52 y/o
Welkom in Canada
182 cm
złodziej banki i inne takie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Nadal zastanawiał się nad tym, czy to rzeczywiście będzie dobry pomysł. A co, jeśli jednak nie da rady i na przykład usiądzie zmęczony i zauważy, że nie da rady wrócić...?
- Bueno - powiedział wreszcie, siląc się na pewność siebie, ale nie udało mu się jej wykrzesać w głosie i nie patrzył na Alvaro. Napił się i odstawił kubek - Podemos ir al zoológico, pero no creo que podamos verlo todo porque mi cuerpo podría fallarme.
Wydął usta, zaciskając szczęki - nie podobało mu się, że musi mówić takie rzeczy. To znaczy - oczywiście, że nie musiał i mógł swobodnie zgrywać twardziela, który niczego się nie boi i jest najsilniejszy na całym świecie; ale uznał, że w tym wypadku to będzie głupie - jeszcze głupsze, niż wiele rzeczy, które zrobił w życiu. W obecnej sytuacji niestety musiał się przyznawać do swoich słabości, jeśli nie chciał, żeby były przesadnie widoczne.
- En cuanto a tu amiga, no iba a decirle que somos ladrones - powiedział, patrząc na Alvaro z półuśmiechem: jeden kącik jego ust powędrował do góry, a w oczach zalśniły cienie dawnych iskier - Mi enfermera tampoco no lo sabe y no debería averiguarlo.
Po chwili dotarło do niego, co powiedział i lekko posmutniał, ale przykrył to mrugnięciem oka i głupawą miną kombinatora.
- Bueno, éramos ladrones. Lo éramos, ya no lo somos. ¿A menos que sigas haciéndolo? - poczuł lekkie ukłucie w sercu, gdy przed oczami wyobraźni stanął mu Alvaro siedzący nad planem jakiegoś kolejnego wielkiego, wspaniałego napadu - sam lub, co gorsza, z kimś innym, obcym. Nie z Santiago. Tęsknił za tymi wieczorami spędzonymi na główkowaniu, jak się gdzieś włamać, jak wynieść stamtąd fanty i jeszcze przeżyć, jak nie dać się złapać.

Alvaro Salvatierra
gall anonim
40 y/o
CHRISTMASSY
173 cm
Inżynier energetyki / dawniej złodziej Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimieszane
typ narracji3 osoba
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Sí, eso es obvio. Veremos tantos animales como sea posible, ni más ni menos. - starał się ująć to tak, żeby nie wybrzmiało w tym zdaniu nic, co Tiago mógłby zinterpretować jako wytknięcie mu słabości.
Uśmiechnął się szerzej, zaciskając palce na jego ramieniu. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego, zupełnie jak wtedy, gdy Santiago zabrał go do ZOO po raz pierwszy, jeszcze w Argentynie. Miał wtedy czternaście lat i mieszkał z de la Serną od jakichś dwóch miesięcy, ale czasem zachowywał się wciąż jak nieoswojone zwierzę, dzikie i autodestrukcyjne. Może to właśnie przez to jego zachowanie Santiago wpadł na pomysł, żeby zabrać go do ZOO? Cóż, jakikolwiek by nie był powód, Alvaro był wtedy zachwycony i niemalże podskakiwał, prawie że biegając od jednego wybiegu do drugiego.
Gdy zabierał rękę musnął jeszcze czule kciukiem skórę na boku szyi mężczyzny. Starał się nie nastawiać na nic, chciał myśleć o nim jako o przyjacielu, nie zakładać, że kiedyś będą szczęśliwą i słodką parką, ale czasem po prostu nie umiał. Zawsze jednak, gdy tylko przyłapał się na takim myśleniu, karcił się za to w myślach. Naprawdę nie chciał wymuszać na Santiago związku ani w ogóle relacji jakkolwiek odbiegającej od tej, co łączyło ich kiedyś. Braterstwo, przyjaźń, połączenie dusz.
No, ya no me dedico a eso. Quiero decir… el último atraco que hice fue ese… bueno, ya sabes, el nuestro, el último. - posmutniał trochę, a mięśnie na jego szczęce spięły się nieznacznie, ale zauważalnie. Nadal wytykał sobie, że to on zawiódł, bo może i dowodził Santiago, ale plan przygotowywali wspólnie, natomiast to Palermo zajmował się głównie wyliczeniami i sprawami stricte technicznymi.
Huk. Krzyk. Kawałki gruzu wbijające się w skórę. Dym. Ciemność.
Śmierć. Żałoba. Ciężar pistoletu w dłoni.
Potrząsnął jednak głową, odganiając od siebie te myśli. Nie chciał teraz zadręczać się wyrzutami sumienia, pora na to przyjdzie później.
Desde hace más de un año trabajo en Avalon Global Industries, una empresa que se dedica... bueno, en general a la logística, la energía y la tecnología. Soy ingeniero energético. Sigo pudiendo hacer planos y proyectos, pero ahora no tengo que robar nada para que me paguen. - parsknął krótko, odwracając wzrok, żeby ukryć to, że przed chwilą jego myśli krążyły gdzieś daleko, w mrocznych miejscach, w których wcale nie chciał przebywać.

Santiago de la Serna
palermo (palermo.pbf)
nie lubię kierowania moją postacią i wiecznych śmieszków w grach, ale poza tym piszę dosłownie wszystko
52 y/o
Welkom in Canada
182 cm
złodziej banki i inne takie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Przymknął oczy, uśmiechając się lekko, kiedy kciuk mężczyzny pogładził jego szyję - to było przyjemne i jednocześnie bolało, bo on też tak cholernie chciałby czegoś więcej. Chciałby i bał się - ale zapewne gdyby był zdrowy, to jednak by w to poszedł, mimo strachu, mimo wewnętrznych oporów, bo "przecież nie był gejem". Tak, nie przeszkadzało mu, jeśli ktoś w jego otoczeniu był nieheteroseksualny lub transpłciowy: było mu wszystko jedno, kto jest kim, interesował go tylko charakter człowieka; ale u siebie ciężko mu było zaakceptować, że może nie być hetero, bo ojciec nakładł mu do głowy, że to niemęskie i że jego syn nie będzie "jakimś pedałem".
Mimo wszystko kilka lat temu zrozumiał, że kocha Alvaro nie tylko jako przyjaciela i brata. Kocha go tak, jak się kocha partnera. Pluł sobie w brodę, że zrozumiał to za późno i że jeśli by spróbował się związać z Alvaro, to zrobiłby mu większą krzywdę, niż tym, że udawał swoją śmierć - tak przynajmniej sobie wyobrażał. Cóż - apodyktyczność nigdy z niego nie wywietrzała.
Chwilę później poczuł jeszcze boleśniejsze ukłucie w sercu, niż przed chwilą, gdy usłyszał, że ostatnim napadem Alvaro był ten, w którym obaj brali udział. Ten, w którym Tiago "zginął". Nie miał pojęcia, że mężczyzna wyrzuca sobie, że zrobił coś źle, bo dla niego samego było oczywiste, że tak nie było - po prostu policja wdarła się do środka i groziło im wszystkim wyłapanie i zamknięcie w więzieniu. Nie było w tym żadnego błędu Salvatierry, tylko decyzja Santiago, że skoro może ich uratować i przy okazji skończyć tak, jak chciał, to to zrobi.
- ¿Ah, trabajas para una gran empresa? ¿Como ingeniero? ¡Enhorabuena! ¡En serio!
Wyraźnie się ożywił, a jego oczy zaświeciły: wiedział, że młody zawsze chciał być inżynierem i że nie poszedł na tamte studia na odwal, tylko faktycznie uczył się tego, co go fascynowało. Cieszył się, że mógł mu to dać i szczerze martwiło go, że mimo wszystko chłopak chciał razem z nim robić napady, bo dla niego chciał innego życia - dlatego przez długi czas trzymał go z dala od tego wszystkiego i burczał, kiedy Salvatierra grzebał w jego planach i je poprawiał (i wprowadzał bardzo trafne poprawki, cholernik jeden).
- ¿Y qué? ¿No volverás a robar? Dime que no, al fin y al cabo ahora tienes una familia.
Poczochrał jego włosy dłonią, uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Vale, tengo que preparar para este viaje; al fin, no puedo ir vestido como un campesino.
Wstał od stołu, dopił kawę i poszedł do swojego pokoju na poszukiwania jakichś ładnych ubrań. To prawda, że w jego szafie były wyłącznie ładne ubrania - ale trzeba było wybrać odpowiednie, a to nie było takie proste dla kogoś, kto dużą wagę przykładał do swojego wyglądu. Wreszcie jednak wybrał jakiś prosty garnitur - z rodzaju tych, w jakich chadzało się na spotkania, a nie z tych na przyjęcia. Przebrał się w niego i niedługo później przyszedł do Alvaro w kremowym garniturze i białej koszuli z podniesionym kołnierzykiem. Wręczył mężczyźnie ciemnoczerwony krawat i uśmiechnął się połową ust, patrząc na niego z błyskiem w oczach.

Alvaro Salvatierra
gall anonim
40 y/o
CHRISTMASSY
173 cm
Inżynier energetyki / dawniej złodziej Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimieszane
typ narracji3 osoba
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Uśmiechnął się wesoło, słysząc gratulacje i zachwyty z powodu tego, że pracował jako inżynier. Tak, on też się z tego cieszył, uważał to za spore osiągnięcie i nadal pamiętał jak stresował się przed rozmową kwalifikacyjną. Sandy mu wtedy pomogła, nastroiła pozytywnie, a na koniec sprzedała kopniaka kolanem w tyłek - i jak widać, to zdziałało cuda. Jasne, on też miał w tym jakąś tam swoją zasługę, ale swoich osiągnięć i dobrych stron często nie dostrzegał - jego pewność siebie umarła razem z Santiago. Odrodziła się dopiero stosunkowo niedawno, dzięki Sandy i - wtedy jeszcze - znajdującemu się w jej brzuchu malcowi.
No, ya no hago eso. Tengo un hijo, y ese niño me necesita, y no puedo morir en un robo ni acabar en la cárcel. - odpowiedział z pozoru spokojnie, słysząc pytanie mężczyzny i spuścił wzrok. W jego głosie dało się usłyszeć lekkie drżenie, coś brzmiącego jak tęsknota. — Además... no sería lo mismo sin ti. - ostatnie zdanie wyszeptał, jeszcze bardziej drżąco, po czym uśmiechnął się, udając że wszytko gra. Udawanie nie było w jego stylu, zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi na których mu zależało, ale uczył się maskowania prawdziwych emocji od mistrza.
Przez chwilę jeszcze odprowadzał wzrokiem przyjaciela chcąc upewnić się, że ten dotrze w jednym kawałku do sypialni, a potem poszedł do swojego pokoju. Odświeżył się trochę i ubrał w szarozielony garnitur, starając się wyglądać możliwie jak najlepiej. Mimo że starał się wbić sobie do głowy, że między Santiago a nim nic nie będzie, to jednak serce robiło swoje i fikało koziołki za każdym razem, gdy patrzył na uśmiech mężczyzny, gdy tonął w jego oczach, gdy Santiago choćby musnął jego rękę albo dotknął gdziekolwiek, nawet jeśli było to czystym przypadkiem. Gdy Santiago wrócił już przebrany, w kremowym garniturze, z podniesionym kołnierzykiem i sugestią, by Palermo zawiązał mu krawat, serce Argentyńczyka dosłownie zwariowało. Łomotało mu w piersi tak mocno, że był pewien, że Kocur je usłyszy i pomyśli sobie o nim nie wiadomo co. Chociaż... Chyba był świadom miłości Palermo, więc nie powinien być zdziwiony.
Te ves hermoso. - wyszeptał cicho, podchodząc do niego na drżących nogach i biorąc do ręki krawat. Dosłownie czuł, że nogi mu się trzęsą i chyba utrzymał się na nich wyłącznie siłą woli.
Gdy wiązał mu krawat czuł, że skacze mu ciśnienie, szumiało mu w uszach, policzki pokryły się czerwienią, a serce właściwie podeszło mu do gardła z mieszanki stresu i pulsującego pod skórą pożądania. Starał się zawiązać go możliwie jak najładniej, ale zajmowało mu to trochę czasu, a jego palce muskały czasem skórę na szyi Santiago, co wcale nie pomagało w uspokojeniu się. Co rusz też odrywał wzrok od krawata i patrzył albo w jego oczy, albo na usta mężczyzny. Usta, na których widniał ten półuśmiech, nieco arogancki, trochę uwodzicielski, niczym u dawnego Kocura.
Drżały mu dłonie od nadmiaru emocji i złapał się na tym, że oddycha ciężko przez rozchylone usta.

Santiago de la Serna
palermo (palermo.pbf)
nie lubię kierowania moją postacią i wiecznych śmieszków w grach, ale poza tym piszę dosłownie wszystko
52 y/o
Welkom in Canada
182 cm
złodziej banki i inne takie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Usłyszał ostatnie, wypowiedziane szeptem zdanie i spojrzał na niego niepewnie, wysuwając szczękę do przodu. Zastanawiał się, czy cośna to odpowiedzieć, czy zareagować, ale zrezygnował - bo z jednej strony miał ochotę zaproponować mu jeszcze jeden wspólny napad (nawet gdyby pozostał wiecznie jedynie w sferze planowania); a z drugiej wiedział, że to byłoby z jego strony niezwykle głupie. Już lepiej, żeby Palermo trzymał się z daleka od przestępczego świata, choćby myśląc, że bez Santiago to już nie to samo. Według niego samego to by było dokładnie to samo: ot - kradzieże...
Nie, wcale nie. To rzeczywiście nie byłoby to samo, również dla niego, gdyby miał rabowaćbez Alvaro dlatego lepiej, żeby obaj pozostali w swoich nowych światach.
Niedługo później, gdy już uniósł głowę, by Salvatierra mógł mu zawiązać krawat, uśmiechał się wciąż demonicznie połową ust, obserwując z góry wysiłki przyjaciela i jego emocje. Podobało mu się to, jakie wrażenie na nim wywierał w tej chwili i jak mężczyzna zrobił się caly czerwony, a węzeł musiał poprawiać kilka razy, wyraźnie zestresowany tym, że ma go tak blisko siebie, w tak intymnej chwili. Bo owszem, wiązanie krawata było dla niego intymne, było jednym z bardzo mocnych wyrazów bliskości i jego własne serce też na to silnie reagowało.
- Ya? - zapytał po jakimś czasie, gdy faktycznie chyba krawat był już zawiązany - Gracias, mi mejor amigo. Vamos?
Przygładził nową ozdobę, gładząc ją dłonią i wodząc za Alvaro roziskrzonym spojrzeniem. Przesunął koniuszkiem języka po wargach i odchrząknął.
- Creo, que los animales no van a escapar, si yo tengo un traje.

Alvaro Salvatierra
-> przenosimy do zoo?
Tym razem pisałem dialogi w ogóle bez tłumacza, więc z góry sorki, jeśli nasoliłem błędów :x
gall anonim
ODPOWIEDZ

Wróć do „#25”