ODPOWIEDZ
23 y/o, 155 cm
tańczy w The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
najpierw ci zatańczy, później zwinie portfel
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

#3
To był jej pomysł. Wyjść gdzieś, gdzie poczuje się normalnie, ginąc w tłumie ludzi, którzy przyszli tam z tego samego powodu – żeby się rozerwać, miło spędzić czas i skupić na atrakcjach ginących w neonowych światłach. Wciąż nie przywykła do ekskluzywnych restauracji, do których chciał ją zabierać. Nie dlatego, że jej się nie podobało – dlatego, że nie wiedziała, jak się zachować. Którymi sztućcami zjeść konkretną potrawę? Siedzieć z nogą założoną na nogę czy jednak totalnie „zwyczajnie”? Co powiedzieć, a czego nie? Ona najchętniej miałaby wszystko gdzieś. Ale nie zawsze wypadało. Doskonale o tym wiedziała. Ciężko było przestawić się z trybu buntowniczki na ten, który od dziecka chcieli zaprogramować w niej rodzice.

„Bądź n o r m a l n a. Nie przynoś nam wstydu”.
Miała wolny dzień, jeden z tych, które spędzała w połowie na odsypianiu poprzedniej zmiany w klubie. Przebudziła się między trzecią a czwartą po południu; szybki rzut jednym okiem na telefon. Kilka nieprzeczytanych wiadomości. Ustawienie budzika po raz któryś z kolei. Następna godzina snu.
Szósta czternaście. Przeciągnęła się w łóżku, naciągając na twarz koc, który prosił się o wypranie. Nie miała na to czasu. Dźwięk nadchodzącej wiadomości. Po omacku znalazła telefon leżący gdzieś obok jej głowy, a kiedy go odblokowała, drażniące światło ekranu uderzyło aż za bardzo. Odpisała na sms-a i odłożyła komórkę na materac. Przetarła twarz dłonią. Ciężko się wstawało, ale… Jedna myśl wystarczyła, by podniosła się do pionu.

Kurwa, nie zdążę.
Tak, to by j e j pomysł. Letni lunapark w mieście, otworzony na miesiąc, góra dwa. Rozlokowany w porcie robił wrażenie. Chciała tam iść, właśnie z nim, choć głupio było się do tego przyznać. Przecież to było takie „nijakie”. Musiała wziąć się w garść. Wzięła szybki prysznic, a w międzyczasie mozolnego ubierania złapała za kawałek zimnej pizzy z wczorajszej nocy.

Lari
przyjedziesz po mnie? 💗
Wiadomość...

Pół godziny później była gotowa.
Luźne dżinsy, krótki top i kurtka w zapasie, bo noce bywały chłodne. Włosy związane w niedbały kok. Trochę makijażu, nie za dużo, w sam raz. Najważniejszy punkt – zakryć sińce pod oczami, które zdradzały zmęczenie. I na koniec jedna kreska, wciągnięta na szybko tuż przed wyjściem z mieszkania.

Nie zauważy…
Zaparkowany przy ulicy samochód nie pasował do tej dzielnicy. Wślizgnęła się do środka na siedzenie pasażera i zamknęła za sobą drzwi, odwracając w stronę kierowcy. Od razu wydała się jakaś szczęśliwsza. Dała Rhettowi buziaka w policzek.
Hej — rzuciła, przechylając głowę na bok.
Jeszcze nie rozgryzła, w jakim był humorze.

Rhett Bloom
0 y/o, 0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

-1- Laura Fogarty

Nie odpisał. Nie spytał, czy to naprawdę było to, czego akurat dziś potrzebowała. Nie był dobry w pytania. Wsiadł i przyjechał — bez planu, bez niczego - pod te jej małe mieszkanko.

Gdy tylko wsiadła, nie spojrzał na nią wprost. Tylko kątem oka - na te jej długie, blond włosy, w których zauroczył się od pierwszego razu. Silnik chodził już od kilku minut, ale dopiero teraz nacisnął gaz. Ręce -długie, nieruchome, gotowe. Jakby wystarczyło jedno skinienie, by na liczniku wskoczyło maksimum. Taki był. Surowy w spojrzeniu. Zimny w ciszy. I to właśnie dawało mu kontrolę. W życiu, w ludziach, w niej.

— Hej — usłyszał.

Odwrócił głowę powoli, ale nie od razu. Odpowiedź nie padła. Zamiast niej - skinienie. Ledwie zauważalne, jakby dla samego siebie. Ruszył. Samochód sunął cicho przez zatłoczone ulice, a on doskonale czuł, że choć jest z nią fizycznie, tak duchowo jego obecność była obecna może w trzydziestu procentach.
Miał świadomość, że jej oczy coś skrywają. Że pod tonem „normalności” jest coś więcej, ale nie chciał grzebać. Nie dzisiaj. Nie teraz. Bo jakby zaczął, musiałby też przyznać, że sam dziś nie umie siebie utrzymać w całości.
Nie powiedział jej, że od rana toczył wojnę - z samym sobą, z wszystkimi diabłami w głowie, których nie da się już nawet policzyć. Że patrzył na swój sztab jak na grupę błaznów próbujących wkupić się w jego łaskę. Że prawnik znowu dzwonił - i nie odebrał. Że był już zmęczony byłymi kochankami, które nie potrafiły zrozumieć, że to nie ich czas. Bo teraz miał Laurę. Lepszą niż każda z nich razem wzięte.

Spoglądał na nią co jakiś czas. Usta, ruch głowy, grymas na twarzy — było w tym coś, co go kłuło i nie dawało spokoju.

A może po prostu zaczął zwracać na nią większą uwagę. Większą, niż powinien. Nie powie jej tego. Teraz, ani być może nigdy. Nie mówił wprost o swoich uczuciach. Ale potrzebował jej teraz. Mocniej, niż miał odwagę przyznać nawet przed sobą.

-Gdzie mam nas zawieźć? - zapytał cicho, łapiąc ją za rękę bez zbędnych słów.

Nie spodziewał się, że ta sama dziewczyna, z którą kiedyś zdradził pierwszą licealną miłość w szkolnej toalecie, będzie po tylu latach jego miłosną partnerką. I choć zabrzmi to jak na niego absurdalnie - liczył, że nie skończy się to po paru randkach. Że może tym razem będzie to coś trwalszego. Może nawet na stałe.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Porzucone”