29 y/o, 183 cm
Właściciel The Spoke Club
Awatar użytkownika
And those who were seen dancing were thought to be insane by those who could not hear the music.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Cece Marquis

Może i jego życie się w ostatnim czasie pokomplikowało, ale jakoś trzeba przejść nad wszystkim do porządku dziennego, co było specjalnością Pavla. Nie miał problemu ze zlaniem ciekłym moczem problemów z kochanką swojego ojca i niechybnie nadchodzącym rozwodem rodziców (finally!) czy brakiem samochodu przez kilka dni (codzienne przyjeżdżanie do pracy na motorze). Jednak w klubie zawsze było coś do dopilnowania, nawet jeśli nie w związku z typowymi czynnościami, papierami i księgowością, to z nadchodzącymi eventami. Z tego względu siedział więc właśnie na stołku na końcu baru, przyglądając się dokumentacji na temat nadchodzącego wydarzenia – kompletności i prawidłowości zamówień, zakontraktowanych artystów, zestawienia budżetu i przewidzianych wydatków. Marszczył brwi, opierając się łokciem o blat i uderzając końcówką ołówka w kartkę, zastanawiając się nad zapotrzebowaniem, gdy słyszał dźwięk tłuczonego szkła i okrzyki gości. Po podniesieniu wzroku zauważył rozbitą na podłodze na drobne kawałeczki butelkę naprawdę drogiego whisky i barmankę stojącą nad tym całym pobojowiskiem niczym totalna sierota. I o ile jeszcze niedawno nie miał problemu z rozwaleniem zderzaka swojego drogiego samochodu, tak cena tego trunku wielokrotnie przewyższała cenę oszacowaną przez warsztat samochodowy. To był alkohol, który sprzedawano na aukcjach…
Tyle rzeczy nie było go w stanie ruszyć, ale tutaj stała jego granica.
- Cece! – krzyknął, zeskakując ze stołka. - Na zaplecze, migiem! Francis, posprzątaj to i zostań z klientami!
Po wydaniu poleceń sam dynamicznym krokiem przekroczył drzwi zaplecza, nie czekając na dziewczynę. Nie mógł się powstrzymać od przebrania nogami w miejscu i uderzenia ze złością pięścią w ścianę, w drugiej ręce mimowolnie zgniatając folder z dokumentami, który rzucił na pobliską pustą półkę.
- Co to miało być?! – fuknął na nią, gdy usłyszał odgłos zamykających się drzwi. - Pracujesz tutaj na tyle długo, że myślałem, że można ci powierzyć bar i sobie poradzisz. Słucham.
Nie miał ochoty słyszeć tłumaczenia, ale nie był jeszcze takim dupkiem, żeby przynajmniej nie dać jej szansy.
Serniczek
31 y/o, 163 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiShe/her
postać
autor

Pavel Kovalski

Jej życie wyglądało jak ciąg nieszczęśliwych zdarzeń, do których nie chciałaby ponownie wracać. Wpierw kredyt studencki, który udało jej się w miarę spłacać z grantów i dalej ma co wpłacać do banku, ale po paru latach jest oto spokojniejsza. Następnie wypadek samochodowy matki, który sprowadził ją do życia na wózku i niezbyt samodzielnego działania. Kolejny był doktorat, który dalej trwał. Wymagał od niej przygotowania do zajęć dla studentów, wyszukiwania specjalistycznej literatury naukowej w schoolarze, a także szeroko zakrojonych badań.
Człowiek nie był robotem. W końcu ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Mięśnie, czy neurony nie wiadomo jak silne i podatne na działanie świata, zaczynają słabnąć. Impulsy nerwowe zmniejszają swoją intensywność. Finalnie powieki zaczynają opadać. W ten sposób Cecille czuła się w pracy. Miała serdecznie dosyć głośnej muzyki, bogatych gości. Jedyne o czym marzyła to o śnie. Dalej nalewała im drinki z uśmiechem na twarzy, rozmawiając o pierdołach. Wory pod oczami ukryła za eyeliner'em, a zmęczenie maskowała ekstremalną ilością kofeiny. W myślach śniła już o łóżku. Kiedy miała iść z butelką whiskey do gości, poślizgnęła się na zbyt mokrej podłodze.
Wtedy już wiedziała, ma przerąbane.
— Tak, jest — wydukała z siebie krótko, podnosząc się z podłogi. Szybko wstała i ruszyła za szefem. Szczerze się go bała. Pewnie był młodszy od niej, ale za to bogaty. Nie znał litości dla takich wyjadaczy chleba jak ona. Szła na zaplecze, jak na skazanie. Stanęła w nim z głową spuszczoną w ziemię. Nie miała zamiaru patrzeć. Do oczu mimowolnie napływały jej łzy. Teraz liczyło się dla niej jedno. Zachowanie posady.
— Przepraszam... — tyle była w stanie z siebie wydusić. Po paru sekundach postanowiła kontynuować — zmęczona jestem. Niedawno wróciłam z badań terenowych, a z matką wcale się nie poprawia — nie afiszowała sie zdrowiem własnej matki w pracy. Nieliczni o tym wiedzieli. Może koleżanka barmanka, ale nikt poza nią — przepraszam, ja muszę mieć tę pracę. Tylko w ten sposób jestem w stanie zagwarantować jej całodobową opiekę medyczną — musiała zdać się na jedno. Błaganie. Inaczej może pożegnać się z napiwkami większymi niż jej pensja — to już się nie powtórzy, jestem zbyt zmęczona, a podłoga była mokra — przerwała na moment, by spojrzeć na Pavla. Chwilę potem z powrotem wbiła wzrok w podłogę — i się poślizgnęłam... — szczyt wytłumaczeń. Wszystko było wiadome, wina doktoratu.
29 y/o, 183 cm
Właściciel The Spoke Club
Awatar użytkownika
And those who were seen dancing were thought to be insane by those who could not hear the music.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Cece Marquis

Powieka Pavla niebezpiecznie drgała. Ostatni raz zareagował tak emocjonalnie chyba wtedy, kiedy ojciec wyrzucił go z domu, co miało miejsce lata temu. Gdyby to było cokolwiek innego, zapewne po prostu machnąłby ręką, olał sprawę. Tutaj jednak podskoczyło mu ciśnienie i wiedział, że nie może zignorować problemu. Kto normalny odpuściłby straty na kilkadziesiąt tysięcy dolarów? Tego nie dało się po prostu wrzucić w koszty. Dochód był przeznaczony na wypłatę pensji, nie mówiąc o tym, że rozbite whisky również trzeba było zastąpić. To nie było jakieś rozbite mleko, tylko rozbita cysterna budżetowa.
Oparł się ręką o ścianę, w którą przed chwilą walnął, opuszczając głowę i zamykając oczy, żeby zapanować nad własnymi emocjami i szybciej pozbierać się w kupę. Teraz trzeba było ułożyć jakiś plan, który pozwoli mu zminimalizować straty i załatać czymś braki w asortymencie. Musi się szybko skontaktować z jednym z dostawców, bo o ile tego samego rocznika już raczej nie nabędzie, tak być może znajdzie się coś innego. Przedrukuje kartę drinków pod nową pozycję, tylko trzeba będzie coś zrobić z klientami – to nie była pierwsza lepsza knajpa, w której jak czegoś nie było, to nie było problemu. Ich goście płacili dużo więcej, ale również więcej wymagali.
Po chwili był już w stanie się do niej odwrócić. Założył ręce na piersi i patrzył się na nią beznamiętnie. Pierwszy raz słyszał cokolwiek o jej matce, cholera – gdyby tylko cokolwiek powiedziała, wziąłby to pod uwagę przy układaniu grafików i zrobił tak, żeby jak najmniejszym nakładem czasu dostała jak największe napiwki. Pavel starał się zresztą, by pensje jego pracowników były godne, ale nie mógł o to właściwie dbać w sytuacji, gdy ktoś rozbijał warte dziesiątki tysięcy dolarów butelki.
Jeśli cokolwiek się działo, powinna mu powiedzieć, ale najwidoczniej nie zasługiwał na jej zaufanie. Nie, miał się tylko nie wkurzać i nie zwracać uwagi na jej błędy, żeby nie poczuć moralnego kaca. Kovalski może i starał się być przyzwoitym człowiekiem, ale nie był też organizacją charytatywną.
- Czemu podłoga była mokra? – zapytał, nie ustępując.
Serniczek
31 y/o, 163 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiShe/her
postać
autor

Pavel Kovalski

Raz postanowiła podnieść wzrok od razu na szefa. Widziała tę drgającą powiekę. Od razu spojrzała z powrotem na swoje buty bhp. Dbała o bezpieczeństwo. Tak naprawdę sytuacja z butelką mogłaby sie wydarzyć każdemu, bez znaczenia na jakiekolwiek zmęczenie. Finalnie podłoga była śliska, a każdy w nieważnie jakim obuwiu mógł zaliczyć upadek. Tak musiała sobie powtarzać. Każdy mógłby być na moim miejscu, brzmiało jak mantra w jej głowie.
W głowie rozpoczęła prawdziwe biuro rachunkowe. Zaczęła obliczać, jaki grant musiałaby zdobyć, by opłacić rachunki matki oraz własne życie. W liczeniu powiedziałaby sobie sama jedno, jest źle. Cokolwiek powiedziałaby na temat Kovalskiego potrzebowała tej pracy. Jego klienci potrafili dać napiwki na poziomie jej pensji. Budżet na leczenie, drogie leki, opiekę medyczną tworzył się sam. Stąd tak bardzo uwielbiała kilku bajecznie bogatych klientów. Na nich mogła liczyć. Gdy tylko ich widziała, szła poprawić makijaż. W takich momentach nie mogła wyglądać na zmęczoną. Nie dałaby rady w żaden sposób pokryć tej dziury budżetowej.
— ... bo ktoś ją umył? — wydukała tak niepewnym tonem, jakby zaraz miała się popłakać. Gdy coś się rozlewało, podłoga miała być czysta. To jedna z pierwszych zasad, które ktokolwiek musiałby znać. Coś się rozleje? Idziesz z mopem. Tylko już sama nie miała pojęcia, czy ktoś dodawał do kubła z wodą octu i płynu do mycia naczyń, by szybciej wyschło i się nie ślizgało, czy nie było takiej rozmowy — klient szedł z drinkiem i go wylał. Lepiej by była śliska, niż brudna — wymruczała pod nosem, odpowiadając na kolejne pytanie. Tak myślała, że je zada. Tylko w tym momencie chciała stąd zniknąć, zapaść się pod ziemię.
29 y/o, 183 cm
Właściciel The Spoke Club
Awatar użytkownika
And those who were seen dancing were thought to be insane by those who could not hear the music.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Cece Marquis

Jak tak dalej pójdzie, to Pavel z pewnością nabawi się bruksizmu. W tej chwili był niczym Sokrates zadający ateńczykom serię pytań, by metodą majeutyczną dotrzeć do w bólach rodzącej się prawdy – z tym, że największe bóle odczuwał obecnie on sam. Bardzo miał ochotę pokazać po prostu pannie Marquis, gdzie są drzwi, ale zaciśnięte mięśnie szczęki odrobinę pomagały mu się jeszcze hamować. Tak, był tym przebrzydłym przedsiębiorcą, więc z góry był „tym złym”, jednakże akurat tego błędu tak po prostu darować zwyczajnie nie mógł. Za dużo od niego zależało. Poza tym skończy się na tym, że jego rodzeństwo uzna, że zniknął albo leży w jakimś rowie, taki będzie zapracowany. Naprawdę nie chciał, żeby ktokolwiek uznał, że przeżywa rozwód rodziców.
- A co robimy z mokrą podłogą?
Naprawdę, zupełnie jakby nie było żadnego szkolenia BHP. Gdzie było oznaczenie że podłoga była mokra? Jeszcze mogła się poważnie pokaleczyć o rozbite szkło, złamać nogę albo butelka mogła jej się rozbić na głowie. Od samego myślenia o tym miał ochotę w coś kopnąć. Dosłownie jedynym pozytywem w całym tym wydarzeniu było to, że była cała… tak?
- Nic ci nie jest? Boli cię coś?
Kovalski nie zamierzał odpuszczać, ale musiał się upewnić, że nic jej się nie stało. Jeszcze by się okazało że musi ją zawieźć na SOR, a miał do dyspozycji jedynie motor, który słynął z bycia niezbyt bezpiecznym środkiem transportu, szczególnie gdy pasażer w każdej chwili mógł stracić przytomność z powodu urazu.
Nie wiedział już sam, czemu w sumie był taki zły. Nie był to dla niego lekki orzech do zgryzienia, ale w towarzystwie słynął z tego, że potrafił bez większego problemu przejść do porządku dziennego nad fakapami. Był fakapofobiczny, nie imały się go. Tym razem jednakże coś uporczywie się w nim tliło, zupełnie jakby wstał z łóżka lewą nogą.
Serniczek
31 y/o, 163 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiShe/her
postać
autor

Pavel Kovalski

Własny bieznes zawsze denerwował. Wszystko było na głowie właściciela. Podatki, pensje, a w przypadku Kolvakisego piekielnie drogie alkohole. Tego nie dało się ukryć. Wcale nie dziwiło ją zdenerwowanie szefa. Szczerze? Doskonale zdawała sobie sprawę, że się jej należało. Znała ceny alkoholi, które tutaj podawano. Wystarczyło zabrać kilka butelek i mogłaby ze spokojem kupić mieszkanie w centrum Toronto. Nawet jeśli ktoś był bogatym dzieciakiem, to wiedział, długo takie butelki nie mogą być bite. Inaczej wyjdzie to bokiem, biznes przestanie się kręcić. Każdy dookoła zdawał sobie z tego doskonale sprawę, w tym Cecille. Mogła nie mieć dobrej głowy do pieniędzy, bo przelewała je z szybkością zakupów w IKEI. Za to mocno ceniła ich wartość.
— Czeka aż wyschnie? — spytała niewinnym głosem, jak uczeń w trwającej właśnie przepychance słownej — nie ja ją myłam. Robiłam drinki dla gości — dodała po chwili. Z pewnością przypominała dziecko tłumaczące mamie, że nie zbiło wazonu. Niby wyglądało to, jak rodzinna przepychanka w trakcie, której wszystko zrzuca się na psa. Czuła taką adrenalinę, czekając na finalne słowa dotyczące zwolnienia. Trudno było złapać jej oddech, a serce niebezpiecznie szybko biło. Jedyne czego potrzebowała, to wiadro melisy w tabletkach. Kolejna nocka będzie niewyspana. Już wiedziała, w jaki sposób zakończy się wieczór. Wyjdzie stąd jako wrak człowieka.
— Tak... — wydukała, chowając ręce za siebie. Miała je lekko pokaleczone. Nic groźnego, inaczej krew leciałaby ciurkiem. Stała jak ten ciołek, czekający na powrót do pracy. Szpilki zaczęły już ją obcierać. Wolała usiąść za barem z boku, by móc zająć się swoją pracą — nic się nie stało — dodała, próbując unieść oba kąciki swoich ust do góry. Po sekundzie wróciła jej poważna mina. Nie powinna wyglądać na zadowoloną. Zdawała sobie z tego sprawę. Marzyła już o powrocie do domu, wypiciu czteropaka.
29 y/o, 183 cm
Właściciel The Spoke Club
Awatar użytkownika
And those who were seen dancing were thought to be insane by those who could not hear the music.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Cece Marquis

Pavla naprawdę nie interesowało, kto umył tę głupią podłogę. Równie dobrze mógł to być Yeti albo potwór z Loch Ness. Liczyło się to, że Cece wiedziała, że podłoga jest mokra i mogło dojść do wypadku. Już planował w głowie porządną pogadankę z personelem, bo co to za zwyczaje, żeby nawet nie postawić ostrzeżenia obok? A co jakby na podłodze pośliznął się jakiś klient? Może i Kovalski miał stosunkowo dużo pieniędzy, ale już bez przesady, że na tyle, żeby wypłacać milionowe odszkodowania jakimś nadętym CEO i aktorom, którzy po nieszczęśliwym wypadku mogli złamać kończynę albo skończyć do końca życia na wózku. To samo toczyło się pracowników, nie chciał, żeby ktokolwiek się coś stało. Pieniądze były kwestią uboczną, chociaż nie zamierzał również pojawiać się przed swoim ojcem jako gołodupiec. To oznaczałoby zwycięstwo starego w grze umysłowej, którą nieustannie ze sobą prowadzili.
- Nie ty ją myłaś, ale to ty mogłaś się połamać. Pod samochód też byś weszła, bo miałaś zielone? – zapytał, opierając ręce na biodrach. Trochę dziwnie to pewnie brzmiało z jego strony, ale czy odrobina ostrożności i przyznanie się do błędu naprawdę tak bolały? Już naprawdę nie płacząc nad rozlanym mlekiem, znaczy, alkoholem.
Pewnie wychodził teraz na naprawdę okropnego szefa znęcającego się nad własnymi pracownikami, ale to musiało wybrzmieć. Inaczej cały incydent się powtórzy kiedy indziej, a on znowu straci na kosztowych butelkach, nie mówiąc już o tym, że zawsze może skończyć się obrażeniami.
Zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem. Chowanie rąk za plecami nie wyglądało zbyt dobrze, zupełnie jakby próbowała coś przed nim ukryć. Może to tylko zbieg okoliczności, ale coś mu ewidentnie tutaj śmierdziało.
- Ręce do przodu – zarządził twardo.
Serniczek
31 y/o, 163 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiShe/her
postać
autor

Pavel Kovalski

Wykład prowadzony przez Pavla wszedł na pewien poziom absurdu, którego prawdopodobnie nie była w stanie zdzierżyć Cecille. Mrugnęła kilka razy, słysząc jego słowa, a chomiczek w jej głowie zaczął biec szybciej. Naprawdę? Porównanie pasów do mokrej podłogi? Potrząsnęła głową. Nie sądziła, że doszła do takiego poziomu w pracy jak na uczelni. Przypominam, był tam profesor badający atrakcyjność kobiecych piersi. Coś przedziwnego. Właśnie widziała tę pracę na własne oczy, tylko w przebraniu mokrej podłogi. Aż taką idiotką nie była, by teraz pozostać cicho.
— Mam przestać wchodzić na mokrą podłogę? — spytała nieśmiało, choć dało się usłyszeć odrobinę ironii w jej głosie — panie szefie, to są dobre żarty. Wiele można mi zarzucić, ale trochę to już przesada. Tak, prawdopodobnie bym weszła na pasy, jakby jechał samochód, bo bym go nie zauważyła od tego są znaki — nigdy nie przechodziła z Pavlem na ty. Zawsze Szefie, Szefuńciu, ale teraz poczuła większa potrzebę podkreślenia, że to nie ona tu rządziła. Za to cała sprawa zaczynała być absurdalna. Zmęczenie i mokra podłoga zrobiły na raz obie. Nie liczyłby się dla niej znak ostrzegawczy i tak by go olała jak każdy — co nie znaczy, że jeśli ktoś postawiłby tam znak, uwaga, mokra podłoga, to bym pomyślała, oho teraz trzeba iść ostrożnie — i dodała po chwili — bo nikt tego nie robi — widzisz zielone, to nie patrzysz na boki. Widzisz znak mokra podłoga, i tak po niej idziesz. Przed niektórymi wypadkami człowiek się nie uchroni.
— Nie — wycedziła krótko, czując się nieswojo. Już sama nie była pewna, za co dokładnie dostała opierdol i czy jej szef był luzakiem czy nie — mam kilka ran, ale nic poza tym. Nic mi się nie stało, za co mogłabym pójść do sądu — zacisnęła swoje pięści, zacisnęła zęby. Choćby nie wiadomo, co by się zadziało, nie miała zamiaru ustąpić. Nie mogła być aż takim popychadłem, które cały czas jasno jest za szefem.
29 y/o, 183 cm
Właściciel The Spoke Club
Awatar użytkownika
And those who were seen dancing were thought to be insane by those who could not hear the music.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Cece Marquis

Dla Pavla jego mały wykład wcale nie był absurdalny – uważał, że da się zapobiec dużej ilości wypadków poprzez odpowiednią ostrożność. Może i był luzakiem, ale to nie znaczyło, że przechodził na ślepo przez ulicę. W końcu żeby cieszyć się z życia, trzeba było je najpierw mieć. Anime i mangi nauczyły go, że biała ciężarówka – kun nigdy nie śpi i zawsze zmierza przejechać bohatera. A nawet jeśli nie przejechać, to potrącić i wprowadzić w śpiączkę albo wywołać amnezję.
Przysłuchiwał się jej odpowiedzi z nietęgą miną. Tak, masz przestać wchodzić na mokrą podłogę! Mimo że wcześniej w ogóle nie przeszło mu przez głowę, żeby zwolnić Marquis, tak teraz mały diabełek na jego ramieniu gorąco poszeptywał, by Kovalski potrzymał mu piwo. Dodatkowo to nazywanie szefem działało na niego niczym płachta na byka, zupełnie jakby to on zrobił coś źle. Wiedział, że Cece utrzymywała czysto służbowe relacje, ale tym razem szczególnie go to ubodło. Naprawdę nie chciał być tym złym kapitalistycznym szefem z memów o panu Areczku, ale w tej sytuacji czuł się jak rodzic strofujący dziecko, które uparcie nie chciało poprawić swojego zachowania.
- Cece, już w podstawówce uczą o zasadzie ograniczonego zaufania i że obowiązuje również pieszych. Naprawdę starasz się w tej chwili chodzić bez czapki, żeby na złość mnie odmrozić sobie uszy?
To, że nikt nie chodzi ostrożnie po mokrej podłodze mimo ostrzeżeń, już ostatecznie go wkurwiło. Pavel czuł się, jakby zaraz sam miał wrócić za ladę tylko po to, by chwycić za jakąś butelkę i rozbić ją na ścianie albo podłodze. To tyle były warte te wszystkie szkolenia BHP, że każdy czuł się mądrzejszy, tak?!
- Kto gada o jakimkolwiek sądzie? Nie pierdol dalej…
Dzisiejszy dzień to było dla niego stanowczo za dużo. Miał w dupie jakiekolwiek oskarżenia o molestowanie, po prostu zrobił krok w przód i złapał ją za nadgarstek ukryty za plecami i wyciągnął do przodu, badając uważnie wzrokiem. Faktycznie, na skórze pojawiły się drobne rany.
- Czekaj tutaj – rzucił, oddalając się w kierunku apteczki i po chwili wracając z czystymi bandażami i gazami. Sięgnął ponownie po jej rękę, żeby pomóc z drobnymi, ale jednak, obrażeniami.
Serniczek
31 y/o, 163 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiShe/her
postać
autor

Pavel Kovalski

— Porównujesz wchodzenie na ulicę do mokrej podłogi — skwitowała go oschle. W chodzeniu po mokrej podłodze normalnie nikomu nic się nie działo. Najczęściej upadek był spowodowany jakimś rodzajem nieuwagi, albo własnej głupoty. Cokolwiek do niej mówił, brzmiało kuriozalnie. Tylko patrzyła na niego wielkimi oczyma, nie spodziewając się co zaraz do niej powie — tak, wszystko, by moje włosy były idealne dla naszych klientów — powiedziała ironicznym głosem, ale... kiedyś tak było. Jedna z menadżerek zarzuciła jej przetłuszczenie włosów przez czapkę. Od tamtej pory przestała je nosić, musiała dbać przede wszystkim o wygląd, by ci starsi panowie mieli sobie na co popatrzeć. Czasami zastanawiała się, czy Pavel tego nie widział. Dzikiego spojrzenia, za którym kryło się wszystko oprócz czystych myśli.
— Szczerze? Już nie wiem, o co Tobie chodzi — rzuciła finalnie, spoglądając na niego dosyć niezrozumiałym wzrokiem. Oświadczyła mu, że nie ma zamiaru się sądzić. Chyba odpaliła jakiś ukryty guzik u szefa, w którym zaczynał się tylko na nią pieklić, czegokolwiek by nie zrobiła — mogę oddawać napiwki, żeby jakoś zrekompensować to, co się stało — wydukała z siebie dosyć niechętnie, spuszczając wzrok. Nie było jej to na rękę. Wytrzymałaby trzy miesiące bez datków od bogatych. Tyle by dała radę, dalej miałaby swoją pensję, oszczędności. Pewnie zniknęłaby jej praktycznie od razu poduszka finansowa, ale czego nie robi się dla szczęścia?
Syknęła, gdy chwycił ją za nadgarstek. Mimowolnie ją to zabolało. Wolała zrobić to sama w zaciszu domowym i kotem na kolanach.
— Dobrze — mruknęła pod nosem, siadając na jakiejś beczce. Szczerze sama zaczęła się zastanawiać, co powinna zrobić w tym momencie? Przełknęła gorzko ślinę, odliczając sekundy do końca tego piekła — wiesz, że dałabym sobie sama z tym radę? — spytała finalnie, czując niezręczną ciszę, która zawisła między nimi.
ODPOWIEDZ

Wróć do „The Spoke Club”