-
so i will find my fears and face them
or i will cower like a dognieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Przełożył drugiego omleta na talerz, żeby móc w pełni wsłuchać się w jej opowieść. Opowieść o szalonej miłości, spontanicznym ślubie i tajemniczym zniknięciu męża Mio. Brzmiało to, jak jakaś historia z kryminalnego dokumentu, zupełnie nierealnie. Jak jedna z tych rzeczy, które się nie wydarzyły, ale ta nie wydarzyła się najbardziej. A jednak Richardson brzmiała autentycznie. Jej głos przepełniały emocje i jakiś bliżej nieokreślony żal. Może też złość? Erniemu trudno było to stwierdzić. To też wyjaśniało beznadziejne samopoczucie Mio, bo właśnie dziś miało pięć lat, odkąd Rolland zniknął bez śladu.
— Och — wydał z siebie, kiedy skończyła mówić. Ułożył składniki na omlecie i postawił talerze na stole. — Ale to wcale nie jest powiedziane, że nie żyje. Prawda? — zerknął na nią niepewnie. — Ten palec i uprowadzenie... To pewnie jakieś personalne porachunki. Może on gdzieś jest, tylko nie może do ciebie wrócić? — zamyślił się na moment i usiadł na krześle. — Z tego wszystkie wnioskuję, że musiał cię bardzo kochać. No wiesz, byle komu nie kupuję się mikrofalówki — starał się zażartować, aby nieco rozładować atmosferę. Po swojemu i trochę nieudolnie, ale przynajmniej próbował.
Zaczął zachodzić w głowie, co mogło się wtedy wydarzyć. Bo co, jeżeli mąż rudowłosej dalej był gdzieś przetrzymywany, dlatego do tej pory nie zdołał się z nią skontaktować? Oczywiście istniało pewne prawdopodobieństwo, że mężczyzna dawno już nie żył, ale o tym Andrews wolał nie wspominać, bo Mio i tak była dziś w kiepskim stanie.
— Słuchaj — odezwał się w końcu i zachęcająco wskazał na omleta. — Zgaś tego peta i zacznij jeść, to coś ci powiem — oznajmił, po czym sam chwycił za swoje sztućce. — Bo jak chcesz, to ja mogę pomóc ci go szukać. Nie jestem jakimś super ekspertem komputerowym, ale coś tam potrafię. Na pewno więcej, niż ty — przypomniał jej moment, w którym jej laptop został zhakowany, a ona została okradziona ze wszystkich pieniędzy na koncie. No i prawie straciła swoje rekordy w pasjansie. — Mógłbym trochę się rozejrzeć, pogrzebać. Poszukać informacji. Ojciec mojego kumpla Mike'a, wiesz tego, u którego byłem wtedy na kawalerskim, pracuje w policji w Ottawie. Zapytam go, czy coś słyszał o tym umorzonym zgłoszeniu — zaproponował i chociaż to nie było zbyt wiele, akurat tyle był w stanie dla niej zrobić. Bezinteresownie, nie oczekując niczego w zamian.
Mio Richardson
— Och — wydał z siebie, kiedy skończyła mówić. Ułożył składniki na omlecie i postawił talerze na stole. — Ale to wcale nie jest powiedziane, że nie żyje. Prawda? — zerknął na nią niepewnie. — Ten palec i uprowadzenie... To pewnie jakieś personalne porachunki. Może on gdzieś jest, tylko nie może do ciebie wrócić? — zamyślił się na moment i usiadł na krześle. — Z tego wszystkie wnioskuję, że musiał cię bardzo kochać. No wiesz, byle komu nie kupuję się mikrofalówki — starał się zażartować, aby nieco rozładować atmosferę. Po swojemu i trochę nieudolnie, ale przynajmniej próbował.
Zaczął zachodzić w głowie, co mogło się wtedy wydarzyć. Bo co, jeżeli mąż rudowłosej dalej był gdzieś przetrzymywany, dlatego do tej pory nie zdołał się z nią skontaktować? Oczywiście istniało pewne prawdopodobieństwo, że mężczyzna dawno już nie żył, ale o tym Andrews wolał nie wspominać, bo Mio i tak była dziś w kiepskim stanie.
— Słuchaj — odezwał się w końcu i zachęcająco wskazał na omleta. — Zgaś tego peta i zacznij jeść, to coś ci powiem — oznajmił, po czym sam chwycił za swoje sztućce. — Bo jak chcesz, to ja mogę pomóc ci go szukać. Nie jestem jakimś super ekspertem komputerowym, ale coś tam potrafię. Na pewno więcej, niż ty — przypomniał jej moment, w którym jej laptop został zhakowany, a ona została okradziona ze wszystkich pieniędzy na koncie. No i prawie straciła swoje rekordy w pasjansie. — Mógłbym trochę się rozejrzeć, pogrzebać. Poszukać informacji. Ojciec mojego kumpla Mike'a, wiesz tego, u którego byłem wtedy na kawalerskim, pracuje w policji w Ottawie. Zapytam go, czy coś słyszał o tym umorzonym zgłoszeniu — zaproponował i chociaż to nie było zbyt wiele, akurat tyle był w stanie dla niej zrobić. Bezinteresownie, nie oczekując niczego w zamian.
Mio Richardson
-
Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Torontonieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
Bolało ją serce w ten taki charakterystyczny sposób. Było to coś pomiędzy tęsknotą a nostalgią, która zalewała całe ciało i smuciła myśli. Mio westchnęła. Nie planowała dzisiaj tak wielkiego wyjawiania sekretów. Normalnie nikt z jej obecnego otoczenia o tym nie wiedział, a tutaj Ernie, którego znała kilka tygodni już poznał jej największą bolączkę. Nie czuła się oceniana, to na pewno trzeba było mu przyznać — potrafił się zachować. A dowód do oceniania był, bo ruda doskonale zdawała sobie sprawę, że jej historia brzmiała jak wyssana z palca lub prosto z kryminalnej opowieści, serio. Czasami sama się zastanawiała, czy sobie tego wszystkiego nie wymyśliła. I może gdyby nie ten zasrany pierścionek, który wciąż trzymała w pudełeczku z szufladzie, faktycznie uwierzyłaby, że to wszystko to jakaś ściema. No ale niestety.
— Ciała nigdy nie znaleziono — odpowiedziała na jego aluzję kolejną aluzją, chociaż chyba oboje próbowali powiedzieć to samo. Bo tak, Mio również wierzyła mocno, że Rolland gdzieś tam był. I że miał się dobrze. Ale z drugiej strony ile więcej lat można się było łudzić?
Z tego wszystkie wnioskuję, że musiał cię bardzo kochać.
Po raz pierwszy przeniosła spojrzenie z gwiazd na twarz Erniego. Jego twarz była spokojna, może nawet trochę pokrzepiająca. Nie wyglądał jak ktoś, kto mówił to tylko po to, by ciągnąc rozmowę ale jakby naprawdę miał to na myśli. A może tylko się jej zdawało? Kurwa nie mogła ufać swojej głowie, podczas gdy trwała w tak wielkim stanie nietrzeźwości.
— A ty wiesz, że ani razu jej potem nie użyłam? — prychnęła żałośnie, kręcąc głową. Po tym wszystkim co się stało, Mio naprawdę nie mogła się pozbierać. Kilka miesięcy zajął jej sam powrót do mieszkania po swojej rzeczy, a drugie tyle decyzja o wyjeździe. I oczywiście, że zostawiła tam tą pierdoloną mikrofalówkę. Przecież nie mogłaby na nią nawet spojrzeć.
Zgodnie z prośbą Erniego zgasiła peta w kolorowej popielniczce z nadrukowanymi buldożkami na ściankach i spojrzała na talerz, który wylądował tuż przed jej nosem. Omlet wyglądał całkiem obiecująco — był ozdobiony resztkami pomidora i ogóra, a na to wszystko maźnięty ketchupem. W pierwszej kolejności chciała powiedzieć, że nie była głodna. Bo nie była. Zdecydowanie wolała zapchać się winem i nikotyną, jednak musiała chociaż w drobnym stopniu docenić cały ten wysiłek Andrewsa.
— Nie wiem, czy Ottawa może coś pomóc — zaczęła po chwili, grzebiąc widelcem w omlecie. — To wszystko działo się w Chicago — dodała, bo wcześniej nawet nie przyszło jej do głowy, że Ernie nie miał przecież pojęcia o przeszłości Mio ani faktu, że nie była nawet z Kanady. — Wątpię, że policja stad miałaby jakikolwiek dostęp do akt ze stanów. Ale… — zawahała się, podnosząc spojrzenie. — To bardzo miłe z twojej strony — blady uśmiech — tylko na tyle było ją stać na tamtą chwilę. Chociaż musiała przyznać, że odkąd w mieszkaniu pojawił się Ernie jej humor był nieco lepszy, a serce minimalnie mniej samotne. Wsadziła do ust kawałek omleta i kurwa, nie był on aż taki zły. Ba, był nawet całkiem niezły. Do tego stopnia, że zjadła jeszcze trzy kawałki zanim ponownie się odezwała.
—Zajebiste — rzuciła z pełną buzią, a kawałek pomidora, który miała na widelcu, wyleciał w powietrze i spadł na brzeg stołu. Zamrugała na niego dwa razy, a następnie przyjrzała się Erniemu, pozwalając by w głowie rozpętał się cały proces myślowy, czy aby a pewno powinna ciągnąc dalej ten temat — Dobra, chuj — dodała nagle, rzucając widelec na talerz i zabrała się do wstawanie. — Poczekaj tu — poszło jej to wyjątkowo niezdarnie. Chwiejnym krokiem zniknęła w salonie, a już po chwili wróciła z niewielką karteczką, złożoną w staranną kosteczkę, po czym podała ją Erniemu. W środku widniało ręcznie napisane zdanie Rolland żyje. — Miałam to w skrzynce jeszcze zanim wyprowadziłam się z Chicago dwa lata temu.. — usiadła ponownie na krześle, upiła łyk wina, odpaliła fajkę i spojrzała wyczekująco w ciemne oczy Andrewsa.
ernie andrews
— Ciała nigdy nie znaleziono — odpowiedziała na jego aluzję kolejną aluzją, chociaż chyba oboje próbowali powiedzieć to samo. Bo tak, Mio również wierzyła mocno, że Rolland gdzieś tam był. I że miał się dobrze. Ale z drugiej strony ile więcej lat można się było łudzić?
Z tego wszystkie wnioskuję, że musiał cię bardzo kochać.
Po raz pierwszy przeniosła spojrzenie z gwiazd na twarz Erniego. Jego twarz była spokojna, może nawet trochę pokrzepiająca. Nie wyglądał jak ktoś, kto mówił to tylko po to, by ciągnąc rozmowę ale jakby naprawdę miał to na myśli. A może tylko się jej zdawało? Kurwa nie mogła ufać swojej głowie, podczas gdy trwała w tak wielkim stanie nietrzeźwości.
— A ty wiesz, że ani razu jej potem nie użyłam? — prychnęła żałośnie, kręcąc głową. Po tym wszystkim co się stało, Mio naprawdę nie mogła się pozbierać. Kilka miesięcy zajął jej sam powrót do mieszkania po swojej rzeczy, a drugie tyle decyzja o wyjeździe. I oczywiście, że zostawiła tam tą pierdoloną mikrofalówkę. Przecież nie mogłaby na nią nawet spojrzeć.
Zgodnie z prośbą Erniego zgasiła peta w kolorowej popielniczce z nadrukowanymi buldożkami na ściankach i spojrzała na talerz, który wylądował tuż przed jej nosem. Omlet wyglądał całkiem obiecująco — był ozdobiony resztkami pomidora i ogóra, a na to wszystko maźnięty ketchupem. W pierwszej kolejności chciała powiedzieć, że nie była głodna. Bo nie była. Zdecydowanie wolała zapchać się winem i nikotyną, jednak musiała chociaż w drobnym stopniu docenić cały ten wysiłek Andrewsa.
— Nie wiem, czy Ottawa może coś pomóc — zaczęła po chwili, grzebiąc widelcem w omlecie. — To wszystko działo się w Chicago — dodała, bo wcześniej nawet nie przyszło jej do głowy, że Ernie nie miał przecież pojęcia o przeszłości Mio ani faktu, że nie była nawet z Kanady. — Wątpię, że policja stad miałaby jakikolwiek dostęp do akt ze stanów. Ale… — zawahała się, podnosząc spojrzenie. — To bardzo miłe z twojej strony — blady uśmiech — tylko na tyle było ją stać na tamtą chwilę. Chociaż musiała przyznać, że odkąd w mieszkaniu pojawił się Ernie jej humor był nieco lepszy, a serce minimalnie mniej samotne. Wsadziła do ust kawałek omleta i kurwa, nie był on aż taki zły. Ba, był nawet całkiem niezły. Do tego stopnia, że zjadła jeszcze trzy kawałki zanim ponownie się odezwała.
—Zajebiste — rzuciła z pełną buzią, a kawałek pomidora, który miała na widelcu, wyleciał w powietrze i spadł na brzeg stołu. Zamrugała na niego dwa razy, a następnie przyjrzała się Erniemu, pozwalając by w głowie rozpętał się cały proces myślowy, czy aby a pewno powinna ciągnąc dalej ten temat — Dobra, chuj — dodała nagle, rzucając widelec na talerz i zabrała się do wstawanie. — Poczekaj tu — poszło jej to wyjątkowo niezdarnie. Chwiejnym krokiem zniknęła w salonie, a już po chwili wróciła z niewielką karteczką, złożoną w staranną kosteczkę, po czym podała ją Erniemu. W środku widniało ręcznie napisane zdanie Rolland żyje. — Miałam to w skrzynce jeszcze zanim wyprowadziłam się z Chicago dwa lata temu.. — usiadła ponownie na krześle, upiła łyk wina, odpaliła fajkę i spojrzała wyczekująco w ciemne oczy Andrewsa.
ernie andrews
-
so i will find my fears and face them
or i will cower like a dognieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie dziwił jej się wcale. Chyba sam nie zdecydowałby się użyć mikrofalówki, którą zakupiłaby mu jego dziewczyna czy tam żona w dniu swojego zaginięcia. Albo śmierci. Może zachowałby urządzenie ze względu na sentyment, wcisnął je gdzieś głęboko do szafy, ale każde podgrzewane w nim jedzenie przypominałoby mu ten okropny czas.
Ernie nie był na ogół sentymentalny, ale nigdy też nie był w podobnej sytuacji. Jego związki kończyły się normalnie, bez uprowadzenia drugiej połówki. Rozstawał się raczej w dobrej atmosferze, zwykle polubownie, bo po prostu coś nie wyszło. Nie było trzaskania drzwiami, rzucania talerzami ani odciętych palców.
— Ale może ktoś z Ottawy uruchomi swoje kontakty w Chicago — sprostował, bo przecież policjanci mieli te swoje magiczne sposoby. Komisariaty na całym świecie kontaktowały się ze sobą w różnych przypadkach, na przykład wysyłając listy gończe. Kto wie, może przy odrobinie szczęścia ktoś będzie w stanie im pomóc? A konkretniej Mio, która od pięciu lat szukała odpowiedzi na pytanie, czy jej mąż nadal żyje.
Uśmiechnął się z zadowoleniem pod nosem, widząc, jak Richardson zajada się omletem. Normalnie aż jej się uszy trzęsły pod tą rudą, lokowaną czupryną. Niewiele ludzi wiedziało, ale jedną z pasji Andrewsa było właśnie gotowanie. A już na pewno nikt nie miał pojęcia, że najbardziej lubił robić tematyczne posiłki. Raz zrobił swojej dziewczynie dania inspirowane Harrym Potterem i odtwarzał to, co jedli bohaterowie filmów. Sam nie za bardzo interesował się magicznymi przygodami młodego czarodzieja, ale jego była miała na tym punkcie świra.
Patrzył, jak Mio nagle zrywa się z krzesła i rusza chwiejnym krokiem do salonu. Nie było jej dosłownie przez chwilę, a kiedy wróciła do kuchni, ściskała w dłoni jakiś skrawek papieru. Ernie sięgnął po kartkę i przyjrzał się uważnie połączonym literom
— Wiesz, kto mógł to napisać? — zapytał, marszcząc brwi. — To znaczy, czy masz jakieś domysły? Kto mógłby wiedzieć, że Rolland żyje? Ktoś z jego dawnych znajomych? — nabił na widelec kawałek omleta i wcisnął go sobie do ust. — A myślałaś może, żeby oddać to do jakiegoś grafologa? No wiesz, to ten, co zajmuje się analizą charakteru pisma — wyjaśnił, tak na wszelki wypadek, gdyby Mio jednak o tym nie wiedziała.
Mio Richardson
Ernie nie był na ogół sentymentalny, ale nigdy też nie był w podobnej sytuacji. Jego związki kończyły się normalnie, bez uprowadzenia drugiej połówki. Rozstawał się raczej w dobrej atmosferze, zwykle polubownie, bo po prostu coś nie wyszło. Nie było trzaskania drzwiami, rzucania talerzami ani odciętych palców.
— Ale może ktoś z Ottawy uruchomi swoje kontakty w Chicago — sprostował, bo przecież policjanci mieli te swoje magiczne sposoby. Komisariaty na całym świecie kontaktowały się ze sobą w różnych przypadkach, na przykład wysyłając listy gończe. Kto wie, może przy odrobinie szczęścia ktoś będzie w stanie im pomóc? A konkretniej Mio, która od pięciu lat szukała odpowiedzi na pytanie, czy jej mąż nadal żyje.
Uśmiechnął się z zadowoleniem pod nosem, widząc, jak Richardson zajada się omletem. Normalnie aż jej się uszy trzęsły pod tą rudą, lokowaną czupryną. Niewiele ludzi wiedziało, ale jedną z pasji Andrewsa było właśnie gotowanie. A już na pewno nikt nie miał pojęcia, że najbardziej lubił robić tematyczne posiłki. Raz zrobił swojej dziewczynie dania inspirowane Harrym Potterem i odtwarzał to, co jedli bohaterowie filmów. Sam nie za bardzo interesował się magicznymi przygodami młodego czarodzieja, ale jego była miała na tym punkcie świra.
Patrzył, jak Mio nagle zrywa się z krzesła i rusza chwiejnym krokiem do salonu. Nie było jej dosłownie przez chwilę, a kiedy wróciła do kuchni, ściskała w dłoni jakiś skrawek papieru. Ernie sięgnął po kartkę i przyjrzał się uważnie połączonym literom
— Wiesz, kto mógł to napisać? — zapytał, marszcząc brwi. — To znaczy, czy masz jakieś domysły? Kto mógłby wiedzieć, że Rolland żyje? Ktoś z jego dawnych znajomych? — nabił na widelec kawałek omleta i wcisnął go sobie do ust. — A myślałaś może, żeby oddać to do jakiegoś grafologa? No wiesz, to ten, co zajmuje się analizą charakteru pisma — wyjaśnił, tak na wszelki wypadek, gdyby Mio jednak o tym nie wiedziała.
Mio Richardson
-
Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Torontonieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
— Może faktycznie warto spróbować — rzuciła nieśmiało, słysząc propozycję Erniego. Nie chciała się narzucać, ale jeśli faktycznie mógł zagadać do swojego znajomego i czegokolwiek się dowiedzieć, Mio byłaby mu bardzo wdzięczna. Nie była dobra w proszeniu o pomoc, dlatego tylko uśmiechnęła się nieśmiało i kiwnęła głową licząc na to, że Andrews wyczyta te podziękowania z jej twarzy i oczu. Zdawał się być w tym całkiem niezły.
— Nie mam pojęcia, kto mógł to napisać — wzruszyła ramionami, wbijając spojrzenie w kawałek papieru, który Ernie trzymał w dłoni. Jego palce były chyba pierwszymi, które dotykały tej kartki oprócz tych Mio. Nikomu jej nie pokazała. Nawet policji. Biorąc pod uwagę jak pomocni byli w całym tym procesie, bardzo szybko doszła do wniosku, że uwzględnienie ich w tym wszystkim albo bo tylko wszystko pogorszyło albo dostałaby w zamian zero reakcji, a to byłoby gorsze niż wszystko inne. Bo chyba trochę łudziła się, że jeśli tylko ona będzie o tym wiedzieć, zawsze istniała ta iskierka naiwnej nadziei, że zawsze będzie dało się zrobić coś więcej. — No ale co zrobi z tym grafolog? — spytała szczerze, bez żadnego sarkazmu czy ironii, bo serio nie rozumiała. — Co i powie nie mając pisma innych po porównania? Osoba, która to napisała na pewno była leworęczna — machnęła ręką, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie, ale mina Erniego zasugerowała, że chyba jednak nie było to takie wiadome, jak się jej mogło wydawać. — Litery są lekko rozmazane, szczególnie te na początku — wyjaśniła, jednak ten wciąż patrzył na nią w sposób, który domagał się więcej wyjaśnień, na co Mio jedynie przywróciła oczami. — Leworęczni ludzie jak piszą, to rozmazują litery, bo ręka nam się ociera o papier podczas pisania i jak jest chujowy atrament to nie wyrabia z wyschnięciem. Czaiiiisz? — nachyliła się nad stołem, spoglądając Erniemu w oczy. — Widzisz, nawet nie musiałam iść do grafologa, żeby to wiedzieć — chociaż pewnie jakby sama była praworęczna może by tego nie wiedziała, ale jako że była nauczona własnymi doświadczeniami, od razu rozpoznała mańkuta. — Co innego może mi dać grafolog?
ernie andrews
— Nie mam pojęcia, kto mógł to napisać — wzruszyła ramionami, wbijając spojrzenie w kawałek papieru, który Ernie trzymał w dłoni. Jego palce były chyba pierwszymi, które dotykały tej kartki oprócz tych Mio. Nikomu jej nie pokazała. Nawet policji. Biorąc pod uwagę jak pomocni byli w całym tym procesie, bardzo szybko doszła do wniosku, że uwzględnienie ich w tym wszystkim albo bo tylko wszystko pogorszyło albo dostałaby w zamian zero reakcji, a to byłoby gorsze niż wszystko inne. Bo chyba trochę łudziła się, że jeśli tylko ona będzie o tym wiedzieć, zawsze istniała ta iskierka naiwnej nadziei, że zawsze będzie dało się zrobić coś więcej. — No ale co zrobi z tym grafolog? — spytała szczerze, bez żadnego sarkazmu czy ironii, bo serio nie rozumiała. — Co i powie nie mając pisma innych po porównania? Osoba, która to napisała na pewno była leworęczna — machnęła ręką, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie, ale mina Erniego zasugerowała, że chyba jednak nie było to takie wiadome, jak się jej mogło wydawać. — Litery są lekko rozmazane, szczególnie te na początku — wyjaśniła, jednak ten wciąż patrzył na nią w sposób, który domagał się więcej wyjaśnień, na co Mio jedynie przywróciła oczami. — Leworęczni ludzie jak piszą, to rozmazują litery, bo ręka nam się ociera o papier podczas pisania i jak jest chujowy atrament to nie wyrabia z wyschnięciem. Czaiiiisz? — nachyliła się nad stołem, spoglądając Erniemu w oczy. — Widzisz, nawet nie musiałam iść do grafologa, żeby to wiedzieć — chociaż pewnie jakby sama była praworęczna może by tego nie wiedziała, ale jako że była nauczona własnymi doświadczeniami, od razu rozpoznała mańkuta. — Co innego może mi dać grafolog?
ernie andrews
-
so i will find my fears and face them
or i will cower like a dognieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— A bo ja wiem — Ernie wzruszył ramionami z lekkim zrezygnowaniem, bo chyba Mio faktycznie miała rację, może grafolog na niewiele by się tutaj zdał. — Kiedy oglądałem taki jeden dokument, że tacy ludzie zajmują się analizą odręcznego pisma w kontekście cech osobowości i stanu psychicznego piszącego. Potrafią ocenić jego cechy osobowości, a nawet stan emocjonalny w danym momencie? Czaiiiisz? — zwrócił się do rudowłosej podobnym tonem, przeciągając ostatnie słowo. — Ale kurde, nie znam się na tym. Nie mam bladego pojęcia, czy dzięki temu zdołałabyś skojarzyć kogoś, z kim Rolland miałby coś wspólnego. Ale z drugiej strony, chyba i tak nie masz już niczego do stracenia, co nie?
Na jej miejscu Andrews postanowiłby zaryzykować. Podobno tonący brzytwa się chwyta i takie tam, a kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Wino już tak, bo tego Richardson miała najwyraźniej pod dostatkiem. Zupełnie jakby posiadała jakiś barek bez dna.
— Słuchaj, zrobisz, co uważasz za słuszne — powiedział i nawet kiwnął głową, aby umocnić wypowiedziane słowa. — Ja mogę skontaktować się z Mikiem i poprosić go, żeby zorientował się co i jak. Mogę nawet zorganizować nam spotkanie na komisariacie w Ottawie. A jak dasz mi wszystkie dane swojego męża, to poszperam w interencie, bo ty pewnie nie umiesz. Bez urazy, Mio, ale jesteś inwalidą w komputery. No i powiedz mi jeszcze, co mogę dla ciebie zrobić, to ogarnę — posłał jej ciepły uśmiech i przetarł wierzchem dłoni zmęczone oczy. Nie był zmęczony, ale jak długo nie nosił okularów, to wysuszały mu się spojówki. Wada wzroku, choć niewielka, potrafiła być prawdziwym utrapieniem.
— A teraz nalej mi wina, kobieto i znajdźmy jakieś dokumenty Rollanda, bo potem zapomnisz — podstawił jej swój kieliszek, a gdy czerwony trunek wypełnił jego brzegi, wstał z krzesła i ruszył przodem do salonu. — W ogóle fajnie tu masz. Sama to wszystko urządzałaś? — zainteresował się, mimo że podejrzewał, że właśnie tak było, bo mieszkanie Richardson przypominało trochę odbicie lustrzane jej sklepu.
Mio Richardson
Na jej miejscu Andrews postanowiłby zaryzykować. Podobno tonący brzytwa się chwyta i takie tam, a kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Wino już tak, bo tego Richardson miała najwyraźniej pod dostatkiem. Zupełnie jakby posiadała jakiś barek bez dna.
— Słuchaj, zrobisz, co uważasz za słuszne — powiedział i nawet kiwnął głową, aby umocnić wypowiedziane słowa. — Ja mogę skontaktować się z Mikiem i poprosić go, żeby zorientował się co i jak. Mogę nawet zorganizować nam spotkanie na komisariacie w Ottawie. A jak dasz mi wszystkie dane swojego męża, to poszperam w interencie, bo ty pewnie nie umiesz. Bez urazy, Mio, ale jesteś inwalidą w komputery. No i powiedz mi jeszcze, co mogę dla ciebie zrobić, to ogarnę — posłał jej ciepły uśmiech i przetarł wierzchem dłoni zmęczone oczy. Nie był zmęczony, ale jak długo nie nosił okularów, to wysuszały mu się spojówki. Wada wzroku, choć niewielka, potrafiła być prawdziwym utrapieniem.
— A teraz nalej mi wina, kobieto i znajdźmy jakieś dokumenty Rollanda, bo potem zapomnisz — podstawił jej swój kieliszek, a gdy czerwony trunek wypełnił jego brzegi, wstał z krzesła i ruszył przodem do salonu. — W ogóle fajnie tu masz. Sama to wszystko urządzałaś? — zainteresował się, mimo że podejrzewał, że właśnie tak było, bo mieszkanie Richardson przypominało trochę odbicie lustrzane jej sklepu.
Mio Richardson
-
Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Torontonieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
— Nie mam nic do stracenia — kiwnęła głową, przyznając mu rację. — Jedynie zdrowie psychiczne, ale kto by się tam tym przejmował — machnęła ręką, jakby jej emocje były nic nie warte, przypadkiem wsadzając łapę do resztek omleta. Oj. No była nieco niezdarna, bo chociaż ta cała sytuacja z Erniem nieco sprowadziła ją na ziemie, to nie było równoznaczne z tym, że nagle magicznie wytrzeźwiała. Szczególnie, że ciągle wlewała w siebie kolejne łyki, tak jak i w tamtym momencie. — Jak już zwariować, to chociaż w pełnej świadomości. Nie? — prychnęła, upijając łyk, a następnie złapała za widelec i wcisnęła do ust ostatnie kawałki jedzenia. Serio, Ernie zrobił tak dobrą robotę, że aż szkoda by cokolwiek zostawiać na tym cholernym talerzu. Kurwa, nawet na koniec wzięła palucha i przejechała nim po porcelanie, zbierając na opuszek wszystkie resztki, przy okazji postanawiając że faktycznie znajdzie jakiegoś grafologa i pójdzie do niego z tym listem. Najwyżej nie dowie się nic nowego, ale nie miała też nic do stracenia.
— Dobrze, to ty zadzwoń do swojego kolegi, a ja poszukam czego trzeba — upiła jeszcze dwa łykim po czym wstała chwiejnie z krzesła i po raz kolejny musiała wesprzeć się ramieniem Erniego, bo inaczej wyjebałaby orła. — Ojj — złapała równowagę i przymknęła na momencik oczy, jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Salon nagle wydawał się tak bardzo DALEKO. Przecież dojście tam zajmie jej jakieś milin kroków. Musiała się jednak podjąć.
— He? — Ernie jak widać dotarł tam o wiele szybciej niż ona, bo już rozglądał się po salonie i zadawał pytania z nim związane podczas gdy Mio dopiero bujała się przez framugę pomiędzy kuchniem a salonem. — A tak, oczywiście, że sama — na trzeźwo by się pewnie oburzyła, że przecież chyba widać, nie?! ale w stanie w jakim była tylko machnęła ręką, spoglądając na niego. — A ty? — dodała jeszcze zanim doszła do kredensu. — W sensie ty gdzie mieszkasz, że tu jesteś? — jej pytanie było niesamowite nieskładne i skomplikowane, jednak miała szczerą nadzieje, że Andrews zrozumie.
Wolno i ostrożnie podeszłą do komody i otworzyła najniższą półkę. W środku znajdowało się kilka dzierganych swetrów, a pod nimi niewielkie pudełeczko. Drżącą dłonią przejechała po wieczku, czując pod palcami szorstki papier i warstwę ciężkich wspomnień. Westchnęła nieprzyjemnie, pokręciła głową. Nie teraz, idiotko. Koniec z użalaniem.
— Dobra, tu mam… — nie dokończyła, bo na jej drodze przed wstaniem w pełni stanął wystający róg szafki, o który zajebała. — Ał, kur-rwa.
ernie andrews
— Dobrze, to ty zadzwoń do swojego kolegi, a ja poszukam czego trzeba — upiła jeszcze dwa łykim po czym wstała chwiejnie z krzesła i po raz kolejny musiała wesprzeć się ramieniem Erniego, bo inaczej wyjebałaby orła. — Ojj — złapała równowagę i przymknęła na momencik oczy, jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Salon nagle wydawał się tak bardzo DALEKO. Przecież dojście tam zajmie jej jakieś milin kroków. Musiała się jednak podjąć.
— He? — Ernie jak widać dotarł tam o wiele szybciej niż ona, bo już rozglądał się po salonie i zadawał pytania z nim związane podczas gdy Mio dopiero bujała się przez framugę pomiędzy kuchniem a salonem. — A tak, oczywiście, że sama — na trzeźwo by się pewnie oburzyła, że przecież chyba widać, nie?! ale w stanie w jakim była tylko machnęła ręką, spoglądając na niego. — A ty? — dodała jeszcze zanim doszła do kredensu. — W sensie ty gdzie mieszkasz, że tu jesteś? — jej pytanie było niesamowite nieskładne i skomplikowane, jednak miała szczerą nadzieje, że Andrews zrozumie.
Wolno i ostrożnie podeszłą do komody i otworzyła najniższą półkę. W środku znajdowało się kilka dzierganych swetrów, a pod nimi niewielkie pudełeczko. Drżącą dłonią przejechała po wieczku, czując pod palcami szorstki papier i warstwę ciężkich wspomnień. Westchnęła nieprzyjemnie, pokręciła głową. Nie teraz, idiotko. Koniec z użalaniem.
— Dobra, tu mam… — nie dokończyła, bo na jej drodze przed wstaniem w pełni stanął wystający róg szafki, o który zajebała. — Ał, kur-rwa.
ernie andrews
-
so i will find my fears and face them
or i will cower like a dognieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Rozumiał jej wątpliwości, ale zdawał sobie sprawę również z tego, że trwanie w takim zawieszeniu wcale nie było lepsze. On na pewno chciałby wiedzieć, czy ktoś, kogo kocha, wciąż żyje. A jeśli nie żyje, to chciałby przynajmniej odnaleźć jego szczątki, żeby zorganizować mu go godny pochówek. Bez tego nie można było ruszyć naprzód. No bo jak? W Mio ciągle tliła się nadzieja, że Rolland gdzieś tam chodzi po świecie, więc teoretycznie dalej była mężatką.
— Ja? — spojrzał na nią wcale z nie mniejszym zdziwieniem. — No ja tutaj mieszkam — wyjaśnił, ale zaraz zdał sobie sprawę z tego, że brzmiało to tak, jakby właśnie nie tylko wbił jej się na chatę, ale planował zostać na stałe. — Nie tutaj-tutaj. Pod tobą. Twoja podłoga to mój sufit. Przyszedłem, bo wkurwiało mnie twoje napierdalanie Osbournem o drugiej w nocy — wyjaśnił, obserwując uważnie, jak Richardson sięga po pudełko, w którym najpewniej znajdowały się jakieś rzeczy Rollanda. — Wynająłem w tym budynku mieszkania po tym, jak stwierdziłem, że ciągłe powroty do Ottawy są po prostu... — urwał, bo w tym momencie rudowłosa przywaliła biodrem a róg szafki.
Ernie skrzywił się ostentacyjnie i pokręcił z politowaniem głową. To tylko potwierdzało, że Mio nie powinna więcej pić. Z drugiej strony, nie mógł jej przecież niczego zabronić. Była dorosłą kobietą, w dodatku po przejściach i z podłym nastrojem. O tyle dobrze, że przynajmniej znajdowali się w jej mieszkaniu i nie musiał odholowywać jej do domu.
— Dobra, nie kręć się, jakbyś miała owsiki i siadaj już — zadecydował, po czym przykucnął i pociągnął ją za rękę, aby do niego dołączyła. Rozsiadł się wygodnie na dywanie w oczekiwaniu, aż Richardson otworzy pudło wspomnień. A gdy już to zrobiła, zajrzał w jego głąb, sprawdzając zawartość.
Były tam zdjęcia, a na nich Mio w objęciach Rollanda. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Oprócz tego jakieś drobne pamiątki i — co najważniejsze — dokumenty. To najbardziej interesowało Erniego.
— Zrobię kilka zdjęć, żeby przesłać je do ojca Mike'a — poinformował, wyjmując z telefon i cyknął kilka fotek. — Wygląda na spoko gościa — stwierdził, zerkając na fotografię przedstawiającą zawadiacko uśmiechniętego mężczyznę. W sumie to teraz Andrews chciał wiedzieć, co się z nim naprawdę stało.
Mio Richardson
— Ja? — spojrzał na nią wcale z nie mniejszym zdziwieniem. — No ja tutaj mieszkam — wyjaśnił, ale zaraz zdał sobie sprawę z tego, że brzmiało to tak, jakby właśnie nie tylko wbił jej się na chatę, ale planował zostać na stałe. — Nie tutaj-tutaj. Pod tobą. Twoja podłoga to mój sufit. Przyszedłem, bo wkurwiało mnie twoje napierdalanie Osbournem o drugiej w nocy — wyjaśnił, obserwując uważnie, jak Richardson sięga po pudełko, w którym najpewniej znajdowały się jakieś rzeczy Rollanda. — Wynająłem w tym budynku mieszkania po tym, jak stwierdziłem, że ciągłe powroty do Ottawy są po prostu... — urwał, bo w tym momencie rudowłosa przywaliła biodrem a róg szafki.
Ernie skrzywił się ostentacyjnie i pokręcił z politowaniem głową. To tylko potwierdzało, że Mio nie powinna więcej pić. Z drugiej strony, nie mógł jej przecież niczego zabronić. Była dorosłą kobietą, w dodatku po przejściach i z podłym nastrojem. O tyle dobrze, że przynajmniej znajdowali się w jej mieszkaniu i nie musiał odholowywać jej do domu.
— Dobra, nie kręć się, jakbyś miała owsiki i siadaj już — zadecydował, po czym przykucnął i pociągnął ją za rękę, aby do niego dołączyła. Rozsiadł się wygodnie na dywanie w oczekiwaniu, aż Richardson otworzy pudło wspomnień. A gdy już to zrobiła, zajrzał w jego głąb, sprawdzając zawartość.
Były tam zdjęcia, a na nich Mio w objęciach Rollanda. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Oprócz tego jakieś drobne pamiątki i — co najważniejsze — dokumenty. To najbardziej interesowało Erniego.
— Zrobię kilka zdjęć, żeby przesłać je do ojca Mike'a — poinformował, wyjmując z telefon i cyknął kilka fotek. — Wygląda na spoko gościa — stwierdził, zerkając na fotografię przedstawiającą zawadiacko uśmiechniętego mężczyznę. W sumie to teraz Andrews chciał wiedzieć, co się z nim naprawdę stało.
Mio Richardson
-
Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Torontonieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
Jebła się w głowę, potem jebła się w biodro… szczerze to już sama nie wiedziała co bolało ją bardziej — ciało czy serce. Tego wszystkiego było po prostu za dużo, a obecność Erniego może nie tyle co przytłaczała, ale sprawiła, że te rany i wspomnienia zostały oderwane jak przyspawany do skóry plaster. Z rany posączyło się nieco mentalnej krwi, a Mio klapnęła na tyłku pod wpływem szarpnięcia ze strony Andrewsa.
Obserwowała uważnie jak ten przegląda zawartość pudełka, które ona po prostu podsunęła mu pod ręce. Sama nie chciała za w tym wszystkim grzebać. Trochę nie była gotowa, a trochę już i tak czuła się wystarczająco okropnie. Dłonie Erniego przebiegły po kolorowej fotografii przedstawiającej Mio i Rollanda na piaszczystej plaży, a ruda wstrzymała oddech i mimowolnie spuściła wzrok. Był taki piękny. Taki szczęśliwy. Pamietała dokładnie tamten dzień. Dostali wtedy swoją pierwszą wspólną wypłatę za dużą transakcje i nie myśląc za wiele wyjechali na Bali. Kurwa, jaki to był dobry wyjazd.
— Był bardzo spoko gościem — kiwnęła głową, przymykając oczy, bo poczuła jak wilgoć wzbierała się pod policzkami. A Mio Richardson nie płakała. A tym bardziej nie przy innych. Więc co zrobiła zamiast tego? A przewróciła się na plecki i zarzuciła ręce na twarz. Bardzo oryginalnie. I stylowo.
— A ty przypadkiem nie musisz iść spać? — odezwała się po chwili słysząc, że Ernie jakimś cudem jeszcze siedział w jej salonie i ku jej zdziwieniu wcale nie zniknął kiedy ta zaczęła tarzać się po podłodze. DZIWNE. — Już dawno jest po dobranocce — chciała zażartować, ale w sumie to nie była pewna, czy jej wyszło. Powoli rozdziabiła palce, spoglądając na Andrewsa. — Na pewno masz jutro jakieś ważne ważne dostawy tiru riru fiku miku tajne paczki i te sprawy — mruknęła, zauważając, że sufit jakoś tak dziwnie wiruje i ściany się zmiejszają. I wtedy doszła do prostego wniosku: że pewnie już dzisiaj z tego podłogi nie wstanie, bo się i tak wypierdoli. — A tak serio to musisz iść, bo ja się stąd nie rusze.
ernie andrews
Obserwowała uważnie jak ten przegląda zawartość pudełka, które ona po prostu podsunęła mu pod ręce. Sama nie chciała za w tym wszystkim grzebać. Trochę nie była gotowa, a trochę już i tak czuła się wystarczająco okropnie. Dłonie Erniego przebiegły po kolorowej fotografii przedstawiającej Mio i Rollanda na piaszczystej plaży, a ruda wstrzymała oddech i mimowolnie spuściła wzrok. Był taki piękny. Taki szczęśliwy. Pamietała dokładnie tamten dzień. Dostali wtedy swoją pierwszą wspólną wypłatę za dużą transakcje i nie myśląc za wiele wyjechali na Bali. Kurwa, jaki to był dobry wyjazd.
— Był bardzo spoko gościem — kiwnęła głową, przymykając oczy, bo poczuła jak wilgoć wzbierała się pod policzkami. A Mio Richardson nie płakała. A tym bardziej nie przy innych. Więc co zrobiła zamiast tego? A przewróciła się na plecki i zarzuciła ręce na twarz. Bardzo oryginalnie. I stylowo.
— A ty przypadkiem nie musisz iść spać? — odezwała się po chwili słysząc, że Ernie jakimś cudem jeszcze siedział w jej salonie i ku jej zdziwieniu wcale nie zniknął kiedy ta zaczęła tarzać się po podłodze. DZIWNE. — Już dawno jest po dobranocce — chciała zażartować, ale w sumie to nie była pewna, czy jej wyszło. Powoli rozdziabiła palce, spoglądając na Andrewsa. — Na pewno masz jutro jakieś ważne ważne dostawy tiru riru fiku miku tajne paczki i te sprawy — mruknęła, zauważając, że sufit jakoś tak dziwnie wiruje i ściany się zmiejszają. I wtedy doszła do prostego wniosku: że pewnie już dzisiaj z tego podłogi nie wstanie, bo się i tak wypierdoli. — A tak serio to musisz iść, bo ja się stąd nie rusze.
ernie andrews
-
so i will find my fears and face them
or i will cower like a dognieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Mio była tak pijana, że zdaniem Erniego, już dawno powinna być totalnie znieczulona. Co najwyżej rano obudzi się z guzem na głowie i sińcem na biodrze, ale to nie był koniec świata. Przeżyje. Chociaż, biorąc pod uwagę zbliżającego się wielkimi krokami kaca, po przebudzeniu będzie chciała umrzeć.
Przez chwilę w ciszy przyglądał się rudowłosej, która zapętliła się w swojej nostalgii. Nie chciał jej przerywać tego momentu. Powrót do przeszłości musiał być dla niej naprawdę trudny. Zwłaszcza w taki dzień, jak dzisiaj, kiedy mijała kolejna rocznica zaginięcia Rollanda. Szczerze mówiąc, to Andrews był pełen podziwu, że mimo wszystko, zdołała się pozbierać i potrafiła dalej optymistycznie brnąć przez życie. Niektórzy nie zdołaliby się pozbierać po podobnym zdarzeniu. A ona? Porzuciła swoje dotychczasowe życie w Chicago, żeby przeprowadzić się do Kanady i tutaj otworzyć własny biznes. Dawała sobie radę i to naprawdę nieźle.
Nie było jednak wątpliwości co do tego, że Mio i Rolland sami zgotowali sobie ten los. Wplątali się w jakieś szemrane interesy, a to odbiło im się czkawką. Może zniknięcie mężczyzny było porachunkami albo zemstą, bo ktoś chciał dać mu nauczkę. Szkoda tylko, że kosztem Richardson.
Kiedy zaczęła mówić o później godzinie, Ernie automatycznie zerknął na wyświetlacz telefonu.
— Cholera, faktycznie już późno — stwierdził, uświadamiając sobie, że za trzy godziny powinien być znowu na nogach. Głupio byłoby tak zasnąć za kółkiem w trakcie rozwożenia paczek. — Będę się zbierał. Dam znać, jak otrzymam jakieś informacje od ojca Mike'a — zapewnił i podniósł się z podłogi, po czym ruszył do przedpokoju. Zanim jednak opuścił mieszkanie, jeszcze raz zerknął na rudowłosą przez ramię. — Mio? — odezwał się w oczekiwaniu, aż Richardson wbije w niego swoje mętne spojrzenie. — Będzie dobrze — rzucił pokrzepiająco, żeby zaraz wyjść na klatkę schodową i udać się do swojego mieszkania z zamiarem złapania trochę krótkiego snu.
Mio Richardson
Przez chwilę w ciszy przyglądał się rudowłosej, która zapętliła się w swojej nostalgii. Nie chciał jej przerywać tego momentu. Powrót do przeszłości musiał być dla niej naprawdę trudny. Zwłaszcza w taki dzień, jak dzisiaj, kiedy mijała kolejna rocznica zaginięcia Rollanda. Szczerze mówiąc, to Andrews był pełen podziwu, że mimo wszystko, zdołała się pozbierać i potrafiła dalej optymistycznie brnąć przez życie. Niektórzy nie zdołaliby się pozbierać po podobnym zdarzeniu. A ona? Porzuciła swoje dotychczasowe życie w Chicago, żeby przeprowadzić się do Kanady i tutaj otworzyć własny biznes. Dawała sobie radę i to naprawdę nieźle.
Nie było jednak wątpliwości co do tego, że Mio i Rolland sami zgotowali sobie ten los. Wplątali się w jakieś szemrane interesy, a to odbiło im się czkawką. Może zniknięcie mężczyzny było porachunkami albo zemstą, bo ktoś chciał dać mu nauczkę. Szkoda tylko, że kosztem Richardson.
Kiedy zaczęła mówić o później godzinie, Ernie automatycznie zerknął na wyświetlacz telefonu.
— Cholera, faktycznie już późno — stwierdził, uświadamiając sobie, że za trzy godziny powinien być znowu na nogach. Głupio byłoby tak zasnąć za kółkiem w trakcie rozwożenia paczek. — Będę się zbierał. Dam znać, jak otrzymam jakieś informacje od ojca Mike'a — zapewnił i podniósł się z podłogi, po czym ruszył do przedpokoju. Zanim jednak opuścił mieszkanie, jeszcze raz zerknął na rudowłosą przez ramię. — Mio? — odezwał się w oczekiwaniu, aż Richardson wbije w niego swoje mętne spojrzenie. — Będzie dobrze — rzucił pokrzepiająco, żeby zaraz wyjść na klatkę schodową i udać się do swojego mieszkania z zamiarem złapania trochę krótkiego snu.
koniec