Zadowolenie przyjaciół Celine oraz Jamesa stanowiło wyzwanie. Mimo że George Restaurant odwiedzali po raz pierwszy, oczekiwali obsługi na najwyższym poziomie, każdy szczegół — od temperatury wina po prezentację dań — nosić miał znamiona perfekcji. Ich subtelne instrukcje, choć ubrane w wesołość ociekały nadmiarem sarkazmu. Każde zdanie, każdy gest albo uśmiech niedosięgający oczu były oceniane.
Celia do nich nie pasowała — z brodą podpartą na prawej dłoni, skanowała główną salę, nie wstydząc się twarzy zmarszczonej w grymasie znudzenia oraz obojętności. Jej spojrzenie wyrażało zrezygnowanie, dostrzegalne nawet dla amatorów czytania mowy ciała. Na początku próbowała nadążyć za rytmem rozmów, odtworzyć manierę unoszenia kieliszka, naśladować ton cedzonych przez półuśmiech słów; wkrótce każda próba przypominała jej o roli do odegrania; o udawaniu kogoś innego. Celine nie używała takiego języka, nie czuła podniecenia na wspomnienie przyziemnych przyjemności, nie próbowała dowartościować się cudzym kosztem, żartując z nieporadności obsługi.
Dopiero czując na sobie ciężar męskiego spojrzenia, wyprostowała się niczym struna, świadoma negatywnego wrażenia, które sprawiała siedząc niechlujnie i pretensjonalnie. Niezadowolenie męża cięło niczym ostrze, przypominając o roli do odegrania. Nie lubiła srogości jego spojrzenia, ukrytego w nim nakazu, który obnażał jej wewnętrzny bunt — tę przeogromną potrzebę, by przeciwstawić się znajomej zawziętości oraz zadecydować o sobie.
Nostalgia uderzyła w nią mocno. Oczami wyobraźni wiedziała miejsca, gdzie zostawiła swój ślad — kawałek siebie. Krążyła dłonią po gładkich krawędziach stołu, jakby chciała odczytać w nich echo dawnych rozmów i przypomnieć sobie odgłos prawdziwego śmiechu. Obserwowała, jak miejsce powstaje, jak staje się pełne życia oraz zdobywa uznanie. W powietrzu unosiła się jej niema obecność — przeszłość splatała się z teraźniejszością, czyniąc George Restaurant miejscem, które choć należało do byłego męża to nosiło w sobie znamiona wspólnych wspomnień.
Z zamyślenia wyrwało ją pomruk przy uchu. Muśnięcie chłodnych palców, które przebiegły łukiem karku, wprawiając ciało w nieprzyjemne drżenie. Druga ręka Jamesa Fowlera wystrzeliła go góry; wyzbywszy się wyzbywszy się kurtuazji. Przywołał kogoś do stolika.