- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Jak chcesz — odparła, po czym ułożyła sałatę na ręczniku papierowym, żeby trochę obeschła, a sama wzięła się za krojenie pomidora w cienkie plastry. Z krojeniem akurat radziła sobie wyśmienicie, w końcu miała perfekcyjną rękę do władania skalpelem. — Ale jak w środku nocy obudzi się, bo będą śnili mu się naprzemiennie Myers i Leatherface, to ty do niego wstajesz — zaznaczyła, nawet nie próbując udawać, że wcale nie martwiła się o Samuela. Ta troska wypływała z niej automatycznej, dlatego po takim krwawym filmie, po którym zresztą Młody zgrywał wielkiego cwaniaka, wolała zafundować mu coś animowanego. Przecież to od razu było widać, że dzieciak chciał się popisać.
Miller przysunęła deskę z warzywami bliżej narzeczonej, aby ta mogła poukładać je na posmarowanym masłem pieczywem i przyglądając się jej poczynaniom, skrzyżowała ręce na piersi.
— Ale ty wiesz, że on będzie udawał, że ten film wcale go nie rusza, prawda? — upewniła się jeszcze, bo to, że Sammy chciał się sprawdzać, wcale nie oznaczało, że musiały wystawiać go na taką próbę. Obejrzał już Halloween, usiłując im potem wmówić, że bał się, ale tylko trochę, kiedy Zaylee wyczuwałaby takie kłamstwo z odległości wielu kilometrów. O tyle dobrze, że później tak się zagadał, że praktycznie nie zerkał w kierunku ekranu.
Wyciągnęła rękę i złapała za plasterek sera żółtego, a od klepnięcia w łapę uratował ją tylko i wyłącznie nienaganny refleks.
— To mówisz, że mnie kochasz, co? — rzuciła zaczepnie i poruszyła brwiami. — Jara cię moja opiekuńczość? — zaśmiała się, wciągając kawałek sera, po czym zaszła Evinę od tyłu i objęła ją w pasie, żeby nadzorować przez ramię konstruowanie kanapek. Nic nie wychodziło jej w kuchni tak dobrze, jak kontrola jakości.
— A dostanę sos ranch?! — wydarł się z salonu Samuel i Zaylee dałaby sobie rękę uciąć, że pewnie teraz przyciska poduszę do piersi i boi się zajrzeć do kuchni, bo przecież w każdej chwili coś mogło wyskoczyć na niego zza rogu.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Dobra, niech tak będzie - przytaknęła, ale miała nadzieję, że chłopiec prześpi bez przeszkód całą noc, gdy już w końcu im padnie nieprzytomny.
Nie przewidywała budzenia się z krzykiem, ale jeśli coś takiego się stanie to najwyraźniej będzie sama sobie winna. Wiedziała też, że Sam wydawał się czuć pewniej przy niej, więc jak najbardziej nie było potrzeby budzenia koronerki po to, aby go uspokoiła, gdy nadawałaby się do tego idealnie jedna osoba.
Spokojnie zaczęła konstruować kanapki, zaczynając od położenia liści sałaty na sam spód, a dopiero później przeszła do kolejnych dodatków takich jak szynka, ser żółty pokrojony przez Zaylee pomidor czy też mozzarella. Chciała, aby na pewno były to interesujące kanapki, swoista domowa kontra na Subwaya, który miał zdecydowanie przedrożoną ofertę. Miała nadzieję, że faktycznie jej się to uda.
- Wiem, że będzie udawał - odpowiedziała, wycierając palce w suchy skrawek papierowego ręcznika po czym sięgnęła po znajdujące się na pobliskim stojaku zioła, aby nieco doprawić kanapkowe dzieło. - Albo w końcu się złamie i przyzna do tego, że się boi albo same będziemy musiały wyczuć odpowiedni moment. Chce koniecznie oglądać to niech zobaczy jak wygląda straszny film.
Mruknęła z zadowoleniem czując ramiona wokół swojej talii i momentalnie rozluźniła się nieco, starając się wpaść głębiej w objęcia narzeczonej chociaż powinna być teraz skupiona na dokańczaniu kanapek. Nie mogła się jednak od tego powstrzymać i po chwili odwróciła się w jej stronę z lekkim uśmiechem.
- Muszę przyznać, że zawsze mnie jarasz... Chociaż teraz dodatkowo działa jeszcze na mnie fakt, że zamieniasz się w gorącą mamuśkę - zażartowała, powoli zbliżając się, aby zatopić się w jej wargach w namiętnym pocałunku.
Być może pozwoliłaby sobie na to, aby przedłużyć ten moment, ale wtem z salonu dobiegło wołanie Sama, który miał życzenia odnośnie swojego sosu kanapkowego. Evina warknęła z zawodem, odrywając się od koronerki, która zapewne była tym równie rozżalona.
- Ranch. Robi się - odkrzyknęła i pociągnęła za drzwi lodówki, aby wyjąć konkretny sos, którym polała hojnie kanapkę sama.
Dla siebie postawiła na odrobinę oliwy, która z pewnością pasowała do reszty składników w stylu włoskim i upewniła się jeszcze czy Zaylee również ma jakieś konkretne preferencje odnośnie swojej porcji nim wszystko załadowały na talerze, z którymi mogły wrócić do salonu.
- Twoje zamówienie, młody - zwróciła się do dziewięciolatka. - I jak? Namyśliłeś się w kwestii filmu?
Spodziewała się już jaka padnie odpowiedź, ale może faktycznie upartość Samuela nieco ustąpiła i był teraz bardziej skłonny do tego, aby obejrzeć jakąś bardziej przystępną dla dzieci pozycję z menu horrorowego. W końcu mogli sięgnąć po coś więcej niż latające na ekranie flaki i psychopatyczni mordercy. Nawet jeśli to była klasyka.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Nie złamie się — stwierdziła od razu, obserwując, jak Swanson doprawia kanapki świeżymi ziołami. — Nie wiem, po kim jest taki uparty, ale gdyby był naszym biologicznym synem, to powiedziałabym, że po tobie — parsknęła pod nosem. No tak, przyganiał kocioł garnkowi. Jakby to Zaylee niebyła zawzięta i nie lubiła zawsze stawiać na swoim.
Odwzajemniła pocałunek, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechnięcia się wprost w usta narzeczonej, której słowa nieco ją rozbawiły. Nigdy nie przypuszczała, że będzie postrzegana w takich sposób, bo przecież nie planowała mieć dzieci. Niesamowite, jak nagle z dnia na dzień plany mogą się pozmieniać.
— Gorąca mamuśka w twojej okolicy — wymruczała, przytrzymując zębami jej dolną wargę. — Albo nawet bliżej, niż ci się wydaje — dodała, łapiąc ją za szlufkę spodni od stroju pirata i nawet chciała zręcznie wkraść się pod materiał, ale wtedy rozległo się wołanie Sama.
Miller głośno wypuściła powietrze z ust i przewróciła oczami. Jak zawsze musiał przypomnieć o swojej obecności w najmniej odpowiednim momencie. Nie pozostało im nic innego, jak wrócić do salonu z talerzem kanapek, a Zaylee, tak jak Evina postawiła na oliwę, która znacznie lepiej komponowała się z ziołami.
— Ale ja już wcześniej zdecydowałem — odparł odnośnie wyboru filmu i najwyraźniej przez ostatnie dziesięć minut nic się nie zmieniło. — Nawet włączyłem i zapauzowałem — oznajmił i z szerokim uśmiechem sięgnął po swoją kanapkę. — Ło, ale wypas. Dziękuję! — ucieszył się szczerze i oczywiście Miller nie omieszkała mu rozłożyć serwetki na kolanach, żeby zaraz nie pochlapał sobie stroju Darth Vader.
— Czyli jesteś pewien, że włączamy Teksańską masakrę — zapytała jeszcze raz, tak dla pewności.
— Tak!
— Na stop procent?
— Na dwieście! — Młody pokiwał jasną czupryną z takim entuzjazmem, aż mu wiedźmowy kapelusz Zaylee zleciał gdzieś za oparcie kanapy.
— No dobra, jak sobie życzysz — nacisnęła odpowiednim przycisk na pilocie i spojrzała na narzeczoną. Oby żadna z nich nie żałowała tego, że tak mu na wszystko pozwalały, bo jeszcze trochę i zacznie im włazić na głowy.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Po mnie, tak? - dopytała, walcząc z pełnym rozbawienia uśmiechem, który pchał się jej na usta. - Mówisz jakbyś sama nie była upartą oślicą.
Obie potrafiły być niezwykłym utrapieniem. Każda miała swoje racje i musiała stawiać na swoim. Wszystko musiało być robione w określony sposób, a pewne rzeczy nie podlegały negocjacji. Może i z biegiem czasu wypracowały w sobie pewną zdolność do współpracy i toczenia ze sobą w miarę zgranego życia, ale dalej bywały momenty, gdzie ich dyskusje zmieniały się w istne starcie tytanów oraz próbę charakterów. Brakowało im jeszcze tego, aby podobne bitwy przeprowadzać z dzieckiem.
Czuła kiełkujące we wnętrzu klatki piersiowej zadowolenie, gdy tylko wyczuła jak wargi koronerki formułują się w uśmiech podczas pocałunku. Uwielbiała te momenty. Były niczym niezaprzeczalny dowód na to, że potrafiły się uszczęśliwiać w każdym możliwym momencie. Mruknęła coś z zadowoleniem, gdy tylko poczuła drobne ugryzienie i ciągnące za jej dolną wargę zęby.
- Powinnam dokonać abordażu twojej okolicy - rzuciła zaczepnie, gdy tylko wiedźma przyciągnęła ją bliżej, ale nie miały niestety czasu na snucie podobnych fantazji.
Obecność dziecka w domu wszystko zmieniała. Wciąż chciały, aby Samuel został częścią ich rodziny, ale zdawały sobie sprawę, że coraz częściej pojawiać się będą momenty, gdy brakować im będzie całkowitej prywatności.
Usiadła na kanapie obok dziewięciolatka i tak jak się tego spodziewała, usłyszała wygłoszone z pełnym przekonaniem oświadczenie, że jednak będą oglądać Teksańską masakrę piłą mechaniczną. Nie ma co. Jednak czekało je przebrnięcie przez klasyki z dzieciakiem, który trząsł się już na samego Michaela Myersa.
- Nie ma za co. Wcinaj i... Jak chcesz to możemy oglądać - stwierdziła, pozwalając chłopcu na przynajmniej to jedno ustępstwo.
Nie zamierzała być zawsze ugodowa, ale akurat jeśli chodziło o wybranie filmu to mogła mu na to pozwolić. Zapewne sprzeciwiłaby się jedynie, gdyby dziewięciolatkowi przyszło do głowy włączyć coś, co posiadałoby niezdrowe stężenie golizny i seksu. Flaki jednak zdawały się być w porządku.
Evina w ciszy zaczęła gryźć swoją kanapkę w napięciu oczekując na to, aż na ekranie pojawi się znany psychopata paradujący z piłą spalinową przebrany w fartuch rzeźnicki oraz maskę wykonaną z ludzkiej skóry. Miała jedynie nadzieję, że jego obłąkańcza pogoń za ofiarami i masakrowanie ich narzędziami faktycznie nie będzie dużo gorsze niż prze rysowany uciekinier z psychiatryka wyposażony w zwykły nóż.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli Samuel już na stałe wkroczy w ich życie, będą miały dla siebie coraz mniej czasu. W tym wypadku wspólna praca niosła ze sobą same plusy, bo przynajmniej tam znajdą chwilę, żeby się do siebie dobrać. Mimo to mieszkanie z dziewięciolatkiem wiązało się ze zmniejszeniem decybeli w łóżku do minimum, z czym akurat Miller mogła mieć mały problem, choć i tak dalej usilnie twierdziła, że wcale nie była taka głośna.
— To działo się naprawdę? — Sam zrobił ogromne oczy, kiedy głos narratora w tonie przypominającym wiadomości poinformował, że to, co zobaczą na ekranie, jest opowieścią o tragicznych wydarzeniach, jakie spotkały grupę młodych ludzi w Teksasie.
— Oczywiście, że nie — odparła natychmiast Zaylee, wgryzając się w swoją kanapkę. Przecież nie powie dzieciakowi, że film był luźno inspirowany pewnymi elementami z życia prawdziwego przestępcy — Eda Geina. — Ale twórcy chcą, żeby widzowie tak myśleli. To taka sztuczka, która ma stworzyć wrażenie autentycznego zapisu prawdziwej historii — wyjaśniła, a Młody odetchnął z wyraźną ulgą.
Ciemny ekran został rozświetlony światłem lampy błyskowej i w tle pojawiły się krótkie, rozmazane ujęcia zmasakrowanych zwłok, układanych jak makabryczna rzeźba na grobie, co było dziełem lokalnego szaleńca, a po chwili młodzi ludzie podróżowali po ekranie furgonetką przez Teksas, słuchając wiadomości o profanacjach grobów.
— Dlaczego oni go zabierają? — zapytał Samuel, kiedy grupa ludzi postanowiła podwieźć wychudzonego autostopowicza z blizną na policzku, który zaczął opowiadać o rzeźni, zabijaniu zwierząt młotkiem, aż w pewnym momencie stał się na tyle agresywny, że naciął jednemu z bohaterów rękę, po czym, mamrocząc coś niezrozumiale, pociął również samego siebie. A kiedy w końcu został wyrzucony z samochodu, maznął swoją krwią po busie, zostawiając dziwny znak.
Po tej scenie Sam zamarł w bezruchu, a kawałek kanapki wypadł mu z buzi wprost na trzymanych w dłoniach talerz. A przecież to był dopiero początek. Mimo to Zaylee nie omieszkała posłać narzeczonej spojrzenia w stylu a nie mówiłam?
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Musiały jakoś pogodzić się z faktem, że gdyby tylko chłopiec został z nimi na stałe to musiałyby przestawić się na bardziej rodzinny tryb i łapać dla siebie każdy możliwy moment. Wykorzystywać te chwile w pracy, gdy mogły do siebie zajrzeć czy też wieczory, gdy Sam nocowałby u jakiegoś kolegi... Wszystko, co tylko dałoby im sposobność do tego, aby móc nacieszyć się ciszą, spokojem oraz swoją bliskością.
Wyglądało na to, że od pierwszych minut film zarówno ciekawił jak i niepokoił dziewięciolatka. Nic dziwnego, bo miał zupełnie inny klimat niż oglądane wcześniej Halloween. Wydawał się bardziej realny i Evina już chciała wtrącić uwagę na temat Eda Geina, ale w porę wychwyciła karcące spojrzenie narzeczonej i ugryzła się w język.
Zdecydowanie nie powinien wiedzieć o pewnych rzeczach. Tak było lepiej, a Swanson musiała w sobie wypracować odruch, aby jednak zważać na to, co mówiła. Zwykle nie musiała się szczególnie hamować, ale przy dziewięciolatku powinna staranniej dobierać słowa i filtrować to, co chciała z siebie wyrzucić.
- Widzisz, kiedyś ludzie częściej podróżowali tak zwanym autostopem. Jeśli nie mieli wystarczająco dużo pieniędzy ani możliwości by gdzieś pojechać to stali przy drodze z wyciągniętym kciukiem, licząc na to, że ktoś podwiezie ich chociaż kawałek w kierunku miejsca, gdzie chcieli się dostać. Zabrali go ze sobą, bo chcieli mu pomóc - wytłumaczyła, bo jednak w dzisiejszych czasach podróżowanie stopem należało do rzadkości, a w wielu rejonach było nawet całkowicie zakazane.
Detektywka śmiało wcinała swoją kanapkę, obserwując to, co działo się na ekranie. W sumie od dawna nie widziała tego filmu i chociaż wiedziała, co się w nim działo to jednak pewne szczegóły zatarły się gdzieś w jej pamięci i dopiero z czasem i biegiem akcji przypominała sobie niektóre fakty.
Jej uwadze nie mogło również ujść to jak nagle Sam zamarł obok nich na kanapie i upuścił swoją kanapkę na talerz. Zdecydowanie to, co właśnie widział wstrząsnęło nim bardziej niż wcześniejszy slasher. Zauważyła także niezwykle wymowne spojrzenie posyłane w jej kierunku przez Zaylee.
Owszem. Miała rację, ale Evina nie zamierzała tego przyznawać na głos. Przewróciła jedynie oczami i odnalazła dłonią porzuconego na kanapie pilota, aby zatrzymać film, co przynajmniej na chwilę wyrwało Samuela z amoku.
- Wszystko w porządku, Sammy? - zagadnęła. - Wydaje mi się, że ta forma nie bardzo ci odpowiada.
Wolała go nie oskarżać o to, że się bał. Wydawało jej się, że może po odpowiednim ubraniu tego w słowa młody będzie bardziej skłonny do tego, żeby przystać na zmianę filmu. W końcu mógł skorzystać z jej podpowiedzi i powiedzieć coś na temat tego, że nie bał się, a jedynie nie podobało mu się to tak bardzo jak inne horrory. To już byłaby dużo bardziej akceptowalna wymówka.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Ale przecież to niebezpieczne — stwierdził, kiedy Swanson wytłumaczyła mu, dlaczego grupa ludzi zabrała ze sobą autostopowicza. — Mogło im się stać coś poważnego. Albo jemu, gdyby nie był taki szalony. Pani Rose mówi, że nie wolno wsiadać z obcymi do samochodu — dodał i Miller odetchnęła w duchu, że przynajmniej ten etap mają za sobą i że najpewniej Samuel nie pójdzie z obcymi, żeby oglądać małe kotki w piwnicy.
Kiedy Evina zatrzymała film, chłopiec ocknął się i spojrzał na nią zdezorientowany.
— Co? — wypalił, biorąc gryza kanapki. — Co się stało? Czemu zatrzymałaś? — zapytał nieco oskarżycielskim tonem, kompletnie niezadowolony, że ich wspólne oglądanie zostało nagle wstrzymane.
— Słuchaj, na pewno nie chcesz obejrzeć jakieś fajne bajki? — zagadnęła Zaylee, obserwując wciąż malujące się na jego twarzy przerażenie.
— Chcę dokończyć ten horror! — upierał się dalej, a Miller westchnęła ciężko, oczami dając narzeczonej do zrozumienia, żeby wznowiła film. — Ale no... Farma jest trochę dziwna — skomentował i zmarszczył piegowaty nos, kiedy dwójka bohaterów dotarła do starego domu z wiatrakiem. A gdy eksplorowali dom ozdobiony zwierzęcymi skórami i kośćmi, na ekranie pojawił się nie kto inny, jak Latherface w fartuchu rzeźnickim i masce, który uderzył jednego z bohaterów młotem w głowie, po czym zaciągnął jego ciało za metalowe drzwi. Ale to jeszcze nie koniec, bo kolejna bohaterka nie zdąża uciec i po schwytaniu została zawieszona na haku rzeźniczym, gdzie obok Leatherface rozczłonkowywał ciało mężczyzny.
Sam zamarł otwartą buzią; szybko zakrył sobie oczy rękami i wtulił się w ramię Eviny. Widząc jego reakcję, Zaylee od razu wymieniła z narzeczoną znaczące spojrzenie.
— Wystarczy — oznajmiła, kiedy Młody przyciskał dłonie do uszu, żeby zagłuszyć brzęczenie piły i dźwięki uderzających łańcuchów. — Wyłącz to, Swanson — dodała stanowczo, bo jakkolwiek Młody nie zamierzał przystawać przy swoim, nie chciała skazywać go na koszmary senne.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Owszem to niebezpieczne, ale kiedyś były inne czasy. Nie było tylu samolotów, autobusów czy pociągów, a samochody mieli tylko ci bogatsi ludzie. Poza tym ludzie sobie bardziej ufali i byli pomocni, ale przez takie rzeczy też potrafiła im się przydarzyć krzywda - wyjaśniła dodatkowo, bo chłopiec zdawał się oburzony ideą autostopa.
Ponownie musiała powstrzymać się od uwagi na temat tego, że między innymi Ted Bundy wykorzystywał podobne rzeczy do tego, aby pozyskiwać swoje ofiary. Zresztą nie tylko on. Wielu autostopowiczów mogło się naciąć na całą gamę przestępców.
Oczywiście, że Sam był oburzony zatrzymaniem filmu. W końcu uparł się, że go obejrzy, a Swanson chciała go tego pozbawić. Całe szczęście to nie ona podjęła negocjacje z dziewięciolatkiem, ale skoro to nic nie dało to postanowiły wznowić produkcję. Zaraz miało zrobić się jedynie gorzej, ale skoro młody nie słuchał to zaraz się sam o tym przekona.
Zgodnie z tym co pamiętała faktycznie zaraz na ekranie zagościły o wiele brutalniejsze sceny okaleczania i mordów, a Sam zwinął się w kulkę, aby nie patrzeć wzkirunku telewizora.
Evina nie musiała nawet czekać na polecenie koronerki. Odnlazła po omacku pilota i zatrzymała wpierw film, ale widząc zamrożony obraz cofnęła się zaraz do menu wyboru filmów. Dopiero wtedy zerknęła na dziewięciolatka, który siedział skulony na kanapie i pogładziła go po plecach.
- W porządku, młody? - zapytała łagodnie i nawet nie musiała zerkać na narzeczoną, aby wyczuć jej zmartwienie i wzrok, który miał jej przekazać, że naprawdę nie powinny mu puszczać tak ciężkich horrorów.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— T-tak — wydukał cicho, a dostrzegając, że Evina wyszła pilotem do menu, zmarszczył z niezadowoleniem brwi. — Hej, chciałem to oglądać! Włączmy dalej!
— Nie ma mowy — oświadczył natychmiast Zaylee.
— Dlaczego nie? — obruszył się Sam.
— Bo jak masz oglądać cały wciśnięty w kanapę i z zamkniętymi oczami, to lepiej, jak włączymy coś mniej upiornego — zadecydowała i Młody jeszcze chciał coś powiedzieć, ale Miller uciszyła go gestem ręki. — Bez dyskusji — dodała, co oczywiście wiązało się z niezadowolonym mruknięciem i wydęciem ust w podkówkę. — Sam, popatrz na mnie — poprosiła już znacznie łagodniej. Przez chwilę siedział taki obrażony, aż w końcu niechętnie zerknął w jej kierunku. — Naprawdę nie musisz nam za wszelką cenę udowadniać, że jesteś odważny. Każdy się czegoś boi i nie ma w tym nic złego, ok? — obdarzyła go ciepłym, pokrzepiającym uśmiechem. Chyba nie do końca wiedziała, jak mu to wytłumaczyć. A raczej zapewnić, że bojąc się czegoś, wcale nie był tchórzem i że strach nie jest oznaką żadnej słabości.
Samuel odwrócił wzrok i wbił spojrzenie w kolana, zaciskając dłonie w pięść, jakby był na siebie zły, że dał po sobie poznać strach. W końcu jednak jego ramiona opadły, a z ust uciekło mu ciche, zrezygnowane westchnienie. Zanim jednak popatrzył na Zaylee, wpierw łypnął niepewnie na Evinę, szukając w jej oczach potwierdzenia, że naprawdę nie ma się czego wstydzić.
— Naprawdę każdy się czegoś boi? — dopytał cicho. — Nawet wy? — ściągnął brwi, próbując to pojąć i znów spojrzał na Swanson. — A czego się boisz na przykład? — zainteresował się natychmiast, bo chyba nie wyobrażał sobie, że detektywka mogłaby się czegokolwiek obawiać. No bo jak? Przecież była prawdziwą, niezłomną policjantką!
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Sam jednak dalej szedł w zaparte mimo, że wciąż jeszcze zwijał się ze strachu na kanapie, a detektywka coraz mniej była pewna tego, że nie będzie mu się śnił Leatherface. Ten widok na pewno będzie go nawiedzał przez jakiś czas nawet na jawie, ale przy odrobinie szczęścia szybko o nim zapomni i skupi się na swoich zwyczajnych dziecięcych sprawach.
- Zaylee ma rację. To miał być fajny wieczór, a nie będzie taki jak cały czas będziesz się trząsł ze strachu. Zwłaszcza, że to nie jest już przyjemny dreszczyk emocji - dodała jakby jeszcze młody miał jakieś wątpliwości, co do ich nieodwołalnej decyzji.
Przez jakiś czas jeszcze przysłuchiwała się temu jak koronerka stara się wytłumaczyć chłopcu, że strach nie jest niczym złym i wcale nie musi im czegokolwiek udowadniać. Nie oczekiwały od niego, że będzie nieustraszony. Właściwie wolałyby, aby po prostu mówił im to kiedy czegoś się bał lub gdy coś go dręczyło.
- Jasne, że tak - zapewniła go szybko. - Każdy się czegoś boi. Nie ma od tego wyjątków, a kto twierdzi inaczej ten kłamie i najpewniej najbardziej się wszystkiego boi, ale udaje, że jest inaczej.
W końcu na pewno Samuel już trafił na te nieustraszone dzieciaki, które podobno nie bały się niczego. Najpewniej jednak to właśnie one rozpłakałyby się w pierwszej kolejności, gdyby tylko poszło coś nie tak.
Zaraz jednak skupiła się na jego kolejnym pytaniu. Automatycznie jej spojrzenie przeniosło się na siedzącą na kanapie koronerkę. Odpowiedź była oczywista. Najbardziej bała się tego, że kiedyś ją bezpowrotnie straci. Tego, że jednak któregoś dnia stanie jej się coś strasznego, a Evina nie będzie w stanie temu zapobiec. Przełknęła jednak z trudem ślinę, czując jak zaciska jej się gardło i odchrząknęła. Nie mogła powiedzieć takich rzeczy dziewięciolatkowi. Nie zrozumiałby. Musiała zatem postawić na coś bardziej przyziemnego, co z pewnością Samuel mógłby usłyszeć od swojego rówieśnika.
- Węży - powiedziała, bo to pierwsze, co przyszło jej na myśl i nie było zbyt makabryczne. - Mogą się wszędzie wślizgnąć. Wiele z nich jest jadowitych i mogą się owinąć wokół szyi... Nie lubię ich.
Miała nadzieję, że to mu wystarczy. Zerknęła jeszcze na narzeczoną, wiedząc, że ta prawdopodobnie przejrzała ją i wiedziała o tym, że ta odpowiedź była swoistą zasłoną dymną, bo nie mogła wyznać chłopcu tego, czego naprawdę się bała. Tak najbardziej. To były zbyt mroczne i przytłaczające myśli i nie chciała nimi przytłaczać kogokolwiek.
zaylee miller

 
				