A ten miał już za chwilę się zakończyć.
W domu panowała cisza, ale O’Hara wiedział, że dziś wyjątkowo nie był tu sam. Na kanapie w salonie spała Salome, o ile oczywiście nie zdecydowała się na ucieczkę od razu po przebudzeniu. Brendan nie słyszał jej budzika, mógł więc założyć się, że ona znajdowała się dokładnie tam, gdzie zostawił ją poprzedniej nocy. Być może był skończonym dupkiem za to, że nie wpuścił jej do sypialni, która kiedyś przecież należała do nich obojga, ale wiele zmieniło się przez ten rok.
Rok, który ona spędziła w więzieniu.
Dawno już się z tym pogodził, wydawało mu się również, że ruszył dalej, ale jednocześnie nie był na tyle bezduszny by sądzić, że jej także się to udało. W zakładzie karnym nie mogło być jej łatwo, a chociaż nie rozmawiali jeszcze o tym, jak minęły jej te miesiące, ten temat wisiał między nimi niewypowiedziany. Wiele innych spraw zostało zamiecionych pod dywan i prędzej czy później oboje mieli się o nie pokazowo wywrócić.
Podniósł się wreszcie i niczym w zwolnionym tempie powędrował do kuchni, mijając po drodze salon. Miał na sobie tylko bokserki, ale we własnym mieszkaniu nie zamierzał przejmować się przyzwoitością, niezależnie od sytuacji. Kątem oka zerknął na kanapę i gdy dostrzegł sylwetkę Salome, spiął się nieznacznie, jakby podświadomość już szykowała go na najgorsze.
- Chcesz kawy? - zapytał, gdy zauważył, że stopy wystające spod koca poruszyły się wreszcie, a potargana głowa podniosła do góry.
Walczył sam ze sobą, bo bardzo chciał wiedzieć, na czym stoi, aż w końcu zdecydował się zadać brutalnie szczere pytanie.
- Masz na dziś jakieś plany, czy zamierzasz tu spędzić cały dzień? - nawet na nią nie patrzył, po prostu otworzył lodówkę i wyciągnął z niej mleko.
Nie chciał jej wyrzucać i nigdy by tego nie zrobił, co nie zmieniało faktu, że nie była tu do końca mile widziana.
Salome O’Hara