- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Ale ty nie możesz działać bezmyślnie — zauważył chłopiec, kiedy Swanson wyjaśniała, że pod wpływem adrenaliny trzeba zachować szczególną ostrożność. — Jesteś policjantką! — jego słowa zabrzmiały niemal jak wyrzut.
Miller uniosła kącik ust, rozbawiona, że ktoś tak młody potrafił z taką pewnością pouczać dorosłych.
— Policjantka też jest człowiekiem, wiesz? — odpowiedziała spokojnie, poprawiając mu włosy, które i tak żyły własnym życiem. — Emocje nie znikają tylko dlatego, że Evina wykonuje taki, a nie inny zawód. Różnica polega na tym, że w trudnych sytuacjach trzeba umieć nad nimi zapanować.
Chłopiec zamyślił się na moment, kiwając głową, jakby rozkładał jej słowa na części pierwsze, o czym świadczyły ściągnięte brwi i zaciśnięte w cienką linię usta.
Jednak zanim zdążył znowu otworzyć buzię, ekran telewizora rozbłysnął nową sceną. Mroczna melodia narastała, a kamera powoli sunęła po opustoszałej ulicy. Latarnie migotały, a wiatr poruszał samotnym kawałkiem gazety, który toczył się po asfalcie.
— Ooo, teraz będzie coś strasznego — szepnął Samuel, wciskając się bardziej w kanapę, choć oczy wciąż wlepiał w ekran.
I faktycznie — zza rogu wyłoniła się postać w masce, trzymająca rdzawy nóż kuchenny. W ciszy rozległ się nagły trzask drzwi, a ofiara wybiegła na ulicę, uciekając w panice. Samuel drgnął tak mocno, że aż podskoczyła miska z popcornem stojąca między nim a Zaylee.
— Wiedziałem! — syknął, przykrywając pół twarzy poduszką. — Zawsze wyskakują znienacka!
Miller parsknęła cicho śmiechem, zerkając na niego kątem oka.
— I mimo to nadal chcesz oglądać, prawda? — zauważyła, unosząc brew.
— Bo to jest fajne! — odparł, ale zbladł momentalnie, gdy na ekranie rozległ się przeciągły krzyk. —No dobra, trochę straszne też…
Kolejna scena pokazała drzwi szafy, które same zaczęły się uchylać. Kamera zbliżała się powoli, w napięciu, a Samuel instynktownie zacisnął palce na ręce Eviny.
Zaylee uśmiechnęła się pod nosem. Lubiła patrzeć, jak chłopiec zmaga się ze strachem, ale jednocześnie nie daje się mu całkiem pochłonąć.
— Spokojnie, Sam. To tylko film — przypomniała łagodnie. — A w razie czego, jesteśmy obok.
— No tak — mruknął, nieco pewniej. — Bo ja mam jeszcze jedno pytanie — oznajmił poważnym tonem, podnosząc wzrok na Swanson. Kolejne pytanie? No niemożliwe. Żadna z nich się tego nie spodziewała. — A jakbyś nie była policjantką, to kim chciałabyś zostać?
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Nie mogę. Dlatego też policjanci są poddawani długim i trudnym szkoleniom, aby wiedzieli jak powinni się zachowywać w trudnych sytuacjach - wyjaśniła jeszcze dokładnie, a Zaylee wsparła ją jeszcze dodatkowymi wyjaśnieniami.
Widać było, że Samuel intensywnie myśli nad tym wszystkim, co właśnie usłyszał, ale tym, co go rozproszyło była dziejąca się na ekranie akcja, bo zaraz miało dojść do kolejnego ataku Michaela Myersa.
Uśmiechnęła się tylko, gdy tylko chłopiec wykrzyknął, że domyślał się istnienia strasznej sceny, która jednak sprawiła, że zakrył twarz poduszką i prawie zrzucił miskę z popcornem, który Evina zaraz przejęła i skubnęła kilka ziaren.
- No to już wiesz jak to wygląda i możesz się lepiej przygotować na kolejną straszą scenę - zauważyła, bo przynajmniej dzięki temu chłopiec mógł się nastawić na moment grozy i nie dać się tak przestraszyć.
Ścisnęła mocniej jego dłoń, aby dodać mu nieco więcej otuchy i uśmiechnęła się zachęcająco. Nie miała nic przeciwko kolejnemu pytaniu. Zwłaszcza, że dzięki podtrzymywaniu rozmowy mimo wszystko chłopiec bał się nieco mniej lecącego w tle filmu.
- To trudne pytanie... W zasadzie zawsze chciałam być policjantką, ale chciałam w sumie też być piłkarką - stwierdziła po pewnym namyśle, bo chyba właśnie te opcje były przez nią najbardziej rozważane przez nią w przeszłości. - Pewnie teraz byłabym trenerką albo komentatorką sportową.
Całe szczęście policjanci nie mieli takiego terminu przydatności jak sportowcy, więc dalej mogła kontynuować swoją karierę i robić to, co najbardziej kochała.
- A ty, Sam? Wiesz już kim chciałbyś być w przyszłości? - zapytała, bo może dziewięciolatek już wiedział coś na temat tego, co chciałby robić w przyszłości.
Zapewne te plany zmienią mu się jeszcze milion razy, ale istniała szansa na to, że faktycznie miał coś, co było w miarę realne do zrealizowania i zostałoby jego przyszłym zawodem bez większych przeszkód.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Też chciałbym być piłkarzem! — mówiąc to, aż podskoczył na kanapie. — Ale chyba nie jestem wystarczająco dobry — zmarkotniał nagle. — Koledzy z mojej klasy chodzą na treningi do szkółki piłkarskiej, ale te zajęcia są płatne. Pani Rose powiedziała, że nie może mnie tam zapisać, bo wtedy inne dzieci z sierocińca też chciałyby brać udział w jakichś zajęciach dodatkowych, więc to byłoby niesprawiedliwe, jakby ktoś mógł chodzić a ktoś inny nie — wyjaśnił, co akurat było dość zrozumiałe. W domu dziecka mieszkało dużo dzieci, a wychowawcy nie mogli faworyzować podopiecznych.
Zaylee spojrzała na Evinę ponad głową Sama, zastanawiając się, czy w zasadzie to nie mogłyby opłacić tych treningów. Obie zarabiały wystarczająco dobrze i z pewnością nawet nie odczułyby, gdyby z ich domowego budżetu zginęło miesięcznie sto czy dwieście dolarów. Jednak najpierw musiały to przedyskutować i mieć pewność, że chłopiec faktycznie zaangażuje się w treningi, a jego zapał nie będzie słomiany.
— Mógłbym być policjantem — zamyślił się na moment. — Ścigałbym przestępców, tak jak ty — oznajmił z dumą, co akurat potwierdziło wcześniejsze przypuszczenia, bo Samuel od początku zachwycał się profesją Swanson. — Na pewno nie chciałbym badać zwłok, bo to trochę przerażające — posłał Zaylee przepraszający uśmiech, jakby obawiał się, że koronerka może się obrazić.
Ale Miller zaśmiała się tylko i pokręciła głową.
— W porządku — zapewniła go, klepiąc po szczupłym ramieniu. — To wymagający zwód. I musiałbyś się naprawdę dużo uczyć, żeby zostać lekarzem — zaznaczyła, na co dziewięciolatek skrzywił się ostentacyjnie, bo chyba wizja ślęczenia nad książkami nie wydała mu się zbyt optymistyczna. Wprawdzie zostanie koronerem, nie wymagało kończenia medycyny, jednak Miller uważała, żeby wtedy ten zawód był naprawdę kompletny i szczerze to trochę nie ufała kolegom po fachu, którzy nie skończyli medycyny sądowej.
— Ale w sumie to chciałbym też pilotować samoloty! — odpalił się, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że Myers dokonuje na ekranie kolejnego, makabrycznego morderstwa. — Wtedy można dużo podróżować, a ja nigdy nigdzie nie byłem — na samą myśl o takiej możliwości, jego niebieskie oczy rozbłysły z podekscytowania.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- To wielka szkoda... A w twojej szkole nie mają drużyny piłkarskiej ani jakiegoś klubu sportowego? - dopytała, bo może była opcja, aby Sam wpierw zapisał się na jakieś bezpłatne zajęcia zamiast iść z bogatszymi dzieciakami do szkółki.
Jedna wymiana spojrzeń z narzeczoną wystarczyła jej jednak do tego, aby upewnić się, co do tego, że myślały właśnie o tym samym. Musiały się jedynie upewnić w tym czy na pewno istniała taka możliwość by fundowały zajęcia piłkarskie dla Sama, bo nie miały z tym większego problemu. Było je stać na podobne rzeczy. Zresztą skoro i tak chciały go przygarnąć to tym bardziej nie widziały przeszkód w tym, aby na razie wspierać go przynajmniej finansowo, aby nie był stratny o te wszystkie doświadczenia przez to, że oficjalnie nie przebrnęli jeszcze przez proces adopcyjny.
- Policjantem powiadasz? - przez chwilę udawała, że naprawdę ją to zaskoczyło, ale mogła się spodziewać takiej odpowiedzi. - A chciałbyś być jakimś konkretnym rodzajem policjanta? Pomagać w konkretnych problemach?
Nie była pewna czy miał to już przemyślane albo czy w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, że w policji istniały konkretne wydziały, które zajmowały się różnymi rzeczami. Może nie wiedział, ale warto byłoby podpytać i nieco lepiej poznać to, co chodziło dziewięciolatkowi po głowie.
Uśmiechnęła się też z lekkim rozbawieniem, gdy usłyszała, że badanie zwłok wydawało mu się przerażające. Może jednak z listy mogła skreślić wydział zabójstw, bo wtedy zdecydowanie chłopiec musiałby się napatrzeć na te wszystkie nieprzyjemne widoki. Nawet jeśli nie musiałby potem babrać się we wnętrzach znalezionych denatów.
- Bycie pilotem to też bardzo ważna praca, do której trzeba niezwykle długo trenować i się pilnie uczyć. No i często nie mają oni czasu na zwiedzanie tych miejsc, bo spędzają głównie czas na lotniskach lub w hotelach - powiedziała jeszcze, prawdopodobnie niszcząc jego dziecięce marzenie.
Sięgnęła po jednego cukierka z przygotowanej miski pełnej słodyczy i pomyślała o tym, że jak tylko uda im się uzyskać pełną opiekę nad Samem to powinni gdzieś wyjechać. Gdzieś poza Toronto chociażby na weekend, aby chłopiec mógł zobaczyć nieco więcej z otaczającego go świata. Być może nawet w ten sposób mogliby uczcić zakończony proces adopcyjny, gdyby tylko przebiegł on pomyślnie. W końcu wciąż nie miały pojęcia czy uda im się uzyskać aprobatę i zostać uznane za godne bycia rodzicami. Praca wysokiego ryzyka, mało czasu wolnego... To na pewno nie działało na ich korzyść i obie potrafiły to przyznać przed sobą na głos.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Jest drużyna! — powiedział i chociaż na początku wyglądał na mocno podekscytowanego, to znów szybko zmarkotniał. To zadziwiające jak szybko potrafił przechodzić z podekscytowania w wyraźny smutek, którego nie dało się przeoczyć. — Ale grają w niej chłopaki ze starszych klas. Jeżdżą na zawody i w ogóle. Tylko ja jestem za słaby, żeby się załapać.
Zaylee aż prychnęła pod nosem. Co to była za dyskryminacja młodszych dzieci? I co to znaczyło, że Samuel rzekomo był za słaby? To absurd, przecież widziała, jak kopie piłkę i według niej radził sobie znakomicie. Oczywiście Miller nie była obiektywna, bo przecież zupełnie nie znała się na tym sporcie (ani na żadnym innym), no i żaden inny dzieciak nie zaskarbił sobie jej serca.
— Bzdura — odpowiedziała poważnym głosem, a potem wskazała palcem na narzeczoną. — Evina wszystkiego cię nauczy i w końcu będą musieli wziąć cię do drużyny — stwierdziła, bo w ogóle nie brała pod uwagę innej opcji. Chyba za bardzo wczuła się w rolę rodzica, który uważa, że jego dziecko jest we wszystkim najlepsze.
A oprócz tego chyba naprawdę będą musiały porozmawiać z panią Rose czy istnieje szansa, aby mogły zafundować chłopcu takie zajęcia. Na razie trudno stwierdzić, jak zapatrywali się na wsparcie finansowe osób z zewnątrz, ale przecież i tak planowały stworzyć dla niego prawdziwy dom.
— Naprawdę? — w tonie Młodego znów dało się wyczuć znajomą ekscytacją. — Będziemy więcej trenować? — spojrzał błagalnie na Swanson, a ta chyba musiałaby nie mieć serca, żeby mu odmówić.
Pytanie o konkretnego policjanta trochę zbiło go z tropu. Popatrzył najpierw na detektywkę, a potem na Miller. Jeszcze przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, aż w końcu wzruszył lekko chuderlawymi ramionami.
— No taki, co gania bandytów — odpowiedział po swojemu. — I co łapie złych ludzi. Takich ja ten człowiek, co chciał cię skrzywdzić — wlepił oczy w Zaylee, która uśmiechnęła się i zmierzwiła mu włosy. Cholera, chwytał ją ten dzieciak za serducho.
— Ach, czyli chcesz być po prostu superbohaterem — zaśmiała się i bezceremonialnie wyrwała narzeczonej cukierka z dłoni. — Wtedy mógłbyś zwiedzić więcej świata niż taki pilot, który faktycznie nie ma zbyt wielu czasu na prawdziwe podróże — zaznaczyła, ale Sam pokręcił głową.
— Superbohaterowie nie istnieją!
— Ach tak? — Miller uniosła jedną brew, pakując sobie smakołyk do ust. — No popatrz, a Evina jest moją superbohaterką i jest całkiem prawdziwa.
Młody zmruży oczy i przyjrzał się uważnie Swanson, jakby musiał indywidualnie ocenić, czy naprawdę tak było. Chyba finalnie przeszła test, bo chłopiec skinął z aprobatą głową, bo nie miał na to stwierdzenie żadnego komentarza. Przecież w jego oczach też była prawdziwą bohaterką.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Spojrzała jeszcze z pewnym powątpiewaniem w stronę narzeczonej, gdy tylko oświadczyła, że Swanson będzie w stanie wszystkiego nauczyć młodego, aby mógł dostać się do drużyny. Średnio podobały jej się takie obietnice składane przez Zaylee. Nie była pewna czy na pewno da radę odpowiednio wyszkolić chłopca. Sama nie grała od lat. Owszem, pamiętała niektóre triki i znała taktyki, które stosowano i dalej się stosuje na boisku przez to, że wciąż oglądała namiętnie mecze, ale nie znaczyło to, że będzie w stanie to wszystko przekazać Samowi i nauczyć go tego tak jak należało.
- Możemy jak najbardziej poćwiczyć niektóre zagrania, ale są rzeczy, które najlepiej trenuje się w grupie, aby lepiej opanować zgranie i zachowanie przy dynamicznej akcji - odpowiedziała, sama nie wiedząc czemu właściwie godziła się na to wszystko.[/akapit]
Rzuciła jeszcze jedno ostrzegawcze spojrzenie w kierunku Miller, aby dać jej znać, że jeśli zawiedzie chłopca to będzie to tylko i wyłącznie jej wina. Musiały koniecznie przekonać panią Rose do tego, aby pozwoliła im zapisać Sama na szkółkę piłkarską i pozwoliła pokryć wszelkie koszta.
Wyglądało na to, że młody nie miał jeszcze szczególnie sprecyzowanych planów odnośnie tego jakim policjantem właściwie chciał być. Miał zresztą czas na to, aby wszystko sobie w życiu obmyślić. Jeszcze przez przynajmniej kilka lat będzie miał okazję do tego, aby wszystko dokładnie przemyśleć i zacząć działać w wybranym kierunku.
- Jeszcze masz okazję do tego, aby wszystko przemyśleć - zapewniła go i pokręciła głową z niedowierzaniem, gdy tylko koronerka wyrwała jej cukierka z ręki, a potem nazwała ją swoją superbohaterką.
Szkoda tylko, że nie miała supermocy, które pozwalałyby jej na trzymanie narzeczonej w ryzach i odzyskiwanie skradzionych przez nią rzeczy. Nawet tak drobnych jak durny cukierek, bo musiała ponownie sięgnąć po jakiś dla siebie.
- Czasami niewiele wystarcza, żeby być czyimś superbohaterem... Dla Zaylee wystarczy ugotować obiad - zażartowała, w końcu mogąc wrzucić do ust wygrzebaną z miski miętówkę.
Wróciła zaraz spojrzeniem do akcji dziejącej się na ekranie. Naprawdę nie miała pojęcia kiedy i gdzie tak to wszystko zleciało. Kolejne postaci padały trupem gdzieś w trakcie ich rozmów, a Sam zdawał się być coraz bardziej odporny na te upiorne sceny. Być może właśnie ze względu na ich obecność obok, a także fakt, że jednak rozpraszały go nieco przez, co nie mógł w pełni się zaangażować w odczuwanie tego całego strachu.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Czy do wszystkich prac trzeba się tyle uczyć? — zapytał Młody z lekkim rozżaleniem. — Nie lubię czytać książek — burknął pod nosem, krzyżując ręce na piersiach.
W odpowiedzi Zaylee zaśmiała się krótko.
— Większość tak — oznajmiła, a to związane było z głośnym jękiem niezadowoleniem. — Jeśli chciałbyś zostać pilotem, to na pewno musiałbyś poświęcić dużo czasu nauce. Ale są zawody, które wcale nie wymagają studiów. Evina ma rację, jesteś jeszcze młody i masz dużo czasu, żeby pomyśleć, co faktycznie chciałbyś robić w przyszłości — puściła do Sammy'ego oko. Oczywiście jeśli udałoby im się uzyskać nad nim opiekę, to pewnie obie, a na pewno Miller, chciałyby, żeby ukończył dobre szkoły i zaszedł daleko, ale najważniejsze było, aby był po prostu szczęśliwy. Co nie oznaczało, że koronerka, jak na perfekcjonistkę przystało, nie chciałaby przynajmniej w minimalny sposób wpłynąć na jego decyzje. Wszystko w ramach rozsądku.
Posłała Swanson całusa w powietrzu, kiedy ta uznała, że aby zostać jej bohaterem, wystarczy tylko przyrządzić obiad. No dobra, nie mogła się z nią nie zgodzić, bo Zaylee łatwo było przekupić każdym jedzeniem, a domowym to już w ogóle. Mimo to Evina robiła znacznie więcej. Na przykład uratowała jej życie. I było zajebista w łóżku, ale o tym nie zamierzała mówić przy dziewięciolatku.
— Ej, już koniec? — zapytał Młody, bo na ekranie zaczęły pojawiać się napisy końcowe. — Wcale nie było takie straszne — stwierdził, a Miller popatrzyła na niego pobłażliwie. Mówił tak, jakby kilka chwil wcześniej nie wzdrygał się, gdy Michael Myers wyłaził znienacka, uganiając się za swoimi ofiarami z nożem. — Obejrzymy to z piłą?
Tym razem Zaylee zerknęła na narzeczoną. Nie była przekonana, czy to aby na pewno dobry pomysł. Może powinny włączyć mu ParaNormana, Hokus Pokus albo coś podobnego?
— Myślisz, że to nie będzie jednak za wiele? — zapytała półszeptem, wykorzystując okazję, że Sam właśnie nachylał się do miski ze słodyczami, żeby wygrzebać coś z czekoladą. Wciąż musiały mieć z tyłu głowy, że dzieciak miał dopiero dziewięć lat i tylko cwaniakował, że jest ponad te wszystkie krwawe i straszne sceny.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Niektóre prace wymagają szczególnej wiedzy. W niektórych wymagana jest wiedza z książek i konkretne umiejętności, których się uczysz w praktyce. Są jeszcze takie, gdzie uczysz się głównie przez pracę i wykonywanie pewnych czynności pod czyjąś opieką. Jeśli jednak naprawdę ci na czymś zależy to powinieneś zrobić wszystko, aby osiągnąć ten cel - wytłumaczyła jeszcze, bo musiał mieć świadomość tego, że czasami trzeba zmusić się do czegoś, czego się nie lubiło, aby tylko coś osiągnąć.
Nie była typem rodzica, który zmuszałby dziecko do tego, aby realizowało konkretne plany i spełniało się życiowo w ściśle określonym scenariuszu, ale na pewno chciała zadbać o to, aby Sam otrzymał odpowiednie wykształcenie. Dzięki temu mógł też odkryć, co w zasadzie go interesowało i podjąć przemyślaną decyzję o tym, co chciałby robić dalej.
Uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem do posyłającej jej całusa koronerki. Oczywiście wiedziała, że za wcześniejszym stwierdzeniem kryło się znacznie więcej. Obie w końcu przeszły przez prawdziwe wyzwania w czasie wspólnej pracy. Były dla siebie niezaprzeczalnym wsparciem. Dosłownie ratowały sobie życie i znajdowały się obok w momencie, gdy pojawiały się trudności, którym trzeba było zaradzić. Zaylee również była jej superbohaterką, ale nie potrafiła wymówić tego na głos, bo miała wrażenie, że zabrzmi to co najmniej dziecinnie.
- No widzisz, przetrwałeś to jakoś. Straszne było jedynie na początku, nie? - zagadnęła go, bo w końcu Sam obcował po raz pierwszy z horrorami i nie wiedział jak do nich podchodzić, ale wyglądało na to, że całkiem dobrze oswajał się z tym gatunkiem. - Jesteś pewien, że chcesz go teraz włączyć? Chciałbyś może coś jeszcze zjeść?
Chciała się upewnić czy na pewno chłopiec im nie zgłodniał przez ten czas ani czy nie miał jakiś innych potrzeb nim zdecydują się na jeszcze jeden film. W międzyczasie polała jeszcze każdemu z nich po szklance czerwonej lemoniady i odwróciła się w stronę koronerki, gdy tylko ta zwróciła się do niej ściszonym głosem:
- Powinno być w porządku. Ja chyba byłam nawet młodsza od niego, gdy kuzyn mi pokazał oryginał na VHSie - odparła równie cicho, ale nie zamierzała forsować tego wyboru jeśli Zaylee wciąż się wahała. - Ewentualnie zawsze możemy to wyłączyć jeśli faktycznie będzie za bardzo się bał.
Co prawda pewnie Samuel będzie szedł w zaparte i twierdził, że wcale się nie boi i przekonywał je do tego, aby dalej oglądali film, ale to one miały tu decyzyjny głos. W momencie, gdy tylko stwierdzą, że jednak to za dużo dla dziewięciolatka mogły szybko i prosto zmienić pozycję na coś bardziej dostosowanego do jego wieku.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Młody chyba również zaakceptował fakt, że jeśli chciałby osiągnąć w życiu zamierzony cel, to musi wpierw skupić się na szkole, co chyba nie za bardzo przypadło mu do gustu. Z rozmów z panią Rose wynikało, że Sam był zdolny, ale leniwy i trzeba było mu poświęcać więcej uwagi w tym zakresie, bo szybko się rozpraszał.
— Na początku i tylko przez chwilę! — zawołał, a Zaylee spojrzała na niego kątem oka. Mały kłamca. Nawet jak już wgramolił się między nie dwie, to w niektórych momentach trząsł się jak osika. — Przecież jem cały czas — odparł, pakując sobie do buzi kolejnego cukierka, na co Miller oczywiście wywróciła oczami.
— Evinie chodziło chyba bardziej o coś, co nie będzie czekoladą — zaznaczyła, ale biorąc pod uwagę, ile Młody nażarł się cukru tego wieczoru, to chyba nie zaśnie im do rana. — Może zrobimy jakieś kanapki, co? Zjesz?
— A z czym? — zainteresował się chłopiec i jak zwykle było to najistotniejsze pytanie dotyczące jedzenia.
— Z szynką, serem i warzywami? — upewniła się Zaylee, kiedy podniosła się z kanapy.
— Ale bez papryki?
— Bez papryki — obiecała i wyciągnęła rękę w kierunku narzeczonej, a Samowi nałożyła na głowę swój kapelusz wiedźmy.
— Ale jak wrócicie, to obejrzymy? — dopytywał jeszcze i chyba nie było odwrotu z tą Teksańską masakrą piłą mechaniczną.
— Najpierw kanapki — wymigała się sprytnie Miller i już ciągnęła Swanson w stronę kuchni, a kiedy były już same, popatrzyła na nią wymownie. — To, że my byłyśmy bardziej odporne na podobne rzeczy, wcale nie oznacza, że mamy dawać mu taki sam przykład — oznajmiła, od razu przypominając sobie, że cała banda Millerów była wychowana w sposób, który psychologom śni się zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny. Na szczęście, jej starzy nie wiedzieli, że byli patologicznymi rodzicami, a Zaylee i jej rodzeństwo nie mieli pojęcia, że byli patologicznymi dziećmi. Wszyscy przeżyli i nikt nie trafił do więzienia.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Poważniejsze rozmowy czekać je mogły jednak dopiero w przyszłości. Na razie powinni delektować się halloweenowym wieczorem filmowym oraz przygotowanymi do filmu przekąskami. W tym malinową galaretką w kształcie mózgu.
Może i faktycznie Samuel kłamał, ale nie dało się ukryć tego, że z czasem radził sobie coraz lepiej z potwornymi scenami. Początki były najgorsze i choć czasami dalej się trząsł to przynajmniej umiał rozpoznać, gdy miało się zadziać coś strasznego.
- Dobra czyli jednak zrobić kanapki - odparła ze śmiechem, ściągając piracki kapelusz, który spoczął na oparciu kanapy. - Masz jeszcze chwilę by się zastanowić nad filmem, bo ten jest straszniejszy i ma więcej krwi.
Ostrzegła go. Dała szansę na wycofanie się nim będzie za późno. Właśnie z taką myślą weszła do kuchni, gdzie niemal od razu została skonfrontowana z niezbyt przekonaną do tego pomysłu narzeczoną.
- Wiem, ale może faktycznie nie będzie tak źle. Przyznał, że podobają mu się horrory - odpowiedziała, zatrzymując się przy lodówce, gdzie znajdowała się większość produktów do wykonania bogatych kanapek. - A nawet jeśli to będzie dla niego za dużo to krzywda mu się nie stanie. Najwyżej wyłączymy. Jest ciekawy, więc niech to sprawdzi.
Powyciągała najpotrzebniejsze rzeczy na kuchenny blat i wyciągnęła z szuflady swój ulubiony nóż po czym odwróciła się do koronerki. Czułym gestem odgarnęła jej włosy z twarzy i zatknęła za uchem jedno z niesfornych pasm nim pochyliła się w jej stronę, aby skraść jej upragniony pocałunek.
- Kocham cię - powiedziała półszeptem i uśmiechnęła się promiennie. - To urocze jak się o niego martwisz… A teraz umyj sałatę i pomidory.
Rzuciła jej wspomniane warzywa, a sama zajęła się przekrawaniem bułek na wspomniane kanapki.
zaylee miller

 
				