-
Dear Santa, I’ve been good all year. Most of the time. Once in a while. Nevermind, I’ll buy my own stuff
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji3os.czas narracjiprzeszłypostaćautor
- Trzymam za słowo, że nawet jeśli dzisiaj przegram… to dostanę nagrodę pocieszenia przy innej okazji. – rzuciła swobodnie, wzruszając lekko ramionami i przez moment lawirując spojrzeniem od jego oczu do warg, jakby jeszcze się zastanawiała, czy go pocałować – W końcu to wcale nie musi być nasza ostatnia gra! – dzisiaj może i tak, ale za jakiś czas? Za parę dni? Tygodni? Miesięcy? Tak naprawdę nie wiedziała kiedy uda im się znowu spotkać, kiedy któreś z nich znowu wykona ten krok i zadzwoni. Może oboje dojdą do wniosku, że potrzebowali się tylko na ten wieczór? Bo biorąc pod uwagę, co miało być jego nagrodą – przyjechał do niej z bardzo jasnym celem. I nawet nie mogła mieć do niego o to pretensji… przecież przez długi czas taki właśnie łączył ich układ. Seks.
Przekrzywiła lekko głowę, patrząc na mężczyznę a kącik ust drgnął jej w rozbawieniu.
- Odważne stwierdzenie, że nie mógłby mnie zdobyć. Komendant… wpływowy człowiek, ma władzę. Za tym na pewno nie idą tylko znajomości. Może powinieneś mnie przedstawić? Oh… może wpadnie jak ty już mnie tam zabierzesz? Jeśli wygrasz oczywiście. – droczyła się, nawet tego nie ukrywała. Rozbawiona sięgnęła po ostatni kieliszek tequili. Ale przechyliła go i wlała sobie do gardła dopiero, gdy znalazła się u boku Cadwaldera tuż po jego ostatnim uderzeniu, gdy przyszła jej kolej. To właściwie powinna być ostatnia runda. Wypiła i pocałowała go. Mocno, głęboko i zachłannie, smakując tequilą – Więc… kim była ta aresztowana, którą przeleciałeś? Powinnam być zazdrosna? A może zaniepokojona? – że zadaje się z nieodpowiednimi ludźmi? Kobietami? Co jeśli coś od niej złapał? Kącik ust drgnął jej w rozbawieniu. Chwyciła za swój kij, pochyliła się nad stołem i uderzyła… bila zakręciła się obok łuzy, ale do niej nie wpadła. Rozczarowujące. Spojrzała na Arvela i podniosła ręce, poddając się wyraźnie rozbawiona. Nie miała problemu z przegrywaniem – Twój swoją okazję, Cadwalder, teraz wszystko zależy od ciebie. – mógł mieć jeszcze super pecha, ale nie liczyła na to. Mężczyzna wygrał, a gdy ostatnia bila zniknęła ze stołu i faktycznie było pewne to, że wygrał – znowu go pocałowała.
Arvel Cadwalader
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimęskietyp narracjiczas narracjipostaćautor
Oczywiście nie wykluczał takiej opcji. Sprawianie przyjemności Darcy sprawiało również jemu przyjemność, co nie znaczyło, że nie mógł się z nią lekko podroczyć. I tak, to nie musiała być wcale ich ostatnia gra. Nawet ostatnia gra dzisiaj. Jak znał swoją towarzyszkę, ta nieszczególnie lubiła przegrywać. Zwłaszcza kiedy nie grali tylko dla zabawy. Ta gra miała swoją stawkę. Może nie wyjątkowo wysoką i przyjemną niezależnie od tego, kto wygra, ale nadal. Chociaż spodziewał się, że kobieta będzie potrafiła wyciągnąć własne konsekwencję tak, by nie być stratną nawet jeśli faktycznie przegra.
- Władza i znajomości? Tyle wystarczy? - prychnął patrząc na nią wymownie bo tym komentarzem może gdzieś tam lekko zaszła mu za skórę - Jednak, on nie ma większego znaczenia. Skoro masz mnie, po co miałabyś szukać kogoś innego? - uśmiechnął się do niej zadziornie pewny swego - Plus... Ja się nie dzielę Darcy. Kiedy jesteś moja, jesteś moja, nie w głowie Ci rozglądanie się na boki. - powiedział jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie przymierzając się do kolejnego uderzenia.
Kiedy znów go pocałowała, nie ukrywał, że trochę zawróciła mu w głowie. Jej usta smakowały tequilą, jej ciało było ciepłe gdy przyciskała je do jego. Mruknął zadowolony w jej usta bez ceregieli pogłębiając chętnie ten pocałunek. Ułożył swoje dłonie u dołu jej pleców powoli zsuwając je na pośladki, które z przyjemnością ścisnął. W pierwszej chwili nie pozwolił jej tak szybko uciec. Zatrzymał ją przy sobie na dłuższą chwilę.
- Zatrzymałem kiedyś taką jedną dziewczynę, która podobno znalazła się w złym miejscu, w nieodpowiednim czasie. Robiliśmy nalot. Jej chłopak był wyjątkowo pyskaty, ona chciała jakoś się z tego wyłgać, więc znaleźliśmy rozwiązanie, które satysfakcjonowało obie strony. - uśmiechnął się łobuzersko ściskając mocniej jej pośladki - A co do bycia zazdrosną... Sama zdecyduj czy jesteś zazdrosna o wytatuowaną blondynkę. - spojrzał jej z rozbawieniem w oczy próbując wyczytać coś z jej reakcji.
Może jednak uda mu się wybudzić w niej zazdrość tego wieczoru? W końcu pozwolił jej od siebie odejść nadal pozwalając by jego wzrok błądził po jej sylwetce gdy pochylała się kontynuując ich grę. Szczerze nawet nie zwrócił szczególnej uwagi, kiedy jej bila zawinęła w złą stronę. Jasne, chciał wygrać swoją nagrodę, ale tak naprawdę chodziło o spędzenie z nią trochę czasu. Czasu, którego ostatnio mieli dla siebie miało, a on zdążył się już trochę za nią stęsknić. Za nią i jej przekomarzankami.
- Z przyjemnością. - puścił jej oczko odbierając swój kij i nachylając się do uderzenia, które rzeczywiście było jego ostatnim.
Ledwo odwrócił się do niej z tym swoim szerokim, zadowolonym uśmiechem, a znów zamykała mu usta kolejnym pocałunkiem. Tym razem już się nie powstrzymywał. Oparł się o stół, złapał ją mocno za pośladki i wciągnął na siebie zupełnie nie zważając na to czy ktoś będzie na nich w tym barze kręcił nosem. W swoich pocałunkach był łapczywy, zachłanny, stęskniony. Nie czekał na zaproszenie by pogłębić ten pocałunek i wyjść na spotkanie jej językowi. Jego dłonie błądziły pomiędzy jej pośladkami, a biodrami, które zaczął dociskać do siebie trochę mocniej.
- Tak, cieszę się na twój widok. - mruknął między kolejnymi pocałunkami uśmiechając się szerzej i cicho się śmiejąc.
Darcy Bowman
-
Dear Santa, I’ve been good all year. Most of the time. Once in a while. Nevermind, I’ll buy my own stuff
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji3os.czas narracjiprzeszłypostaćautor
- Kiedy jestem twoja, jestem twoja… masz szczęście, że wlałam w siebie wystarczająco dużo tequili, żeby uznać, że to całkiem pociągające. W innych okolicznościach mogłabym ci zrobić wykład o tym jak to skończyłam z byciem zabawką w męskich rękach. – prychnęła, bo przecież wcale nie była jego i cóż… taka była prawda. Gdyby powiedział to ktokolwiek inny pewnie też by się oburzyła, ale jak już to wielokrotnie było zauważone lubiła jego pewność siebie. Nie ukrywała, że pociągali ją faceci, którzy wiedzieli czego chcieli, a Arvel wiedział. Przynajmniej dzisiaj! I na całe szczęście ich chcenie się tego wieczoru pokrywało. Bo skłamałby jakby powiedziała, że jej wyobraźnia nie zaczęła działać na przyspieszonych obrotach, nie drżała w lekkim zniecierpliwieniu… i mruknęła zadowolona prosto w męskie wargi, gdy mocniej zacisnął palce na jej pośladku.
- Wytatuowane blondynki… zawsze myślałam, że wolisz brunetki. – nie potrafiła sobie wyobrazić tego, co właśnie jej opowiedział, ale może dlatego, że miała go za… bardziej porządnego niż jej się wydawało? Wykorzystałby dziewczynę, która wpadła w kłopoty i robiła głupie rzeczy, żeby się z nich wydostać? Ktoś na upartego mógłby powiedzieć, że ich znajomość zaczęła się podobnie, ale… nie. Zdecydowanie nie – wolała myśleć, że ich układ był bardziej obustronny. Nie było w nim nikogo w pozycji władzy. Z drugiej strony doskonale zdawała sobie sprawę, że nie był przykładnym stróżem prawa. Inaczej by ich tu dzisiaj nie było. Nie graliby w bilard, nie pili tequili…
I zdecydowanie nie wkładaliby sobie języków do gardeł.
Zaśmiała się cicho, gdy układ ich ciał się zmienił i z łatwością posadził ją na stole, a ona niewiele myśląc mocniej objęła go udami w biodrach, nie pozwalając mu się od siebie odsunąć. Mocniej zacisnęła palce na jego koszulce i naparła na jego warg. Cieszył się na jej widok… to dobrze! Przesunęła czubkiem nosa po jego policzku aż do ucha, gdzie lekko zagryzła zęby na jego płatku. I szepcząc, drażniąc ciepłem oddechu właśnie zasugerowała, co mógłby z tym faktem zrobić i co mógłby z nią zrobić… gdy postawny barman im przerwał gwizdem i donośnym głosem. Ej wy tam, złazić ze stołu! Gracie albo wypad! I nie wyglądał jakby żartował, a cóż… Darcy nieszczególnie miała ochotę na awantury, więc po prostu podśmiechując się pod nosem, że zostali zbesztani jak nastolatkowie, zsunęła się z blatu – Jeszcze jedna kolejka, czy… – zmieniają lokal?
Arvel Cadwalader
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimęskietyp narracjiczas narracjipostaćautor
- Nie jesteś zabawką Darcy. Jest zdobywanie i jest... zdobywanie. Bardzo zasadnicza różnica. - uśmiechnął się do niej tajemniczo i nieco zadziornie patrząc jej w oczy jakby miał ją zaraz pożreć pasją tego spojrzenia. Zamiast tego wybrał jednak nieco mniej werbalne metody okazania swojego zaangażowania.
Chciał żeby była jego. Uświadomił to sobie jeszcze bardziej, gdy wypowiedział te słowa. Posmakował ich na swoim języku. Chciałby nazywać ją swoją. Swoją kobietą. Kiedyś pewnie by się tego wypierał. Przez jej karierę, przez swoją pozycję, ale dzisiaj? Tutaj? Po tych kilku latach, które spędzili razem w taki czy inny sposób? Chciał by była jego. Chciał ją posiąść w wielu, nie, we wszystkich aspektach tego słowa. Na ten znak jeszcze posesywniej zacisnął dłonie na jej pośladkach.
- Powiedźmy, że nie zawsze miałem tak wyszukany gust. - rozłożył nieporadnie ręce z rozbrajającym uśmiechem czując, że tym może dość dobrze wybrnąć z tej sytuacji - Jak byłem młody, a atrakcyjna dziewczyna chętna, to kolor włosów nie miał aż tak wielkiego znaczenia. - zaśmiał się cicho kręcąc tylko głową na swoje nieco młodsze przeboje.
To, co teraz robili? Tak, to wyglądało zdecydowanie jak jego bardziej młodzieżowe podboje. Obmacywanie się na stole bilardowym, wpychanie sobie języka do gardła? Stonowany i stary policjant by tak nie robił, ale przy niej często się zapominał. Może nie było mu to aż tak potrzebne, ale zdecydowanie potrafiła go odmłodzić. Dla balansu potrafił go również postarzeć tarapatami, w które się pakowała, chociaż zawsze uważa, że to one znajdują ją. Tak jak znalazły ją teraz kiedy wsuwał właśnie swoje dłonie pod jej bluzkę drażniąc jej skórę na plecach swoimi paznokciami, gdy ta mówiła mu co chciała by jej później zrobił. On oczywiście chciał tego samego, jeśli nie więcej. Sprawy pewnie zaszłyby za daleko gdyby nie przerwał im natrętny barman. Arvel odwrócił się w jego stronę rzucając mu wkurzone spojrzenie. Warknął tylko cicho pod nosem i już by mu coś odpowiedział gdyby Darcy mu nie przeszkodziła.
- Zbierajmy się stąd. Ja już wygrałem swoją nagrodę. - uśmiechnął się do niej przebiegle znów spoglądając na nią z tą posesywnością, której chyba przed dzisiejszym spotkaniem jeszcze u niego nie uświadczyła.
Wyprowadził ją z baru i nawet otworzył dla niej drzwi jak prawdziwy dżentelmen. Jednak gdy tylko oboje znaleźli się w środku znów na dłuższą chwilę wpił się w jej usta tymi namiętnymi pocałunkami. Przesunął dłoń po jej szyi, zatrzymując na dekolcie, tuż nad jej sercem chcąc sprawdzić czy szybciej zabije.
- To co, wypróbujemy kajdanki u mnie, czy chcesz zobaczyć jak w nich wyglądasz na komisariacie? - przygryzł jej dolną wargę delikatnie oblizując ją koniuszkiem języka.
Darcy Bowman
-
Dear Santa, I’ve been good all year. Most of the time. Once in a while. Nevermind, I’ll buy my own stuff
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji3os.czas narracjiprzeszłypostaćautor
Bo tak… to było szczenięce. Ale właśnie dlatego chciała go zabrać do baru, w którym nikt ich nie znał, gdzie nikt nie wiedział, że był policjantem a ona prowadziła dobrze prosperujący klub w centrum. Gdy stąd wyjdą, nikt nie będzie o nich pamiętał, więc mogli sobie pozwolić na więcej. I każda jedna komórka jej ciała krzyczała o więcej, gdy sunął opuszkami palców pod materiałem jej koszulki. Ale najbardziej rozbawiła ją jego frustracja. Widziała złość odbijającą się w męskich tęczówkach, bo ktoś im przerwał… na szczęście. Zaśmiała się w głos i pokręciła lekko głową, bo nie była w stu procentach pewna, czy była nagrodą. Czy może raczej przekleństwem?
Chłodne wieczorne powietrze podziałało jak lekkie otrzeźwienie. Ale tylko lekkie. Bo musiała mieć wysoki poziom stężenia alkoholu we krwi, że w ogóle rozważała opcje, które jej zaproponował. Wpatrywała się w niego i zastanawiała, jakby było się nad czym zastanawiać, jakby ten komisariat naprawdę ją kusił. Tylko wtedy stanęły jej przed oczami godziny, które spędziła w pokoju przesłuchań, godziny tłumaczeń i idiotycznych pytań… i to zadziałało na nią lepiej niż mroźne powietrze.
- Z twoją sypialnią mam zdecydowanie lepsze wspomnienia i dochodzę do wniosku, że chyba jednak nie chcę więcej wracać na komisariat… po co kusić los? – w końcu może jednak zamordowała męża? Nie udowodnili jej tego, ale przecież szansa zawsze była. Bawiło ją to, że ktoś mógł faktycznie tak myśleć. Ale było to coś przed czym nawet on by jej nie wybronił. Kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, ale zanim się zaśmiała – pocałowała go. Na krótką chwilę zamknęła mu usta pocałunkiem, mocniej na niego napierając, a jego dłoń przesuwając z dekoltu na pierś i mocniej ją na niej zaciskając – Jedź. – przerwała, odsunęła się od niego, wyprostowała i poprawiła na miejscu pasażera, gotowa do wycieczki przez miasto do mieszkania Cadwaldera.
Arvel Cadwalader
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimęskietyp narracjiczas narracjipostaćautor
Widział, jak się zastanawia. Prawda była taka, że choć wygrał, nie miał teraz ochoty na powrót na posterunek. Jeśli mają zrobić coś tak głupiego to on musiał to dobrze przemyśleć. Przygotować. Upewnić się, że tylko jego znajomi będą na zmianie żeby właśnie nikt jej faktycznie nie wpisał w system. Ostatnie czego potrzebowali to oboje narobić sobie problemów. Więc jej odpowiedź przyjął z zadowolonym uśmiechem. Odwzajemnił jej pocałunek i mruknął w jej usta kiedy przesunęła jego dłoń na swoją pierś. Zacisnął na niej swoje palce czując jak jego pożądanie wzrasta. Gdyby się od niego nie odsunęła, pewnie już ściągałby z niej ubrania. Zamiast tego mógł tylko spojrzeć na nią z niewypowiedzianą tajemnicą oblizując usta zanim odpalił samochód i odjechał.
Podróż nie zajęła im zbyt długo. A przynajmniej tak mu się wydawało po tych kilku drinkach. Może to dlatego, że po kilku minutach znudzony po prostu włączył sygnały świetlne i niekoniecznie stosował się do wszystkich przepisów ruchu drogowego. To jeden z bonusów umawiania się z policjantem. Rzadko stoi się w korkach.
- To gdzie powinienem zostawić twoje rzeczy? W mojej sypialni? - spojrzał na nią z zadziornym błyskiem w oku zamykając za nimi drzwi i nadal trzymając torbę, którą spakowała u siebie w domu - Jednak zanim do tego... - upuścił torbę, przycisnął ją do ściany łapiąc za biodra i znów po prostu wpił się na dłuższą chwilę w jej usta nadal smakujące drinkami wypitymi w barze - Masz ochotę na coś zanim ściągnę z Ciebie ubranie? - zapytał nie odsuwając się nawet o krok, muskając swoimi ustami jej.
Darcy Bowman
-
Dear Santa, I’ve been good all year. Most of the time. Once in a while. Nevermind, I’ll buy my own stuff
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji3os.czas narracjiprzeszłypostaćautor
Więc z ulgą przyjęła moment, w którym wyłączył syreny, gdy znaleźli się w jego sąsiedztwie. Z jeszcze większą, gdy znaleźli się w jego mieszkaniu i zamknęły się za nimi drzwi. Była tutaj nie raz, pewnie nawet nie dwa… nie potrzebowała specjalnego zaproszenia – tym bardziej, że doskonale wiedziała, że chciał jej tutaj – więc zamierzała się rozejrzeć. Zanim jednak zdążyła się chociażby ruszyć, albo w ogóle zastanowić nad odpowiedzią na jego pytanie – uderzyła plecami o ścianę, do której ją przycisnął i zamknął jej usta pocałunkiem. Nie walczyła z tym, wręcz przeciwnie – poszła w to, odwzajemniając ten pocałunek i napierając na męskie wargi z dokładnie takim samym zaangażowaniem. Zacisnęła palce na jego koszulce, zgarniając materiał w garści i przyciągając go lekko do siebie, bez słów wyrażając w tym momencie własną potrzebę. Chciała go mieć blisko. Więc gdy zadał kolejny pytanie… zaśmiała się w głos.
- Na trzydaniową kolację, sentymentalne rozmowy o uczuciach, przeszłości i przyszłości. Do tego trzygodzinny film po kolacji, żebyśmy mogli się po prostu poprzytulać. – zażartowała, a kącik ust drgnął jej w rozbawieniu. Cały czas też zawzięcie się w niego wpatrywała, a błysk w jej spojrzeniu był bardziej niż wymowny… i zdecydowanie nie wskazywał na chęć spędzenia romantycznego wieczoru w jego towarzystwie – Oh… i koniecznie trzy razy musisz zapytać, czy jestem tego pewna. – w żadnej z wymienionych przez Darcy rzeczy nie było nic złego. Ba! Może było w nich nawet coś uroczego i w innych okolicznościach przyrody nie miałaby nic przeciwko, żeby faktycznie poprzytulać się na kanapie podczas skrupulatnie wybranego filmu. Jednak nie dzisiaj – Ale już ci odpowiem na zapas… – wspięła się na palce, żeby sięgnąć jego warg i to prosto w nie wymamrotać potwierdzenie – Jestem. – zapewniła i go pocałowała. Właściwie nie powinna być… powinna mieć całe mnóstwo wątpliwości, bo przecież mogła się domyślać, że to wszystko skomplikuje, ale dawne słabości i wypita tequila zagłuszały zdrowy rozsądek.
Arvel Cadwalader
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimęskietyp narracjiczas narracjipostaćautor
Nie zamierzał dać jej rozejrzeć się po apartamencie. Za dużo się tutaj nie zmieniło. Mógł jej zaoferować bardzo ekskluzywne zwiedzanie swojej sypialni ze świetnym widokiem na sufit oraz inspekcję okien z widokiem na miasto. Wszystko wzbogacone o komentarz, obecność oraz pokazy sprawności właściciela. Dlatego nie czekał z grą wstępną. Pragnął jej. Tu i teraz. Pokazywał jej to już od kilku godzin. Teraz, gdy miał ją w końcu na wyłączność zamierzał to skrzętnie wykorzystać. Każdą minutę, którą zamierzała mu poświęcić chciał odpłacić z bardzo przyjemną nawiązką. Uśmiechnął się pod nosem czując jak przyciąga go do siebie. Właśnie to chciał z niej wyciągnąć. Te małe gesty, które świadczyły, że też tego chciała. Też nie mogła się doczekać.
- Ugh, sorry Złotko, ale nawet dla Ciebie nie uciągnę tych wszystkich rzeczy jednocześnie. Więc trzydaniową kolację mogę załatwić na jutro. Trzygodzinny film możemy ogarnąć pojutrze, a rozmowy o naszej przeszłości i przyszłości proponuję za jakieś dwa dni jak już zdążymy się trochę przyzwyczaić do swoich nowych kwater. - uśmiechnął się do niej zadziornie ściskając mocniej jej biodra i oblizując koniuszkiem języka jej dolną wargę zanim ją po prostu drażniąco przygryzł.
- Oh Darcy... Czy ja kiedyś pytałem, czy jesteś gotowa? - spojrzał na nią wymownie i pochylił się do przodu by znów wpić się w jej usta, lecz zamiast tego nagle cofnął głowę z chytrym uśmiechem.
Zamiast tego przesunął swoje dłonie na jej pośladki i mocno je ściskając po prostu podniósł ją do góry pozwalając by owinęła go swoimi nogami. Nie czekał z kolejnymi pieszczotami, prowadząc ją w ten sposób wprost do swojej sypialni całując ją jeszcze kilka razy w szyję. Gdy weszli do pomieszczenia nawet nie zapalał światła. Po prostu rzucił ją na swoje łóżko przez chwilę po prostu patrząc na nią w półmroku rozjaśnionym jedynie światłem z salonu. Uwielbiał mieć ją na swoim łóżku. Chociaż zazwyczaj wolał, gdy miała na sobie mniej ubrań. Dość sprawnie zrzucił z siebie koszulkę, podszedł bliżej i łapiąc jej bluzkę podciągnął ją do siadu. Wziął jej dłonie i położył na nagiej skórze swojego brzucha lekko spinając tamtejsze mięśnie. Jej nieco chłodniejsze dłonie były w tym momencie całkiem przyjemne, gdy temperatura jego ciała wzrastała. Dał jej chwilę zanim poruszył biodrami. Raz, drugi... Powoli łapiąc rytm tylko sobie znanej piosenki. Dobrze, że nie mogła widzieć teraz dobrze jego twarzy, bo był na skraju roześmiania się. Ale hej, czego się nie robi dla kobiety, którą chce się mieć na wyłączność, prawda?
Darcy Bowman
-
Dear Santa, I’ve been good all year. Most of the time. Once in a while. Nevermind, I’ll buy my own stuff
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji3os.czas narracjiprzeszłypostaćautor
Uniósł ją z taką łatwością, że była pod wrażeniem. Momentalnie objęła go udami w biodrach i mocniej szyję ramionami, jednocześnie odnajdując jego wargi. Znał drogę, domyślała się, że w takim układzie sił pokonywał ją często i nie musiał wiele widzieć, a ona po prostu chciała go pocałować, kolejny raz złączyć ich usta w pocałunku. Aż kiedy nie opadła bezwładnie na łóżko. Uniosła się na łokciach i obserwowała go uważnie w tym lekkim sypialnianym mroku. Przesunęła spojrzeniem po męskiej sylwetce i zagryzła wargę, gdy pozbył się koszulki. Umięśniona klatka piersiowa, tak dobrze znane jej tatuaże… czy przez ten czas, gdy nie mieli ze sobą kontaktu dorobił się nowych? Zaciekawiło ją to, ale wiedziała, że będzie miała okazję się przekonać. Za chwilę, lub dwie…
Nie odrywała wzroku od jego twarzy, gdy przesunęła dłońmi po jego brzuchu, zatrzymała się przy pasku do spodni i prawdę powiedziawszy była pewna, że to właśnie tego od niej oczekiwał. Więc, gdy zaczął poruszać biodrami – najpierw się zawiesiła, a gdy dotarło do niej, co się właśnie wydarzyło… zaśmiała się! Zaśmiała się w głos, ponownie opadając na materac i kręcąc głową z lekkim niedowierzaniem… ale nie narzekała! Obserwowała i bardzo dobrze się bawiła – A podobno przegrałam! – zaśmiała się szczerze rozbawiona, uświadamiając sobie, że naprawdę dawno się tyle nie śmiała… i to była naprawdę miła odmiana – Zaproponowałabym ci pracę… gdyby nie to, że wolę to zostawić tylko dla siebie! Więc przykro mi, musisz zostać przy policji. – rzuciła pół żartem, pół serio – Ewentualnie… ale tylko ewentualnie! Pomyśl o wieczorach panieńskich. Jeśli nie panny młode to druhny na pewno byłyby zainteresowane prywatnym pokazem seksownego wytatuowanego policjanta! – mooooże trochę sobie teraz z niego żartowała, może nie była do końca poważna – Ja bym była! – gdyby była taką druhną… albo panną młodą! Teraz jednak kiwnęła na niego paluszkiem, bo chociaż łóżko miał wygodne to wcale nie chciała tkwić w nim sama, tylko patrząc!
Arvel Cadwalader
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimęskietyp narracjiczas narracjipostaćautor
To ile przyjemności sprawiało mu słyszenie tego śmiechu tylko upewniało go w przekonaniu, że dobrze postępuje. Kiedyś to zdecydowanie nie był ich moment. Lecz teraz, gdy oboje nie mieli już tak wielu zobowiązań? Mogli w końcu coś razem zbudować. Coś więcej niż tylko świetny seks. Chociaż i to nikomu nie zawadzało. Zdecydowanie jemu, kiedy jeszcze chwilę tamu nosił ją na rękach i zatapiał się w pocałunkach. Nie kiedy właśnie się przed nią wygłupiał kręcąc biodrami niczym w Magic Mike'u. Ten mały przerywnik, ani tym bardziej kolejna salwa śmiechu w ogóle mu nie przeszkadzały. Nadal wyglądała cholernie seksownie na jego łóżku. Tak naprawdę pragnął jej jeszcze bardziej w tym wydaniu.
- Przegrałaś, a ja jestem dupkiem i po prostu postanowiłem Ci pokazać, co straciłaś. - uśmiechnął się zadziornie rozpinając sprzączkę od paska i wyciągając go ze szlufek w dość widowiskowy sposób pozwalając sobie nawet by raz tym paskiem trzasnąć niczym z bicza - Musisz się zdecydować Darcy. Chcesz się mną dzielić, czy nie? - spojrzał w jej stronę próbując wyczytać coś z jej twarzy w półmroku kiedy rozpinał spodnie i szybko je z siebie ściągał. Podobnie jak skarpetki. Nie ma nic gorszego niż seks w skarpetkach.
Ukląkł jednym kolanem na łóżku i już miał na nią wejść, ale nic z tego. Zamiast tego zabrał się również za jej spodnie, które szybko rozpiął i jeszcze szybciej, jednym, sprawnym ruchem ściągnął je również z niej. Kiedy wrócą do tej cholernie przyjemnej gry wstępnej nie chciał już tego przerywać. Postanowił pozbyć się wszystkich problematycznych części ubioru tu i teraz.
Nie zamierzał natomiast dać jej już dłużej czekać. Wsunął się między jej uda opierając się dłonią o materac i od razu sięgając jej ust swoimi. Nie śpieszył się, nie musiał. Wiedział, że mają całą noc. Dziś należała do niego. Jak się postara może nawet nie tylko dzisiaj. Wolna dłoń powędrowała prosto pod jej koszulkę. Ułożył ją na jej płaskim brzuchu miarowo przesuwając ją coraz wyżej. Wyżej, podwijając materiał do góry, kiedy jego usta oderwały się w końcu od jej by zsunąć się na jej szyję. Znał jej wszystkie słabe punkty. Dokładnie wiedział, gdzie powinien skubnąć ją zębami. Gdzie przejechać swoim ciepłym językiem, a gdzie po prostu pocałować. Doskonale wiedział jak doprowadzić ją do tego stanu, który najbardziej lubił. Kiedy nie może oderwać od niego rąk.
Darcy Bowman