ODPOWIEDZ
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

1
Wydawało jej się, że zaczyna ogarniać bycie opiekunką Tony'ego. Wyprowadziła się, by dać mu więcej przestrzeni i ta taktyka zdawała się działać – był bardziej odpowiedzialny, niż kiedy wisiała mu nad głową i przypominała o każdym zadaniu, które mu powierzała. Młody zaczął sam do niej dzwonić, płacić rachunki na czas, a gdy pożyczała mu samochód, odstawiał go z pełnym bakiem. Taktyka większego zaufania była skuteczna – nie miała powodów, by podejrzewać, że coś się wykrzaczy, gdy tego ranka Tony znów chciał pożyczyć auto, tym razem na cały dzień. Sam wyszedł z inicjatywą pomysłu, że podwiezie ją do pracy, a potem przyjedzie po nią, żeby odstawić ją do mieszkania. Helena nie myślała o tym cały dzień, zwyczajnie spodziewając się zastać młodego na parkingu o umówionej godzinie.

Zazwyczaj zostałaby dłużej w pracy, ale dzisiaj zbiera się wyjątkowo szybko; stara się nie fiksować na kolejnej sprawie, którą na jej biurko podrzuciła wczoraj detektyw Judy – zaginięcie młodego chłopaka, które najprawdopodobniej wcale zaginięciem nie jest, chociaż komendant twierdzi inaczej. Zamiast siedzieć nad komputerem do późna, Helena wsuwa dokumenty do torebki, by kontynuować poszukiwania w domu. Żegna się zdawkowo z szefem działu, ucinając jego próby zagadywania jej o pierdoły i wychodzi przed budynek, kierując się prosto do swojego miejsca parkingowego – pustego.

Jeszcze nie zaczyna się martwić. Wyciąga telefon i pisze młodemu smsa. Bierze obiad na wynos w knajpie naprzeciwko komendy. Czeka na niego tak długo, że jest pewna, że wracając zobaczy swój samochód i lekko poirytowaną czekaniem twarz brata.
Ale miejsce jest puste, a niepokój powoli wspina się za kołnierz Heleny. Jej dłoń lekko drży, gdy wybiera numer brata. Z każdym nieodebranym połączeniem drży coraz bardziej.

Kurwa mać — rzuca na wydechu, niecierpliwie odbijając identyfikator od bramki, by wrócić do budynku. Jeszcze nie wie, co zrobi; wie tylko, że najpierw musi zlokalizować Tony'ego. Jeśli ma w tym celu złamać prawo i użyć policyjnych sposobów, zrobi to, choćby miała stracić pracę.

Niemal wbiega na idącą korytarzem z naprzeciwka Zaylee; bierze głęboki oddech, widząc jej pytające spojrzenie.
Młody miał po mnie przyjechać półtorej godziny temu. Nie odbiera telefonu — wyjaśnia. Mówi spokojnym tonem, ale jej zęby są zaciśnięte, oczy wędrują po korytarzu, jakby miała tam znaleźć podpowiedź, co robić. — Jesteś w stanie mnie podwieźć? Tylko muszę go namierzyć. — Jej głos staje się coraz bardziej szorstki od emocji.

zaylee miller
Ostatnio zmieniony śr wrz 10, 2025 9:09 am przez helena peregrine, łącznie zmieniany 1 raz.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

009.
Kiedy sprawa seryjnego mordercy koronerów stała w miejscu, Zaylee zajmowała się mniej lub bardziej drastycznymi przypadkami. W tym akurat nic się nie zmieniło. Na jej stole lądowali samobójcy, ofiary wypadków drogowych i niezidentyfikowane ciała, które udawało się rozpoznać dzięki zaawansowanym badaniom DNA. To była rutyna, a rutyna była dobra, bo bezpieczna. Mimo to wciąż musiała mieć na uwadze, że mogła stać się kolejnym celem dla seryjnego. Gdyby o tym myślała, dostałaby pierdolca.
Normalni ludzie o tej porze kończyli już swoje zmiany, ale nie Miller. Ona przesiadywała na komisariacie do późna, zresztą tak samo jak Swanson, która miała równie dużo obowiązków, więc zazwyczaj do domu wracały nad ranem. Albo wcale. Tak było i tym razem, bo chociaż nie miała już więcej sekcji, czekał na nią stos protokołów do wypełnienia. Wbrew pozorom Zaylee lubiła żmudną, papierkową robotę. Lubiła skrupulatnie wypisywać rubryczki, nie tracąc przy tym cierpliwości. Wręcz przeciwnie — ogarniał ją wtedy wyjątkowy sposób, bo w protokołach wszystko miało swoje miejsce, a jak coś miało swoje miejsce, to wtedy panował wszechobecny porządek.
Właśnie wychodziła z pokoju, gdzie chwilę wcześniej wręczała jednemu detektywowi z działu zabójstw szczegółowy plik dokumentu, gdy prawie zderzyła się czołowo z Heleną. Zresztą nie pierwszy raz.
Hej, bez paniki — rzuciła natychmiast, od razu wyłapując szorstki ton. — Pewnie zasiedział się gdzieś z kumplami — spróbowała ją uspokoić, bo na pewno był jakiś dobry powód, dla którego Tony nie odebrał siostry. — Wiesz, gdzie najczęściej przesiaduje? Ma jakieś ulubione miejscówki? Znajomych od wspólnych posiadówek? — dopytała, wciskając ręce do kieszeni fartucha lekarskiego i wyjęła z nich klucze do samochodu. — Możemy rozejrzeć się po okolicy. Znajdziemy go — zapewniła z lekkim, pokrzepiającym uśmiechem. — Mam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia, ale zajmę się ty później. No chodź — pociągnęła Grant Peregrine za rękaw w stronę głównego wyjścia.
Na zewnątrz od razu ruszyły do zaparkowanego w pobliżu Forda. Zaylee zachęcająco kiwnęła głową, dając jej do zrozumienia, że może sama wsiadać i sama zajęła fotel kierowcy.
Dokąd najpierw? — zerknęła na nią z ukosa, poprawiając lusterko wsteczne, po czym odpaliła silnik, ale najpierw musiała wiedzieć, jaki kierunek obrać.

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Oddycha powolnym, intencjonalnym rytmem – trochę pomaga, chociaż jej dłonie zaciskają się w pięści w nerwowym tiku. Na przekór wszystkiemu na jej usta wkrada się krzywy uśmiech, gdy patrzy na Zee – szczery, chociaż Helenę za bardzo rozprasza zmartwienie, by widać go było w jej spojrzeniu.

Mhmm — odpowiada przeciągle na komentarz o kumplach. Dokładnie o to się martwi. Tony wyraźnie różnił się od Heleny; chociaż ona także w młodości trzymała się z ludźmi wątpliwej opinii, u niej skutkowało to coraz twardziej uniesioną gardą.
Młody od dziecka był cichy i łagodny z natury. I miał w sobie więcej lat spędzonych z ojcem.

Przez chwilę zastanawia się gdzie w Whitby mogliby przesiadywać kumple Tony'ego. I być może to panika wyrzuca z jej pamięci plenery, na które chodziła w czasach liceum, ale jej umysł jest absolutnie pusty, gdy otwiera drzwi od strony pasażera i aż do zapięcia pasów nie przychodzi jej nic do głowy. Być może przez to, że Tony wie o braku pochwały siostry dla jego kolegów, nie bardzo chce z nią na ten temat rozmawiać. Z upartością równą tej Heleny wybiera podobnych znajomych i na tym etapie Peregrine zna z imienia tylko parę z nich.
Jedź do Whitby, zaraz ci powiem, gdzie dokładnie — instruuje Helena z głosem wciąż zachrypniętym – przynajmniej nie brakuje jej już tlenu, chociaż utrzymanie emocji na wodzy kosztuje ją dużo koncentracji. Wyciąga zaraz laptopa z torby i otwiera go na podołku. Palce szybko przeskakują po klawiaturze, mimo że przed chwilą jej dłonie były jeszcze sztywne. Rytmiczny stukot działa kojąco.

Telefon Tony'ego jest włączony, więc szybko znajduje jego względną lokalizację.

Jest gdzieś w okolicach portu — mówi, zatrzaskując komputer. Spojrzenie, które zaraz potem kieruje w stronę Miller wyraźnie komunikuje, że nie chce słyszeć żadnych komentarzy na temat jej metod poszukiwania brata – zwłaszcza że w głowie Heleny pojawia się dużo możliwych scenariuszy, które mogłyby wydarzyć się w półtorej godziny, przez które nie miała kontaktu z bratem.

A co u ciebie? — pyta Helena, parskając ponuro pod nosem. — Opowiedz mi coś, żebym nie musiała myśleć — prosi. Scenariusze w jej głowie tylko eskalują, a Peregrine wie, że najprawdopodobniej nic drastycznego się nie stało. Jeszcze.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W przeszłości to ona była tym wątpliwym towarzystwem, z którym trzymała się Helena. Jej ojciec miał ją za jakiegoś wysłannika szatana, tkwiąc w przekonaniu, że Zaylee chciała sprowadzić jego córkę na złą drogę. Nie musiał mówić o tym głośno, wystarczyło to, jak nieprzychylnie patrzył na Miller. Z jednej strony nie mogła mu się dziwić, w końcu skradła jej serce. Z drugiej w życiu nie pozwoliłaby, aby Helenie stała się jakakolwiek krzywda, bo kochała ją niewinną, ale szczerą nastoletnią miłością.
Skinęła głową, kiedy otrzymała informacją, dokąd się kierować. Wyjechała z parkingu przed komisariatem i skręciła w lewo, włączając się do ruchu. Uniosła wysoko brwi po tym, jak Grant Peregrine wyszukała telefon brata po lokalizacji ze swojego laptopa. Miała do tego stosowny komentarz, ale pod wpływem jej spojrzenia, Miller jedynie cmoknęła pod nosem. Nie chciała pouczać jej w metodach wychowawczych i wspominać o braku zaufania wobec młodszego brata. Głównie dlatego, że Zaylee sama była dość przewrażliwiona, jeśli chodziło o rodzeństwo. Doskonale pamiętała, jak jakiś czas temu nie mogła skontaktować się z Lucasem, bo ten przypadkowo utopił swój telefon w strumieniu. Nie zrobił tego specjalnie, bo pomagał wtedy znajomej ratować tonące kociaki, ale to i tak nie przeszkodziło Miller przeszukać jego mieszkanie w ramach znalezienia jakichś poszlak, które pomogłyby jej dotrzeć do Luke'a.
Co jest w porcie? — zapytała ostrożnie. Nie zamierzała wyciągać z niej wszystkich szczegółów, ale musiała wiedzieć, czy jadąc do rodzinnej miejscowości, nie natkną się na coś, co mogłoby zagrażać ich bezpieczeństwu. — Mają tam jakąś kryjówkę do schadzek? — dopytała, bo port w Whitby słynął z nieco szemranej opinii. Kręcili się tam dziwni ludzie, bezdomni i lokalne pijaczki.
Prośba Grant Peregrine sprawiła, że Zaylee niekontrolowanie wypuściła powietrze z płuc. Trochę zbyt głośno, niż zamierzała.
Ciągle próbujemy ustalić, kto morduje koronerów na terenie kraju — powiedziała, bo kolejna ofiara tylko potwierdził, że mieli do czynienia z seryjnym mordercą. — Giną dokładnie tak, jak ich ostatnie przypadki. Ale nie jestem przekonana, czy jak zacznę o tym opowiadać, to przestaniesz myśleć — dodała i włączyła kierunkowskaz, żeby wyminąć stojącą na awaryjnych światłach osobówkę.
Miller nie zastanawiała się nad tym, czy mogła być następna. Nie wykluczała tego i chociaż próbowała nie dać się zwariować, to gdzieś z tyłu głowy przy każdej autopsji kodowała, kogo teraz sekcjonuje i w jakich okolicznościach zginął denat. Losowe wypadki ją uspokajały, za to te kwalifikowane jako samobójstwo z udziałem osób trzecich wprawiały w stan lekkiej konsternacji.

helena peregrine
Ostatnio zmieniony śr wrz 10, 2025 11:16 am przez zaylee miller, łącznie zmieniany 2 razy.
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

W zasadzie kilka miejsc. — Dopiero teraz młodzieńcze wspomnienia buzują w jej głowie – z czasów, kiedy była bardzo wściekła i głupia, ojciec opłacał większość rachunków, a Tony chodził już do szkoły, dlatego mogła zażywać młodości; i robiła to garściami – jakby przeczuwała, że później nie będzie już miała na to czasu. — Podjedź od wschodniej strony, jest tam opuszczony magazyn, a stamtąd jest blisko do ławki na półwyspie. — Helena zamierzała sprawdzić oba te miejsca, chociaż liczyła na to, że nie zastanie brata w magazynie. To tam kręcili się najmniej ciekawi ludzie, dzięki którym sama Peregrine nauczyła się, że jeśli ktoś jest dla ciebie uprzejmy, to naprawdopodobniej dlatego, że za plecami ktoś inny obrabia twój plecak. Półwysep natomiast ściągał raczej młodych i głupich, którzy nie mają własnej przestrzeni na imprezowanie. Teoretycznie Tony był za stary na przesiadywanie tam, ale Helena widziała już, że jej założenia o bracie niekoniecznie pokrywały się z prawdą.

Wzdycha przeciągle. Liczyła, że zmiana tematu odciągnie jej myśli w bardziej neutralne rejony, ale wspomnienie o seryjnym mordercy ściska jej żołądek. — Masz rację, nie przestanę — mówi. Miller doskonale wiedziała, że Helena próbowała nie wtrącać się w tę sprawę i wychodziło jej to chyba jedynie cudem, bo miała ochotę być całodobową ochroną dla Zaylee. Dziwiła się, że komendant nie przyznał jej jeszcze żadnej jednostki, skoro nie tylko pasowała do profilu ofiary seryjnego, ale do tego zajmowała się jego sprawą. Przynajmniej wiedziała, że Evina jest obok przez większość czasu i na pewno ma oczy dookoła głowy.
Wielokrotnie ofiarowała swoją pomoc przy sprawie, wiedząc, że znacznie łatwiej byłoby jej znosić te okoliczności, nie będąc do końca bezczynną, bo nie mogła nic poradzić na to, że niebezpieczeństwo wiszące nad Zaylee spędzało jej sen z powiek. W końcu kochała ją jeszcze od młodości – i chociaż przez lata wytraciła nastoletnią naiwność, a ta miłość zupełnie zmieniła kształt, Miller wciąż była jedną z najważniejszych osób w życiu Heleny.

Miałaś dzisiaj jakieś ciekawe trupy? — pyta więc, przymykając oczy i dłonią zaczesując włosy do tyłu. Peregrine nie miała zbyt wiele oczekiwań wobec życia, ale fakt, że trupy były akurat najpogodniejszym tematem do rozmów wiele mówiło.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Magazyny przy porcie w Whitby owiewała zła sława. Tak było, odkąd Zaylee tylko sięgała pamięcią. Rodzice zawsze przestrzegali ją i jej młodsze rodzeństwo, żeby nie zapuszczali się w tamte rejony. To tam oprócz faktycznych wymian portowych, które nieodłącznie łączyły się z małym transportem, dochodziło do transakcji między lokalnym dilerem a głodnymi ćpunami. Każdy w miasteczku wiedział, kto handluje, ale tamtejsza policja niewiele sobie z tego robiła. Nawet w Whitby panowało wszechobecne kolesiostwo.
Myślałam, że tej ławki już dawno nie ma — mruknęła Zaylee, ale bardziej do siebie niż do Heleny. Nie była na półwyspie od liceum, bo oczywiście niewiele robiła sobie ze słów ojca, który straszył ją narkomanami jak jakimiś legendarnymi potworami.
Uśmiechnęła się pod nosem, bo wiedziała, że temat seryjnego mordercy nie będzie odpowiednim tematem do luźnej pogawędki. I miała świadomość, że Grant Peregrine była jedną z osób, które automatycznie martwiły się o zdrowie i życie Miller. Mogłaby ją zacząć zapewniać, że wszystko jest pod kontrolą, że przecież na siebie uważa i że nie jest głupia. Poza tym praktycznie nigdy nie zostawała sama, bo w pobliżu prawie zawsze była Evina. Albo inni funkcjonariusze, którzy kręcili się po komisariacie. Zaylee starała się nie oddalać samotnie, jeśli nie musiała. Nie skakała z tego powodu z radości, ale tak było bezpieczniej, a Swanson pozostawała spokojniejsza. Jej bliscy również. Dlatego miała nadzieję, że Helena także podchodzi do tego z chłodną głową.
Kika zatruć alkoholowych, dwa nagłe zgony sercowe i jedno dźgnięcie nożem prosto w tętnicę szyjną. Jakieś porachunki gangów z prowincji — wyjaśniła pokrótce. Nie było w tym nic fascynującego. To nie śmierci, które zapierały słuchaczom dech i o których sama opowiadałoby z nadmierną ekscytacją. — Miałaś dzisiaj jakieś fajne działania na Dark Webie? — odwdzięczyła się pytaniem. — Pedofilia i pornografia dziecięca? Fałszywe dokumenty i wyłudzenia? Sprzedaż broni i amunicji? — na pewno znalazłyby milion innych, znacznie przyjemniejszych tematów do rozmów, a jednak dyskutowanie o tych wszystkich sprawach dla Miller było niczym konwersacja o kanapce z szynką. Przez te wszystkie lata pracy w zawodzie uodporniła się na wiele przypadków, choć dalej sekcjonowanie dzieci sprawiało jej trudności i załączało dziwną, wewnętrzną blokadę.

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Helena była zaskoczona tempem, w jakim rozmowy o zwłokach i brutalnych przestępstwach stały się zwyczajnie prozą życia, która nie wywołuje już większej emocjonalnej reakcji. Wprawdzie niektóre sprawy wciąż gotowały w niej krew, ale większość zdążyła zlać się w obojętną, przewidywalną masę, która zwyczajnie była częścią codzienności Heleny.

Dark Web tak nie działa — mówi tylko z krzywym uśmiechem, chociaż skąpi już informacji o tym, jak w istocie działa Dark Web. Jako nastolatka wyobrażała sobie to podobnie – jako kryminalne podbrzusze, pełne aukcji, w których można kupić dzieci, bomby i narkotyki. Dało się co prawda znaleźć tam podobne strony, ale były rzadsze, niż głosiła fama. — Dostałam dzisiaj na biurko te porachunki gangów. Rodwick jak zwykle chce, żebym zrobiła za niego całą robotę i znalazła w kontaktach denata najbardziej prawdopodobnych członków gangu — odpowiada z westchnieniem. Przyzwyczaiła już niektórych detektywów do tego, że szybko i skutecznie znajduje odpowiednie informacje, a część z nich zaczęła traktować ją jak dżina, dzięki któremu zamkną kolejną sprawę bez podnoszenia palca. — Pojutrze zeznaję w sprawie tej szajki rozprowadzającej pornografię dziecięcą, o której było głośno kilka miesięcy temu. Cieszyłabym się, gdyby nie to, że złapani zostali tylko ci, którzy mogli być złapani. Wszystkie grube ryby tej organizacji są nadal nieuchwytne, co oczywiście nie przeszkadza zespołowi klepać się po plecach i szpanować na konferencjach prasowych — opowiada, wywracając lekko oczami. Nie znosi, gdy sprawy były zamykane, zanim sama poczuła, że wyciągnęła wszystko, co mogła wyciągnąć. Jest przekonana, że gdyby dostała jeszcze kilka tygodni, przed sądem stałoby przynajmniej kilka skurwieli więcej.

Peregrine bierze głęboki wdech i spogląda z ukosa na Zaylee. — Jakbyście potrzebowały jakiejkolwiek pomocy ze skazaniem tego seryjnego, wiesz, gdzie pukać, Zee — mówi. Jest przekonana, że przyjaciółka dobrze wie, że może liczyć na pomoc Peregrine, ale i tak czuje potrzebę, by powiedzieć to na głos.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nigdy nie zagłębiała się w ciemną stronę internetu, ale wiedziała, że zdarzały się tam przypadki handlu ludzkim organami. Kilkakrotnie zdarzało jej się sekcjonować wypatroszone ofiary takich przestępstw. Nie były to częste przypadki, ale zawsze wzbudzały dużą kontrowersję.
Skupiając się na drodze, uważnie wsłuchiwała się w sprawę, którą aktualnie zajmowała się Grant Peregrine. Brzmiało to niebezpiecznie, ale czy cokolwiek w ich pracach było bezpieczne? Nawet pracując wśród policji, musiały zawsze trzymać rękę na pulsie, bo nie znały dnia ani godziny, kiedy znajdą się w samym środku zagrożenia. Zaylee przekonała się o tym na własnej skórze, kiedy została postrzelona podczas śledztwa we wspólnocie chrześcijańskiej. Trochę na własne życzenie, bo przecież nie powinna się w to mieszać. Ale chciała. To wszystko doprowadziło ją do miejsca, w którym znajdowała się obecnie, a mianowicie do zaręczyn ze Swanson. Niczego nie żałowała.
Jakie są szanse, że te grube ryby w końcu zostaną schwytane? — zainteresowała się, zerkając na zegar desce rozdzielczej. Za niecałe pół godziny powinny być w Whitby. Dwadzieścia minut, jeśli nic się nie wyjebie. — Musi być na to jakiś sposób, prawda? — zapytała, choć zdawała sobie sprawę z tego, że pornografia dziecięca nigdy nie była prostym tematem. Na samą myś w Miller wzbierał niepohamowana fala gniewu. Jakim trzeba być spaczonym skurwysynem, żeby dopuszczać się takich rzeczy?
Wzmianka o seryjnym mordercy, który polował na koronerów i zabijał ich w odwzorowaniu o ostatnio sekcjonowane przez nich przypadki, sprawiła, że Zaylee westchnęła ciężko. Ta sprawa dotyczyła jej bezpośrednio w większym wymiarze, niże mogło się początkowo wydawać. Nie dość, że jedną z ofiar był jej mentor z czasów studiów, to teoretycznie sama była na celowniku sprawcy. Lubiła z tego żartować. Tylko teraz jeszcze nie wiedziała, że te żarty nie obrócą się w gówno.
Wiem, Hellie — posłała jej lekki, ale szczery uśmiech. — Na razie gość jest totalnie nieuchwytny. Nie myli się, nie popełnia żadnych błędów. Gdyby tylko się potknął, gdyby przynajmniej zostawił jakąś wskazówkę... — mruknęła, zaciskając mocniej palce na kierownice. — Działa według schematu, ale nikt nie wie, dlaczego na swoje ofiary wybiera tych, a nie innych koronerów. Nic nie ma sensu — pokręciła z dezaprobatą głową, mijając tabliczkę, która witała ich w Whitby.
Rodzinne miasto było pełne wspomnień, które nieodłącznie wiązały się z Heleną. Pierwsza miłość nie była czymś, o czym można było po prostu zapomnieć. Sentyment pozostawał, jakkolwiek Miller nie próbowałaby tego wypierać.

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Dziwnym trafem, Helena jeszcze nie znalazła się w centrum żadnej strzelaniny. Być może dlatego, że detektyw Judy jeszcze nie dała się urobić do zabierania jej w teren – jak dotąd sprawdzała tylko umiejętności Heleny na strzelnicy, jakby chciała się przekonać, czy Peregrine ma w ogóle to, co było w terenie potrzebne. Informatyczka wiedziała natomiast, że jest testowana, więc starała się być dodatkowo ostrożna i nie wychylać nosa poza swoje podstawowe obowiązki, chociaż niekiedy przychodziło jej to z ogromnym trudem, jak chociażby właśnie w sprawie przemysłu pornograficznego.
Wzdycha w odpowiedzi na pytanie Miller.

Bardzo niewielkie. Te grube ryby mają zazwyczaj znajomości w odpowiednich miejscach. — Posyła Miller wymowne spojrzenie. Większość ich współpracowników była dobrymi ludźmi, oddanymi swojej pracy albo. przynajmniej skrupulatnymi. Ale nie wszyscy – Helena przekonała się o tym choćby ostatnio, kiedy sprawa śmierci jej znajomego z komendy została natychmiast zamknięta i uznana za samobójstwo, mimo poważnych wątpliwości Peregrione co do zgodności tego stwierdzenia. Nie miała zresztą z natury zbyt wiele zaufania do samego munduru – w końcu jej ojciec także miał odznakę. — Teoretycznie na wszystko jest sposób. W praktyce, kontynuacja tej sprawy może się bardzo źle skończyć. Pomijając już to, że oficjalnie nie mam dostępu do wszystkich plików, które bym potrzebowała — a to jedynie wierzchołek góry lodowej, jeśli chodziło o komplikacje związane z tą sprawą. Co prawda niechęć i upartość wybrzmiewa w jej głosie, ale na razie Peregrione postanowiła skupić się na innych sprawach, zwłaszcza, że ich nie brakowało.

Helena ma ochotę uścisnąć dłoń Zaylee, ale ta prowadzi – jej dłoń zaciska się więc bezwiednie w pięść.
Prędzej czy później się pomyli, Zee — mówi z dziwnym spokojem i pewnością. Bo nie wyobraża sobie, że może stać się inaczej. Że Zaylee i Evina nie złapią go, zanim stanie się coś, czego nawet w myślach nie była w stanie nazwać po imieniu. — A kiedy już będziecie go mieć, pomogę wam zbudować przeciwko niemu taką sprawę, że pójdzie siedzieć na zawsze, ok? — dodaje tym samym, nieznoszącym sprzeciwu tonem.

Sprawa seryjnego mordercy, chociaż ani trochę nie przynosi ulgi, przynajmniej odciąga myśli Heleny od zmartwienia Tonym. Czarne myśli wracają jednak, gdy samochód mija tabliczkę witającą w Whitby, miejsca znajomego jak stara blizna.
Skręć tutaj w prawo — mówi Helena, rozpoznając rzadko używany wjazd do portu, który prowadzi prosto do starych magazynów. Serce kotłuje się w jej piersi, gdy Zaylee parkuje obok zielonej Toyoty należącej do Peregrine. — Kurwa — mruczy pod nosem Helena. Miała nadzieję, że jednak się myliła.
Bierze głęboki oddech, zanim nie wysiada z samochodu, zostawiając na przednim siedzeniu torbę z zimnym już obiadem. Powietrze pachnie rozpalonym ogniskiem i jesiennym wieczorem. Peregrine nie czeka na Zaylee, gdy podchodzi do otwartych drzwi od magazynu. Rozgląda się uważnie, czubkiem buta odsuwając z drogi starą strzykawkę pozostawioną przy samym wejściu. Ktoś śpi w kącie, ale magazyn pogrążony jest w ciszy. Peregrine oddycha z ulgą, chociaż ciśnienie jeszcze z niej nie schodzi.
Pewnie jest na półwyspie — stwierdza. Oby, dodaje w myślach.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Gdyby Zaylee Miller siedziała na dupie w swoim prosektorium, istniało duże prawdopodobieństwo, że nigdy nie dostałaby kulki pod żebra. To ona uparła się, żeby pomóc Swanson w rozpracowaniu wspólnoty chrześcijańskiej i to ona namówiła ją na wizytę w Nowym Początku. A wszystko dlatego, że nie dawały jej spokoju zwłoki kobiety, którą bezdomny znalazł w walizce przy śmietniku. Sama się o to wszystko prosiła. Przełożeni wielokrotnie powtarzali jej, że jest lekarzem, nie policjantką. No i mieli absolutną rację. Przysporzyła problemów nie tylko im, ale przede wszystkim przyniosła Evinie wiele zmartwień. Nie powinna się wychylać, ale nie potrafiła usiedzieć na tyłku.
Dobra — kiwnęła głową odnośnie pomocy przy posadzeniu seryjnego mordercy, który w ciągu ostatnich dwóch miesięcy zabił trzech koronerów. Może Helena miała rację, kiedyś w końcu musiała podwinąć mu się noga. — Ale pod warunkiem, że jeśli stwierdzisz, że będę mogła jakoś przydać się w sprawie szajki pedofilskiej — wystawiła do niej zaciśniętą w pięść dłoń, żeby przybić żółwika. Nie wiedziała, czy faktycznie w jakikolwiek sposób jej osoba zdołałaby wesprzeć w tej sprawie Grant Peregrine. Chciała jednak, żeby miała świadomość, że mogła na nią liczyć.
Posłusznie wykonała manewr skrętu w prawo i zatrzymała samochód. Tuż obok tego, należącego do Heleny. A kiedy ta wysiadła z samochodu, Zaylee zgasiła silnik i podążyła jej śladem, jednocześnie wciskając przycisk na pilocie, żeby zablokować Forda. W powietrzu uniósł się charakterystyczny dźwięk. Widząc, że wewnątrz magazynu leży jakiś człowiek, w Miller od razu załącza się instynkt lekarza. Weszła do środka i przykucnęła przy mężczyźnie, od którego wyczuła woń alkoholu. Sprawdziła puls. Żył, chociaż oddech miał płytki.
Wezwę pomoc — oznajmiła, sięgając po telefon. — Nie może tutaj zostać — dodała twardo, bo jej sumienie na to nie pozwala. Nie po to przez dziewięć lat studiowała medycynę, żeby teraz przejść obojętnie obok kogoś, kto ewidentnie potrzebował pomocy z powodu przedawkowania.
Przez chwilę rozmawiała z dyspozytorką, aż w końcu wcisnęła komórkę do kieszeni spodni. Mieli wysłać kartkę najszybciej, jak było to tylko możliwe.
Jak dostaniemy się na półwysep? — zapytała, krzyżując się ręce na piersiach, żeby okryć się szczelniej płaszczem. Wiatr w porcie hulał jak szalony. — Samochodem nie przejedziemy — dodaje, bo w tamtym miejscu droga była grząska i miała zapadliska. Prędzej się zakopią, niż dotrą na miejsce.

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
ODPOWIEDZ

Wróć do „Toronto Police Service Headquarters”