ODPOWIEDZ
26 y/o, 178 cm
chocolatier w SOMA, malarz hobbysta, romantyk
Awatar użytkownika
I lose myself every day a little more. I'm afraid my misery might bring you down.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

Bądź zadowolony z tego, co masz
Ciesz się tym, jak jest. Gdy zdasz sobie sprawę, że niczego ci nie brakuje, cały świat będzie należeć do ciebie.
   Uwielbiał usta Dante. Mógłby całować je przy każdej odpowiedniej okazji, byle tylko obaj mieli na to ochotę i nikogo tym nie gorszyli. Patrzył na na jego wargi zamyślony, śledząc łagodnym spojrzeniem ich kształt, uniesione lekko kąciki ust i to, jak poruszają się podczas wypowiadania słów. Słów, które akurat wpuszczał jednym uchem, a zaraz wypuszczał drugim, bo myśli całkowicie zajęte miał całowaniem.
   Zapytany o to, czy słucha, drgnął nagle, wracając na ziemię i zamrugał, unosząc wzrok na zielone oczy partnera i kiwnął głową, chociaż trochę niepewnie.
   一 Przepraszam, zamyśliłem się 一 przyznał i uśmiechnął się lekko, przepraszająco, sięgając na moment po jego dłoń i lekko ją ściskając. Zaraz przeszedł obok i spojrzał na rzędy budek z jedzenie, skąd unosił się bardzo apetyczny zapach. Zaraz jednak przekręcił głową i zerknął na tabliczkę z napisem zoo. 一 Jeszcze nie jestem głodny, może najpierw pójdziemy tam? W tym czasie możemy się zastanowić czego spróbować, bo muszę przyznać, że nigdy nie jadłem polskiego jedzenia. Chyba, że jadłem, ale o tym nie wiedziałem 一 mruknął niepewnie, a potem uśmiechnął się lekko i kiwnął głową na tabliczkę zachęcająco.
   Dzisiaj mieli spędzić czas we dwoje, a żeby nie siedzieć w domu, tak jak przez kilka ostatnich weekendów, zdecydowali się na wycieczkę na dożynki. Axel lubił od czasu do czasu udać się w ciekawe miejsce i wziąć udział w nowym wydarzeniu. Lubił równowagę, odpowiednio wyważony odpoczynek, ale i różne aktywności, dzięki czemu miał więcej energii i cieszył się również z małych rzeczy.
   一 Dzisiaj była taka grupa starszych Niemców u nas. Jakaś wycieczka, zwiedzali różne ciekawe miejsca i wyobraź sobie, że każdy z nich był wielkim znawcą czekolady i strasznie wszystko krytykowali, nawet czekoladki z miętowym nadzieniem, nad którymi tak długo pracowałem, kojarzysz? Pewnie było tego więcej, ale nie wszystko rozumiałem 一 przyznał, zerkając na chłopaka kątem oka. Cieszył się, że go miał i mógł powiedzieć mu naprawdę wszystko, bez obaw, że ten źle go oceni. Raczej zawsze miał po prostu wsparcie, no i akceptację tego, jaki był. To prawda, że ostatnio wkradł się do ich związku bardziej burzliwy okres i przez jakiś czas, nawet jeżeli stosunkowo krótki, miał już poważne obawy, że to się po prostu nie uda. Miał wrażenie, że ich relacja się rozpadnie i przez kilka strasznych chwil nie miał pojęcia co by wtedy ze sobą zrobił. Jak na nowo przyzwyczaiłby się do życia, nie to, że w pojedynkę, ale bez Dante? Złapał się na tym, że kompletnie nie miał na to planu i już czuł jak panika powoli go paraliżuje.
   Dlatego zdecydował się na wykonanie ryzykownego kroku, karmiony nadzieją, że wszystko się ułoży i chęcią uszczęśliwienia Dante, bo nic innego tak go nie podnosiło na duchu, jak jego uśmiech. Kochał go i nie chciał kończyć związku, który był dla niego naprawdę bardzo cenny. Pokonał swój strach, a przynajmniej taką miał nadzieję, i w przyszłość zaglądał z nadzieją, nastawiając się na budowanie czegoś nowego, nie niszczenie tego, co wybudowali do tej pory.
   Miejsce, w którym mieściło się małe zoo, było całkiem urokliwe, przestrzeń była duża, zielona, a powietrze świeże i orzeźwiające. Widać było, że zwierzęta czują się tutaj całkiem swobodnie i chętnie zaczepiają ludzi, a przynajmniej niektóre z nich. Podeszli do straganu, na którym można było kupić mieszane pakiety przekąsek dla zwierzaków.
   一 Dwa komplety, średnie 一 poprosił sprzedawcę, a gdy już zapłacił, jedną z papierowych toreb podał Dante. 一 Tylko nie wyjadaj kucom marchewki 一 zażartował i uśmiechnął się do niego lekko, zmierzając w stronę dróżki, prowadzącej do kóz. Nie spieszył się, bo przecież przede wszystkim chodziło o spacer i spędzenie czasu z Pettersonem.


dante patterson
Ostatnio zmieniony wt wrz 09, 2025 3:11 pm przez Axel Remington, łącznie zmieniany 1 raz.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Hush
25 y/o, 182 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Baby, I know it's weird, but it's worth it
Cause I guess that we did it on purpose
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

They said we'd never make it, but our hearts won't quit
A never-ending fantasy
Był winny Axelowi wyjście gdzieś tylko we dwójkę. Nawet jak nadal uczył się żyć w tej popapranej relacji, w której sam czasem gubił się nie tyle we własnych uczuciach, ile w utrzymaniu tego wszystkiego w jednym kawałku. Obiecał nie raz, że w przypadku jakichkolwiek wątpliwości, będzie szczery. Teraz kiedy miał odrobinę oddechu, a także jego myśli nie krążyły wyjątkowo dookoła jego szalonych uczuć, postanowił cały dzień poświęcić Axelowi. Był w tym pewien rodzaj podziękowania za te wszystkie uczucia, jakimi darzył Pattersona.
...i wtedy myślałem, by coś tutaj zjeść. Znowu wyglądasz, jakbyś nic nie zjadł na śniadanie. Słuchasz mnie w ogóle? Halo, Axel 一 pomachał mu nawet dłonią przed twarzą. Nie był zły, że go nie słuchał, raczej gdzieś tam w głębi serca odczuł dziwny niepokój spowodowany tym, że ten odpływa myślami gdzieś dalej. 一 Chcesz coś zjeść? Czy może pierw coś innego? 一 posłał mu lekki uśmiech, zaraz splatając ich palce ze sobą. Czuły gest, który był dla Dantego czymś więcej, niż tylko fizyczną bliskością, ale i jakimś niemym potwierdzeniem tego, że nadal są ze sobą blisko, pomimo ostatnich burz, jakie nawiedziły ich związek. 一 Co tylko chcesz, skarbie 一 mruknął cicho, zaraz też składając na jego skroni krótki pocałunek. Lewy kącik ust uniósł do góry, zmieniając tor ruchu, aby swoje kroki skierować prosto do małych zagród.
Dla Dantego dożynki były szansą na to, aby poznać nieco bardziej polską kulturę. Ot, kierowało nim pewne zboczenie zawodowe, miał wielką potrzebę tego, aby zapoznać się z nieznaną mu dotąd kuchnią. Nigdy nie zdarzyło mu się spotkać żadnego Polaka, a tym bardziej nigdy nie spróbował tych sławetnych pierogów, o których nie raz słyszał podczas kursu w Paryżu. Kiedy tylko jednak Axel zaczął kolejny temat, momentalnie przeniósł na niego swoje spojrzenie, teatralnie wywracając oczami, kiedy ten skończył.
Ufasz w kwestii smaku ludziom, którzy jedzą świńskie podroby, tłustą kapustę i golonkę? Słońce, twoje czekoladki są cudowne i żaden Niemiec nie będzie ci mówić, że tak nie jest 一 fuknął wyraźnie oburzony tym, co ci starzy ludzie mogli powiedzieć jego chłopakowi. Może nie był wybitnym cukiernikiem, nawet w Masterchefie był bliski eliminacji po konkurencji, gdzie musiał przygotować słodkie desery dla dzieciaków, ale jakimś cudem prześlizgnął się dalej. 一 Przyniesiesz parę do domu, czy mam się wkraść do was na zaplecze? 一 zapytał całkowicie poważnie. Dla słodkości, jakie przygotowywał Axel, gotowy był nawet przeskoczyć przez ogrodzenie i dostać się do środka od drzwi, które znajdowały się z tyłu budynku. Dziwnym trafem nie byłby to pierwszy raz, kiedy Dante włamywałby się do budynku, w którym pracował Remington.
Wchodząc do zoo, odniósł wrażenie, że o ile zdecydowanie większość osób, jakie tutaj trafiły, stanowią dzieci i ich rodzice, tak gdzieś pomiędzy nimi dało się dostrzec również pary, które przyszły tutaj na randkę. Być może i podobnie traktował ten dzień Dante. Nieco mocniej zacisnął dłoń Axela, zaraz unosząc ją ku górze i całując jej wierzch. Posłał mu nieco zawadiacki uśmiech, a na wzmiankę o podjadaniu marchewek westchnął ciężej, odchylając głowę do tyłu.
No weeeź 一 przedłużył lekko samogłoski, zaraz wieszając się na Axelu niczym dzieciak, który chciałby go o coś ubłagać. Zajęło im chwilę, nim wspólnie złapali równowagę, a odsunął się dopiero wtedy, jak skradł Remingtonowi krótki pocałunek. Potraktował to jak pewną formę zapłaty za to, że to Remington wybierał kierunek, w którym szli. Widząc z dala kozy, Dante uśmiechnął się szeroko, zaraz też szturchając ramieniem swojego chłopaka. Nawet jak nie było w tym większego celu, lubił to robić. Od czasu do czasu takie gesty, zaczepne, nieco dziecinne były czymś, co przypominało mu początki ich relacji.
Wiesz, że chyba nigdy nie byliśmy na randce w zoo? 一 zapytał, kucając przy jednej zagrodzie i wyciągając jedną z marchewek w kierunku kozy. Ruszając lekko nadgarstkiem, próbował zachęcić zwierzę do podejścia, zaraz też przenosząc wzrok na Axela. 一 Nie, że to coś złego, ale... chyba moglibyśmy częściej gdzieś wychodzić. Kino, jakieś spacery, może kolacja w restauracji? 一 nie dodał tego, co krążyło po jego głowie, ale szerszy uśmiech, który posłał w kierunku Remingtona, dość jasno wyrażał jego myśli. Chciał gdzieś wychodzić we dwóch, być może pielęgnować to uczucie, które ostatnio przygasło. A wizyta w zoo mogła być pierwszym krokiem do tego, by oboje wrócili do normalności i przestali rozmyślać o tym, co się dookoła nich działo.
一 W sumie nie chciałeś mieć kiedyś zwierzaka w domu? Psa? Kota?

Axel Remington
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
szopu
26 y/o, 178 cm
chocolatier w SOMA, malarz hobbysta, romantyk
Awatar użytkownika
I lose myself every day a little more. I'm afraid my misery might bring you down.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Jedzenie było dobrym tropem, bo Axel faktycznie nie jadł zdecydowanie dłużej, niż wypadało. Często po prostu o tym zapominał, w biegu sięgając po jakąś przekąskę, a porządny posiłek odkładając na później i ostatecznie o tym zapominając. Dante chyba nauczył się już mu o tym przypominać, tak z zasady, bo zazwyczaj trafiał i pilnował, żeby Axel posilił się i to zdrowo, żeby wzmacniać kiepską odporność. Przynajmniej pamiętał o tym, aby założyć na koszulkę z krótkim rękawem jeansową kurtkę, bo chociaż było stosunkowo ciepło, nawet jeżeli bez słońca, to gdy tylko powiał chłodniejszy wiatr, można było dostać gęsiej skórki, a że on szybko łapał przeziębienie, to wolał jednak się przygotować. Nie lubił chorować i unikał tego jak mógł, a i tak nie zawsze mu to wychodziło.
   Dante był cudowny i często myślał sobie, że nie ma pojęcia czym zasłużył sobie na to, żeby mieć go obok. Był uważny. troskliwy i dawał mu poczucie bycia ważnym. Naprawdę nie chciał tego stracić, a w ostatnich miesiącach bał się tego zdecydowanie zbyt często. Podobało mu się, że wyszli gdzieś razem, jakby to była zapowiedź, że wszystko zaczyna się znowu układać i będzie dobrze. Axel nie był bierny i starał się również okazywać troskę i swoje uczucia wobec Pattersona. Jednocześnie był dosyć uległy, więc może to był odpowiedni przepis na udany związek? Kompromisy i spokojne wypracowywanie rozwiązań problemów, zamiast chaosu w emocjach i ucieczki.
   Rozpływał się pod każdym dotykiem i pocałunkiem, posyłając Dante spojrzenia pełne czułości i oddania. Nigdy wcześniej się tak nie czuł, chociaż był w dwóch innych związkach, ale w żadnym z nich nie czuł się tak, jak teraz przy mężczyźnie. Nigdy nie czuł tak dużego ciepła na myśl o drugiej osobie i tak dużego strachu, że mógłby ją stracić. Uśmiechnął się delikatnie, słysząc, że Dante zgadza się na jego plan i bez poczucia winy ruszył dróżką w stronę Zoo.
   Zaśmiał się cicho na jego komentarz odnośnie Niemców, ocierając się bokiem o jego bok w trakcie marszu, jakby tylko szukał okazji do kontaktu. Nie potrafił spoważnieć, tym bardziej słysząc o zakradaniu się na zaplecze.
   一 Wiesz, że ci nie odmówię i przyniosę z pracy co tylko sobie zażyczysz… Chociaż nie będę narzekać, jeżeli i tak postanowisz się do mnie zakraść 一 wymruczał dosyć sugestywnym tonem, niby od niechcenia muskając wierzchem dłoni jego biodro. Uniósł jedną z brwi i wyprzedził go z zawadiackim uśmiechem, aby odebrać torbę z jedzeniem dla zwierzaków, ale jednocześnie nie miał zamiaru puścić dłoni Dante, więc zacisnął na niej palce mocniej. Przyglądał się jak ten ją całuje, marszcząc delikatnie brwi, bo widok był przepiękny, zresztą podobnie jak uczucie, kiedy jego wargi stykały się ze skórą. Nie wyobrażał sobie, że mógłby robić to ktokolwiek inny.
   Uśmiechnął się szerzej, kiedy ten zaczął się wygłupiać i pociągnął go za rękę, kiedy się odchylił, aby nie przewrócił się przypadkiem do tyłu. Odwzajemnił krótki, delikatny pocałunek, gdy na chwilę przylgnęli do siebie ciałami, a potem odwrócił się i ruszył dalej, nawet jeżeli za bardzo się nie oddalał. Obrócił głowę, czując szturchnięcie i utkwił spojrzenie w twarzy partnera.
   一 Oh, faktycznie 一 przyznał po chwili zastanowienia, kiedy usłyszał, że nie byli jeszcze razem w Zoo. Też odniósł teraz wrażenie, że robili ze sobą zdecydowanie za mało, a przecież mieli idealne warunki do tego, żeby nie tylko chodzić częściej na randki, ale również razem podróżować. To prawda, że Axel był raczej domatorem, ale Dante już nie. Nawet przez myśl mu nie przeszło, aby odmówić. W końcu bardzo chciał go uszczęśliwiać. 一 Ja… też chciałbym spędzać z tobą więcej czasu 一 mruknął ciszej w odpowiedzi, wyciągając z torby marchewkę i przyglądając się drugiej kozie, która ruszyła powoli w jego kierunku.
   Trochę wystraszył się, że zwierzę mogłoby go ugryźć podczas łapania marchewki i w pierwszej chwili cofnął dłoń, nabierając szybko powietrza w płuca, ale potem ostrożnie znowu ją wyciągnął i uważnie obserwował jak koza łapie marchewkę i wyrywa mu ją z uścisku, a potem chrupie na jego oczach leniwie, jakby tym wszystkim znudzona.
   Słysząc pytanie o zwierzaka podszedł bliżej Dante, obserwując jak ten karmi zwierzynę. Patrzył przez chwilę na inną kozę, a potem przekręcił głowę i wzruszył ramionami.
   一 Właściwie to jakoś nie było na to czasu. Przez ten remont nawet mi to przez myśl nie przeszło. Nie wiem czy to dobry pomysł, przez moją pracę chociażby i chyba wolałbym się teraz skupić na czymś innym. Ale może kiedyś, nie wykluczam 一 oznajmił i przekręcił się w stronę zagrody, w której stał kucyk. Był przepiękny, z ciemną, bujną grzywą, spomiędzy której łypało błyszczące, czarne oko. 一 A ty? 一 zapytał z ciekawością w głosie.
   Nie dał rady jednak wytrzymać dłużej w jednym miejscu, nie pod wzrokiem kucyka. Na pewno był głodny, albo przynajmniej takiego zgrywał, żeby naciągnąć jak największą liczbę zwiedzających na marchewki, jabłka i inne przysmaki. Ruszył do niego wolnym krokiem, zanurzając dłoń w torbie, żeby wygrzebać z niej średniej wielkości czerwone i słodkie jabłko.
   一 Nie ugryzie mnie? 一 zapytał sam siebie cicho i trochę niepewnie. Wolałby nie stracić palców w tak głupi sposób. Co by potem mówił ludziom? Odgryzł mi palce kucyk w Zoo na polskim festiwalu. To za każdym razem byłoby wstydliwe do wyznania. Ostrożnie i powoli wyciągnął do zwierzaka jabłko na wyprostowanej dłoni, modląc się w duchu, żeby nie zrobiło się dramatycznie.

dante patterson
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Hush
ODPOWIEDZ

Wróć do „Polish Harvest & Food Festival”