-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Odprawa trwała dwadzieścia minut, razem z kapitanem rozdali sprawy do prowadzenia, dodatkowe pięć minut zajęła im dyskusja na temat ostatniego koncertu Ozzy'ego Osbourne'a. Niektóre sprawy miały swoje priorytety i należało to zrozumieć. Ozzy zawinął się po tym, jak wykonał swoją robotę, oni może też powinni w końcu zająć się swoją, może nawet w rytmach Black Sabbath.
Usiadł do biurka przeglądając akta sprawy, którą zajmował się już jakiś czas, wszystko posuwało się do przodu powoli ze względu na biurokrację, prokuratura musiała wydać odpowiednie nakazy, wszystko przechodziło przez kolejnych urzędników, którzy stawiali kolejne pieczątki; w końcu udało się zdobyć nakaz doprowadzenia Anthony'ego Baudlaire'a, handlarza dzieł sztuki na przesłuchanie.
Nie było to niezbędne, ale przydałby mu się niewielki portret psychologiczny sprawcy, żeby mieć możliwość zaskoczenia go. Postanowił zacząć od pokoju socjalnego i zrobienia kawy z ekspresu, w zasadzie to dwóch, jednej dla siebie, drugiej dla Diane, która zajmowała się profilerką. Zawsze czuł dyskomfort przy spotkaniach z nią; miał wrażenie, że go obserwuje i analizuje, a co gorsza - wyciąga jakieś wnioski. Te wnioski były najgorsze.
- Nie pamiętam czy z mlekiem, czy bez, Anderson - postawił kubek na jej biurku, przysiadając na jego krawędzi. - Potrzebna mi twoja pomoc, w środku są badania psychiatryczne i inne śmieci. Chcę aresztować gościa - ale nie wiedział, czy może. Wszystko musi być na papierze, a one tego nie lubił; ale wiedział, że zasad i przepisów nie przeskoczy. Akta położył obok kubka z kawą.
Przetarł twarz dłonią i westchnął, Diane jeszcze nie wiedziała, że zamierzał zabrać ją w teren, to miała być niespodziewana niespodzianka, niekoniecznie chciana chyba pośród profilerów.
Diane Anderson
Usiadł do biurka przeglądając akta sprawy, którą zajmował się już jakiś czas, wszystko posuwało się do przodu powoli ze względu na biurokrację, prokuratura musiała wydać odpowiednie nakazy, wszystko przechodziło przez kolejnych urzędników, którzy stawiali kolejne pieczątki; w końcu udało się zdobyć nakaz doprowadzenia Anthony'ego Baudlaire'a, handlarza dzieł sztuki na przesłuchanie.
Nie było to niezbędne, ale przydałby mu się niewielki portret psychologiczny sprawcy, żeby mieć możliwość zaskoczenia go. Postanowił zacząć od pokoju socjalnego i zrobienia kawy z ekspresu, w zasadzie to dwóch, jednej dla siebie, drugiej dla Diane, która zajmowała się profilerką. Zawsze czuł dyskomfort przy spotkaniach z nią; miał wrażenie, że go obserwuje i analizuje, a co gorsza - wyciąga jakieś wnioski. Te wnioski były najgorsze.
- Nie pamiętam czy z mlekiem, czy bez, Anderson - postawił kubek na jej biurku, przysiadając na jego krawędzi. - Potrzebna mi twoja pomoc, w środku są badania psychiatryczne i inne śmieci. Chcę aresztować gościa - ale nie wiedział, czy może. Wszystko musi być na papierze, a one tego nie lubił; ale wiedział, że zasad i przepisów nie przeskoczy. Akta położył obok kubka z kawą.
Przetarł twarz dłonią i westchnął, Diane jeszcze nie wiedziała, że zamierzał zabrać ją w teren, to miała być niespodziewana niespodzianka, niekoniecznie chciana chyba pośród profilerów.
Diane Anderson
-
I want you to hold me
perpendicularly only
A sundial for the gods
we were born - born to failnieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimki srimkipostaćautor
Urlop trwał zdecydowanie za krótko jak na to ile czasu spędziła na stresowaniu się i zastanawianiu, czy nie powinna była jednak wyjechać gdzieś, tak, jak jej przez myśl przeszło. Tylko problem polegał na tym, że myśl ta obejmowała zabranie matki do domku letniskowego. A po tym, gdy Nathaniel pierwszego dnia urlopu wywiózł ją tam brew jej woli, Diane nie zamierzała się nawet zbliżać w okolice jeziora.
z drugiej strony pięć dni urlopu to nic, niektórzy chorują dłużej. Nie zdążyła odpocząć, ale pewnie gdyby się z jakiegoś powodu podzieliła z kimś tym faktem, to nie byłby zdziwiony. Diane zupełnie nie potrafiła się zrelaksować od zawsze.
Powrót do pracy był chyba jej prawdziwym odpoczynkiem, zwłaszcza, że na urlopie wyszorowała (po raz kolejny) całe mieszkanie i miała przed sobą perspektywę powrotu z komisariatu do niemalże sterylnego domu. Sama przyjemność.
Być może niektórzy jej współpracownicy nawet nie zorientowali się, że jej nie było, bo w przeciwieństwie do swojego byłego męża Diane nie zwracała na siebie uwagi wcale i zazwyczaj jednak pracowała za biurkiem.
Z którego miała bardzo dobry widok na puste biurko Nathaniela i szafkę, w której nie było akt, które ją kusiły.
Wie, bo już w niej grzebała.
Będzie musiała je odnaleźć dopóki Nathaniel nie wróci ze swojego urlopu, ale obawiała się, że istniało spore prawdopodobieństwo, że po prostu wyniósł je do domu.
Właściwie to mogłaby tam wejść… Nie. Pokręciła głową przenosząc spojrzenie z biurka byłego męża na ekran monitora, chociaż nie na długo, bo majacząca coraz bliżej sylwetka sierżanta zwróciła jej uwagę.
Podniosła na niego wzrok, kubkowi z kawą, który postawił na jej biurku poświęcając tylko sekundę, bo widząc, że sierżant zamierza przysiąść na jej biurku wyciągnęła rękę, w której trzymała długopis, wtykając jego końcówkę między blat biurka, a opadające właśnie na niego udo Nikosa.
I chociaż sierżant już siedział popchnęła lekko długopis, zupełnie, jakby chciała nim strącić jakąś drobną rzecz z biurka a nie dwa metry mężczyzny.
Skupiony wzrok miał jej pomóc w wypędzeniu sierżanta z blatu jej biurka i chociaż myślała intensywnie o tym, żeby któreś z krzeseł stało bliżej, to musiała zaufać, że Nikos sam sobie je przysunie. Albo po prostu stąd pójdzie, bo nie sądziła, że przyszedł tutaj aby wypić z nią kawę. Której ona nie piła.
– Rozumiem. – Sięgnęła po akta i otworzyła teczkę zamierzając się zająć tą sprawą w pierwszej kolejności, skoro się aktami pofatygował, znaczy, że ważne.
Zaczęła czytać, ale fakt, że nie została sama przy biurku ją szybko rozproszył.
Podniosła wzrok na Nikosa czując, że to nie wszystko, skoro przyszedł tutaj z kubkiem i wcale jej nie zostawił.
– Jest coś jeszcze?
Nikos Hall
z drugiej strony pięć dni urlopu to nic, niektórzy chorują dłużej. Nie zdążyła odpocząć, ale pewnie gdyby się z jakiegoś powodu podzieliła z kimś tym faktem, to nie byłby zdziwiony. Diane zupełnie nie potrafiła się zrelaksować od zawsze.
Powrót do pracy był chyba jej prawdziwym odpoczynkiem, zwłaszcza, że na urlopie wyszorowała (po raz kolejny) całe mieszkanie i miała przed sobą perspektywę powrotu z komisariatu do niemalże sterylnego domu. Sama przyjemność.
Być może niektórzy jej współpracownicy nawet nie zorientowali się, że jej nie było, bo w przeciwieństwie do swojego byłego męża Diane nie zwracała na siebie uwagi wcale i zazwyczaj jednak pracowała za biurkiem.
Z którego miała bardzo dobry widok na puste biurko Nathaniela i szafkę, w której nie było akt, które ją kusiły.
Wie, bo już w niej grzebała.
Będzie musiała je odnaleźć dopóki Nathaniel nie wróci ze swojego urlopu, ale obawiała się, że istniało spore prawdopodobieństwo, że po prostu wyniósł je do domu.
Właściwie to mogłaby tam wejść… Nie. Pokręciła głową przenosząc spojrzenie z biurka byłego męża na ekran monitora, chociaż nie na długo, bo majacząca coraz bliżej sylwetka sierżanta zwróciła jej uwagę.
Podniosła na niego wzrok, kubkowi z kawą, który postawił na jej biurku poświęcając tylko sekundę, bo widząc, że sierżant zamierza przysiąść na jej biurku wyciągnęła rękę, w której trzymała długopis, wtykając jego końcówkę między blat biurka, a opadające właśnie na niego udo Nikosa.
I chociaż sierżant już siedział popchnęła lekko długopis, zupełnie, jakby chciała nim strącić jakąś drobną rzecz z biurka a nie dwa metry mężczyzny.
Skupiony wzrok miał jej pomóc w wypędzeniu sierżanta z blatu jej biurka i chociaż myślała intensywnie o tym, żeby któreś z krzeseł stało bliżej, to musiała zaufać, że Nikos sam sobie je przysunie. Albo po prostu stąd pójdzie, bo nie sądziła, że przyszedł tutaj aby wypić z nią kawę. Której ona nie piła.
– Rozumiem. – Sięgnęła po akta i otworzyła teczkę zamierzając się zająć tą sprawą w pierwszej kolejności, skoro się aktami pofatygował, znaczy, że ważne.
Zaczęła czytać, ale fakt, że nie została sama przy biurku ją szybko rozproszył.
Podniosła wzrok na Nikosa czując, że to nie wszystko, skoro przyszedł tutaj z kubkiem i wcale jej nie zostawił.
– Jest coś jeszcze?
Nikos Hall
firtula
nie decyduj za moją postać bo mnie pojebie
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Przysiadł sobie na tej krawędzi blatu, ale nie na długo, bo mu pod nogę długopis zaczęła wpychać dość boleśnie i oczy wybałuszać, więc zaraz się podniósł myśląc o tym, że strasznie niemiła z niej kobieta. Cokolwiek jej Roruke zrobił, powinien szybko to naprawić, bo sytuacja odbijała się rykoszetem o niewinnych ludzi, takich jak on.
Dłoń do kieszeni dżinsów wsunął, kubek do ust podsunął żeby napić się kawy i czekał, aż Diane zerknie w akta by chociaż sprawdzić czego sprawa dotyczy. Teczka nie była gruba.
Coś tam przeczytała, a potem znów na niego spojrzała i Nikos mógłby przysiąc, a przynajmniej postawiłby na to ze dwadzieścia dolarów, że Diane pracowała tu za karę, taką miała minę.
- Tak. Za godzinę jedziemy do sklepu z antykami, żeby go zgarnąć. Jedziemy - powtórzył - ja i ty.
Uważał, że siedzenie za biurkiem potrafi wymęczyć bardziej niż praca w terenie, a ta każdemu się przyda. Gość z resztą był zwykłym oszustem, więc zagrożenie było niewielkie.
Wypił kolejny łyk kawy, wcale nie takiej złej, jak na tak kiepski ekspres, jakim dysponował komisariat i odwracając się powoli ruszył do swojego biurka. Zdąży napisać ze dwa raporty zanim będą musieli wyjść. Miał nadzieję, że zdążą się wyrobić ze wszystkim, wieczorem miał randkę i nie chciał się na nią spóźnić, ani tym bardziej jej odwoływać. Zrobił tak ostatnim razem, głupio by było zmarnować drugą szansę.
Usiadł przy biurku, odstawił kubek, poruszył bezprzewodową myszką, żeby się zalogować do systemu i przysunął sobie jedne z akt, które leżały na kupce z boku.
Diane Anderson
Dłoń do kieszeni dżinsów wsunął, kubek do ust podsunął żeby napić się kawy i czekał, aż Diane zerknie w akta by chociaż sprawdzić czego sprawa dotyczy. Teczka nie była gruba.
Coś tam przeczytała, a potem znów na niego spojrzała i Nikos mógłby przysiąc, a przynajmniej postawiłby na to ze dwadzieścia dolarów, że Diane pracowała tu za karę, taką miała minę.
- Tak. Za godzinę jedziemy do sklepu z antykami, żeby go zgarnąć. Jedziemy - powtórzył - ja i ty.
Uważał, że siedzenie za biurkiem potrafi wymęczyć bardziej niż praca w terenie, a ta każdemu się przyda. Gość z resztą był zwykłym oszustem, więc zagrożenie było niewielkie.
Wypił kolejny łyk kawy, wcale nie takiej złej, jak na tak kiepski ekspres, jakim dysponował komisariat i odwracając się powoli ruszył do swojego biurka. Zdąży napisać ze dwa raporty zanim będą musieli wyjść. Miał nadzieję, że zdążą się wyrobić ze wszystkim, wieczorem miał randkę i nie chciał się na nią spóźnić, ani tym bardziej jej odwoływać. Zrobił tak ostatnim razem, głupio by było zmarnować drugą szansę.
Usiadł przy biurku, odstawił kubek, poruszył bezprzewodową myszką, żeby się zalogować do systemu i przysunął sobie jedne z akt, które leżały na kupce z boku.
Diane Anderson
-
I want you to hold me
perpendicularly only
A sundial for the gods
we were born - born to failnieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimki srimkipostaćautor
Diane nie uważała, żeby jej próba zrzucenia Nikosa z blatu jakby był niepotrzebną rzeczą na jej biurku była niemiła. Oczywiście Diane nie zrzucała niczego z biurka, nie było na nim nigdy żadnych śmieci i wszystkie dokumenty były równo ułożone.
Po prostu w taki sposób funkcjonowała i wiedziała co było tego przyczyną.
Swój profil psychologiczny stworzyła już dawno i na bieżąco go uzupełniała, żeby spojrzeć na swoje decyzje z perspektywy i skłamałaby gdyby powiedziała, że była z jakiejkolwiek decyzji w przeciągu kilku lat zadowolona.
W końcu jakiś cień emocji pojawił się na jej twarzy kiedy usłyszała, że czeka ją praca w terenie. Uniosła brwi jeszcze chwilę przyglądając się mężczyźnie. To nie tak, że nie wychodziła nigdy zza tego biurka, ale zazwyczaj wzywana była w teren do naprawdę popierdolonych spraw.
Na pierwszy rzut oka sprawa handlarza antykami wydawała się nie być skomplikowana, ale też… Dosłownie to był pierwszy rzut oka.
Drugi poświęciła na obserwację jak sierżant odchodzi od jej biurka. Odprowadziła go wzrokiem dopóki nie usiadł i z ciężkim westchnieniem wróciła do czytania akt. W pewnym momencie nawet odruchowo sięgnęła po stojący nieopodal kubek, upijając łyk, a smak kawy natychmiast oderwał ją od lektury.
Z kubkiem wciąż przy ustach Diane odsunęła się, żeby niczego nie wylać na akta i wypluła wszystko z powrotem. Nie była jednak w stanie odstawić kubka i wrócić do czytania, musiała najpierw wstać, iść do socjalki żeby wylać kawę do zlewu, umyć dokładnie kubek, znowu trasa do biurka, schyliła się do swojej szafki, wyjmując z niej małą kosmetyczkę, teraz w stronę łazienki żeby wyszorować zęby.
Pozbycie posmaku kawy nie jest latwe, ale dobrze, że Diana miała ją dostatecznie krótko w ustach. Ale też wystarczająco, żeby się skrzywić.
W damskiej toalecie było aż za spokojnie, wstrzeliła się akurat w moment, kiedy była w niej sama, a względną ciszę przecinały tylko delikatne wibracje elektrycznej szczoteczki do zębów. Spoglądając na swoje odbicie w lustrze jej myśli biegły torami, które jej się absolutnie nie podobały, a im bardziej usiłowała je zebrać i zepchnąć gdzieś w tył głowy tym mocniej przyciskała szczoteczkę do zębów i dziąseł. Zaskakujące, ale nie działało.
Nachyliła się, wypluwając spienioną pastę do umywalki.
– Przestań. – Mruknęła prostując się, akurat w momencie, kiedy jedna ze śledczych weszła do toalety, zerkając na Dianę z jedną brwią uniesioną.
Posłała jej uśmiech wymuszony i aż nienaturalny, z kącikami ust ubrudzonymi pastą, spoglądając na śledczą przez lustrzane odbicie. I patrzyła dopóki ta nie zniknęła w jednej z kabin.
Musiała już wracać do biurka, za niedługo minie godzina.
Za niedługo, bo miała jeszcze kilkanaście minut zapasu kiedy po doczytaniu akt pojawiła się przy biurku Halla.
– Sierżancie. – Zaczęła, chcąc zwrócić uwagę mężczyzny, jednocześnie czekając uprzejmie z kontynuowaniem, dopóki nie zobaczyła, że odłożył to, czym się zajmował.
– Wiem, że mamy sezon urlopowy i obstawa jest średnia, ale nie jestem przekonana czy będę odpowiednim wsparciem, może powinniśmy jeszcze zabrać… – Obejrzała się po niemalże pustej sali, a jedyni dostępni detektywi, na których natrafiła wzrokiem to Hitchcock i Scully.
Diane nawet nie była w stanie zamaskować swojego skrzywienia ich widokiem. To by było na tyle z propozycji.
– E… – Tyle była w stanie powiedzieć na temat ich skuteczności. Wróciła więc wzrokiem do sierżanta kiwając mu głową.
– Jestem gotowa.
Nikos Hall
Po prostu w taki sposób funkcjonowała i wiedziała co było tego przyczyną.
Swój profil psychologiczny stworzyła już dawno i na bieżąco go uzupełniała, żeby spojrzeć na swoje decyzje z perspektywy i skłamałaby gdyby powiedziała, że była z jakiejkolwiek decyzji w przeciągu kilku lat zadowolona.
W końcu jakiś cień emocji pojawił się na jej twarzy kiedy usłyszała, że czeka ją praca w terenie. Uniosła brwi jeszcze chwilę przyglądając się mężczyźnie. To nie tak, że nie wychodziła nigdy zza tego biurka, ale zazwyczaj wzywana była w teren do naprawdę popierdolonych spraw.
Na pierwszy rzut oka sprawa handlarza antykami wydawała się nie być skomplikowana, ale też… Dosłownie to był pierwszy rzut oka.
Drugi poświęciła na obserwację jak sierżant odchodzi od jej biurka. Odprowadziła go wzrokiem dopóki nie usiadł i z ciężkim westchnieniem wróciła do czytania akt. W pewnym momencie nawet odruchowo sięgnęła po stojący nieopodal kubek, upijając łyk, a smak kawy natychmiast oderwał ją od lektury.
Z kubkiem wciąż przy ustach Diane odsunęła się, żeby niczego nie wylać na akta i wypluła wszystko z powrotem. Nie była jednak w stanie odstawić kubka i wrócić do czytania, musiała najpierw wstać, iść do socjalki żeby wylać kawę do zlewu, umyć dokładnie kubek, znowu trasa do biurka, schyliła się do swojej szafki, wyjmując z niej małą kosmetyczkę, teraz w stronę łazienki żeby wyszorować zęby.
Pozbycie posmaku kawy nie jest latwe, ale dobrze, że Diana miała ją dostatecznie krótko w ustach. Ale też wystarczająco, żeby się skrzywić.
W damskiej toalecie było aż za spokojnie, wstrzeliła się akurat w moment, kiedy była w niej sama, a względną ciszę przecinały tylko delikatne wibracje elektrycznej szczoteczki do zębów. Spoglądając na swoje odbicie w lustrze jej myśli biegły torami, które jej się absolutnie nie podobały, a im bardziej usiłowała je zebrać i zepchnąć gdzieś w tył głowy tym mocniej przyciskała szczoteczkę do zębów i dziąseł. Zaskakujące, ale nie działało.
Nachyliła się, wypluwając spienioną pastę do umywalki.
– Przestań. – Mruknęła prostując się, akurat w momencie, kiedy jedna ze śledczych weszła do toalety, zerkając na Dianę z jedną brwią uniesioną.
Posłała jej uśmiech wymuszony i aż nienaturalny, z kącikami ust ubrudzonymi pastą, spoglądając na śledczą przez lustrzane odbicie. I patrzyła dopóki ta nie zniknęła w jednej z kabin.
Musiała już wracać do biurka, za niedługo minie godzina.
Za niedługo, bo miała jeszcze kilkanaście minut zapasu kiedy po doczytaniu akt pojawiła się przy biurku Halla.
– Sierżancie. – Zaczęła, chcąc zwrócić uwagę mężczyzny, jednocześnie czekając uprzejmie z kontynuowaniem, dopóki nie zobaczyła, że odłożył to, czym się zajmował.
– Wiem, że mamy sezon urlopowy i obstawa jest średnia, ale nie jestem przekonana czy będę odpowiednim wsparciem, może powinniśmy jeszcze zabrać… – Obejrzała się po niemalże pustej sali, a jedyni dostępni detektywi, na których natrafiła wzrokiem to Hitchcock i Scully.
Diane nawet nie była w stanie zamaskować swojego skrzywienia ich widokiem. To by było na tyle z propozycji.
– E… – Tyle była w stanie powiedzieć na temat ich skuteczności. Wróciła więc wzrokiem do sierżanta kiwając mu głową.
– Jestem gotowa.
Nikos Hall
firtula
nie decyduj za moją postać bo mnie pojebie
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Niektóre raporty pisały się same, szczególnie te, które nic do niczego nie wnosiły. Nie było to jednak jego ulubione zajęcie, z resztą, kto to lubił? Oderwał spojrzenie od komputera by spojrzeć na Anderson, która właśnie wypluwała kawę do kubka i gnała z nim do socjala. Zrobił jej chujową kawę? Możliwe. Nie pijała kawy? Kto wie? Może była w ciąży? Nie wnikał. Zaraz potem wróciła, by pomaszerować w stronę toalet. Może to trzecie, nie jego sprawa.
Wydrukował trzy raporty - drukarka raz się zacięła i musiał w nią lekko uderzyć, żeby wznowiła pracę i powpinał je w akta. To tyle na dziś z papierkowej roboty.
Antykwariat, do którego mieli się wybrać nie znajdował się daleko, mimo to wpisał w wyszukiwarkę dokładny adres, żeby wiedzieć gdzie się zatrzymać i przypomnieć sobie rozkład pobliskich ulic. Z zamyślenia wyrwał go głos Diane.
- Już? - podniósł głowę odsuwając się od monitora. Minę miała nietęgą, stało się coś? Miała rację, spora część funkcjonariuszy miała właśnie wakacje, cała robota trwała więc dłużej niż zwykle, ale tak było co roku, i nie ma co się dziwić. - Zabrać...? - wychylił się zza monitora, żeby zerknąć w tym samym kierunku co kobieta - Hitchcock i Scully właśnie polewali ostrymi sosami swoje kanapki, więc wrócił spojrzeniem do Diane, unosząc wymownie brwi. Mógł się jedynie domyślać, co się będzie działo za godzinę i nie chciał tu wtedy być.
- Świetnie. Broń, odznaka? - wstał od biurka zgarniając z szuflady własną odznakę na łańcuszku i kluczyki do samochodu. Kubek z niedopitą kawą zostawił na blacie.
- Jakieś wnioski na temat Baudlaire'a? - zapytał, kiedy zamknęły się za nimi drzwi windy. Chwilę później byli już w samochodzie Halla i wyjeżdżali z podziemnego parkingu. Gdy odpalił silnik nie włączyło się radio, nie zaczęła grać żadna muzyka. Na lusterku nie miał zawieszonych żadnych breloczków. Wewnątrz było czysto i... trochę bezosobowo. Nawet pół choinki zapachowej, jakby to był pojazd z wypożyczalni, albo zastępczy. Ale taki nie był, Nikos jeździł nim od trzech lat.
- Plan jest prosty. Zatrzymamy się przy antykwariacie, zaczekamy na Baudlaire'a i wkraczamy, żeby go zgarnąć -gość okradał starszych ludzi, raczej się nie spodziewał, że ktoś go przydybie gdy będzie sprzedawać przedmioty. - Przyjrzałaś się zdjęciu z monitoringu? - musiała wiedzieć, jak wygląda ich poszukiwany.
Diane Anderson
Wydrukował trzy raporty - drukarka raz się zacięła i musiał w nią lekko uderzyć, żeby wznowiła pracę i powpinał je w akta. To tyle na dziś z papierkowej roboty.
Antykwariat, do którego mieli się wybrać nie znajdował się daleko, mimo to wpisał w wyszukiwarkę dokładny adres, żeby wiedzieć gdzie się zatrzymać i przypomnieć sobie rozkład pobliskich ulic. Z zamyślenia wyrwał go głos Diane.
- Już? - podniósł głowę odsuwając się od monitora. Minę miała nietęgą, stało się coś? Miała rację, spora część funkcjonariuszy miała właśnie wakacje, cała robota trwała więc dłużej niż zwykle, ale tak było co roku, i nie ma co się dziwić. - Zabrać...? - wychylił się zza monitora, żeby zerknąć w tym samym kierunku co kobieta - Hitchcock i Scully właśnie polewali ostrymi sosami swoje kanapki, więc wrócił spojrzeniem do Diane, unosząc wymownie brwi. Mógł się jedynie domyślać, co się będzie działo za godzinę i nie chciał tu wtedy być.
- Świetnie. Broń, odznaka? - wstał od biurka zgarniając z szuflady własną odznakę na łańcuszku i kluczyki do samochodu. Kubek z niedopitą kawą zostawił na blacie.
- Jakieś wnioski na temat Baudlaire'a? - zapytał, kiedy zamknęły się za nimi drzwi windy. Chwilę później byli już w samochodzie Halla i wyjeżdżali z podziemnego parkingu. Gdy odpalił silnik nie włączyło się radio, nie zaczęła grać żadna muzyka. Na lusterku nie miał zawieszonych żadnych breloczków. Wewnątrz było czysto i... trochę bezosobowo. Nawet pół choinki zapachowej, jakby to był pojazd z wypożyczalni, albo zastępczy. Ale taki nie był, Nikos jeździł nim od trzech lat.
- Plan jest prosty. Zatrzymamy się przy antykwariacie, zaczekamy na Baudlaire'a i wkraczamy, żeby go zgarnąć -gość okradał starszych ludzi, raczej się nie spodziewał, że ktoś go przydybie gdy będzie sprzedawać przedmioty. - Przyjrzałaś się zdjęciu z monitoringu? - musiała wiedzieć, jak wygląda ich poszukiwany.
Diane Anderson
-
I want you to hold me
perpendicularly only
A sundial for the gods
we were born - born to failnieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimki srimkipostaćautor
Nie podobał jej się ten pomysł absolutnie, ale co miała zrobić? Iść do komendanta? Pewnie o tym wiedział. A jeśli nie to dlaczego miałby podważać decyzję sierżanta.
Musiała się pogodzić z losem.
– Nie noszę przy sobie broni. Musi sierżant podpisać zgodę na wydanie. – Przypomniała mu bez cienia złośliwości, bo może odruchowo zapytał, zapomniał, że rzadko bywała w terenie, detektywi pracujący w terenie po prostu wstawali i wychodzili, z jej wydostaniem się z komisariatu było trochę więcej zachodu.
Nie dużo, bo prawda była taka, że gdy się zjawiła przed dyspozytorem z sierżantem we własnej osobie to stracili całe trzy minuty z drogi do samochodu, a nie trzydzieści.
A z każdą sekundą niepokój Diane rósł.
Mrugnęła, zaciskając powieki trochę za mocno i rzuciła Hallowi krótkie spojrzenie.
– Kradnie głównie akwarele. – Zaczęła, wchodząc do samochodu i z ulgą zauważając, jaki był czysty. Chyba nawet odetchnęła trochę za głośno kiedy już omiotła wzrokiem wnętrze samochodu. Sięgnęła po pas, zapinając się i znowu spojrzała w kierunku sierżanta, starając się skupiać na swoich wnioskach odnośnie Baudlaire’a, a nie na tym, że czuła obciążoną kaburę.
– Akwarele łatwiej jest wynieść, ale to bardzo trudna technika malarska, która wymaga precyzji. Nie ma w niej miejsca na poprawki, farby szybko schną. I opanowanie jej wymaga lat praktyki i cierpliwości. Myślę, że nie bez powodu sobie upodobał takie dzieła. Ludzie wybierają hobby w oparciu o swoje własne predyspozycje. – Zerknęła przez okno, odsuwając od siebie świadomość jak bardzo była spięta siedząc w tym samochodzie, chociaż wiedziała, gdzie jedzie.
Ostatnim razem teoretycznie też wiedziała.
A Nathaniel zamknął ją w samochodzie w dodatku uruchamiając blokadę rodzicielską, jakby miała wyskoczyć na środku autostrady.
– Nie czuję się komfortowo jako jedyny backup sierżancie, na pewno wspomnę o tym w raporcie. – Poinformowała uczciwie, w końcu miała do tego pełne prawo, a teraz potrzebowała to po prostu zrzucić z klaty.
– Jeśli mogę coś zasugerować. Mogę wejść pierwsza i udawać klientkę, zrobiłam szybki research na temat jego ulubionego artysty. – Wsunęła dłonie pod uda wracając wzrokiem do prowadzącego samochód Nikosa.
– I z całym szacunkiem ale sierżant nie wygląda jak kolekcjoner sztuki. – Wyglądał na człowieka, który ma ulubiony fotel, w którym czyta książki, jeśli akurat nie jest zbyt zmęczony pracą albo wizytą na siłowni. Ale zachowała swoje wnioski dla siebie, nietrudno było się domyślić, że jakieś miała. To byłoby nieuprzejme tak nad nim teraz gdybać.
Wróciła spojrzeniem na drogę.
– Ja kolekcjonuję modele samochodów, głównie w skali 1:18. – Podzieliła się zapewne niespodziewanie tym faktem ze swojego życia, bo nie będąc zbyt towarzyską osobą rzadko mówiła o sobie. Komisariat i tak wiedział za dużo. Pracowała z byłym mężem, z którym miała córkę.
– Wiem, jak rozmawiać z pasjonatami. Na pewno lepiej niż rozpoczynać small talk. - Co do tego chyba nikt nie miał wątpliwości.
Nikos Hall
Musiała się pogodzić z losem.
– Nie noszę przy sobie broni. Musi sierżant podpisać zgodę na wydanie. – Przypomniała mu bez cienia złośliwości, bo może odruchowo zapytał, zapomniał, że rzadko bywała w terenie, detektywi pracujący w terenie po prostu wstawali i wychodzili, z jej wydostaniem się z komisariatu było trochę więcej zachodu.
Nie dużo, bo prawda była taka, że gdy się zjawiła przed dyspozytorem z sierżantem we własnej osobie to stracili całe trzy minuty z drogi do samochodu, a nie trzydzieści.
A z każdą sekundą niepokój Diane rósł.
Mrugnęła, zaciskając powieki trochę za mocno i rzuciła Hallowi krótkie spojrzenie.
– Kradnie głównie akwarele. – Zaczęła, wchodząc do samochodu i z ulgą zauważając, jaki był czysty. Chyba nawet odetchnęła trochę za głośno kiedy już omiotła wzrokiem wnętrze samochodu. Sięgnęła po pas, zapinając się i znowu spojrzała w kierunku sierżanta, starając się skupiać na swoich wnioskach odnośnie Baudlaire’a, a nie na tym, że czuła obciążoną kaburę.
– Akwarele łatwiej jest wynieść, ale to bardzo trudna technika malarska, która wymaga precyzji. Nie ma w niej miejsca na poprawki, farby szybko schną. I opanowanie jej wymaga lat praktyki i cierpliwości. Myślę, że nie bez powodu sobie upodobał takie dzieła. Ludzie wybierają hobby w oparciu o swoje własne predyspozycje. – Zerknęła przez okno, odsuwając od siebie świadomość jak bardzo była spięta siedząc w tym samochodzie, chociaż wiedziała, gdzie jedzie.
Ostatnim razem teoretycznie też wiedziała.
A Nathaniel zamknął ją w samochodzie w dodatku uruchamiając blokadę rodzicielską, jakby miała wyskoczyć na środku autostrady.
– Nie czuję się komfortowo jako jedyny backup sierżancie, na pewno wspomnę o tym w raporcie. – Poinformowała uczciwie, w końcu miała do tego pełne prawo, a teraz potrzebowała to po prostu zrzucić z klaty.
– Jeśli mogę coś zasugerować. Mogę wejść pierwsza i udawać klientkę, zrobiłam szybki research na temat jego ulubionego artysty. – Wsunęła dłonie pod uda wracając wzrokiem do prowadzącego samochód Nikosa.
– I z całym szacunkiem ale sierżant nie wygląda jak kolekcjoner sztuki. – Wyglądał na człowieka, który ma ulubiony fotel, w którym czyta książki, jeśli akurat nie jest zbyt zmęczony pracą albo wizytą na siłowni. Ale zachowała swoje wnioski dla siebie, nietrudno było się domyślić, że jakieś miała. To byłoby nieuprzejme tak nad nim teraz gdybać.
Wróciła spojrzeniem na drogę.
– Ja kolekcjonuję modele samochodów, głównie w skali 1:18. – Podzieliła się zapewne niespodziewanie tym faktem ze swojego życia, bo nie będąc zbyt towarzyską osobą rzadko mówiła o sobie. Komisariat i tak wiedział za dużo. Pracowała z byłym mężem, z którym miała córkę.
– Wiem, jak rozmawiać z pasjonatami. Na pewno lepiej niż rozpoczynać small talk. - Co do tego chyba nikt nie miał wątpliwości.
Nikos Hall
firtula
nie decyduj za moją postać bo mnie pojebie
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
- Złodziej miłośnik sztuki - skwitował krótko odpalając silnik. Zaraz potem ustawił gps na adres, który otrzymał. Milczał, kiedy wyjeżdżali z policyjnego parkingu by skręcić w główną ulicę. Nie miał pojęcia, że Anderson się stresuje, dla niego to było rutynowe zatrzymanie, jakich dokonywano codziennie. Potem będą mieli czterdzieści osiem godzin ma przesłuchanie faceta i złożenie wniosków o areszt. Najlepszym scenariuszem będzie złapanie go na gorącym uczynku, ze skradzioną akwarelą.
- Rozumiem - skinął głową i zerknął na nią krótko, zaraz wracając spojrzeniem na drogę. W głowie zapisał sobie jednak, że skoro nie czuła się pewnie podczas zwykłego zatrzymania, to może powinien przemyśleć jakiekolwiek jej wyjścia w teren w przyszłości. Włączył kierunkowskaz, nim skręcili w boczną uliczkę i zatrzymał samochód. Po drugiej stronie znajdował się antykwariat Anchois. Pozostało im tylko czekać i prowadzić obserwację, Baudelaire powinien się niebawem zjawić.
- Jesteś pewna? - tym razem obdarował ją dłuższym spojrzeniem. Jeszcze przed chwilą czuła dyskomfort. Musiał jej jednak przyznać rację, Nie tylko nie wyglądał na kolekcjonera, nie wyglądał nawet jak ktoś, kto w ogóle interesuje się sztuką, i taka była z resztą prawda. Zdecydowanie bardziej doceniał hokeistów odbijających krążek na lodowej tafli. Diane natomiast, w tym swoim żakiecie, ze sztywnym spojrzeniem i nadąsaną miną wyglądała, jakby faktycznie spędzała czas w galeriach wyceniając i studiując obrazy. - Ma to sens. Weź słuchawkę, żeby być w kontakcie. Stąd nie zobaczę wiele - antykwariat miał spore okno wystawowe, jednak z tej odległości widać było jedynie fragment wnętrza. Diane tam wejdzie, gdy Baudelaire będzie w środku, może zagada i gdy zobaczy akwarelę - rzuci hasło. Brzmiało dobrze, zobaczy, jak wyjdzie w praktyce.
- Modele samochodów? - uniósł brwi nie ukrywając zdziwienia. Gdyby miał obstawiać to powiedziałby, że kolekcjonowała porcelanowe figurki, może filiżanki, ozdobne świece zapachowe albo sukulenty. W życiu nie przyszłoby mu do głowy, że będą to samochody. - Fanka motoryzacji, czy po prostu ci się podobają? - nie oceniał, bo nie miał czego. Ludzie mieli różne zainteresowania, po ptostu po jednych było to widać, po innych nie. Anderson należała do tej drugiej grupy.
Diane Anderson
- Rozumiem - skinął głową i zerknął na nią krótko, zaraz wracając spojrzeniem na drogę. W głowie zapisał sobie jednak, że skoro nie czuła się pewnie podczas zwykłego zatrzymania, to może powinien przemyśleć jakiekolwiek jej wyjścia w teren w przyszłości. Włączył kierunkowskaz, nim skręcili w boczną uliczkę i zatrzymał samochód. Po drugiej stronie znajdował się antykwariat Anchois. Pozostało im tylko czekać i prowadzić obserwację, Baudelaire powinien się niebawem zjawić.
- Jesteś pewna? - tym razem obdarował ją dłuższym spojrzeniem. Jeszcze przed chwilą czuła dyskomfort. Musiał jej jednak przyznać rację, Nie tylko nie wyglądał na kolekcjonera, nie wyglądał nawet jak ktoś, kto w ogóle interesuje się sztuką, i taka była z resztą prawda. Zdecydowanie bardziej doceniał hokeistów odbijających krążek na lodowej tafli. Diane natomiast, w tym swoim żakiecie, ze sztywnym spojrzeniem i nadąsaną miną wyglądała, jakby faktycznie spędzała czas w galeriach wyceniając i studiując obrazy. - Ma to sens. Weź słuchawkę, żeby być w kontakcie. Stąd nie zobaczę wiele - antykwariat miał spore okno wystawowe, jednak z tej odległości widać było jedynie fragment wnętrza. Diane tam wejdzie, gdy Baudelaire będzie w środku, może zagada i gdy zobaczy akwarelę - rzuci hasło. Brzmiało dobrze, zobaczy, jak wyjdzie w praktyce.
- Modele samochodów? - uniósł brwi nie ukrywając zdziwienia. Gdyby miał obstawiać to powiedziałby, że kolekcjonowała porcelanowe figurki, może filiżanki, ozdobne świece zapachowe albo sukulenty. W życiu nie przyszłoby mu do głowy, że będą to samochody. - Fanka motoryzacji, czy po prostu ci się podobają? - nie oceniał, bo nie miał czego. Ludzie mieli różne zainteresowania, po ptostu po jednych było to widać, po innych nie. Anderson należała do tej drugiej grupy.
Diane Anderson