43 y/o
For good luck!
192 cm
Sierżant RCMP
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Tylko wymownie na nią spojrzał bo raczej oboje wiedzieli, że to nie było tylko niewinne postawienie drinka. Mogła przecież przejść obok niego zupełnie obojętnie. Nawet pewnie powinna była. Zostawić go w spokoju i nie inicjować żadnego kontaktu po tym, co przecież zrobił jej siostrze. Zamiast tego wysłała mu drinka. Niby z uprzejmości, lecz jak miał potraktować to jak cokolwiek innego niż zainicjowanie konwersacji? Tym bardziej, że była na czymś, co można było odczytać jako randkę z innym facetem. O ile nie chciała mu po prostu pokazać, że u niej wszystko świetnie, a nie znał jej raczej jako osoby, która musi coś komuś udowadniać, miała na myśli zupełnie coś innego. Dla Arthura to było wołanie o pomoc. Zdecydowanie. A on jako dżentelmen wyratował ją z opresji, w którą sama wpadła. Wiedziała, że to zrobi. Z tej strony go akurat znała. Więc tak, on nadal zamierzał utrzymywać, że to wszystko jej zasługa. Gdyby nie ten drink nie staliby teraz pod prysznicem obmywając swoje ciała po jednym z najlepszych stosunków, jakie miał w swoim życiu. Tak. To zdecydowanie była zasługa.
- Takich ludzi nie trzeba znać, to się od razu widzi. - spojrzał na nią znacząco i uśmiechnął się nieco złośliwie bo miał być to pewien psztyczek w jej stronę, że powinna sama to zauważyć.
W końcu to ona z ich dwójki była psychologiem, on jedynie znał się na łapaniu seryjnych morderców i dawaniu o nich lektur, a widział to już z kilometra. To, że gość na nią nie zasługiwał było oczywiste. Aż dziwne, że sama tego od razu nie widziała i dała się mamić jakimiś drinkami. Tak, zrzucał to na alkohol a nie kiepski gust.
- To było trudne, co? - uśmiechnął się ciepło sięgając jej ust swoimi i pozwalając sobie na kilka nieśpiesznych pocałunków - Wiesz, że nie jestem facetem, który robi rzeczy, których nie chce. - mruknął jeszcze w jej usta z lekkim przekąsem bo oboje zdążyli się o tym przecież niedawno przekonać, gdy zerwał zaręczyny z jej siostrą.
To zdarzenie cały czas rzucało się cieniem na tym wieczorze. Na wszystkim, co mogli mieć gdyby oboje tak bardzo nie szli w zaparte te lata temu. Dzisiaj nie mogli już zbudować niczego więcej niż tej jednej, niezapomnianej nocy. Nocy, którą dzielili, lecz ich czas nieubłagalnie dobiegał końca. Każda minuta pod prysznicem, choć cholernie przyjemna gdy niespiesznie dotykali swoich ciał i czuli się po prostu na miejscu, przybliżała ich do poranka. Llewellyn chciałby żeby było inaczej, lecz oboje zaprzepaścili swoją szansę. Teraz mogli po prostu wykorzystać czas, który był im dany.
- Wykończyłaś, jesteś pewna? - powiedział za jej plecami, lecz był pewien, że słyszała uśmiech w jego głosie, a na potwierdzenie swoich słów przywarł biodrami do jej pośladków by mogła poczuć, że nie był jeszcze całkowicie usatysfakcjonowany - Skoro muszę... - mruknął tuż obok jej ucha zaczepnie skubiąc płatek jej ucha swoimi zębami.
Niestety jego chęć droczenia się z Marą zawsze wygrywała ze wszystkim innym, więc zrobił dokładnie to, co powiedziała. Zabrał swoje dłonie z jej ciała delikatnie muskając je jeszcze opuszkami palców. Opłukał się z reszty piany po żelu do mycia i wyszedł spod prysznica. Chętnie natomiast przyglądał się jej sylwetce w zaparowanej kabinie kiedy się wycierał. Chciał zapamiętać ten moment, jak wszystkie inne. Wiedząc, że drugi raz już tego nie zobaczy. Uśmiechając się jeszcze zaczepnie wyszedł w końcu z łazienki dając jej chwilę dla samej siebie, kiedy on układał się całkiem wygodnie w łóżku. Pewnie powinien był pomyśleć o nastawieniu budzika, ale czy ten wykład był tak ważny? Najwyraźniej nie.

Mara Lakefield
34 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
psychoterapeuta w CAMH
Awatar użytkownika
Jingle bells, Jingle Bells
Jingle all the way
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Przewróciła z rozbawieniem oczami w odpowiedzi na jego spojrzenie. Nie dał się przekonać, ale w sumie… Oboje mieli trochę zasługi w tym, że byli właśnie razem pod prysznicem. Ona postawiła drinka, on odpowiedział na liścik i razem to ciągnęli. Grali w tą grę razem i najwyraźniej żadne z nich nie chciało przestać, co jak widać dobrze się dla nich skończyło. Przynajmniej już mieli jakiś obraz jakby to było, gdyby się złamali trochę wcześniej. I mimo świadomości, że to jest ich koniec, to niczego nie żałowała. Wpatrując się w niego, jego ciało, odwzajemniając jego pocałunki, była szczęśliwa w każdej sekundzie. Powiedzenie, że było to warte utraty dobrych relacji z siostrą zabrzmiałoby okrutnie, ale taka była prawda. Arthur był wart tego ryzyka. Był wart wszystkiego. Nawet jeśli po wszystkim się z nią droczył i nabijał z jej randki, a po części także z jej umiejętności czytania ludzi. Za ten seks, który jej zaserwował może na to machnąć ręką.
- I to cholernie, dlatego lepiej to doceń- dodała między pocałunkami z mniejszym entuzjazmem. Wolałaby jednak usłyszeć wprost z jego ust, że chce zostać u niej na noc. Oczywiście miała świadomość, że nie robi niczego wbrew sobie, ale to nie wykluczało, że jego intencje wobec pozostania w jej pokoju mogą się nie do końca zgadzać z jej. Jemu najwyraźniej było znacznie ciężej powiedzieć pewne rzeczy bez żadnego owijania, a prosto z mostu. Uznała jednak, że nie chce psuć tego wyjątkowego momentu i weźmie wszystko takie jakie jest.
I już miała się złamać, gdy poczuła na pośladkach, że wciąż ma jeszcze energię na więcej. Aż cicho jęknęła, że tak bezczelnie ją kusi. Nie była przekonana czy jest zadowolona, że jednak jej posłuchał. To było cholernie przyjemne uczucie - jego gorące, mokre i twarde ciało tuż za nią. Aż dostała gęsiej skórki, gdy się odsunął , chociaż woda wciąż była gorąca. Wykorzystała jednak ten moment, żeby doprowadzić się do porządku bez rozpraszaczy. Ale dostrzegła kątem oka, że się jej przygląda, co było podniecające. To jego spojrzenie, jego uśmiech. Odwzajemniła je, gdy akurat była odchylona pozwalając by woda z deszczownicy zmyła jej szampon z włosów.
Wyszła z kabiny, dopiero kiedy zostawił ją samą. Zerknęła na telefon, który wcześniej zostawiła na blacie i wysłała kilka smsów do Cynthi, a następnie go wyłączyła. Po kilku minutach wyszła z łazienki całkowicie naga i nie zerkając na niego, sięgnęła od razu po leżącą na ziemi koszulę. Stanęła przed lustrem i założyła ją przyglądając się własnemu odbiciu. - Hmm, nawet mi pasuje- powiedziała to nawet bardziej do siebie i zaczęła się obracać, aby sprawdzić czy i tyłek dobrze wygląda w tej koszuli. Tak, wyglądał dobrze, bo pośladki lekko wystawały, gdy akurat się obracała. Spojrzała dopiero teraz na Arthura i uśmiechnęła się zadziornie wchodząc na łóżko i podchodząc do niego na czworakach.- Nie wiem czemu stwierdziłeś, że nie będę chciała jej założyć - usiadła na nim okrakiem celowo omijając jego męskość i się wyprostowała. Odchyliła kawałek materiału odsłaniając trochę piersi, ale cały czas wpatrywała się w niego spojrzeniem pełnym iskierek i radości. - Ale brakuje guzika. Widać, że byłeś tak napalony na mnie, że aż go wyrwałeś- uśmiechnęła się szerzej i pochyliła się, by skraść mu buziaka. Szybkiego. Bardzo szybkiego, ponieważ zanim się obejrzał już z niego zeszła lądując sprawnie na podłodze. Dopiero teraz władowała się pod kołdrę obok i obejmując go w pasie, wtuliła się w niego.- I muszę też przyznać , że byłeś całkiem niezły. Nie wiem czemu dziewczyny ze studiów twierdziły, że jesteś kiepski w łóżku. Najwyraźniej się podszkoliłeś od tamtego czasu- i aby się nie roześmiać pocałowała go w zagłębienie między barkiem, a szyją. Pewnie powinna się zapytać o godzinę wykładu albo powiedzieć coś znacznie poważniejszego, ale miała dosyć poważnych rozmów. Chciała, żeby ta noc była idealna. Oboje wiedzieli jak to się skończy, więc żadne z nich nie musiało mówić tego na głos.


Arthur Llewellyn
Jakoś miło
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”