Gdyby ludzkość z takim samym zapałem pracowała nad
zwalczaniem cierpień, z jakim pracuje nad ich zadawaniem...
Dzień, który wydawał się być zwyczajny. Typowy, jeśli o pracę, nawał obowiązków. Nie różniła się zbytnio od innych pracowników szpitala. Wynikało to przecież z tego, że nie dało się tutaj tak po prostu odpocząć. Trzeba było skorzystać z każdej możliwej okazji, która się tutaj nadarzyła. Właśnie to było czymś, co pozostawało stałym elementem. Ucieczka chociaż na chwilkę do świata, który różnił się tak diametralnie od sali operacyjnej, od spotykania się z kolejnymi pacjentami i ich rodzinami. Prowadziła sporo konsultacji, które mogły ciągnąć się przez dłuższy czas. Nie robiła tego bo musiała, a raczej ze względu na to, że naprawdę wierzyła w to, że jej zadaniem było pomaganie. Przecież tym w głównej mierze powinna się kierować, wybierając właśnie ten zawód.
Kochała to co robiła. Nie można było powiedzieć, że tak nie jest.
Dała sobie czas, by zjeść coś na szybko za nim w jej gabinecie pojawi się jej kolejny pacjent. Zazwyczaj jej praca nie kończyła się po tym, jak odbędzie się operacja, nie rzadko ratująca życie. Próbowała w jakimś sensie, utrzymywać kontakt ale też prowadzić swoich pacjentów, przez różne etapy ich choroby, urazów. Tego co wymagało pochylenia się nad sprawą w bardziej dogłębny sposób, jeśli w ogóle można było tak to ocenić. Skoro spędzała tak wiele czasu, by od samego początku była niezwykle skrupulatna. Wykorzystywała nie tylko ogromną wiedzę, jaką udało jej się wpoić ale też liczyła się z tym, że posiada talent. Talent do tego by myśleć logicznie, nie bojąc się przy tym dotykać sposoby, które nie rzadko mogą uchodzić za eksperymentalne. Oczywiście w tym wszystkim, nigdy nie chciała narazić swoich pacjentów. Nigdy nie robiła tego pochopnie, bez uprzedniego przeanalizowania. Częstych i dość długich nieprzespanych nocy.
Niespiesznie upijając kolejny łyk ciepłej herbaty, spoglądała w kierunku drzwi do swojego gabinetu. Tak naprawdę już teraz oczekiwała, aż za moment miały się otworzyć. Miał wejść do środka właśnie Peterson. Wiedziała przecież z kim teraz będzie rozmawiała, nie było przecież tak, że mógł tutaj wejść ktokolwiek. Jeśli chodzi o pracę w klinice, to tak przecież panowały inne zasady ale dzisiaj kierowała się umówionymi pacjentami. Kontrolami, które wymagały tego by w pełni skupiła się na swojej pracy. Odkładając swój kubek, zmrużyła delikatnie oczy i podniosłą się ze swojego fotela, kierując swoje kroki przed siebie. W kierunku mężczyzny, który wszedł właśnie do środka. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
- Witam, zapraszam do środka - wskazała na krzesło, które stało przed jej burkiem. Nie musiała przecież od pierwszej chwili przechodzić zaraz do badania. Musiała przeprowadzić wywiad, z którego dowie się dokładnie, jaka jest sytuacja. Czy jest w stanie zrobić coś teraz, czy będzie musiała posłużyć się tym, co miałoby potrwać jakiś czas i będzie to pełne planowanie, tego jak podejść do jego przypadku. Wiadomym było przecież to, że nie można spoglądać na wszystkich w taki sam sposób, leczyć ich podobnymi metodami. Rzecz jasna, można uczyć się na tym, co do tej chwili mogła się dowiedzieć, co mogło być mniej lub bardziej skuteczne.
- Proszę usiąść, może się Pan czegoś napije? - spytała uprzejmie, odwracając się w stronę swojego fotela, który przysunęła do siebie i powoli usadowiła się na nim po raz kolejny. W dłoni pojawiła się karta pacjenta, często korzystała z papierowych wersji, uważając je za bardziej odpowiednie. Uwielbiała przecież oderwać swoje oczy od ekranu komputera, jednak to nie tak że kompletnie obawiała tego medium. Wręcz przeciwnie, w swojej pracy korzystała z tego, cały czas.
Owen Peterson