ODPOWIEDZ
26 y/o, 178 cm
chocolatier w SOMA, malarz hobbysta, romantyk
Awatar użytkownika
I lose myself every day a little more. I'm afraid my misery might bring you down.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

baby, be my fire
Baby, be the visions in the night.
And I'll hold you there so close.
   Urwał się wcześniej z pracy, czego nie robił często, więc może dlatego mu się w ogóle udało. Felix, jego szef, lubił zaangażowanie, ale Axel wkładał w swoją pracę naprawdę dużo serca i jak czasami potrzebował na chwilę się urwać, na przykład do lekarza, albo wyjść wcześniej, to pracodawca przymykał na to oko, o ile naprawdę nie było już nic ważnego do zrobienia. Raczej nie korzystał z tego przywileju późną jesienią i w zimę, bo wtedy często chorował i czasami musiał pójść na zwolnienie, czego bardzo nie lubił.
   Tym razem było trochę inaczej, bo nie podał konkretnego powodu. Nie chciał kłamać, a gdyby powiedział, że chce wieszać zasłony ze swoimi chłopakami, to mogłoby się wydarzyć tak, że wcale by nie dostał pozwolenia na wyjście, a wtedy na pewno bardzo by to przeżył i potem i tak już nie potrafiłby się skupić na swojej pracy.
   Kiedy przyjechał do domu, okazało się, że zdążył w ostatniej chwili, żeby wpuścić do środka kurierów z karniszami. Wyciągnął z kieszeni pęk kluczy, odnalazł odpowiedni i pospiesznie pozwolił wejść mężczyznom do środka, wchodząc zaraz za nimi. Z chłopakami umówił się niedługo później, w różnych odstępach czasu, bo każdy miał przecież swoje obowiązki, ale to akurat mu nie przeszkadzało, bo mógł jeszcze odkurzyć i wziąć prysznic.
   一 Gdzie zostawić? 一 rzucił wysoki facet w średnim wieku, któremu zjeżdżały spodnie z bioder, więc co jakiś czas bez skrępowania podciągał je, a Axel trochę żałował, że pracownik firmy przewozowej nie pomyślał o tym, żeby założyć pasek albo spodnie o rozmiar mniejsze. Nawet przez chwilę zastanawiał się, przyciskając palec do swojego policzka w zastanowieniu, czy nie zaoferować mu jednego ze swoich pasków, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. Uśmiechnął się uprzejmie i wygładził swój podkoszulek, co zrobił bezwiednie, trochę jakby chciał dodać sobie odwagi.
   一 Ten tutaj poproszę do salonu 一 wskazał na jeden komplet palcem, a potem przeniósł powoli wzrok na drugi i przyjrzał mu się uważniej. 一 A tamten na piętro, pierwsze drzwi po lewej. No i ten do sypialni, drugie drzwi na prawo 一 zarządził, doskonale pamiętając co zamówił i który do jakiego pomieszczenia. Nie miał zamiaru ustępować, jeżeli panowie chcieli zostawić karnisze gdzieś w salonie na stercie, bo wszystko musiało mieć swoje miejsce, a przecież oni tu byli od noszenia. Przynajmniej montować nie musieli, to i tak powinni być zadowoleni. Karton z zasłonami za to mógł zostać w salonie, bo najpierw i tak chciał je wyprać, wyprasować i może w razie potrzeby trochę skrócić.
   一 Ale najpierw… 一 zaczął nagle, przekręcając się, żeby zatrzymać kurierów, chociaż oni chyba nie bardzo go słuchali, bo już zaczęli wchodzić na górę. Trochę zmarkotniał, bo naprawdę chciał, żeby zdjęli buty, a oni teraz zostawiali na dywanie ślady ciągnące się od drzwi frontowych, przez salon, na schodach i w tym właśnie momencie i na górze, na co Ax nie mógł patrzeć. Zmarszczył brwi w zatroskaniu, a kiedy schodzili i zbierali się do wyjścia, chłopak w wyrazie buntu dla ich karygodnego zachowania nie dał im ani złamanego grosza napiwku, tylko pożegnał się i zamknął za nimi drzwi. Ale się zemścił.
   Ułożył dłonie na biodrach i westchnął ciężko, po czym zabrał się za odkurzanie, a przy tym zeszło mu zdecydowanie dłużej, niż zakładał. Zerknął na godzinę i w ostatniej chwili zdążył się umyć i przebrać, bo kiedy pojawili się i Dante i Amore, miał jeszcze wilgotne włosy, które lekko się kręciły, ale długo pewnie w takim stanie nie zostaną.
   Lubił, kiedy spotykali się u niego, bo wtedy dom wydawał się bardziej przytulny. Dante był od dawna stałym gościem, a Amore wprowadził element, który nieoczekiwanie stał się jakiegoś rodzaju przyjemnym dopełnieniem, chociaż przeszli wiele, żeby dojść do tego momentu. Po burzy zawsze wychodzi słońce, więc cieszył się teraz z tych jasnych promyków.
   Nie był pewien czy jeden odebrał drugiego z pracy, czy spotkali się pod drzwiami, ale kiedy akurat zaplątał się w zasłony, bo przecież musiał wypakować każą i dokładnie je obejrzeć, usłyszał szczęk kluczy w zamku, a potem głosy dobiegające z przedpokoju. Dante miał klucze od dawna, co było po prostu praktyczne, bo miał tu pełno swoich rzeczy, porozrzucanych w łazience, sypialni i salonie i chociaż Axel starał się to uporządkować, to przy każdej wizycie Pettersona powstawał chaos. Amore nie zdążył się jeszcze aż tak rozgościć, chociaż miał już tutaj swoją szczoteczkę do zębów, kilka ciuchów i kubek.
   一 Jestem w salonie 一 powiedział głośno, a potem zmarszczył brwi, zastanawiając się jak on zdołał się aż tak okręcić długim, dosyć grubym, materiałem zasłoń. Potknął się o jeden koniec i gdyby nie przytrzymał się framugi, to pewnie przewróciłby się na podłogę ciężko i sztywno jak kłoda. Pochylił się, szarpiąc za materiał i z sukcesem wyciągając z niego jedną z nóg, chociaż bez białego klapka, który robił mu za kapeć, bo nie przepadał za ciepłym obuwiem w lato, a i tak nosił skarpetki (nawet do spania ściągał je niechętnie).
   一 Szlag 一 zaklął pod nosem, ale cicho, bo generalnie rzadko kiedy używał wulgaryzmów, jakby obawiał się, że odpadnie mu język, co zawsze powtarzała mu matka, kiedy jeszcze mieszkał z rodzicami. Mówiła dużo innych, dziwnych rzeczy, które wziął sobie do serca, chociaż wolałby nie.

dante patterson Amore Ceretti
25 y/o, 182 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Baby, I know it's weird, but it's worth it
Cause I guess that we did it on purpose
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Love's not what you expect
Love rarely is direct
Love changes every day
Well... Whatever love means anyway
O ile Dante uwielbiał gotować, tak ostatnio ludzie zaczęli działać mu na nerwy. Kiedy usłyszał, że kolejny klient jest uczulony na jakiś składnik i musi przearanżować całe danie, tylko pod tę jedną osobę, gotowy był rzucić talerzem w kuchni. Mógł śmiało przysiąc, że istną plagą okazali się klienci, którzy ingerowali w składniki w danym daniu, co według samego Pattersona było największą zbrodnią. I chociaż ten gastronomiczny hipokryta rzadko kiedy trzymał się przepisów, tak w pracy był do tego zmuszony (nie uśmiechało mu się bowiem zostać wywalonym na zbity pysk przez to, że zmienił jakieś danie szefa kuchni według swojego widzimisię). Skończył pracę terminowo, żegnając się tym samym ze współpracownikami. Powstrzymał się od zbytecznych komentarzy w kierunku swoich przełożonych, mimo że ślina niosła mu na język co raz to bardziej wyrafinowane żarciki. Tak naprawdę były one niezwykle prymitywne i bawiły jedynie ich twórcę.  
Po wyjściu wymienił kilka wiadomości z Amore, chcąc tym samym dowiedzieć się, czy ma po niego podjechać, czy będzie mieć jeszcze czas na krótkie zakupy i czy zdąży jeszcze zatankować samochód na stacji. Czasem sam siebie zadziwiał, jak tragicznie był zorganizowany i jak bardzo potrzebny byłby mu prywatny asystent, który ogarniałby plan jego dnia za niego. Ta myśl, chociaż odległa, skłaniała go do przejęcia rodzinnego biznesu, tylko po to, by ktoś musiał martwić się tak prozaicznymi sprawami, jak to, że musi zrobić zakupy czy zatankować auto, gdzie kontrolka już wskazywała poziom rezerwy.
Finalnie uzgodnili, że każdy przyjedzie sam, co pozwoliło mu na nieco dłuższe zakupy w jednym z lokalnych marketów. Skoro i tak mieli spotkać się we trójkę, uznał, że przygotuje im coś dobrego na kolację. Mając w głowie ich wszelkie preferencje, gusta oraz skryte marzenia, o których pewnie kiedyś podsłuchał, kompletował koszyk zdecydowanie przewyższający wszelkie jego plany. Świeże mięso, owoce, do tego kilka rodzajów przypraw (które przecież na pewno i tak zalegały już u Axela w szufladach), kilka warzyw oraz dobre, półsłodkie, białe wino. Godziło w jego sumienie, że kupuje od konkurencji, ale wiedział, że to nada się lepiej, niż to, które produkowane jest w Kelownie. Na pewno do królika.  

Pod drzwiami domu Remingtona spotkał Amore, którego z jednej strony chciał przestraszyć, a z drugiej zasypać odrobiną czułości, które miały wynagrodzić kilkudniową rozłąkę. Gdzieś w głębi duszy Dante był prawdziwym romantykiem i gdyby nie zasiedział się w sklepie, zapewne uraczyłby swoich ukochanych drobnym, spersonalizowanym prezentem. Teraz miał tylko jeden pomysł, jak zaskoczyć kochanka.
Zamykając Ceretti’ego w czułym uścisku, bez żadnego ostrzeżenia czy nawet przywitania, obsypał jego szyję pocałunkami, samemu tracąc finalną rachubę, ile ich naprawdę było.  Już w tym momencie każdy, kto jakkolwiek znał Dantego, powinien dwukrotnie się zastanowić, czy ten nie zdążył gdzieś pod drogą wypalić skręta. I o ile faktycznie dwa, ręcznie przygotowane, śmieszne papierosy znajdowały się w metalowej papierośnicy, tak Dante – przynajmniej na razie – był w pełni trzeźwy. Może jedynie był pijany z miłości.
Cześć, słońce 一 mruknął pomiędzy pocałunkami, w końcu powoli przerywając tę przyjemność, aby posłać szerszy, nieco zadziorny uśmiech w kierunku Amore. Gdzieś tam w jego głowie malował się oczywiście zupełnie odmienny obraz od tego, ale pozwolił sobie pozostawić go we własnej wyobraźni. Pchnął drzwi do wewnątrz, umożliwiając też blondynowi wejście. Jak prawdziwy dżentelmen przepuścił go, zamykając za sobą drzwi i od razu zdejmując buty. 一 Mam nadzieję, że jesteś głodny. I tym razem nie mam na myśli łóżkowych wrażeń  一 i tyle było z jego bycia dżentelmenem. Przecisnął się z cwaniackim uśmiechem dalej, prawie wywalając się o próg prowadzący do salonu. W jego głowie – tak jak wcześniej były jeszcze jakieś myśli, tak teraz wszystkie były nakierowane na głos, który dobiegał z wnętrza domu.
Axeeel! 一 odpowiedział w kierunku, z którego usłyszał ugrzeczniony wulgaryzm. Tanecznym krokiem ominął framugę, by tym razem zmniejszyć dystans pomiędzy nim a ciemnowłosym. I pewnie mogło to z perspektywy trzeciej osoby wyglądać komicznie, ale dla Dantego takie małe gesty (nieco chaotyczne i mające w sobie coś z tanich romansideł) umacniały tę popraną relację. Mimo że tego nigdy nie powiedział na głos, był wdzięczny Remingtonowi, że nie zrezygnował z tego wszystkiego. Z nich. I mimo że darzył ich jednakowym uczuciem, to doskonale rozróżniał, czego oboje potrzebowali. Składając czuły pocałunek na ustach Axela, przypominał sobie, jak wielkie wsparcie miał w nim odkąd tylko się poznali. Ten mały gest, przedłużony do kilku sekund, miał być zapewnieniem, że nic nie ulegnie zmianie.
Tooo, ile mamy do zrobienia? 一 czule przejechał nosem po policzku Remingtona, zaraz odsuwając się w tył, by rozejrzeć po całym tym bałaganie, a jednocześnie dać odrobinę przestrzeni dla pozostałej dwójki. I o ile nadal brzmiało to odrobinę dziwnie, tak z każdym dniem, każdym spotkaniem, wypracowywali pewien system, w którym możliwe było płynne działanie. 一 Masz drabinę, prawda? Od biedy stół, chociaż wolałbym nie ryzykować upadkiem  一 cmoknął ustami, by zaraz też spojrzeć na chłopaków. 一  Mamy jakieś plany na wieczór? Zostajemy tu, czy… gdzieś wychodzimy? Oczywiście po kolacji. 

Axel Remington Amore Ceretti
23 y/o, 183 cm
pielęgniarz Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

I get ready, I get all dressed up
To go nowhere in particular
It doesn't matter if I'm not enough
For the future or the things to come
'Cause I'm young and in love



    Szesnaście godzin. Dokładnie tyle trwała ostatnia zmiana, którą Amore odbębnił w szpitalu. Praca pielęgniarza była tym, co chciał robić, o dziwo, ale była też niesamowicie wymagająca. Czasami miał wrażenie, że jego życie przeleci mu między palcami, gdyż często pojawiały się takie okresy, że większość swoich dni spędzał w szpitalnych murach. Pamiętał doskonale dzień, w którym zaczął tam pracę. Szpital go przerażał i budził niepokój. Owszem, zdawał sobie sprawę z tego, że było to miejsce, w którym leczyło się ludzi i na ogół kojarzyło mu się pozytywnie, ale było również przytłaczające. Sama świadomość tego, że w jego rękach znajdował się dobrostan i życie pacjentów, budziło w nim lekki lęk. Nie mówiąc już o tym, że otoczony był ludźmi, których męczyły najróżniejsze choroby oraz tym, że niektórym z nich nie da się już pomóc. O tak, odkąd zaczął pracę jako pielęgniarz nabył znacznie większej świadomości jeśli chodzi o własną śmiertelność.
    Dlatego też podczas swoich wolnych dni, starał się jakoś odreagowywać. Oczywistym pierwszym krokiem było odsypianie. Długie dyżury zazwyczaj szły w parze z niemal dwudziestoczterogodzinną przerwą od snu, więc pierwszym co robił po powrocie do domu, było odświeżenie się i zanurzenie w przyjemnej pościeli. Łóżko było wtedy jedynym, czego potrzebował jego organizm. Na szczęście nie potrzebował zbyt dużo snu. Zazwyczaj budził się po pięciu lub sześciu godzinach i chociaż czuł się wtedy jak zombie, to mocna kawa szybko stawiała go na nogi. Właśnie podczas swojej kawy dostał sms’a od Dante.
    Amore nie zdawał sobie sprawy z tego, że było już tak późno. Pospiesznie odpisał, o której godzinie mógłby pojawić się pod domem Axela, chociaż w myślach pozwolił sobie na godzinne spóźnienie, które najpewniej usprawiedliwi faktem odbębnienia długiego dyżuru. Zakładał, że mężczyźni, z którymi się umówił, w pełni zrozumieją jego poświęcenie w imię wyższych celów i nie będą zbyt długo się złościć. Zresztą obaj znali Amore już wystarczająco długo, by wiedzieć, że ten raczej nie należy do zbyt punktualnych. No ale przecież nie można być ideałem. Nie spieszył się więc. Sama wizja tego, że miał pomagać w przemeblowaniach czy remontach, które Remington sobie wymyślił, sprawiała, że odpływały z niego siły, a łóżko zdawało się przyciągać z mocą miliona magnesów.
    Bo też w sumie czemu miałby się pakować w pomaganie z przemeblowaniem? Cała ta relacja, która rozkwitała między nim a Dante i Axelem była czymś, co jeszcze w pełni do niego nie docierało. Nie uznawał tego za coś dziwnego, ale też było to czymś zupełnie sprzecznym z jego dotychczasowym stylem życia. Nigdy nie planował pakować się w związki z kimkolwiek, nie mówiąc już o tym, żeby żyć w trójkącie miłosnym, w którym każdy zaangażowany wiedziałby o tych pozostałych. Zgodził się jednak pomóc, a nie rzucał swoich słów na wiatr i danego słowa lubił dotrzymywać. Zebrał się więc, przelewając resztę swojej kawy do termosu. Nie miał zamiaru jej wylewać.
    Pod domem Remingtona pojawił się punktualnie, co było dla niego wyjątkowym osiągnięciem, biorąc pod uwagę okoliczności. Przyniósł ze sobą torbę jakichś łakoci, bo ostatnio coraz częściej miał ochotę na coś słodkiego. Być może wynikało to z faktu, że zbliżała się zima i jego organizm domagał się większej ilości węglowodanów. A jak wiadomo, ciała należy słuchać, żeby później nie było z nim problemów. Oczywiście nie było to żadnym naukowym stwierdzeniem.
    Z rozmyślań wyrwał go uścisk, który nagle poczuł. Od razu na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Odwrócił się w stronę Dante.
    – Zostaw trochę energii na… cokolwiek Axel sobie wymyślił – uśmiechnął się, cmokając go lekko w nos. Ciągle bowiem nie wiedział, albo nie pamiętał, co takiego właściwie mieli tutaj robić poza tym, że zgodził się w tym pomóc. Należało jednak zaznaczyć, że Amore większość swojego życia spędził w dobrobycie i nie nabył odpowiednich umiejętności, które czyniłyby z niego złotą rączkę. Potrafił robić wszystko to, co dało się wykonać za pomocą rąk, jeśli w grę wchodziło używanie jakichkolwiek narzędzi, to lepiej dla wszystkich było, gdy Ceretti się ich nie tykał. – Głodny i zmęczony – dodał po chwili. W sumie to jeśli miał być szczery, jedynymi łóżkowymi wrażeniami, na jakie miał ochotę w tej chwili, był sen lub leżenie z zamkniętymi oczami. Prawdziwe przyjemności. Dante sprawiał jednak wrażenie osoby, która miała zupełnie inne plany.
    Nie minęło więcej niż kilka minut, gdy obaj znaleźli się już w mieszkaniu Remingtona. Uśmiechnął się szerzej, słysząc jego głos. Nie wiedział dokładnie, co o nim sądzić, bo z tej dwójki znał Axela najkrócej. Początkowo myślał, że jego obecność będzie mu przeszkadzać albo, że będzie go traktować jako piąte koło, chociaż tak właściwie to on sam nim był. Okazało się jednak, że Remington był pociesznym facetem, z którym Amore zdawał się łapać coraz lepszy kontakt. Oczywiście potrzeba było jeszcze trochę czasu, zanim Ceretti ogarnie się do tej ich relacji.
    Trochę niepewnie wszedł do środka, rozglądając się dookoła. Szukał porozwalanych pudełek i kartonów oraz walających się po podłodze rzeczy, które pewnie mieli ogarniać. Jedyne co zastał, to zaplątany w zasłony Axel, któremu posłał lekki uśmiech i machnął ręką na przywitanie. Zawsze był powściągliwy w swoich gestach, co mogło uchodzić za bycie oziębłym, jednak należało zaznaczyć, że dorastał w domu z matką, która emanowała uczuciami, które to lokowała w kolejnych obiektach swoich westchnień. Wydawać by się mogło, że wyssała z niego wszelkiego rodzaju czułości, chociaż nie była to prawda. Musiał się po prostu rozluźnić.
    – Nie sprawiasz wrażenia osoby, która lubi się wiązać, Axel – mruknął, znikając na chwilę w kuchni. Szybko przelał swoją kawę do jednego ze stojących na blacie kubków. Dla pewności przepłukał go wodą, bo życie pielęgniarki nauczyło go, żeby unikać kurzu nawet jeśli nie było go widać. Przelał sobie do środka swoją kawę i włożył ją na chwilę do mikrofali. Jego termos nie należał do tych, które mocno trzymają temperaturę. – To ja może zrobię nam coś do picia – zaproponował i nie czekając na odpowiedzi, zaczął krzątać się po kuchni.
    – No i osobiście wolałbym zostać i coś obejrzeć – odpowiedział na pytanie i miał nadzieję, że mężczyźni się z nim zgodzą.

Axel Remington dante patterson
Amorek
26 y/o, 178 cm
chocolatier w SOMA, malarz hobbysta, romantyk
Awatar użytkownika
I lose myself every day a little more. I'm afraid my misery might bring you down.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Axel dorastał w wraz z siostrą w przeciętnym domu i przeciętnej rodzinie bez większych problemów. Miał kochających i aktywnych rodziców, którzy poświęcali im wystarczająco dużo czasu. Jeździli na wspólne wakacje, jedli razem obiady i wspierali się. Dzieci rzadko były świadkami kłótni, a te między rodzicami i tak nie były specjalnie dramatyczne ani długie. W domu był klasyczny podział obowiązków, dlatego siostra automatycznie spędzała trochę więcej czasu z matką, a on z ojcem, który uczył go prostych prac domowych, naprawczych i czasami grzebali też wspólnie przy aucie, dlatego Axel nie bał się narzędzi i posiadał podstawową wiedzę co i jak zrobić, żeby nie zaniedbać domu. Radził sobie, chociaż bywało, że potrzebował czasami pomocnej dłoni, a nie chciał angażować w to ojca, bo ten miał już swoje lata i swoje sprawy. Axel był w końcu dorosły, a dom po śmierci babki należał już tylko do niego. Siostra z mężem zdecydowali się na budowę nowego, więc Axel spłacił ją, oddając połowę wartości nieruchomości w gotówce. Musiał wziąć niewielki kredyt, ale raty były całkiem przystępne i za rok będzie od nich całkowicie wolny.
   Większość prac remontowych, tych najważniejszych, miał już za sobą, a zostały jedynie drobne poprawki, jak na przykład wymiana karniszy na zasłony, bo poprzednie zaczęły się powoli ze starości sypać, a przecież zasłony były dla Axela niezwykle ważne. Bez nich pewnie by nie zasnął, a nawet jeżeli, to na pewno nie spałby zbyt dobrze. Miał kilka swoich dziwactw, ale chyba każdy jakieś miał.
   Spojrzał na Dante i uśmiechnął się, zastygając w miejscu i czekając aż podejdzie. Na chwilę zapomniał o zasłonach i w zasadzie wszystkim innym, bo chciał chwilę na przywitanie poświęcić tylko i wyłącznie chłopakowi. Przymknął oczy podczas czułego pocałunku, dotykając opuszkami palców jego policzek. Uśmiechnął się się szerzej na kolejną czułość, bo zawsze je lubił, a im więcej drobnych gestów, tym pewnie się czuł.
   一 Trzeba tylko przykręcić nowe karnisze w salonie i na górze i dobrze, gdyby ktoś pomógł mi je przytrzymywać 一 wyjaśnił, a chwilę później opuścił dłoń na jego ramię, aby się przytrzymać, kiedy wyjrzał na Amore. Posłał mu lekki uśmiech, zerkając przelotnie na dłoń, którą mu machnął. Przygryzł niepewnie policzek, zastanawiając się czy zrobił coś nie tak. Chyba dalej uczył się tych różnic w jego zachowaniu, a w tym, do czego przywykł przy Dante. Chociaż dalej nie był czasami pewien, czy to na pewno normalne, czy może to wina jego samego.
   一 Pozory mylą 一 odparł, starając się zabrzmieć lekko, a potem uśmiechnął się, maskując uczucie niepewności, chociaż kiedy zerknął jeszcze przelotnie na Dante, ten mógł coś dostrzec. 一 Pomóż mi 一 rzucił ciszej, podpierając się na nim jedną ręką, drugą wyplątując się z zasłon. Kiedy już stanął obok, odwinął materiał i wyciągnął z niego zaplątane klapki. Dopiero wtedy wrzucił zasłony do kartonu i dźwignął go, najpierw rzucając swojemu partnerowi pogodne spojrzenie, a potem zerkając w stronę kuchni znowu z lekkim błyskiem niepewności w oczach.
   一 Drabiny są w piwnicy 一 odpowiedział, a potem wysłuchał odpowiedzi Amore. 一 A odpoczynek i film brzmi jak dobry plan 一 skomentował i przychodząc obok Pettrsona, musnął ustami jego policzek. 一 Wrzucę je do pralki, a ty leć rozpakować zakupy. Pewnie masz jakąś kulinarną niespodziankę do przygotowania 一 zgadnął, starając się jak najlepiej zamaskować gamę sprzecznych uczuć, których okiełznanie wcale nie należało do najłatwiejszych zadań. Puścił mu oczko i ruszył wolnym krokiem w stronę pralni, uprzednio wsuwając kapcie na ogrzewane skarpetkami stopy.    Odstawił karton i wyciągnął z niego kilka zasłon, zerkając jeszcze przelotnie w stronę kuchni. Dopiero po chwili włożył je do pralki, sprawdził ile zajmują miejsca i dołożył kolejne. Wsypał proszek, wlał płyn do płukania i ustawił odpowiedni program, a potem zajął się pieczołowitym złożeniem kartonu, który wyniesie nad ranem do kontenera na papier. Z jego szczęściem nie było mowy, żeby nie zaciął się przy tej prostej czynności w palec, tym razem wskazujący, ale nie przejął się tym specjalnie, po prostu wsunął koniuszek palca do ust i zebrał krew językiem.
   W progu kuchni stanął kilka minut później, chowając dłonie w odrobinę za długich rękawach bluzy.
Możemy odpuścić sobie te karnisze. To nie takie ważne 一 zaproponował, unosząc lekko kącik ust w delikatnym, powściągliwym uśmiechu. Amore i Dante na pewno byli zmęczeni po pracy, miał wrażenie, że szczególnie dokuczało to temu pierwszemu. Nie chciał, żeby miał się do czegoś zmuszać i pomagać niechętnie. Trochę podkoloryzował co prawda, że nie było to dla niego ważne, bo pewnie po prostu przed snem będzie już tak nakręcony, że znajdzie jakiś niezwykle kreatywny (i ryzykowny) sposób, żeby przykręcić te karnisze sam. Przynajmniej ten w sypialni.

Amore Ceretti dante patterson
25 y/o, 182 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Baby, I know it's weird, but it's worth it
Cause I guess that we did it on purpose
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Nawet jeżeli Dante nigdy za dzieciaka nie brał udziału w remontach, nigdy pewnie nie skręcał mebli z IKEI, nigdy nie naprawiał zepsutej baterii w łazience, a już tym bardziej nie wieszał żadnych karniszy, gotowy był na to, aby jakkolwiek odciążyć ukochanego. Znali się przecież z Axelem od lat, wiedzieli o sobie całkiem sporo (Patterson w końcu nigdy jakoś specjalnie nie ukrywał tego, z jakiej rodziny pochodzi, ani jakie jest jego "przeznaczenie"), więc oboje wiedzieli, że brunet żadnych wyzwań się nie boi. Drobne naprawy, nawet jeżeli początkowo nie szły po jego myśli, z czasem stały się łatwiejsze, a umiejętność posługiwania się narzędziami, mimo że nie była tak wybitna jak zdolność obsługi noża, pozwalała, na co raz to większe naprawy lub ulepszenia w jego mieszkaniu. Tak też udało mu się odmalować ściany w sypialni, przywiesić duże, ponad dwumetrowe lustro w salonie oraz zamontować listwy ledowe pod sufitem. Uczył się tego wszystkiego od Axela, odpłacając się kilkoma kuchennymi poradami, czy trikami, które nabył podczas kursu w Paryżu.
Energii dodawało mu jednak to, że w jednym miejscu, będą dwie osoby, na których cholernie mu zależało. I mimo iż zdecydowanie dłużej znał się z Remingtonem, tak starał się (pomimo że nie należało to do zadań najprostszych) traktować Amore na równi, czasem też pewnie kosztem Axela. Nadal uczył się tego, jak to jest żyć w związku poliamorycznym, kiedy jego uczucia szalały, a on sam czasem kwestionował, które z nich są prawdziwe, a które pojawiały się jedynie pod wpływem chwili. I nawet teraz, pomimo krótkiego stażu, dalej potrafił nie spać pół nocy, bijąc się z myślami, czy tak naprawdę nie krzywdzi któregokolwiek z mężczyzn. W końcu był to jego kaprys i jego pomysł. I chociaż starał się sprawiać wrażenie pewnego swoich decyzji, tak naprawdę w środku był trzęsącym się dzieckiem, którego ktoś nie nauczył, że na zewnątrz, w wielkim i okrutnym świecie, nie wszystko będzie szło po jego myśli.
Spokojnie, zaraz coś zrobię. Góra czterdzieści minut i będzie kolacja. Może nie przy świecach, bo żadnych nie kupiłem, ale... 一 te wszystkie żarciki, dwuznaczności, które pojawiały się w jego wypowiedziach, urocze słówka albo aluzje, były niczym więcej jak mechanizmem obronnym. Cholernie bał się ich stracić, stąd, starał się całym sobą pokazywać, że wszystko jest dobrze i wszystko będzie dobrze. Jeżeli coś wychodziło mu życiu równie dobrze jak gotowanie, było to tuszowanie emocji. 一 Duszony królik i grilowane warzywa? No, chyba że masz ochotę na coś innego, to mogę zawsze zmienić.
Nawet nie pomyślał, że widok zaplątanego w zasłony chłopaka będzie tak uroczy. Nawet gdyby ten nie poprosił o pomoc, Dante sam by to zrobił. Przytrzymał go, układając jedną z dłoni na jego biodrach, zaraz też składając mu czuły pocałunek na czubku głowy. Co prawda wdrapał się przy tym na palce, co prawda pewnie lekko zachwiał, ale chciał tym małym gestem dodać mu otuchy. Widział to w jego oczach, Axel potrzebował jakiegoś zapewniania, a to, co właśnie zrobił Patterson, było jedynym, na co właściwie wpadł.
Och, racja! Zakupy! 一 prawdą było, że Dante miał skłonności do krótkotrwałego wyrzucania mało istotnych informacji ze swojej pamięci. Szybszym krokiem (i na boso!) wyszedł z domu, aby zabrać papierową torbę z zakupami, a w drugą, wolną rękę zabrać butelkę białego wina. Do kuchni wszedł chwilę po Amore, którego szturchnął zaczepnie ramieniem, odkładając swoje manatki na blat. Puścił mu tylko oczko, zaraz też zabierając się za pierwsze przygotowania posiłku.
Królika, którego oczywiście wybierał najdłużej, ze wszystkich produktów, pokroił na mniejsze kawałki, częściowo też oczyszczając mięso z nieczystości, które w jego mniemaniu mogły zepsuć smak dania. Robił wszystko mechanicznie, w tak zwanym międzyczasie przygotowując tez świeże zioła — rozmaryn, szałwię, a także świeżo mielone przyprawy, które wtarł w mięso. Białe wino, które oczywiście i tak trzeba by było zużyć, odlał do osobnego garnka, a następnie resztkę do trzech kieliszków, które ustawił na małej wyspie, znajdującej się pomiędzy salonem a kuchnią.
Skoczysz po drabinę, słońce? 一 zapytał, zaraz też przenosząc swoje spojrzenie na Amo, krojąc kolejne warzywa na mniejsze kawałki. 一 Ja tam powieszę to wszystko, tylko chcę włożyć już królika do garnka, by się poddusił 一 posłał mu lekki uśmiech, przeszukując szafki w poszukiwaniu oliwy, którą przecież ostatnio kupował i na pewno gdzieś wkładał. Przez myśl mu przeszło, że być może Axel poprzestawiał to po swojemu, ale odkąd Dante rozgościł się na dobre w jego kuchni, to raczej po jego stronie leżało nie tylko ustawianie wszystkiego, ale również i zaopatrzenie całego swojego królestwa w nowe garnki, patelnie, ale też produkty, o których pewnie ani Remington, ani Ceretti nie słyszeli w swoim życiu (chociaż do teraz nie udało się mu przekonać ich do spróbowania dań kuchni eksperymentalnej).
Słysząc kroki dobiegające ze schodów, skierował tam swoje spojrzenie. Zmarszczył delikatnie brwi, a przez jego głowę przeleciało kilka niepokojących myśli. Nawet nieco zwolnił z krojeniem marchewki, której mniej równy kawałek wystawił w kierunku Axela, jakby zachęcając go, by coś przekąsił pomiędzy posiłkami. W jego odczuciu mężczyzna jadł zdecydowanie za mało i za rzadko i jeżeli miał ku temu okazję, starał się go pilnować.
Nie gadaj. Zaraz wrzucam królika w garnek i idę ci powiesić te karnisze. Przez pół godziny i tak specjalnie nie muszę tutaj być 一 dodał, zaraz też polewając mięso oliwą, winem oraz ustawiając garnek na płycie indukcyjnej. Przykucnął przy jednej z szafek, przeszukując ją w poszukiwaniu metalowej pokrywki, która ostatni raz znajdowała się właśnie tam, na jednym z garnków i za grillową patelnią, która też za chwilę się im przyda. 一 Axel, słodziaku, nie widziałeś gdzieś pokrywki? Przysięgam, że jak ostatnio ją myłem, to potem wkładałem ją tutaj. O i mogę cię prosić o położenie mi na stole słoiczków z oregano, ostrą papryką iii... kolendrą! Mamy kolendrę, prawda?

Axel Remington Amore Ceretti
23 y/o, 183 cm
pielęgniarz Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

    Niestety, jeśli o niego chodziło, to nie można było nazwać go złotą rączką. W innych ⁣normalniejszych okolicznościach zapewne starałby się wymigać od pomagania przy remontach czy innych podobnych rzeczach. Amore uważał nawet, że nie był w stanie skręcić odpowiednio mebli. Nie dlatego, że brakowało mu odpowiednich umiejętności (chociaż i to było składową), ale przede wszystkim dlatego, że nie za dobrze szło mu podążanie za instrukcjami i szybko tracił do tego cierpliwość. Wystarczyło mu, że w pracy musi trzymać się ścisłych protokołów i robić wszystko z niemal rytualną dokładnością. No ale w pracy chodziło o ludzkie życie i dobrostan, więc było to coś zupełnie innego. Tym razem zależało mu jednak na tym, żeby tu przyjść i chociaż udawać, że może w czymś pomóc. Przede wszystkim chciał poznać lepiej Axela, bo z nim jego relacja była najsłabsza. Tak właściwie to niewiele o nim jeszcze wiedział, przez co wydawało mu się, że nie może się w pełni odnaleźć w tej ich nowej dynamice.
    No i nie chciał spędzać kolejnego wieczoru ze swoją matką, chociaż miał wrażenie, że kobieta miał już inne plany. Ostatnimi czasy jego relacja z rodzicielką stała się jeszcze bardziej odległa, o ile było to w ogóle możliwe.
    Rozejrzał się po kuchni i gdy już udało mu się namierzyć kubki oraz saszetki herbaty, to przystąpił do działania. Nie był najlepszym kucharzem i zazwyczaj preferował jedzenie na mieście albo odgrzewanie gotowych dań w mikrofali. Ze smutkiem przyszło mu stwierdzić, że tak właściwie to niewiele miał do zaoferowania w tej relacji. Nigdy jednak nie oczekiwał, że znajdzie się w takim położeniu i że przyjdzie mu wejść w jakikolwiek związek z dwoma facetami. Jego matka z pewnością byłaby zaskoczona i pewnie nie pochwalałaby jego decyzji. No ale nie mógł jej się dziwić. Zresztą byłaby ona ostatnią osobą, której chciałby opowiadać o swoich miłosnych relacjach. Opowiadanie o jego relacji z matką było jednak czymś, co można było poruszyć przy innej okazji. Teraz chciał się zrelaksować.
    Nastawił wodę i przeszedł do korytarza akurat w idealnym momencie, by zaobserwować, jak Axel uwalnia się ze swoich zasłonowych więzów. Widząc to wszystko, nieco ulżyło mu, że sam nie posiada swojego własnego mieszkania, tylko takie, które wynajmował. Nie czuł, żeby był jeszcze w stanie sam zająć się mieszkaniem i ogarnąć wszystko. Czasami wydawało mu się, że zatrzymał się na etapie szesnastolatka i że jeszcze nie powinno mu się pozwalać na robienie dorosłych rzeczy. Z myśli tych wyrywało go chodzenie do pracy, którą o dziwo lubił. Rola pielęgniarza mu się podobała. Lubił pomagać ludziom i czuć się potrzebnym. Być może było to nieco egoistyczne, ale na swoje usprawiedliwienie mówił to, że każdy, bo zarówno pacjenci, jak i on zyskiwali na tej relacji.
    – Wstawiłem wodę na herbatę – powiedział, po chwili obserwowania. – Przypilnujcie tego, ja pójdę po drabinę – powiedział, kierując się w stronę schodów prowadzących do piwnicy. Nie przepadał za piwnicami. Nie należał do osób strachliwych, a już z pewnością takich, które wierzyły w duchy czy inne tego typu rzeczy. Wierzył jednak w to, że w piwnicach mogły czaić się dzikie zwierzęta, a z nimi akurat nie chciał mieć żadnego kontaktu. Pocieszającym faktem było dla niego to, że piwnica nie była zaniedbana, więc mógł się domyślić, że Axel, dbał o czystość w budynku, dbał również o to miejsce. Zszedł po schodach i dość szybko odnalazł drabinę, z którą powoli ruszył w kierunku pomieszczenia, w którym znajdowali się Axel i Dante.
    – Ta drabina nie wygląda na zbyt stabilną – powiedział, rozkładając drabinę, która w jego opinii wydawała się nieco pokrzywiona. Nie sprawiała wrażenia niebezpiecznej, ale być może należało asekurować osobę, która chciała na nią wejść.
    – Myślę, że skoro już tutaj jesteśmy, to warto się zająć tymi karniszami – stwierdził, kiwając głową. Owszem, był zmęczony i najchętniej to położyłby się na kanapie i zaczął coś oglądać, ale z drugiej strony lubił dotrzymywać słowa i skoro obiecał, że pomoże, to postara się to zrobić.

Axel Remington dante patterson
Amorek
ODPOWIEDZ

Wróć do „#102”