-
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobęnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiSierra/Leonepostaćautor
Outfit
Telefon od dawnej znajomej był niespodziewany, ale to dopiero jego następstwa spowodowały, że Mercer przez pewien moment znalazł się w letargu. W swoim bingo na ten rok na pewno nie miał prośby Darcy o zorganizowanie i przeprowadzenie jej kursu bokserskiego. Nauczył się jednak nie oceniać ludzi przez pryzmat swoich przypuszczeń, ponieważ założenia często prowadziły do błędnych decyzji i interpretacji, toteż skupił się na tym, by nie zgasić jej entuzjazmu.
Umówili się na pierwszy trening dzisiaj wieczorem. Późna pora była odpowiednia z dwóch powodów: większość zajęć na sali już się skończyła, więc mieli do dyspozycji cały klub i dzięki temu też Bowman w pełni może się skupić na swoim interesie - nauce boksu, bez ryzyka dekoncentrowania lub zawstydzania jej w jakiś sposób przez innych członków Kingsway Boxing Club. Nie ulegało wątpliwości, że Darcy jest atrakcyjną kobietą i jej obecność w klubie, gdzie większość trenujących to mężczyźni, może być przyczyną pewnych niedogodności. Tego Karrion wolał uniknąć.
Niedługo przed umówioną godziną spotkania, Mercer przygotował już wszystko, co było potrzebne: bandaże, kilka kompletów ochraniaczy oraz rękawic, dobrał odpowiedni rozmiar worka i naciągnął go tak, by dostosowany był do warunków fizycznych znajomej. Na koniec spojrzał tylko na zegarek i skorzystał z ostatnich minut przed zajęciami, by zaliczyć toaletę.
Po wyjściu z niej wrócił do swojego biura na piętrze, po czym od razu cofnął się, gdy tylko dostrzegł zarejestrowany obraz z kamery monitoringu na jednym ze swoich monitorów - Darcy weszła właśnie do budynku. Karrion wyszedł jej zatem na przywitanie i już po chwili, stojąc gdzieś miedzy głównym ringiem a jedną ze ścian największej sali treningowej w klubie, uśmiechnął się lekko.
- Punktualnie, no no - rzucił z lekkim przekąsem. - Szanuję tych, którzy szanują swój i mój czas - uśmiechnął się nieco szerzej, aczkolwiek dalej nie był to nie wiadomo jaki wyraz sympatii z jego strony.
Zlustrował wzrokiem koleżankę, zatrzymując na moment wzrok na jej biodrach i nie kryjąc swojego podziwu: miała świetną sylwetkę, a dodając do tego fakt, że była piękną kobietą, powodowało to delikatne podniesienie endorfin. Kto bowiem nie lubił przebywać w towarzystwie ładnych ludzi?
- Tam masz szatnię damską - wskazał kciukiem za siebie. - Szafki są na kod, większość jest w wolnych. Zajęte podświetlają się na czerwono, to dla stałych klubowiczów - poinformował, po czym odsunął się nieznacznie, przepuszczając tym samym Darcy i odprowadzając ją wzrokiem do szatni. A, że przy okazji zerknął na jej pośladki? Pewien męski nawyk, którego nawet mimo 40-ki na karku się nie wyzbył.
Darcy Bowman
Telefon od dawnej znajomej był niespodziewany, ale to dopiero jego następstwa spowodowały, że Mercer przez pewien moment znalazł się w letargu. W swoim bingo na ten rok na pewno nie miał prośby Darcy o zorganizowanie i przeprowadzenie jej kursu bokserskiego. Nauczył się jednak nie oceniać ludzi przez pryzmat swoich przypuszczeń, ponieważ założenia często prowadziły do błędnych decyzji i interpretacji, toteż skupił się na tym, by nie zgasić jej entuzjazmu.
Umówili się na pierwszy trening dzisiaj wieczorem. Późna pora była odpowiednia z dwóch powodów: większość zajęć na sali już się skończyła, więc mieli do dyspozycji cały klub i dzięki temu też Bowman w pełni może się skupić na swoim interesie - nauce boksu, bez ryzyka dekoncentrowania lub zawstydzania jej w jakiś sposób przez innych członków Kingsway Boxing Club. Nie ulegało wątpliwości, że Darcy jest atrakcyjną kobietą i jej obecność w klubie, gdzie większość trenujących to mężczyźni, może być przyczyną pewnych niedogodności. Tego Karrion wolał uniknąć.
Niedługo przed umówioną godziną spotkania, Mercer przygotował już wszystko, co było potrzebne: bandaże, kilka kompletów ochraniaczy oraz rękawic, dobrał odpowiedni rozmiar worka i naciągnął go tak, by dostosowany był do warunków fizycznych znajomej. Na koniec spojrzał tylko na zegarek i skorzystał z ostatnich minut przed zajęciami, by zaliczyć toaletę.
Po wyjściu z niej wrócił do swojego biura na piętrze, po czym od razu cofnął się, gdy tylko dostrzegł zarejestrowany obraz z kamery monitoringu na jednym ze swoich monitorów - Darcy weszła właśnie do budynku. Karrion wyszedł jej zatem na przywitanie i już po chwili, stojąc gdzieś miedzy głównym ringiem a jedną ze ścian największej sali treningowej w klubie, uśmiechnął się lekko.
- Punktualnie, no no - rzucił z lekkim przekąsem. - Szanuję tych, którzy szanują swój i mój czas - uśmiechnął się nieco szerzej, aczkolwiek dalej nie był to nie wiadomo jaki wyraz sympatii z jego strony.
Zlustrował wzrokiem koleżankę, zatrzymując na moment wzrok na jej biodrach i nie kryjąc swojego podziwu: miała świetną sylwetkę, a dodając do tego fakt, że była piękną kobietą, powodowało to delikatne podniesienie endorfin. Kto bowiem nie lubił przebywać w towarzystwie ładnych ludzi?
- Tam masz szatnię damską - wskazał kciukiem za siebie. - Szafki są na kod, większość jest w wolnych. Zajęte podświetlają się na czerwono, to dla stałych klubowiczów - poinformował, po czym odsunął się nieznacznie, przepuszczając tym samym Darcy i odprowadzając ją wzrokiem do szatni. A, że przy okazji zerknął na jej pośladki? Pewien męski nawyk, którego nawet mimo 40-ki na karku się nie wyzbył.
Darcy Bowman
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ash Ketchum z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
-
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-Gnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
docelowy ciuch
Nie była pewna, czy to dobry pomysł. Prawda jednak była taka, że wszystko, co działo się w ostatnim czasie w jej życiu nie wydawało jej się dobrym pomysłem. Jakby te skończyły się bardzo dawno temu. Potrzebowała jednak impulsu, czegoś nowego w swoim życiu, odrobiny endorfin, nowej zajawki a może po prostu zajęcia wolnego czasu, bo przecież ten był najgorszy. Sport nie był jej obcy. Regularnie trenowała, regularnie biegała i nie dostawała zadyszki przy wejściu na pierwsze piętro, ale jednocześnie nigdy nie miała nic wspólnego ze sztukami walki – jakimikolwiek. Kiedy jednak w jej głowie pojawiła się myśl, że to może być właśnie to… zrealizowała ten pomysł zanim wątpliwości wygrały.
Właśnie dlatego pojawiła się w klubie bokserskim o umówionej godzinie właściwie bez jakichkolwiek oczekiwań, zupełnie nie wiedziała czego mogła się spodziewać. Skinęła mu na przywitanie i uśmiechnęła się pod nosem, gdy skwitował jej punktualność. Prędzej nie przyszłaby wcale niż by się spóźniła, ale ten komentarz zostawiła dla siebie. Była wdzięczna, że zgodził się to dla niej zrobić, więc dezercja nie wchodziła w grę. Przeszła do damskiej szatni, zajęła jedną z wolnych szafek zostawiając w niej swoją torbę, buty oraz obszerną bluzę, którą jeszcze w domu narzuciła na sportowe ciuchy. Chyba sportowe… na dobrą sprawę nie miała zielonego pojęcia w czym trenuje się boks, ale uznała, że to sprawa drugorzędna. Przecież miała uderzać w worek, a było bardziej niż pewne, że ten trudno byłoby rozproszyć nieodpowiednim outfitem. Jeśli chodziło o trenera? No cóż. Męskie spojrzenia już dawno temu przestały ją peszyć, a sama przed sobą musiała przyznać, że dobrze działało to na kobiece ego. Szczególnie teraz.
Poprawiła wysoki kucyk, w który związała włosy i wróciła na salę do Karriona.
- Jeszcze raz dziękuję, że zgodziłeś się to zrobić. Doceniam. – rzuciła swobodnie w drodze powrotnej, gdy mógł ją już usłyszeć. Zmierzyła go wzrokiem i przeniosła go na cały ten arsenał sprzętów, który dla niej przygotował. Kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Ale od razu uprzedzę, że Christy Martin ze mnie nie będzie, więc żebyś nie czuł się rozczarowany. To nie ty… to ja! – rzuciła żartobliwie podchodząc bliżej mężczyzny – Jestem do twojej dyspozycji, trenerze.
Karrion Mercer
Nie była pewna, czy to dobry pomysł. Prawda jednak była taka, że wszystko, co działo się w ostatnim czasie w jej życiu nie wydawało jej się dobrym pomysłem. Jakby te skończyły się bardzo dawno temu. Potrzebowała jednak impulsu, czegoś nowego w swoim życiu, odrobiny endorfin, nowej zajawki a może po prostu zajęcia wolnego czasu, bo przecież ten był najgorszy. Sport nie był jej obcy. Regularnie trenowała, regularnie biegała i nie dostawała zadyszki przy wejściu na pierwsze piętro, ale jednocześnie nigdy nie miała nic wspólnego ze sztukami walki – jakimikolwiek. Kiedy jednak w jej głowie pojawiła się myśl, że to może być właśnie to… zrealizowała ten pomysł zanim wątpliwości wygrały.
Właśnie dlatego pojawiła się w klubie bokserskim o umówionej godzinie właściwie bez jakichkolwiek oczekiwań, zupełnie nie wiedziała czego mogła się spodziewać. Skinęła mu na przywitanie i uśmiechnęła się pod nosem, gdy skwitował jej punktualność. Prędzej nie przyszłaby wcale niż by się spóźniła, ale ten komentarz zostawiła dla siebie. Była wdzięczna, że zgodził się to dla niej zrobić, więc dezercja nie wchodziła w grę. Przeszła do damskiej szatni, zajęła jedną z wolnych szafek zostawiając w niej swoją torbę, buty oraz obszerną bluzę, którą jeszcze w domu narzuciła na sportowe ciuchy. Chyba sportowe… na dobrą sprawę nie miała zielonego pojęcia w czym trenuje się boks, ale uznała, że to sprawa drugorzędna. Przecież miała uderzać w worek, a było bardziej niż pewne, że ten trudno byłoby rozproszyć nieodpowiednim outfitem. Jeśli chodziło o trenera? No cóż. Męskie spojrzenia już dawno temu przestały ją peszyć, a sama przed sobą musiała przyznać, że dobrze działało to na kobiece ego. Szczególnie teraz.
Poprawiła wysoki kucyk, w który związała włosy i wróciła na salę do Karriona.
- Jeszcze raz dziękuję, że zgodziłeś się to zrobić. Doceniam. – rzuciła swobodnie w drodze powrotnej, gdy mógł ją już usłyszeć. Zmierzyła go wzrokiem i przeniosła go na cały ten arsenał sprzętów, który dla niej przygotował. Kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Ale od razu uprzedzę, że Christy Martin ze mnie nie będzie, więc żebyś nie czuł się rozczarowany. To nie ty… to ja! – rzuciła żartobliwie podchodząc bliżej mężczyzny – Jestem do twojej dyspozycji, trenerze.
Karrion Mercer
-
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobęnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiSierra/Leonepostaćautor
Motywacje Darcy nie były dla niego jasne, jednak Karrion nie przywykł do tego, by wyciągać z ludzi informacji, jeśli nie wymaga tego sytuacja. W tym przypadku nie czuł żadnego zagrożenia ani drugiego dna, choć powiązania z jej nieświętej pamięci mężem powinny dawać do myślenia. Niemniej sama Bowman przedstawiała sytuację tak, jak gdyby chęć nauki boksu pojawiła się spontanicznie i nie miała jakiegoś większego celu poza poprawieniem i tak już nie najgorszej kondycji fizycznej, czy zwykłego zwiększenia szans "na ulicy". Toronto bowiem dawno przestało być już miastem, które uważa się za bardzo bezpieczne.
Kiedy wróciła z szatni gotowa do rozpoczęcia zajęć, znów prześwidrował ją wzrokiem, jednak tym razem zrobił to na tyle umiejętnie, że było to spójne ze wszystkimi innymi poczynionymi przez niego ruchami czy gestami. Niemniej jednak musiał stwierdzić, że strój idealnie podkreślał walory Darcy, co było tylko potwierdzeniem jego przypuszczeń - dobrze, że wybrali tę porę na ćwiczenia.
Karrion skrzyżował ręce na klatce piersiowej i westchnął cicho, unosząc przy tym jedną brew. Ni to z rozbawienia, ni to ze zmęczenia.
- Rozmawiasz z byłym bokserem - przypomniał jej. - Więcej karier bokserskich nawet się nie zaczęło, niż skończyło, więc to akurat nic nowego - byłby naiwny myśląc, że mógłby zrobić z niej pełnoetatową wojowniczkę. Może i mówiła to w żartach, ale on akurat bardzo poważnie podchodził do tematu jej treningu, bo przecież to od jego rad, uwag i wskazówek mnóstwo zależy. Bowman mogła nie patrzeć na to w taki sposób, ale Mercer nie wybaczyłby sobie, gdyby nie przygotował jej odpowiednio do samoobrony.
Mężczyzna spojrzał za siebie na cały tabun sprzętu.
- Zanim przejdziemy do właściwej części, najpierw krótka rozgrzewka. 15 minut truchtu wokół maty - wskazał materiał, na którym właśnie stali. - Następnie 10 minut rozciągania się i kolejne 10 truchtu. Pomiędzy ćwiczeniami chwila przerwy. Nawadniaj się, kiedy tylko możesz - zarządził, jednak jego ton nie był władczy. Brzmiał jak typowy instruktor, który wydawał polecenia swojemu adeptowi i robił to już któryś raz, że oboje nie doszukiwali się w tym drugiego dna. - Nigdy nie zapominaj o takim rozruchu. Ominiesz dzięki temu mnóstwo kontuzji, zaufaj mi - skinął głową na koniec i przesunął się o kilka kroków, a następnie usiadł na ławkę, rozpoczynając obserwację ćwiczeń Darcy. Chciał nie tylko dobrze ją rozgrzać, ale zależało mu też na poznaniu jej ruchów w innych warunkach, niż przy typowym tłuczeniu worka.
Darcy Bowman
Kiedy wróciła z szatni gotowa do rozpoczęcia zajęć, znów prześwidrował ją wzrokiem, jednak tym razem zrobił to na tyle umiejętnie, że było to spójne ze wszystkimi innymi poczynionymi przez niego ruchami czy gestami. Niemniej jednak musiał stwierdzić, że strój idealnie podkreślał walory Darcy, co było tylko potwierdzeniem jego przypuszczeń - dobrze, że wybrali tę porę na ćwiczenia.
Karrion skrzyżował ręce na klatce piersiowej i westchnął cicho, unosząc przy tym jedną brew. Ni to z rozbawienia, ni to ze zmęczenia.
- Rozmawiasz z byłym bokserem - przypomniał jej. - Więcej karier bokserskich nawet się nie zaczęło, niż skończyło, więc to akurat nic nowego - byłby naiwny myśląc, że mógłby zrobić z niej pełnoetatową wojowniczkę. Może i mówiła to w żartach, ale on akurat bardzo poważnie podchodził do tematu jej treningu, bo przecież to od jego rad, uwag i wskazówek mnóstwo zależy. Bowman mogła nie patrzeć na to w taki sposób, ale Mercer nie wybaczyłby sobie, gdyby nie przygotował jej odpowiednio do samoobrony.
Mężczyzna spojrzał za siebie na cały tabun sprzętu.
- Zanim przejdziemy do właściwej części, najpierw krótka rozgrzewka. 15 minut truchtu wokół maty - wskazał materiał, na którym właśnie stali. - Następnie 10 minut rozciągania się i kolejne 10 truchtu. Pomiędzy ćwiczeniami chwila przerwy. Nawadniaj się, kiedy tylko możesz - zarządził, jednak jego ton nie był władczy. Brzmiał jak typowy instruktor, który wydawał polecenia swojemu adeptowi i robił to już któryś raz, że oboje nie doszukiwali się w tym drugiego dna. - Nigdy nie zapominaj o takim rozruchu. Ominiesz dzięki temu mnóstwo kontuzji, zaufaj mi - skinął głową na koniec i przesunął się o kilka kroków, a następnie usiadł na ławkę, rozpoczynając obserwację ćwiczeń Darcy. Chciał nie tylko dobrze ją rozgrzać, ale zależało mu też na poznaniu jej ruchów w innych warunkach, niż przy typowym tłuczeniu worka.
Darcy Bowman
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ash Ketchum z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
-
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-Gnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Na dobrą sprawę Darcy nawet nie wiedziała, czy mogła te zajęcia traktować jako formę samoobrony. Jeśli ktoś faktycznie miałby jej zagrażać, jeśli faktycznie jej konflikty (a raczej w większości konflikty odziedziczone razem z pieniędzmi oraz biznesem) miałyby się przerodzić w pełnoprawne konfrontacje to obawiała się, że umiejętność zadania perfekcyjnego ciosu na niewiele mogła się zdać. Usłyszała ostatnio, że jest głupia, że żyje w świecie bez ochrony oraz broni pod poduszką… cóż, widocznie była głupia. A zamiast na strzelnicę przyszła tutaj i naprawdę nie wiedziała na co liczyła… poza ruchem, wyciskiem i brakiem jakiejkolwiek taryfy ulgowej.
- Sam trening nie jest mi obcy, jedynie nie miałam nic wspólnego ze sportami walki. – ale znała zalety porządnej rozgrzewki i była w na tyle dobrej formie, że trucht po macie nie sprawił, że wypluwała płuca na podłogę, a jedynie prawidłowo zwiększył tętno, a przy drugiej rundzie może i nabrała kolorów na twarzy. Była jednak świadoma swojego ciała, jego możliwości i potrzeb. Nie machała bezmyślnie kończynami na wszystkie możliwe strony jakby zaraz miała zrobić krzywdę sobie albo komuś w najbliższej okolicy, a każdy ruch jej rozgrzewki był pewny i głęboki. Nie wiedziała jaką mobilnością mogli się pochwalić bokserzy, ale akurat w tym aspekcie nie miała sobie nic do zarzucenia. Jej pilates era na coś się przydała! Była też świadoma tego, że jest obserwowana. Czuła na sobie spojrzenie Karriona, a kilkukrotnie ich spojrzenia się skrzyżowały. Nie czuła się tym skrępowana, bo przecież właśnie po to tu przyszła. Potrzebowała trenera. Znaczy… potrzebowała o wiele więcej, ale tu przyszła po trenera.
- Proszę, żadnego więcej kardio. – rzuciła pół żartem, pół serio, gdy skończyła drugą rundkę truchtu, złapała za swoją butelkę wody i upiła z niej niewielki łyk – Człowiek myśli, że będzie mógł wściekle walnąć parę razy w worek, a trafia na profesjonalistę. – rzuciła z udawaną pretensją, nadal jednak podśmiechując się pod nosem i opadając na ławkę obok mężczyzny – Mam nadzieję, że nie popsułam ci planów na wieczór. – nie przypuszczała by wiele treningów odbywało się o tak nieprzyzwoicie później porze, co jej akurat odpowiadała. Zdecydowanie lepiej funkcjonowała po zmroku.
Karrion Mercer
- Sam trening nie jest mi obcy, jedynie nie miałam nic wspólnego ze sportami walki. – ale znała zalety porządnej rozgrzewki i była w na tyle dobrej formie, że trucht po macie nie sprawił, że wypluwała płuca na podłogę, a jedynie prawidłowo zwiększył tętno, a przy drugiej rundzie może i nabrała kolorów na twarzy. Była jednak świadoma swojego ciała, jego możliwości i potrzeb. Nie machała bezmyślnie kończynami na wszystkie możliwe strony jakby zaraz miała zrobić krzywdę sobie albo komuś w najbliższej okolicy, a każdy ruch jej rozgrzewki był pewny i głęboki. Nie wiedziała jaką mobilnością mogli się pochwalić bokserzy, ale akurat w tym aspekcie nie miała sobie nic do zarzucenia. Jej pilates era na coś się przydała! Była też świadoma tego, że jest obserwowana. Czuła na sobie spojrzenie Karriona, a kilkukrotnie ich spojrzenia się skrzyżowały. Nie czuła się tym skrępowana, bo przecież właśnie po to tu przyszła. Potrzebowała trenera. Znaczy… potrzebowała o wiele więcej, ale tu przyszła po trenera.
- Proszę, żadnego więcej kardio. – rzuciła pół żartem, pół serio, gdy skończyła drugą rundkę truchtu, złapała za swoją butelkę wody i upiła z niej niewielki łyk – Człowiek myśli, że będzie mógł wściekle walnąć parę razy w worek, a trafia na profesjonalistę. – rzuciła z udawaną pretensją, nadal jednak podśmiechując się pod nosem i opadając na ławkę obok mężczyzny – Mam nadzieję, że nie popsułam ci planów na wieczór. – nie przypuszczała by wiele treningów odbywało się o tak nieprzyzwoicie później porze, co jej akurat odpowiadała. Zdecydowanie lepiej funkcjonowała po zmroku.
Karrion Mercer
-
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobęnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiSierra/Leonepostaćautor
Dzisiejsze czasy nie były specjalnie łaskawe dla mistrzów sztuk walki, bo i co z tego, że znało się kilka sztuczek, skoro zaraz wyskakiwał ktoś z nożem lub w najgorszym przypadku z gnatem? To nie Matrix, że uniknie się kuli w zwolnionym tempie i tym samym często umiejętność samoobrony była nieprzydatna. Niemniej jednak Karrion znał wiele sytuacji, w których nawet pozornie niegroźne spotkania zaczęły ociekać w agresję: słowną lub fizyczną i wtedy właśnie podstawy pacyfikowania przeciwników były bardzo przydatne. Chciał wierzyć w to, że Darcy uczy się tego w jakimś celu, a nie tylko sztuki dla sztuki.
- Widać - skinął porozumiewawczo głową, nie ukrywając podziwu dla jej sylwetki. Bowman miała dobrze wyrzeźbione ciało i już teraz Mercer mógł stwierdzić, że nie była to jedynie kwestia genów. Jasne, te pomagały w utrzymaniu dobrej formy, ale bez treningu czy odpowiedniej diety, niekoniecznie musiałoby się to utrzymać.
Nie przepadał za ludźmi, którzy kwestionują jego metody, więc z ulgą przyjął fakt, że Darcy nie ma nic przeciwko rozgrzewce, co skwitował nawet małym uśmiechem.
- Nawet nie wiesz, ilu zawodowców pomijało rozgrzewki na treningach - rzucił nieco głośniejszym tonem, kiedy brunetka robiła kolejne okrążenie wokół maty. Choć przygotowywanie ciała do właściwego treningu powinno być normą, tak coraz więcej sportowców stawiało na inne metody, w tym wchodzenie do akcji "na czczo". Karrion nie był zwolennikiem tego typu rozwiązań, ponieważ sam kilkukrotnie doznał mniejszych urazów przez brak odpowiedniego dogrzania się, toteż na własnej skórze wiedział, czym takie praktyki się kończą.
Kilkadziesiąt minut minęło bardzo szybko, więc można było przejść do właściwej części ćwiczeń, creme de la creme boksu - napieprzania w worek.
- Jeśli przyszłaś wyładować się na worku, to zmień nastawienie - powiedział spokojnie, ale też z pewną przestrogą w głosie. - Wściekły umysł, to wąski umysł - rzucił mantrą, której sam starał się przestrzegać. - Jeśli potraktujesz obijanie worka jako środek do celu, a nie sam cel, uwierz mi, szybciej wszystko załapiesz - podniósł się w końcu z ławki i ominął Darcy, by skupić się na stosie różnych przyrządów i gadżetów, nad którymi się pochylił.
- Wpierw otejpuję ci ręce, żeby uchronić skórę od przetarć, potem dostaniesz rękawice - Karrion chwycił rulonik z taśmą oraz wziął dwie pary rękawic, które uznał, za odpowiednie rozmiarowo dla brunetki. - Jeśli będziesz trenować na własną rękę, nigdy nie zapominaj o tym - pomachał jej przed oczami taśmą i kiedy wysunęła przed siebie pierwszą rękę, rozpoczął proces owijania dłoni materiałem. Wiedział dokładnie, jak powinno się to nakładać, więc nie spodziewał się wywołania dyskomfortu. Delikatnie zacisnął taśmę pod koniec i potem cały proces ponowił wobec drugiej dłoni.
Kiedy Darcy została już przygotowania do przymiarki rękawic, Mercer sięgnął po pierwszy komplet.
- Spróbujmy te - rozszerzył materiał, by pomóc brunetce wsunąć tam rękę, a następnie to samo wykonał z drugą rękawicą. - I jak? Nie za ciasno? - spytał, chcąc poznać odczucia koleżanki. Wydawało mu się, że trafili z pierwszym kompletem, jednak to, że wizualnie się zgadzało, nie musiało oznaczać, że było komfortowo.
Darcy Bowman
- Widać - skinął porozumiewawczo głową, nie ukrywając podziwu dla jej sylwetki. Bowman miała dobrze wyrzeźbione ciało i już teraz Mercer mógł stwierdzić, że nie była to jedynie kwestia genów. Jasne, te pomagały w utrzymaniu dobrej formy, ale bez treningu czy odpowiedniej diety, niekoniecznie musiałoby się to utrzymać.
Nie przepadał za ludźmi, którzy kwestionują jego metody, więc z ulgą przyjął fakt, że Darcy nie ma nic przeciwko rozgrzewce, co skwitował nawet małym uśmiechem.
- Nawet nie wiesz, ilu zawodowców pomijało rozgrzewki na treningach - rzucił nieco głośniejszym tonem, kiedy brunetka robiła kolejne okrążenie wokół maty. Choć przygotowywanie ciała do właściwego treningu powinno być normą, tak coraz więcej sportowców stawiało na inne metody, w tym wchodzenie do akcji "na czczo". Karrion nie był zwolennikiem tego typu rozwiązań, ponieważ sam kilkukrotnie doznał mniejszych urazów przez brak odpowiedniego dogrzania się, toteż na własnej skórze wiedział, czym takie praktyki się kończą.
Kilkadziesiąt minut minęło bardzo szybko, więc można było przejść do właściwej części ćwiczeń, creme de la creme boksu - napieprzania w worek.
- Jeśli przyszłaś wyładować się na worku, to zmień nastawienie - powiedział spokojnie, ale też z pewną przestrogą w głosie. - Wściekły umysł, to wąski umysł - rzucił mantrą, której sam starał się przestrzegać. - Jeśli potraktujesz obijanie worka jako środek do celu, a nie sam cel, uwierz mi, szybciej wszystko załapiesz - podniósł się w końcu z ławki i ominął Darcy, by skupić się na stosie różnych przyrządów i gadżetów, nad którymi się pochylił.
- Wpierw otejpuję ci ręce, żeby uchronić skórę od przetarć, potem dostaniesz rękawice - Karrion chwycił rulonik z taśmą oraz wziął dwie pary rękawic, które uznał, za odpowiednie rozmiarowo dla brunetki. - Jeśli będziesz trenować na własną rękę, nigdy nie zapominaj o tym - pomachał jej przed oczami taśmą i kiedy wysunęła przed siebie pierwszą rękę, rozpoczął proces owijania dłoni materiałem. Wiedział dokładnie, jak powinno się to nakładać, więc nie spodziewał się wywołania dyskomfortu. Delikatnie zacisnął taśmę pod koniec i potem cały proces ponowił wobec drugiej dłoni.
Kiedy Darcy została już przygotowania do przymiarki rękawic, Mercer sięgnął po pierwszy komplet.
- Spróbujmy te - rozszerzył materiał, by pomóc brunetce wsunąć tam rękę, a następnie to samo wykonał z drugą rękawicą. - I jak? Nie za ciasno? - spytał, chcąc poznać odczucia koleżanki. Wydawało mu się, że trafili z pierwszym kompletem, jednak to, że wizualnie się zgadzało, nie musiało oznaczać, że było komfortowo.
Darcy Bowman
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ash Ketchum z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
-
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-Gnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Obserwowała go uważnie. Wręcz natrętnie wwiercała się w mężczyznę spojrzeniem, gdy wstał z ławki, gdy tłumaczył jej zarówno motywację jak i to, co właśnie robił. Jednocześnie zastanawiała się nad tym, co właśnie powiedział. Wściekły umysł to wąski umysł. Była tego świadkiem całe swoje życie, nie mogła się bardziej nie zgodzić, a jednocześnie… jednocześnie bardzo chciała coś poczuć, chociażby tą wściekłość. Cokolwiek. Zagryzła lekko wargę, skupiając wzrok na jego dłoniach, gdy sprawnie operował taśmą owijając jej ręce, a później wsunął na nie rękawice.
- Nie. Jest w porządku. – nie było to niekomfortowe, nawet jeśli zupełnie dla niej nowe. Ale o to właśnie w sumie chodziło, prawda? Podniosła tyłek w ławki i po swojemu poprawiła rękawice, uderzając nimi o uda i jedna o drugą – Dziwne uczucie. – podzieliła się z nim swoimi bardzo nieprofesjonalnymi odczuciami i uśmiechnęła się pod nosem, gdy ich spojrzenia ponownie się spotkały – Mimo, że służą do walki i to jej masz mnie nauczyć… okej, spróbować nauczyć, to jednocześnie czuję się w nich dziwne bezbronna – ograniczały ruch, ograniczały swobodę. Były czymś nowym. No właśnie… dziwnym. Nie poczuła jednak ani nagłego przypływu siły ani tym bardziej wspomnianej wściekłości. Może to jednak nie było to, czego szukała? Nie zamierzała się jednak poddawać.
Zupełnie też nie wiedziała, co powinna zrobić, ale kiedy podeszła z Mercerem do worka jeszcze zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć uniosła prawą dłoń i bezmyślnie, ale też bez grama włożonego w to siły oraz wysiłku, uderzyła worek. Na próbę, ciekawa jakie to w ogóle uczucie – Jesteś pewien? – wróciła spojrzeniem do mężczyzny – Że bezmyślne wyładowanie się na worku to nieszczególnie dobry cel? Sam w sobie? – rzuciła pół żartem, pół serio i jeszcze raz to zrobiła. Lekko pacnęła worek. Może… może jednak mogło jej się to spodobać? – Nie od tego zaczynają wszyscy, którzy tu przychodzą? – od potrzeby odreagowania i wyładowania złości na czymś… bezpieczniejszym i mniej problematycznym niż cokolwiek (lub ktokolwiek) innego.
Karrion Mercer
- Nie. Jest w porządku. – nie było to niekomfortowe, nawet jeśli zupełnie dla niej nowe. Ale o to właśnie w sumie chodziło, prawda? Podniosła tyłek w ławki i po swojemu poprawiła rękawice, uderzając nimi o uda i jedna o drugą – Dziwne uczucie. – podzieliła się z nim swoimi bardzo nieprofesjonalnymi odczuciami i uśmiechnęła się pod nosem, gdy ich spojrzenia ponownie się spotkały – Mimo, że służą do walki i to jej masz mnie nauczyć… okej, spróbować nauczyć, to jednocześnie czuję się w nich dziwne bezbronna – ograniczały ruch, ograniczały swobodę. Były czymś nowym. No właśnie… dziwnym. Nie poczuła jednak ani nagłego przypływu siły ani tym bardziej wspomnianej wściekłości. Może to jednak nie było to, czego szukała? Nie zamierzała się jednak poddawać.
Zupełnie też nie wiedziała, co powinna zrobić, ale kiedy podeszła z Mercerem do worka jeszcze zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć uniosła prawą dłoń i bezmyślnie, ale też bez grama włożonego w to siły oraz wysiłku, uderzyła worek. Na próbę, ciekawa jakie to w ogóle uczucie – Jesteś pewien? – wróciła spojrzeniem do mężczyzny – Że bezmyślne wyładowanie się na worku to nieszczególnie dobry cel? Sam w sobie? – rzuciła pół żartem, pół serio i jeszcze raz to zrobiła. Lekko pacnęła worek. Może… może jednak mogło jej się to spodobać? – Nie od tego zaczynają wszyscy, którzy tu przychodzą? – od potrzeby odreagowania i wyładowania złości na czymś… bezpieczniejszym i mniej problematycznym niż cokolwiek (lub ktokolwiek) innego.
Karrion Mercer
-
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobęnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiSierra/Leonepostaćautor
Dostrzegał jej spojrzenie i choć sam nie odwzajemniał go przez większość czasu, tak i jemu zdarzało się na nią zerknąć, niekoniecznie zgodnie z kanonami odpowiedniego zachowania w takich sytuacjach. Darcy była piękna i Karrion, choć bardzo oszczędny w swoich gestach, również potrafił to docenić, zauważyć. Rzadko bowiem zdarzało się, by aż tak atrakcyjne kobiety odwiedzały jego klub, więc zależało mu na tym, by poza zrealizowaniem jej interesu oraz potrzeb, samemu również z tego skorzystać - znacznie lepiej pracowało się po godzinach z taką laską, aniżeli z kimś bardzo przeciętnym.
Obserwował ją znacznie uważniej, gdy zapoznawała się z rękawicami oraz workiem. Zaczęli co prawda trochę inaczej, niż początkowo zakładał, wszak od razu przeszli do typowych bokserskich rękawic zamiast zacząć od sportowych, z wyciętym materiałem dającym większą swobodę palcom. Dostrzegał w Bowman pewien potencjał, stąd też przeskoczyli ten etap.
- Nauczyć - powtórzył dosadnie po niej, by zaakcentować, że dołoży wszelkich starań do przyswojenia przez nią pewnych umiejętności.
Jej reakcja wcale go nie dziwiła, toteż mężczyzna jedyne co zrobił, to dalej spoglądał na brunetkę oraz skrzyżował ręce na klatce piersiowej, analizując, co też przyjdzie jej teraz do głowy. Kącik ust drgnął w uśmiechu, gdy dostrzegł bardzo typową reakcję dla kogoś, kto wcześniej nie miał styczności z boksem. Darcy zachowała się jak większość: od razu oddała losowe uderzenie w worek, chcąc najpewniej podświadomie oswoić się z całym bokserskim anturażem.
- Jestem pewien - odparł spokojnie. - Wyładowywanie się nigdy nie jest bezmyślne. Coś... lub kogoś odreagowujesz. Intensywnie myślisz, skupiasz się na nieodpowiednich rzeczach, a to zwiększa szanse na popełnienie błędu - stanął obok Darcy i spojrzał na worek, na którym położył też jedną rękę. - Może i zaczynają z taką myślą, ale staram się im to szybko wyperswadować... jak widzisz - uśmiechnął się lekko, po czym wrócił wzrokiem do worka.
- Jeśli celem jest wyładowanie się na worku, to znaczy, że potrzebujesz jakiegoś obiektu do skierowania swojego gniewu. Dziś jest to worek, jutro może być to człowiek. Wściekły umysł, to wąski umysł - powtórzył się, choć nie miał na celu krytyki myślenia Darcy. Chciał, żeby poznała jego spojrzenie na uprawianie tego sportu, bo sam odnalazł w sobie odpowiednią motywację, by trenować przede wszystkim dla siebie, nie "przez coś lub kogoś".
- Zaczynamy? - rzucił po chwili i odsunął się nieznacznie, prosząc jednocześnie Bowman o skierowanie swojej uwagi na niego. - W pierwszej kolejności przećwiczymy podstawy. Cios prosty prawą i lewą ręką - zarządził. - Jeśli jesteś praworęczna, stajesz delikatnie bokiem i cofasz prawą rękę, walkę... ćwiczenie prowadzisz lewą. Analogicznie, jeśli jesteś leworęczna, stajesz odwrotnie - Mercer zgiął ręce w łokciach i uniósł je tak, by pięści znajdowały się mniej więcej na poziomie jego ust. Następnie obrócił się nieznacznie w bok i wysunął bardziej lewą rękę, prawa zaś była cofnięta bliżej klatki piersiowej. - Przyjrzyj się dokładnie, jak wyprowadzam cios lewą ręką - znów skupił na sobie jej uwagę, po czym szybkim ruchem wyprostował lewą rękę, celując przed siebie, jednocześnie wykonując delikatny ruch tułowiem. - Pamiętaj o tym, by stanąć w lekkim rozkroku, ugiąć kolana i przerzucić ciężar na lewą nogę w momencie uderzenia. Dzięki temu ciało samo cię poprowadzi i tułów skręci razem z tobą, zwiększając siłę i celność ciosu - zakończył pokaz i stanął wyprostowany, znów krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Na razie bez walenia w worek, cios prosty lewą ręką w powietrze do momentu, aż zarządzę koniec - skinął głową i odsunął się jeszcze na krok, by dać Bowman nieco więcej swobody w działaniach.
Darcy Bowman
Obserwował ją znacznie uważniej, gdy zapoznawała się z rękawicami oraz workiem. Zaczęli co prawda trochę inaczej, niż początkowo zakładał, wszak od razu przeszli do typowych bokserskich rękawic zamiast zacząć od sportowych, z wyciętym materiałem dającym większą swobodę palcom. Dostrzegał w Bowman pewien potencjał, stąd też przeskoczyli ten etap.
- Nauczyć - powtórzył dosadnie po niej, by zaakcentować, że dołoży wszelkich starań do przyswojenia przez nią pewnych umiejętności.
Jej reakcja wcale go nie dziwiła, toteż mężczyzna jedyne co zrobił, to dalej spoglądał na brunetkę oraz skrzyżował ręce na klatce piersiowej, analizując, co też przyjdzie jej teraz do głowy. Kącik ust drgnął w uśmiechu, gdy dostrzegł bardzo typową reakcję dla kogoś, kto wcześniej nie miał styczności z boksem. Darcy zachowała się jak większość: od razu oddała losowe uderzenie w worek, chcąc najpewniej podświadomie oswoić się z całym bokserskim anturażem.
- Jestem pewien - odparł spokojnie. - Wyładowywanie się nigdy nie jest bezmyślne. Coś... lub kogoś odreagowujesz. Intensywnie myślisz, skupiasz się na nieodpowiednich rzeczach, a to zwiększa szanse na popełnienie błędu - stanął obok Darcy i spojrzał na worek, na którym położył też jedną rękę. - Może i zaczynają z taką myślą, ale staram się im to szybko wyperswadować... jak widzisz - uśmiechnął się lekko, po czym wrócił wzrokiem do worka.
- Jeśli celem jest wyładowanie się na worku, to znaczy, że potrzebujesz jakiegoś obiektu do skierowania swojego gniewu. Dziś jest to worek, jutro może być to człowiek. Wściekły umysł, to wąski umysł - powtórzył się, choć nie miał na celu krytyki myślenia Darcy. Chciał, żeby poznała jego spojrzenie na uprawianie tego sportu, bo sam odnalazł w sobie odpowiednią motywację, by trenować przede wszystkim dla siebie, nie "przez coś lub kogoś".
- Zaczynamy? - rzucił po chwili i odsunął się nieznacznie, prosząc jednocześnie Bowman o skierowanie swojej uwagi na niego. - W pierwszej kolejności przećwiczymy podstawy. Cios prosty prawą i lewą ręką - zarządził. - Jeśli jesteś praworęczna, stajesz delikatnie bokiem i cofasz prawą rękę, walkę... ćwiczenie prowadzisz lewą. Analogicznie, jeśli jesteś leworęczna, stajesz odwrotnie - Mercer zgiął ręce w łokciach i uniósł je tak, by pięści znajdowały się mniej więcej na poziomie jego ust. Następnie obrócił się nieznacznie w bok i wysunął bardziej lewą rękę, prawa zaś była cofnięta bliżej klatki piersiowej. - Przyjrzyj się dokładnie, jak wyprowadzam cios lewą ręką - znów skupił na sobie jej uwagę, po czym szybkim ruchem wyprostował lewą rękę, celując przed siebie, jednocześnie wykonując delikatny ruch tułowiem. - Pamiętaj o tym, by stanąć w lekkim rozkroku, ugiąć kolana i przerzucić ciężar na lewą nogę w momencie uderzenia. Dzięki temu ciało samo cię poprowadzi i tułów skręci razem z tobą, zwiększając siłę i celność ciosu - zakończył pokaz i stanął wyprostowany, znów krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Na razie bez walenia w worek, cios prosty lewą ręką w powietrze do momentu, aż zarządzę koniec - skinął głową i odsunął się jeszcze na krok, by dać Bowman nieco więcej swobody w działaniach.
Darcy Bowman
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ash Ketchum z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
-
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-Gnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Coś lub kogoś odreagowujesz. Te słowa przez moment dźwięczały jej z tyłu głowy i aż miała ochotę prychnąć. Dużo łatwiej było stwierdzić kogo i czego nie musiała odreagowywać. Nie miała jednak w zwyczaju się żalić i chciałoby się powiedzieć, że tym bardziej komuś, kogo nie znała zbyt dobrze, ale w jej przypadku znajomość niewiele zmieniała. Umiejętność trzymania języka za zębami w każdych okolicznościach pozwoliła jej przetrwać i doprowadziła do miejsca, w którym była teraz. I może nie było idealnie, może jej codzienność pozostawiała wiele do życzenia, ale i tak miała więcej niż mogła kiedyś sobie wymarzyć. Nie mogła narzekać. Nie miała prawa narzekać.
Skinęła więc na rozpoczęcie prawdziwego treningu. Znowu wbiła uważne spojrzenie w mężczyznę, który tłumaczył i pokazywał jej każdy krok. Sunęła wzrokiem po jego sylwetce, umięśnionych ramionach, zaciśniętych pięściach… skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie wyglądał przy tym dobrze, że nie było w tym czegoś pociągającego, ale momentalnie zganiła się za to w myślach. Nie po to tu przyszła, nie po to odezwała się do Mercera. Ponownie więc skupiła się na wyprowadzonym przez niego ruchu, starając się to przełożyć na swoje. Stanęła w pozycji, która wydawała jej się prawidłowa z lewą nogą wykroczną i ustawiła dłonie na wysokości brody. Wyprowadzając cios włożyła w to zdecydowanie za mało siły, za lekko się przy tym obracając, robiąc to wszystko za mało dynamicznie i zbyt ostrożnie. Jakby nagle obudziła się w niej cała ta niepewność, czy nie robi z siebie właśnie skończonej kretynki? Dlaczego? Po co? Ściągnęła mocniej brwi, oddała kolejny cios, ale zaraz się wyprostowała, opuściła dłonie i spojrzała zrezygnowana na Karriona spodziewając się raczej rozczarowania na męskiej twarzy. Zanim jednak którekolwiek z nich się odezwało podjęła jeszcze jedną próbę. Zacisnęła mocniej wargi i chociaż miała tego nie robić… znalazła cel swojej złości. Nie miał konkretnej twarzy, nie był jedną osobą czy jednym wydarzeniem, ale mieszanką wszystkiego, co nazbierało się przez tych trzydzieści parę lat jej życia. Było jej motywacją, żeby coś zrobić, żeby poczuć w sobie chociaż odrobinę siły i wreszcie włożyła ją w kolejne ciosy. Oczywiście, że nie było idealnie, na boga… robiła to pierwszy raz w życiu, ale była poprawa między tymi ciosami wyprowadzonymi przy pierwszym podejściu. Głównie w jej nastawieniu.
Karrion Mercer
Skinęła więc na rozpoczęcie prawdziwego treningu. Znowu wbiła uważne spojrzenie w mężczyznę, który tłumaczył i pokazywał jej każdy krok. Sunęła wzrokiem po jego sylwetce, umięśnionych ramionach, zaciśniętych pięściach… skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie wyglądał przy tym dobrze, że nie było w tym czegoś pociągającego, ale momentalnie zganiła się za to w myślach. Nie po to tu przyszła, nie po to odezwała się do Mercera. Ponownie więc skupiła się na wyprowadzonym przez niego ruchu, starając się to przełożyć na swoje. Stanęła w pozycji, która wydawała jej się prawidłowa z lewą nogą wykroczną i ustawiła dłonie na wysokości brody. Wyprowadzając cios włożyła w to zdecydowanie za mało siły, za lekko się przy tym obracając, robiąc to wszystko za mało dynamicznie i zbyt ostrożnie. Jakby nagle obudziła się w niej cała ta niepewność, czy nie robi z siebie właśnie skończonej kretynki? Dlaczego? Po co? Ściągnęła mocniej brwi, oddała kolejny cios, ale zaraz się wyprostowała, opuściła dłonie i spojrzała zrezygnowana na Karriona spodziewając się raczej rozczarowania na męskiej twarzy. Zanim jednak którekolwiek z nich się odezwało podjęła jeszcze jedną próbę. Zacisnęła mocniej wargi i chociaż miała tego nie robić… znalazła cel swojej złości. Nie miał konkretnej twarzy, nie był jedną osobą czy jednym wydarzeniem, ale mieszanką wszystkiego, co nazbierało się przez tych trzydzieści parę lat jej życia. Było jej motywacją, żeby coś zrobić, żeby poczuć w sobie chociaż odrobinę siły i wreszcie włożyła ją w kolejne ciosy. Oczywiście, że nie było idealnie, na boga… robiła to pierwszy raz w życiu, ale była poprawa między tymi ciosami wyprowadzonymi przy pierwszym podejściu. Głównie w jej nastawieniu.
Karrion Mercer
-
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobęnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiSierra/Leonepostaćautor
Karrion mógł brzmieć momentami jak jakiś trener kung fu z filmów kina sztuk walki, ale starał się być przy tym autentyczny. Sam przez lata szukał odpowiednich metod treningu, również mentalnego, które pozwoliły mu nie tylko stać się lepszym bokserem, ale też wpłynęły na jego samopoczucie. Odkąd zaczął stosować się do własnych rad, praca stała się lżejsza, przyjemniejsza, a on zyskał znacznie większy komfort życia.
Nie spuszczał wzroku z Darcy, gdy ta rozpoczęła swoje pierwsze bokserskie podrygi. Nie spodziewał się po niej cudów, więc pierwsze kilka uderzeń potraktował tak samo, jak zapoznanie się z workiem: przetarcie szlaku. Liczyło się to, by najpierw poznała odpowiednią technikę uderzeń, a dopiero potem zaczęła stosować je w praktyce.
- Nie myśl, że te ćwiczenie to tania próba gapienia się na twój tyłek - rzucił bez żadnej krępacji. - Najpierw musisz nauczyć się podstaw, by nie zranić samej siebie. Nawet nie wiesz, ile zwichnięć czy pęknięć kości wywołanych jest złą postawą czy techniką - wytłumaczył, by Bowman zrozumiała, po co tak naprawdę ćwiczą w taki sposób. Być może nadanie temu jakiegoś większego sensu bardziej zmotywuje ją do skupienia i tym samym ciągłej pracy nad każdym ruchem... a to, że przy okazji kątem oka zerkał na jej pośladki, biodra czy delikatnie podskakujący biust, to już po prostu pokłosie tych zdarzeń.
Ściągnął brwi do siebie i przyjrzał się nieco mocniej pracy ciała Darcy, która w pewnym momencie dołożyła więcej siły, zaangażowania i pewności. Nie wiedział, z czego wynikała ta wewnętrzna zmiana, więc założył, że kobieta bardziej się ośmieliła i oswoiła z treningiem, co pozwoliło jej na uwolnienie chociaż części drzemiącego w niej potencjału.
- Stop - rzekł spokojnie i podszedł do koleżanki, która dalej stała w pozycji bojowej. - Złapałaś dobry rytm, ale zepsułaś trochę postawę i zobacz... - uniósł delikatnie dłoń i wskazał palcem na wewnętrzną część rękawicy. - Zaczęłaś uderzać tą częścią, zamiast tą - przesunął rękę na zewnątrz materiału, mniej więcej w okolicach palców brunetki. - Boks to inaczej pięściarstwo. Korzystasz więc z pięści. Jeśli będziesz dalej uderzać w ten sposób, jest ryzyko nadwyrężenia wszystkich mięśni, ścięgien i stawów wokół nadgarstka. Nie chcesz tego - dodał i stanął z nią w równej linii, by jeszcze raz zaprezentować jej właściwą technikę uderzenia. - Widzisz? Uderzam pięścią, dzięki temu nadgarstek nie absorbuje aż tak dużo siły, a przy tym ciało nie wykonuje zbędnych ruchów - wyprostował się i spojrzał na Darcy, do której delikatnie się uśmiechnął.
- Ale idzie ci bardzo dobrze, więc już zaczynam mu współczuć - wskazał na worek za sobą i delikatnie zaśmiał się, chcąc nie tylko pochwalić zaangażowanie koleżanki, ale też rozluźnić trochę atmosferę, by nie wzięła go za buca. Chciał przecież, żeby przychodziła tu regularnie... choćby po to, żeby mógł na nią trochę popatrzeć. Ale tego jej przecież nie powie.
Darcy Bowman
Nie spuszczał wzroku z Darcy, gdy ta rozpoczęła swoje pierwsze bokserskie podrygi. Nie spodziewał się po niej cudów, więc pierwsze kilka uderzeń potraktował tak samo, jak zapoznanie się z workiem: przetarcie szlaku. Liczyło się to, by najpierw poznała odpowiednią technikę uderzeń, a dopiero potem zaczęła stosować je w praktyce.
- Nie myśl, że te ćwiczenie to tania próba gapienia się na twój tyłek - rzucił bez żadnej krępacji. - Najpierw musisz nauczyć się podstaw, by nie zranić samej siebie. Nawet nie wiesz, ile zwichnięć czy pęknięć kości wywołanych jest złą postawą czy techniką - wytłumaczył, by Bowman zrozumiała, po co tak naprawdę ćwiczą w taki sposób. Być może nadanie temu jakiegoś większego sensu bardziej zmotywuje ją do skupienia i tym samym ciągłej pracy nad każdym ruchem... a to, że przy okazji kątem oka zerkał na jej pośladki, biodra czy delikatnie podskakujący biust, to już po prostu pokłosie tych zdarzeń.
Ściągnął brwi do siebie i przyjrzał się nieco mocniej pracy ciała Darcy, która w pewnym momencie dołożyła więcej siły, zaangażowania i pewności. Nie wiedział, z czego wynikała ta wewnętrzna zmiana, więc założył, że kobieta bardziej się ośmieliła i oswoiła z treningiem, co pozwoliło jej na uwolnienie chociaż części drzemiącego w niej potencjału.
- Stop - rzekł spokojnie i podszedł do koleżanki, która dalej stała w pozycji bojowej. - Złapałaś dobry rytm, ale zepsułaś trochę postawę i zobacz... - uniósł delikatnie dłoń i wskazał palcem na wewnętrzną część rękawicy. - Zaczęłaś uderzać tą częścią, zamiast tą - przesunął rękę na zewnątrz materiału, mniej więcej w okolicach palców brunetki. - Boks to inaczej pięściarstwo. Korzystasz więc z pięści. Jeśli będziesz dalej uderzać w ten sposób, jest ryzyko nadwyrężenia wszystkich mięśni, ścięgien i stawów wokół nadgarstka. Nie chcesz tego - dodał i stanął z nią w równej linii, by jeszcze raz zaprezentować jej właściwą technikę uderzenia. - Widzisz? Uderzam pięścią, dzięki temu nadgarstek nie absorbuje aż tak dużo siły, a przy tym ciało nie wykonuje zbędnych ruchów - wyprostował się i spojrzał na Darcy, do której delikatnie się uśmiechnął.
- Ale idzie ci bardzo dobrze, więc już zaczynam mu współczuć - wskazał na worek za sobą i delikatnie zaśmiał się, chcąc nie tylko pochwalić zaangażowanie koleżanki, ale też rozluźnić trochę atmosferę, by nie wzięła go za buca. Chciał przecież, żeby przychodziła tu regularnie... choćby po to, żeby mógł na nią trochę popatrzeć. Ale tego jej przecież nie powie.
Darcy Bowman
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ash Ketchum z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
-
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-Gnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Zaśmiała się. Szczerze i zupełnie naturalnie, gdy wspomniał o gapieniu się na jej tyłek. O tym nie pomyślała! Ale jednocześnie sprawiło, że wypadła z rytmu i potrzebowała znów sekundy i dwóch prób, żeby jej uderzenia wyglądały jak uderzenia, a nie nieskoordynowane wymachy rękoma przypominające odganianie natrętnej muchy. Ale nie speszył jej tym, uznała to za całkiem niezły dowcip – O to cię nie podejrzewałam… więc nawet jeśli była by to próba to bardzo wyrafinowana, a nie tania. Doceniam, doceniam. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – No i niech będzie, że chociaż tyle z tego masz. – dodała przekornie, krótko zerkając na mężczyznę z lekkim rozbawianiem. Zdawała sobie sprawę, że kobiety w takich miejscach nie miały lekko i domyślała się też, że zbyt wrażliwe jednostki w ogóle by nie wytrzymały. Nie była wrażliwa, a przynajmniej nie w tym temacie, ale i tak cieszyła się, że mogli się spotkać, gdy w klubie nie było nikogo poza nimi.
Zatrzymała się, gdy zwrócił jej uwagę i skupiła się na wskazówkach, znów intensywnie się w niego wpatrując, chcąc wyłapać każdy szczegół, który jej pokazywał i starając się go powtórzyć, żeby załapać prawidłową technikę. Krzywdy zrobić sobie przecież nie chciała.
- Chwalisz tak każdego żółtodzioba, czy mogę się poczuć wyjątkowo? I pytanie, czy to prawda, czy nie chcesz, żebym się zniechęciła? Wtedy musiałbyś wpaść do klubu, żeby bezkarnie gapić się na mój tyłek. – czemu pewnie też nie miałaby nic przeciwko, ale nie wiedziała, czy był typem pojawiającym się w takich przybytkach jak The Fifth. Nie mówiąc o tym, że tam miałaby dużo większą, dużo bardziej zróżnicowaną i dużo bardziej roznegliżowaną konkurencję. W swojej głowie przestała tam robić jakiekolwiek wrażenie. Teraz jednak nie skupiała się na tym jak wyglądała, a na tym, żeby poprawić błędy, które wytknął jej Mercer. Dużo bardziej skupiła się na uderzeniu pięścią, a nie nadgarstkiem, mając nadzieję, że faktycznie udało jej się teraz poprawić i jednocześnie nie zepsuć innego elementu. Cios za ciosem. Wreszcie zrobiła przerwę i złapała oddech – Mogę spróbować? – wskazała wreszcie na worek, bo jednak z tyłu głowy ciągle miała chęć wyładowania się właśnie na nim.
Karrion Mercer
Zatrzymała się, gdy zwrócił jej uwagę i skupiła się na wskazówkach, znów intensywnie się w niego wpatrując, chcąc wyłapać każdy szczegół, który jej pokazywał i starając się go powtórzyć, żeby załapać prawidłową technikę. Krzywdy zrobić sobie przecież nie chciała.
- Chwalisz tak każdego żółtodzioba, czy mogę się poczuć wyjątkowo? I pytanie, czy to prawda, czy nie chcesz, żebym się zniechęciła? Wtedy musiałbyś wpaść do klubu, żeby bezkarnie gapić się na mój tyłek. – czemu pewnie też nie miałaby nic przeciwko, ale nie wiedziała, czy był typem pojawiającym się w takich przybytkach jak The Fifth. Nie mówiąc o tym, że tam miałaby dużo większą, dużo bardziej zróżnicowaną i dużo bardziej roznegliżowaną konkurencję. W swojej głowie przestała tam robić jakiekolwiek wrażenie. Teraz jednak nie skupiała się na tym jak wyglądała, a na tym, żeby poprawić błędy, które wytknął jej Mercer. Dużo bardziej skupiła się na uderzeniu pięścią, a nie nadgarstkiem, mając nadzieję, że faktycznie udało jej się teraz poprawić i jednocześnie nie zepsuć innego elementu. Cios za ciosem. Wreszcie zrobiła przerwę i złapała oddech – Mogę spróbować? – wskazała wreszcie na worek, bo jednak z tyłu głowy ciągle miała chęć wyładowania się właśnie na nim.
Karrion Mercer