34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Sprawa była poważna, ale Zaylee nie potrafiła powstrzymać się od żartów. Oprócz sarkazmu zawsze cechował ją czarny humor, którego wiele osób nie rozumiało. Evina owszem, ale chyba w tym momencie chyba nie miała do tego nastroju, dlatego Miller odpuściła sobie opowiedzenie o wizji swojej głowy oprawionej na ścianie w złotej gablocie, żeby ładnie kontrastowała z czerwoną cegłą.
Nie było jednak wątpliwości co do tego, że głowa Daphne Voss była gdzieś, ale nie wiadomo dokładnie gdzie. Mogła być dosłownie wszędzie, niekoniecznie na dnie jeziora czy przy porośniętym trzcinami brzegu. Zadaniem nurków było dokładne przeczesanie obszaru, a one mogły co najwyżej zgadywać, gdzie znajdą ostatnią część ciała martwej koronerki.
Chryste, dlaczego ty musisz być taka uparta? — zapytała, ale to akurat było pytanie czysto retoryczne. Obie były zawzięte i jak już sobie coś postanowiły, to kaplica. Nie wspominając o tym, że zmiana zdania graniczyła z cudem. — Dobra, Swanson, w takim razie rozmów się, z kim tam jeszcze potrzebujesz i zabieramy się stąd. Poproszę funkcjonariuszy z Barrie, żeby przywieźli Voss na komisariat a raczej to, co z niej pozostało, dodała w myślach, wymownie spoglądając na kilka opisanych worków.
Jak powiedziała, tak też zrobiła. Lokalni policjanci zapakowali rozczłonkowane zwłoki do jednego ze radiowozów, a Zaylee w oczekiwaniu na Evinę odpaliła papierosa przy swoim Fordzie. Dzisiaj to ona siedziała za kierownicą. Ostatnio nawet opatentowały grę w kamień, papier, nożyce (w szczególności nożyce) do trzech, żeby było uczciwie. Jak to na dojrzałe kobiety przystało.
Wyobrażasz sobie, jakby ten wór znalazły kręcące się w pobliżu dzieciaki? — zapytała narzeczoną kiedy ta załatwiła własne sprawunki. Całkiem nieświadomie nawiązała do Sama, który był świadkiem, jak ktoś zawieszał powtórnie ciało Beckera w narodowy park miejski Rouge. Wtedy dziewięciolatek miałby koszmary już do końca życia.
Zaciągnęła się jeszcze raz papierosem i podała go Swanson, żeby nie tracić czasu, po czym otworzyła drzwi i od strony kierowcy i sięgnęła po kubek z resztką czarnej kawy, którą zostawiła wcześniej na desce rozdzielczej. Była już kompletnie zimna, ale dalej wyśmienita.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Sama często miała skłonności do żartów niezależnie od sytuacji, ale czasami Evina miała po prostu dosyć. Nie miała zawsze nastroju do podobnych rozmówek. Nie śmieszyły jej i nie pomagały uporać się z aktualną sytuacją. Zamiast tego po prostu działały na nerwy i sprawiały, że wszystko jedynie dodatkowo ją drażniło i doprowadzało do furii. Nie zdążyła jeszcze nabrać dystansu, a to, że została zerwana z łóżka po nieco ponad dwóch i pół godzinie snu dodatkowo potęgował jej aktualny stan.
Ufała w to, że nurkowie faktycznie odnajdą zaginioną część ciała o ile ona rzecz jasna znajdowała się w pobliżu. Jakby nie patrzeć to miały do dyspozycji niezwykle dobrze wykwalifikowany zespół, który niewątpliwie wywiązałby się ze swojego zadania. Chyba, że faktycznie ganiali za czymś, czego tutaj nie było.
Wzruszyła ramionami na to retoryczne pytanie. Doskonale zdawały sobie sprawę z tego, że obie były cholernie uparte i nie potrafiły odpuścić. Zresztą zmiana planów na tym etapie wcale nie powinna być czymś szczególnie trudnym. Postarają się załatwić wspólnie jak najwięcej spraw w Barrie i będą mogły wrócić do siebie.
- Już daję mu znać - mruknęła, bo poza wpisaniem adresu w nawigację wyciągnęła telefon też po to, aby skontaktować się ze wspomnianym Thomsonem.
Nie potrzebowały wiele czasu, aby dopiąć wszystko przed wyjazdem z miejsca znalezienia szczątków Voss. Sama siorbnęła jeszcze łyk herbaty, która wciąż zachowała całkiem przyjemną temperaturę dzięki kubkowi termicznemu i przyjrzała się temu jak narzeczona opiera się o bok pojazdu.
- Wyobrażam sobie. Niektóre dzieciaki w tym wieku nie potrafią znieść nawet wzmianki o podobnych rzeczach, a co dopiero widoku - mruknęła po czym pokręciła głową zupełnie jakby o czymś sobie przypomniała.
Pomyślała o tym jak kiedyś dostała zakaz udziału w szkolnych przedsięwzięciach po tym jak jednego dnia zaproszono ją do klasy jednego z dzieci, aby opowiedzieć o tym jak wyglądała jej praca. Tylko, że Evina nie potrafiła dostatecznie dobierać słów tak, aby trafić do tłumu kilkulatków. Przez co niektóre z nich miały koszmary lub zaczynały płakać, bo przypominały sobie te straszne rzeczy, o których mówiła pani policjantka. Nie chciałaby tego powtarzać.
Z niejaką wdzięcznością przyjęła podarowanego papierosa. Natychmiast zaciągnęła się nim głęboko. Nareszcie znajdowały się na tyle daleko od sitowia, że nie musiały przejmować się zabrudzeniem miejsca znalezienia zwłok swoimi niedopałkami. Zaraz jednak wsiadła do auta po stronie pasażera i natychmiast skrzywiła się, gdy poczuła intensywną woń kawy. Wciąż wyczuwała to paskudztwo. Nawet jak było zimne, a teraz wypełniało swoim zapachem całą przestrzeń samochodu.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ona miała na tyle szczęście, że nikt nie wzywał jej do szkoły, żeby opowiadała o swoim zawodzie, natomiast kilkakrotnie była zapraszana na panel nietypowych zawodów wykonywanych przez kobiety w świecie mężczyzn. Salę w dużej mierze wypełniały młode studentki, a na jednej takiej prezentacji, kiedy Zaylee pokazywała fotografię z autopsji, ktoś puścił pawia. Nie mogła się temu dziwić, fotografie nie należały do najprzyjemniejszych widoków dla kogoś, kto nie obcował z nimi na co dzień.
Dopiła kawę, a papierowy kubek wcisnęła w boczne drzwi. Oczywiście nie umknęło uwadze to, jak narzeczona krzywi się ostentacyjnie. Parsknęła pod nosem i popatrzyła na nią z rozbawieniem.
Uważaj, bo jeszcze ci tak zostanie — ostrzegła ją lojalnie, przekręcając kluczyk w stacyjce. — Bez obaw, nie zamierzam się z tobą teraz całować, nie będziesz miała na ustach tego wytworu szatana — dodała, po czym ruszyła wąską drogą i skręciła w prawo w tę, która prowadziła znad jeziora Simcoe do centrum miasta.
Trasa była krótka. Byłaby jeszcze krótsza, gdyby nie korek niedaleko komisariatu spowodowany stłuczką na światłach. Musiały wyjaśnić policjantowi kierującemu ruchem kim są i dokąd zmierzają i chociaż przepuszczono je w miarę sprawnie, swoje musiały odczekać.
Miller zatrzymała samochód wzdłuż krawężnika, blisko wejścia do budynku. Funkcjonariusze, którzy zabrali z miejsca zbrodni worki z rozczłonkowanym ciałem przybyli chwilę po nich, a ci pracujący na miejscu od razu wskazali zejście do prosektorium. Zaylee zeszła schodami po wyjątkowo stromych schodach i pchnęła drzwi, za którymi znajdowała się kostnica. Pomieszczenie było znacznie mniejsze od tego na komisariacie w Toronto, a pierwsze, co się rzucało w oczy to rażący brak porządku. Rażący w oczach Miller.
Na metalowej szafce przy stole sekcyjnym leżały porozrzucane narzędzia, a na podłodze niedbale pozostawiony fartuch medyczny. Z kolei na posadce dało się dostrzec pojedyncze plamy krwi z ostatniej sekcji i Zaylee pomyślała, że za taki bałagan, to sama z przyjemnością ukręciłaby doktor Voss łeb przy samej szyi.
Ale burdel. Nic, tylko jeszcze nasrać na środku — skwitowała krótko i pierwsze, co zaczęła robić, zanim jeszcze dostarczono worki do prosektorium, zaczęła przeprowadzać pobieżne porządki. Gdyby miała więcej czasu, pewnie umyłaby jeszcze podłogę i wyprała prześcieradła. Pedantyzm mode on. — Ocipieję. Poszukasz dokumentacji z ostatniej sekcji Voss? — zerknęła przez ramię na Evinę. — Musi być gdzieś... — urwała, bo wprawdzie w kącie stała szafka z segregatorami, to większość kartek, zamiast zostać wpięta równo we właściwe miejsca, leżała luzem na półkach regału. — Chuj wie gdzie — dokończyła ze zrezygnowaniem i już zaczęła szczerze żałować, że jednak nie zdecydowała się na autopsję w Toronto.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Posiadanie dzieci wiązało się jednak z pewnymi obowiązkami. W tym także tymi, które w gruncie rzeczy nie wydawały się zbyt poważne. W końcu jak wielu rodziców zaprzątało sobie głowę takimi rzeczami? Większość jednak nie miała aż takiego problemu, aby być na co dzień ze swoimi pociechami oraz poświęcała im nieco więcej uwagi nawet w momentach, gdy przytłaczała ich praca. Przynajmniej z tego Evina zdawała sobie sprawę.
- Dzięki Bogu, że moja narzeczona nie chce mnie pocałować - rzuciła swoim typowym sarkastycznym tonem, przewracając przy okazji oczami na wspomnienie tego ohydnego napoju, bez którego jednak koronerka wydawała się nie być w stanie normalnie funkcjonować o tak wczesnej porze.
Wciąż nie do końca potrafiła uwierzyć w to, że też w ich kulturze wykształcił się tak mocny kult kawy. Może lepiej byłoby, gdyby urodziła się gdzieś w Wielkiej Brytanii lub Azji? Wydawało jej się, że przynajmniej w tamtych stronach sytuacja miała się nieco lepiej i zamiast spuszczać się nad smakiem czegoś, co jej zdaniem przypominało rozwolnienie szatana to raczej celebrowano wszelkiego rodzaju herbaty i inne napoje.
Droga nie przebiegła tak spokojnie jak mogłaby sobie tego życzyć, ale przynajmniej dotarły na miejsce w jednym kawałku, a szczątku Daphne Voss zjawiły się chwilę po nich. Teraz czekało je jedynie rozeznanie się w tym jak wyglądało dokładnie wnętrze komisariatu w Barrie, gdzie mogły zdobyć odpowiedzi na przynajmniej część pytań i poczekać na to, aż przybędą najbliżsi zamordowanej.
Już po przekroczeniu progu Swanson musiała przyznać, że wyglądało to nieco tak jakby przez sam środek pomieszczenia przetoczył się huragan. Przez moment zastanawiała się nawet czy na pewno nikt nie przeszukiwał już tego pomieszczenia, co zdecydowanie tłumaczyłoby panujący w nim bałagan oraz to w jakim nieładzie były wszelkie dokumenty. Z drugiej strony jednak przypominała sobie to w jakim stanie potrafił być jej gabinet, gdy tylko znajdowała się w szale pracy.
- Te, Amber Heard, nie zapędzaj się za bardzo. Znam twoje ciągoty do czystości, ale mamy się skupić na robocie - upomniała ją jeszcze, a sama podeszła w pierwszej kolejności do nieuporządkowanego biurka Voss.
Wiedziała, że cokolwiek się na nim znajdowało musiało być w miarę świeże. Jeśli nie pracowałaby ostatnio przy tych papierach to znajdowałyby się one w zupełnie innym miejscu. Zdążyła jednak zorientować się także w tym, że poza sprawami typowo zawodowymi jak zlecenia i wyniki różnorodnych badań znajdowały tam się także stricte prywatne rzeczy. Między innymi rzeczy związane z nadchodzącą rozprawą rozwodową, na którą kobieta już nigdy nie będzie mogła się stawić.
- Chyba coś tu mam - oświadczyła, unosząc w górę tekturową teczkę, ale wzrokiem wciąż jeszcze omiatała blat biurka na wypadek, gdyby tylko coś jej umknęło. - Daniela Cortez. Lat trzydzieści osiem. Udało się ją zidentyfikować na podstawie znamienia na lewym udzie oraz badań DNA, które wykazały zgodność z członkami rodziny.
Co prawda nie miała tutaj całej dokumentacji, ale wyglądało na to, że trafiła przynajmniej na część tego, co mogło okazać się przydatne w badaniu śmierci ich koronerki. Tutaj również chodziło o ciało, które zostało wyłowione ze zbiornika wodnego w stanie lekkiego rozkładu. W dodatku poddano je rozczłonkowywaniu. Najistotniejsza jednak była jedna informacja: co z głową Danieli?

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zaylee nawet nie próbowała zaczynać dnia bez kawy, bo wiedziała, że ten będzie spierdolony. Zdarzało się, że musiały wychodzić z domu w pospiechu i brakowało czasu, żeby zajechać po drodze na jakąkolwiek stację, więc swój pierwszy kofeinowy napój wypijała dopiero na komisariacie. Evina miała tego pecha, że kilkakrotnie przekonała się o wkurwieniu Miller, z którą dało się porozmawiać dopiero po kubku małej czarnej. Bo bez kawy stawała się nieznośna i zrzędliwa. Może trudno uwierzyć, ale bardziej niż zazwyczaj. I bywały dni, kiedy mogła nie jeść przez większość doby i funkcjonować o samej kawie, co w zupełności jej wystarczyło. Ale będąc w związku ze Swanson zakodowała sobie w głowie jeden dość istotny szczegół — nie całować jej od razu po zamoczeniu ust w napoju, którego sam zapach przyprawiał ją o mdłości.
Jednak teraz nieporządek panującym w prosektorium Daphne Voss był przytłaczający. Zaylee nie miała pojęcia, jak ludzie odnajdowali się w takim chaosie i jeszcze potrafili w nim normalnie funkcjonować. Niepojęte!
Nie skupię się na robocie, kiedy to wygląda właśnie... tak — wykonała bliżej nieokreślony gest ręką, ale na tyle zamaszysty, żeby objąć całe pomieszczenie. — Dobrze wiesz, że nie umiem. Potrzebuję chwili, żeby się oswoić — wyjaśniła, segregując na blaszanej tacce skalpele, nożyce i dłuta. Musiała zrobić to po swojemu, zanim przystąpi do pracy.
Przesunęła pod ścianę dwa pałętające się pod nogami krzesła, a metalowy stolik na kółkach ustawiła z prawej strony tak, żeby były na wyciągnięcie ręki. Rozumiała, że ktoś inny był mańkutem, ale żeby trzymać narzędzia praktycznie pod stołem sekcyjnym?
I to tyle? — zapytała, gdy Evina wyczytała krótkie informacje na temat ostatniego sekcjonowanego przez Voss przypadku. — Nie ma opisu poszczególnych części ciała? — uniosła brwi i sięgnęła po jednorazowy foliowy fartuch, który zakładało się od przodu, dlatego stanęła przy Swanson, aby ta mogła zrobić jej w pasie i przy szyi dwie małe pętelki. — To znaczy, jakoś mnie nie dziwi, że nie da się tutaj nic znaleźć — prychnęła pod nosem, wzdrygając się pod wpływem dotyku narzeczonej, która musnęła opuszkami jej kark. Zawsze tak na nią działał. I gdyby nie obowiązki, Miller najchętniej przeleciałaby ją gdzieś na zapleczu.
Pochyliła się, żeby wyciągnąć z torby gogle ochronne, kiedy do kostnicy weszło dwóch tutejszych policjantów, którzy taszczyli ze sobą worki z rozćwiartowanymi zwłokami. Zaylee wskazała głową na stół sekcyjny, a jak mężczyźni opuścili pomieszczenie, ponownie zerknęła na Evinę.
Może z akt dowiemy się trochę więcej — mruknęła, a po założeniu rękawiczek, otworzyła jeden z mniejszych worków. Musiała teraz wszystko dokładnie obejrzeć i pobrać próbki. — Ciekawe, czy udało im się złapać sprawcę — zamyśliła się na chwilę, chociaż nie uważała, że morderca Danieli Cortez jest tym samym mordercą, który pozbawił życia koronerki z Barrie. Wstępnie ustaliły, że seryjny nie lubił powielać swoich przypadków. — Jak będziesz gadać ze śledczymi od sprawy Cortez, spróbuję prowizorycznie poskładać zwłoki Voss. Nie widzę potrzeby, żeby rodzina musiała patrzeć na coś więcej niż znamiona czy tatuaż — oznajmiła, bo zawsze starała się pokazywać bliskim tyle, ile było to konieczne. Zwłaszcze jeśli chodziło o tak makabryczne przypadki.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Przez cały ten czas, który spędziły wspólnie Evina zdążyła się zorientować w tym jak funkcjonowała jej narzeczona oraz jak istotna była dla niej ta cholerna kawa była dla niej istotna, gdy chodziło o zachowanie trzeźwości umysłu. Sama czasami dodawała sobie za dnia energii jakimiś mocnymi herbatami, które ożywiały mózg pozbawiony odpowiedniej ilości snu oraz pożywienia. Chociaż odkąd były razem to starały się jak mogły, aby obie jadły przynajmniej jeden pełny posiłek w ciągu dnia. Nie było to wiele, ale zawsze jakiś progres biorąc pod uwagę, że były dni, gdy Swanson zdawała się nad papierami ślęczeć napędzana jedynie siłą woli, wypalanymi fajkami oraz chłodnymi drinkami.
- Ty się oswajaj, a ja przejrzę notatki denatki - mruknęła w odpowiedzi, nie odrywając wzroku od papierzysk.
Obsesja Zaylee na punkcie porządku oraz czystości faktycznie zdawała się być już jednostką chorobową. Po drugiej strony barykady z kolei znajdowała się Evina, która może i nie tonęła we własnym bałaganie, ale z pewnością odnajdywała się w pewnym chaosie. Miała doskonałą pamięć jeśli chodziło o przeglądane dokumenty oraz wiedziała jakimi ścieżkami chodzi jej mózg. Zawsze potrafiła odnaleźć to czego potrzebowała. Przynajmniej do czasu aż narzeczona nie wprowadziła swoich porządków, które zaburzały jej całkowicie własny system odkładania rzeczy.
- Poczekaj. Na razie patrzę na informacje podstawowe - mruknęła, bo musiała jeszcze przewrócić jedną z kartek, aby spojrzeć na kolejne zapisy. - Ciało znaleziono po kilku dniach spędzonych w wodzie. Bez głowy...
Kątem oka zarejestrowała ruch, który świadczył o tym, że Miller się do niej zbliżyła. Na chwilę opuściła przeglądane dokumenty i pomogła jej zawiązać fartuch. Nie sądziła, aby faktycznie koronerka wymagała asysty przy tak prostym zadaniu, ale mimo wszystko takie drobne gesty sprawiały im niekiedy przyjemność i chociaż Evina nie dała po sobie nic poznać to poczuła jak Zaylee zadrżała w momencie, gdy jej palce delikatnie musnęły kark kobiety. Na tyle lekko, że wydawało się jakby ten dotyk mógł być urojony.
Mogłaby dodać coś jeszcze i chwycić niedawno przeglądane papiery, ale wtedy do pomieszczenia wkroczyło dwóch mężczyzn obładowanych worki ze szczątkami. Wyglądało na to, że teraz już miały skupić się w pełni na pracy.
- Tutaj mam jedynie raporty z sekcji i zleconych badań. Reszta powinna być w aktach na górze. Poproszę o nie funkcjonariusza prowadzącego sprawę... No to, do roboty. Ty do trupa, a ja do makulatury - obwieściła po czym rozsiadła się wygodnie za biurkiem należącym do Voss, aby upewnić się czy na pewno nic nie przeoczyła przed udaniem się po akta sprawy Cortez.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Miała obsesję na punkcie porządków. Do tego stopnia, że kiedy Evina wyciągała sobie kubek na herbatę i odwracała się na moment, przechodząca obok Zaylee automatycznie chowała go do szafki w przekonaniu, że ktoś po prostu zapomniał odłożyć go na miejsce. Bo w świecie Miller wszystko musiało być poukładane i ludzie musieli to zaakceptować, jeśli chcieli mieć z nią jakąkolwiek styczność. Swanson musiała docenić, że i tak hamowała się przed nią na tyle, żeby w każdej wolnej chwili nie biegać po domu z odkurzaczem i ścierą.
Nie potrzebowała pomocy w zawiązaniu fartucha, zwykle radziła sobie z tym całkiem sama, ale zawsze to dobrym pomysłem było wykorzystywanie narzeczonej do słusznych czynów. I chociaż były to drobne, czasami niezauważalne gesty, to właśnie nimi udowadniały, że nawet w trakcie nieporozumień czy sprzeczek sprzed kilku dni, dalej im zależało i żadne błahostki nie mogły tego zmienić.
To ci dopiero niespodzianka — mruknęła, kiedy Swanson wyczytała, że ciało ostatniego przypadku Voss również znaleziono bez głowy. — Szok. No zupełnie się tego się nie spodziewałam — dodała z nieukrywaną ironią w głosie, zajmując się wyjmowaniem poszczególnych części zwłok z poszczególnych worków tak, aby móc ułożyć je wszystkie najpierw na wadze, a potem na stole sekcyjnym.
Z tego, jak działał ich seryjny morderca, dało się wywnioskować, że ten robił ze swoimi ofiarami dokładnie to, co przytrafiło się ostatnim denatom, przy których pracowali wcześniej zabici koronerzy. Szczerze powiedziawszy Zaylee byłaby zaniepokojona, gdyby okazało się, że Daniela Cortez miała głowę, a sprawca uciął jej tylko nogę czy rękę. Wtedy można byłoby snuć różne teorie, ale obeszło się bez przypuszczeń i zgadywanek.
Czytaj na głos — poprosiła, pobierając próbki z wyciągniętych wnętrzności. Dotychczas Miller pracowała sama, od czasu do czasu przydzielono jej jakiegoś przestraszonego praktykanta, który już po pierwszym dniu spędzonym w prosektorium wychodził do domu rozdygotany i biały jak kreda. Ale odkąd była z Eviną, dzielnie z nią pomieszczenia traktowała z przymrużeniem oka. Nie wściekała się już, kiedy narzeczona patrzyła jej na ręce, a sporadycznie, tak jak teraz, lubiła być informowana o wszystkim na bieżąco. Swanson była niczym dobry audiobook, tyle że seksowniejsza. — Albo sekunda, bo zaraz będzie głośno — powiedziała, łapiąc za elektryczną piłkę sekcyjną, aby przeciąć mostek i dostać się do serca. Mogłaby jebać się z nożycami żebrowymi, ale tak było po prostu wygodniej.
Na metalowym stoliku, tuż obok narzędzi, zawibrowała jej komórka. Zerknęła znad gogli, dostrzegając na wyświetlaczu kontakt podpisany jako Wierzbowy Zakątek. Zaylee ściągnęła brwi.
To znowu Lily Rose — poinformowała, przerywając cięcie. Wychowawczyni z domu dziecka zapewne znów kontaktowała się z nimi na prośbę Sama, który dalej czekał na drugi seans Gwiezdnych Wojen. — Mogłabyś odebrać? — zerknęła na narzeczoną, bo sama była po łokcie w płynie surowiczym.


Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Na początku denerwowało ją to o wiele bardziej niż obecnie. Po prostu przyzwyczaiła się do tego, że jednak nie pasowały do siebie pod względem podejścia do porządków utrzymywanych w domu. Na tym etapie drobne sprzeczki czy uwagi wygłaszane w związku z kolejną zostawioną nie tam gdzie trzeba lub przestawioną rzeczą były jedną z nieodłącznych części ich związku. Niby nie lubiły tego, ale pewnie brakowałoby im tego, gdyby się to skończyło. Z pewnością miałyby mniej powodów do narzekań.
Te drobne gesty były również niezwykle ważne i dodawały głębi temu, co między nimi było. W zasadzie zdobywały się na podobne odruchy nawet wtedy, gdy jeszcze nie wiedziały czy też nie chciały przed sobą przyznać, co właściwie czują względem siebie. Wtedy to właśnie takie drobnostki najlepiej świadczyły o tym, że tak naprawdę dbały o siebie bardziej niż można byłoby je o to podejrzewać.
- Wiem. Powinnam się z tobą założyć o dychę - skomentowała równie sarkastycznie, nie zerkając nawet w stronę narzeczonej, która zaczęła już zajmować się rozczłonkowanym ciałem.
Każda miała swoją robotę. Ona siedziała zakopana w papierach, a Zaylee zaczynała badanie znalezione kawałki ciał należące do Daphne Voss. Zerknęła jedynie na chwilę w kierunku kobiety, gdy ta tylko poprosiła ją o czytanie na głos dokumentów znajdujących się na biurku denatki. Już była gotowa spełnić tę prośbę, ale zamilkła na chwilę, aby ta mogła przeciąć mostek.
W zasadzie dzięki temu, że miała przy sobie przysłuchującą się wszystkiemu Miller, Evina mogła liczyć na bieżące tłumaczenie treści w ustępach, które nie były do końca zrozumiałe dla detektywki przez brak zaplecza medycznego Niekiedy potrzebowała chwili, aby rozszyfrować łacińskie terminy, które w jej oczach jawiły się jako przypadkowe ciągi liter. W zasadzie dzięki temu oszczędziłyby nieco czasu, a Swanson mogła dużo lepiej zrozumieć to, co przytrafiło się Danieli Cortez oraz co działo się z jej ciałem po śmierci.
Tylko, że wtedy zawibrował telefon. Policjantka wydała z siebie niezadowolony pomruk zanim wstała i podeszła do stolika, na którym znajdował się smartfon koronerki. Nie miała pojęcia dlaczego opiekunka z domu dziecka dalej starała się do nich dodzwonić.
- Pisałam jej już, że nie ma nas co prosić o wizytę w tym tygodniu, bo jesteśmy zawalone pracą - rzuciła w kierunku narzeczonej nim sięgnęła po urządzenie i przesunęła palcem po symbolu z zieloną słuchawką. - Halo?
Z głośnika dobiegł ją rozedrgany i wystraszony głos Lily Rose, która zdecydowanie nie dzwoniła po to, aby zapytać kiedy będą mogły po raz kolejny zobaczyć się z Samem, aby dokończyć maraton Gwiezdnych Wojen. Zamiast tego mówiła szybko i dosyć nieskładnie, ale jedno nie ulegało wątpliwości: dziewięciolatek uciekł z placówki.
- Jesteś pewna? - dopytała spokojnie, opierając się biodrem o metalowy stolik, z którego przed chwilą wzięła telefon. - Sprawdź dokładnie cały ośrodek. Jak go nie znajdziesz to zadzwoń na policję. Nie zignorują zniknięcia dziecka. Zwłaszcza takiego z historią ucieczek.
W końcu już raz Sam uciekł z Wierzbowego Zakątka. Wtedy właśnie był świadkiem tego jak morderca koronerów zawieszał ponownie zwłoki Beckera na drzewie w pobliskim parku narodowym. Westchnęła jeszcze przeciągnie, gdy tylko usłyszała kolejne błagania Lily Rose.
- Moja narzeczona obecnie siedzi po łokcie w kilkudniowym trupie. Sama również nie mogę narzekać na brak zajęć... Znajdzie się. Po prostu zawiadom policję - poleciła po czym rozłączyła się, pożegnawszy kobietę.
Dopiero teraz spojrzała na Zaylee, która zapewne słyszała jedynie fragmenty rozmowy, która nie była przełączona na tryb głośnomówiący. Widziała jednak to jak na chwilę Miller oderwała się od pracy, aby spojrzeć na nią ciemnymi oczami, domagając się odpowiedzi na budzące się w niej pytania.
- Sam im znowu nawiał. Powiedziałam, że ma to zgłosić - wyjaśniła pokrótce, rozwiewając wszelkie wątpliwości, które koronerka mogłaby mieć, co do treści dopiero co odbytej rozmowy.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Chociaż stosunkowo często sprzeczały się w kwestii porządków w domu, w innych dogadywały się całkiem nieźle. Zwykle były zgodne co do jedzenia czy organizacji wolnego czasu. Nawet wybór filmów w niedzielny wieczór wydawał się zadziwiająco prosty, o ile nie okazywało się, że któraś z nich już tego nie oglądała. Dotychczas miały też podobne wizje wspólnej przyszłości, chociaż Zaylee zaskoczyło, że Evina byłaby skłonna rozważyć adopcję dziewięcioletniego chłopca, kiedy ona sama zapierała się, usilnie twierdząc, że to fatalny pomysł. I dalej uważała, że tak było.
Wbrew pozorom w pracy również potrafiły się dogadywać. Umiały ze sobą współpracować, o ile nie przekładały problemów w związku na sprawy służbowe, nad którymi przyszło im razem ślęczeć. Dopełniały się pod wieloma względami, ale nie zawsze dało się to wyważyć.
Wyciągała właśnie jeden płat płuca, kiedy Swanson prowadziła rozmowę z wychowawczynią z domu dziecka. Niewiele dało się zrozumieć z tego, co mówił roztrzęsiony głos w słuchawce, ale za to kilka słów narzeczonej wystarczyło, żeby Miller połączyła kropki. Sam znowu uciekł z sierocińca.
Płuco wylądowało w metalowej misie z głośnym chlupnięciem. Zaylee ściągnęła brwi i odwróciła głowę w stronę narzeczonej, czekając, aż ta zakończy rozmowę i tylko potwierdzi jej przypuszczenia.
Zaraz, zaraz. Jak to znowu nawiał? — popatrzyła na Evinę z wysoko uniesionymi brwiami, zastanawiając się, czy osoby pracujące w placówce miały w ogóle odpowiednie kompetencje, żeby zajmować się dziećmi. — I nie wiedzą, gdzie mógł pójść? — dopytała, a gdy Swanson pokręciła głową, Miller mimowolnie zagryzła dolną wargę. — Jasna cholera — mruknęła pod nosem, jednak po chwili całą swoją uwagę skupiła na wnętrznościach denatki. Po chwili do metalowej misy dołączyło drugie płuco, serce raz wątroba.
Starała się nie myśleć o Samie, jednak wiadomość, jaką otrzymały z Wierzbowego Zakątka, wybiła ją z rytmu. Nie zamierzała jednak dać niczego po sobie poznać.
Prawidłowo, niech to zgłosi — odparła, brzmiąc zupełnie naturalnie. — Przy okazji niech wyjaśni policji, dlaczego dzieciak cały czas im spierdala — prychnęła, pobierając fragmenty tkanek do badań toksykologicznych i mikrobiologicznych. Kilka wycinków trafiło do sterylnych pojemników, inne wylądowało w roztworze formaliny. — Dlaczego on to robi? — zapytała, nawet nie patrząc na narzeczoną. — Sam. Czemu znowu uciekł? Próbuje zwrócić na siebie czyjąś uwagę? Dzieje mu się tam jakaś krzywda? Tylko nie mów, że dzieciaki tak mają. Wydawało mi się, że jest na tyle duży, żeby rozumieć, że opiekunowie nie mogą poświęcić mu sto procent uwagi — westchnęła pod nosem, wkładając z powrotem wnętrzności do środka Daphne Voss. Pobrała już to, co potrzebowała i teraz musiała pozszywać ze sobą rozczłonkowane części ciała tak, aby miało ręce i nogi. Dosłownie.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

To naprawdę było zaskakujące jak bardzo do siebie pasowały, biorąc pod uwagę jak często i intensywnie potrafiły się sprzeczać. W zasadzie to właśnie na tym polegała ich relacja do tego pamiętnego wieczoru w domu Swanson. Działały sobie na nerwy jak tylko mogły i zawsze musiały uprzykrzać sobie życie. Teraz ich przekomarzanki w większości zmieniły się w oczywisty flirt. W końcu nie potrafiłyby w pełni zrezygnować z tych werbalnych przepychanek i dokuczania sobie drobnymi uszczypliwościami.
Aktualnie prowadzone śledztwo zdecydowanie wystawiało je na próbę. Głównie ze względu na fakt, że Zaylee mogła być potencjalną ofiarą grasującego mordercy koronerów, a jednym z zamordowanym był dawny mentor Miller także sprawa na pewno należała do tych o zbyt osobistym charakterze. Dlatego chciały załatwić wszystko jak najszybciej i jak najlepiej, co jedynie nakładało na nie dodatkową presję w czasie prowadzenia sprawy. Już jakby nie wystarczał sam fakt, że musiały uganiać się za seryjniakiem.
Nic w ogóle nie zapowiadało tego, że otrzymają podobny telefon. Nie miała pojęcia czemu w ogóle Lily Rose właśnie do nich dzwoniła z informacją na temat ucieczki Samuela ani czego mogła od nich oczekiwać. Evina mogła jej tylko polecić standardowe zachowanie w razie takiego przypadku, ale jako wychowawczyni w domu dziecka powinna być zaznajomiona z takimi awaryjnymi procedurami.
- Nie mam pojęcia jak. Nie mogą go nigdzie znaleźć - odpowiedziała, bo nie uzyskała od opiekunki zbyt wielu informacji na temat tego jak właściwie mogło dojść do ucieczki wychowanka z domu dziecka. - Nie ma go w pobliżu. Przepytali też Finna czy wie coś na temat możliwych kryjówek Sama, ale bez skutku.
Wyglądało na to, że naprawdę sytuacja nie należała do najweselszych. Evina czuła powoli coraz bardziej ogarniające ją zmęczenie i ból głowy, który promieniował od oczodołów. Miały już wystarczająco dużo problemów. Powinny uwinąć się ze wszystkim, co na nie czeka i wtedy może uda jej się zaliczyć jakąś drzemkę po powrocie do Toronto. Choć ta zwykle jedynie pogarszała jej stan zamiast przynosić jakąkolwiek ulgę.
- Nie mam pojęcia, Zaylee. Nic nie wskazuje na to, żeby coś tam mu się działo. Może ma wcześniejszy etap buntu? Podobno wkurzył się, że w tym tygodniu też nici z oglądania filmów. Może tak odreagowuje i się mści za to, że nie dostał czego chce - stwierdziła oschle i odrzuciła telefon narzeczonej na tackę, gdzie już wcześniej leżał.[/akapit]
Nie miała pojęcia, co właściwie mogło kierować chłopcem. Nie znały go szczególnie dobrze chociaż wydawało się, że udało im się nawiązać niezwykłą nić porozumienia. Choć to akurat zrzuciłaby na karb tego, że Miller była skarbnicą wiedzy z zakresy Gwiezdnych Wojen czym przekonała do siebie chłopca.
Mogłaby jeszcze przez chwilę zastanawiać się nad losem dziewięciolatka, ale dalej czekało je sporo pracy. Musiały uwinąć się z tym wszystkim jak najszybciej jeśli chciały szybko wrócić do domu. Należało skompletować wszystko, co mogłyby wyciągnąć w sprawie Daphne Voss i dorzucić to do swoich materiałów na temat seryjnego.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”