- 
				 so i will find my fears and face them so i will find my fears and face them
 or i will cower like a dog nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Serio nie musisz tego robić — powtórzył któryś już raz i zaniósł się donośnym kaszlem, zasłaniając rękawem twarz. — Ale dzięki. Jak poczuję się lepiej, to pomogę ci w tym przemeblowaniu — obiecał ze słabym uśmiechem. Przynajmniej tak będzie mógł się jej odwdzięczyć.
W tym momencie w jego oczach Mio wyglądała jak Gordon Ramesy, mimo że gotowała najprostszy rosół. Mieszkanie powoli zaczął wypełniać zapach bulionu, który pewnie był intensywny, ale Andrews nie mógł się w nim pełni napawać z powodu zatkanego nosa.
— Italian Beef Sandwich? — ściągnął w zamyśle brwi, próbując przypomnieć sobie, co to takiego. — Słyszałem, ale nigdy nie jadłem. Ale brzmi strasznie dobrze — usiadł na łóżku i wystawił głowę, żeby móc zobaczyć, jak wspomniane mięso bulgocze na gazie. — Ach, no tak! Zapomniałem, że jesteś Chicago girl — zaśmiał się cicho, bo przecież Richardson to była światowa kobieta. — I co, jak ci się tam żyło? — zainteresował się, szukając chusteczki, którą wcisnął gdzieś pod poduszkę. — Nie tęsknisz za USA? To znaczy na tyle, żeby zastanawiać się nad powrotem? — poruszał się ostrożnie, bo każde przesunięcie ciała sprawiało mu ból w mięśniach. Gdy próbował znowu zmienić pozycję, jęknął cicho, czując, jak napięcie w ramionach i klatce piersiowej pulsuje przy każdym, nawet najmniejszym ruchu.
A potem rwący kaszel przypominał mu, że także złapanie oddechu to ogromny wysiłek. Nie potrafił, co z tego wszystkiego było najgorsze, ale niewątpliwie to zatkany nos najbardziej uprzykrzał mu życie. Aż całe usta spierzchły mu od oddychania gębą. Mruknął coś niewyraźnie między serią kaszlu i otarł dłonią wilgotne czoło. Paracetamol chyba zaczął działać. Kolejne kichnięcie wyrwało mu się, zanim zdążył wziąć oddech.
— Haaaachoo! — rozległo się po całym mieszkaniu, a Andrews westchnął, próbując uspokoić pulsujące mięśnie.
Mio Richardson
- 
				 Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
— A wiesz, co jeszcze jest zajebiście istotne przy robieniu rosołu zaraz po doborze mięsa? — wychyliła się zza blatu, spoglądając na kaszlącego Erniego. — Cebula — rzuciła dumnie i uznała, że to był świetny moment, by zaprezentować swoje niesamowite skille, więc nim Adnrews zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Mio wyrzuciła cebule w powietrze, a następnie nabiła ją na czubek ostrego noża. Ba-baaaam. Tak, to była już cała sztuczka. Następnie przeniosła to na deskę i jednym ruchem nacięła ją w połowie. — Trzeba ją opalać na małym gazie przez Kika minut aż się porumieni i trochę zwęgli. Bez tego zupa będzie nie tylko blada jak twoja chorutka twarz, ale też nie będzie aż tak wyrazista w smaki — tego akurat nauczyła ją Camila, z którą swego czasu pomieszkiwała w Chicago. Jeszcze zanim poznała Rollanda, Mio często zmieniła miejsce zamieszkania. Bylo to po części związane z faktem, że jako dilerka nie powinna za długo przesiadywać w jednym miejscu, gdyby cokolwiek się wysypało lub była śledzona, więc co kilka miesięcy miewała nowych współlokatorów. Jedną z nich przez pół roku była polka, pochodząca z jakiegoś mniejszego miasta godzinę od Warszawy, którego Richardson za chuja nie umiała wymówić. To właśnie ona nauczyła ją robić tak dobry rosół i sprzedała tego hacka o cebuli.
— Ogólnie Chicago jest super — zaczęła spokojnie w odpowiedzi na pytanie Erniego, podczas gdy jej dłonie ostrożnie umieściły przekrojoną cebule na palniku i włączyły ogień. — Małe miasto i zawsze było tam co robić. Wiesz, człowiek nie miał czasu na nudę, ale w sumie pod tym względem Toronto aż tak nie odstaje — w międzyczasie czajnik dał z siebie znać, ze woda była już zagotowana, więc ruda złapała pierwszy lepszy umyty kubek z suszarki i zabrała się za zrobienie Erniemu ziółek do wypicia. Sobie przy okazji też, bo przecież obcowała w tych wszystkich zarazkach, a przezorny zawsze zabezpieczony! — Chociaż ja osobiście znam je bardziej z tej… mrocznej strony. Nie pamietam za bardzo tego dnia, kiedy robiłeś mi omlet, ale chyba wspominałam ci, że moja praca wtedy.. cóż, była niekoniecznie legalna — wzruszyła ramionami, kręcąc łyżką w kubu. — Był z tego zajebiście dobry hajs, ale i zajebiście duży stres. Czasami nie wiedziałam, czy w ogóle wrócę na chatę, ale hej, przynajmniej nie mogłam narzekać na nudę — uśmiechnęła się do niego marnie. Dilowanie przez długi czas dostarczało jej świetne przychody i masę adrenaliny, której łaknęła niczym prawdziwa ćpunka, ale z czasem kiedy zaczęły się kłopoty i grubsze akcje, Richardson zrozumiała jak wielkie bagno to było. A w dodatku cholernie niebezpieczne.
— A ty mieszkałeś kiedyś poza Kanadą? Bywałeś w Europie? — zmieniła temat, odbijając piłeczkę i posłała ją w stronę Erniego, bo przecież ile można było gadać o Mio? Nie była aż tak interesująca. — Kurwa, na zdrowie — tak kichnął, że aż ruda w kuchni podskoczyła. I dobrze za nic nie kroiła, bo jeszcze upierdoliłaby sobie palec albo dwa. Zamiast tego wylała trochę naparu na blat, ale to akurat było do szybkiego wytarcia.
— Trzymaj — przeszła do salonu i podała Erniemu jeden kubek, sama siadając na krótką chwile na kanapie. — I teraz tak. Z góry ostrzegam, ze w smaku to nie jest nic niesamowitego. Powiedziałabym nawet, że jest to trochę obrzydliwe, bo to taki napar z prawdziwych roślin, a nie kurwa jakiegoś przemielonego gówna z supermarketu. ALE przynajmniej naprawdę zadziała. To siup, do dna! — wniosła toast swoim kubkiem i złapała łyka. Obrzydlistwo. Ale za to jakie skuteczne.
ernie andrews
- 
				 so i will find my fears and face them so i will find my fears and face them
 or i will cower like a dog nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Pomimo że Andrews gotował, nie miał pojęcia, że cały czar rosołu wynikał nie tylko z dużej ilości różnego rodzaju mięsa, ale też od opalanej na ogniu cebuli. Miało to jednak sens, bo w taki sposób dodane do wywaru warzywo nie tylko dawało esencję smaku, ale także nadawało odpowiedni kolor.
— Małe miasto? — zdziwił się, marszcząc nieznacznie brwi. — Zawsze wydawało mi się, że jest porównywalne wielkością do Toronto. Ale ja tam się nie znam. Byłem w USA tylko raz, jak ojciec miał jakąś konferencję przewoźników i został zaproszony do San Antonio w Teksasie. Wiesz, jakieś panele dyskusyjne i inne pierdolety. Nie moje klimaty. Ale okolica super, bo lubię duże miasta. Nie mógłby mieszkać w jakiejś małej miejscowości, gdzie psy dupami szczekają — wyznał, bo może niektórzy marzyli, żeby na starość kupić sobie dom na obrzeżach, ale nie Ernie.
Dalej nie do końca rozumiał, dlaczego Mio zajmowała się nielegalnymi działalnościami. To znaczy kiedyś, bo teraz chyba trochę zmieniła podejście do życia, odkąd Rollanda spotkało to, co go spotkało. A co go spotkało, to w sumie nikt nie wiedział. W każdym razie Andrews i tak nie miał pewności, czy przesyłki, jakie przywoził do second handu były stuprocentowo legalne.
— Nie byłem w Europie — pokręcił głową. — Ale zwiedziłem dużo Kanady. Zresztą chyba nie przepadam za podróżowanie. Nie jara mnie łażenie i oglądanie jakichś nudnych zabytków. Jakby po co to? Na co to komu? — wzruszył niedbale ramiona i wystawił ręce, żeby przejął od niej kubek z naparem ziołowym. Wstrząsnęło nim od samego zapachu. — Ugh, ohyda — burknął, jednak posłusznie złapał kilka łyków. Z tym do dna, to rudowłosa trochę przesadziła, napój był za gorący. — No a ty? Co ciekawego zwiedziłaś oprócz Stanów? — dopytał jeszcze, skoro już tak siedzieli i gadali o różnych podróżach tam i z powrotem. Nie pamiętał za bardzo, czy Mio wspominała o tym, gdzie jeszcze pomieszkiwała albo gdzie latała. Jeśli tak, to musiało mu wylecieć z głowy. Chociaż o Chicago akurat pamiętał!
Mio Richardson
- 
				 Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
— Też nie lubię zwiedzać — upiła łyk ziołowego naparu. Smakował jak gówno, serio. Jakby ta woda leżała tam w tym kubku przez dobre trzy tygodnie i zaczęła powoli zamieniać się w jednego, wielkiego grzyba. — Kompletnie nie jara mnie łażenie po muzeach i gapienie się na budynki, które w większości przypadków są całe obsrane przez gołębie — wzruszyła ramionami. Pozwoliła sobie nawet zrzucić ze stópek papcie w świnki i usiąść na kanapie o wiele wygodniej z podkulonymi nogami. Trochę może zachowywała się za bardzo jak u siebie, jednak z drugiej strony wyszła z założenia, że jeśli coś będzie nie tak, Ernie jej powie, a poza tym, chociaż znali się krótko, to czasami miała wrażenie, że przeskoczyli kilka etapów znajomosci na przykład faktem, że Andrews uratował jej życie (minus fakt, ze sam wrzucił ją do tej wody), jedli jazem kolacje o trzeciej nad ranem i brali udział w pościgu policyjnym. No kurwa, w normalnych okolicznościach o takie atrakcje trzeba było się z kimś zadawać z dobre kilkanaście lat, a tu proszę. I właśnie dlatego Mio Richardson pozwoliła sobie na nieco więcej luzu w mieszkaniu numer szesnaście.
— Bywałam kilka razy z Europie — złapała kolejny łyk naparu i skrzywiła się niemiłosiernie. — W Szwajcarii na przykład i Norwegii, a no i z trzy razy we Włoszech — rozmarzyła się na moment, przypominając swoje lata świetności. — We Włoszech nawet mieszkałam przez kilka miesięcy, po tym jak poznałam tam takiego jednego Giuseppe. Facet mieszkał w samym sercu Florencji i wszędzie jeździliśmy na jego vespie w kolorze zgniłej mandarynki — spojrzała Erniego, który ewidentnie czekał na puentę tej całej historii, co tylko wywołało u Mio prychnięcie, bo kurwa jakby jej pojebanych relacji i przygód ciąg dalszy. — Okazało się, że był żonaty — wyjaśniła, robiąc przy niewzruszoną minę. Bo to tak jakby kiedykolwiek miała jakiegoś normalnego faceta.
— Sprawdzę jak ten rosół — zerwała się z kanapy, przypominając sobie, że w garze już nieźle bulgotało. Zgarnęła z blatu łyżkę i zaczęła łowić szumowiny, po czym wrzyciła do środka wszystkie wcześniej przygotowane warzywka.
ernie andrews
- 
				 so i will find my fears and face them so i will find my fears and face them
 or i will cower like a dog nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie przeszkadzało mu, że Mio czuła się w jego mieszkaniu na tyle swobodnie, żeby rozsiadać się na kanapie. Dla niego to mogła sobie nawet wyciągnąć schłodzone piwo z lodówki. Zresztą zasłużone, bo przecież właśnie gotowała mu obiad i pilnowała, żeby grzecznie leżał w łóżku. Chociaż akurat z tym leżeniem to różnie było, bo Andrews raz podrywał się do pozycji siedzącej, a raz dociskał policzek do poduszki, jakby miał zaraz wyzionąć ducha. Mimo to, cały czas wytężał słuch, kiedy Richardson zdradzała mu detale ze swojego życia.
Nie zazdrościł jej życia w Europie, ale z tym Giuseppe to faktycznie go zainteresowała. Nawet jeśli facet miał imię jak mrożona pizza.
— Czemu mnie to nie dziwi? — parsknął, kiedy okazało się, że gość od vespy miał żonę. Normalnie Ernie wydałby z siebie zdumiony odgłos, ale jakoś nie spodziewał się, że pan Włoch okaże się kimś, z kim Mio mogłaby spędzić resztę życia. — Utarłaś mu przynajmniej jakoś nosa za zatajenie czegoś tak istotnego? — dopytał jeszcze, wychylając się zza framugi, żeby zobaczyć, jak rudowłosa wrzuca do garnka warzywa. Niby nic specjalnego, ale na wszelki wypadek wolał mieć ją na oku, żeby nie puściła mu chaty z dymem. A to byłby poważny problem, bo ogień zająłby pewnie cały pion, mieszkanie Mio również by spłonęło i obie wylądowaliby na bruku.
— Taki prawdziwy rosół to powinien gotować się kilka godzin, co nie? — upewnił się, bo jego babcia potrafiła pozostawić zupę na gazie przez calutką noc, żeby ta nabrała smaku.
Mio Richardson
- 
				 Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
Chociaż co to były za double standards, kiedy ona nie mogła się podśmiechiwać, a Ernie nie miał nic przeciwko, żeby wyśmiać jej życie miłosne.
— No właśnie, Andrews, czemu cię to nie dziwi? — spojrzała na niego spod byka. Dobra, może i była chodzącym bałaganem i ciągnęła za sobą pecha, ale przecież chyba nie była AŻ tak zła, żeby już na zawsze być skazana na samotność i złamane serca? Czy jednak może jednak? — Oj tam zaraz utarłaś… zostawiłam jedynie moje matki pod jej poduszką — wzruszyła ramionami. Teraz może i postawiłaby na jakiś bardziej kreatywny sposób na zemstę, jednak w tamtym czasie to było wszystko, co miała. Czyli dosłownie majtki. Bo w reszcie ciuchów musiała przecież jeszcze wyjść z mieszkania (proste).
— No taki typowo Polski, to pewnie tak — przyznała mu rację w sprawie rosołu. Pamiętała dobrze, jak Camila potrafiła postawić wywar już z samego rana, żeby potem jeść go późnym popołudniem, po tym jak cały dzień sobie pyrkał. Tylko oni akurat nie mieli tyle czasu. No chyba, że by Ernie ją zaprosił na noc, co w sumie nie byłoby zbyt praktyczne, bo jego łózko było w chuj małe, a kanapa nie za bardzo wygodna. — Nasz będzie wersją ekspresową, ale wciąż pyszną! — zapewniła go, wymachując rękami, żeby sobie przypadkiem nie myślał, że to co Mio tam pichciła mogłoby być w jakikolwiek sposób niezadowalające.
— A wiesz co jeszcze mam? — zajrzała na niego znad garów. — Domowej roboty m a k a r o n — uniosła w górę paczkę ręcznie zapakowanych nitek. — Tylko żebyś przypadkiem nie myślał, że sama robiłam. Aż tak mnie jeszcze nie pojebało. Dostałam od klientki i go sobie dzisiaj ojebiemy — klasnęła w dłonie i poszła go ładnie wsypać do wrzącej już wody. Trzy minutki i będzie gotowe. — Gdzie masz jakieś miski?
ernie andrews
- 
				 so i will find my fears and face them so i will find my fears and face them
 or i will cower like a dog nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Sprytne — stwierdził z aprobatą, słysząc o tej sztuczce z majtkami. — Podejrzewam, że Giuseppe nieźle sobie tym przejebał i pani Giuseppowa wystawiła mu walizki za drzwi. Ja bym tak zrobił, jakbym znalazł pod poduszką slipy jakiegoś obcego typa — dodał z myślą o tym, że jego hipotetyczna dziewczyna mogłaby tak postąpić, będąc z nim w związku, a gość w ramach zemsty i może też jakiegoś ostrzeżenia o jej niewierności, zostawiłby po sobie gacie.
Nie miał wątpliwości co do tego, że rosół przygotowany przez Mio będzie tak samo pyszny, jak ten, co by pyrkał na małym ogniu od świtu do nocy. Poza tym miło będzie w końcu zjeść coś ciepłego, a nie tylko te same kanapki, które robił sobie na szybko, bo nie miał siły stać na nogach dłużej niż trzy minuty.
— Zauważyłem, że twoje klientki dają ci naprawdę bardzo rozbieżne prezenty — stwierdził, znowu wydmuchując nos w zmaltretowaną już chusteczkę. — Od wycieczek rowerowych przez remonty łazienek w sklepie aż po makarony domowej roboty — pokręcił głową z nieukrywanym niedowierzaniem. — A miski... — urwał, aby zlokalizować w głowie szafkę, w której trzymał talerze. — Powinny być na rogu, w tej górnej półce po lewej stronie od kuchenki — poinstruował, ale zanim Mio wzięła się za nalewanie, znów wychylił łeb zza ściany. — A przecedziłabyś go? Nie lubię, jak w zupie pływają te wszystkie farfocle. Durszlak jest w tej odsuwanej szafce przy lodówce, zaraz obok lodówki — dodał skrupulatnie. Matka zawsze się na niego darła, że tak wydziwia i wybrzydza, ale kto normalny lubił, jak w zupie pałętały się jakieś nitki z pora czy rozwarstwiona cebula?
Mio Richardson
- 
				 Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
Totalnie miał rację z tym, ze klientki dawały jej przeróżne rzeczy. Sama niekiedy uważa, że bywało to mega dziwne, ale z drugiej strony, co mogła zrobić? Odmówić przyjęcia? Przecież tak się nie godziło. Jeszcze któraś poczułby się urażona i Mio takim sposobem straciłaby klientkę. No więc brała wszystko, co dawały. I pewnie jakby ktoś ją chciał zatruć to i tak by wzięła, tak z grzeczności, a potem by kurwa leżała martwa.
— W tej tutaj? — wskazała na kolejną już szafkę, bo jakoś nie mogli się dogadać, gdzie dokładnie były te durne miski. Znalazła kubki, znalazła płaskie talerze, jednak po miskach nie było ani widu ani słychu. Dopiero za trzecimi w kolejności otwartymi drzwiczkami, Mio znalazła torchę potrzebnej porcelany i już była gotowa zabrać się za nalewanie, kiedy Ernie ponownie się odezwał.
—Aw, przecedzić ci zupkę? — rzuciła nadmiernie troskliwym tonem, próbując wyhamować wielki uśmiech, który desperacko cisnął się jej na twarz. — A może jeszcze cię nakarmić? — dodała, przekręcając głowę i spoglądając na niego jak na malutkiego dzieciaczka, którym trzeba było się zająć. Bo na dobrą sprawę tak właśnie wyglądał w oczach Mio. I serio? W sumie jakby ją o to ładnie poprosił, to pewnie finalnie by się zgodziła i go nakarmić.
Znalazła sitko, w pierwszej kolejności odcedziła makaron, który nałożyła do miseczek, a następnie umieściła go nad każdą z misek i nalała im rosołu aż po same brzegi. Serio, tak tego było dużo, ze przez moment nie była pewna, czy uda jej się to donieść w całości do salonu, jednak jakimś cudem misja zakończyła się powodzeniem.
— Przysunąć ci ten stoik, czy dosięgniesz? — dopytała, bo jednak ten stoliczek znajdował się kilkanaście centymetrów od łózka, w którym leżał Ernie, a chyba nie chciał sobie zachlapać całego dywanu?!
ernie andrews
- 
				 so i will find my fears and face them so i will find my fears and face them
 or i will cower like a dog nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Aha, czyli teraz postanowiła ponabijać się z niego i jego niechęci do pływających warzyw w zupie? No co miał poradzić na to, że nie cierpiał, gdy coś pływało mu na talerzu i nawet mały kawałek pietruszki czy cebuli wywoływały w nim lekkie poirytowanie? Lubił, jak zupa była klarowna i miała w sobie wyłącznie makaron. Ewentualnie marchewkę, ale nie za dużo, bo wtedy posiłek robił się zbyt słodki.
— Wiesz co? Nieważne — burknął pod nosem. — Jak to dla ciebie taki problem, to zrobię to dla siebie sam — oznajmił i już miał się zwlec z łóżka, ale Mio go uprzedziła, sięgając po sitko z szafki z garnkami. Na szczęście, bo choroba sprawiała, że każdy ruch wymagał od niego wysiłku, ale gdyby frustracja spowodowana bezsilnością sprawiała, że w końcu faktycznie ruszyłby do kuchni, żeby przecedzić tę cholerną zupę. — Nie no, postaw, przecież dosięgnę — zapewnił, siadając na brzegu łóżka, żeby pochylić się nad stolikiem. Długi był z niego chłopak, więc miał większe pole zasięgu. A jak zupa nieco przestygnie, to weźmie miskę w ręce.
Wzrok Erniego przeskanował powierzchnię, sprawdzając, czy wszystko, co niepożądane, zostało oddzielone od wywaru. Uniósł łyżkę, nabrał pierwszą porcję i ostrożnie spróbował rosołu.
— Hm — mruknął, niczym wielki ekspert kulinarny. — Ej, jest naprawdę dobry — powiedział, lekko kiwając głową. — Smak jest wyrazisty, marchewka miękka, no i ten makaron... — wymieniał i nabrał kolejną łyżkę. No wpierdalał, aż mu się uszy trzęsły, nie zważając na fakt, że zupa ciekła mu po brodzie. — Dobra, zamykaj ten swój sklep z łaszkami i otwieramy własną knajpę — zażartował, chociaż w sumie skoro oboje potrafili gotować, to mógłby być dobry sposób na biznes.
Mio Richardson
- 
				 Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
— Oj już skończ jojczyć i jedz — skarciła go, bo przecież ileż można było wydziwiać, kiedy dostawało się ciepłą zupkę prosto pod nos. I to w dodatku taka wypyrką, PRZECEDZONĄ i to z domowym makaronem.
Sama również nałożyła sobie solidna porcję i zaniosła do salonu, przy okazji kwicząc pod nosem i dmuchając w powietrzu, bo porcelana powoli zaczynała ją parzyć i tylko tego jeszcze brakowało, żeby tu zalała sąsiadowi cały dywan. Całe szczęście misja zakończyła się sukcesem i Mio zasiadała sobie na kanapie tuż obok łózka, jednak zanim zaczęła jeść, łypnęła spojrzeniem na Erniego.
— Dobre? — zainteresowała się. Niby nie była z niej jakaś wielka kucharka, ale jak już się tak kurwa postarała, to chociaż miała nadzieje, że będzie mu smakować. Trochę wstyd przyznać, ale zależało jej na tym i autentycznie odetchnęła z ulgą, gdy tak ją pochwalił i zaczął się zajadać. — Cieszę się, że ci smakuje. Jakbyś chciał więcej to jest jeszcze dokładka — dodała dumnie, sama zabierając się za jedzenie. Faktycznie rosół był bardzo smaczny, nawet nie trzeba go było przyprawiać. — A jak zjesz, to wjeżdżasz pod kołderkę, robimy z ciebie kokon aż pot nie będzie z ciebie spływać litrami — oznajmiła, bo przecież każdy wiedział, że najlepsze na gorączkę i ogólnie chujowe samopoczucie było ciepło. Zarazki trzeba było wypocić, a człowiek po niczym nie pocił się tak dobrze, jak po gorącej zupie.
Na uwagę o otwarciu knajpy, uniosła wysoko brwi i zaśmiała się pod nosem.
— Jak dla mnie spoko. Możemy działać — wzruszyła ramionami. — Tylko pierwsze trzeba będzie znaleźć fundusze na otwarcie. Tylko to nas tak naprawdę trzyma od realizacji tego świetnego planu — złapała jego spojrzenie. — A no i jeszcze kwestia twoich umiejętności, Andrews. Bo nie żeby coś, ale ja narazie to pochwaliłeś się tylko tym, że umiesz zrobić OMLETA. I tak jak mam być szczera, to nawet nie pamietam, jak smakował, chociaż pewnie był dobry.. ale czy to wystarczy, żebyśmy tutaj razem działali? — zadumała się teatralnie, rzucając mu pewnego rodzaju wyzwanie. Bo w sumie to bardzo chętnie przekonałaby się o tych wspaniałych umiejętnościach Erniego w gotowaniu, które zapewne gdzieś tam skrywał w swoich czterech ścianach (jak był zdrowy i nie chorował).
ernie andrews

 
				