And I'll hold you there so close.
Tym razem było trochę inaczej, bo nie podał konkretnego powodu. Nie chciał kłamać, a gdyby powiedział, że chce wieszać zasłony ze swoimi chłopakami, to mogłoby się wydarzyć tak, że wcale by nie dostał pozwolenia na wyjście, a wtedy na pewno bardzo by to przeżył i potem i tak już nie potrafiłby się skupić na swojej pracy.
Kiedy przyjechał do domu, okazało się, że zdążył w ostatniej chwili, żeby wpuścić do środka kurierów z karniszami. Wyciągnął z kieszeni pęk kluczy, odnalazł odpowiedni i pospiesznie pozwolił wejść mężczyznom do środka, wchodząc zaraz za nimi. Z chłopakami umówił się niedługo później, w różnych odstępach czasu, bo każdy miał przecież swoje obowiązki, ale to akurat mu nie przeszkadzało, bo mógł jeszcze odkurzyć i wziąć prysznic.
一 Gdzie zostawić? 一 rzucił wysoki facet w średnim wieku, któremu zjeżdżały spodnie z bioder, więc co jakiś czas bez skrępowania podciągał je, a Axel trochę żałował, że pracownik firmy przewozowej nie pomyślał o tym, żeby założyć pasek albo spodnie o rozmiar mniejsze. Nawet przez chwilę zastanawiał się, przyciskając palec do swojego policzka w zastanowieniu, czy nie zaoferować mu jednego ze swoich pasków, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. Uśmiechnął się uprzejmie i wygładził swój podkoszulek, co zrobił bezwiednie, trochę jakby chciał dodać sobie odwagi.
一 Ten tutaj poproszę do salonu 一 wskazał na jeden komplet palcem, a potem przeniósł powoli wzrok na drugi i przyjrzał mu się uważniej. 一 A tamten na piętro, pierwsze drzwi po lewej. No i ten do sypialni, drugie drzwi na prawo 一 zarządził, doskonale pamiętając co zamówił i który do jakiego pomieszczenia. Nie miał zamiaru ustępować, jeżeli panowie chcieli zostawić karnisze gdzieś w salonie na stercie, bo wszystko musiało mieć swoje miejsce, a przecież oni tu byli od noszenia. Przynajmniej montować nie musieli, to i tak powinni być zadowoleni. Karton z zasłonami za to mógł zostać w salonie, bo najpierw i tak chciał je wyprać, wyprasować i może w razie potrzeby trochę skrócić.
一 Ale najpierw… 一 zaczął nagle, przekręcając się, żeby zatrzymać kurierów, chociaż oni chyba nie bardzo go słuchali, bo już zaczęli wchodzić na górę. Trochę zmarkotniał, bo naprawdę chciał, żeby zdjęli buty, a oni teraz zostawiali na dywanie ślady ciągnące się od drzwi frontowych, przez salon, na schodach i w tym właśnie momencie i na górze, na co Ax nie mógł patrzeć. Zmarszczył brwi w zatroskaniu, a kiedy schodzili i zbierali się do wyjścia, chłopak w wyrazie buntu dla ich karygodnego zachowania nie dał im ani złamanego grosza napiwku, tylko pożegnał się i zamknął za nimi drzwi. Ale się zemścił.
Ułożył dłonie na biodrach i westchnął ciężko, po czym zabrał się za odkurzanie, a przy tym zeszło mu zdecydowanie dłużej, niż zakładał. Zerknął na godzinę i w ostatniej chwili zdążył się umyć i przebrać, bo kiedy pojawili się i Dante i Amore, miał jeszcze wilgotne włosy, które lekko się kręciły, ale długo pewnie w takim stanie nie zostaną.
Lubił, kiedy spotykali się u niego, bo wtedy dom wydawał się bardziej przytulny. Dante był od dawna stałym gościem, a Amore wprowadził element, który nieoczekiwanie stał się jakiegoś rodzaju przyjemnym dopełnieniem, chociaż przeszli wiele, żeby dojść do tego momentu. Po burzy zawsze wychodzi słońce, więc cieszył się teraz z tych jasnych promyków.
Nie był pewien czy jeden odebrał drugiego z pracy, czy spotkali się pod drzwiami, ale kiedy akurat zaplątał się w zasłony, bo przecież musiał wypakować każą i dokładnie je obejrzeć, usłyszał szczęk kluczy w zamku, a potem głosy dobiegające z przedpokoju. Dante miał klucze od dawna, co było po prostu praktyczne, bo miał tu pełno swoich rzeczy, porozrzucanych w łazience, sypialni i salonie i chociaż Axel starał się to uporządkować, to przy każdej wizycie Pettersona powstawał chaos. Amore nie zdążył się jeszcze aż tak rozgościć, chociaż miał już tutaj swoją szczoteczkę do zębów, kilka ciuchów i kubek.
一 Jestem w salonie 一 powiedział głośno, a potem zmarszczył brwi, zastanawiając się jak on zdołał się aż tak okręcić długim, dosyć grubym, materiałem zasłoń. Potknął się o jeden koniec i gdyby nie przytrzymał się framugi, to pewnie przewróciłby się na podłogę ciężko i sztywno jak kłoda. Pochylił się, szarpiąc za materiał i z sukcesem wyciągając z niego jedną z nóg, chociaż bez białego klapka, który robił mu za kapeć, bo nie przepadał za ciepłym obuwiem w lato, a i tak nosił skarpetki (nawet do spania ściągał je niechętnie).
一 Szlag 一 zaklął pod nosem, ale cicho, bo generalnie rzadko kiedy używał wulgaryzmów, jakby obawiał się, że odpadnie mu język, co zawsze powtarzała mu matka, kiedy jeszcze mieszkał z rodzicami. Mówiła dużo innych, dziwnych rzeczy, które wziął sobie do serca, chociaż wolałby nie.
dante patterson Amore Ceretti