25 y/o, 174 cm
dziennikarka motoryzacyjna/street racer toronto sun
Awatar użytkownika
you got a fast car,
i want a ticket to anywhere
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Skłamałaby, gdyby powiedziała, że wcale jej nie wyczekiwała. Dlatego nie powiedziała nic. Lyric musiał wystarczyć uśmiech i porozumiewawcze mrugnięcie okiem. Resztę mogła dopowiedzieć sobie sama, kiedy tak zgrabnie wskakiwała na blat stolika i sięgała po papierosa do wymiętej paczki.
Trzymaj — posłusznie podała jej zapalniczkę, a ich palce spotkały się na krótki moment. Poczekała, aż dziewczyna odpali papierosa, po czym sama obsłużyła się własnym ogniem, ukrywając zapalniczkę z powrotem w głębi kieszeni szerokich jeansów.
Zaciągnęła się porządnie i wypuściła dym kącikiem ust, a zważywszy na liczbę palaczy w pomieszczeniu, nad ich głowami od razu uniosły się szara, kłębiasta chmura, w której Lyric wyglądała naprawdę majestatycznie.
Ach, przerwa, no tak — powtórzyła Kira. Niby o tym napomknęła wcześniej, ale przy barze było tak głośni i tłoczno, że człowiek słyszał różne rzeczy i zwykle to, co chciał. Flinch zapamiętała jedynie, że jak dalej tutaj będzie i będzie chętna, to barmanka zdradzi jej sekretne składniki szotów. Właściwie to gówno ją obchodziła, co wcześniej piła. Wcale nie dlatego tutaj została.
W jednej ręce przytrzymując papierosa, a drugą zapierając się o blat stolika, podeszła bliżej i bezceremonialnie wsunęła się między nogi Lyric.
Możemy wykorzystać te pół godziny, jak tylko sobie wymarzysz — odparła, wlepiając w nią figlarne spojrzenie szarych oczu. Ponownie zaciągnęła się fajką, wypuszczając dym w przeciwnym kierunku do twarzy dziewczyny. — W takim razie chodźmy zatańczyć — przytaknęła lekkim skinieniem głowy. — A jeśli zapragniesz czegoś innego, to pamiętaj, że to może być najlepsze pół godziny twojego życia — dodała pewnie, z tym zadziornym uśmiechem, którym kilkakrotnie uraczyła już Lyric tego wieczoru. Zawsze bywała bezpośrednia, ale nigdy nachalna. Jeśli ktoś podejmował rękawice i stawał w narożniku, równie gotowy do niezobowiązującego flirtu, nie miała nic przeciwko. Ale jeśli wyraźnie dawano jej do zrozumienia, że żadnego zainteresowania po drugiej stronie nie było, odpuszczała. Nie zamierzała płaszczyć się przed kobietami, które najwyraźniej wcale na to nie zasługiwały. Kira lubiła zdobywać, ale lubiła też być zdobywana. A do tanga zawsze trzeba dwojga.
Jeszcze raz otuliła nikotyną płuca, po czym wcisnęła niedopałek do wysokiej popielniczki stojącej pod ścianą i nie czekając, aż Lyric dopali własnego papierosa, zabrała jej go spomiędzy palców i zgotowała mu taki sam los. A potem pociągnęła ją za rękę, zmuszając do zeskoczenia ze stolika.
Zegar tyka — przypomniała, puszczając jej dłoń, żeby zaraz ruszyć przed siebie, nawet nie spoglądając przez ramię, aby upewnić się, czy Lyric na pewno za nią podąża. Wiedziała, że tak.

lyric hollis
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, wątków bez przyszłości i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
26 y/o, 172 cm
barmanka w the shop | po kryjomu też robi graffiti
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona jej
postać
autor

Lubiła bezpośrednie kobiety. To właśnie takie wariatki sprawiały, że serce Lyric było szybciej. I nawet wtedy, gdy K-Rush spoglądała w jej oczy z nonszalancką bezczelnością, Hollis czuła jak coś ściska ją w podbrzuszu. Podobała się jej. I podobało się jej również sposób, w jaki blondynka bezceremonialnie wsunęła się między jej nogi bez żadnego ostrzeżenia. Lyric ani drgnęła. Odchyliła jedynie głowę lekko w tył, by wypuścić dym i nie buchnąć K prosto w twarz. Bo wtedy straciłaby ją z oczu na kilka sekund, a tego przecież by nie chciała.
Musiałabym się pierwsze dowiedzieć, co masz na myśli mówiąc najlepsze pół godziny mojego życia — mruknęła gdzieś między jednym buchem a drugim. — Bo muszę przyznać, że brzmi to conajmniej kusząco — miała złapać jeszcze jednego bucha, ale K-Rush jednym ruchem ręki zgarnęła z jej ust papierosa i bez żadnego ostrzeżenia zgasiła go w popielnicy. Lyric jedynie patrzyła na nią z zainteresowaniem. Fascynowała ją. Musiała to przed soba przyznać. Nic nie wiedziała o tej dziewczynie, a jednak trochę czuła się przy niej jakby znały się już od dłuższego czasu.
Skoro zegar tyka, nie ma co czekać! — zeskoczyła ze stołu i od razu ruszyła za K-Rush. W chwili wyjścia z palarni człowiek mógł od razu poczuć zupełnie inne powietrze, takie czystsze i bardziej do oddychania, chociaż wciąż unosiły się w nim hektolitry potu i zapach gorących ciał.
Gdzieś na wysokości baru, nim blondynka zdążyła wejść na parkiet, Lyric nachylił się do przodu i złapała za jej dłoń. Z głośników leciała rytmiczna latynoska muzyka podczas gdy Hollis wciągnęła ją na parkiet i umieściła sobie jej dłonie na własnej szyi. Ten dotyk był elektryzujący. Dobrze było poczuć ją bezpośrednio. Bez chłodnej lady pomiędzy ciałami.
Gdzie twoi znajomi? — zajrzała w jej szare oczy. — Nie mów, że spławiłaś ich dla mnie — zaśmiała się delikatnie. Obstawiała, że pewnie znaleźli już sobie inne zajęcie niż czekanie z koleżanką na nieznajomą barmankę, ale przecież mogła się mylić. Mogli się na przykład chować gdzieś za lożą i robić za przyzwoitki.
Zdradzisz mi kiedyś twoje prawdziwe imię? — umieściła jedną dłoń na jej plecach i przyciągnęła ją jeszcze bliżej siebie, tak że jednym kolanem wdarła się pomiędzy jej uda, przejmując jeszcze większą kontrolę nad tańcem, w którym trwały.

kira finch
kasik
Braku ciągnięcia fabuły do przodu
25 y/o, 174 cm
dziennikarka motoryzacyjna/street racer toronto sun
Awatar użytkownika
you got a fast car,
i want a ticket to anywhere
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Uraczyła ją spojrzeniem, które mówiło, że jeśli chciałaby się przekonać, czym byłoby najlepsze pół godziny jej życia, musiała wykazać się większą spontanicznością. Pytania na nic się tutaj zdawały, a i tak przecież nie miały czasu na takie podchody.
Kira automatycznie przesunęła paznokciami po szyi Lyric i wprawiła biodra w ruch. Muzyka grająca w tle nie była muzyką, której słuchała na co dzień, ale pasowała do takiego miejsca. Tak, ja ręce barmanki pasowały do jej talii. Całkowicie zapomniała o trójce znajomych, chociaż to z nimi zjawiła się w klubie. Zakodowała jednak, że Revy i Sonic odmeldowują się przy barze, a Boost ruszył na parkiet za jakąś cizią.
Jeden jest tam — złapała Lyric za rękę i obróciła ją w taki sposób, że tym razem to ona objęła ją w pasie i stanęła za nią z tyłu, układając podbródek na jej ramieniu. Drugą dłonią wskazała na skaczącego chłopaka, który próbował zaimponować niskiej brunetce. — A reszta... — urwała, aby znów ją obrócić i złapać w ramiona. Ich intensywnie spojrzenia znów na siebie wpadły i Kira dopiero teraz mogła przyjrzeć się lepiej ciemno-brązowym tęczówkom. — Zawinęła się do domu. Każde z nas rano pracuje — wyjaśniła, dając jej do zrozumienia, że po jej powrocie z przerwy, sama dłużej tutaj nie pobędzie.
Kolejny obrót, tym razem nieco żwawszy, żeby zaraz znów skończyć w ciasnym uścisku i kolanem między nogami Lyric.
Moje imię? — powtórzyła z lekkim parsknięciem. — A jakie to ma znaczenie? — wyszeptała wprost w jej usta. Finch nie uważała formalności za konieczność. Właściwie nie musiały niczego o sobie wiedzieć, aby po prostu dobrze się bawić. — Mamy niecałe pół godziny — przypomniała jej, jeszcze bardziej zbliżając się do twarzy Lyric. — Lepiej dobrze je spożytkujmy — dodała, po czym zaczepnie chwyciła zębami jej dolną wargę. — Podejrzewam, że jak będziesz chciała wyszukać mnie w sieci, to wystarczy, że wpiszesz mój pseudonim — mruknęła, tym razem przejeżdżając koniuszkiem języka po jej ustach. A potem wpiła się w nie odważnie, schodząc dłońmi coraz niżej, aż zacisnęła je na jędrnych pośladkach.
Kira nie chciała rozmawiać. Nie chciała opowiadać o swoim życiu, zainteresowaniach, ulubionym kolorze czy o tym, czym dokładnie zajmowała się na co dzień. Chciała przez chwilę mieć blisko dziewczynę, której zapach uderzał w nozdrza i otumaniał do tego stopnia, że Kira i tak zapominała, jak się nazywa. Zresztą na pewno obie zdawały sobie sprawę z tego, że z tej znajomości mogą wyniknąć same kłopoty. Wystarczyło pomyśleć o chemii, jaka się między nimi wytworzyła na przestrzeni kawałka wieczoru. Lepiej było tego nie komplikować i cieszyć się trwającą chwilą.

lyric hollis
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, wątków bez przyszłości i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
26 y/o, 172 cm
barmanka w the shop | po kryjomu też robi graffiti
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona jej
postać
autor

Chociaż lubiła prowadzić — w życiu, w tańcu, w rozmowie — pozwoliła blondynce przejąć kontrolę. Skinęła głową na jej słowa i dała się obrócić, a kiedy poczuła jej głowę na swoim ramieniu, automatycznie opuściła ciało w tył, by opaść na jej klatce piersiowej i pozwolić K-Rush poczuć ciężar swojego ciała. Pachniała obłędnie, kiedy jej perfumy mieszały się z zapachem potu i alkoholu, który tego wieczoru w siebie wlała. Alkoholu, który przyrządziła Lyric. Specjalnie dla niej. Ze specjalna dedykacją. Bo trzeba przyznać, że dodała do tego shota kilka oryginalnych składników, których w standardowym przepisie nie było. Głownie, by lepiej smakowało.
Mhm — mruknęła, spoglądając na chłopaka, który faktycznie niecałą godzinę temu był razem z K przy barze. Teraz zalecał się do jakiejś niskiej brunetki w… całkiem kocich ruchach. Lryic aż prychnęła od nosem, bo wyglądał trochę jak ten dzieciak z gifu, tylko jeszcze bardziej pijany. — No to wielka szkoda, że zostałaś sama. Chyba trzeba się będzie dobrze tobą zająć — stwierdziła, powracając w półobrocie do poprzedniej pozycji, w której miała K-Rush przed sobą. Tą wolała zdecydowanie bardziej, bo przynajmniej mogła bezczelnie spoglądać w te jej hipnotyzujące szare oczy, a nie tylko zachwycać jej zapachem.
I może faktycznie było trochę racji w tym, co powiedziała o tym braku znaczenia. Bo przecież co by to zmieniło, gdyby Lyric poznała jej pełne imię. Nic (oprócz tego, że Kasik mogłaby go sobie używać w opisach). Wcale go nie potrzebowała, tak samo jak nie potrzebowała wiedzie o nich wszystkich innych rzeczy. Bo pewnie już i tak się nie zobaczą. To wszystko między nimi było zdecydowanie zbyt intensywne już od pierwszych chwil, żeby pozwolić temu zostać na dłużej. Zbyt niebezpieczne.
K-Rush przysunęła się jeszcze bliżej, a Lyric tylko zacisnęła mocniej dłonie na jej biodrach. Serce biło jej mocno, a wzrok lawirował gdzieś pomiędzy szarym spojrzeniem a pełnymi ustami, które układały się w ten cwany uśmiech, który mogła podziwiać już wcześniej. Widziała to wygłodniałe spojrzenie. Dobrze wiedziała, co zaraz się stanie.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale blondyna już zamknęła ich usta w czułym pocałunku. Nie było w nim nieśmiałości, ani delikatności. Kurwa, nawet nie dała im czasu na wyczucie się. Zaatakowała ją agresywnie, a Lyric jęknęła prosto w jej usta, odwzajemniając pocałunek. Smakowała fajkami i j e j szotami. A to było połączenie obłędne. Uniosła mimowolnie dłonie i ujęła jej policzki, by pogłębić pocałunek, dołączając do tego tańca jeszcze język.
Dobra, jednak stąd spadamy — rzuciła zdyszana, gdy już się od siebie oderwały, by złapać powietrze. Serce waliło jej jak młot, który ugrzęzł w piersi, podczas gdy dłoń odnalazła tą należącą do K-Rush i pociągnęła w stronę drzwi dla personelu. — Chodź — poprowadziła ją prze długi korytarz, co chwile ciskając nią o ścianę i całując, jakby nie mogła się powstrzymać, walcząc z ciągle narastającym napięciem, aż doszły do schodów, prowadzących na dach. — Chce pokazać ci gwiazdy — zajrzała w jej jasne oczy i złożyła jakąś specjalną, dwuznaczną obietnice. Bo chociaż faktycznie niebo było tego wieczory wyjątkowo bezchmurne i widać było gwiazdy, Lyric miała też na myśli coś zupełnie innego.

kira finch
kasik
Braku ciągnięcia fabuły do przodu
25 y/o, 174 cm
dziennikarka motoryzacyjna/street racer toronto sun
Awatar użytkownika
you got a fast car,
i want a ticket to anywhere
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie miała nic przeciwko, że trzeba było się nią zająć, nawet jeśli na co dzień Kira była bardzo samodzielna i nie potrzebowała opieki. A jednak teraz zamierzała bez zastanowienia oddać się w ręce Lyric, choć miały być tylko na chwilę. Bez zaangażowania, bez lawiny pytań i bez snucia domysłów. Liczyło się tylko tu i teraz. A teraz dziewczyna ujmowała jej policzki w obie dłonie, pogłębiając pocałunek i łącząc ich języki w oddzielnym tańcu. A kiedy oderwały się od siebie, Finch jeszcze uśmiechnęła się prosto w jej usta i bez oporu pozwoliła pociągnąć się w stronę drzwi dla personelu.
Nie będziesz mieć przez to problemów? — zapytała, przywierając na chwilę do chłodnej ściany i znów obłapiła ją za tyłek. Najwyraźniej Lyric zupełnie nie dbała o konsekwencje swoich czynów w pracy. Nic dziwnego, przecież wystarczyło na nią spojrzeć, żeby od razu wiedzieć, że zwiastuje kłopoty.
Sapnęła głośno między jednym a kolejnym pocałunkiem, aż w końcu powiodła wzorkiem w kierunku metalowych schodów, które prowadziły na dach budynku. Poruszyła znacząco brwiami na złożoną przez Lyric obietnicę i zaczęła wspinać się na górę.
A może to ja zabiorę cię dzisiaj w kosmos — powiedziała, obracając się na przedostatnim stopniu, aby zacisnąć palce na jej koszuli i przyciągnąć jeszcze bliżej. Jeszcze jeden skradziony pocałunek, który smakował jak zapomnienie i odskocznia od szarej codzienności.
Naparła plecami na drzwi, a te uchyliły się z cichym skrzypnięciem. Na dachu wiało bardziej, niż na ziemi, ale nie mogły spodziewać się niczego innego po jesiennej pogodzie, która i tak w tym roku traktowała Toronto dość łaskawie. Kira przeszła kilka kroków i stanęła przy krawędzi, pochylając się niebezpiecznie z rozłożonymi na bok rękami. Uwielbiała takie momenty nieważkości i pomimo że nie miała lęku wysokości, poczuła znajomy ścisk w podbrzuszu. A może to była jednak obecność Lyric, do której odwróciła się zaraz z wyzywający, łobuzerskim uśmiechem.
Powiew wiatru uderzył w nią mocniej, rozwiewając grzywkę na wszystkie strony i Finch przymknęła oczy, udając, że naprawdę dryfuje gdzieś między gwiazdami. Z dala od wszystkiego, co przyziemne i uporządkowane.
Pewnie nie wystarczyłoby ci palców, żeby zliczyć, ile lasek tutaj przyprowadzałaś, co? — zaśmiała się, jednak bez złośliwości, po czym zrobiła krok w przód i ułożyła nieco chłodne dłonie na karku barmanki, wbijając paznokcie w miękką, delikatną skórę. Nie musiała odpowiadać. Nie obchodziło ją, czy była jej pierwszą tego wieczoru, czy jedną z wielu. I tak wychodziła z założenia, że nigdy więcej już się nie spotkają. A jak spotkają, to nie będą musiały obnosić się z tym, że w ogóle kiedykolwiek się poznały.

lyric hollis
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, wątków bez przyszłości i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
26 y/o, 172 cm
barmanka w the shop | po kryjomu też robi graffiti
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona jej
postać
autor

A kogo to obchodzi? — tyle miała jej do powiedzenia na to pytanie, czy przypadkiem nie będzie mieć problemów, jeśli ktokolwiek zobaczy, że Lyric przeprowadziła przez przejście dla personelu gościa. Nie dbała o to. Co jej zrobią? Nakrzyczą? Jakoś to zniesie. Wypierdolą z roboty? Znajdzie nową. Nic w tym przewinieniu nie było na tyle poważne, żeby musiała się zostanowić chociaż raz. Robiła, co czuła, nie miała zamiaru się z tego spowiadać, a cokolwiek przyjdzie po tym jakoś jej nie interesowało. Nazywała to problemem jutra. Albo następnie godziny. Bo teraz miała zamiar być tu i teraz, z tą nieznajomą blondynką, która nagle wstrząsnęła jej światem. Na jedną noc. Zupełnie nieplanowanie.
W kosmos? — złapała jej rękę w odpowiedzi i przyciągnęła znowu do siebie. — Zajebiście. A rakietę masz? — wpiła się w jej usta, a następnie pchnęła ciałem K-Rush drzwi, prowadzące na dach. Na zewnątrz było ciepło. Pomimo później pory roku, była to jedna z tych nocy, gdzie spokojnie można było wyjść na spacer w krótkich spodenkach i bluzce na ramiączkach. Wiatr też był, jak na każdym dachu, ale ten przyjemnie otulał rozgrzane ciało, przywołując chociaż chwile wytchnienia.
Lyric oparła się o skrzynie od klimatyzacji, która buczała cicho, przeplatając się z gwarem ulicy i głosami spod klubu ludzi, który kończyli imprezy lub dopiero je zaczynali. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i przyjrzała się blondynce. Uważnie obserwowała, jak podchodzi do krawędzi i rozkłada ręce, pragnąc poczuć świat u swych stóp. Hollis uśmiechnęła się pod nosem. Też tak robiła. Przez dobry tydzień po tym, jak pierwszy raz tu przyszła. A widok na rozświetlone Toronto mógł zapierać dech, pomimo tego, że nie był to najwyższy budynek, a zaledwie piąte piętro i tak lokalizacja robiła swoje.
Spokojnie by starczyło — zaśmiała się, wbijając ciemne spojrzenie w jej szare oczy i obserwowała, jak dziewczyna zmierza w jej stronę, a potem odejmuje ją bez żadnych uprzedzeń. — Przecież mam jeszcze te u stóp — przewróciła oczami, śmiejąc się pod nosem, podczas gdy jej dłonie zabłądziły na kobiecym ciele. Chociaż prawda była taka, że Lyric nie zabrała tu jeszcze nikogo. Zazwyczaj naprawdę nie mieszała roboty z życiem towarzyskim do tego stopnia, by chcieć przelecieć kogoś w klubie. Jak już kogoś poznała, umawiała się z nim na koniec zmiany i zabierała w zupełnie inne miejsce. Nie potrzebowała plotek za barem na temat jej życia miłosnego. Ale z nią… sama nie wiedziała, jakoś nie mogła się powstrzymać. Bo co jeśli to jedyna taka okazja?
Chociaż czasami sprowadzam je jeszcze do piwnicy — dodała przyciągając ją jeszcze bliżej siebie, by zaraz po chwili złapać ją w pasie i obrócić tak, ze teraz to ona dotykała chłodnej ścianki na środku dachu. — Ale wtedy mówię, że pokaże im kotki, a nie gwiazdy — puściła jej oczko. Nie znała jej za dobrze, ale musiała zdać się na to, że dziewczyna po prostu załapie te jej aluzje i nie weźmie niczego na poważnie. Chociaż nawet jak weźmie, to co? Najważniejsze że była i kręciła się pod jej ciałem zniecierpliwiona, podczas gdy Lyric z każdym jej nachyleniem po pocałunek, uciekała ustami, drocząc się. Oczywiście po chwili skapitulowała i przycisnęła ją jeszcze mocniej do tej kostki od klimatyzacji.
A tobie obiecałam gwiazdy — przypomniała sobie jakby nagle, niespodziewanie, chociaż na twarzy miała szczery uśmiech. Przejechała dłonią wzdłuż karku K-Rush, a następnie ujęła jej podbródek, bawiąc się jej skórką. Przygryzła jeszcze przelotnie jej dolną wargę, a następnie pchnęła jej podbródek w górę, by blondynka mogła w końcu unieść spojrzenie na te gwiazdy, które miała obiecane, podczas gdy w międzyczasie Lyric tym samym odsłoniła sobie całą szyję tylko dla siebie i swoich ust, którymi pozostawiała jedynie mokre ślady. I może jedną czy dwie malinki. Przypadkowo. — I co myślisz? — mruknęła gdzieś pomiędzy wdarciem się dłońmi pod jej koszulkę, a wsunięciem kolana między nogi.

kira finch
kasik
Braku ciągnięcia fabuły do przodu
25 y/o, 174 cm
dziennikarka motoryzacyjna/street racer toronto sun
Awatar użytkownika
you got a fast car,
i want a ticket to anywhere
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Skoro Lyric nie dbała o swoją pracę, Kira tym bardziej nie zamierzała się przejmować, czy przypadkiem nie będzie mić z tego tytułu jakichś nieprzyjemności. Jak dla niej, to mogła w ogóle nie wracać za bar i dotrzymać jej towarzystwa jeszcze przez kilka najbliższych godzin. W drodze wyjątku Finch mogła zarwać nockę i zjawić się w redakcji kompletnie niewyspana.
Ty jesteś rakieta — rzuciła beztrosko, a potem dziewczyna wspomniała o kotkach w piwnicy i Kira parsknęła pod nosem zduszonym śmiechem. — Nie lubię sierściuchów, więc nie złapałabyś na mnie. Ale na gwiazdy już tak. Zresztą jak widać — uśmiechnęła się w jej usta, jednocześnie pozwalając jej docisnąć się do agregata chłodniczego. Mogła się z nią droczyć, robić uniki, droczyć się i zgrywać niedostępna, ale po co, skoro i tak były wystarczająco blisko i żadna nawet nie próbowała zachować pozorów.
Sama wyciągnęła szyję, eksponując ją na pocałunki Lyric, a gdy ta zassała się mocniej na jej skórze, mruknęła z zadowoleniem. Zamiast jednak spoglądać w gwieździste niebo, przymknęła oczy, delektując się trwającą chwilą i dłonią, która wkradała się pod materiał koszulki.
Co? — wychrypiała cicho, bo nie zdążyła się zastanowić, co myśli o gwiazdach, w które nawet nie patrzyła. Zadarła głowę do góry i rozchyliła powieki. — No są spoko — oznajmiła, żeby zaraz przejąć inicjatywę; chwyciła ją za ramiona i jednym, zwinnym ruchem obróciła w taki sposób, że tym razem to Lyric została dociśnięta do agregatora. Oparła dłoń o bok urządzenia, tuż przy głowie Lyric, a drugą wplotła w jej włosy. — No co się tak gapisz? — rzuciła Kira z tą nutą zaczepnej pewności, która przyszła jej naturalnie, zanim zdążyła cokolwiek przemyśleć. — Po prostu stwierdzam fakty. Gwiazdy są spoko. Ale ty... — zawiesiła głos, przesuwając kciukiem po jej policzku. — Ty jesteś fajniejsza.
Atmosfera między nimi było aż gęste od ciepła i napięcia, a ich oddechy zagłuszało jednostajne buczeniem agregatora, które wibrowało w metalowej konstrukcji i pod stopami. Każdy jego puls zdawał się rezonować w klatce piersiowej Kiry, dodając do tego momentu pewien rytm. Jej usta spotkały się z wargami Lyric gwałtownie, namiętnie, od razu wciągając ją w wir pocałunku. To nie był żaden nieśmiały dotyk, bo Finch daleko było do nieśmiałej dziewczynki. To była prawdziwa eksplozja zmysłów. Odważna, pełna ognia i pewności siebie. Na ułamek sekundy przerwała pocałunek, ale to wystarczyło, aby zerknąć w te ciemne, przenikliwe oczy. A potem natychmiast wróciła, jeszcze bardziej namiętna i jeszcze bardziej bezkompromisowa, wcale nie szukając w tym spojrzeniu potwierdzenia.

lyric hollis
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, wątków bez przyszłości i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
26 y/o, 172 cm
barmanka w the shop | po kryjomu też robi graffiti
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona jej
postać
autor

Lyric zawsze czuła dużo.
Bardziej niż inni.
Czasami za bardzo.
Matka zawsze mówiła, że to przez ojca. Że Mark namieszał jej w głowie tą swoja wrażliwością. Że ta muzyka ją tak zniszczyła. Bo dla Mindy to wcale nie były dobre cechy. Bo jednym było kochać na maksa, ale przecież to działało we wszystkie strony. Jak się z kimś kłóciła, to gotowa była rzucać talerzami, jak tęskniła, to do bólu, a jak trwała w chwili uniesienia, opierając blondynkę o agregat, to była gotowa zedrzeć z niej ciuchy. Wszystko co robiła, było elektryzujące. Każdy dotyk, każdy pojedynczy pocałunek, który zabierał z płuc resztki powietrza. Trwała w tej chwili bez najmniejszego opanowania, gotowa oddać naprawdę wiele, by w pełni ją posmakować.
Tym razem to Lyric pozwoliła się obrócić. Jej plecy z impetem uderzyły o agregat, a przyjemny, pulsujący ból przebiegł wzdłuż kręgosłupa. Uśmiechnęła się pomiędzy pocałunkami na jej słowa.
Jeszcze powiedz, że przy mnie te wszystkie gwiazdy to chuj — prychnęła rozbawiona, śmiejąc się jej prosto do jej ust, podczas gdy paznokcie przejechały po nagich plecach K-Rush od karku do prawie samego tyłka, zostawiajac charakterystyczny, czerwony ślad. Taka mała pamiątka na potem.
A potem bezczelnie wdarła się pod jej stanik i odnalazła kształtne piersi. Wydawały się idealnie skrojona pod jej dłonie. Zacisnęła je mocniej, podczas gdy—
HOLLIS, KURWA — głos Ellie rozległ się po dachu, ciągnięty przez mocny podmuch wiatru, a Lyric poczuła jak całe jej ciało sztywnieje.
Kurwa mać — tylko tyle była w stanie wyrzucić prosto w usta blondynki, a potem już tylko opuściła to napięcie mięśni w szczerej rezygnacji i oparła czoło o to jej, równie rozgrzane i pulsujące. — CZEGO, Brooks?! Jestem jeszcze na przerwie — odchyliła się nieznacznie i spojrzała w stronę drzwi. — Także jakbyś mogła stąd WYPIERDALAĆ, to byłabym wdzięczna — dodała jeszcze poirytowana, przy okazji rzucając blondynce przepraszające spojrzenie. Dłonie wciąż wodziły po jej nagiej skórze, chociaż już o wiele mniej energicznie.
Wypierdalać to ty musisz na dół. Razem ze mną. Zapierdol jest. Alba już i tak jest wkurwiona.

kira finch
kasik
Braku ciągnięcia fabuły do przodu
25 y/o, 174 cm
dziennikarka motoryzacyjna/street racer toronto sun
Awatar użytkownika
you got a fast car,
i want a ticket to anywhere
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Kira była odwrotnością Lyric. W jej świecie nie było miejsca na huragan uczuć. Wszystko było wyważone i precyzyjnie obliczone. Jej rodzice — sztywne postacie w świecie prawa — zaszczepili w niej dystans i kalkulację, czy cokolwiek w ogóle się opłaca. Nie była zimna, przynajmniej nie w sensie nieludzkości, ale emocje przechodziły przez nią jak przez palce, bo były tylko na chwilę.
Ale w takich momentach jak ten, potrafiła się zatracić. Po prostu trwała.
Przy tobie wszystkie gwiazdy to chuj — wydyszała między jednym a kolejny pocałunkiem, całkowicie ignorując wbijające się w plecy paznokcie. To był ten rodzaj bólu, który nakręcał ją jeszcze bardziej. Chciała więcej i mocniej. Po chwili znów uśmiechnęła się prosto w usta Lyric, kiedy ta wsunęła dłonie pod jej stanik. Nie oponowała. Wręcz przeciwnie, naparła na nią jeszcze bardziej, sięgając po omacku do klamry, kiedy usłyszała za sobą donośny, kobiecy głos.
Finch nie wzdrygnęła się, ale musiała przyznać, że przez ułamek sekundy poczuła się jak dzieciak przyłapany na gorącym uczynku. Próbowała skraść barmance następnym pocałunek, jednak ta wdała się z koleżanką w totalnie zbędną gadkę.
Pierdol to — mruknęła, przytrzymując zębami jej dolną wargę. Tylko Brooks ją ponaglała, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że jej obecność nie była tutaj mile widziane.
Hollis, na litość boską, jak z tobą nie wrócę, to Alba wyjebie nas wszystkich na zbite mordy — jojczała dalej, a Kira wydała z siebie zduszony, zniechęcony pomruk. — Mówię serio!
Finch niechętnie zabrała ręce i odepchnęła się od agregatora, wciskając dłonie w kieszenie rozpiętej, skórzanej kurtki.
Dobra, spadaj stąd — zwróciła się do Lyric, ale bez pretensjonalnego tonu. Wbrew pozorom Kira rozumiała zaistniałą sytuację i fakt, że tam na dole klub pękał w szwach, a klienci gotowali na barze prawdziwe piekło. — Najwyraźniej jesteś totalnie niezastąpiona — dodała, poruszając znacząco brwiami i nie czekając na jej reakcję, ruszyła przodem i całkiem przypadkowo trąciła Brooks ramieniem. To była taka mała aluzja za brak wyczucia i przerywanie w niewłaściwym momencie.

lyric hollis
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, wątków bez przyszłości i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
26 y/o, 172 cm
barmanka w the shop | po kryjomu też robi graffiti
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona jej
postać
autor

Była zła. Autentycznie kurwa zła. Gdyby Ellie stała bliżej, pewnie przez głowę Lyric przeszłoby przelotnie i zupełnie niewinnie, żeby ją z tego dachu spierdolić, tak przez przypadek, aby mogła dokończyć to, co zaczęła z K-Rush. Chociaż ten plan też mial w sobie dziury, bo po pierwsze Hollins nie zabijała dla seksu, a po drugie po chwili byłoby tu od groma policji, na tym dachu też, więc i tak musiałyby się śpieszyć. I tak źle i tak niedobrze.
Westchnęła głośno. Tak bardzo była z a w i e d z i o n a. Nawet Ellie po drugiej stronie dachu mogła to usłyszeć. A potem spojrzała w jasne oczy tej, która tego wieczoru kompletnie zawróciła jej w głowie. Czy była warta jebnięciem robotą dla jednej upojnej nocy? Nie. Była niesamowita. Lyric naprawdę nie chciała iść, ale nie na tyle, żeby życie wyrzucić sobie dla niej do góry nogami tylko dlatego, że umiała posługiwać się językiem.
A żebyś wiedziała, że jestem niezastąpiona — nie mogła przejść obojętnie obok ostatniej zaczepki, musiała odpowiedzieć i nawet wpiła się jeszcze na odchodne w jej usta. Mocno, energicznie i z jakąś taką nadzieją, że może to nie był ich ostatni raz. Chociaż może nie? — Jakbyś się kiedyś stęskniła, to wiesz gdzie mnie znaleźć — wyszeptała prosto w jej usta, kradnąc z nich ostatki powietrza. A potem przygryzła dolną wargę K Jeszcze na odchodne, zanim niechętnie odepchnęła się od agregatora i ruszyła w stronę Ellie.
Co się tak kurwa gapisz? — burknęła na nią i powędrowała za jej spojrzeniem na dwój dekolt. Guziczki od mundurka pracowniczego, który miała na sobie były rozpięte do połowy. Nie wiadomo czy przez blodnynkę, czy może same się poluzowały, kiedy Lyric tak wiła się pod jej ciałem. — Cycków nigdy nie widziałaś?! — przewróciła oczami na tą minę Ellie i idąc już po schodach zapięła się na nowo prawie pod samą szyje.

I faktycznie wróciła na bar. Już bez tego wielkiego uśmiechu, chociaż on wyłaniał się falami na jej twarz, kiedy tak serwując driny wspominała przyjemne pocałunku blondynki i jej chłodne dłonie, zgubione na jej ciele i tyłku. Naprawdę miała nadzieje, ją jeszcze zobaczyć. Żadna kobieta wcześniej tak szybko nie owinęła sobie Lyric wokół palca. Każdy jej dotyk był elektryzujący, a samo spojrzenie przyprawiało o skurcz podbrzusza. Chciała ją jeszcze zobaczyć. Tylko Hollis nic o niej nie wiedziała. Za to ona o niej już tak, wiec karty leżały raczej po drugiej stronie stołu.
koniec
kira finch
kasik
Braku ciągnięcia fabuły do przodu
ODPOWIEDZ

Wróć do „The Shop”