Stukot obcasów roznosił się po wielkim pomieszczeniu, gdy Marceline szła z niebywałą gracją, którą udawało się jej zachować, pomimo sporej ilości wtłoczonych w gardło drinków. Przechodząc przez tłum, wymsknęło się z jej ust ciche przepraszam, a turkusowy trunek wzburzył się we szkle, sprawiając, że jego krople ochlapały jej dłoń.
— W mordę... — mruknęła do samej siebie, odrzuciła włosy ruchem głowy, które opadały jej na twarz i nie zwalniając kroku powędrowała w stronę kanapy, którą od dobrej godziny – jak nie więcej – okupowała razem z Cece. Pojawiwszy się w zasięgu jej wzroku, postawiła jej zamówienie na niewielkim stoliczku, a sama zajęła swoje uprzednie miejsce, nie wypuszczając z dłoni kolorowego drinka. Lokal był dziś naprawdę wypełniony – muzyka dudniła, ludzie śmiali się głośno, a jasne światła migotały po całej sali. Marceline lubiła takie miejsca, gdzie panował rozgardiasz i nikt nie zwracał uwagi na to, że ktoś może mówić trochę za głośno albo gestykulować zbyt energicznie. Tutaj mogła być sobą, bez udawania i sztywnych zasad. Idealne miejsce na dziewczęce pogaduchy przy drinkach.
— Cokolwiek to jest, to barman powiedział, że trzepie — zacytowała go z rozbawionym uśmiechem na twarzy, od razu pozwalając sobie na sprawdzenie, czy owy trunek faktycznie miał taką moc, którą zapowiadał młodziutki mężczyzna. Umoczyła nieznaczne w nim usta, nie skrzywiła się, wręcz przeciwnie – kąciki jej ust uniosły się jeszcze wyżej. — Nie kłamał, muszę dać mu później dobry napiwek... — powiedziała, a jej spojrzenie ponownie powędrowało w stronę baru i tegoż właśnie barmana. Złapawszy z nim kontakt wzrokowy, uniosła drinka nieznacznie do góry i porozumiewawczo skinęła głową. Dobra robota, młody.
— To, na czym my skończyłyśmy... — powiedziała, w końcu wracając spojrzeniem do Cece, chociaż to bardzo chętnie na ułamki sekund uciekało w kierunku przystojnego barmana. Zarzuciła nogę na nogę, odsłaniając przy tym swoją szczupłą łydkę i pozwalając, by jej sukienka podwinęła się do rejonu uda. — Mówiłaś coś o tym swoim doktoracie, że badania weszły w kolejną fazę, tak? Wiesz, Cece, to na pewno jest mega fascynujące, ale... może powiesz mi, co tak naprawdę u ciebie słychać? Jakieś zmiany? Nie wiem... m ę ż c z y ź n i na horyzoncie? — podpytała, unosząc brew do góry i świdrując przyjaciółkę wzrokiem. Marceline uwielbiała chłonąć przeróżne pikantne historie niczym dobrze napisane książki o podłożu erotycznym, więc jasne, mogły nadal gadać o uroczych roślinkach, aczkolwiek stan jej upojenia alkoholowego wskazywał, że jej punkt zainteresowania przesunął się w kierunku tematów osobisto-romantyczno-romansowych.
Cece Marquis