-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Alexis nie miała w zwyczaju przyjmować ludzi, o których nie wiedziała nic. A właściwie — prawie nic. Bo zanim imię trafiło do kalendarza, zanim ktokolwiek zdążył przestąpić próg jej biura, miała już za sobą kilkanaście minut sprawdzania, analizowania, zestawiania danych.
Nie ufała przypadkom.
Siedziała w swoim gabinecie, przy biurku, na którym wszystko było uporządkowane aż do przesady. Monitor dyskretnie wygaszony, obok otwarty cienki notes, pióro i długopis, filiżanka z niedopitą kawą i nic poza tym. Minimalizm, który mówił więcej niż słowa — tak jak i ona. Za nią rozciągały się panoramiczne okna z widokiem na Toronto — miasto pełne sekretów i złudzeń. Po drugiej stronie drzwi asystentka wiedziała już, że gdy tylko klient się zjawi, ma go od razu wprowadzić. Żadnych ceregieli, bezsensownego czekania i niepotrzebnych anonsów.
Imię mężczyzny wywołało u niej instynktowną reakcję. Coś w jego nazwisku, strzępku znalezionej historii lub powiązaniach sprawiło, że nie zignorowała notatki. Był ostrożny, może nawet zbyt ostrożny. Miał czyste papiery, ale Alexis potrafiła czytać między wierszami. Milczenie wokół niektórych faktów zawsze mówiło więcej niż gotowe raporty.
Założyła nogę na nogę, wciągając krótkim ruchem powietrze przez nos. Niepokój? Ciekawość? Obie emocje znała dobrze i obie potrafiła ukryć. Jeśli ktoś prosił o spotkanie w Argentum, zwykle miał coś do stracenia. A jeśli przekraczał próg jej prywatnego gabinetu — miał jeszcze więcej do ukrycia.
Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i spojrzała w stronę wejścia, jeszcze nie wstając.
- Dzień dobry, panie Todorovski. - Przywitała się cicho, bez niepotrzebnego angażowania emocji, jakby było to nagraną formułką profesjonalnej uprzejmości. Z dystansem. Dopiero po tych słowach podniosła wzrok znad notesu i wstała ze swojego miejsca. Kątem oka zauważyła, że jej asystentka zamknęła drzwi za klientem. - Proszę się nie krępować. Napije się pan czegoś? Kawa, herbata, woda? - Wskazała na krzesło stojące przed biurkiem, które właśnie obeszła, żeby wyciągnąć rękę w geście wciąż formalnego, ale bardziej personalnego powitania. To wszystko miało swój cel, bo reakcje rozmówcy na wszystkie detale od momentu przekroczenia progu gabinetu były przez Alexis analizowane. Nie odrywała spojrzenia dużych, ciemnych oczu od swojego gościa, nie należała do osób łatwo ulegających onieśmieleniu. W wielu przypadkach to ona wywoływała dyskomfort swoja nieukrywaną otwartością obserwacji.
Marco Todorovski
Nie ufała przypadkom.
Siedziała w swoim gabinecie, przy biurku, na którym wszystko było uporządkowane aż do przesady. Monitor dyskretnie wygaszony, obok otwarty cienki notes, pióro i długopis, filiżanka z niedopitą kawą i nic poza tym. Minimalizm, który mówił więcej niż słowa — tak jak i ona. Za nią rozciągały się panoramiczne okna z widokiem na Toronto — miasto pełne sekretów i złudzeń. Po drugiej stronie drzwi asystentka wiedziała już, że gdy tylko klient się zjawi, ma go od razu wprowadzić. Żadnych ceregieli, bezsensownego czekania i niepotrzebnych anonsów.
Imię mężczyzny wywołało u niej instynktowną reakcję. Coś w jego nazwisku, strzępku znalezionej historii lub powiązaniach sprawiło, że nie zignorowała notatki. Był ostrożny, może nawet zbyt ostrożny. Miał czyste papiery, ale Alexis potrafiła czytać między wierszami. Milczenie wokół niektórych faktów zawsze mówiło więcej niż gotowe raporty.
Założyła nogę na nogę, wciągając krótkim ruchem powietrze przez nos. Niepokój? Ciekawość? Obie emocje znała dobrze i obie potrafiła ukryć. Jeśli ktoś prosił o spotkanie w Argentum, zwykle miał coś do stracenia. A jeśli przekraczał próg jej prywatnego gabinetu — miał jeszcze więcej do ukrycia.
Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i spojrzała w stronę wejścia, jeszcze nie wstając.
- Dzień dobry, panie Todorovski. - Przywitała się cicho, bez niepotrzebnego angażowania emocji, jakby było to nagraną formułką profesjonalnej uprzejmości. Z dystansem. Dopiero po tych słowach podniosła wzrok znad notesu i wstała ze swojego miejsca. Kątem oka zauważyła, że jej asystentka zamknęła drzwi za klientem. - Proszę się nie krępować. Napije się pan czegoś? Kawa, herbata, woda? - Wskazała na krzesło stojące przed biurkiem, które właśnie obeszła, żeby wyciągnąć rękę w geście wciąż formalnego, ale bardziej personalnego powitania. To wszystko miało swój cel, bo reakcje rozmówcy na wszystkie detale od momentu przekroczenia progu gabinetu były przez Alexis analizowane. Nie odrywała spojrzenia dużych, ciemnych oczu od swojego gościa, nie należała do osób łatwo ulegających onieśmieleniu. W wielu przypadkach to ona wywoływała dyskomfort swoja nieukrywaną otwartością obserwacji.
Marco Todorovski
gall anonim
brak ciągłości i spójności, przerost formy nad treścią, bezsensowne umieszczanie setek dialogów na różne niezwiązane ze sobą tematy
-
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Tutaj się nie spóźnił. Pojawił się w recepcji dokładnie o umówionej godzinie, tak, że nawet asystentka nie musiała dokładnie dopytywać o jego personalia - zgadzało się dosłownie wszystko. Bez zbędnej zwłoki mógł więc przekroczyć próg gabinetu, co całkiem przypadło mu do gustu. On także nie przepadał za wszelakimi opóźnieniami, nawet tymi drobnymi. I gdy drzwi się zamknęły, okazało się, że... Trafił swój na swego.
- Dzień dobry, panno Wright - odezwał się, kierując powoli w stronę kobiety i dając jej w ten sposób czas na wyjście zza biurka. Nie speszył się pod jej spojrzeniem, nie odwrócił wzroku, nie stracił rytmu kroku. Ba, odpowiedział tym samym - stalowoszare, zimne i twarde spojrzenie nie odrywało się od kobiety. Emanował chłodną aurą, a wyprostowana sylwetka zdradzała, że kiedyś był żołnierzem i nie zapomniał dawnych czasów. Ona obserwowała każdy jego ruch i drgnięcie, a on - dosłownie - odpowiedział jej tym samym. Na sobie miał nienagannie skrojony, na pewno na osobisty wymiar, czarny garnitur oraz czarną koszulę. Mógłby wyglądać jak przedsiębiorca pogrzebowy, ale jednak coś w nim samym wyraźnie przeczyło tej właśnie opcji.
- Poproszę o herbatę. Czarną, bez dodatków - dodał po chwili, gdy usłyszał pytanie. Wreszcie podszedł na tyle, że mógł spokojnie ująć ją za dłoń. Nie ścisnął jej tak, jak to czynili obecnie niemal wszyscy - pochylił się i delikatnie musnął ustami wierzch, nie zostawiając żadnego mokrego i nieprzyjemnego wrażenia. - Miło mi, że nasze spotkanie doszło do skutku - powiedział, gdy się już wyprostował. W innych ustach zabrzmiałoby to sztucznie oraz dość przeciętnie, ale w jego tonie oraz spojrzeniu nie dało się doszukać niczego takiego. Zgodnie ze swoim wychowaniem poczekał, aż jego rozmówczyni pierwsza zajmie miejsce i dopiero wtedy usiadł.
- Obecnie mam dość niewielki, lecz irytujący problem, który rzuca się na reputację moich klubów. Pojawiają się niepochlebne opinie na temat moich pracowników w mediach społecznościowych oraz te na temat klubów w samym internecie. Średnio interesuje mnie, kto je wystawia, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że takie opinie można wykupić w dowolnych ilościach. Interesuje mnie natomiast to, by taką kampanię przekuć na moją korzyść. - Był konkretny i nie lubił tracić czasu, widać to było w jego postawie oraz fakcie, że od razu przeszedł do rzeczy. Chociaż teraz karty leżały bardziej po stronie Alexis niż jego samego - mimo to, najwyraźniej, nie bardzo lubił sprawiać wrażenie uzależnionego od kogokolwiek.
Alexis Wright
- Dzień dobry, panno Wright - odezwał się, kierując powoli w stronę kobiety i dając jej w ten sposób czas na wyjście zza biurka. Nie speszył się pod jej spojrzeniem, nie odwrócił wzroku, nie stracił rytmu kroku. Ba, odpowiedział tym samym - stalowoszare, zimne i twarde spojrzenie nie odrywało się od kobiety. Emanował chłodną aurą, a wyprostowana sylwetka zdradzała, że kiedyś był żołnierzem i nie zapomniał dawnych czasów. Ona obserwowała każdy jego ruch i drgnięcie, a on - dosłownie - odpowiedział jej tym samym. Na sobie miał nienagannie skrojony, na pewno na osobisty wymiar, czarny garnitur oraz czarną koszulę. Mógłby wyglądać jak przedsiębiorca pogrzebowy, ale jednak coś w nim samym wyraźnie przeczyło tej właśnie opcji.
- Poproszę o herbatę. Czarną, bez dodatków - dodał po chwili, gdy usłyszał pytanie. Wreszcie podszedł na tyle, że mógł spokojnie ująć ją za dłoń. Nie ścisnął jej tak, jak to czynili obecnie niemal wszyscy - pochylił się i delikatnie musnął ustami wierzch, nie zostawiając żadnego mokrego i nieprzyjemnego wrażenia. - Miło mi, że nasze spotkanie doszło do skutku - powiedział, gdy się już wyprostował. W innych ustach zabrzmiałoby to sztucznie oraz dość przeciętnie, ale w jego tonie oraz spojrzeniu nie dało się doszukać niczego takiego. Zgodnie ze swoim wychowaniem poczekał, aż jego rozmówczyni pierwsza zajmie miejsce i dopiero wtedy usiadł.
- Obecnie mam dość niewielki, lecz irytujący problem, który rzuca się na reputację moich klubów. Pojawiają się niepochlebne opinie na temat moich pracowników w mediach społecznościowych oraz te na temat klubów w samym internecie. Średnio interesuje mnie, kto je wystawia, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że takie opinie można wykupić w dowolnych ilościach. Interesuje mnie natomiast to, by taką kampanię przekuć na moją korzyść. - Był konkretny i nie lubił tracić czasu, widać to było w jego postawie oraz fakcie, że od razu przeszedł do rzeczy. Chociaż teraz karty leżały bardziej po stronie Alexis niż jego samego - mimo to, najwyraźniej, nie bardzo lubił sprawiać wrażenie uzależnionego od kogokolwiek.
Alexis Wright
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Alexis uważnie obserwowała sposób, w jaki się poruszał. Pewnie, precyzyjnie, bez zawahania, jak ktoś, kto ma doświadczenie w terenie, nie tylko w gabinetach. Podobało jej się to. Nie emanował przemocą, ale dyscypliną. I nie lubił bawić się w grzeczności ponad to, co konieczne. To był już pierwszy punkt dla niego.
Nie drgnęła, gdy musnął jej dłoń w starym, niemal teatralnym geście. Nie było w niej nawet śladu zaskoczenia. Jej mimika pozostała niewzruszona, choć oczy zdawały się przez ułamek sekundy rejestrować ten gest jak coś interesującego — niekoniecznie wartego zaufania, ale zapamiętania. Nie dała się wytrącić z równowagi tym gestem, który u wielu kobiet wywołałby zakłopotanie. Alexis nie była "wieloma kobietami".
Gdy usiadła, odruchowo wygładziła mankiet koszuli wystający spod marynarki. Dyskretnie. W sposób niemal niezauważalny. Użyła wewnętrznego telefonu, żeby poprosić asystentkę o przygotowanie herbaty dla gościa i wody dla niej. A kiedy odłożyła słuchawkę, splotła palce obydwóch dłoni i oparła je o blat biurka w geście skupienia uwagi na rozmówcy.
Słuchała go w milczeniu, nie przerywając, nie komentując. A kiedy w końcu zabrała głos, mówiła krótko, bez podnoszenia tonu.
- Przekuć kryzys w narzędzie nacisku. - Skinęła głową ze zrozumieniem i być może aprobatą, zakładając nogę na nogę. - Lubię klientów, którzy myślą w ten sposób. Większość panikuje, próbuje wszystko natychmiast usuwać i zamiatać pod dywan. - Odchyliła się lekko w fotelu i wystukała kilka słów na klawiaturze komputera.
- Negatywne kampanie wizerunkowe zwykle mają jedno źródło: pieniądze albo urażone ego. Czasem oba naraz. Kluby nocne to wrażliwy grunt. Jedno zdjęcie, jedna nagrana bójka, jeden zmanipulowany cytat i narracja gotowa. Ale dobrze poprowadzona kontrakcja może nie tylko zdusić problem, ale i wzmocnić pańską pozycję. Od pana zależy, jak daleko chce pan się posunąć. - Przeniosła wzrok z ekranu i spojrzała mu prosto w oczy. - Czy zależy panu na wygładzeniu wizerunku… czy na zasianiu strachu przed kolejną próbą? - Nie było w tym pytaniu emocji, była tylko strategia. A Marco wyglądał na człowieka, który nie szukał kosmetycznych poprawek.
Marco Todorovski
Nie drgnęła, gdy musnął jej dłoń w starym, niemal teatralnym geście. Nie było w niej nawet śladu zaskoczenia. Jej mimika pozostała niewzruszona, choć oczy zdawały się przez ułamek sekundy rejestrować ten gest jak coś interesującego — niekoniecznie wartego zaufania, ale zapamiętania. Nie dała się wytrącić z równowagi tym gestem, który u wielu kobiet wywołałby zakłopotanie. Alexis nie była "wieloma kobietami".
Gdy usiadła, odruchowo wygładziła mankiet koszuli wystający spod marynarki. Dyskretnie. W sposób niemal niezauważalny. Użyła wewnętrznego telefonu, żeby poprosić asystentkę o przygotowanie herbaty dla gościa i wody dla niej. A kiedy odłożyła słuchawkę, splotła palce obydwóch dłoni i oparła je o blat biurka w geście skupienia uwagi na rozmówcy.
Słuchała go w milczeniu, nie przerywając, nie komentując. A kiedy w końcu zabrała głos, mówiła krótko, bez podnoszenia tonu.
- Przekuć kryzys w narzędzie nacisku. - Skinęła głową ze zrozumieniem i być może aprobatą, zakładając nogę na nogę. - Lubię klientów, którzy myślą w ten sposób. Większość panikuje, próbuje wszystko natychmiast usuwać i zamiatać pod dywan. - Odchyliła się lekko w fotelu i wystukała kilka słów na klawiaturze komputera.
- Negatywne kampanie wizerunkowe zwykle mają jedno źródło: pieniądze albo urażone ego. Czasem oba naraz. Kluby nocne to wrażliwy grunt. Jedno zdjęcie, jedna nagrana bójka, jeden zmanipulowany cytat i narracja gotowa. Ale dobrze poprowadzona kontrakcja może nie tylko zdusić problem, ale i wzmocnić pańską pozycję. Od pana zależy, jak daleko chce pan się posunąć. - Przeniosła wzrok z ekranu i spojrzała mu prosto w oczy. - Czy zależy panu na wygładzeniu wizerunku… czy na zasianiu strachu przed kolejną próbą? - Nie było w tym pytaniu emocji, była tylko strategia. A Marco wyglądał na człowieka, który nie szukał kosmetycznych poprawek.
Marco Todorovski
gall anonim
brak ciągłości i spójności, przerost formy nad treścią, bezsensowne umieszczanie setek dialogów na różne niezwiązane ze sobą tematy
-
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Kobieta była dość interesująca, a przynajmniej jej zachowanie w stosunku do klienta. Miał wrażenie, że gdyby musieli się ze sobą zetrzeć, to nie wiadomo, które z nich by wyszło zwycięsko z tego starcia. Ale teraz wiedział przynajmniej, że trafił we właściwe miejsce oraz do właściwej osoby. Tego przecież powinien oczekiwać od osoby zajmującej się kryzysami, prawda? Spokoju, opanowania i pewności siebie. Aż mu się przypomniały dawne lata w wojsku, gdzie każde zadanie było tym kryzysowym, na które opracowywało się plany, a na koniec i tak następowała wielka improwizacja. Teraz jednak kryzys był z rodzaju tych, których sam nie ogarnie i pomoc specjalisty była wręcz wymagana. Dlatego siedział teraz po drugiej stronie biurka.
- Nie interesuje mnie usuwanie wszystkiego, ponieważ to automatycznie oznaczałoby dla wszystkich, że chcę coś ukryć - wyjaśnił krótko swój punkt widzenia. Nie miał zamiaru sprawiać takiego wrażenia, tym bardziej że ruszał niemal równocześnie z działaniami prawnymi, którym także nie zamierzał przeszkadzać. Bardzo chciał, by obydwie te rzeczy działy się równolegle, a chociaż nie mógł liczyć na to, że będą się wzajemnie uzupełniać, to jakaś szansa przecież mogła istnieć.
- Pieniądze mogę wymienić jako powód na pewno. Trzy kobiety żądają ode mnie odszkodowania za teoretycznie, molestowanie, jakiego mieli dopuścić się moi pracownicy. Każde żądanie jest jednak zbyt podobne do siebie, bym uwierzył w przypadek i mam dziwne przekonanie, że to one mogą stać za tym całym szumem wokół moich przybytków. - Urwał na chwilę, zastanawiając się nad kolejnymi opcjami. Jednak teraz to właśnie te fakty wydawały mu się najbardziej prawdopodobne ze wszystkich. Przy okazji, miał też chwilę, by zastanowić się nad pytaniem, które padło ze strony kobiety.
- Jedno i drugie najlepiej - odpowiedział, wydając się niema lekko rozbawiony swoim stwierdzeniem. Jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że może to nie być do pogodzenia, ale jednak nie mógł się powstrzymać przed taką próbą. - Chodzi o to, by nikt nie był w stanie niczego mi zarzucić w związku z tymi działaniami, bo jest to dla mnie ważne w stosunku do podejmowanych kroków prawnych. Ale też chciałbym, by w przyszłości ktoś inny poważnie zastanowił się nad podobnymi działaniami, które teoretycznie miałyby mi zaszkodzić.
Alexis Wright
- Nie interesuje mnie usuwanie wszystkiego, ponieważ to automatycznie oznaczałoby dla wszystkich, że chcę coś ukryć - wyjaśnił krótko swój punkt widzenia. Nie miał zamiaru sprawiać takiego wrażenia, tym bardziej że ruszał niemal równocześnie z działaniami prawnymi, którym także nie zamierzał przeszkadzać. Bardzo chciał, by obydwie te rzeczy działy się równolegle, a chociaż nie mógł liczyć na to, że będą się wzajemnie uzupełniać, to jakaś szansa przecież mogła istnieć.
- Pieniądze mogę wymienić jako powód na pewno. Trzy kobiety żądają ode mnie odszkodowania za teoretycznie, molestowanie, jakiego mieli dopuścić się moi pracownicy. Każde żądanie jest jednak zbyt podobne do siebie, bym uwierzył w przypadek i mam dziwne przekonanie, że to one mogą stać za tym całym szumem wokół moich przybytków. - Urwał na chwilę, zastanawiając się nad kolejnymi opcjami. Jednak teraz to właśnie te fakty wydawały mu się najbardziej prawdopodobne ze wszystkich. Przy okazji, miał też chwilę, by zastanowić się nad pytaniem, które padło ze strony kobiety.
- Jedno i drugie najlepiej - odpowiedział, wydając się niema lekko rozbawiony swoim stwierdzeniem. Jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że może to nie być do pogodzenia, ale jednak nie mógł się powstrzymać przed taką próbą. - Chodzi o to, by nikt nie był w stanie niczego mi zarzucić w związku z tymi działaniami, bo jest to dla mnie ważne w stosunku do podejmowanych kroków prawnych. Ale też chciałbym, by w przyszłości ktoś inny poważnie zastanowił się nad podobnymi działaniami, które teoretycznie miałyby mi zaszkodzić.
Alexis Wright
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Przez chwilę w milczeniu analizowała słowa Marco. Patrzyła na niego uważnie, jakby każde jego zdanie rozkładała na czynniki pierwsze i zapisywała w niewidzialnym notatniku. Nie wyglądała na zaskoczoną – podobne historie słyszała już wcześniej, choć przyznała w myślach, że połączenie zarzutów z kampanią oczerniającą było dość… perfidne. Jej twarz pozostawała spokojna, ale w oczach pojawiła się czujność, którą Marco mógłby rozpoznać z lat własnej służby – ten rodzaj skupienia, kiedy ktoś układa plan już w trakcie rozmowy.
Kiedy przyniesiono im wodę i herbatę, podziękowała asystentce i odczekała, aż drzwi się za nią zamkną. Ponownie skupiła się na rozmówcy.
- Rozumiem. Trzy kobiety, zbieżność treści oskarżeń, ten sam moment, w którym zaczynają pojawiać się negatywne opinie w sieci... - Powoli wyliczała, jakby porządkowała fakty nie tylko dla siebie, ale i dla niego. - To wygląda na kampanię zaplanowaną z wyprzedzeniem. Wykorzystano zarzuty, które są medialne i trudne w obronie, bo sama sugestia wystarczy, by wywołać reakcję. - Sięgnęła po długopis i przesunęła go wzdłuż pustej kartki, jakby chciała wygładzić jakieś ewentualne zagięcia. Skinęła lekko głową i zaczęła notować, jednocześnie mówiąc dalej. Jej ton pozostał spokojny, ale wyraźnie przeszedł z trybu rozmowy w tryb operacyjny.
- Będę potrzebowała pełnego dostępu do wewnętrznych raportów z klubów. Zmiany grafiku, listy pracowników z ostatnich miesięcy, wszelkich incydentów, nawet tych, które wydają się nieistotne. I, oczywiście, pełnej dokumentacji prawnej dotyczącej oskarżeń. Im szybciej to dostanę, tym szybciej będę mogła wytypować punkty nacisku. - Nie pytała, czy jest gotów udostępnić te dane, ton jej głosu sugerował, że traktuje to jako oczywistość. Zapisaną schludnym, zgrabnym pismem listę potrzebnych, wyszczególnionych przed chwilą informacji, podsunęła w kierunku klienta. - Jednocześnie zorganizuję monitoring mediów. Wykorzystamy wzrost zainteresowania tematem, by wprowadzić do sieci odpowiednie treści. Odpowiednio zaplanowane, mogą odwrócić uwagę od oskarżeń i przekierować ją tam, gdzie nam wygodnie. - Odchyliła się lekko w fotelu i sięgnęła po małą butelkę wody. Wypełniła ją stojącą obok szklankę do połowy, ale nie napiła się.
Jej spojrzenie wróciło do Marco, kiedy tylko zakręcona butelka znowu stanęła obok szklanki.
– Moje działania nie będą kolidować z pracą prawników, wręcz przeciwnie. Jeżeli zrobimy to dobrze, ich praca stanie się prostsza, a szum medialny zacznie działać na pańską korzyść. Oczywiście nie wykluczam konsultacji z pana prawnikami, jeśli zajdzie taka potrzeba. – Uśmiechnęła się lekko, choć był to uśmiech pozbawiony ciepłych emocji, a jedynie uprzejmy gest wciąż mieszczący się w ramach profesjonalizmu. – Proszę mi wierzyć, ludzie, którzy próbują wykorzystywać takie metody, bardzo szybko tracą ochotę na powtórkę, jeśli odpowiednio się ich potraktuje. - Na zwykłych szaraków nie trzeba było wyciągać ciężkich dział, więc najprawdopodobniej wystarczyło stworzyć legendę.
Marco Todorovski
Kiedy przyniesiono im wodę i herbatę, podziękowała asystentce i odczekała, aż drzwi się za nią zamkną. Ponownie skupiła się na rozmówcy.
- Rozumiem. Trzy kobiety, zbieżność treści oskarżeń, ten sam moment, w którym zaczynają pojawiać się negatywne opinie w sieci... - Powoli wyliczała, jakby porządkowała fakty nie tylko dla siebie, ale i dla niego. - To wygląda na kampanię zaplanowaną z wyprzedzeniem. Wykorzystano zarzuty, które są medialne i trudne w obronie, bo sama sugestia wystarczy, by wywołać reakcję. - Sięgnęła po długopis i przesunęła go wzdłuż pustej kartki, jakby chciała wygładzić jakieś ewentualne zagięcia. Skinęła lekko głową i zaczęła notować, jednocześnie mówiąc dalej. Jej ton pozostał spokojny, ale wyraźnie przeszedł z trybu rozmowy w tryb operacyjny.
- Będę potrzebowała pełnego dostępu do wewnętrznych raportów z klubów. Zmiany grafiku, listy pracowników z ostatnich miesięcy, wszelkich incydentów, nawet tych, które wydają się nieistotne. I, oczywiście, pełnej dokumentacji prawnej dotyczącej oskarżeń. Im szybciej to dostanę, tym szybciej będę mogła wytypować punkty nacisku. - Nie pytała, czy jest gotów udostępnić te dane, ton jej głosu sugerował, że traktuje to jako oczywistość. Zapisaną schludnym, zgrabnym pismem listę potrzebnych, wyszczególnionych przed chwilą informacji, podsunęła w kierunku klienta. - Jednocześnie zorganizuję monitoring mediów. Wykorzystamy wzrost zainteresowania tematem, by wprowadzić do sieci odpowiednie treści. Odpowiednio zaplanowane, mogą odwrócić uwagę od oskarżeń i przekierować ją tam, gdzie nam wygodnie. - Odchyliła się lekko w fotelu i sięgnęła po małą butelkę wody. Wypełniła ją stojącą obok szklankę do połowy, ale nie napiła się.
Jej spojrzenie wróciło do Marco, kiedy tylko zakręcona butelka znowu stanęła obok szklanki.
– Moje działania nie będą kolidować z pracą prawników, wręcz przeciwnie. Jeżeli zrobimy to dobrze, ich praca stanie się prostsza, a szum medialny zacznie działać na pańską korzyść. Oczywiście nie wykluczam konsultacji z pana prawnikami, jeśli zajdzie taka potrzeba. – Uśmiechnęła się lekko, choć był to uśmiech pozbawiony ciepłych emocji, a jedynie uprzejmy gest wciąż mieszczący się w ramach profesjonalizmu. – Proszę mi wierzyć, ludzie, którzy próbują wykorzystywać takie metody, bardzo szybko tracą ochotę na powtórkę, jeśli odpowiednio się ich potraktuje. - Na zwykłych szaraków nie trzeba było wyciągać ciężkich dział, więc najprawdopodobniej wystarczyło stworzyć legendę.
Marco Todorovski
gall anonim
brak ciągłości i spójności, przerost formy nad treścią, bezsensowne umieszczanie setek dialogów na różne niezwiązane ze sobą tematy
-
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Słuchał. Po prostu słuchał, ale uważnie i z zimnym błyskiem w oczach, który jasno mówił, że jednocześnie także kalkuluje i ocenia podejście kobiety do całej sprawy. Owszem, był klientem, którego było stać na usługi jej agencji, ale jednocześnie był klientem wymagającym i posiadającym swoją wizję co do standardów, z jakimi chciał się tu zetknąć. Na pewno sam już także zebrał odpowiednie informacje na temat usług, osób i podejścia do spraw. A i to, z czym tu przyszedł, jasno wskazywało na to, że nie pozostawiał zbyt wielu rzeczy zwykłemu przypadkowi.
- I widzi pani, moja kancelaria również poprosiła o kontakt do państwa. Także wasze prośby mogą się niedługo ze sobą skrzyżować. Mam tylko nadzieję, że ta obopólna współpraca będzie udana w przypadku tej sprawy. - Dokumentów nie mógł jej obecnie dać, bo zwyczajnie ich przy sobie nie posiadał. Mógł przewidzieć, czego kobieta będzie od niego chciała, lecz wolał otrzymać listę czarno na białym niż szykować stosy plików, z których połowę pewnie by i tak wykasował. Gdy więc podsunęła mu spisaną listę, wziął kartkę i przyjrzał się temu, co tam było zapisane, a następnie schował ją do kieszeni marynarki. Nie zanegował żadnego z żądań kobiety, a całość przyjął tak gładko, że nie można było mieć żadnych wątpliwości, że wszystko na pewno do niej dotrze i to najszybciej, jak tylko będzie mógł.
- Czy potrzebuje pani dostępu do social mediów moich klubów? Czy wystarczy to, co pani sama wydobędzie z sieci? - Wolał się upewnić niż pozostawiać takie kwestie w niedomówieniu. Im więcej spraw postawią jasno, tym będzie lepiej dla ich współpracy, a w konsekwencji dla jego sprawy. I o to mu właśnie chodziło. Sięgnął po herbatę i upił łyk, bo skoro już otrzymał ten poczęstunek, to niegrzecznie byłoby go zignorować. A poza tym, chciało mu się pić.
- Proszę. - Gdy odstawił filiżankę, sięgnął do wewnętrznej kieszeni i wyjął wizytówkę, którą podał pani Wright. Na kartoniku były dane kancelarii prawniczej, do której zgłosił się z tą sprawą. - To oni prowadzą moją sprawę - dodał, by było jasne, że nie poleca jej randomowego miejsca, które ot tak mu się przypomniało. I lekko skinął głową na kolejne słowa kobiety. Tak, zdawał sobie z tego sprawę, dlatego idealnie dbał o swoją własną reputację w organizacji, do której przynależał. I odpowiednio traktował każdego, kto chciał temu wizerunkowi zaszkodzić.
- Bardzo mnie to cieszy, ponieważ bardzo bym chciał uniknąć ewentualnej powtórki. Nie lubię się powtarzać, także w komunikatach, jakie wysyłam do osób, które próbują mi zaszkodzić. - Znów sięgnął po herbatę, tak, jakby mówił o czymś najzwyczajniejszym w świecie. Był całkowicie nastawiony na wygraną i zdecydowanie gotowy na wszystko, by to właśnie osiągnąć. - Czy coś jeszcze, na ten moment, mogę dla pani zrobić, by ułatwić działanie w tej sprawie?
Alexis Wright
- I widzi pani, moja kancelaria również poprosiła o kontakt do państwa. Także wasze prośby mogą się niedługo ze sobą skrzyżować. Mam tylko nadzieję, że ta obopólna współpraca będzie udana w przypadku tej sprawy. - Dokumentów nie mógł jej obecnie dać, bo zwyczajnie ich przy sobie nie posiadał. Mógł przewidzieć, czego kobieta będzie od niego chciała, lecz wolał otrzymać listę czarno na białym niż szykować stosy plików, z których połowę pewnie by i tak wykasował. Gdy więc podsunęła mu spisaną listę, wziął kartkę i przyjrzał się temu, co tam było zapisane, a następnie schował ją do kieszeni marynarki. Nie zanegował żadnego z żądań kobiety, a całość przyjął tak gładko, że nie można było mieć żadnych wątpliwości, że wszystko na pewno do niej dotrze i to najszybciej, jak tylko będzie mógł.
- Czy potrzebuje pani dostępu do social mediów moich klubów? Czy wystarczy to, co pani sama wydobędzie z sieci? - Wolał się upewnić niż pozostawiać takie kwestie w niedomówieniu. Im więcej spraw postawią jasno, tym będzie lepiej dla ich współpracy, a w konsekwencji dla jego sprawy. I o to mu właśnie chodziło. Sięgnął po herbatę i upił łyk, bo skoro już otrzymał ten poczęstunek, to niegrzecznie byłoby go zignorować. A poza tym, chciało mu się pić.
- Proszę. - Gdy odstawił filiżankę, sięgnął do wewnętrznej kieszeni i wyjął wizytówkę, którą podał pani Wright. Na kartoniku były dane kancelarii prawniczej, do której zgłosił się z tą sprawą. - To oni prowadzą moją sprawę - dodał, by było jasne, że nie poleca jej randomowego miejsca, które ot tak mu się przypomniało. I lekko skinął głową na kolejne słowa kobiety. Tak, zdawał sobie z tego sprawę, dlatego idealnie dbał o swoją własną reputację w organizacji, do której przynależał. I odpowiednio traktował każdego, kto chciał temu wizerunkowi zaszkodzić.
- Bardzo mnie to cieszy, ponieważ bardzo bym chciał uniknąć ewentualnej powtórki. Nie lubię się powtarzać, także w komunikatach, jakie wysyłam do osób, które próbują mi zaszkodzić. - Znów sięgnął po herbatę, tak, jakby mówił o czymś najzwyczajniejszym w świecie. Był całkowicie nastawiony na wygraną i zdecydowanie gotowy na wszystko, by to właśnie osiągnąć. - Czy coś jeszcze, na ten moment, mogę dla pani zrobić, by ułatwić działanie w tej sprawie?
Alexis Wright
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Obserwowała go z wyraźnym skupieniem, przyglądając się, jak niemal automatycznie przechodził od analizy jej słów do własnych kalkulacji. Znała ten typ klientów – takich, którzy nigdy nie wchodzą do gabinetu jako zwykli petenci, ale jako gracze, świadomi swojej pozycji i sprawdzający, czy druga strona zasługuje na ich respekt. To wcale jej nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – podobna bezpośredniość i jasne granice często czyniły współpracę prostszą.
– Dobrze, że kancelaria była na tyle pragmatyczna – Odparła spokojnie, a ton jej głosu nie brzmiał jak pochwała, a raczej stwierdzenie faktu. – Oznacza to, że wszyscy będziemy operować w tym samym rytmie, a to przyspiesza działania i pozwala uniknąć zbędnych nieporozumień. – Przyjęła jego słowa z wyraźną aprobatą, choć bez nadmiernej entuzjastyczności. To było profesjonalne podejście, takie, jakiego oczekiwała.
Wzięła od niego wizytówkę i przez krótką chwilę przyglądała się logo oraz danym kancelarii, po czym bez pośpiechu odłożyła kartonik na biurko.
– Zajmę się kontaktem z nimi. Skoro reprezentują pana prawnie, naturalnym będzie, że część informacji będziemy wymieniać równolegle. - Zdecydowanie wolała pracować ze znanymi sobie prawnikami i sprawdzonymi agencjami, ale nie negowała wyborów klientów. Gdyby okazało się, że Marco nie ma jeszcze wsparcia prawnego, mogłaby zaproponować mu kogoś odpowiedniego, ale w związku z tym, że przyszedł przygotowany, musiała się dostosować.
Kiedy padło pytanie o dostęp do mediów społecznościowych, jej spojrzenie nieco złagodniało, ale wciąż było przenikliwe.
– Wystarczy mi dostęp administracyjny. Chcę, byśmy działali jawnie i zgodnie z obowiązującym stanem faktycznym. Nie chodzi o to, by tworzyć sztuczny wizerunek, a raczej o to, by zbudować silniejszą narrację niż ta, którą próbują panu narzucić. – Mówiła spokojnie, tonem sugerującym, że wie, jak prowadzić taką grę i od lat jest to jej naturalne środowisko.
Na jego końcowe pytanie odpowiedziała dopiero po chwili milczenia.
– Na tym etapie potrzebuję jedynie pełnej współpracy informacyjnej. Im mniej niedomówień, tym precyzyjniej mogę działać. Resztę zorganizuję osobiście – od wewnętrznych analiz po kontakty z tymi, którzy pomogą w odpowiednim ukierunkowaniu przekazu. – Skinęła głową, jakby dla podkreślenia, że nie oczekuje od niego nic ponad to, co już zapowiedział. Jej usta uniosły się w niemal niezauważalnym, bardzo ograniczonym uśmiechu. – Powtórki nie będzie. A jeśli ktoś spróbuje, będzie to jego ostatni błąd w pana kierunku. Ma pan jakieś pytania? Wątpliwości?
Marco Todorovski
– Dobrze, że kancelaria była na tyle pragmatyczna – Odparła spokojnie, a ton jej głosu nie brzmiał jak pochwała, a raczej stwierdzenie faktu. – Oznacza to, że wszyscy będziemy operować w tym samym rytmie, a to przyspiesza działania i pozwala uniknąć zbędnych nieporozumień. – Przyjęła jego słowa z wyraźną aprobatą, choć bez nadmiernej entuzjastyczności. To było profesjonalne podejście, takie, jakiego oczekiwała.
Wzięła od niego wizytówkę i przez krótką chwilę przyglądała się logo oraz danym kancelarii, po czym bez pośpiechu odłożyła kartonik na biurko.
– Zajmę się kontaktem z nimi. Skoro reprezentują pana prawnie, naturalnym będzie, że część informacji będziemy wymieniać równolegle. - Zdecydowanie wolała pracować ze znanymi sobie prawnikami i sprawdzonymi agencjami, ale nie negowała wyborów klientów. Gdyby okazało się, że Marco nie ma jeszcze wsparcia prawnego, mogłaby zaproponować mu kogoś odpowiedniego, ale w związku z tym, że przyszedł przygotowany, musiała się dostosować.
Kiedy padło pytanie o dostęp do mediów społecznościowych, jej spojrzenie nieco złagodniało, ale wciąż było przenikliwe.
– Wystarczy mi dostęp administracyjny. Chcę, byśmy działali jawnie i zgodnie z obowiązującym stanem faktycznym. Nie chodzi o to, by tworzyć sztuczny wizerunek, a raczej o to, by zbudować silniejszą narrację niż ta, którą próbują panu narzucić. – Mówiła spokojnie, tonem sugerującym, że wie, jak prowadzić taką grę i od lat jest to jej naturalne środowisko.
Na jego końcowe pytanie odpowiedziała dopiero po chwili milczenia.
– Na tym etapie potrzebuję jedynie pełnej współpracy informacyjnej. Im mniej niedomówień, tym precyzyjniej mogę działać. Resztę zorganizuję osobiście – od wewnętrznych analiz po kontakty z tymi, którzy pomogą w odpowiednim ukierunkowaniu przekazu. – Skinęła głową, jakby dla podkreślenia, że nie oczekuje od niego nic ponad to, co już zapowiedział. Jej usta uniosły się w niemal niezauważalnym, bardzo ograniczonym uśmiechu. – Powtórki nie będzie. A jeśli ktoś spróbuje, będzie to jego ostatni błąd w pana kierunku. Ma pan jakieś pytania? Wątpliwości?
Marco Todorovski
gall anonim
brak ciągłości i spójności, przerost formy nad treścią, bezsensowne umieszczanie setek dialogów na różne niezwiązane ze sobą tematy