowa zaczął chichotać przez samo podejrzenie, co tam mogło się dziać. Aż przysiadł sobie wygodnie na gałęzi, zerkając też przelotnie na Lucky. Musiał jej przyznać rację z tym miejscem, idealnie się tutaj patrzyło na całe ich piękne dzieło.

Lucky Martino
23 y/o, 166 cm
studentka lingwistyki/kurier rowerowy
Awatar użytkownika
Forza!
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Prawie też fuknęła w odpowiedzi na niezadowolony komentarz kumpla, ale jakoś się powstrzymała. Nie było czasu na spory, tak samo jak nie było czasu na zastanawianie się, co ze sobą zrobić, podczas gdy widowisko działo się za ich plecami. Nie pospieszałaby przecież nikogo, gdyby to nie była sprawa naprawdę najwyższej wagi! Raz miniona scena już nie wróci, bo raczej wątpliwe, żeby mieli znowu powtórzyć taki numer — w dodatku na tej samej ofierze. A w takim wypadku najrozsądniejszym wyjściem było chłonięcie każdej chwili, póki trwa.
Przynajmniej wspinaczka poszła sprawnie, bo ani Linwood nie był łamagą, ani też Lucky nie potrzebowała wiele czasu, by podążyć jego śladem. Chociaż sama poradziłaby sobie zupełnie dobrze, przyjęła pomoc w postaci wyciągniętej ręki i podparła się porządnie, żeby zaraz wylądować na niemal poziomym konarze. Jedną nogę zwinęła jak w przykucu i oparła wolną rękę o kolano, drugą puściła luzem, tak że dyndała swobodnie wśród liści. Zawahała się przez moment nad podskoczeniem wyżej, jednak to właśnie z tego poziomu można było spojrzeć prosto w okna na piętrze domu naprzeciwko; wspinanie się dalej mogłoby wręcz pogorszyć widoczność.
No i jak? — zagaiła, nie próbując nawet ukrywać dumy ze swojego pomysłu. Chociaż jeszcze bardziej zadowolona była z wykonania misji, właściwie od początku do końca — bo w tym momencie chyba można już było uznać, że umknęli niezauważeni. Kto by się spodziewał, że mimo przeszkód po drodze, pójdzie tak gładko? Sylwetka sąsiada przemykała za szybą i kolejne minutniki powoli cichły, jednak echo sukcesu nadal radośnie pobrzmiewało w najnowszych wspomnieniach.
Zamierzała zapamiętać ten moment na długo.

Zrobiliśmy kawał dobrej roboty, Buckster — stwierdziła z uznaniem i wyciągnęła do góry rękę, żeby móc zbić piątkę z partnerem w zbrodni. — Jak myślisz, który znajdzie ostatni? — Właściwie to chciała się też dowiedzieć, jakie fajne kryjówki chłopak znalazł dla swojej porcji urządzeń, bo przecież ani tego wcześniej nie ustalali, ani też nie zwracała na to uwagi, bardziej zajęta własnym zadaniem.

Bucky Linwood
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Welkom in Canada
Wu (dc: dziarski_tuptacz)
27 y/o, 173 cm
ghostwriter, który ma marzenie o zostaniu starą kocią panną
Awatar użytkownika
ci co nie lubią kotów kończą w grobie
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Fakt, pośpiech był tutaj dość ważny, bo zabawa trwająca u sąsiada nie mogła trwać wiecznie. Bucky jednak nie byłby sobą, gdyby nie zrobił czegoś nawet minimalnie denerwującego. To było silniejsze od niego – tak, jakby granie komuś na nosie miał zakorzenione gdzieś głęboko we własnym DNA. To musiały być geny jego ojca. Ale to akurat nie było w tej chwili ważne. Liczył się pokaz, który wciąż mimo wszystko trwał, a oni mogli nacieszyć się wspaniałym widokiem. Dźwiękiem również, choć z dystansu nie brzmiało to już aż tak głośno. Pewnie typ wyłączył już parę minutników, co wpłynęło na całość tej nietypowej ścieżki dźwiękowej. Ale to nawet lepiej – wrażliwy na słuch Linwood mógłby dostać lekkiego pierdolca, gdyby dalej huczało mu to tak w głowie.
Obserwował, jak jego kumpela zajmuje miejsce, po czym wzrokiem wrócił do domu sąsiada. Wydawało mu się, że dźwięk znowu delikatnie przycichł, a to oznaczało nieuchronny koniec całego przedstawienia. Odczuł smutek, ale nie na tyle duży, by przygasić całą satysfakcję wyciągniętą z całej akcji. Możliwość swobodnej obserwacji również napawała go radością.
Elegancko. Jak miejsca w pierwszym rzędzie. — skwitował, nawet kiwając głową z uznaniem. To było nawet lepsze niż kino akcji. Pewnie dlatego, że sam z Lucky tą swoją „akcję” zorganizowali, wykonali, a teraz tylko podziwiali dzieło końcowe. To było zupełnie inne doświadczenie, które jeszcze bardziej mu się podobało. Żeby tylko za bardzo mu to nie siadło, bo jeszcze wyjedzie do Ameryki i zacznie tam biegać z bronią, skoro była ona tam tak powszechnie dostępna. Póki co myślał, że to przesada… Ale z Buckym to nigdy nic nie wiadomo.
Oczywiście, Lucky. Jedna z najlepszych akcji w jakich brałem udział. — entuzjastycznie zbił z koleżanką piątkę, szeroko się uśmiechając. — Nie mam pojęcia, ale chyba chcę, żeby to był jakiś oczywisty. Wiesz, tak się chłop naszukał i naszukał a tu cyk, jeden w tak oczywistym miejscu, że nawet ślepy by ogarnął. — aż zarechotał, wyobrażając sobie taką scenkę. To byłaby prawdziwa wisienka na torcie. — A jeśli nie, to może ten zakopany w ziemi w doniczce? Chociaż każdy w sumie miał niezłą kryjówkę. — i najlepiej byłoby, jakby któregoś właśnie nie znalazł. Ale nie sądził, by sąsiad się poddał. Zamierzał go jednak obserwować do samiuteńkiego końca, bo może akurat coś ich jeszcze zaskoczy.

Lucky Martino
23 y/o, 166 cm
studentka lingwistyki/kurier rowerowy
Awatar użytkownika
Forza!
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Polecam się — z wesołym wyszczerzem na obliczu, zamarkowała nawet elegancki ukłon, choć utrudniony nieco koniecznością przytrzymywania się gałęzi... no i faktem, że przesiadywali obecnie na drzewie. Naprawdę cieszyła się z tego, że nie tylko udała im się akcja, ale jeszcze dodatkowo mogli ją sobie obejrzeć z naprawdę wygodnej perspektywy. Po zajęciu miejsca na konarach jesionu, zaglądanie w okna sąsiada było równie proste co rozłożenie się na kanapie przed telewizorem. I chociaż echa minutnikowych tortur już powoli cichły, frustracja ofiary żartu wcale nie malała. Facet miotał się wściekły po domu, albo szukając jeszcze brzęczących urządzeń, albo może śladów po winowajcach. Nawet z odległości ulicy i przez szybę dało się dostrzec, jak poczerwieniał na twarzy, a ręce raz po raz wyrzucane w powietrze sugerowały, że sąsiad nie zazna spokoju w najbliższym czasie.
Oooo, no to brzmi fajnie — potaknęła pomysłowi kolegi. Bardzo żałowała, że nie mają podglądu z kamery na wnętrze domu, by móc tak naprawdę z bliska zobaczyć, jak rozwija się sytuacja. Kilka minutników na pewno znalazło się całkiem szybko, zresztą przecież nie wszystkie starali się chować w jakichś bardzo niedostępnych miejscach — nie było też na to czasu. Może gdyby byli w stanie spędzić w domu godzinę, to wtedy dałoby się rozpętać prawdziwe piekło zagadek, jednak tak długie buszowanie na cudzej posesji nie wydawało się bezpieczne. Mimo wszystko, ktoś mógłby ich zauważyć i posądzić o próbę kradzieży, czy coś takiego.
Chociaż, jak wskazywało doświadczenie, nawet tą dzwoniąca apokalipsą nikt się nie przejął.
Zakopałeś go w doniczce? — zaśmiała się. — Dobre. — Z jednej strony dźwięk trochę przytłumiony, ale z drugiej — jakie zdziwienie dla ofiary! — Chociaż ostatni może być ten, który wrzuciłam mu do komina. Szczególnie jeśli przestanie dzwonić, mogą go znaleźć dopiero przy rozbiórce. — O tym nawet nie pomyślała wcześniej, ale i tak bawiła ją myśl, że następni czy jeszcze następni właściciele domu mogą znienacka znaleźć stary minutnik w przewodzie wentylacyjnym... i kto wie czy kiedykolwiek domyślą się, jak i po co się tam znalazł!

Bucky Linwood
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Welkom in Canada
Wu (dc: dziarski_tuptacz)
27 y/o, 173 cm
ghostwriter, który ma marzenie o zostaniu starą kocią panną
Awatar użytkownika
ci co nie lubią kotów kończą w grobie
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

O, na pewno jeszcze skorzystam. I z tego, i z bardzo owocnej współpracy przy graniu na nosie ludziom. — Bucky również szeroko się wyszczerzył, prezentując tym samym nie tylko swoje zadowolenie, ale i nadzieję na powtórkę z rozrywki. Żył takimi akcjami jak ta. Poza pisaniem i wymyślaniem niestworzonych historyjek to był jeden z powodów, dla których w ogóle żył. Bez zabawy jego życie byłoby nudne jak flaki z olejem, więc jakoś musiał sobie radzić.
Widok rozeźlonego sąsiada, nawet z dystansu, był doprawdy bezcenny. Linwood nigdy nie zapomni tego, jak ten biedny drań biega po domu z mieszanką paniki i gniewu wymalowaną na twarzy. Ba, nawet miał wrażenie, że dostrzegł tam cień desperacji i zrezygnowania. Nic dziwnego – chłop latał i latał, a dźwięk cichł, ale nie ustawał całkowicie. To tylko bardziej bawiło Bucky’ego.
Gdyby mieli więcej czasu to oczywiste, że wyszłoby z tego lepsze show. Zamiast grzebać w doniczkach, pokusiłby się o zakopanie rzeczy w samym ogródku. Kto wie, może sąsiad nie ogarnąłby do czasu, aż nie zdecydowałby się na wsadzenie nowych roślinek. To była ciekawa wizja, ale na inny raz. Kto wie, może jeszcze zdecydują się uprzykrzyć życie temu samemu człowiekowi.
Yup. — potwierdził, kiwając głową z miną żółwia. Momentalnie się ucieszył, słysząc pochwałę jego kryjówki. Napawało go to dumą, więc nie miał powodu, by się z tym kryć. — Do komina? O kurczę. Ten to faktycznie może zostać nieodnalezionym skarbem. — był nawet zszokowany, ale niemalże natychmiast też zarechotał, próbując sobie to wyobrazić. Kto by pomyślał, że ich akcja może mieć wieloletnie skutki. Nie jakieś negatywne, bo taki pojedynczy minutnik w kominie nie mógł znacznie wpłynąć na funkcjonowanie całego gospodarstwa, ale wciąż. Tak, jak te historie z internetu – może ktoś przeprowadzi się tutaj za pięćdziesiąt lat i znajdzie taki minutnik, który w tamtym momencie będzie starodawnym artefaktem. To byłoby zajebiste!

Lucky Martino
23 y/o, 166 cm
studentka lingwistyki/kurier rowerowy
Awatar użytkownika
Forza!
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Sprawdzamy się nieźle jako siewcy chaosu — potaknęła wesoło. — Gdyby to był legitny zawód, mielibyśmy topową firmę. — Inna sprawa, że robienie pranków na zlecenie mogłoby już nie przynosić tyle frajdy co spontaniczne obmyślanie żartów na nielubianych ludziach, ale w świecie fantazji można było sobie pozwolić na podkoloryzowanie. I wcale nie przesadzała z tymi wyobrażeniami, z pewnością znaleźliby się chętni do skorzystania z podobnych usług, zaś z wykonania autorstwa tego duetu nie sposób nie być zadowolonym. wystarczy popatrzeć na obecne, już dobiegające końca przedsięwzięcie — czysty majstersztyk! Były emocje, były pościgi i nawet wybuchy (emocji), założony efekt został osiągnięty z naprawdę doskonałym rezultatem w postaci furii sąsiada. I jakby tego było mało, mogli sobie całe widowisko pooglądać jak gdyby nigdy nic, wolni od wszelkich podejrzeń.
Gdyby mieli więcej czasu, plan z pewnością przybrałby o wiele bardziej spektakularne wymiary. Lucky miała jeszcze sporo pomysłów, których ze względu na pośpiech nie mogła wykonać. Wystarczyło jednak wykorzystać jej zdolność wspinaczki, żeby naprawdę doprowadzić ofiarę do szału: mogłaby pochować minutniki w rynnach czy przy oknach od zewnątrz, na dachu i w innych dziwnych miejscach, do których dotarcie nie byłoby proste dla rosłego chłopa. Zanim doczłapałby do garażu po drabinę, terkot urządzeń na pewno wbiłby się w jego mózg jak nóż w ciepłe masło, podobnie jak pewnie miało to miejsce chwilę temu, gdy wszystkie czasomierze rozbrzmiały swoją kakofoniczną symfonią.
Ano, mam nadzieję że kiedyś przeczytamy na jakimś Buzzfeed Unsolved artykuł o tajemniczym minutniku wyciągniętym z komina. — Musiałaby śledzić internet przez długie lata, a do tego czasu pewnie zapomni o przygodzie z lat młodości... chociaż, kto wie? Akurat taki news mógłby obudzić stare wspomnienia i będzie miała z czego się śmiać na starość.
Chyba już mało zostało — zauważyła, bo echo dzwonków i brzęczków brzmiało już chyba głośniej w jej pamięci niż naprawdę, chociaż część dźwięku musiały zagłuszać ściany domu oraz dystans. Na pewno jednak nie był to ten sam hałas, co jeszcze kilka minut temu, co zwiastowało nadchodzący koniec pokazu.

Bucky Linwood
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Welkom in Canada
Wu (dc: dziarski_tuptacz)
27 y/o, 173 cm
ghostwriter, który ma marzenie o zostaniu starą kocią panną
Awatar użytkownika
ci co nie lubią kotów kończą w grobie
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

To prawda. — również przytaknął, kiwając głową. Poprawił się nieco na drzewku. — Ej, bez kitu. Miliony byśmy zbili! — ta nagła realizacja sprawiła, że aż się wyprostował i o mało co nie spadł z drzewa. Udało mu się jednak zachować równowagę, ale umiejscowił się wygodnie w nieco bardziej ostrożnej manierze. — Słuchaj, na necie są różne ogłoszenia. Może spróbujemy ogarnąć coś w stylu anonimowej tablicy do odstrzału? Taki dead pool, tylko że z prankami. — on na serio uważał to za świetny pomysł. Aż oczy mu się świeciły z ekscytacji, więc o czymś to świadczyło. A skoro mogli na tym nawet zarobić… Czemu by nie? Może to nie byłoby to samo co akcja dzisiaj, natomiast byłoby to niemalże na równi z poziomem satysfakcji i zabawy. Spróbować by nie zaszkodziło, co nie? Był ciekaw, co Lucky powie na uznanie całego pomysłu za całkiem poważne plany na przyszłość.
Gdyby mieli więcej czasu, Bucky pewnie zakopałby parę minutników w innych kwiatkach i być może pokusiłby się o walkę z kratkami od szybów wentylacyjnych, by tam wrzucić urządzonka. I tak wykonali jednak kawał dobrej roboty i mogli być dumni. Ale tylko pomyśleć co by było, gdyby organizowali to na szeroką skalę. I za pieniądze! Wtedy byłby pogrom.
No. Jesteśmy już ledwie dychającymi staruszkami, a tu jedno z nas widzi taki artykuł i dzwoni do drugiego z nowinami, że znaleźli w końcu ten minutnik. Po tylu latach! — to była piękna wizja. I, gdyby mógł wybrać, chciałby jej doświadczyć. Może to byłaby ostatnia nowina przed śmiercią – a umarłby, dusząc się ze śmiechu przez wspomnienia i tak długi czas oczekiwania. Ale byłoby warto.
Pewnie tak. To co, zbieramy się? Opijemy sukces u mnie i odświeżymy wspomnienia. — zaproponował, znowu ruszając się z miejsca, tym razem z zamiarem zejścia z drzewka. Co z tego, że wspomnienia były jeszcze świeże – im bardziej je utrwalą, tym lepiej!

Lucky Martino

//ztx2
ODPOWIEDZ

Wróć do „#103”