-
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobęnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiSierra/Leonepostaćautor
Wyjątkowy był to wieczór dla Karriona, ponieważ pierwszy raz od tygodni był w domu przed godziną 19 i nie tylko po to, by się przespać. Kilku adeptów boksu odwołało swoje zajęcia, ruch był mniejszy niż zazwyczaj, a i sam Mercer nie miał żadnych planów zastępczych, toteż postanowił wrócić do domu wcześniej, by zjeść jakąś normalną, nieknajpową kolację i przy tym odbyć wieczorny trening na domowej siłowni.
Wszedł do domu chwilę przed 19, ściągnął buty i poszedł od razu przebrać się w coś wygodniejszego, chcąc przejść do ćwiczeń możliwie jak najszybciej. Narzucił na siebie wyłącznie czarne spodenki, zdając sobie sprawę z tego, że może czuć się komfortowo we własnych czterech ścianach i poszedł do jednego z pomieszczeń, które służyło mu za siłownię.
Po krótkiej rozgrzewce od razu przeszedł do podnoszenia ciężarów: najpierw hantle, później podciąganie się na drążku, a na samym końcu sztanga. Dziesiątki powtórzeń i serii, które wychodziły mu niemal automatycznie - przez lata bowiem trenował tak niemal dzień w dzień, więc nie było to dla niego nic zaskakującego. Po zakończeniu kariery nie porzucił treningu, więc ciało było w dalszym ciągu przyzwyczajone do podejmowania dużego wysiłku fizycznego.
Miał już robić ostatnią serię na sztandze, gdy nagle rozległ się dźwięk dzwonka domofonu. Mercer natychmiast chwycił telefon i zerknął przez kamerę, kto o tej porze się do niego dobija. Dostrzegając w niej samochód, w którym siedziała Elodie, mimowolnie uśmiechnął się lekko i zdalnie z pomocą smartfona otworzył jej bramę, by mogła wjechać na jego posesję.
Podniósł się do pozycji stojącej i udał się w kierunku drzwi wejściowych, uprzednio zaliczając łazienkę, w której umył ręce oraz przepłukał twarz, schładzając się tym samym. Na szyję powiesił ręcznik, w który co jakiś czas wycierał twarz z kropel wody i potu, po czym udał się otworzyć drzwi swojemu gościowi.
Jego oczom ukazała się Elodie w całej swojej okazałości: pewna siebie, nieco wyzywająca, a jednocześnie z tym charakterystycznym wyrazem twarzy, który towarzyszył jej, gdy czegoś chciała. Mercer oparł się o framugę i przechylił lekko głowę.
- Nie w Mediolanie na jakimś pokazie? - zagadał, zdając sobie sprawę, że brunetka w Toronto nie bywała aż tak często z racji swojej pracy. - Mogłaś uprzedzić, że przyjedziesz. Nie sprzątałbym - poruszył wymownie brwią sugerując jej to, co było znane tylko między nimi.
Przesunął się na bok i przepuścił ją, by mogła wejść do jego domu. Skorzystał wtedy z okazji, by ostentacyjnie prześwietlić wzrokiem jej pośladki oraz pomyśleć, co ją tu sprowadza.
- Napijesz się czegoś? - spytał kurtuazyjnie, oczekując od kobiety konkretnej informacji - po co przyjechała do niego teraz i to bez wcześniejszej zapowiedzi.
Elodie Bergeron
Wszedł do domu chwilę przed 19, ściągnął buty i poszedł od razu przebrać się w coś wygodniejszego, chcąc przejść do ćwiczeń możliwie jak najszybciej. Narzucił na siebie wyłącznie czarne spodenki, zdając sobie sprawę z tego, że może czuć się komfortowo we własnych czterech ścianach i poszedł do jednego z pomieszczeń, które służyło mu za siłownię.
Po krótkiej rozgrzewce od razu przeszedł do podnoszenia ciężarów: najpierw hantle, później podciąganie się na drążku, a na samym końcu sztanga. Dziesiątki powtórzeń i serii, które wychodziły mu niemal automatycznie - przez lata bowiem trenował tak niemal dzień w dzień, więc nie było to dla niego nic zaskakującego. Po zakończeniu kariery nie porzucił treningu, więc ciało było w dalszym ciągu przyzwyczajone do podejmowania dużego wysiłku fizycznego.
Miał już robić ostatnią serię na sztandze, gdy nagle rozległ się dźwięk dzwonka domofonu. Mercer natychmiast chwycił telefon i zerknął przez kamerę, kto o tej porze się do niego dobija. Dostrzegając w niej samochód, w którym siedziała Elodie, mimowolnie uśmiechnął się lekko i zdalnie z pomocą smartfona otworzył jej bramę, by mogła wjechać na jego posesję.
Podniósł się do pozycji stojącej i udał się w kierunku drzwi wejściowych, uprzednio zaliczając łazienkę, w której umył ręce oraz przepłukał twarz, schładzając się tym samym. Na szyję powiesił ręcznik, w który co jakiś czas wycierał twarz z kropel wody i potu, po czym udał się otworzyć drzwi swojemu gościowi.
Jego oczom ukazała się Elodie w całej swojej okazałości: pewna siebie, nieco wyzywająca, a jednocześnie z tym charakterystycznym wyrazem twarzy, który towarzyszył jej, gdy czegoś chciała. Mercer oparł się o framugę i przechylił lekko głowę.
- Nie w Mediolanie na jakimś pokazie? - zagadał, zdając sobie sprawę, że brunetka w Toronto nie bywała aż tak często z racji swojej pracy. - Mogłaś uprzedzić, że przyjedziesz. Nie sprzątałbym - poruszył wymownie brwią sugerując jej to, co było znane tylko między nimi.
Przesunął się na bok i przepuścił ją, by mogła wejść do jego domu. Skorzystał wtedy z okazji, by ostentacyjnie prześwietlić wzrokiem jej pośladki oraz pomyśleć, co ją tu sprowadza.
- Napijesz się czegoś? - spytał kurtuazyjnie, oczekując od kobiety konkretnej informacji - po co przyjechała do niego teraz i to bez wcześniejszej zapowiedzi.
Elodie Bergeron
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Kiedy po jego mieszkaniu rozległ się dźwięk domofonu, cała historia dopiero się rozpoczynała. Na małym ekranie telefonu zobaczył charakterystyczny, czarny SUV - Bentley Bentayga z przyciemnianymi szybami. Ta od strony kierowcy powoli się opuściła, by pokazać prześliczną twarz Elodie. Opalona skóra, pełne usta wykrzywione w zawadiackim uśmiechu. Nie powiedziała kompletnie nic, tylko spojrzała w obiektyw małej kamery znad ciemnych okularów i puściła mu zalotnego buziaka. Miała w sobie dziewczęcy urok i nieco kokieteryjne naleciałości. Jej pełne wargi zaokrągliły się w dzióbek, by szybko rozluźnić mięśnie i puścić w kierunku obiektywu krótkiego buziaka.
W swoim życiu miała parę słabości, z którymi trudno było się mierzyć. Jedną z nich były masywne samochody, bardziej przypominające czołgi. Otworzyła drzwi od strony kierowcy, zakładając niebotycznie wysokie, czarne szpilki i zeskakując z siedzenia. Obejrzała się tylko za siebie w poszukiwaniu papierowego, kartonowego pudełka i zaraz znalazła się pod drzwiami wejściowymi. Nie nacisnęła na dzwonek, a tylko oparła dłonią o framugę, lekko wyginając ciało.
– Lubię sprawiać niespodzianki. – wzruszyła bezradnie ramionami, przechodząc zaraz obok niego i stawiając kartonowe opakowanie z pizzą na pierwszym pobliskim blacie.
– Widzę, że śmiało możesz załadować trochę węglowodanów po treningu. – rzuciła zaczepnie, z przechyloną głową oglądając jego napięte po ćwiczeniach mięśnie.
– Przywiozłam pizzę. – sprostowała, rozglądając się po pomieszczeniu. Bywała wścibska.
– Napiję. – przyznała, choć jej wzrok skupiony był na jakiś przypadkowych przedmiotach.
– Gdzie masz barek? – zapytała, w końcu unosząc wzrok. Przeczesała swoje długie, ciemne włosy między palcami. Wokół nich unosił się bardzo przyjemny zapach, mieszanka drzewa sandałowego ze złamanymi nutami czegoś palonego, wręcz skórzanego.
Karrion Mercer
W swoim życiu miała parę słabości, z którymi trudno było się mierzyć. Jedną z nich były masywne samochody, bardziej przypominające czołgi. Otworzyła drzwi od strony kierowcy, zakładając niebotycznie wysokie, czarne szpilki i zeskakując z siedzenia. Obejrzała się tylko za siebie w poszukiwaniu papierowego, kartonowego pudełka i zaraz znalazła się pod drzwiami wejściowymi. Nie nacisnęła na dzwonek, a tylko oparła dłonią o framugę, lekko wyginając ciało.
– Lubię sprawiać niespodzianki. – wzruszyła bezradnie ramionami, przechodząc zaraz obok niego i stawiając kartonowe opakowanie z pizzą na pierwszym pobliskim blacie.
– Widzę, że śmiało możesz załadować trochę węglowodanów po treningu. – rzuciła zaczepnie, z przechyloną głową oglądając jego napięte po ćwiczeniach mięśnie.
– Przywiozłam pizzę. – sprostowała, rozglądając się po pomieszczeniu. Bywała wścibska.
– Napiję. – przyznała, choć jej wzrok skupiony był na jakiś przypadkowych przedmiotach.
– Gdzie masz barek? – zapytała, w końcu unosząc wzrok. Przeczesała swoje długie, ciemne włosy między palcami. Wokół nich unosił się bardzo przyjemny zapach, mieszanka drzewa sandałowego ze złamanymi nutami czegoś palonego, wręcz skórzanego.
Karrion Mercer
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
-
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobęnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiSierra/Leonepostaćautor
Jej wizyta była nieoczekiwana, wszak nie kontaktowali się ze sobą od dobrych kilku tygodni, ale wystarczyło zaledwie jedno spojrzenie Elodie, jeden jej uśmiech, żeby Karrion od razu na nowo przypomniał sobie, że w pewnym sensie za nią tęskni. Nie były to uczucia romantyczne, a dziwna mieszanka potencjalnej satysfakcji oraz napięcia, jakie często towarzyszyły ich spotkaniom. Nigdy do końca nie było wiadomo, co tym razem Bergeron przyszło do głowy.
- To na pewno - przytaknął, mogąc w całej stanowczości zgodzić się z jej słowami. Elodie była kobietą pełną niespodzianek i kiedy Karrion poznał jej prawdziwą naturę, nic już nie było takie samo. Był ciekaw, ile osób wie o niej to co on, a z drugiej nie zastanawiał się nad tym zbytnio, ciesząc się każdą spędzoną razem chwilą. Bo jedną sprawą było to, że rżnęła się jak najlepsza dziwka. On po prostu w jakiś pokręcony sposób pałał do niej sympatią i lubił jej towarzystwo.
Pozwolił sobie od razu na to, by skorzystać z widoku i zlustrować ją swoim wzrokiem. Wyglądała jak zawsze obłędnie, a zażyłość ich relacji pozwalała mu na to, by bezwstydnie gapić się na jej nogi czy pośladki, na których jego wzrok utknął na dobre kilka chwil.
- Ostatnio ładuję ich więcej niż powinienem - zażartował, choć się nie zaśmiał.
Odkąd zakończył karierę bokserską, nie przestrzegał aż tak rygorystycznie diety jak wcześniej, co powodowało, że mógł sobie pozwolić na pewne odstępstwa. Jego zapotrzebowanie kaloryczne było spore, a że czasem zdarzyło mu się zastąpić jakiś posiłek czymś, co zawodowi sportowcy powinni ograniczać do minimum, to już uroki życia na emeryturze sportowej.
Skinął głową, dziękując jej tym samym za przywiezienie pizzy i zaraz przeszedł obok niej. W tym samym czasie dłonią strzelił ją w lewy pośladek.
- W lodówce chłodzi się piwo - poinformował. - Jak chcesz coś mocniejszego, barek jest w salonie po prawej od telewizora - dodał i sam zawędrował właśnie do salonu, rozkładając się wygodnie na kanapie.
Wzrokiem wędrował za Elodie, która doskonale wiedziała, czego Mercer od niej teraz wymaga. Chciał zostać przez nią obsłużony, więc to jej zostawił kwestie przygotowania im drinków, wzięcia piwa czy przyniesienia do salonu pizzy, którą mogliby zacząć się zajadać.
Obserwował bezwstydnie jak krząta się po jego do mu, skupiając się w głównej mierze na jej pośladkach i nogach. Celowo się tak ubrała, by go kokietować i rozbudzać w nim najbardziej prymitywne instynkty. Wiedział to od samego początku. I gdy już wykonała swoje zadania, Karrion obdarował ją jedynie uśmiechem, który mógł zdradzać małą wdzięczność.
- Masz szczęście, że mnie zastałaś. Przeważnie wracam tu tylko na sen - rzucił, gdy już zbliżała się do kanapy, by zapewne samej na niej usiąść. - Masz chcicę, czy się po prostu stęskniłaś? - dodał już bardziej aroganckim tonem, zdając sobie sprawę z charakteru ich spotkań w ostatnich latach. Poważnego związku próbowali raz, później szukali jedynie ulżenia sobie wzajemnie w seksualnych potrzebach, więc był ciekaw, co też za siła ją tu przywiodła.
Elodie Bergeron
- To na pewno - przytaknął, mogąc w całej stanowczości zgodzić się z jej słowami. Elodie była kobietą pełną niespodzianek i kiedy Karrion poznał jej prawdziwą naturę, nic już nie było takie samo. Był ciekaw, ile osób wie o niej to co on, a z drugiej nie zastanawiał się nad tym zbytnio, ciesząc się każdą spędzoną razem chwilą. Bo jedną sprawą było to, że rżnęła się jak najlepsza dziwka. On po prostu w jakiś pokręcony sposób pałał do niej sympatią i lubił jej towarzystwo.
Pozwolił sobie od razu na to, by skorzystać z widoku i zlustrować ją swoim wzrokiem. Wyglądała jak zawsze obłędnie, a zażyłość ich relacji pozwalała mu na to, by bezwstydnie gapić się na jej nogi czy pośladki, na których jego wzrok utknął na dobre kilka chwil.
- Ostatnio ładuję ich więcej niż powinienem - zażartował, choć się nie zaśmiał.
Odkąd zakończył karierę bokserską, nie przestrzegał aż tak rygorystycznie diety jak wcześniej, co powodowało, że mógł sobie pozwolić na pewne odstępstwa. Jego zapotrzebowanie kaloryczne było spore, a że czasem zdarzyło mu się zastąpić jakiś posiłek czymś, co zawodowi sportowcy powinni ograniczać do minimum, to już uroki życia na emeryturze sportowej.
Skinął głową, dziękując jej tym samym za przywiezienie pizzy i zaraz przeszedł obok niej. W tym samym czasie dłonią strzelił ją w lewy pośladek.
- W lodówce chłodzi się piwo - poinformował. - Jak chcesz coś mocniejszego, barek jest w salonie po prawej od telewizora - dodał i sam zawędrował właśnie do salonu, rozkładając się wygodnie na kanapie.
Wzrokiem wędrował za Elodie, która doskonale wiedziała, czego Mercer od niej teraz wymaga. Chciał zostać przez nią obsłużony, więc to jej zostawił kwestie przygotowania im drinków, wzięcia piwa czy przyniesienia do salonu pizzy, którą mogliby zacząć się zajadać.
Obserwował bezwstydnie jak krząta się po jego do mu, skupiając się w głównej mierze na jej pośladkach i nogach. Celowo się tak ubrała, by go kokietować i rozbudzać w nim najbardziej prymitywne instynkty. Wiedział to od samego początku. I gdy już wykonała swoje zadania, Karrion obdarował ją jedynie uśmiechem, który mógł zdradzać małą wdzięczność.
- Masz szczęście, że mnie zastałaś. Przeważnie wracam tu tylko na sen - rzucił, gdy już zbliżała się do kanapy, by zapewne samej na niej usiąść. - Masz chcicę, czy się po prostu stęskniłaś? - dodał już bardziej aroganckim tonem, zdając sobie sprawę z charakteru ich spotkań w ostatnich latach. Poważnego związku próbowali raz, później szukali jedynie ulżenia sobie wzajemnie w seksualnych potrzebach, więc był ciekaw, co też za siła ją tu przywiodła.
Elodie Bergeron
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
– Emerytura pozwala Ci się przejadać? – zapytała rozbawiona, przechodząc obok przypadkowej komody. Jak gdyby nigdy nic, bez cienia zawstydzenia czy zakłopotania, otworzyła szufladę. Ściągnęła tylko lekko swoje pełne usta, oglądając zawartość i zamykając ją zaraz. Widocznie nie znalazła tam nic, co przyciągnęło jej uwagę mocniej od napiętych mięśni mężczyzny. Trzeba było mu przyznać, że swoje ciało wyrzeźbił lepiej niż zrobiłby to Michał Anioł.
– Ale nie przejmuj się. Znam dobre sposoby na spalanie kalorii. – zaczęła, bawiąc się przez moment kosmykiem ciemnych włosów.
– Sprawdzone i przetestowane ćwiczenia kardio. Dzisiaj mogę zostać Twoim trenerem. – zaśmiała się pod nosem, z dziewczęcym wdziękiem. Przeszła przez dugi korytarz, odnajdując kuchnię. Rozejrzała się i właściwie: nic zadziwiającego. Kuchnia wyglądała na bardzo sterylną. Tego spodziewała się po mężczyźnie, który pewnie gotowanie ogranicza do minimum.
Otworzyła podwójne drzwi lodówki, czując przyjemny chłód padający na jej ciało razem ze światłem żarówki. Chwyciła za butelkę piwa, a potem otwierając kolejne szuflady znalazła otwieracz. Nie była typem dziewczyny, która kiedykolwiek nauczyła się otwierać kapsel za pomocą zapalniczniki, siekiery czy innego nienaturalnego przedmiotu. Ciche syknięcie gazu, metal obijający się o blat kuchenny. Zabrała otwartą butelkę do salonu, podając ją Karrionowi.
– To dla Ciebie. – i zaraz powędrowała w poszukiwaniu drinka dla siebie. Otworzyła barek, a nawet przed nim kucnęła. Potem ostatecznie usiadła na kolanach, patrząc na zawartość. Przeglądała butelki jedną za drugą.
– Jeśli powiem, że jestem napalona i wcale za Tobą nie tęsknię - zranię Twoje uczucia? – z trudem ukryła rozbawienie i niewinny chichot. Stukot butelek w końcu ustał, a ona wyciągnęła tequilę. Po krótkich oględzinach, wróciła do sofy z butelką i nieodpowiednią do alkoholu wysoką szklanką.
Karrion Mercer
– Ale nie przejmuj się. Znam dobre sposoby na spalanie kalorii. – zaczęła, bawiąc się przez moment kosmykiem ciemnych włosów.
– Sprawdzone i przetestowane ćwiczenia kardio. Dzisiaj mogę zostać Twoim trenerem. – zaśmiała się pod nosem, z dziewczęcym wdziękiem. Przeszła przez dugi korytarz, odnajdując kuchnię. Rozejrzała się i właściwie: nic zadziwiającego. Kuchnia wyglądała na bardzo sterylną. Tego spodziewała się po mężczyźnie, który pewnie gotowanie ogranicza do minimum.
Otworzyła podwójne drzwi lodówki, czując przyjemny chłód padający na jej ciało razem ze światłem żarówki. Chwyciła za butelkę piwa, a potem otwierając kolejne szuflady znalazła otwieracz. Nie była typem dziewczyny, która kiedykolwiek nauczyła się otwierać kapsel za pomocą zapalniczniki, siekiery czy innego nienaturalnego przedmiotu. Ciche syknięcie gazu, metal obijający się o blat kuchenny. Zabrała otwartą butelkę do salonu, podając ją Karrionowi.
– To dla Ciebie. – i zaraz powędrowała w poszukiwaniu drinka dla siebie. Otworzyła barek, a nawet przed nim kucnęła. Potem ostatecznie usiadła na kolanach, patrząc na zawartość. Przeglądała butelki jedną za drugą.
– Jeśli powiem, że jestem napalona i wcale za Tobą nie tęsknię - zranię Twoje uczucia? – z trudem ukryła rozbawienie i niewinny chichot. Stukot butelek w końcu ustał, a ona wyciągnęła tequilę. Po krótkich oględzinach, wróciła do sofy z butelką i nieodpowiednią do alkoholu wysoką szklanką.
Karrion Mercer
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
-
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobęnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiSierra/Leonepostaćautor
Obserwował ją wnikliwie, jednak tak po prawdzie nie interesował go teraz jakiś small talk. Skupiał się bardziej na tym, by podziwiać jej ciało, które było naprawdę pociągające. Wysoka, idealnie kształtna, potrafiąca podkreślić dodatkowo wszystko swoim ubiorem. No i ta twarz... była po prostu piękną kobietą, a on miał to szczęście, że raz na jakiś czas mógł ją posiąść.
- Jak widzisz - rzucił sarkazmem, bo po jego ciele w zupełności nie było widać tego, że pozwala sobie od czasu do czasu na przejadanie się. O muskulaturę dbał od najmłodszych lat, a dzięki dobrym genom nie musiał przesadnie martwić się o to, że kiedykolwiek się zapuści. Jasne, gdyby rzucił z dnia na dzień trening, pewnie by się spasł i z góry mięcha stałby się górą tłuszczu, ale tego nie miał zamiaru robić. Dobrze czuł się w swoim ciele teraz i zamierzał to utrzymać.
- Domyślam się - odparł lakonicznie, wiedząc, do czego Bergeron zmierza.
Ich relacja przez lata ewoluowała w coś bliżej nieokreślonego. Z jednej strony nie byli ze sobą, z drugiej bardzo często kończyli razem w łóżku, a nawet zdarzało się, że zachowywali się względem siebie jak para. Oczywiście w towarzystwie, bo prywatnie ich sypialnia widziała już naprawdę dużo.
Przechwycił od niej piwo i uniósł lekko brew, zastanawiając się, co chodzi jej jeszcze po głowie. Myślał, że przysiądzie się do niego, tymczasem Elodie powędrowała do barku, chcąc prześwietlić jego zawartość. Nie miał z tym żadnego problemu, bo nie przywiązywał wagi do alkoholu i niezależnie od tego, jak drogie trunki znajdowały się w środku, nie obrazi się, jeśli Bergeron coś sobie wybierze.
- Jeszcze kilka lat temu może i tak - przyznał. - Ale znamy się już jakiś czas, więc nie - rzucił pewnie.
Dawno przestali bawić się w idealną parkę i mimo tego, że ewidentnie mieli się ku sobie, ich stosunki ograniczały się głównie do pikantnych sesji pełnych seksu w rozmaitej formie. Sam Karrion starał się też trzymać na dystans od Elodie, znając jej tendencję do autodestrukcji oraz skandalizmu, z którego przez jakiś czas słynęła. Tak po prawdzie widział w niej ekskluzywną dziewczynę na telefon, z której nie miał zamiaru robić księżniczki, a do której miał po prostu słabość.
Kiedy brunetka powróciła do niego i usiadła obok, Mercer od razu wychylił kilka łyków piwa.
- Więc? Czego chcesz? - spytał bez agresji w głosie, bardziej z obojętnością i chłodem.
Elodie Bergeron
- Jak widzisz - rzucił sarkazmem, bo po jego ciele w zupełności nie było widać tego, że pozwala sobie od czasu do czasu na przejadanie się. O muskulaturę dbał od najmłodszych lat, a dzięki dobrym genom nie musiał przesadnie martwić się o to, że kiedykolwiek się zapuści. Jasne, gdyby rzucił z dnia na dzień trening, pewnie by się spasł i z góry mięcha stałby się górą tłuszczu, ale tego nie miał zamiaru robić. Dobrze czuł się w swoim ciele teraz i zamierzał to utrzymać.
- Domyślam się - odparł lakonicznie, wiedząc, do czego Bergeron zmierza.
Ich relacja przez lata ewoluowała w coś bliżej nieokreślonego. Z jednej strony nie byli ze sobą, z drugiej bardzo często kończyli razem w łóżku, a nawet zdarzało się, że zachowywali się względem siebie jak para. Oczywiście w towarzystwie, bo prywatnie ich sypialnia widziała już naprawdę dużo.
Przechwycił od niej piwo i uniósł lekko brew, zastanawiając się, co chodzi jej jeszcze po głowie. Myślał, że przysiądzie się do niego, tymczasem Elodie powędrowała do barku, chcąc prześwietlić jego zawartość. Nie miał z tym żadnego problemu, bo nie przywiązywał wagi do alkoholu i niezależnie od tego, jak drogie trunki znajdowały się w środku, nie obrazi się, jeśli Bergeron coś sobie wybierze.
- Jeszcze kilka lat temu może i tak - przyznał. - Ale znamy się już jakiś czas, więc nie - rzucił pewnie.
Dawno przestali bawić się w idealną parkę i mimo tego, że ewidentnie mieli się ku sobie, ich stosunki ograniczały się głównie do pikantnych sesji pełnych seksu w rozmaitej formie. Sam Karrion starał się też trzymać na dystans od Elodie, znając jej tendencję do autodestrukcji oraz skandalizmu, z którego przez jakiś czas słynęła. Tak po prawdzie widział w niej ekskluzywną dziewczynę na telefon, z której nie miał zamiaru robić księżniczki, a do której miał po prostu słabość.
Kiedy brunetka powróciła do niego i usiadła obok, Mercer od razu wychylił kilka łyków piwa.
- Więc? Czego chcesz? - spytał bez agresji w głosie, bardziej z obojętnością i chłodem.
Elodie Bergeron
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
– Fakt. – skinęła głową.
– Trzymasz się przyzwoicie. Chyba nawet ramiona trochę ci się rozrosły. – zauważyła. Wychyliła się lekko, jakby naprawdę przyglądała mu się i oceniała stan jego mięśni po paru długich tygodniach rozłąki. W mgnieniu oka poderwała ręce ku górze, przeskakując z nogi na nogę i wypychając biodra w bok. Jakby tańczyła w rytm muzyki, którą tylko ona słyszała. Jej ciało, smukłe i opięte w cienkiej dzianinie sukienki, wyginało się, rysując przyjemne łuki.
– Ja chyba też trzymam się całkiem nieźle? – zerknęła w dół i poprawiła rozpięty dekolt sukienki, zapinając dodatkowy guzik.
– Gapisz się. – stwierdziła. Tak, właśnie stwierdziła. Nie brzmiało to jak zarzut, nie było w tym wyrzutu. Jej twarz pozostała zupełnie neutralna, jakby powiedziała coś oczywistego, zupełnie naturalnego.
– A skoro się gapisz, obstawiam, że nie jestem jedyną napaloną osobą w tym domu. – tym razem jej oblicze rozjaśnił niewinny, wręcz anielski uśmiech. Trudno było w to uwierzyć, patrząc na jej pełne, kształtne usta, tak starannie wyrzeźbione. A jednak Elodie potrafiła od czasu do czasu wydobyć z siebie odrobinę niewinności. Seksapil odkładała wtedy na bok, choć ten i tak uparcie wylewał się z niej każdą sekundą.
– To świetnie. – ucieszyła się, kiedy przyznał, że szczerość nie skaleczy kruchego męskiego ego i nie zrani jego uczuć.
– Mężczyzna z kruchym ego to dramat. Kompletny turn off. – wciąż ze szklanką i butelką w dłoni podeszła bliżej sofy, na której siedział. Wprawnym ruchem ściągnęła jedną poduszkę na podłogę i usiadła na niej z cichym westchnieniem. Spojrzała na butelkę, a potem przez chwilę siłowała się z zakrętką. W końcu poddała się i podała mu ją. Niech wykorzysta te mięśnie!
Chwilę później już napełniała szklankę tequilą i szybko wzniosła niewerbalny toast. Uniosła szkło, stuknęła nim o butelkę piwa, którą Karrion trzymał w dłoni, i wypiła spory, głęboki łyk. Aż lekko się skrzywiła, czując palący alkohol spływający powoli po gardle. Cicho odchrząknęła i otarła wargi wierzchem dłoni.
Karrion Mercer
– Trzymasz się przyzwoicie. Chyba nawet ramiona trochę ci się rozrosły. – zauważyła. Wychyliła się lekko, jakby naprawdę przyglądała mu się i oceniała stan jego mięśni po paru długich tygodniach rozłąki. W mgnieniu oka poderwała ręce ku górze, przeskakując z nogi na nogę i wypychając biodra w bok. Jakby tańczyła w rytm muzyki, którą tylko ona słyszała. Jej ciało, smukłe i opięte w cienkiej dzianinie sukienki, wyginało się, rysując przyjemne łuki.
– Ja chyba też trzymam się całkiem nieźle? – zerknęła w dół i poprawiła rozpięty dekolt sukienki, zapinając dodatkowy guzik.
– Gapisz się. – stwierdziła. Tak, właśnie stwierdziła. Nie brzmiało to jak zarzut, nie było w tym wyrzutu. Jej twarz pozostała zupełnie neutralna, jakby powiedziała coś oczywistego, zupełnie naturalnego.
– A skoro się gapisz, obstawiam, że nie jestem jedyną napaloną osobą w tym domu. – tym razem jej oblicze rozjaśnił niewinny, wręcz anielski uśmiech. Trudno było w to uwierzyć, patrząc na jej pełne, kształtne usta, tak starannie wyrzeźbione. A jednak Elodie potrafiła od czasu do czasu wydobyć z siebie odrobinę niewinności. Seksapil odkładała wtedy na bok, choć ten i tak uparcie wylewał się z niej każdą sekundą.
– To świetnie. – ucieszyła się, kiedy przyznał, że szczerość nie skaleczy kruchego męskiego ego i nie zrani jego uczuć.
– Mężczyzna z kruchym ego to dramat. Kompletny turn off. – wciąż ze szklanką i butelką w dłoni podeszła bliżej sofy, na której siedział. Wprawnym ruchem ściągnęła jedną poduszkę na podłogę i usiadła na niej z cichym westchnieniem. Spojrzała na butelkę, a potem przez chwilę siłowała się z zakrętką. W końcu poddała się i podała mu ją. Niech wykorzysta te mięśnie!
Chwilę później już napełniała szklankę tequilą i szybko wzniosła niewerbalny toast. Uniosła szkło, stuknęła nim o butelkę piwa, którą Karrion trzymał w dłoni, i wypiła spory, głęboki łyk. Aż lekko się skrzywiła, czując palący alkohol spływający powoli po gardle. Cicho odchrząknęła i otarła wargi wierzchem dłoni.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Karrion Mercer
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
-
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobęnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiSierra/Leonepostaćautor
Karrion nie dostrzegał wielkich różnic w swoim wyglądzie, bo wydawało mu się, że w tej kwestii nic się nie zmieniało. Co prawda rzadziej stawał na wagę, nie mierzył też regularnie niczego, toteż równie dobrze Elodie mogła mieć rację i trochę urósł. Ostatnim razem widzieli się kilka tygodni temu, toteż mogła mieć w pamięci trochę inny obraz Mercera i tym samym łatwiej było jej dostrzec różnicę, niż jemu obserwować ją z dnia na dzień.
Skinieniem głowy zaaprobował jej krótki pokaz, który był bardzo przyjemny dla oczu. Elodie miała figurę, której nie powstydziłyby się największe piękności tego świata, a on teraz mógł ją podziwiać bez opamiętania.
- Nie zaprzeczę - odpowiedział znów krótko z udawaną obojętnością. W rzeczywistości Bergeron zrobiła na nim ogromne wrażenie i to też był jeden z najważniejszych powodów, dla których w ogóle kontynuował tą relację. Była seksowna, a kto nie chciał pieprzyć takiej laski?
Prychnął tylko na jej komentarz, bo choć miał na nią ochotę, tak daleko mu było do napalenia. Na razie jedynie wznieciła w nim niewielki żar pożądania, który mogli przekuć w różne formy, ale nie musieli. Dużo zależało od tego, co tak naprawdę zrobi Elodie.
Obserwował ją więc wnikliwie ciekaw tego, co tym razem brunetka zrobi, byleby tylko dostać to, czego chce. Karrion był świadom jej słabości i wiedział, w które struny uderzać. Jednocześnie wiedział też, jak jeszcze bardziej rozbudzać modelkę, która po wychyleniu kilku łyków z otwartej przez niego butelki tequili, zaraz zaczęła wić się na jego drugiej kanapie.
Elodie Bergeron
Skinieniem głowy zaaprobował jej krótki pokaz, który był bardzo przyjemny dla oczu. Elodie miała figurę, której nie powstydziłyby się największe piękności tego świata, a on teraz mógł ją podziwiać bez opamiętania.
- Nie zaprzeczę - odpowiedział znów krótko z udawaną obojętnością. W rzeczywistości Bergeron zrobiła na nim ogromne wrażenie i to też był jeden z najważniejszych powodów, dla których w ogóle kontynuował tą relację. Była seksowna, a kto nie chciał pieprzyć takiej laski?
Prychnął tylko na jej komentarz, bo choć miał na nią ochotę, tak daleko mu było do napalenia. Na razie jedynie wznieciła w nim niewielki żar pożądania, który mogli przekuć w różne formy, ale nie musieli. Dużo zależało od tego, co tak naprawdę zrobi Elodie.
Obserwował ją więc wnikliwie ciekaw tego, co tym razem brunetka zrobi, byleby tylko dostać to, czego chce. Karrion był świadom jej słabości i wiedział, w które struny uderzać. Jednocześnie wiedział też, jak jeszcze bardziej rozbudzać modelkę, która po wychyleniu kilku łyków z otwartej przez niego butelki tequili, zaraz zaczęła wić się na jego drugiej kanapie.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Elodie Bergeron