-
Not the smartest cookie in the jarnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
#1
Lubił to miejsce. Całe przepełnione zielenią East End i plaże nad jeziorem Ontario, ale też i swój kącik. Dom znalazł sam po tym jak agentka nieruchomości nie do końca potrafiła zrozumieć czego dokładnie szukał. Potrzebował remontu. Żadnej generalki, ale miał tu trochę dłubaniny. Szedł konsekwentnie z pomieszczenia do pomieszczenia, najwięcej czasu spędzając nad zaniedbanym ogródkiem. Było skromniej niż mógłby sobie na to pozwolić. Nie chciał nowoczesnego domu z rozmachem, sześcioma sypialniami, basenem, czy z miejscem dla większej ilości aut niż gości. Był to jego własny dom, pierwszy i chciał czuć się w nim właśnie jak w domu, tym pierwszym, nieskomplikowanym i prostym.
Wyniósł się od cioci już jakiś czas temu. Może nawet nie tyle, że czuł potrzebę by to zrobić, co po prostu uznał, że to już chyba ten moment. Nie chciał jej się już więcej zbędnie narzucać, chociaż wiedział, że nie był to problem. Stać go jednak było na przeprowadzkę, a i już dostatecznie długo się nim zajmowała. Przeprowadzka jednak w żadnym wypadku nie oznaczała tego, że widywali się mniej. Nawiedzał kuzynów i ciocię praktycznie non stop, na pewno nie dając im o sobie zapomnieć. Byli zżytą i zgraną rodziną, a inne dachy nad głową nie miały tego zmienić.
Nie tylko Amerykanie słynęli ze swojego grilla. Carne Asada, krewetki, kukurydza, tacos, tamales. Okazja jak każda inna do rodzinnego spotkania przy wspólnym stole, z Tepache w dłoni i muzyką z wystawionego na taras głośnika. Czekał tylko aż sąsiadka zza płotu zacznie swoje równie ciche wywody na ten temat. Z jakiegoś powodu za nim nie przepadała. Nieszczególnie wydaje mu się, że dał jej ku temu jakikolwiek powód. Jeśli imprezował, to raczej poza domem. Psa nie miał, trawnik kosił równie z granicą działek, "dzień dobry" zawsze grzecznie mówił. A jednak napotykał chłodne spojrzenie i często głośne uwagi. Nie brał ich sobie do siebie, bo przypuszczał, że starszej pani doskwierała po prostu samotność i stąd brała się ta drażliwość, ale tym samym dał sobie nieco wejść na głowę.
Jako kierownik grilla dzielnie przerzucał jedzenie, upewniając się, że tym razem obędzie się bez spalonych ofiar. Tak się naobracał, że jeden z szaszłyków wylądował na ziemi. Leżał tak przez moment, bo zaraz został przez niego podniesiony i położony ponownie na ruszcie, wiernie wyznając zasadę pięciu sekund. Rozglądał się szukając świadków, przystając wzrokiem na stojącej obok stołu Belly. Przyłapany. - Nic nie widziałaś. - Wskazał na nią szczypcami do grilla jakby rzucał na nią zaklęcie. - Ten będzie dla mnie. - Chyba, że go wyda. Wtedy je wymiesza i specjalnie go jej podrzuci.
- Ma! Szukasz czegoś? - Krzyknął na tyle głośno, aby jego słowa dotarły do cioci krzątającej się w domu, w którym zniknęła już chwilę temu, najpierw urzędując w kuchni, ale teraz już nie był pewien gdzie ją poniosło.
Rosario Cortez-Rodríguez Isabel Cortez
Lubił to miejsce. Całe przepełnione zielenią East End i plaże nad jeziorem Ontario, ale też i swój kącik. Dom znalazł sam po tym jak agentka nieruchomości nie do końca potrafiła zrozumieć czego dokładnie szukał. Potrzebował remontu. Żadnej generalki, ale miał tu trochę dłubaniny. Szedł konsekwentnie z pomieszczenia do pomieszczenia, najwięcej czasu spędzając nad zaniedbanym ogródkiem. Było skromniej niż mógłby sobie na to pozwolić. Nie chciał nowoczesnego domu z rozmachem, sześcioma sypialniami, basenem, czy z miejscem dla większej ilości aut niż gości. Był to jego własny dom, pierwszy i chciał czuć się w nim właśnie jak w domu, tym pierwszym, nieskomplikowanym i prostym.
Wyniósł się od cioci już jakiś czas temu. Może nawet nie tyle, że czuł potrzebę by to zrobić, co po prostu uznał, że to już chyba ten moment. Nie chciał jej się już więcej zbędnie narzucać, chociaż wiedział, że nie był to problem. Stać go jednak było na przeprowadzkę, a i już dostatecznie długo się nim zajmowała. Przeprowadzka jednak w żadnym wypadku nie oznaczała tego, że widywali się mniej. Nawiedzał kuzynów i ciocię praktycznie non stop, na pewno nie dając im o sobie zapomnieć. Byli zżytą i zgraną rodziną, a inne dachy nad głową nie miały tego zmienić.
Nie tylko Amerykanie słynęli ze swojego grilla. Carne Asada, krewetki, kukurydza, tacos, tamales. Okazja jak każda inna do rodzinnego spotkania przy wspólnym stole, z Tepache w dłoni i muzyką z wystawionego na taras głośnika. Czekał tylko aż sąsiadka zza płotu zacznie swoje równie ciche wywody na ten temat. Z jakiegoś powodu za nim nie przepadała. Nieszczególnie wydaje mu się, że dał jej ku temu jakikolwiek powód. Jeśli imprezował, to raczej poza domem. Psa nie miał, trawnik kosił równie z granicą działek, "dzień dobry" zawsze grzecznie mówił. A jednak napotykał chłodne spojrzenie i często głośne uwagi. Nie brał ich sobie do siebie, bo przypuszczał, że starszej pani doskwierała po prostu samotność i stąd brała się ta drażliwość, ale tym samym dał sobie nieco wejść na głowę.
Jako kierownik grilla dzielnie przerzucał jedzenie, upewniając się, że tym razem obędzie się bez spalonych ofiar. Tak się naobracał, że jeden z szaszłyków wylądował na ziemi. Leżał tak przez moment, bo zaraz został przez niego podniesiony i położony ponownie na ruszcie, wiernie wyznając zasadę pięciu sekund. Rozglądał się szukając świadków, przystając wzrokiem na stojącej obok stołu Belly. Przyłapany. - Nic nie widziałaś. - Wskazał na nią szczypcami do grilla jakby rzucał na nią zaklęcie. - Ten będzie dla mnie. - Chyba, że go wyda. Wtedy je wymiesza i specjalnie go jej podrzuci.
- Ma! Szukasz czegoś? - Krzyknął na tyle głośno, aby jego słowa dotarły do cioci krzątającej się w domu, w którym zniknęła już chwilę temu, najpierw urzędując w kuchni, ale teraz już nie był pewien gdzie ją poniosło.
Rosario Cortez-Rodríguez Isabel Cortez
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
#01
Jak Daniel się wyprowadził z domu, było mi dość dziwnie. Po jakimś czasie ja też się wyprowadziłam i matkę zostawiłam całkowicie samą. Jednak tak chyba bywa, prawda? Każdy ucieka z gniazdka, zakłada swoje własne i żyje na swoich własnych zasadach. No nie powiem, braciszek dość ładnie się ustawił i do tego bardzo dobra dzielnica. Gdybym miała rodzinę, pewnie też bym się tutaj przeprowadziła. Chwała, że to dopiero za parę lat i nie czeka mnie to jakoś teraz. No bo z kim?
Nalałam do szklanki lemoniadę arbuzową i skierowałam się w stronę brata. Wybrałam jakaś zwiewną sukienkę, która nie będzie mnie ograniczać. Zresztą wokół nas nie ma żadnego ciacha, który byłby mną zainteresowany, więc mogę nawet tutaj chodzić bez dodatkowego makijażu. Pomachałam swoim wachlarzem. Zakryłam usta za nim, widząc jak jedzenie, spada na ziemię. Zaśmiałam się z tej śmiesznej scenki, którą zauważyłam. Mam tylko wielką nadzieję, że to nie na mnie trafi.
— Ja nigdy nic nie widzę, także to nasza słodka tajemnica — Wzruszyłam ramionami i usiadłam na wolnym miejscu. Westchnęłam i ponownie napiłam się zimnego napoju. Podoba mi się tutaj, jest spokojnie i dom pasuje do niego. Tylko nie wiem czemu dom, skoro na razie jest sam. Może kogoś ma na oku? Planuje coś, o czym ja tutaj nie wiem? — Daniel.. gdybyś miał kogoś, powiedziałbyś mi? — Uważnie przyjrzałam mu się. Najważniejsza jest obserwacja, dzięki niej jesteśmy w stanie wszystko odgadnąć i stwierdzić, czy ktoś kłamie lub jest zawstydzony. Liczę, że nie poruszyłam czegoś, co mogłoby go zaboleć lub zirytować. Teraz liczy się dobra zabawa i mile spędzony czas.
— Sądzę, że sprawdza zabezpieczenia i czy masz odpowiednią ilość jedzenia. To jej obsesja, mówię Ci! — Mnie pewnie też to będzie czekać, ale im dłużej jej nie zaprosiłam, tym bardziej nie może sprawdzić prawie pustej lodówki i szafek z jedzeniem. Ostatnio preferuje gotowe dania, niż jakbym sama miała je po prostu robić i tyle w temacie. A może sama się tak tylko tłumaczę?
Daniel Cortez Rosario Cortez-Rodríguez
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
moonlight_13
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
#2 - Ubiór
Rosario naprawdę zastanawiało to, po co oni się od niej wyprowadzili, przecież nie wymuszała tego na nich, a szczególnie na Danielu, ponieważ Isa wyprowadziła się do chłopaka. Więc to było nawet zrozumiałe dla niej, ale nadal za nią tęskniła. Jak to Meksykańska matka, ciężko jej było wypuścić swoje pisklęta z gniazdka. A nawet jeżeli Isa rozstała się z facetem, oczywiste było, to że może wrócić do domu i to nie z podkulonym ogonem. Wręcz przeciwnie, przyjęłaby ją z otwartymi ramionami, bez krzty zastanowienia, dlaczego się tutaj zjawiła. Było również tak samo w przypadku Daniela. Pomimo tego, że miał już 28 lat, twierdziła, że jest na wyprowadzkę za młody, zresztą mieli na tyle duży dom, że bez problemu zmieściłaby się tam trzypokoleniowa rodzina. Co do tej pory im o tym przypomina.
Rosario oczywiście jak to matka, zawsze krzątała się po kuchni, pomimo to, że to Daniel zaprosił ich na grilla, to ona nie czułaby się sobą gdyby nie przygotowała dla nich żadnego jedzenia. Dlatego też zaczęła przygotowywać jakieś przekąski, napoje. Po czym wzięła się za przygotowanie nachos z pikantnym sosem meksykańskim, a drugi oczywiście guacamole. Typowe jedzenie meksykańskie.Po czym przygotowała tacos. W końcu będą mieli mięso z grilla, które świetnie nada się do włożenia w tacos, wraz z sałatką, za którą się wzięła zaraz po tym.
Kiedy miała, wszystko gotowe wzięła dwie tacki, z jedzeniem i wyszła wprost na ogródek d nich. Trafiła akurat na moment, w którym Daniel podnosił mięso z ziemi, spojrzała na niego karcąco i jak to często u niej bywało bury, dostawali od niej w języku hiszpańskim, i tak też było w tym przypadku.
- Hijo, ¿tengo que arrancarte los brazos algún día? ¡Tíralos a la basura ahora mismo! (PL: Synku, czy ja mam kiedyś urwać ci te rączki? Natychmiast wyrzuć to do śmieci!) - Burknęła na niego, po czym spojrzała na Ise.
- Niña, a ty tak nie stój, tylko przynieś resztę z kuchni... i ostatni raz kryłaś go przede mną. - Mówiąc to, stała oczywiście nad nią wymachując dłońmi. Kiedy skończyła — westchnęła, wywracając oczyma, po czym usiadła na fotelu.
- Co ja z wami mam! - Mruknęła słysząc to co powiedziała o zabezpieczeniach.
- Czy ja słyszałam dobrze pytanie o to czy kogoś masz Danielito? Wiesz, że z tym musisz przyjść do mnie pierwszej.
Daniel Cortez
Isabel Cortez
Rosario naprawdę zastanawiało to, po co oni się od niej wyprowadzili, przecież nie wymuszała tego na nich, a szczególnie na Danielu, ponieważ Isa wyprowadziła się do chłopaka. Więc to było nawet zrozumiałe dla niej, ale nadal za nią tęskniła. Jak to Meksykańska matka, ciężko jej było wypuścić swoje pisklęta z gniazdka. A nawet jeżeli Isa rozstała się z facetem, oczywiste było, to że może wrócić do domu i to nie z podkulonym ogonem. Wręcz przeciwnie, przyjęłaby ją z otwartymi ramionami, bez krzty zastanowienia, dlaczego się tutaj zjawiła. Było również tak samo w przypadku Daniela. Pomimo tego, że miał już 28 lat, twierdziła, że jest na wyprowadzkę za młody, zresztą mieli na tyle duży dom, że bez problemu zmieściłaby się tam trzypokoleniowa rodzina. Co do tej pory im o tym przypomina.
Rosario oczywiście jak to matka, zawsze krzątała się po kuchni, pomimo to, że to Daniel zaprosił ich na grilla, to ona nie czułaby się sobą gdyby nie przygotowała dla nich żadnego jedzenia. Dlatego też zaczęła przygotowywać jakieś przekąski, napoje. Po czym wzięła się za przygotowanie nachos z pikantnym sosem meksykańskim, a drugi oczywiście guacamole. Typowe jedzenie meksykańskie.Po czym przygotowała tacos. W końcu będą mieli mięso z grilla, które świetnie nada się do włożenia w tacos, wraz z sałatką, za którą się wzięła zaraz po tym.
Kiedy miała, wszystko gotowe wzięła dwie tacki, z jedzeniem i wyszła wprost na ogródek d nich. Trafiła akurat na moment, w którym Daniel podnosił mięso z ziemi, spojrzała na niego karcąco i jak to często u niej bywało bury, dostawali od niej w języku hiszpańskim, i tak też było w tym przypadku.
- Hijo, ¿tengo que arrancarte los brazos algún día? ¡Tíralos a la basura ahora mismo! (PL: Synku, czy ja mam kiedyś urwać ci te rączki? Natychmiast wyrzuć to do śmieci!) - Burknęła na niego, po czym spojrzała na Ise.
- Niña, a ty tak nie stój, tylko przynieś resztę z kuchni... i ostatni raz kryłaś go przede mną. - Mówiąc to, stała oczywiście nad nią wymachując dłońmi. Kiedy skończyła — westchnęła, wywracając oczyma, po czym usiadła na fotelu.
- Co ja z wami mam! - Mruknęła słysząc to co powiedziała o zabezpieczeniach.
- Czy ja słyszałam dobrze pytanie o to czy kogoś masz Danielito? Wiesz, że z tym musisz przyjść do mnie pierwszej.
Daniel Cortez
Isabel Cortez