3.
***
How would you like to ride home on a real cowboy?
I got a six pack of cold ones on ice, and my roomie’s out all night.
So you can scream my name as loud as you need to, sugar!
ken & emilio
P i e k ł o mężczyzn.
Usłyszawszy te słowa po raz pierwszy wczorajszej nocy, kiedy alkohol przyjemnie buzował mu w żyłach, a kontury otoczenia coraz częściej przypominały niewyraźną plamę, Kenneth Fleetwood wzruszył jedynie obojętnie ramionami i powrócił do swoich hedonistycznych poczynań, które tradycyjnie zakończyły się następnego dnia.
Obudziwszy się w łóżku należącym do niewiasty o nieznanym imieniu (Trudy? Judy? Judge Judy? z pewnością się przedstawiała, ale kto by pamiętał o takich nieistotnych szczegółach) i przeciągnąwszy się leniwie, momentalnie przypomniał sobie o tym przedziwnym terminie. Co on oznaczał? Dlaczego jego płeć znajdowała się w piekle? Czy każdy mężczyzna tam lądował? Czy powinien zacząć się niepokoić? A może odczuwać FOMO, skoro ewidentnie coś go ominęło? I dlaczego ta kobieta leżąca obok coś m ó w i ł a?
—
... i to naprawdę cudowne, że angażujesz się w pomoc humanitarną dla sierot z rozszczepem podniebienia na Grenlandii, szkoda jedynie, że wrócisz stamtąd dopiero za pięć lat, ale obiecuję, że będę na Ciebie czekać, książę Sealandu — jego spowolniony zbyt dużą ilością skonsumowanego alkoholu mózg w końcu zarejestrował sens wypowiedzi blondynki, więc w odpowiedzi jedynie uśmiechnął się szarmancko i błyskawicznie rozpoczął proces ewakuacji, bo jeżeli dobrze pamiętał zeszłą noc i wciśnięty kobiecie naprędce wymyślony kit, to jego samolot odlatywał za niecałą godzinę. Zaliczywszy szybki prysznic, wcisnął na siebie świeżo wyprasowane ubranie (tak, jego urokliwa towarzyszka o nie zadbała) i ruszył bez namysłu do drzwi, dopiero przed nimi się zatrzymując i po raz ostatni odwracając się w stronę... Pudy?
—
Będę o Tobie myśleć... eee... kochana — wybrnął z sytuacji po mistrzowsku i posławszy jej kolejny uśmiech, w podskokach opuścił mieszkanie, kierując się prosto na umówione miejsce spotkania z przyjacielem.
Dla nikogo nie będzie wielkim zaskoczeniem, że się spóźnił. Potwornie. Prawdopodobnie gdyby nie poświęcił dwudziestu minut na układanie włosów w niedbały nieład, to byłby na czas, ale Kenneth bardzo poważnie podchodził do kwestii swojego wyglądu i zakładał, że Emilio również wolałby postać pod budynkiem trzydzieści minut dłużej aniżeli zobaczyć Fleetwooda z brzydką fryzurą. Doczłapawszy się w końcu do przyjaciela, na zadane pytanie aż zmarszczył z niezrozumieniem czoło.
—
Bilety? — powtórzył, jakby to słowo w ogóle nie miało dla niego sensu. Przekrzywiwszy głowę na bok, spojrzał na Emilio z najszczerszą powagą, na jaką zdołał się w tym momencie zdobyć. —
A to nie ma darmowego wejścia? — nuta oburzenia była wyraźnie słyszalna w tonie jego głosu, bo co to za chora polityka? Płacenie za oglądanie czegoś, w czym występowali a m a t o r z y? Machnąwszy ręką - jakby to było nic, że prawdopodobnie dziś tu niczego nie zobaczą - przyszpilił przyjaciela kolejnym przenikliwym spojrzeniem. —
Emilio, czy Ty wiesz, czym jest piekło mężczyzn? — spytał powoli, a na koniec rozejrzał się na boki, bo naprawdę nie chciał, żeby podsłuchała ich jakaś kobieta, w końcu to ewidentnie była m ę s k a problematyka - jak sama nazwała głosiła.
emilio contreras