29 y/o
For good luck!
170 cm
stewardessa w air canada
Awatar użytkownika
All I want for Christmas is you, and you, and maybe you too.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Każdy robił dokładnie to, co było dla niego dobre, prawda? A przynajmniej takim się wydawało, bo nie sposób powiedzieć, żeby każda z podejmowanych przez Debbie decyzji sprowadziła na nią przyjemne konsekwencje. Tym jednak nigdy nie zdołała się zrazić, co wydawać się mogło jeszcze ciekawsze, jeśli pod lupę wziąć jej życie uczuciowe.
W nim raz za razem ponosiła porażki. Czasami dlatego, że partner okazywał się zupełnym przeciwieństwem tego, za co miała go początkowo, a czasami po prostu przez to, że sama bardzo szybko traciła zainteresowanie. W takie związki angażowała się bez reszty, aby chwilę później, bo już po zaledwie dwóch, może trzech tygodniach całkowicie o nich zapominała.
Nie była zbyt stała w uczuciach i na tym polegał jej problem.
Ułatwiał on jednak znacznie kontynuowanie takich relacji jak ta, w którą wdała się z Raynottem. I która na chwilę obecną miała się całkiem dobrze, ponieważ ich dwójce udało się nawiązać dość trwałą nić porozumienia. Najpewniej dlatego, że pomimo wszelkich różnic, ostatecznie byli do siebie naprawdę podobni.
Znowu z widokiem? — rzuciła zaczepnie, podczas gdy jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Była pewna, że zrozumie, do czego piła, choć tym razem nie zamierzała stosować tej samej w y m ó w k i. Zresztą, tym razem to Tracy o wiele gorzej trafił z pokojem, choć okazuje się, że z tym problemem zdołał sobie już poradzić.
A przecież to u niej mógł poszukać pomocy.
Pokiwała nieznacznie głową i wsunęła dłonie do tylnych kieszeni spodni. — Fajny ten kolega? — zapytała w pełni poważnie. Nie chodziło jednak o to, że mogłaby mieć względem niego jakieś z a m i a r y, choć gdyby wieczór rozwinął się w ten sposób, czy mogłaby narzekać? — Lubisz to, co? Nowe miejsca, nowych ludzi… — zagaiła po chwili, ponownie wracając uwagą do jego osoby.
Nie wiedziała na jego temat wiele - nic ponad to, co sam zdołał jej pokazać, ale pod pewnymi względami to wystarczyło. Była bowiem w stanie dostrzec to, co łączyło ich dwójkę, a w tej kwestii byli do siebie w y j ą t k o w o podobni.

Tracy Raynott
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
37 y/o
For good luck!
185 cm
pilot w air canada
Awatar użytkownika
Christmas by the sea is where I want to be
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie ma sensu przejmować się innymi i pozwalać na to, by dyktowali ci, jak masz żyć. To nie oni przeżyją to życie za ciebie. Właśnie dlatego Tracy bronił się rękoma i nogami, kiedy ktoś próbował mu coś narzucić, a to w ostatnich latach zdarzało się często, gdy był umawiany na sekretne randki. Wszyscy myśleli, że wiedzieli lepiej od niego, co było dla niego dobre…
A Tracy był teraz szczęśliwy. Nie potrzebował do tego być w związku. Właściwie to teraz związki byłyby dla niego zbyt stresujące, aby mógł się nimi cieszyć, dlatego to byłoby najgorsze, w co można byłoby go teraz wpakować. Niestety, innym trudno było to zrozumieć i zaakceptować, że był szczęśliwy, żyjąc w nieco inny sposób.
Na szczęście byli też tacy, którzy rozumieli. I tacy, którzy żyli całkiem podobnie. Debbie niby nie zamykała się na miłość, ale jednocześnie też nie unikała luźniejszych relacji, co pozwoliło rozwinąć się luźnemu układowi między nią a Tracy’m, który był chętny to kontynuować tak długo, jak obojgu odpowiadał, bo czemu nie? Szczególnie podczas wyjazdów ich towarzystwo mogło być dla nich całkiem wygodnie.
I jak pokazywał dzisiejszy dzień, nawet w nieco innych okolicznościach niż poprzednio.
– Później będziesz mogła sprawdzić – zaproponował i uniósł wyżej kącik ust. Najwyraźniej plany na późniejszą część wieczoru zaczęły im się klarować, choć… Czy aby na pewno? – Nawet bardzo, może uda ci się go poznać – odparł z uśmiechem, nie zrażając się jej zainteresowaniem innym mężczyzną. W końcu to nie tak, że łączyło ich cokolwiek poważnego. Po prostu bawili się ze sobą i niczego sobie nie obiecywali, więc jeśli miała ochotę rozerwać się w innym towarzystwie, nie miałby jej tego za złe. Nawet życzyłby jej wszystkiego dobrego.
Co nie znaczy, że nie wolałby, żeby to jemu dziś poświęciła uwagę.
– Czego tu nie lubić? Na świecie jest tyle ciekawych ludzi i miejsc, że szkoda jest nie wykorzystać tej okazji – a oni mieli niepowtarzalną szansę często być tak daleko od domu, że po prostu ich obowiązkiem było skorzystanie z niej. Zamykanie się w swoim grajdołku w takiej sytuacji byłoby zwyczajną głupotą, biorąc pod uwagę to, jak wzbogacające potrafiło być odkrywanie świata oraz ludzi. – Nowe miejsca, zapachy, historie… Trudno się temu oprzeć – przyznał szczerze z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Nie mógł jednak przyznać się do tego, że to jednocześnie jego ucieczka przed stabilizacją, której się bał. Nie dlatego, że mogłaby być niewygodna, a dlatego, że mógłby ponownie się sparzyć. To tego wolałby uniknąć…

Debbie McDowell
29 y/o
For good luck!
170 cm
stewardessa w air canada
Awatar użytkownika
All I want for Christmas is you, and you, and maybe you too.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Debbie uciekała również, choć w jej przypadku była to przede wszystkim ucieczka od rodzicielskiego k l o s z a. Jej relacje z najbliższymi były bowiem stosunkowo dziwne. To nie tak, że nigdy nie okazywano jej troski - wręcz przeciwnie, czuła skupioną na sobie miłość rodziców, jednak nie sposób było wyzbyć się wrażenia, że nie wynikała ona w pełni z właściwych pobudek.
Prawda była bowiem taka, że jej bliscy po prostu się bali. Obawiali się tego, że Debohah skończy dokładnie tak, jak lata temu skończył brat, którego ona praktycznie już nie pamiętała. Nie zdołała się do niego przywiązać, a fakt, że rodzice również zachowywali się tak, jakby on nigdy nie istniał, niczego nie ułatwiał.
Było więc dokładnie tak, jak gdyby całe życie była jedynaczką. W dodatku strasznie wychuchaną, przez co w którymś momencie poczuła się zwyczajnie o s a c z o n a. Miała też wrażenie, że nie była wystarczająca, ponieważ rodzice chcieli dla niej nie tylko jak najlepiej, ale pragnęli też, aby i ona była jak n a j l e p s z a.
Nie miała im jednak nic do zaoferowania. Nie była typem dziewczyny, która w szkole gnała za ocenami, aby te otworzyły przed nią świetlaną przyszłość. Nie miała też aspiracji do tego, by resztę życia zmarnować na długie godziny pracy w biurze, szpitalu, czy innym miejscu, które wydawało się p o w a ż n e.
Zamiast tego robiła dokładnie to, co odpowiadało jej, choć grymasy ich bliskich sugerowały, że nie podzielali jej entuzjazmu.
Nie odpowiedziała, jednak łagodny uśmiech, który wkradł się na jej usta powinien być dla niego dostateczną odpowiedzią. Debbie nie miała bowiem nic przeciwko temu, aby zakończyli ten wieczór dokładnie tak, jak miało to miejsce pewien czas temu. Nie byli do tego zobowiązani, ale jeśli żadne z nich nie miałoby perspektyw na inną rozrywkę, dlaczego nie skorzystać z tej opcji? To przecież nie tak, że w swoim towarzystwie bawili się wtedy źle.
Z zapachami to akurat bywa różnie — zauważyła, a jej usta wykrzywiły się w pełnym rozbawienia uśmiechu. Większość miejsc, do których podróżowali posiadało swój urok, ale niestety nie sposób zaprzeczyć temu, że niektóre z nich nie pachniały zbyt dobrze. — To jakie jest twoje ulubione? — zapytała, zerkając na niego kątem oka. Mogła mieć własne podejrzenia, ale była też ciekawa tego, czy przypadkiem się z nimi nie pomyliła. Tracy nie musiał bowiem okazać się kimś, kogo szczególnie łatwo rozgryźć, a poza tym nie znali się przecież wcale aż tak dobrze.

Tracy Raynott
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
37 y/o
For good luck!
185 cm
pilot w air canada
Awatar użytkownika
Christmas by the sea is where I want to be
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Rodzina to bardzo często trudny temat. Niby myśli, że wie, co jest dla ciebie najlepsze i próbuje cię ku temu poprowadzić, często może i mając rację, ale robiąc to w taki sposób, że zamiast zachęcić, jedynie zniechęca.
Tracy wiedział, że bliscy chcieli dla niego dobrze, ale niestety nie rozumieli jego potrzeb. I to go wcale nie dziwiło, bo żadne z nich nie znalazło się na jego miejsca i nie mieli pojęcia o tym, jakie piętno na człowieku odciska takie doświadczenie, z jakim on przed laty miał do czynienia.
I radził sobie z tym tak, jak jemu odpowiadało. Może to nie był idealny sposób, ale dobry dla niego. I być może brakowało mu w życiu pewnych rzeczy, chciałby móc do kogoś wracać do domu, ale nie tak bardzo, by jeszcze raz zaryzykować. Bliskość drugiej osoby potrafił znaleźć gdzie indziej, u swoich przyjaciół czy kobiet, które pojawiały się w jego życiu nawet tylko na chwilę.
Albo pojawiały się i znikały, jak Debbie. Niby nie było to niczym głębokim, ale ten rodzaj kontaktu z drugą osobą wystarczył, żeby wypełnić pustkę choć na chwilę. A to wciąż było dla Raynotta wystarczające.
Dawał sobie radę.
– To gdzie ty chodzisz? – zerknłą na nią z rozbawieniem, ale też zrozumieniem, sugerującym, że jednak doskonale wiedział, o czym mówiła. Zdarzały się miejsca, w których trudno było oddychać właśnie przez zapachy, ale… Nie można było udawać, że nie istnieją i omijać ich, więc czasami nie pozostało nic, jak się w nie zapędzić i przetrwać. Skoro inni ludzie potrafili, to czemu on miałby sobie nie poradzić. – Biarritz, ale zimową porą. Ocean jest wtedy tak hipnotyzująco wściekły, że nie mogę się na niego napatrzeć – uśmiechnął się na wspomnienie tamtego miejsca. Uwielbiał je i mógłby spędzić tam całą zimę, tym bardziej, że właśnie wtedy było najmniej turystów, dzięki czemu można było najbardziej nacieszyć się okolicą.
Niestety, mniej turystów oznaczało również rzadsze loty w te okolice, co znaczy, że Tracy nie mógł nacieszyć się swoim ukochanym Biarritz tak, jak by tego chciał. No cóż, inne miejsca mu to wtedy rekompensowały, bo to też nie tak, że mógł na nie narzekać. Niemal wszędzie potrafił znaleźć coś, dzięki czemu mógł zająć swój czas i nie narzekać na brak rozrywki.
– A twoje? – wypalił po tym, jak wyrwał się z chwilowego zamyślenia. Zakładał, że też zdążyła już co nieco zobaczyć i wyrobić sobie opinię. Był więc ciekaw, co ją najbardziej urzekło na świecie.

Debbie McDowell
29 y/o
For good luck!
170 cm
stewardessa w air canada
Awatar użytkownika
All I want for Christmas is you, and you, and maybe you too.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Przez pewien czas próbowała się dostosować, ale poukładane życie zwyczajnie nie było dla niej. Debbie była wolnym duchem - takim, który cały czas gnał za poznawaniem świata i odkrywaniem tego, co jeszcze pozostawało ukryte. Nie była w stanie zbyt długo usiedzieć w jednym miejscu, ale mimo to rodzinnego Toronto nie opuściła na stałe.
Być może jakaś jej część chciała choć w minimalnym stopniu zrekompensować rodzicom to, czego doświadczyli za sprawą jej brata, a czego ona sama nie chciała pogłębiać. Została, ale znikała dość często za sprawą pracy, w ten sposób samej sobie gwarantując możliwość dalszego eksplorowania świata. To zaś okazało się najlepszym rozwiązaniem, ponieważ dzięki temu nie musiała osiedlać się nigdzie na stałe. Cały czas była w biegu, a to w pełni jej odpowiadało.
Szturchnęła go lekko ramieniem, kiedy postanowił sobie z niej zażartować. A choć zmrużyła oczy i posłała mu wymowne spojrzenie, była jednocześnie stuprocentowo pewna tego, że Tracy akurat ją rozumiał.
Mogłaby uwierzyć, że było inaczej, gdyby nie dostrzegała tego, z jakim zapałem podchodził do odkrywania tego, co miały mu do zaoferowania te miejsca. Nie sprawiał wrażenia kogoś, kto ograniczał się wyłącznie do najbliższych okolic hotelu, albo jedynie do tych atrakcji, o których informacje można było znaleźć w internecie. Nie, Raynott wyglądał na kogoś, kto w stu procentach chciał poznać miejsca, w których bywał, przez co obierał nieszablonowe drogi ich poznawania, które niekiedy mogły zwieść człowieka na manowce. Mimo to, zdaniem Debbie były najlepszą możliwością, na jaką można było się zdecydować.
Ona przecież robiła dokładnie to samo.
Dziś robiła to nawet z nim.
Uniosła jedną brew ku górze, obserwując go uważnie, kiedy mówił o miejscu, które szczególnie przypadło mu do gustu. Niestety, musiała wyłącznie sobie to wyobrazić. — Chyba nie byłam tam nigdy zimową porą — prawdę powiedziawszy na palcach jednej dłoni mogła wyliczyć wszystkie te razy, kiedy w ogóle tam była. Zanotowała jednak, by postarać się odwiedzić to miasto zimową porą.
Wypuściła głośniej powietrze i posłała mu ciut niepewne spojrzenie. — Uznasz to za strasznie oklepane — ostrzegła od razu. Tym razem nie miała udzielić mu odpowiedzi, którą mogłaby bardzo go zaskoczyć. — Ale sama nie wiem, coś szczególnego jest w ruinach Rzymu i mogłabym cały czas tam wracać. Najlepiej wieczorami — przez to być może przemawiała jej dusza romantyczki, która dostrzegała w tym mieście coś, w czym można było się zakochać. Zresztą jak we wszystkich włoskich rejonach.

Tracy Raynott
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
37 y/o
For good luck!
185 cm
pilot w air canada
Awatar użytkownika
Christmas by the sea is where I want to be
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

A dziś miał pomóc jej w odkrywaniu kolejnego nowego miejsca od mniej typowej strony. Choć nie mógł powiedzieć, żeby znał to miasto tak dobrze, jak lokalni, to miał okazję poznawać je właśnie z ich perspektywy, zamiast z przewodnikiem turystycznym w ręku, dzięki czemu spoglądał na nie inaczej, niż opisywały je biura podróży. I takie Abu Zabi Tracy mógł jej dziś pokazać, zostając jej przewodnikiem przynajmniej na ten jeden wieczór.
Nim jednak zaczęliby odkrywać coś tutaj, porozmawiali o swoich ulubionych miejscach. I Raynott nie widział niczego złego w oklepanych odpowiedziach. Jeśli były szczere, a nie wynikały z chęci dopasowania się i powiedzenia czegoś popularnego, były tak samo cenne, jak bardziej nietypowe, co zresztą dał Debbie do zrozumienia. Sam zaś w pełni rozumiał, czemu wybrała Rzym. To było piękne miasto i sam za nim przepadał, a wieczory tam były najlepsze – pod tym względem tym bardziej musiał się z brunetką zgodzić.
Zajęci rozmową o swoich ulubionych kierunkach podróży, w końcu dotarli do pierwszego punktu ich dzisiejszego planu – lokalu, który należał do znajomego Tracy’ego. Nie zabawili tam długo, ale dość, aby wypić parę kolejek i dać Debbie czas na poznanie właściciela tego miejsca, który akurat miał czas na to, aby zabawić ich rozmową, a także podpowiedzieć, co powinni zrobić dalej.
Jedną rzeczą, którą na pewno musieli odhaczyć, była ta plaża. Tracy nie zapomniał o niej, w końcu to od niej wszystko się zaczęło, więc właśnie tam chciał zabrać brunetkę, którą objął ramieniem po tym, jak wyszli z baru. – Gdzie teraz? W prawo czy w lewo? – był pewny, że gdziekolwiek by nie poszli, powinni trafić na jakąś plażę, więc zamiast planować coś konkretnego, najlepiej było zdać się na los. Tylko w pierwszej kolejności musieli zdecydować się, jaki kierunek chcą obrać i to zostawił w rękach Debbie, w końcu to ona była tu pierwszy raz, więc to ona powinna wybrać, co chciała zobaczyć.
Nawet jeśli to był wybór totalnie w ciemno, bo Raynott nie umiałby jej powiedzieć, czego mogą spodziewać się z lewej czy z prawej strony. Nie znał tego miejsca tak dobrze, ale teraz to miało mieć swój urok – razem może uda im się odkryć tu coś wyjątkowego, gdy zaczną tu błądzić?

Debbie McDowell
29 y/o
For good luck!
170 cm
stewardessa w air canada
Awatar użytkownika
All I want for Christmas is you, and you, and maybe you too.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Sama być może mogła trafić l e p i e j, skoro to jego towarzystwo wybrała, zamiast postawić na kogoś, kto tutaj mieszkał. Nie miała jednak spędzić w Abu Zabi wyłącznie tego jednego wieczora, zatem spacer z Raynottem nie stanowił dla niej jedynie zmarnowanego czasu. Wręcz przeciwnie, bawiła się w jego obecności dobrze, co z kolei czyniło odkrywanie tego miejsca jeszcze przyjemniejszym, niż gdyby zdecydowała się robić to w samotności.
Prędko zresztą okazało się, że Tracy był niewiele gorszy od lokalnego przewodnika, bowiem miejsce, do którego ją zaprowadził, także posiadało własny urok. Debbie ze szczerą przyjemnością poświęciła trochę czasu jego znajomemu, którego historii słuchało się naprawdę dobrze. Alkohol zresztą także to wszystko uprzyjemnił, a choć McDowell nie można było odmówić dobrego humoru już wtedy, kiedy przekraczała próg baru, wychodząc z niego wydawała się jeszcze bardziej podekscytowana możliwością odkrywania tego miasta.
I to nawet w obliczu tego, że przecież żadne z nich nie miało pojęcia, gdzie powinni się udać.
Kiedy Tracy pozostawił ten wybór przed nią, Debbie odruchowo się rozejrzała. Rzecz w tym, że każda ze stron zapowiadała się jednakowo dobrze. I każda mogła okazać się równie rozczarowująca, zatem nie było tu złego wyboru. — Może tam? — wskazała dłonią alejkę, która znajdowała się przed nimi. Drzewa przeplatały się z drewnianymi ławeczkami, pomiędzy którymi od czasu do czasu wyrastały lampy. Znajdująca się po drugiej stronie barierka musiała rozpościerać się na jakiś widok, a choć nie było tego widać z miejsca, w którym obecnie się znajdowali, McDowell obstawiała, że to właśnie za nią znajdowało się morze. I jeśli rzeczywiście miała rację, gdzieś tam musiało także znajdować się zejście na plażę, którą tak bardzo chciała zobaczyć. I którą spacer nie wydawał się ani trochę złym pomysłem, skoro dopisywała im pogoda. Wieczór nie był już bowiem tak duszny, ale nadal wyjątkowo ciepły, choć w tym miejscu nie tak uciążliwy, ponieważ dosięgała ich bijąca od morza bryza.
Tym razem była to całkiem przyjemna odmiana od mrozów, które panowały teraz w ich rodzinnych stronach, co sprawiało, że chciało się wyciągnąć z tego wieczora jak najwięcej. Przeniosła więc na Raynotta pytające spojrzenie, czekając na potwierdzenie, skoro to ona była tą, która wytypowała swojego faworyta.

Tracy Raynott
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
37 y/o
For good luck!
185 cm
pilot w air canada
Awatar użytkownika
Christmas by the sea is where I want to be
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie mógł otworzyć przed nią drzwi do wszystkich sekretów tego miasta, ale za to mógł przynajmniej pokazać jej to, co sam odkrył podczas swoich poprzednich wizyt i co uważał za warte uwagi. A skoro zwiedzanie zaczęli od baru, nie mógł nie zaciągnąć jej do tego, który jego zdaniem miał najlepszą atmosferę. I najwyraźniej doceniła ją również Debbie, bo po spędzonym tam czasie oboje wyszli stamtąd zadowoleni.
I lekko podpici, bo oczywiście darmowe drinki były na tyle kuszące, że trudno było w porę przyhamować, ale nadal jeszcze byli w na tyle dobrej formie, żeby utrzymać się na nogach, a nawet ruszyć w dalszą drogę. Bo mały przerywnik alkoholowy nie odebrał im zapału przed odkrywaniem tego, co Abu Zabi miało im do zaoferowania.
I najwyraźniej teraz nowości miała poznać nie tylko Debbie, lecz również Tracy, skoro mieli się udać w dalszą drogę w ciemno, nie mając pojęcia o tym, co było przed nimi. Raynottowi to ani trochę nie przeszkadzało. Mało tego, uważał to za ekscytujące. W końcu kto wie, może odkryją coś naprawdę interesującego, na co w żaden inny sposób by nie wpadli?
A nawet jeśli nie i jeśli po prostu trafią nad morze, to też będzie sukcesem, bo przecież właśnie jego mieli teraz poszukać.
– W porządku – poparł jej pomysł. Ta trasa była tak samo dobra, jak każda inna, bo wiedzieli o niej tyle samo, co o pozostałych. Blondyn nie czekał więc z obraniem wybranego przez Debbie kierunku, prowadząc ją tam powolnym krokiem. Nigdzie im się nie spieszyło.
– To powiedz… – zaczął, ale nim zdążył dokończyć, przycisnął brunetkę do siebie, aby mogli wygodnie wyminąć na chodniku mężczyznę, który szedł z przeciwnego kierunku. – Jaką miałaś najdziwniejszą przygodę podczas podróży? – zerknął na nią i uśmiechnął się pogodnie. Był pewny, że tak samo jak on, ona również miała w zanadrzu różne ciekawe historie z podróży, więc chciał co nieco z niej wyciągnąć.
Można powiedzieć, że trafił swój na swego, więc chciał wykorzystać tę okazję, aby porozmawiać z nią o rzeczach, które ekscytowały go najbardziej, czyli o podróżach. Nie tylko z własnych doświadczeń, ale też innych osób, mógł odkryć coś ciekawego, dlatego teraz zdecydował się wyciągnąć co nieco z Debbie, która też interesowała go coraz bardziej, bo nadawali na tych samych falach.

Debbie McDowell
29 y/o
For good luck!
170 cm
stewardessa w air canada
Awatar użytkownika
All I want for Christmas is you, and you, and maybe you too.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie oczekiwała wcale, że Tracy tego jednego wieczora zdoła pokazać jej w s z y s t k o. Mógł wyłącznie pokazać jej to, co widział już sam i co również sam uznawał za dostatecznie interesujące.
Nie sposób przy tym nie zauważyć, że pod pewnymi względami oczekiwali od miejsc, w których bywali, tego samego. Debbie bowiem również szukała w nich nie tylko możliwości poznania nowej kultury, ale przede wszystkim rozrywki, o którą nie było trudno u jego boku.
Już poprzednim razem jasnym stało się dla niej to, że z Raynottem mogła bawić się dobrze, choć wówczas okoliczności były zgoła inne. Nie mieli przecież jeszcze szansy eksplorować w swoim towarzystwie niczego, poza własnymi ciałami. To akurat wyszło im całkiem dobrze.
I w obecnych okolicznościach również nieźle się przy sobie odnajdywali. Zresztą nie tylko przy sobie, ponieważ znajomy Tracy’ego zdawał się także kupić sobie nieco jej sympatii. Jeszcze więcej, kiedy okazało się, że stawiany przez niego alkohol w rzeczy samej był d a r m o w y.
Uroki takiej przyjaźni szczególnie należało doceniać.
Kiedy przycisnął ją bliżej siebie przy wymijaniu przechodniów, na ustach McDowell wymalował się zaczepny uśmiech. — Wystarczyło powiedzieć, jeśli chciałeś się poprzytulać — zażartowała, a w międzyczasie sama wykorzystała to, że znajdował się tak blisko, aby wsunąć jedną z dłoni w tylną kieszeń jego spodni. Skoro i tak spacerowali objęci, w ten sposób miało być jej o wiele wygodniej.
Dzięki temu zyskała też nieco czasu, aby zastanowić się nad odpowiedzią na jego pytanie. — W samolocie czy poza nim? — zapytała, marszcząc przy tym brwi. — Jeśli mówimy o tym pierwszym, to chyba pasażer, który przez czterdzieści minut siedział w toalecie. Potem okazało się, że w sedesie utknął mu but. Do tej pory nie wiem, jak do tego doszło — zerknęła na niego wymownie. Zrozumiałaby, gdyby ten mężczyzna zamknął się tam z kimś, ale właśnie przez to, że był sam, sytuacja wydawała się o wiele dziwniejsza. — A poza samolotem… Raz podrzucono mi dziecko — co było zgoła przerażające, bo przecież Debbie była jedną z tych osób, które trochę się dzieci obawiały.
Nie wiedziała, czy własnym umiałaby się zająć, gdyby kiedyś się go dorobiła, więc… Chyba bez sensu jest kuszenie losu.

Tracy Raynott
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
37 y/o
For good luck!
185 cm
pilot w air canada
Awatar użytkownika
Christmas by the sea is where I want to be
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Mógł pokazać jej rzeczy, które sam wcześniej widział i początkowo taki plan rozważał, ale rzeczywistość jak zwykle zrewidowała jego plany i sprawy potoczyły się inaczej. Odwiedzili jedno znane mu miejsce, które nie do końca wiązało się z poznawaniem miasta, a potem, cóż… Zasugerował spontaniczny plan, dzięki czemu nie tylko Debbie mogła poznać coś nowego – być może odkryją coś, czego Tracy też wcześniej nie widział.
Albo okaże się, że miał kiepską pamięć i przez przypadek dotrą do czegoś, co pokazano mu już przy okazji wcześniejszych wizyt, a on po prostu zapomniał, gdzie to było. Przy tylu podróżach, ile on rocznie odbywał, taki scenariusz nie wydawał się ani trochę nieprawdopodobny. Czasami gubił się, w jakim mieście znajdowała się dana rzecz.
Kiedy wytknęła mu to, że niby nie mógł doczekać się, aż zdoła zamknąć ją w swoich ramionach, Tracy przeszył Debbie spojrzeniem, czemu towarzyszyło uniesienie brwi. – Czy tak nie było efektowniej? – odparł i teraz wygiął usta w zadziornym uśmiechu. I tak jak nie zdecydował się wypuścić jej ze swoich objęć, nie zamierzał też protestować, gdy jej dłoń wylądowała na jego pośladku. Nawet mruknął zadowolony, gdy to się stało.
– Nawet nie wiem, jak to skomentować. Ci ludzie mnie zadziwiają… I po takich historiach cieszę się, że to nie ja mam z nimi do czynienia – stwierdził z ulgą. Wolał odpowiadać za bezpieczeństwo lotu i siedzieć za swoim kokpitem, niż użerać się z trzodą, która czasami trafiała do samolotów. – Czekaj, co? – chciał jeszcze coś powiedzieć na temat pasażerów, ale wtedy McDowell zaskoczyła go kolejną historią, po której spoglądał na nią w szoku lekko pomieszanym z rozbawieniem. – Jak do tego doszło? – to jeszcze bardziej niewiarygodna sytuacja niż noga w samolotowej toalecie i Raynott musiał się dowiedzieć, jak się w to wpakowała.
Tym bardziej, że nawet jemu, choć nie znał jej długo, trudno było wyobrazić ją sobie w towarzystwie dziecka, którym niby miałaby się zająć. Nie wyglądała na osobę stworzoną do takiej roli… Zresztą tak samo Tracy, który był niemal czterdziestoletnim bezdzietnym kawalerem. Także to nie tak, że oceniał Debbie, po prostu wydawała się być lekkoduchem, który chciał się bawić, a nie odpowiadać za małego człowieka. I nie ma w tym niczego złego.

Debbie McDowell
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Świecie”