-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
— Zmuszasz mnie do uruchomienia wszystkich szarych komórek — doparła Zaylee znad swojego, bo już zaczynała kombinować, co zrobić, żeby przynajmniej na chwilę wyciągnąć narzeczoną z trwającej imprezy.
Nigdy nie negowała wartości wypchanej łasicy. Wiedziała, że Gary miał ogromne znaczenie na Eviny, jak na pamiątkę po zmarłym dziadku przystało, ale naprawdę nie widziała konieczności, aby eksponować ją przed całym światem. Miały w domu wystarczająco dużo miejsca, żeby ulokować ją gdzie w innym miejscu. Nawet Otto Miller w trakcie którychś odwiedzin zapytał, co to za szczur. Poza tym martwe zwierzęta stanowiły kiepski wystrój wnętrza. Brakowała tylko poroży jelenia na ścianie i dywanu z niedźwiedziego futra. Według Swanson znalezienie innego miejsca dla Gary'ego nie podlegało dyskusji, ale Miller była innego zdania. Potrzebowała jednak czasu, żeby ją do tego przekonać.
Mogła się spodziewać, że po wręczeniu statuetek na scenę nie wjedzie żaden DJ ze swoją konsoletą, który rozkręci trwającą stypę. Muzyka klasyczna i drętwe rozmowy z przesadną grzecznością pasowały do tego typu imprez. Miller doświadczyła czegoś podobnego w trakcie wydarzeń, na które zjeżdżali się koronerzy z prowincji, chociaż oni w większości mieli przynajmniej niezłe poczucie humoru.
Dwójka kolejnych funkcjonariuszy podeszła do podium, odbierając nagrody przy umiarkowanych brawach. Sierżant Marlowe, dostała statuetkę za wyjątkową determinację podczas nocnego pościgu, który zakończył się zatrzymaniem kierowcy uciekającego przez trzy dzielnice. Tuż po niej wyróżnienie odebrał śledczy Penbridge, nagrodzony za rozpracowanie lokalnej grupy paserów i odzyskanie kilku cennych przedmiotów z ostatnich kradzieży.
Kiedy kolejna para funkcjonariuszy ustąpiła miejsca, Sloan zrobił krok naprzód, poprawił mikrofon i zerknął na trzymaną w dłoni listę.
— Evina Joan Swanson zostaje uhonorowana za wyjątkową skuteczność i niezłomną determinację w prowadzeniu śledztwa w sprawie serii zabójstw, które zagrażały bezpieczeństwu miasta. Jej praca nie tylko doprowadziła do zatrzymania sprawcy, ale również ochroniła niewinne ofiary przed dalszym zagrożeniem — wyrecytował i rozejrzał się po zgromadzonych, szukając w tłumie śledczej z wydziału zabójstw.
Zaylee stała u boku Eviny, czując, jak w jej piersi rozlewa się fala dumy. Widok narzeczonej tak zaskoczonej nagrodą był jednocześnie rozczulający i ekscytujący.
— Idź — szepnęła, zachęcająco muskając palcami dłoń narzeczonej. — To twój moment — dodała z uśmiechem.
Swanson wciągnęła powietrze, jakby zbierała siły do wyjścia na ring, a nie scenę, a kiedy w końcu ruszyła z miejsca, sala wypełniła się oklaskami, pośród których Miller gwizdnęła głośno na placach.
Evina J. Swanson
-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
- Myślałam, że lubisz wyzwania - odparowała, odstawiając swój pusty kieliszek na pobliski blat po czym spojrzała głęboko w oczy narzeczonej.
Mogły narzekać ile tylko były w stanie na trudności, które napotykały, ale prawda była taka, że żadna z nich nie lubiła, kiedy było zbyt prosto. Nudziły się wtedy. Nawet jeśli odpoczynek był im potrzebny to jednak chętnie się wykazywały.
Całe szczęście przestały już rozmawiać o Garym, który był jedną z niewielu ozdób, które wzbudzały tak wielkie kontrowersje w ich związku. Przez moment nawet myślała czy nie przestawić go do swojego gabinetu, gdzie na biurku siedział już Paw Paw, ale byłoby jej dziwnie, gdyby tylko nie miała łasicy w zasięgu wzroku. Mimo wszystko przynosił jej jakiś komfort. Nie naciskała zatem na jelenie poroże, które w jej dawnym domu wisiało niedaleko drzwi wejściowych ani na inne elementy, ale Gary... Gary był wyjątkowy.
Wszystkie te nudne przyjęcia miały pewne wspólne elementy. Wiadomym też było, że wszystko zależało od towarzystwa, które potrafiło zepsuć lub uratować każdą możliwą imprezę. Tutaj jednak nie mogła zbytnio liczyć na to, że spędzi przyjemnie z kimkolwiek czas poza Zaylee.
Rozdanie nagród trwało w najlepsze, ale dla Swanson stanowiło ono wyłącznie jakieś niewarte uwagi tło do rozmów z narzeczoną oraz podbierania kolejnych porcji szampana. Nie spodziewała się nawet tego, że w pewnym momencie usłyszy swoje własne imię i nazwisko.
Być może powinna być na to przygotowana, ale skoro nagrody nie miały dla niej szczególnego znaczenia to nie przywiązywała wagi do tego czy na pewno znajdowała się na liście nominacji w którejś z kategorii.
Wyraźnie ociągała się przed wejściem na scenę, ale w końcu westchnęła, gdy tylko Miller postanowiła ją zachęcić do wyjścia to założyła na głowę czapkę i pomaszerowała w kierunku środka pomieszczenia.
Weszła na podwyższenie, skłoniła się lekko Sloanowi i wymieniła z nim krótki uścisk dłoni, gdy przekazywał jej gratulacje. Zgarnęła statuetkę i zapewne mogłaby powiedzieć kilka słów, ale nie zamierzała dawać żadnej mowy. Krótkie dziękuje było wszystkim na co było ją stać nim zeszła ze sceny i skierowała się ponownie ku narzeczonej.
- Zadowolona? - zapytała, prezentując jej statuetkę.
W końcu Miller chciała, aby z tej gali zabrały coś do domu, więc jej marzenie się ziściło. Miały jedną nagrodę, którą postawią teraz Bóg jeden wie gdzie.
zaylee miller
-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Pewnie dużo wcześniej opracowałaby plan, jak zaciągnąć narzeczoną gdzieś, gdzie mogłyby się sobą nacieszyć, gdyby nie ten przypływ ekscytacji spowodowany wywołaniem Swanson na scenę. Oczywiście Miller musiała uwiecznić ten moment kilkoma fotografiami, które potem z przyjemnością zainstaluje w cyfrowej ramce na zdjęcia. I na nic zdadzą się narzekania Eviny, akurat w tym z nią nie wygra. Nie dało się też nie zauważyć, że to Zaylee była znacznie bardziej uradowana faktem z nominacji ukochanej, niż ona sama. Nie potrzebowała słów, żeby pokazać, jak bardzo cieszy się z sukcesu narzeczonej — wystarczyło spojrzenie pełne zachwytu oraz głośne oklaski i gwizdy, którymi przebijała się przez unoszący się po sali gwar.
— Zadowolona — oznajmiła, gdy Evina znów znalazła się obok, tym razem w towarzystwie fikuśnej statuetki, na którą na pewno znajdzie się wyjątkowe miejsce. Choćby za Gary'ego. Zbliżyła się do Swanson i musnęła jej usta, po czym nachyliła się, aby tylko ona mogła ją usłyszeć. — Tak bardzo, że chcę cię przelecieć — mruknęła, niezauważalnie zahaczając zębami o płatek jej ucha. Według niej Evina zasługiwała na jeszcze jedną, specjalną nagrodę.
W międzyczasie trójka kolejnych funkcjonariuszy przewinęła się przez scenę, na której Sloan wręczał im statuetki i gratulował osiągnięć. Detektyw Vale z wydziału do sprawy przestępczości zorganizowanej otrzymał nagrodę za rozpracowanie gangu zajmującego się kradzieżą rzadkich dzieł sztuki, dzięki czemu udało się odzyskać cenne obrazy i rzeźby. Jego kolega, detektyw Grimsby, został uhonorowany za pracę w operacji wykrywania nielegalnych laboratoriów chemicznych, która zakończyła się zamknięciem sieci przestępczej i zabezpieczeniem niebezpiecznych substancji. Natomiast detektywa Carrick zapracował sobie na wyróżnienie rozpracowaniem zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się handlem ludźmi i przemocą seksualną.
Tylko dla Miller nie miało to żadnego znaczenia, bo była zbyt zapatrzona w swoją kobietę. W ogóle nie słuchała dalszych przemówień Sloana i jedyne, co zakodowała, to informacja, że teraz przechodzą do mniej oficjalnej części uroczystości. Chwyciła z tacy kelnera następną lampkę szampana, którą opróżniła w ekspresowym tempie i złapała Swanson za rękaw munduru. Już nawet chuj z przystawkami, które podobno i tak były przeciętne.
— Spadamy stąd — zadecydowała i zanim narzeczona zdążyła zareagować, już ciągnęła ją w stronę wyjścia, jednocześnie przeciskając się przez tłum, gdzie wszyscy zaczynali gromadzić się przy stołach bankietowych.
Evina J. Swanson
-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Być może Zaylee była teraz zadowolona z faktu, że nie próbowała nigdzie wcześniej zaciągnąć detektywki, bo inaczej ominąłby je ten moment. Moment, który zdecydowanie miał dużo większe znaczenie dla Miller i rozpierał ją dumą jako przyszłą żonę odznaczonej policjantki. Naprawdę nie żartowała w momencie, gdy mówiła, że chciała z nią świętować każdy drobny sukces.
Uśmiechnęła się lekko, gdy tylko poczuła lekki dotyk jej warg i niemal zaśmiała się, gdy usłyszała komentarz narzeczonej, która najwyraźniej chciała jej zapewnić jeszcze jedną nagrodę tego wieczoru. Tym razem jednak taką, z której Evina z pewnością będzie zadowolona.
- Nie wiedziałam, że aż tak podniecają cię jakieś dziwne statuetki - mruknęła i sama raz jeszcze musnęła krótko usta koronerki. - Może powinnam kupić jakieś w sklepie z antykami?
Domyślała się, że to zapewne nie przyniesie takiego efektu, ale mogła zawsze spróbować... albo chociaż zagrozić, że to zrobi i niedługo ich salon pełen będzie różnego rodzaju figurek.
Pozostali policjanci nie mieli dla nich żadnego znaczenia. Wyglądało na to, że impreza powoli i tak się miała ku końcowi, bo zbyt wiele nagród nie zostało do wręczenia. Po tym czekało ich jedynie użeranie się ze współpracownikami oraz niezwykle mało wnoszącymi do ich życia rozmowami. Nic dziwnego, że obie najchętniej by się z tego wszystkiego wypisały.
Dała się pociągnąć za rękę w kierunku wyjścia. Wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku dopóki drogi nie zagrodził im nagle nie kto inny jak sierżant Matthews, który zdawał się wyrosnąć przed nimi znikąd.
- Sądzę, że należą ci się pewne gratulacje z powodu uzyskanej nagrody - rozpoczął, wyciągając rękę w kierunku Swanson, która uścisnęła ją z pewnym wahaniem. - Miasto może się cieszyć z tego, że ma w swoich szeregach kogoś takiego... I nie sądzę, abyśmy byli sobie oficjalnie przedstawieni. Sierżant Jerome Matthews.
Evina z pewną obawą obserwowała to jak uwaga czarnoskórego mężczyzny przeniosła się nagle na Miller. Lustrował ją już oceniająco wzrokiem od kreacji począwszy, a skończywszy na sposobie w jaki koronerka ściskała jej rękaw. Ewidentne było to, że starał się w jakiś sposób wyrobić sobie opinię na temat znajdującej się przed nim kobiety.
zaylee miller
-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
— Podniecają mnie tylko te, które ty zdobywasz — poruszyła znacząco brwiami. Gdyby ich dom wypełniły kupne, przypadkowe figurki, nie miałoby to już takiego wydźwięku. Pewnie skończyłyby ostatecznie w garażu albo na strychu, niedbale wciśnięte do kartonów. Albo i kompletnie zadbanie, znając pedantyzm Zaylee i jej fioła na punkcie porządków. Wszystko musiało mieć swoje miejsce, nawet rzeczy, które nie znajdowały się na wierzchu. Każda idealnie i równiutko ułożona. — Musisz po prostu częściej coś wygrywać — puściła do narzeczonej oko. Wtedy miałaby zagwarantowane
Były już bliskie wyjścia na korytarz, kiedy znienacka pojawił się sierżant Matthews. Miller zaklęła pod nosem i puściła rękę Swanson, żeby mężczyzna nie pomyślał sobie, że te planują ucieczkę. Na początku tylko przysłuchiwała się krótkiej rozmowie, a raczej monologu Matthewsa, którym uraczył śledczą, ale kiedy ten zwrócił się bezpośrednio do niej, dygnęła niczym prawdziwa dama. Chociaż umówmy się, koło damy to Zaylee nawet nie stała.
— Doktor Zaylee Miller — przedstawiła się oficjalnie i wyciągnęła do niego rękę, by uścisnąć dłoń. Zasady savoir-vivre zostały zachowane. — Evina mówiła o panu w samych superlatywach — skłamała; w rzeczywistości nie słyszała o nim nic. Swanson nigdy nie wspominała o swoim mentorze z początków pracy w policji, a Zaylee nie dopytywała. Wiedziała o istnieniu Matthewsa tylko dlatego, że czasami mijała go na korytarzu. Nie mieli nawet okazji współpracować, bo mężczyzna nie zjawiał się do prosektorium, więc łatwo było wydedukować, że od dawna zajmował się wyłącznie papierkową robotą.
— Właśnie szłyśmy się przewietrzyć od tego nadmiaru wrażeń — dodała, patrząc Matthewsowi w oczy. Kontakt wzrokowy był bardzo ważny. Wtedy istniało duże prawdopodobieństwo, że nie Jerome nie będzie podejrzewał jej o kłamstwo. Bo mimo że Miller kłamała jak z nut, nawet przy tym nie mrugnęła. Jedynie uśmiechnęła się łagodnie, łapiąc narzeczoną pod ramię.
Zawsze była dobra w łganiu i niewiele osób potrafiło ją na tym przyłapać. Wyjątek stanowiła Swanson, która znała ją na wylot oraz ojciec, przed którym nie dało się nic ukryć. Oczywiście wcale to nie oznaczało, że Zaylee nadużywała tej umiejętności, raczej stosowała ten patent tylko z konieczności. A teraz była taka konieczność, bo chciała ewakuować się w miejsce, gdzie w spokoju będzie mogła pokazać narzeczonej, jak bardzo była z niej dumna.
Evina J. Swanson
-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
- Zobaczę, co da się zrobić - odmruknęła, ale nie mogła zagwarantować tego, że faktycznie jej dokonania zostaną uznane za godne kolejnej nagrody.
Miller zdążyła już się przekonać o tym, że w pewnych względach ta gala przypominała konkurs popularności. Wygrywali ci, którzy mogli nie tylko pochwalić się osiągnięciami, ale także dobrze się prezentowali. Być może w szeregach policji czaiło się sporo osób, które mogłyby stanąć na podium, ale nie spełniały pewnych standardów.
Mogła się spodziewać tego, że nie będą mogły wyjść tak po prostu, przeciskając się przez tłum. Tak jak przypuszczała Matthews musiał mieć ją na oku i pilnować tego, aby nie zwiała zbyt szybko z tego całego bankietu, który dla niej był jedynie smutną powinnością.
- Trudno mi w to uwierzyć biorąc pod uwagę jak małomówna potrafi być detektyw Swanson - odpowiedział bez jakiegokolwiek zawahania po czym przesunął spojrzenie na Evinę, która nie zamierzała negować tego stwierdzenia.
Znali się wystarczająco dobrze, aby Jerome zdawał sobie sprawę z tego, że Swanson raczej nie miała powodów ani okazji do tego, aby rozprawiać o swoich dawnych doświadczeniach w policji.
Uważne spojrzenie sierżanta zdradzało również to, że nie da się tak łatwo wyprowadzić w pole. Doskonale wiedział, że nie chodziło o zaczerpnięcie świeżego powietrza. On już wyczuwał w powietrzu zapach ucieczki i nie zamierzał na to zezwolić.
- Nie sądzę, aby było tak źle. Z pewnością możecie zostać jeszcze trochę. Jestem pewien, że co najmniej parę osób chciałoby z tobą zamienić słowo. Nietaktownie byłoby uciekać tak szybko- odpowiedział, nie odpuszczając wcale tak łatwo. - Poza tym chętnie porozmawiałbym jeszcze chwilę i lepiej panią poznał, doktor Miller.
Evina westchnęła jedynie i rozejrzała się po najbliższym otoczeniu, domyślając się, że łatwo się jednak nie wyrwie z tego pomieszczenia. Zwłaszcza, że zauważyła jeszcze przeklętego Denisa Fullera, który machał do niej od stołu z przystawkami. Świetnie. Po prostu świetnie.
zaylee miller
-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Oczywiście byłoby zbyt pięknie, gdyby ich wyjście z gali poszło gładko. Ledwie skierowały się do drzwi, a już stało się jasne, że ewakuacja będzie wymagała więcej sprytu, niż Miller zakładała. Wymownie spojrzała na narzeczoną, bo ta, zamiast potwierdzić wypowiedziane przez nią pochlebstwo, postanowiła milczeć jak zaklęta. Najwyraźniej w konfrontacji z Matthewsem nie mogła liczyć na wsparcie ukochanej i sama będzie musiała przez to przebrnąć.
— Och, naprawdę? — udała wielce zdziwioną. — Nie zauważyłam — dodała z nutą znajomego sarkazmu, ale nie mogła nie zgodzić się ze starszym sierżantem. Wielokrotnie ciągnęła Swanson za język i wierciła jej dziurę w brzuchu, żeby coś z niej wyciągnąć, ale zanim jeszcze zaczęły się spotykać, zakodowała, że Evina była kobietą czynów, a nie słów.
Niewiarygodne, jak szybko je przejrzał. Śledcza naprawdę musiała być znana ze swoich nawyków, na które składały się liczne ucieczki z takich imprez. Natomiast Zaylee czuła się, jakby znów znalazła się w szkole średniej, gdzie urywała się ze znienawidzonych lekcji historii. Kątem oka dostrzegła, jak ktoś gestem ręki przywołuje Swanson do stojącego nieopodal stolika, przez co Miller zaklęła w duchu, bo to oznaczało, że faktycznie będzie musiała spędzić trochę czasu z Matthewsem. I to w cztery oczy.
— Ale kto mówi o ucieczce? — uniosła wysoko brwi, dalej brnąc w swoje kłamstwa. — Miałyśmy zamiar wyskoczyć na szybkiego papierosa. Potem Evina na pewno chętnie wda się w kilka interesujących konwersacji — zaznaczyła, co nijak miało się z faktycznym stanem rzeczy. Evina nie chciała z nimi rozmawiać i Zaylee dobrze o tym wiedziała. — Poza tym, jeśli wyjdziemy wcześniej, to wyłącznie z mojej winy. Te zmiany pogody mnie wykończą. Wie pan, migrena — w tym miejscu teatralnie przycisnęła palce do skroni. — Bóle głowy bywają tak silne, że czasami aż mnie od nich mdli — okej, to akurat była prawda, chociaż na ten moment nic jej nie dolegało.
Mimo to z każdą chwilą zaczynała coraz bardziej wątpić, że zdoła cokolwiek ugrać. Jerome Matthews wyglądał na nieustępliwego. Wskazywało na to dosłownie wszystko — od jego postawy, po spojrzenie. Nawet sposób, w jaki kręcił głową, mówił, że na razie nigdzie się stąd nie ruszą.
Evina J. Swanson
-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Nic w ich wypadku nie mogło iść prosto i łatwo. Matthews z kolei był niezwykle wyczulony na jej punkcie. Niejednokrotnie próbowała już się wymigiwać z gali lub znikać z niej tak szybko jak tylko się dało. Niestety według sierżanta nie wyglądało to najlepiej i zawsze znajdował jakiś sposób na to, aby jeszcze ją przetrzymać w pomieszczeniu.
- Zadziwiające, bo detektyw Swanson mogłaby rywalizować z mnichami buddyjskimi, którzy składali śluby milczenia - skomentował mężczyzna, lustrując detektywkę zobojętniałym spojrzeniem.
- Albo mogłabym rywalizować z sierżantem w konkursie na najlepszą ciętą ripostę - dopowiedziała i nawet doczekała się lekkiego uniesienia kącików ust w czymś, co można byłoby uznać za uśmiech w wykonaniu Matthewsa.
Prawda była taka, że nie lubiła dyskutować o czymś, co nie miało znaczenia. Dopiero kiedy rozmowa w naturalny sposób schodziła na konkretne tematy potrafiła podzielić się jakąś swoją historią. Sama raczej się nie otwierała z własnej inicjatywy. Może i tak było lepiej, bo przynajmniej Zaylee mogła liczyć na to, że ma w domu prawdziwego słuchacza, a nie kogoś kto będzie próbował ją przegadać za wszelką cenę.
- Te papierosy was kiedyś zabiją. Pani powinna to wiedzieć doskonale jako lekarz sądowy, doktor Miller - ocenił surowo mężczyzna, ale nie przesunął się ani o cal, dalej zagradzając im drogę. - Dodatkowo idealnie znam detektyw Swanson, a nie mogę przecież dopuścić do tego, aby jedna z gwiazd tego wieczoru zniknęła zbyt szybko.
Evina zaklęła w myślach. Tym bardziej, że widziała już jak Fuller czaił się gdzieś z boku, aby do niej zagadać. Naprawdę nie cierpiała tego nudziarza. Wyrwałaby się stąd jak najszybciej, ale oczywiście ktoś musiał im stać na drodze.
- Przykro mi o tym słyszeć, doktor Miller. Sam wiem coś o tym. Jeśli pani chce to mogę poratować tabletką na migrenę - zaoferował, bombardując kolejną ich wymówkę na to, aby ewakuować się z gali jak najszybciej.
No tak. Był gotowy na wszystko. Evina nie mogła się temu dziwić, bo często od siedzenia za biurkiem i przeglądania papierów bolała go głowa. Zresztą byłaby w stanie przysiąc, że ten mężczyzna miał przy sobie całe zaplecze aptekarskie, więc nawet wymówka o pilnym posiedzeniu w toalecie również na nic by się nie zdała. Przeklęty Matthews.
zaylee miller
-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Sierżant Matthews był sarkastyczny, dzięki czemu zaskarbił sobie u Zaylee namiastkę sympatii. Ale tylko odrobinę, bo jednak powstrzymywał je przed wyjściem z sali, a to już nieco wyprowadzało ją z równowagi. Nie dawała niczego po sobie poznać, jednak z trudem powstrzymywała się od głośnego wypuszczenia powietrza przez nos. Zwłaszcza kiedy ten skarcił ją za jeden z ulubionych nałogów. Zawsze mogło być przecież gorzej, prawda? Oprócz nikotyny, kofeiny i dużej ilości seksu mogła upodobać sobie alkohol, jak Swanson.
— Nigdzie nie znikamy — powtórzyła z poważną miną. — Nie pozwoliłabym, żeby Evina przegapiła tak ważne wydarzenie — to już była złośliwość wymierzona w narzeczoną. To za karę, że wcale nie była pomocna w wymyśleniu dobrej wymówki, żeby się stąd zawinąć. — Nie będę mówiła o korzyściach z palenia, chociaż palenie redukuje stres, a w naszych zawodach jest on właściwie wpisany w etat — wzruszyła lekko ramionami. Nie miała nic na swoje usprawiedliwienie. Lubiła palić i nie zamierzała z tego rezygnować.
Chyba jej uzasadnienie nie zrobiło na Matthewsie większego wrażenia, ale Miller nie była tutaj po to, żeby mu się tłumaczyć ani przekonywać go do swoich reakcji. Właściwie, kurwa, nie miała pojęcia, co jeszcze robiła w tej sali. Chciała stąd wyjść, a czuła się jak nastolatka przyłapana na gorącym uczynku.
— Kochanie, chyba ktoś cię woła — zwróciła się do Swanson i wskazała głową na machającą postać. — No idź, porozmawiaj z kolegą — zachęciła ją, a w jej oczach zatańczyło coś pomiędzy rozbawieniem a irytacją. Niech odbębni to, co miała odbębnić, a może wtedy Matthews łaskawie się od nich odczepi.
Zaylee nie obawiała się zostać z sierżantem w pojedynkę. Nie była kimś, kogo można po prostu utemperować wedle własnego uznania, choć niewątpliwie mogła palnąć za dużo. Była to jednak doskonała okazja, żeby dowiedzieć się o Evinie czegoś z początków jej kariery policyjnej, która zaczęła się znacznie wcześniej, niż Miller zaczęła pracę w TPS.
Evina J. Swanson
-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Zapewne gdyby nie aktualne okoliczności to całą trójką mogliby sobie uciąć naprawdę przyjemną pogawędkę, ale niestety w obecnej sytuacji Matthews jedynie stał im na drodze do wyjścia. Chciały nacieszyć się sobą i uniknąć wszelkich tych banalnych rozmów, które przyprawiały o istny ból głowy, gdy tylko się o nich myślało.
- Oczywiście... Jak mogłybyśmy przegapić tak wspaniałe wydarzenie? - zapytała, a jej głos praktycznie ociekał sarkazmem.
- Dobrze wiem, że ta gala jest dla ciebie tak przyjemna jak epidemia dżumy dla czternastowiecznych Europejczyków - skomentował cierpko Matthews, zwracając się bezpośrednio do detektywki, a następnie przeniósł spojrzenie na koronerkę. - Właściwie, doktor Miller, to wykazano już jakiś czas temu, że palenie właściwie powoduje stres, a nie go niweluje. Podczas badań na gryzoniach zauważono, że te stają się dużo bardziej nerwowe wraz ze spadkiem stężenia nikotyny w organizmie. Powodem odczuwanego w czasie palenia rozluźnienia jest zatem zaspokojenie nikotynowego głodu. Może też chodzić o to, że powtarzalna czynność i zajęcie czymś rąk również daje pewne poczucie kontroli i pomaga się uspokoić, ale taki skutek można uzyskać na wiele różnych sposobów.
Evina wcale nie była zaskoczona takim wywodem. Jerome Matthews zdawał się mieć wiedzę na praktycznie każdy możliwy temat. Bywało to czasem niezwykle przydatne, a niekiedy równie irytujące. Podobnie jak teraz, gdy Zaylee próbowała znaleźć jakieś usprawiedliwienie, aby po prostu wyjść z sali.
- Widzę - mruknęła z niezadowoleniem, bo wiedziała, że rozmowa z Fullerem będzie prawdziwą katorgą i to niekończącą się, biorąc pod uwagę fakt jak mężczyzna potrafił się rozgadać. - Na razie jednak rozmawiamy z panem sierżantem, prawda?
Uśmiechnęła się jeszcze zachęcająco w stronę swojego dawnego mentora i chociaż był to wymuszony gest to jednak liczyła na to, że na tym froncie znajdzie w nim pewne wsparcie.
- Nonsens. Porozmawiaj z posterunkowym Fullerem. Chętnie utnę sobie pogawędkę z doktor Miller - odpowiedział ku jej niezadowoleniu.
Swanson prychnęła jeszcze pod nosem i oddaliła się od nich, aby podejść do mężczyzny, który od dłuższej chwili starał się o uzyskanie jej uwagi. Chociaż Evina nie była wierząca to jednak w tym momencie modliła się o to, aby to nie trwało zbyt długo.
zaylee miller