ODPOWIEDZ
39 y/o, 189 cm
🐍 egzekutor na usługach mafii (again) 🦂 freelancer
Awatar użytkownika
Były komandos Joint Task Force 2, powrócił do Toronto, aby odnaleźć brata i złoić mu tyłek;
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Toronto. Dziwnie się czuł w otoczeniu wysokich, szklanych wieżowców, witryn sklepowych na każdym rogu i rozgardiaszu typowego dla dużych miast. Niby nic się zmieniło przez te lata w rozkładzie dróg i przecznic, to pomimo tego czuł promieniujące na całe ciało napięcie niepokoju. Zamiast doceniać możliwości jakie stwarzało Toronto - jedzenie z każdej kuchni świata, łatwy dostęp to medykamentów i rozrywki, krzywił się za każdym razem, gdy stawał w półgodzinnym korku. Tęsknił za poczuciem spokoju jakie odczuwał w dzikich odstępach Botswany. Czas płynął tam wolniej, nie było czynników stresujących, co dobrze oddziaływało na jego łagodne PTSD.
Powrót do Toronto wymagał od Patricka sporo energii, którą napędzała wyłącznie troska o młodszego brata. Po Ziggym nadal nie było śladu, a jakiekolwiek rozpytywanki kończyły rozczarowaniem lub dodatkowymi pytaniami. Odnawiał znajomości z rozmysłem i dyskretnie. Ostatni z kontaktów, Philipp Meyer umówił go na spotkanie z kimś kto miał znać odpowiedź na każde pytanie (jak jakaś pieprzona wyrocznia z Delf). Dlatego, nie mogąc spać, googlował informacje o Argentum Risk Solutions. Nie znalazł jednak nic, co mogło wzbudzić wątpliwości i zwiastować pułapkę. W tej jednej kwestii ufał Philippowi, bo kto nie ufa księgowym?
Został uprzedzony o kosztach i o ile pieniądze nie stanowiły kłopotu, to Patrick obawiał się waluty pod tytułem PRZYSŁUGA. Przysługi nigdy nie zwiastowały nic dobrego, szczególnie takie mistycznie brzmiące jak "nie znasz dnia, ani godziny", "przekonasz się w swoim czasie", "odezwiemy się". Przerabiał to wszystko. Jak już raz przelało się krew, tak trudno było zatrzymać ten rwący potok. Nie chciał powtórki.
Przedstawił się młodej recepcjonistce z polecenia Philippa Meyera i przystał na propozycję poczekania na kanapie. Nie byłby sobą, gdyby nie poddawał otoczenia analizie. W końcu zaproszono go do jednego z tych filmowych gabinetów, które należały do prezesów. Wielka przestrzeń, najlepszy widok na panoramę miasta. Dla Patricka miejsce zbyt odsłonięte, lecz założył, że okien nie byłoby tak łatwo rozbić.
Tak naprawdę nie wiedział czego się spodziewał, ale ujrzenie wysokiej, smukłej kobiety w eleganckim kostiumie w pierwszej chwili wybiło go ze znanego sobie rytmu. Było w niej coś onieśmielającego, choć nie należał do mężczyzn, którzy poddawali się takim emocjom. Czuł się jak intruz, ktoś kto zbłądził i wszedł tam, gdzie nie trzeba. Otrząsnął się z tej chwilowej zaćmy, nie wiedząc jeszcze czy powinien się cieszyć, że jego rozmówczyni nie wygląda na typową Karen z kadr.

- Dzień dobry - pod wpływem jej intensywnego spojrzenia czuł się głupio, ale podszedł bliżej - Polecił mi panią Philipp Meyer.



Alexis Wright
Ostatnio zmieniony pt lip 25, 2025 2:38 pm przez Patrick Voclain, łącznie zmieniany 1 raz.
pepsi cola
metafory, które nie mają sensu / metagaming / "poetyckość" będąca grafomanią / grafomania / lanie wody, które w 99% jest niepotrzebne.
35 y/o, 173 cm
Konsultantka ds. ryzyka i reputacji Argentum Risk Solutions
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Baza klientów, bogata w nazwiska z bardzo zróżnicowanych kręgów, zawsze była bardzo uważnie kontrolowana. Alexis osobiście zajmowała się każdym pojawiającym się po raz pierwszy, oraz każdym ściśle związanym ze światem przestępczym. Nie ufała wystarczająco swoim pracownikom, żeby oddelegowywać najdelikatniejsze sprawy, dlatego w ich rękach lądowało wszystko, co dużo lepiej wpasowywało się w legalne działanie firmy.
Philipp Meyer figurował jako jedno z najważniejszych nazwisk na jej prywatnej liście klientów. I to całkiem wysoko. Dla osób jego pokroju potrafiła znaleźć bardzo szybki termin spotkania, mając już niejako pojęcia z czym może się u niej pojawić tym razem.
Nigdy nie kwestionowała, nie oceniała otwarcie i nie okazywała żadnej emocji potencjalnie mogącej zachwiać zaufaniem, jakim ją obdarzano przy zleceniach. Sprzątała wiele brudów, przykrywała wiele syfu, pomagała wielu ludziom o wątpliwej moralności. I nadal spała względnie spokojnie, bo za tym wszystkim niezmiennie miała swój własny cel.
Rozłączyła się po skończonej rozmowie z prawnikiem mającym przejąć inną delikatną sprawę i poinformowała swoją asystentkę, że olejny klient może wejść. Wyciszony gabinet zapewniał pełną dyskrecję, ale jednocześnie nie pozwalał nikomu z zewnątrz w żaden sposób zorientować się, czy Alexis już była wolna. Wszystko załatwiała poprzez wewnętrzny system komunikacji między odpowiednimi kanałami.
Otworzyła dokument z danymi Meyera, wcześniej jedynie rzucając okiem na podesłaną notatkę, że chyba tym razem wysłał asystenta. To wzbudziło ciekawość i ostrożność, bo dotychczas zawsze rozmawiali osobiście.
Podniosła spojrzenie dopiero, kiedy cichy szelest drzwi ustał, a specyficzne kliknięcie zamka zakomunikowało ponowną pełnię prywatności. Uśmiechnęła się uprzejmie, co nie współgrało z bardzo uważnym, bystrym spojrzeniem przesuwającym się po nieznajomym od stóp do głów. Oceniała go tak, jak ocenia się kogoś widzianego po raz pierwszy, tworząc sobie w głowie obraz i mapę danej osoby.
- Dzień dobry. - Z grzeczności wstała i obeszła biurko, żeby przywitać się uściśnięciem ręki. Nuta bardziej osobistego podejścia, delikatnego zatarcia granicy między klientem i usługodawcą, czasem potrafiła zdziałać cuda. - Pan Meyer zawsze zjawiał się sam na umówionym spotkaniu, ale skoro jest tu pan z polecenia, to zakładam, że nie jest pan jego asystentem, panie...? - Przeciągnęła lekko ostatnią samogłoskę, akcentując ją pytającą nutą. Tak, jak nie lubiła tego typu niespodzianek i wolała znać personalia swoich klientów przed spotkaniem, żeby móc ich sprawdzić, tak dawał tej sytuacji śladowy kredyt zaufania. Ale tylko dlatego, że Philipp Meyer zadzwonił do niej osobiście i poprosił o spotkanie.

Patrick Voclain
gall anonim
brak ciągłości i spójności, przerost formy nad treścią, bezsensowne umieszczanie setek dialogów na różne niezwiązane ze sobą tematy
39 y/o, 189 cm
🐍 egzekutor na usługach mafii (again) 🦂 freelancer
Awatar użytkownika
Były komandos Joint Task Force 2, powrócił do Toronto, aby odnaleźć brata i złoić mu tyłek;
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Patrick uścisnął jej dłoń. Wyczuł chłód jej skóry i brak pośpiechu w tym geście. Kobieta wiedziała, co robi. Grała w grę, którą on znał aż za dobrze. Nie spodziewał się mniej, skoro rekomendacja wyszła od kogoś tak ostrożnego jak Meyer. Cofnął dłoń i przez moment nie odpowiedział. Musiał ocenić układ sił — to był jego odruch.
– Patrick Voclain – przedstawił się, sucho, bez zbędnych ozdobników. Nie zastanawiając się, czy o nim słyszała.

Stanął trochę bokiem do biurka, nie siadał jeszcze, choć czekał na zaproszenie. Nie z nieśmiałości – z instynktu. Zawsze najpierw obserwował. Pokój był wystudiowany w detalach: ciemne drewno, nowoczesne szkło, chłodne światło – wszystko miało mówić o prestiżu, kontroli i dyscyplinie. Przestrzeń bezpieczna dla tych, którzy mieli coś do ukrycia i do ugrania. Brak zdjęć rodzinnych. Brak chaosu. Gabinet jak forteca, która nie zdradza intencji właściciela. Podobało mu się to. Mimo odczuwanego niepokoju.
– Nie jestem nikim z zespołu Meyera. I nie jestem nikim z jego rodziny, jeśli o to chodzi. Mamy długą, czystą relację zawodową – powiedział, spokojnym tonem, z nutą wytrenowanej neutralności.
Przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Przesunął kciukiem skrawek dłoni, tam, gdzie dotknęła go jej chłodna dłoń. Nieświadomy gest będący oznaką stresu. Nie wiedział, czy to atmosfera tego miejsca, czy bystre i uważne spojrzenie jego rozmówczyni. Zupełnie jakby prześwietlała go na wylot. Tak samo patrzyli ludzie na misjach zwiadowczych: żeby znaleźć słabe punkty, zanim się je ujawni. Kiedy wskazała na fotel, usiadł.

– Potrzebuję informacji o kimś, kto prawdopodobnie ukrywa się zarówno przed policją, jak i przed swoimiprzeszedł od razu do rzeczy, nie potrafiąc zbyt długo podtrzymywać grzecznościowej rozmowy. Utkwił błękitne spojrzenie w jej twarzy. Nigdy jeszcze nie widział u nikogo tak dużych oczu.


Alexis Wright
pepsi cola
metafory, które nie mają sensu / metagaming / "poetyckość" będąca grafomanią / grafomania / lanie wody, które w 99% jest niepotrzebne.
35 y/o, 173 cm
Konsultantka ds. ryzyka i reputacji Argentum Risk Solutions
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Voclain. Zapamiętała nazwisko, zanim jeszcze zapisała je w nowym dokumencie, który będzie musiała otworzyć. Już sama ta wiedza dawała jej wiele możliwości. Pomimo dyskomfortu wywołanego przez proces wykraczający daleko poza jej protokoły - lubiła dowiadywać się kim są jej klienci jeszcze zanim pojawili się w gabinecie - zachowała spokój. Dostała teraz nazwisko i jeśli nie było fałszywe, to nie powinna mieć zbyt dużych problemów w znalezieniu wszystkiego, co mogłoby tego człowieka skompromitować.
Skinęła krótko głową, nie przestając uśmiechać się w ten uprzejmy, wytrenowany sposób, profesjonalnie i bez emocji odbijających się w spojrzeniu. Nie pracował z Meyerem ani nie był jego krewnym. Skoro jego tożsamość została pominięta, to musiało łączyć się z tym bardzo wiele ukrytych informacji, albo sprawa była bardziej nagła. I delikatna.
- W porządku, panie Voclain. Proszę usiąść. - Wskazała mu krzesło przygotowane dla interesantów i wróciła na swoją stronę biurka. - Alexis Wright, konsultant do spraw ryzyka i reputacji. Ale zakładam, że już pan wie czym firma się specjalizuje, skoro przyszedł pan tutaj z polecenia jednego ze stałych klientów. - Bez pośpiechu i z elegancją kobiety mającej duże doświadczenie w pracy przy wszelkiego rodzaju dokumentach, usiadła w swoim fotelu. Zamknęła dokument Philippa Meyera i otworzyła całkiem nowy, wpisując w pierwszą rubrykę imię i nazwisko mężczyzny. Patrick Voclain. W przeciągu kilku minut powinna mieć gotowe przynajmniej podstawowe informacje na jego temat, te dostępne publicznie, wyekstraktowane z systemów państwowych.
Nie przekręciła nawet głowy, ale jej spojrzenie przeskoczyło z ekranu na twarz rozmówcy, a palce zatrzymały się nad klawiaturą, kiedy tak bezpośrednio przedstawił swój problem. Nie odpowiedziała od razu. Przyjrzała mu się nieco uważniej, analizując jego błękitne oczy i uważne, bystre spojrzenie, a także jego postawę w pozycji siedzącej i gesty, mowę ciała. Wyglądał na kogoś, kto widział dużo. I wiedział równie wiele. Tacy ludzie mieli bardzo konkretny rodzaj spojrzenia - skupionego, analizującego, zbyt mądrego żeby zrobić coś pochopnego. Zaintrygował ją.
Zmieniła nieco pozycję, odsuwając się odrobinę od laptopa. Splotła dłonie i oparła łokcie i przedramiona o blat biurka, tuż obok komputera, ale jednak na tyle daleko, żeby nie sprawiać wrażenia, jakby nadal jej uwaga wciąż w jakimś stopniu tam zostawała. Pochyliła się w jego kierunku może kilka centymetrów. Nie było w tym geście żadnej chęci inwazyjnego wkraczania w jego przestrzeń osobistą, ale zdecydowanie emanowała autorytetem. Nie mogła w pełni odkryć przed nim swoich kart i na tacy podać mu pełnego profilu działań firmy, aż tyle znajomość Meyera nie zapewniała.
- Panie Voclain, nie jesteśmy agencją detektywistyczną. Ale myślę, że to już pan wie. - Zrobiła krótką, znaczącą pauzę, uderzając w sposób subtelnie ironiczny w jego ego. - Moją specjalizacją jest kontrola szkód, naprawianie reputacji i ocenianie ryzyka. Dlaczego przychodzi pan z tym problemem właśnie do mnie? - Krótko i przelotnie rozłożyła lekko dłonie, jakby w ten sposób podkreślała zadawane pytanie i wyrażała swoje niezrozumienie.
Nie mogła wprost powiedzieć mu, że trafił w doskonałe miejsce, najpierw potrzebowała zgromadzić informacje na jego temat.

Patrick Voclain
gall anonim
brak ciągłości i spójności, przerost formy nad treścią, bezsensowne umieszczanie setek dialogów na różne niezwiązane ze sobą tematy
39 y/o, 189 cm
🐍 egzekutor na usługach mafii (again) 🦂 freelancer
Awatar użytkownika
Były komandos Joint Task Force 2, powrócił do Toronto, aby odnaleźć brata i złoić mu tyłek;
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Szukanie informacji o Patricku nie powinno nastręczać Alexis kłopotów. Większość z nich obfitowała w krótkie wyświechtane frazy, ale część była utajniona przez wojsko. Szczególnie ta traktująca o misjach w Somalii, Mogadiszu, czy Syrii. Wątpliwe nawet, czy uda się jej dotrzeć do informacji, że był w elitarnej jednostce specjalnej Joint Task Force 2. JTF2 to najtajniejsza jednostka sił zbrojnych Kanady. O jej udziałach w misjach zagranicznych niewiele wiadomo. Państwo się do niczego nie przyznaje, poza nielicznymi wyjątkami jak wojna w Afganistanie, czy ochrona Igrzysk Olimpijskich i szczytów G7/G20. Dla najzwyczajniejszego kanadyjskiego Smitha, Voclain był weteranem, któremu należał się szacunek za służbę ojczyźnie. Czy obawiał się tego co uda się wyszperać Wright? Raczej nie. Mafijne sekrety zabierano ze sobą do grobu. Nazwisko Voclain było jednak znane i to dwojako. Zdziwi się, jeśli nie słyszała o Zachu.
Patrzył na to co robi, jak skupia wzrok na ekranie, jak palce uderzają delikatnie w klawiaturę. Wolałby, aby nie wprowadzała żadnych danych do systemu informatycznego.

- Pani agencja zna... To środowisko. Zna mechanizmy. Zwracając się do choćby najlepszego detektywa w Toronto, musiałbym mówić mu o rzeczach nieprzeznaczonych dla laika. Mój brat działa w strukturach Ndranghety. Ponad tydzień temu zadzwonił z prośbą o ratunek, po czym ślad po nim zaginął. Domyślam się, że znowu komuś podpadł. Ktoś mógł wydać na niego wyrok, a gdybym był częścią tego systemu to zgłosiłbym się do Argentum Risk Solutions nie chcąc sobie brudzić rąk. Wolałbym uniknąć odświeżania starych znajomości, dlatego potrzebuję pańskiej pomocy. Chcę tylko informacji, a resztę załatwię sam. Pieniądze nie grają roli - była to jego najdłuższa wypowiedź od... Wielu lat. Błękitne spojrzenie było utkwione w ciemnych oczach Alexis. Niechętnie tu przyszedł, bo nie lubił na kimś polegać. Już w wojsku sprawiało mu to dyskomfort, który zanikał dopiero w momencie, kiedy zżywał się ze swoją jednostką. Położył dłonie na podłokietnikach.



Alexis Wright
pepsi cola
metafory, które nie mają sensu / metagaming / "poetyckość" będąca grafomanią / grafomania / lanie wody, które w 99% jest niepotrzebne.
35 y/o, 173 cm
Konsultantka ds. ryzyka i reputacji Argentum Risk Solutions
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Sama nazwa Ndrangheta poruszyła mechanizm mapujący w jej umyśle. Po tym dużo łatwiej było łączyć kropki. Szczególnie, kiedy Patrick wspomniał o bracie zwracającym się do niego o pomoc. To wyjaśniało dlaczego nazwisko Voclain wydawało jej się znajome, musiała już mieć z nim do czynienia w przypadku pracy z kimś z tej organizacji.
Zdziwiła ją tak duża ilość słów i informacji, jaką otrzymała w odpowiedzi. Może Patrick nie był tego do końca świadom, ale powiedział o sobie znacznie więcej w tych paru kluczowych zdaniach, niż może nawet powinien. Skoro brat zwrócił się do niego z prośbą o pomoc, to on miał możliwość udzielenia mu tej pomocy. I to ponownie. Na dodatek stare znajomości i wiedza, jak daleko mogła sięgać wiedza Alexis, uświadomiły jej z kim mogła mieć do czynienia. I gdzie powinna szukać informacji.
Przez kilka bardzo długich sekund wpatrywała się w niego uważnie, nie odrywając spojrzenia od jego oczu, może nawet szukając w jego postawie czegoś więcej niż już otrzymała. Wyglądał na kogoś, kto nie był jeszcze zdesperowany, ale już sięgał po rozwiązania, których normalnie nie brałby pod uwagę. Jego spięcie, zbyt nienaturalne oparcie rąk o podłokietniki i rzeczowy ton sugerowały dyskomfort. Podobny do tego, który ona sama czuła, kiedy nie wiedziała z czym lub kim się mierzy.
Czyżby lubił kontrolować sytuację w takim samym stopniu, jak ona?
Odchyliła się w końcu na oparcie krzesła, pozostawiając dłonie oparte na blacie.
- Teraz rozumiem czemu pan Meyer umówił spotkanie na swoje nazwisko. W porządku. - Sięgnęła do jednej z szuflad po kalkulator, wystukała na nim kilka cyferek i podsunęła w kierunku swojego rozmówcy. - Nie jest to typowa usługa jaką świadczę, może być nawet bardziej kosztowna, w zależności jak trudne okaże się znalezienie śladu. Jeśli zgadza się pan na wpłacenie zaliczki w wysokości połowy tej kwoty, to będę potrzebowała dane pańskiego brata, łącznie z ksywkami, zdjęciem. I pański numer kontaktowy. Bezpieczny numer kontaktowy. - Nawet jeśli miałaby tylko powiadomić go o tym, że powinien przyjść znowu do agencji, to dużo lepiej było zachowywać tego typu kontakty z dala od jakichkolwiek oczu i uszu.
Wyciągnęła klasyczną teczkę na dokumenty papierowe, wyjęła z niej jedną kartkę i razem z długopisem położyła przed Patrickiem. Systemy informatyczne służyły jej do pewnych konkretnych zadań, zawsze zabezpieczone i nie pozostawiające wyraźnego śladu. Rzeczy delikatne zachowywała w formie fizycznej, szczelnie zamknięte tam, gdzie tylko ona miała dostęp.
Nie do końca legalne działania firmy nie mogły odzwierciedlać się w oficjalnych rejestrach cyfrowych, wtedy nie słynęłaby w pewnych kręgach z ostrożności i umiejętności zachowania tajemnicy.

Patrick Voclain
gall anonim
brak ciągłości i spójności, przerost formy nad treścią, bezsensowne umieszczanie setek dialogów na różne niezwiązane ze sobą tematy
39 y/o, 189 cm
🐍 egzekutor na usługach mafii (again) 🦂 freelancer
Awatar użytkownika
Były komandos Joint Task Force 2, powrócił do Toronto, aby odnaleźć brata i złoić mu tyłek;
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Patrick przesunął wzrokiem po kalkulatorze, potem po twarzy Alexis. Kwota nie zrobiła na nim wrażenia – był przygotowany na każdą, pod warunkiem, że w zamian dostanie to, czego potrzebuje. Nie zareagował od razu. Nie skinął głową, nie mruknął na potwierdzenie. Przez krótką chwilę w gabinecie panowała cisza, jakby mierzył wagę decyzji, choć odpowiedź już znał. To było raczej przeciąganie momentu — jego sposób na potwierdzenie, że ma pełną kontrolę nad tym, co za chwilę zrobi. Kiedy Alexis sięgnęła po teczkę i położyła przed nim kartkę wraz z długopisem, przeniósł spojrzenie na czysty arkusz.
Wyciągnął rękę, wziął podkładkę, przytrzymał ją lewą dłonią, a prawą powoli uniósł długopis. Przez ułamek sekundy się zawahał — niezauważalnie dla kogoś, kto nie znał go dobrze. Nie dlatego, że miał coś do ukrycia. Chodziło o coś znacznie bardziej prozaicznego, a zarazem intymnego. Nie lubił pisać ręcznie. Nigdy nie miał ładnego pisma, a jego służba w wojsku tylko to pogłębiła — tam wszystko sprowadzało się do skrótów, kodów, parafek. Zaczął wypisywać podstawowe informacje jak imię i nazwisko, datę urodzenia i znaki szczególne. Zatrzymał się na moment, odrywając wzrok od kartki. Poczuł znajome napięcie w karku — objaw koncentracji, niepokoju, i gniewu, który gdzieś głęboko tlił się od chwili zniknięcia brata. Dopisał swój numer kontaktowy, a także adres domu.
– Nie jestem przywiązany do tego, co Meyer nazywa „miękką dyskrecją”. Jeśli okaże się, że ktoś specjalnie starał się, żeby Ziggy zniknął, nie będę się zastanawiał nad konsekwencjami. Ale chcę wiedzieć, zanim zrobię cokolwiek – słowa wypowiadał bez emocji, prawie sucho, choć tak naprawdę Ziggy był jedną z nielicznych osób, które potrafiły sprawić, że "czuł". Oddał dokumenty – Więcej nie muszę mówić. Mnie też prześwietlisz, co rozumiem. To praktyczne.
Oparł się z powrotem w fotelu, utkwiwszy w niej spojrzenie — tym razem nieco głębiej, jakby chciał sprawdzić, ile naprawdę rozumie z sytuacji, z którą ma do czynienia. Nie chciał niepotrzebnego ryzyka. Wiedział, że ten krok coś zmienia. Nie był już tylko obserwatorem ani samotnym graczem. Oddał część kontroli. Teraz pozostawało pytanie: co Alexis zrobi z tym, co właśnie jej przekazał.
Drgnął przypomniawszy sobie o zdjęciu. Sięgnął za pazuchę kurtki i wyjął dwa telefony: jeden pamiętający czasy narodzin noki, a drugi nowszy, nigdy nie podłączany do sieci. Wyszukał zdjęcie swojego brata i położył telefon na biurku, przesuwając go w kierunku Alexis.
— Takie będzie wystarczające? Nie mam przy sobie kabla — powiedział, żałując, że nie przyniósł fizycznej wersji podobizny Ziggy'ego.


Alexis Wright
pepsi cola
metafory, które nie mają sensu / metagaming / "poetyckość" będąca grafomanią / grafomania / lanie wody, które w 99% jest niepotrzebne.
35 y/o, 173 cm
Konsultantka ds. ryzyka i reputacji Argentum Risk Solutions
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

W swojej pracy spotykała się z wieloma bardzo różnymi rodzajami ludzi - od desperatów, po niezaprzeczalne potwory. Patrick, mimo że jeszcze nie potrafiła go sklasyfikować, nie budził zaskoczenia. Oddawał część swojej prywatnej przestrzeni dobrowolnie, nawet jeśli robił to z zachowawczą niechęcią. Rozumiała takie podejście, sama osobiście działała dość podobnie, nie było to dziwne w tym świecie.
Dałą mu przestrzeń na wypełnienie dokumentu, przenosząc swoją uwagę na ekran komputera. Otrzymała już te najbardziej podstawowe informacje o nazwisku Voclain, takie nie wymagające sięgania do zabezpieczonych baz danych ani proszenia nikogo o wyekstraktowaanie ich z zakodowanych źródeł. Rzuciło jej się w oczy jedynie to, że Patrick ma status weterana, a to z kolei dawało pojęcie gdzie szukać dalszych informacji.
Pochyliła się znowu nieznacznie, opierając dłonie na blacie biurka i odbierając podsunięte dokumenty. Nieznacznie szerszy, może nawet odrobinę bardziej szczery uśmiech pojawił się na jej ustach, ale nie odpowiedziała na to przypuszczenie o prześwietleniu. To bardzo bystre z jego strony i absolutnie nie błędne. Za to forma wypowiedzi i łatwość z jaką przeszedł do bardziej osobistego zwrotu na "ty", poruszyły napiętą strunę ostrożności. Nie odniosła się do tego w żaden inny sposób, jak uważnym spojrzeniem znowu wbitym w jego niebieskie oczy. Już go prześwietlała i nie wątpiła, że i on obserwował ją uważniej, niż dawał to po sobie poznać.
- Nie jestem w stanie określić kiedy będę miała jakiekolwiek wartościowe informacje, więc musze prosić o cierpliwość. Niezależnie od wyniku, dam znać w przeciągu pięciu dni. Sprawy delikatne wymagają ostrożności, czego z pewnością jest pan świadom. - Podkreśliła dystans, zachowując profesjonalizm.
Przez chwilę patrzyła na niego wyczekująco, unosząc nieznacznie brwi. Nie naciskała, nie przypomniała, jedynie czekała, aż Patrick sam przypomni sobie czego zabrakło. Całe szczęście nie musiała czekać dłużej niż kilka sekund, bo cisza z pewnością zaczęłaby ciążyć. Przysunęła sobie bliżej telefon ze zdjęciem, nie podnosząc go z blatu.
- Tak, wystarczy. Jeśli nie ma pan nic przeciwko... - Sięgnęła po swój telefon. Przesyłanie zdjęcia wiadomością lub bluetoothem tworzyło zbyt bezpośrednie połączenie z urządzeniem, a to nie było wcale bezpieczne. Dużo łatwiej było zrobić zdjęcie zdjęcia, nawet jeśli psuło to jakość obrazu znacząco.
Odsunęła w końcu telefon Patricka, oddając mu go.
Załatwili jeszcze kwestię wpłaty zaliczki i Alexis pożegnała Patricka, odprowadzając go do drzwi gabinetu. Przed kolejnym spotkaniem, zaczęła już poruszać odpowiednie sznurki w poszukiwaniu informacji najpierw o swoim nowym kliencie.

KONIEC

Patrick Voclain
gall anonim
brak ciągłości i spójności, przerost formy nad treścią, bezsensowne umieszczanie setek dialogów na różne niezwiązane ze sobą tematy
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ First Canadian Place”